I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Każdy z Was dotarł do Neverbeen na swój sposób - być może nawet płynęliście jedną łodzią, ale zbieg okoliczności sprawił, że nie spotkaliście się na niej i nie mieliście zielonego pojęcia, że aż pięć osób zostało wybranych do tego konkretnego zadania. Tak, cała wasza piątka, dopiero teraz, tuż po męczącym cholernie rejsie ku wyspiarskiemu państwu oraz szybkiej podróży powozem, spotkała się w komplecie czekając w czymś na kształt poczekalni lub portierni. Obserwowaliście się już od jakiegoś czasu, lecz nikt z was nie zamienił pierwszego słowa. Być może miało się to teraz zmienić? Koniec końców ile można było patrzeć na pokój, który was w tym momencie gościł? Poza panią recepcjonistką o długich nogach i pięknych kasztanowych włosach i tak nie było tu na czym zawiesić oka. Ot, dwie ławki ustawione przy rogu pokoiku, dwa fotele, biurko recepcjonistki i fotel przez nią zajmowany, zegar powoli odmierzający czas głośnymi tyknięciami oraz dwoje drzwi - te przez które tu weszliście i te, które według pani recepcjonistki prowadziły do gabinetu pana Andrew, który w tym momencie kończył jakąś ważną rozmowę i miał was zaraz przyjąć do siebie. Tak rzekła wam recepcjonistka, jednak tyknięcia zegara działały wam już nieco na nerwy - koniec końców byliście tuż, dosłownie tuż po podróży, a tu jeszcze ktoś wyraźnie zwlekał i nie robił sobie niczego z waszych prywatnych trudów. Nie było też za bardzo słychać żadnych odgłosów dobiegających z samego gabinetu Andrew. Recepcjonistka założyła nogę za nogę i tylko czasami rzucała wam niewinne spojrzenie w stylu osoby, która nie mogła nic w tej sprawie zrobić. Może było jej was żal. Z drugiej strony mieliście okazję by się poznać. Na dwoje babka wróżyła.
Stan postaci: Chain: Zmęczenie. Ziewasz co kilka sekund. Tak bardzo chce ci się spać. Leinteth: Zamiast uśmiechu masz skrzywioną buźkę, bo jesteś zmęczony. Mei: Nawet nie zauważyłaś kiedy ci się kokardka rozwiązała we włosach, tak jesteś zmęczona. Evan: Delikatnie przekrwione oczy, prawdopodobnie od braku snu w ostatnich czasach. Zmęczony. Yomu: Część włosów wyszła ci z gumki, jakkolwiek to brzmi, opadając na twarz. Wyglądasz na zmęczonego. Tak też się czujesz.
W pewnym momencie po głowie Chain przebiegła myśl, że woda jabłkowa zawiera dużo cukru i jest niezdrowa. Zupełnie nie wiedziała dlaczego taka myśl pojawiła się w jej umyśle, więc po prostu ją zignorowała. Tak zresztą jak natarczywe pukanie do drzwi. Miała ważniejsze problemy na głowie... a raczej pod sobą... Do tego wszystkiego te rączki... Wczoraj grzeczne i milutkie, teraz natarczywe, agresywne i sprośne. Wiele nie myśląc, praktycznie w ogóle, dziewczyna zarumieniła się jak słodki buraczek. Dopiero teraz dotarło do niej, że ręka Leinetha gładzi jej twarz. Tak się dziwnie złożyło, że jej ręka gładziła pierś chłopaka! Ach, te niekontrolowane i zupełnie nieumyślne ruchy kończyn. Zupełnie tak, jakby w momentach zakłopotania ciało odłączało się od głowy i zaczynało myśleć serduszkiem. A serduszko jak wiadomo, samo w sobie potrzebuje drugiego serduszka. I podczas tego gładzenia, dziewczyna wpatrywała się w oczy chłopaka, a on wpatrywał się w jej. Idealna scena romansu. I byłoby idealnie, gdyby nie znali się od kilku minut. A co jeśli miłość pojawiała się od tak? W pewnym momencie jej nie ma, a po chwili jest? Czyżby wystarczył tylko zbieg kilku przypadkowych wydarzeń, by z równania względnie niepasujących do siebie rzeczy wynikło uczucie? Wygląda na to, że tak... Jednak Chain nadal nie wiedziała, czy to pociąg fizyczny, czy to, jak chłopak się o nią "troszczył". Dotyk przy upadku, gładzenie po twarzy. Nie wiedziała już co o tym myśleć. Na słowa Leinetha w końcu odwróciła wzrok, lekko się uśmiechając. Łóżeczko było jakie było, chwytało za łapki, nogi i wszystko inne, ja mu się podoba. I w tym momencie także zachciało mu się zareagować. Nie wiedziała co powiedzieć, chyba nawet zachichotała niekontrolowanie. Kiedy Leineth chciał wstać, Chain próbowała wstać razem z nim. No, w końcu na nim leżała, phi, nie miała za bardzo wyboru, nie mogła powiedzieć "spoko stary, ja tu zostaję dalej gładzić twoją klatę". Po prostu nie wypadało. Dalsza sytuacja tylko wypchnęła wszystkie kolejne myśli z jej głowy. Który to już raz dzisiaj? Tego też nie wiedziała. Upadek nie należał do najgorszych, miała pod pleckami kołderkę. Właśnie, pod plecami miała coś. Teraz pytanie co miała na sobie. Poza tym, że seksowny komplecik bielizny od Jenny's Secret, to jeszcze Leinetha. Leinetha, który patrzył tam, gdzie... gdzie nie do końca powinien. Oko za oko, co? Chain się napatrzyła na klacisko, to teraz twoja pora, co? No i dobra, odbijemy sobie później. Z resztą, jak już wcześniej było mówione, ciałko nie do końca robiło to, co główka chciała. A Chain chciała być w tej chwili całkowicie ubrana, najlepiej pod samą szyję. Wielce nie myśląc, a szczerze powiedziawszy, jakby myślała, to by tego nie zrobiła, chwyciła Leinetha za szyję i przyciągnęła do siebie. Wszystko, byleby nie patrzył na jej piersi. No i chyba nie do końca to do niej dotarło, bo po chwili cichutko pisknęła, i zarumieniła się jeszcze bardziej. Tak, pogoda była bardzo ładna.
*zajada popcorn* ...hę? Że niby jestem tutaj potrzebny? A zaraz, dajcie chwilę, bo zapomniałem, że jesteśmy na misji! Moment, tylko ogarnę co właściwie miało się tu niedługo dziać...
Ach, no tak! Coś się chyba miało, nie? Nie żeby szanowny MG odczuwał jakąkolwiek przyjemność z przerywania takim słodkim gołąbeczkom, ale pukanie do drzwi nasiliło się ponownie. Tym razem jednak ponownie towarzyszył mu głos. - Wszystko w porządku tam w środku? Niepokojące hałasy dobiegają od was... Co wy tam wyprawiacie? - brzmiał głos. - Jesteście tam już 20 minut od momentu jak po was pierwszy raz zawołałam! - czas nie tylko ich powoli gonił, ale też upływał im znacznie szybciej niż mogłoby się wydawać. - Co tam się dzieje w środku? - tym razem to był inny głos, głos mężczyzny, którego poznali wczoraj. Wiadomo kogo. - WCHODZĘ! - dodatkowo brzmiał on na mocno zaniepokojonego, a nagle w drzwi ktoś uderzył z zewnętrznej strony, zupełnie jakby ktoś chciał się do środka wedrzeć siłą.
Czas odpisu: 03.05.
Leinteth
Liczba postów : 32
Dołączył/a : 01/11/2014
Temat: Re: Agencja artystyczna "Cocoro" Pią Maj 01 2015, 16:36
Leinteth nieco się spiął gdy Chain przyciągnęła go do siebie. Może to, że znali się zaledwie od kilku chwil nie miało już znaczenia, chociaż dwadzieścia minut to chyba wystarczająco długa znajomość. Nie można co prawda mówić tu jeszcze o miłości, ale o bliskiej relacji fizycznej już raczej tak. Coś go ciągnęło do tej dziewczyny. Nie mógł jednak znaleźć na to dobrej nazwy. Po prostu ją lubił, tylko tak trochę bardziej i jej ciałko też lubił. No i do tego była bardzo urocza. Rozluźnił się i chciał objąć białowłosą, ale wtedy pukanie do drzwi znów się nasiliło. Może i zignorowałby je, gdy nie fakt, że zaraz mieli wejść do środka. Nie dają człowiekowi ani trochę prywatności… Zareagował nagle odsuwając się od Chain, a jednocześnie całkowicie przez przypadek i nieświadomie, szarpnął za górną część jej ubrania. Ehhh… ta nieposłuszna lewa rączka… a oczy, prawie ślepe, nic nie zauważyły, natomiast mózg wraz ze szczątkami racjonalnego myślenia, udał się w podróż dookoła świata. Leinteth nawet nie zauważył, że dopuścił się takiego czynu. Nie mógł pozwolić aby ktokolwiek, oprócz niego, oglądał białowłosą w tak skąpym stroju. Położył prawą rękę na jej ramieniu i spojrzał dziewczynie głęboko w oczy. -Spokojnie. O niczym się nie dowiedzą, niczego nie zobaczą. Zrobię wszystko co w mojej mocy, aby ich zatrzymać, a Ty się w tym czasie ubierz – powiedział to takim tonem, jakby miała to być ostatnia rzecz, którą miał zrobić w swoim życiu. Wziął głęboki oddech, podszedł do drzwi i delikatnie je uchylił, zatrzymał nogą, aby nie dało się ich bardziej otworzyć i oparł się łokciem o ścianę, w ten sposób, aby nikt nie widział tego co działo się za nim. -Coś się stało? – zapytał. – Nie uważasz, że jest trochę bardzo wcześnie? Nie martw się misiaczku, zajmę się tobą za chwilę… albo za dwie. Proszę tylko, żebyście się o mnie nie pokłócili w tym czasie. Starczy mnie dla każdego. Po tych słowach Leinteth użył niszczycielskiego ciosu pogromcy demonów i niszczyciela światów, a mianowicie pstryknął Andrewa w nos, a następnie z rozmachem i pełną siłą trzasnął drzwiami, tuż przed jego nosem. Potem oparł się o drzwi i westchnął. Spojrzał na Chain, aby się upewnić czy zdążyła się już ubrać, a następnie uśmiechnął się do niej przyjacielsko. Albo mu się zdawało, albo trzymał właśnie coś w ręce, co wcale nie należało do niego.
Chain
Liczba postów : 470
Dołączył/a : 06/12/2014
Temat: Re: Agencja artystyczna "Cocoro" Wto Maj 12 2015, 13:48
Leżała... to był pierwszy fakt, który do niej docierał. Ściskała Leinetha... to był drugi fakt. Trzecim faktem, który dopiero do niej docierał, to to, że nie miała już na sobie stanika!... Tylko spokojnie, dziewczyno, będzie dobrze. Natychmiastowo puściła chłopaka i objęła się rękami. Byłoby dobrze, gdyby nie to, że została dość hojnie obdarowana przez matkę naturę i... nie wszystko mieściło jej się w ramionkach. Nie zapomniała przy tym pisnąć, tak po dziewczeńsku, jak kobietka w opałach. Pominęła fakt, że Leineth przebył już podróż po dwóch orbitach sąsiadujących planet. Liczył się fakt, że w tym stanie mógł zamówić powrotny, bo nic, po za ramionkami nie stało na przeszkodzie. Na słowa chłopaka, cała zarumieniona tylko pokiwała głową. Co innego mogła zrobić. Gdyby próbowała zdzielić go w twarz, musiała by... użyć ręki. A ta w tym momencie była całkowicie zajęta czymś innym. Gdy tylko chłopak wstał i odwrócił wzrok, niczym pelerynę zarzuciła na siebie pościel. Nadal stojąc zaczerwieniona, rozejrzała się po pokoju w poszukiwaniu rzeczy. Jednak nie zauważyła żadnych ciuchów, nawet tych, które miała wczoraj na sobie. Jedyną częścią garderoby, której nie miała na sobie, był dyndający sobie w ręce Leinetha różowy stanik. Nigdzie nie było też ciuchów chłopaka. Gdzie te wszystkie rzeczy? Nerwowo rozglądała się po pokoju, zaglądała pod łóżka, wszelkie możliwe zakamarki. Spojrzała na chłopaka. On sam stał w samych majtkach. Jego czarnych spodni nigdzie nie było widać, jeśli dobrze pamięta, koszulki na sobie nie miał. Nie mogła założyć nawet jego ciuchów! Skuliła się pomiędzy łóżkami chcąc zniknąć, ale gdy tylko usłyszała słowa Leinetha, wstała, usilnie uważając na to, by pościel się nie zsunęła i spojrzała wymownie na chłopaka. -Że niby jestem tylko na chwilę? Kiedy z Tobą sko...- przerwała... nie zabrzmiałoby to dobrze. Odwróciła wzrok, nie chcąc, by widział jej zakłopotanie... Po chwili wymamrotała cichutko -Nigdzie nie ma żadnych ciuchów... I... czy mógłbyś oddać mi...- palcem wskazała na dyndającą u Leinetha JEJ część bielizny...
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Agencja artystyczna "Cocoro" Pon Maj 18 2015, 21:09
MG:
Działania Leintetha pozostawiły pana Andrewa w stanie totalnego zszokowania, co chłopak mógł zobaczyć jeszcze tuż za nim zatrzasnął mu drzwi przed nosem. Jego twarz wyrażała zdumienie ogromnego kalibru, a oczy wgapione były w twarz Leina, gdy drzwi zaś się zamykały, chłopak widzieć mógł jak Andrew kompletnie zesztywniał i nie ruszał się ani o krok, ni mięsień na jego ciele nie drgnął. To nie był jednak koniec ciekawych zjawisk w raju blondyna, w którym wciąż czaiła się na niego jego Ewa, chyba już po zjedzeniu jabłuszka z zakazanego drzewa, bo panicznie szukająca ubrania. I gdy tak sobie grzebała pod łóżkiem... okazało się, że to może nie do końca było z tego faktu usatysfakcjonowane. No bo jak wiadomo było w tej sytuacji łóżko uczucia swe własne posiadało i przemyślenia też. I chyba poczuła się mocno zawstydzone, bo gdy tylko Chain tam zerknęła, łóżko momentalnie machnęło swoją ręką sprzedając dziewczynce całkiem mocnego klapsa, od którego w jej oczkach pojawiły się nawet łzy. Nie to było jednak najgorsze. Drzewo najzgrabniejsze nie było i zaraz po tym klapsie, cofając rękę, zawadziło o materiał, z którego zrobione były majtki dziewczyny, zrywając je w ten sposób kompletnie. Te opadły sobie spokojnie na podłogę i dziewczyna... miała na sobie jeszcze mniej ubrania niż wcześnie. To dopiero była kłopotliwa sytuacja. A ubrań faktycznie nie znalazła.
Tymczasem zza drzwi odezwała się pani recepcjonistka. - Ekhem... Pan Andrew dostał szoku. Nie jestem pewna czy oddycha w tym momencie. Naprawdę potrzebujemy pomocy. - Jej głos był jednak kompletnie pozbawiony emocji, choć czuć w nim było pewien... pośpiech.
Czas odpisu: 22.05.
Leinteth
Liczba postów : 32
Dołączył/a : 01/11/2014
Temat: Re: Agencja artystyczna "Cocoro" Pią Maj 22 2015, 20:50
Udało mu się powstrzymać natrętnych osobników, którzy za wszelką cenę próbowali dostać się do pokoju, tylko w wiadomym im celu. Po tym jakże heroicznym wyczynie, Leinteth odetchnął z ulgą. Jeden problem załatwiony, zostało jeszcze tylko jakieś dziesięć następnych. Jednym z nich była chociażby nadinterpretacja dziewczyny. Wystarczy powiedzieć jedno słowo za dużo, a już rzucają się do gardła. Ehhh… -Mam przez to rozumieć, że liczysz na coś więcej niż na chwilkę? Nie wiedział wtedy jeszcze co takiego trzymał w ręku. Spojrzał się na stanik, wzruszył ramionami i dopiero wtedy zorientował się jak karygodną zbrodnię popełnił. Jego twarz zrobiła się czerwona. Oddalił od siebie stanik jakby trzymał za ogon szczura. Zasłonił drugą ręką oczy, żeby na to nie patrzeć, chociaż delikatnie rozchylił palce, aby sprawdzić czy ten stanik na pewno należał do Chain, oraz czy pasował akurat na nią. Dziewczyna jednak skutecznie zasłaniała się kołderką. -Ja… Przepraszam Cię najmocniej… Jakbyś chciała, mogę Ci pomóc go założyć – powiedział i od razu ugryzł się w język. Tracił już panowanie nie tylko nad tym co robił, ale również nad tym co mówił. No i jeszcze wtrąciło się do tego niegrzeczne łóżeczko. Leinteth od razu chciał mu przywalić, ale problemem było dla niego to, że nie wiedział gdzie uderzyć zboczonego mebelka, tak żeby go jak najbardziej zabolało. Kątem oka spostrzegł spadające na ziemię majteczki białowłosej. Leinteth odwrócił głowę, żeby nie stresować jeszcze bardziej biednej Chain. Przetarł nos. Był lekko, a nawet bardzo zestresowany. Miał przed sobą nagą, śliczną panienkę, która zasłaniała się tylko kołderką. Ciężko w takim przypadku nie myśleć o niegrzecznych rzeczach. No i chłopak się zawstydził, ponieważ z reguły był grzeczny. -Niczego nie widziałem... Łap!– powiedział rzucając stanikiem. I albo celowo, albo przypadkiem rzucił go dość wysoko, aby Chain, bez podskoku i wyciągnięcia po niego rączek, nie mogła go sięgnąć, a liczył na to, że przy okazji choć trochę opadnie jej kołderka. Ale to była krótka myśl, którą zastąpiła inna, polegająca na tym, jakby tu wymienić musk na jakiś inny. Odwrócił się plecami do białowłosej, żeby jej nie zawstydzać. Jedynie po co się obejrzał, to po to, aby sprawdzić czy dziewczynie nic nie zagraża... i nie chodziło mu wcale o to, żeby ją w jakikolwiek sposób podglądać! Kolejnym problemem był oczywiście brak jakichkolwiek ubranek, ale sposób na niego znalazł się sam. Gdy tylko Chain ubrała stanik, dał jej znak ręką aby się nie wychylała, a następnie Leinteth delikatnie uchylił drzwi. Spojrzał na recepcjonistkę i na zszokowanego Andrewa, który nie wiadomo czy był przytomny, czy nie, ale na pewno był w trochę gorszym stanie. Blondasek złapał go za kołnierz od koszuli i zaczął go wciągać do pokoju. -Niech się pani nie martwi… Jestem ratownikiem! – po tych słowach zatrzasnął drzwi. I zaczął rozbierać nieprzytomnego Andrewa, co mogło wyglądać bardzo dwuznacznie. A gdyby zachował on jakieś cząstki świadomości, to Leinteth wtedy odbierze mu je, uderzając jego głową w niegrzeczne łóżeczko. Natomiast zdjęte z niego ubrania, niechętnie poda Chaineczce. To jest właśnie ta chwila, gdy uprzejmość Leintetha bierze górę nad jego pragnieniami. Blondasek westchnął tylko z utęsknieniem spoglądając na zgrabne ciałko białowłosej z nadzieją, że może kiedyś będzie miał okazję jeszcze je ujrzeć, w nieco lepszych okolicznościach.
Chain
Liczba postów : 470
Dołączył/a : 06/12/2014
Temat: Re: Agencja artystyczna "Cocoro" Sro Maj 27 2015, 21:43
Chain była na skraju załamania. Była silną kobietą. Była niezależną kobietą. Nie była feministką, ale do płaczu było ją trudno zmusić... A do tego było już całkiem blisko. Była zła na Leinetha. Troszeczkę. Stanik w jego ręce nie znalazł się przez przypadek. A nawet jeśli liczyła na więcej niż chwilę, starała się tego nie okazywać. Kiedy zaproponował jej pomoc w założeniu stanika, otuliła się jeszcze mocniej i zaczerwieniona rzuciła spojrzenie gdzieś w bok. Gdziekolwiek, byleby nie na Leinetha i wiszący stanik. Sytuacja stała się już całkowicie abstrakcyjna, kiedy dostała potężnego klapsa. O dziwo, nie był to klaps od blondwłosego chłopca, a, czego się mogła spodziewać, od łóżeczka. Chain nie było łatwo złamać, ale tego było już za wiele. Usiadła na podłodze, okryła się pościelą i zaczęła cichutko łkać. No bo co to ma być? Obudziła się w łóżku z nieznajomym facetem, spadła z nim na podłogę, później pozbyła się stanika, teraz jeszcze majtek a na dodatek więcej nieznajomych osób dobija się do drzwi. Nie mówiąc już o soczystym klapsie, który został wymierzony prosto w jej pośladki. Nagromadzenie tych wszystkich sytuacji wprawiło Chain w stan lekko depresyjny. A że wszystko było przeciwko dziewczynie, to wiadomo, że zawsze może być jeszcze gorzej. No bo kogo nie smuci widok latającego stanika? No kogo? No Chain właśnie zasmucił. Bardzo. Łkanie przerodziło się w płacz. Nie jakiś taki specjalnie głośny, raczej próbowała go ukryć. W końcu żadna dziewczyna nie lubi, kiedy jakiś przystojniak widzi ją rozmazaną i zasmarkaną. Kiedy zobaczyła Leinetha, który rozbiera nieprzytomnego faceta, zdziwiła się. Czyżby... Rozbierał go, żeby Chain nie była jedyną nagą osobą w pokoju? Nie poprawiło jej to humoru, wręcz przeciwnie, nie wiedziała, czy śmiać się, czy zacząć płakać głośniej. I tak siedziała, z głową ukrytą w ramionach, owinięta pościelami. Idealne, kobiece, przytulne gniazdko. Tylko sytuacja bardzo nie halo.
Leinteth planował wciągnąć biednego Andrewa do pokoju i z pewnością urządzić sobie potrójną orgię, tak jakby Chain kompletnie mu nie wystarczała, jednak nie wszystko poszło do końca tak jak powinno. To jest - zastał on Andrewa leżącego na ziemi, co nie było aż tak szokujące, gdy wzięło się pod uwagę, to co usłyszeli wcześniej zza drzwi. Niezwłocznie po odnotowaniu tego faktu, Lein zaczął wciągać swojego pracodawcę do pokoju, tutaj napotkał na niespodziewany problem - gdy on zajmował się tym procederem smukła pani Serq przeskoczyła nad ciałem Andrewa i wkroczyła do pokoju. Szpara w drzwiach była akurat na tyle szeroka, by kobieta się zmieściła, a najwyraźniej nie miała ona zamiaru zostawiać swojego przełożonego w potrzebie. Gdy tylko wskoczyła do środka zauważyła Chain, która wyglądała jak... wyglądała. Serq wydała z siebie tylko ciche westchnienie, a po chwili jej oczy zapłonęły nieco dziwną barwą, gdy kobieta zaczęła zbliżać się do Chain, a jej oczy wyrażały w sobie coś bardzo niebezpiecznego.
Leinteth natomiast męczył się z rozbieraniem Andrewa. Cholernie trudno było mu ściągnąć spodnie i to z nimi chłopak szarpał się najmocniej. Jego łupem padła wcześniej granatowa koszula i ciemna marynarka, ale spodnie za cholerę nie chciały zejść! Dopiero użycie większej ilości siły pozwoliło mu na opuszczenie ich nieco poniżej pasa Andrewa... na nieszczęście chłopaka, ze spodni mężczyzny wyskoczyło coś, co momentalnie przyfanzoliło Leintethowi w łeb. Ten przewrócił się na plecy, a jego oczy znowu zaszły się mgiełką, tak jak już raz... tyle, że wtedy to była wina tamtego doktorka, a teraz po prostu oberwał. Leżąc na ziemie zorientował się, że Serq zbliża się do Chain, a jej ręce wyciągnięte były w kierunku białowłosej dziewczynki zupełnie jakby to mumia się do niej zbliżała. Tylko... co walnęło go w czoło przed chwilą? Jaki sekret skrywały spodnie Andrewa?
Stan Postaci: Leinteth - lekko zamroczony
Chain
Liczba postów : 470
Dołączył/a : 06/12/2014
Temat: Re: Agencja artystyczna "Cocoro" Nie Cze 14 2015, 21:42
Chain była załamana, ale co tu kryć, miała prawo. W końcu jest dziewczyną, całkiem nagą, w pokoju z nowopoznanym facetem. Jednak poza tym, że była dziewczyną, była przede wszystkim magiem... A będąc w zaistniałej sytuacji, kiedy groźnie wyglądająca kobietka ruszyła w jej stronę, uruchomił się w niej zmysł bojowy. Nie da sobie w kaszę dmuchać. Nawet naga, potrafi o siebie zadbać. Zwinęła prześcieradło z łóżka, obwiązała się nim tak, by intymne części ciała były zasłonięte, ale też tak, by nie utrudniało jej to manewrów bojowych, stanęła na wysokości zadania. A żeby zdążyć to zrobić, użyła nawet zaklęcia Aura Velocità, rzucając je na siebie, by zwiększyć swoją szybkość. Szybko przyjęła pozycję bojową, wzrokiem szukała swojej spady. Jeśli jej nie znalazła, to trudno, musi sobie poradzić jakoś bez... -Co chcesz zrobić?- pyta kobietkę, która groźnie wyciągała do niej łapska. Jeśli nie przestanie się zbliżać, Chain postara się znaleźć od niej jak najdalej. Już dość miała na dzisiaj zbliżeń. -Zatrzymaj się, albo nie będę się powstrzymywać- grozi Serq... Jeśli ta ewidentnie będzie chciała zrobić coś złego, rzuca na siebie kolejne zaklęcie, Aura Follia, by wywołać u Serq strach przed sobą. -Dobrze by było zacząć w końcu misję, więc się uspokój...- dodaje, tak w razie czego, by przyjęła do wiadomości, że skończyła "zabawę" w tym pokoju...
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Agencja artystyczna "Cocoro" Nie Cze 28 2015, 21:45
MG:
Chain była bardzo przejęta zachowaniem Serq, tak bardzo, że w pierwszej chwili nie była w stanie dostrzec nawet tego, co ta miała wypisanego na wnętrzu dłoni, które skierowane były w jej stronę. A faktycznie napis pewien się tam znalazł i dopiero po chwili, już po użyciu zaklęcia, Chain zauważyła co takiego się tam znajdowała. "Mamy Cię!" było tekstem wysmarowanym czarnym mazakiem na dłoniach Serq, a gdy Chain tylko zauważyła ten napis na jej buzię wstąpił wyraz zadziwienia. Po chwili przez drzwi weszła ekipa z magikamerą, a znajdujący się w kiepskim stanie Andrew zaczął się głośno śmiać, wciąż leżąc na ziemi. Ze spodni mężczyzny wyłonił się potężny obiektyw kamery, która uchwyciła totalnie zadziwione spojrzenie Leintetha. Konfetti posypało się z sufitu, a do pokoju wchodziło coraz to więcej osób, niespecjalnie przejętych tym golizną białowłosej dziewczynki. Serq na szczęście szybko pchnęła dziewczynę za siebie, w ten sposób chowają ją przed flaszami aparatów, machając figlarnie palcem w kierunku kamery.
- Mamy Was! To wszystko było ukartowane, jesteście w ukrytej kamerze! - oznajmił wciąż leżący i śmiejący się co chwilę Andrew. - Dzięki wam masa ludzi w domach Neverbeen będzie mogła zatrząść się ze śmiechu! Dobra robota! - wszystko działo się teraz bardzo szybko. Po seryjce zdjęć kamerzyści i fotografowie wyszli z pokoju, a Andrew w końcu podniósł się z ziemi. - Zostaniecie sowicie wynagrodzeni! Dobra robota! Oczywiście zlecenie nie było prawdziwym zleceniem i wszyscy są zdrowi i bezpieczni. Zastrzyk waszej energii przyda się naszej firmie, mwahahaha! - śmiał się Andrew. - Zapraszam was teraz na bankiet, dla ciebie mamy odpowiednie ciuszki, w sumie to dla was obojgu! A potem opłata wpłynie na wasze konta! - uśmiechnął się Andrew po czym wyszedł z pokoju, razem z panną Serq.
Chain i Leinteth wzięli (lub nie) potem udział w bankiecie, bez większych przygód, a następnie wrócili do swojego kraju, gdzie czekała na nich w banku odpowiednia sumka pieniężna.
~Misja zakończona~
Nagrody:
Chain: 15.000 klejnotów, 20 PD, kojarzona przez wszystkich w Neverbeen i częściowo w Fiore (reakcje przeważnie pozytywne, śmiechy i chichy), przerwa od misji 3 dni Leinteth: 15.000 klejnotów, 20 PD, kojarzony przez wszystkich w Neverbeen i częściowo w Fiore (reakcje przeważnie pozytywne, śmiechy i chichy) przerwa od misji 3 dni
Uwalniam Was bo 1). Tareczka znika na jakiś czas z forum, więc nie ma sensu tego trzymać, 2). Szczerze nie wiem co dzieje się z postacią Leina (a tak ją lubię :C), niemniej już trochę odpisu nie mam (bez pretensji, sam odpisywałem późno).
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.