I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Obrazki w tym przypadku przedstawiają wszystko lepiej niż tysiąc słów, ale kilka informacji wartych odnotowania: ~ Woda przepływająca przez podłogę to tak naprawdę namalowana posadzka. Faktycznej wody tam nie uświadczymy, niestety, przynajmniej póki co bo pomysły lęgną się w głowie... ~ Mieszkanie de facto nie ma "dwóch pięter", schody prowadzą na antresolę, nie na jakieś wyższe piętro, po prostu w pokoju tym sufit jest nieco wyżej ~ Trzy łóżka na górze? Ano tak. Gdy Kirino przejmowała to mieszkanie już je w środku zastała, a że nie przeszkadzały jej za bardzo to do teraz tam sobie siedzą ~ Mimo wszystko jednak dziewczyna śpi w oddzielnym pokoju, do którego prowadzą drzwi "na" antresoli i to ten pokój jest określony mianem sypialni, jest on też stosunkowo niewielki ~ Drzwi na dole prowadzą niewielkiego korytarzyka z kolejnymi dwoma drzwiami - jednymi do małej, funkcjonalnej kuchni, drugimi do niewielkiej łazienki, której cechą charakterystyczną jest duża wanna. Oczywiście oba pokoje wyposażone są we wszystkie niezbędne sprzęty
___________________________________________
Zamknięte na klucz mieszkanie i różowowłosa znajdująca się obecnie pod kołdrą, w swoim własnym ciepłym łóżku. Szczerze mówiąc, nawet gdyby łóżko nie było akurat ciepłe to nie miałoby to znaczenia biorąc pod uwagę, że dziewczyna i tak była w pełni ubrana w swoje normalne ciuchy, które zapewniały odpowiednią dawkę ciepła. Czemu właściwie tak właśnie wyglądała? A... cóż. Wiele się ostatnio działo. Chwilowe zabicie czasu i własnych myśli treningiem w lesie było całkiem odświeżające, ale momentalnie po zakończeniu treningu szereg czarnych myśli napłynął z powrotem do głowy dziewczyny i stał się uciążliwy do tego stopnia, że ta przestała myśleć nawet o tak podstawowych rzeczach jak rozebranie się przed spaniem. Ba, samo spanie zdawało się być ostatnio utrapieniem, a Ayame zdawała się zapomnieć w ogóle o tym, na czym miał polegać zdrowy sen. Usypiała stosunkowo późno i budziła się również późno. Ot, choćby teraz, dochodziła godzina 8:00, a ona dopiero spała jakieś trzy, może cztery godziny. I też nie był to najprzyjemniejszy sen, co łatwo można byłoby poznać, gdyby tylko ktoś zdecydował się odwrócić dziewczynę na plecy i przyjrzeć się jej twarzyczce.
Tak czy siak spoczywała teraz w łóżku, próbując przynajmniej częściowo tym quasi-snem zregenerować swoje siły.
Otworzyła oczy, była to machinalna czynność wykonana przez ciało kiedy to mózg gdzieś na granicy świadomości wykrył czyjąś obecność w pomieszczeniu. Otwarcie oczu i szybkie rozejrzenie pozwoliło Kirino dostrzec że faktycznie w pokoju znajduje się jeszcze jedna osoba. Oparty o drzwi jej sypialni stał Sugito, czytając "Mandragory wczoraj i dziś, wydanie uzupełnione".-Całkiem ciekawe. Nie przestraszyłem cię?-Zapytał marszcząc brwi. Niektórych coś takiego mogło wystraszyć w zasadzie.-Nanaya poszła na egzamin. Pomyślałem że to dobra sposobność by i ciebie czegoś nauczyć. Coś cię trapi, Zielona Kirino a może... różowa Kirino?-Coś było nie tak~! Kirino mogła dostrzec to od razu. Spojrzenie, tak bardzo pozbawione jakichkolwiek wątpliwości czy przyziemnych uczuć. Można by wręcz odnieść wrażenie że wyniosłe. Chłopak wręcz emanował aurą ogromnej władzy. Zawzięty wyraz twarz, postawa... wszystko wskazywało na to jakby zamiast tego nieporadnego i wstydliwego acz doświadczonego chłopaka, dziewczyna miała przed sobą pewnego siebie, mądrego i niewątpliwie potężnego człowieka z którym zdecydowanie nikt nie chciałby zadzierać, jeśli nie byłoby takiej potrzeby. Tak samo strój chłopaka uległ zmianie. Miał na sobie zielony surdut a pod nim rdzawą koszulę, jakby wykonaną z liści. Na nogach skórzane spodnie. Był boso, a lekki zapach miodu czuć było czuć niemal w całym pokoju. Zmieniła się też aparycja, a raczej włosy chłopaka, które teraz były zielone.-Nadchodzi zima... wiele kwiatów umrze.-Spojrzał na Kirino.-Ale nie wszystkie...-Przeciągnął nieco to zdanie i zmarszczył brwi.-Słodka Kirino...-Spojrzał gdzieś na sufit, nagle jakby zapominając o istnieniu dziewczyny, w jego oczach pojawiła się nostalgia a sam chłopak stał się jakby nieobecny, cała aura i zapach w jednym momencie przygasły, by zaraz wybuchnąć z nową mocą a chłopak ponownie ze skupionym wzrokiem, spojrzał na dziewczynę.-Biedna, słodka Kirino... czy wymkniesz się przeznaczeniu? Masz siłę by stawić mu czoła? A może mu się poddasz, dasz porwać?-Znowu lekka zmiana w jego spojrzeniu.-W każdym razie, przepraszam za najście.-Rzucił książkę na łóżko obok Kirino. To było dziwne.
Tym razem jej sen nie trwał tak długo, jak mogła się spodziewać po doświadczeniach kilku wcześniejszych nocy i poranków. Być może gdyby nie pojawienie się kogoś obcego w jej małym sanktuarium, jakim stała się ostatnio jej sypialnia, spałaby znowu do późnego popołudnia zapominając o całym świecie i wszystkich jego troskach, budząc się tylko po to, by apatycznie przyglądać się w sobie lustrze, a potem spędzać godziny na szukaniu odpowiedzi na pytanie jak zatrzymać rozpędzone koło zdarzeń, które od pewnego czasu taranowało wszystkie jej plany i zamiary. Była tylko człowiekiem i jako zwykły człowiek miała tendencję do skupiania się na złych rzeczach. Powinna była przecież myśleć o rozwiązaniu problemu, a nie o nim samym. Powinna była zmusić mózg do myślenia kreatywnego, a nie odtwórczego. Od pewnego czasu jednak oba te wielowątkowe procesy były ze sobą na tyle przemieszane, że ciężko było swobodnie skupić się tylko na jednym z nich.
Niczym dziecko, które w postrachu przed potworami z szafy kryło się we własnym łóżku, zielono... ach... różowowłosa w pierwszej chwili naciągnęła sobie kołdrę na głowę pozwalając wydostać się poza nią tylko jej oczom i niesfornym pojedynczym kosmykom włosów. Chwilę zajęło jej zogniskowanie wzroku na nieoczekiwanym gościu. Chwilę zajęło jej zrozumienie tego, że w ogóle ktoś tutaj jest. Chwilę zajęło jej też pojęcie, że tego kogoś być tutaj nie powinno. Ale może to i lepiej, że tu był? Dzięki temu nie musiała myśleć o innych sprawach. Mogła zająć umysł tym co miała pod ręką. A przy okazji, czy to nie ten mężczyzna obiecał kiedyś jej, że nauczy ją czegoś? Nauka zawsze była czymś dobrym, przynajmniej w jej świecie, który stanowczo wymykał się jej dziewczęcemu i niedojrzałemu rozumieniu.
- ...przestraszyłeś. - odpowiedziała stosunkowo twardo dziewczyna, aczkolwiek nieco zachrypniętym głosem, wciąż z nasuniętą na siebie kołdra. Jej zmrużone oczy wpatrywały się zaś w mężczyznę, w którym zaszły chyba jakieś niepojęte zmiany. Pamiętała go trochę inaczej. Właściwie całkowicie inaczej, ale może było to wszystko winą tego, że dopiero co się obudziła i to zaledwie po kilku godzinach snu? Na pewno był wtedy w innej koszulce. I raczej nie zdawał się być... taki. Taki jak teraz. Taki nieprzyjemnie pewny swego. Delikatnie ją to irytowało, ale to dlatego, że sama była daleka od osiągnięcia podobnej do niego aury. Jej wzrok nieświadomie przeniósł się na książkę, która Sugito rzucił na jej łóżko, odrywając się w ten sposób od tego człowieka. - ...ach, nie spodziewałam się gości o tej porze. Przygotowałabym się lepiej. Zrobiłabym ciasto. Nieważne, że nie potrafię, zapytałabym kogoś jak. Z drugiej strony nie znam zbyt wielu mężczyzn, którzy rozpoczynają spotkanie od wizyty w sypialni...- rzekła, lecz łatwo dało się dostrzec, że zgrywa tylko twardą i jeno próbuje być złośliwą, taką jak zwykle dziewczyną. Jej zabiegi sabotowały jednak jej własne oczy, które ani myślały przesycić się wymaganymi emocjami, wciąż będąc lekko zmrużonymi. - Czy... coś ci się stało? - jednak jej to doskwierało. Ta cała zmiana w jego zachowaniu, jego wyglądzie, w nim całym. Jednocześnie sama nie potrafiła powstrzymać się od sięgnięcia dłonią i zagarnięcia kosmyka własnych włosów, gdy wytknięta została jej własna przemiana. - ...po prostu Kirino, proszę. - I to faktycznie była prośba. Wystarczyło jej, że sama wiedziała, że jest nieco inna. Nieco.
Dopiero teraz w końcu pozwoliła sobie na wyjście spod kołdry. Nogi spuściła obok łóżka, przysiadając nieco skurczoną na jego boku. Rękoma obejmowała poduszkę, a głowa oparta była o dłonie. Może to jednak było szczęście, że chodziła ostatnimi czasy spać w pełni ubrana? Nie musiała się teraz niczego wstydzić. - Kwiaty umierają codziennie. - Nie sprawiło jej przyjemności wypowiedzenie tego zdania, ale nie mogła kłócić się z tym prostym faktem. Taka była prawda. - Moja w tym głowa, by tych śmierci było jednak jak najmniej. - Sugito mówił zagadkami, a ona miała problem, by go dobrze zrozumieć. Ba, niektórzy może jego słów nie uznaliby za zagadki, może do innych przemówiłyby od razu, ale Ayame była pod tym kątem nieco inna. Jeśli nawet mężczyzna użył tutaj metafory, to wróżka widziała tu dosłowne stwierdzenie tego, w jaki sposób działa świat. I jednocześnie mówiła szczerze. Uratowałaby tyle kwiatów ile by się tylko dało.
Dopiero wzmianka o przeznaczeniu sprawiła, że w oczach różowowłosej pojawiły się emocje. Złość. - Nie mam zamiaru czemukolwiek się wymykać! - krzyknęła dziewczyna, zapominając o wybudowanej przez siebie aurze spokoju i opanowania. - Zmierzę się z nim, pokonam je, a potem nauczę tego... nauczę tego... że nie wchodzi się w cudze... - cichła spokojnie, stopniowo, jak opadający liść wiśni dziewczyna, aż ucichła zupełnie. Dopiero po chwili odezwała się ponownie. - Jesteś w stanie mi pomóc? Wyglądasz jak ktoś kto może pomóc. Czego chciałbyś w zamian? Co mam zrobić, by opanować to drugie ja, które we mnie jest? Co mam zrobić, by więcej nie skrzywdzić nikogo z moich przyjaciół? - te wszystkie pytania dziewczyna zadawała sobie przez kilka ostatnich dni, nie mogąc w żaden sposób znaleźć na nie odpowiedzi. Teraz mogła wreszcie zadać je komuś innemu. Skąd jednak Sugito mógłby znać odpowiedź na te pytania? Ach... może po prostu potrzebowała kogoś, komu mogłaby je bezczelnie i egoistycznie zadać? Nie była przecież nawet w stanie sensownie wytłumaczyć swojego pytania i swojego problemu... Ale przynajmniej nie rozpłakała się. Nie, ostatnio miała i z tym pewien kłopot.
Zielono-różowo włosa nie wyglądała na zanadto przestraszoną mimo swoich słów, widocznie nieźle ukrywała swoje uczucia, lub kłamała. Ale ogólnie rzecz ujmując jaka była prawda, taka była, nie bardzo interesowało to Sugito.-W takim razie przepraszam.-Powiedział bez cienia skruchy w głosie, ot wymieniając uprzejmości. W gruncie rzeczy dla niego była to czysta formalność, ale ani on nie czuł się jakoś specjalnie poruszony tym że wystraszył Kirino, ani ona specjalnie na wystraszoną nie wyglądała.-Całkiem ładnej sypialni, śmiem dodać. W takim razie chyba powinienem jeszcze rzec, przepraszam za najście?-Bardziej zapytał niż stwierdził, tym razem także nie było słychać w jego głosie choćby cienia skruchy. Ot, formalność.-Stało? Dlaczego uważasz że coś mi się stało?-Zapytał marszcząc przy tym brwi.-Więc będzie Kirino...-Skinął głową, przystając na to. Skoro nie chciała być różową Kirino..
Słysząc odpowiedź Kirino, odwrócił głowę i spojrzał gdzieś w przestrzeń, znów na chwilę milknąć, stając się bardziej... nieobecnym, mimo że jego ciało wciąż znajdowało się w pomieszczeniu.-Czy powinienem czegoś chcieć? Dlaczego uważasz, że chciałbym coś w zamian za pomoc? Choć przyznać muszę że "Poproszę" i "Dziękuję", byłyby dość dobrą ceną.-Znów zogniskował wzrok na Kirino, bacznie się jej przypatrując.-Choć domyślam się co ci się stało, to jednak wolałbym byś wszystko mi opowiedziała. Mamy czas, nie spiesz się i opowiedz z najdrobniejszymi szczegółami.-To powiedziawszy sam usiadł na podłodze ze skrzyżowanymi nogami, a podłogę pod nim pokryła warstwa miękkiego, zielonego mchu.
Jakże zdecydowanie łatwiej byłoby przyjmować komplementy dotyczące urządzenia sypialni, gdyby tylko było się w lepszym humorze niż ten obecny? W tym momencie potrafiła tylko zmusić się do nieznacznie kwaśnego uśmiechu, którym zaszczyciła Sugito. Jej własny pokój jej samej bardziej niż odpowiadał, do pewnego stopnia była wręcz z niego dumna. Uważała go za swoją samotnię, swój zakątek, taki ostatni bastion, do którego wracała nie tylko gdy była senna, ale też wtedy, gdy tak zwyczajnie, po ludzku, nie potrafiła sobie z czymś poradzić. Nie była hikikomori, o nie, ale momentami miała wrażenie, że mogłaby być. A jeśli już kimś takim się stać, to przynajmniej warto było zadbać o to, by życie spędzać w pokoju, który się lubiło. - Już wystarczy, nic się nie stało. Nie trzeba przepraszać. I dziękuję, miło mi. - za kwaśnym uśmiechem szły kolejne słowa, a coraz bardziej wybudzająca się dziewczyna zaczęła nieco czujniej obserwować swojego rozmówcę. Już wcześniejszy krzyk pomógł się jej nieco ożywić, a kontynuowanie rozmowy pomagało w ogólnym ogarnięciu się i powrotowi ze snu do jawy. Mimo tego jednak wciąż ściskała swoją poduszkę, niespecjalnie ruszając się z miejsca. - Bo jesteś inny. Spójrz w lustro jeśli mi nie wierzysz... Gdy widzieliśmy się ostatnim razem byłeś bardziej... ziemski. Nie chcę powiedzieć przeciętny bo można sobie to źle skojarzyć, ale byłeś taki... - nie dokończyła zdania, mając widoczne problemy ze znalezieniem odpowiednich słów. Czasami było o to ciężko, wcale nie dlatego, że bała się urazić mężczyzny, z którym rozmawiała, a dlatego, że zwyczajnie żadne ze słów przychodzących do głowy nie oddawało w pełni tego, o czym abstrakcyjnie gaworzył jej umysł. - ...więc nic się nie stało, czy jednak...? -
"Dziękuję" i "poproszę" by wystarczyło? Poważnie tylko tyle było potrzeba, by pomóc komuś w potrzebie? Och, żyjąc samotnie ostatnimi czasy dziewczyna zdawała się kompletnie zapomnieć o tym, że przecież tak to często wyglądało, że niektórzy ludzie wymagali po prostu uśmiechu, podziękowania i własnej satysfakcji z pomocy, a nie pieniędzy, przysług i innych rzeczy, których lepiej na głos nie mówić. Różowowłosa spojrzała niepewnie na swojego rozmówcę, spodziewając się tego, że ten zaraz wykrzyknie "Prima Aprilis!", a potem wyciągnie rękę chcąc od niej tego czy czegoś innego. - ...p-poproszę? - powtórzyła, choć bynajmniej nie dlatego, że chciała się upewnić czy dobrze słyszała, a dlatego, że faktycznie chciała nauczyć się czegoś, co pomogłoby w jej sytuacji. I tak, łapała się każdej, najgłupszej nadziei bo nie mogła pozwolić sobie na zignorowanie takiej szansy. Kim w ogóle był Sugito? - Jesteś w stanie mi pomóc? Naprawdę? - ignorując fakt, że nawet nie podzieliła się z nim jeszcze swoim problemem, wyszeptała nie za głośno pełnym nadziei i zdziwienia głosem, pozbawionym złośliwości czy agresji, który jednak doskonale słyszalny był w tym cichym otoczeniu. Chwilę później skinęła tylko głową energicznie kilka razy, gdy usłyszała, że Sugito chce usłyszeć o tym, co się jej przytrafiło. Być może była nieco naiwna, być może zbyt łatwo dawało się ją do czegoś przekonać, być może zachowywała się jak głupia nastolatka, ale czy w gruncie rzeczy... nie była właśnie nią? Trudno było zachować jej złośliwą dumę, gdy znajdowała się w tak trudnej sytuacji.
- Zdarzyło mi się to dwa razy. Za pierwszym razem, gdy wybrałam się na misję do Lasu Gnolli... - dziewczyna już na początku swojej opowieści odwróciła wzrok gdzieś na bok, ręką odgarniając niedbale z czoła niegrzeczne różowe pasemko włosów, które opadło na nie, gdy machała wcześniej głową. - ...równie dobrze mogłoby mnie tam nie być, tak bardzo pomogłam. - Ale sarkazm względem samej siebie wciąż był w niej żywy, tak jak parsknięcie krótkim śmiechem pod nosem. - W pewnym momencie jednak coś się stało i... najwyraźniej straciłam panowanie nad sobą. Coś... mnie opętało? Nie wiem jak to nazwać, nie wiem co to było. Zamiast pomóc swoim towarzyszom skrzywdziłam ich, zraniłam. To byłam ja, choć moc, którą dysponowałam moją nie była. To było coś innego, silniejszego. Jak ja i moje kwiaty, choć kochane... moglibyśmy zrobić coś takiego? Magom tej klasy? - smętnie pokiwała głową dziewczyna, przymykając oczy. - Podobnie było niedawno, w Eagvill. W pewnym momencie pojawił się Baltazar, chciałam mu pomóc, ale zamiast tego coś mną owładnęło... według mojej koleżanki zaatakowałam towarzyszy i skrzywdziłam ją... A teraz się boję. Boję się, że znów coś takiego mi się stanie i znowu komuś zrobię coś z-z-złego... - łamiący się głos dziewczyny pod koniec wypowiedzi Kirino starała się ukryć chowając twarz w poduszkę i nie wynurzając się z niej dopóki Sugito się nie odezwał. Nie płakała. Wciąż nie płakała. Ciężko było jednak jej to wszystko opisywać, zwłaszcza, że nie do końca wiedziała jak to zrobić, a wspomnienia które się pojawiły nie były tymi najmilszego rodzaju... Gdyby tylko nie ta moc, ta dziwna silna moc... może nie byłaby to tak straszna perspektywa, wtedy ktoś by ją powstrzymał bez większych problemów.
Sugito chyba w końcu zrozumiał o co chodzi Kirino, bo uśmiechnął się delikatnie i przejechał dłonią po włosach, nic jednak nie mówiąc i trwając chwilę w ciszy.-To po prostu jedna z moich... postaci. W każdym razie sądzę że w tej formie najwięcej cię nauczę...-Mówił powoli, zupełnie jak by był strasznie śpiący. Następnie Kirino w końcu pojęła że "Poproszę" jest wystarczającą metodą zapłaty za trochę dobroci. Sugito uśmiechnął się ponownie, ciesząc się z tego małego a jakże przyjemnego postępu jaki poczyniła dziewczyna.-Zobaczymy. Wpierw wysłucham twojej historii.-A potem Kirino zaczęła mówić a on siedział i słuchał. I nawet kiedy już skończyła on dalej zdawał się słuchać, choć żadne słowo już nie padło. I trwał tak jeszcze kilka chwil, przypatrując się dziewczynie ale zupełnie nic nie mówiąc.-Wpaść w sidła własnych pragnień, jakże często to się zdarza? Pragnęłaś być użyteczna Kirino i użyteczna się stałaś. Chciałaś na coś się przydać i przydałaś, nie tego właśnie chciałaś? Nasze własne życzenia, potrafią być takie... przewrotne...-Pouczał? Rugał? Naśmiewał się? Zgadywał? Nie dało się odgadnąć jaki sens i jakie znaczenie miały te słowa, każdy zapewne odebrał by je inaczej i zapewne Kirino odbierze je po swojemu.-Płacz nie jest zły, oczyszcza.-Powiedział tylko mrużąc lekko oczy i dalej tak trwał, myśląc nad sprawą Kirino.-Czego dokładnie oczekujesz Kirino? Zapanować nad tym? Pozbyć się tego? Czego pragniesz Kirino?-No cóż, nim faktycznie pomoże jeszcze czeka ich zapewne nieco słów.
Ach, no tak, jedna z jego postaci. To było całkiem naturalne, prawda? Tak, każda osoba miała co najmniej kilka postaci! Taki Dax, on miał ich nawet w zanadrzu więcej niż pięć! Nic w tym nie było dziwnego, nawet ona gdyby chciała potrafiłaby przecież ot tak zmienić się w blond policjantkę lub byłą gwiazdę muzyki...
Okej, to nie było zabawne. Może gdyby była w lepszej formie, może wtedy potrafiłaby wszystkie te myśli powiedzieć na głos i obrócić cała sytuację w jakiś żart, wykpić to co powiedział Sugito albo jakoś logicznie uszeregować sobie wszystko w głowie. Przecież żyła w świecie magii... ale czy tego wytłumaczenia naprawdę powinno się używać niemal w każdej sytuacji, gdy tylko czegoś się nie rozumiało? Nie, zdecydowanie nie! To nie było normalne, że ten człowiek miał "kilka postaci". Dopiero teraz Ayame zadała sobie jakże ważne pytanie, które umykało jej przez cały ten czas. Kim właściwie jest Sugito? Kim on w ogóle jest? ...nie zadała go jednak na głos. Nie mogła ryzykować zadania niewygodnego pytania, które sprawiłoby, że mężczyzna zdecydowałby się nie zawracać sobie głowy dziewczyną o tak wścibskim nosie. Nerwowo zagryzła wargę, w ten sposób nakazując sobie zachować spokój i nie przejmować się tym co od niego słyszała. Koniec końców, na mecie liczyły się osiągnięte efekty. Jeśli mężczyzna ten faktycznie okaże się jej jedyną drogą ku zwycięstwu nad własnym "ja"... to czy ma znaczenie kim tak naprawdę jest? Przecież jego działanie zaowocuje czymś jednoznacznie dobrym. Jak zwykle za dużo nad tym wszystkim myślała i wybiegała zbyt daleko ku przyszłości. Skup się na teraz Kirino Ayame. Teraz jest ważniejsze od tego co będzie za jakiś czas. Obecna minuta jest cenniejsza niż ta, którą przeżyjemy za chwilę. ...a przynajmniej tak sobie wmawiaj.
Nie odzywała się też, gdy już skończyła swoją opowieść, cały czas będąc schowaną pod poduszką. Być może i on potrzebował chwili na to, by dokładnie przetworzyć jej słowa. Niecodziennie przecież mówiło się komuś, że dysponuje się nieludzką mocą, która jest w stanie wyrządzić krzywdę innym osobom. Cóż, niecodziennie przywdziewało się też różne postaci. Wyglądało na to, że obydwoje posiadają w sobie pewne "zdolności", o których wzmianka wywołałaby u niejednego podniesienie brwi w zdziwieniu i niewierze. Czuła jednak na sobie wzrok chłopaka i pewnie dlatego miała wrażenie, że nie została zignorowana lub zapomniana, nawet jeśli niekoniecznie wiedziała, czy to dla niej dobrze czy może w konsekwencji źle. Kolejne słowa, które wypowiedział tym dziwnym tonem Sugito zadziałały jednak na dziewczynę jak porażenie prądem. Zaraz po nich dziewczyna momentalnie uniosła poduszkę nad swoją głowę, a potem oburącz cisnęła ją sobie pod nogi. Wyraźnie zdenerwowanym wzrokiem wpatrzyła się teraz w swojego rozmówcę. Wciąż nie płakała, dobrze. Szkoda tylko, że zamiast tego jej spojrzenie miało teraz wyraźnie negatywną i ciemną barwę, która osnuwała wręcz jej tęczówki. - UŻYTECZNA?! - wykrzyknęła, nie dbając o to, że może sąsiedzi się zdenerwują, że ktoś drze się tak z rana. Jak mogła przejmować się teraz własnymi sąsiadami? Gdyby oni wiedzieli jak teraz bardzo ktoś ją poruszył... - Gdzie, kiedy?! Użyteczność to prawie mordowanie swoich przyjaciół?! Użyteczność to doprowadzenie koleżanki do bólu?! To nie jest użyteczność, to nie jest przydatność, to jest jakiś chory, okrutny żart! Jak możesz w ogóle tak mówić!? - wyrzucała z siebie emocje dziewczyna, naprawdę nie rozumiejąc jak ktokolwiek, w tym Sugito, mógł dojść do tak przewrotnego, wręcz złośliwie okrutnego wniosku. Nie rozumiała go, za nic w świecie nie potrafiła zrozumieć jego słów! Komu się niby przydała? Może szpitalowi, jeśli akurat miał jakąś akcję podnoszenia statystyk przyjęć pacjentów, ale przecież nikomu innemu jej działania pożytku nie przyniosły.
Szybkim machnięciem nogi posłała poduszkę na drugi koniec pokoju, wciąż wyraźnie poirytowana. - Płacz oczyszcza? To ile jeszcze dni mam przepłakać, by całkiem się z tego wszystkiego oczyścić? - koniec końców, akurat teraz brak płaczu poczytywała sobie za lekki powód do dumy. Było ciężko, a ona była w stanie nad tym zapanować. Co miało przyjść z jej łez? Och, że inni się nad nią zlitują i powiedzą jej, ze jest taka silna, że walczy i w ogóle? Tym razem sobie to odpuści. Chrzanić to. Chrzanić po stokroć.
Mimo jednak całej swojej złości, dziewczyna musiała wziąć głęboki oddech, gdy Sugito zadał ostatnie pytanie. Zapanować nad tym? Zapanować? Czy... to w ogóle było możliwe? Czy tak się dało? Nawet ona w całej swojej wściekłości wiedziała, że gdyby faktycznie udało się jej zapanować nad tym cholerstwem, to wreszcie i to DOPIERO teraz mogłaby faktycznie stać się pożyteczna. Przydatna i pomocna. Poza tym straciła już tak wiele, poświęciła... trochę i nałykała się goryczy. Jeżeli ktoś ją pytał czy wolała się pozbyć jej przekleństwa, czy go opanować i pomóc tym, których wcześniej skrzywdziła... - ...jeśli to możliwe to zapanować. - odpowiedział w końcu niezbyt chętnie i patrząc wprost w odkopnięta poduszkę, ale taka była prawda. Jeśli coś wewnątrz niej wpływało negatywnie na innych to była to jej odpowiedzialność i jej wina. I jeśli dało się to coś (może i samą jej osobę) zmusić do posłuszeństwa i pomocy... to czemu nie? - ...to jest możliwe? -
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Mieszkanie Kirino Nie Lip 06 2014, 12:29
MG
Sugito dał się dziewczynie wykrzyczeć. Pozwolił jej emocjom unieść się a potem w spokoju czekał aż opadną, zupełnie jak by go tam nie było. Może to wszystko tylko się Kirino śniło? Może jej beznadziejna rozpacz, popchnęła ją do marzeń sennych o rozwiązaniu wszelkich problemów? Może i by tak było, ale coś Kirino mówiło, że to wszystko jest prawdą.-Tak, to właśnie jest użyteczność. Patrzysz na to od jednej strony, ale każdy kij ma dwa końce. Przydałaś się, lecz nie przyjaciołom. Byłaś użyteczna, lecz nie dla przyjaciół. Twoje pragnienie zostało spełnione, jednak nie w sposób jakiego oczekiwałaś. Tym właśnie są sidła pragnień, zgubna moc życzeń...-Mówił, zupełnie nie przejmując się tym, jak zareaguje czy też jak poczuje się Kirino. Mówił to co chciał, to co powinien.-Użyteczność, jak wiele innych rzeczy, to kwestia perspektywy. Patrząc na coś tylko z własnej, jesteś bardziej ślepa, niż człek pozbawiony oczu. Zbyt wielu ludzi jest ślepych...-Znów zamyślił się nad czymś, czym widocznie z Kirino dzielić się nie chciał i trwał chwilę w tym niby letargu.-Tyle ile będzie trzeba.-Odpowiedział po prostu, tłumacząc wszystko i nie tłumacząc nic. Zaraz jednak było trzeba przejść do tej prostszej kwestii, do kwestii jej ciała. Bo czy jest coś prostszego, niż ludzkie ciała?-Nie, prawdopodobnie to niemożliwe. Nie w tym czasie i nie w tym miejscu...-Powiedział tajemniczo.-Możesz jednak narzucić ciału kilka warunków, lub zapieczętować moc... istnieje naprawdę wiele rozwiązań Kirino...-Znów umilkł i przez jakiś czas patrzył w podłogę, jakby spał.-Narzucenie warunków jest zdecydowanie cięższym procederem. Twoja dusza zmusza ciało i umysł do tego by wykonało lub nie wykonywało kilku rzeczy w określonych momentach. Każdy warunek jednak niszczy dusze i ciało. Na dodatek spełnione muszą zostać pewne rygorystyczne warunki... nie mniej "Nie krzywdź moich przyjaciół" jest warunkiem który możesz ciału narzucić. Nawet przejęte obcą siłą, będzie się przed tym wzbraniało... chodź kto wie ile przyjdzie ci za to zapłacić...- Przerwy między wypowiedziami zdawały się wiekami, mówił wolno, powoli, zupełnie jakby zasypiał.-Z pieczęcią jest dużo łatwiej. Jedyne czego wymaga to swojego rodzaju ofiary... kiedy pieczęć jest aktywna, ta moc się nie włączy. Jednak poczujesz jej... hmm...-Zamilknął i tym razem faktycznie zasnął, na jakieś 15 minut.-Na czym to ja... jeśli moc włączy się gdy pieczęć jest aktywna i tak w jakiś sposób to odczujesz. I kiedy uznasz że możesz dać się jej porwać, na chwilę zdejmiesz pieczęć. Pozwoli ci to kontrolować chociaż to, kiedy moc jest a kiedy nie jest aktywna.... chodź też nie w pełni-Wytłumaczył nieco żywiej, acz nadal ospale.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Mieszkanie Kirino Nie Lip 06 2014, 18:47
Tak bardzo chciała mu wygarnąć jakie głupoty chrzani. Jej krew gotowała się na myśl o tym, że ktoś w ogóle był w stanie rozpatrywać jej problem z tego punktu widzenia, nawet pomimo tego, że nie była w stanie zaprzeczyć mu w żadnej mierze posiadanych racji. Owszem, owszem! Sugito miał rację! Nie będąc przydatną dla siebie i własnych przyjaciół może i jednocześnie była przydatna dla kogoś innego. Może ktoś zacierał ręce na myśl o tym jak wiele dziewczyna zrobiła? Może jacyś niezaangażowani obserwatorzy uśmiechali się patrząc jak ona sama wyrządza krzywdę i problemy swoim kolegom i koleżankom? Przy całej jednak tej filozoficznej przemowie Sugito dziewczyna i tak wiedziała swoje. - Chrzanić taką użyteczność... - wyszeptała zdenerwowana pod nosem, z całkowitą szczerością. Owszem, ona też miała okazję usłyszeć zdanie "uważaj na to, czego sobie życzysz bo twoje życzenia mogą się spełnić". Kto jednak dążył do spełnienia życzeń w tak okropnie wykrzywiony sposób? Kto próbował zamieniać pozytyw w negatyw? Czy nawet tak niewielkie życzenie, tak niewinne życzenie - nawet to mogło zostać tak okrutnie wykorzystane? Najwyraźniej tak. Właśnie dlatego teraz różowowłosa zredukowana została jedynie do złorzeczącej pod nosem, ale jednak nieco żałosnej dziewczyny. - ...wybacz, że potrafię obserwować tylko z własnej perspektywy. Nie jestem bogiem. Jestem tylko sobą. - odparła nieco buntowniczo Ayame, słysząc zdanie mężczyzny. Jak mogła mu inaczej odpowiedzieć? Przecież gdyby patrzyła na świat z wielu perspektyw... czy taką istotę można było jeszcze nazwać człowiekiem?
A potem usłyszała słowo "niemożliwe" i jej świat byłby ponownie zatrząsł się, gdyby Sugito nie kontynuował swojej wypowiedzi. Jakże ciężko było słuchać go Kirino, teraz wlepiającej oczy w jego sylwetkę z wyraźną agresją, choć przecież nie w niego skierowaną, gdy kolejne słowa opuszczały jego usta tak beznamiętnie. W pewnym momencie dziewczyna aż zapragnęła by choćby przez chwilę okazał on jakieś zainteresowanie. By nie był tak mechaniczny. Tak zimny. Ale czego mogła oczekiwać? Czemu niby tak miałoby się stać? Kontrast pomiędzy jej własnymi emocjami, a nadzieją pokładaną w tym człowieku boleśnie piekł. - ...nie krzywdź moich przyjaciół. - powtórzyła za mężczyzną dziewczyna, zsuwająca się z łóżka i stając na własnych nogach. - To jest dla mnie najważniejsze. A jeśli nie byłabym w stanie nad tym zapanować, to lepiej byłoby dla nas wszystkich gdybym... - jednak zdania nie skończyła. Nie miała w sobie na tyle odwagi, by tak otwarcie mówić o tym, o czym teraz pomyślała. Tak długo jak była to jedynie jej myśl zawsze mogła przecież spróbować z nią walczyć. Słowa usunąć było ciężej. - ...rozumiem, że połączenie obu sposobów nie jest możliwe? - przynajmniej próbowała brzmieć jak ktoś, kto chociaż w części stara się mieć sytuację pod kontrolą. Odruchowo przetarła ręką własne ramię, dłoń pozostawiając właśnie na nim.
Tylko człowiekiem co...? Sugito uśmiechnął się delikatnie i przejechał dłonią po podłodze ścierając z niej drobinki kurzu. Chwilę milczał nim znów się odezwał.-Wiele przed tobą Kirino. Nawet człowiek może ocenić sytuację z punku widzenia innej osoby. Może zamiast na magii, skupisz się na nauce tego?-Pytał serio? Tak, zapewne tak. W każdym razie, nie to było głównym tematem rozmowy.-Jest możliwe.-Ha, to pewnie Kirino zaskoczyło co?-Ale zapłacisz za to większą cenę...-Bo na świecie nie ma nic za darmo. Prócz dobroci, ale nawet chęć pomocy niesie czasem za sobą jakieś koszta, no cóż.
Sugito nie musiał, a być może nawet nie mógł tego wiedzieć, ale różowowłosa już niedawno spróbowała pomyśleć właśnie z punktu widzenia innych osób. Dlaczego niby od pewnego czasu starała się uniknąć otoczenia znajomych i przyjaciół, poświęcając wolny czas na trening zamiast na zabawę? Spojrzała z punktu widzenia innej osoby, spojrzała raz, a dobrze, kiedy zastanawiała się nad tym, co powinna uczynić w kwestii Makbeta. Jeśli naczelną potrzebą i chęcią każdego człowieka jest chęć życia, to nie można było jej chyba odmówić, że zrobiła wszystko co w jej mocy by uchronić przynajmniej jedno istnienie przed... samą sobą. Rozumiała zachowanie mężczyzny i wiedziała, że wszystko nie mogło się inaczej skończyć niż właśnie tak jak się skończyło. Czy to właśnie nie było pewnym rodzajem empatii lub też może, jak zwał to Sugito, spojrzeniem z punktu widzenia innego człowieka? Nerwowo przygryzła wargę, gdy usłyszała jednak uwagę mężczyzny. Jak do tej pory nauka magii była dla niej... nie, nie najważniejsza. Magia nigdy nie była dla niej czymś najważniejszym, zawsze ważniejsi byli ludzi i relacje z nimi. Nie mogła jednak zaprzeczyć temu, że w ostatnim czasie to właśnie magia była... niejako jej oczkiem w głowie. Ale przecież to było całkiem naturalne, prawda? Musiała pracować nad sobą, by potem móc pomóc innym. Jedno wypływało z drugiego, ciężko było więc powiedzieć, że magia była dla niej najważniejsza. Ayame nigdy nawet nie myślała o tym, że chciałaby być tą najsilniejszą i najpotężniejszą. Pewnie, prospekt bycia świetną panią mag był zachęcający, ale dziewczyna nie spędzała dni i nocy marząc właśnie o tym. Z resztą - dla niej i tak zawsze ważniejsze były przecież kwiaty, co jej magia świetnie odzwierciedlała.
- Nauczę się wszystkiego co mogłoby mi pomóc... - dyplomatycznie odparła dziewczyna. Nie zgadzała się do końca ze słowami Sugito, ale też nie zamierzała ich ot tak odstrzelić jako nieważne i bezsensowne. Nad wszystkim mogła się zastanowić, tyle że ta kwestia schodziła w tym momencie na dalszy plan. W tym momencie. Zwłaszcza, że faktycznie dziewczyna została zaskoczona przez mężczyznę. Nie spodziewała się tego, że ten odpowie w ten sposób. Z jakiegoś powodu świat przyzwyczaił ją do odpowiedzi pokroju "to albo to", a nie wszelakich miksów. - Ach... rozumiem... - odpowiedziała powoli dziewczyna, zastanawiając się nad słowami Sugito. Skoro było możliwe jedno i drugie to fantastycznie, prawda? Szkoda tylko, że Ayame nie była całkiem nieustraszonym cyborgiem, na którym dalsze słowa Sugito nie zrobiłyby wrażenia. - Mówiłeś o tym wcześniej... niszczeniu duszy i ciała, tak? Mógłbyś coś więcej na ten temat powiedzieć? - zapytała wróżka. Była zdecydowana na podjęcie treningu i walkę z tym, co wręcz dosłownie w niej siedziało, ale najpierw chciała wiedzieć co w ogóle jej grozi. Trochę konkretniej. O ile było to możliwe. - I jak mogę się tego wszystkiego nauczyć? - brzmiało kolejne pytanie, zadane już teraz. Im wcześniej, tym lepiej prawda?
Zasnął. Znowu. Tym razem jednak dziewczyna widziała jak powoli jego włosy wracają do normy, to samo strój który zmieniał się na siedzącym chłopaku aż w końcu dziewczyna miała przed sobą siedzącego, normalnego Sugito, w czarnych spodenkach. bez koszulki, bez butów, z kataną obok niego.-Ziew-Ziewnął, przeciągając się i zaspanym wzrokiem patrząc na Kirino.-Niszczenie ciała i duszy to niszczenie ciała i duszy, coś w tym nie zrozumiałego?-Przekrzywił niepewnie głowę. Zaraz po tym wstał i przeciągnął się jeszcze raz..-Nienawidzę tej formy kiedy nie walczę. Ta... ospałość, jest taka mało energetyczna! Gdybym wiedział że tyle nam zejdzie na rozmowie to nie wpadałbym do ciebie w tej formie meh... masz coś na ząb? I KAWY. Albo nie... herbaty! O, O! Albo w ogóle lepiej to Magi-Coli! Świetny napój, prawie jak Coca-Cola... w sumie wy nie znacie Coca-Coli...-Zauważył drapiąc się po głowie i siadając obok Kirino na łóżku.-Mięciutko. Jak się nauczyć... pieczęci się nie uczysz, pieczęć się tworzy i zrobię to ja, tobie nauka zajęłaby lata a pewnie i tak byś się zabiła... wy magowie macie problemy z pieczęciami.-Spojrzał na Kirino z takim jakby... zrezygnowaniem?-W każdym bądź razie co do ogranicznika sprawa jest cięższa... istnieje wiele sposobów nauki ale jeszcze nie wiem który zastosujemy. Zresztą zanim przejdziemy do ogranicznika i pieczęci, wolałbym doprowadzić cię na skraj śmierci. To zwiększy szansę o jakieś 70%-Powiedział to tak naturalnie, jak gdyby "Na skraj śmierci" było czymś całkowicie naturalnym i wcale-nie-groźnym. Psychopata a nie nauczyciel!
Dużo słów zostało właśnie wypowiedzianych przez Sugito, a także przeszedł on zmianę na oczach samej dziewczyny, która rzecz jasna nie była przygotowana na taki obrót wydarzeń. Jak mogła być? Nikt przecież nie miał w zwyczaju zakładać, że osoba, z którą się rozmawia może w byle chwili postanowić zamienić się w kogoś innego. I stracić ubranie. Było wiele zmian w chłopaku, które można było zaobserwować porównując jego wcześniejszą postać, a tę obecna, ale umysł Ayame skupił się oczywiście na tej jednej, która być może najważniejsza tutaj nie była. Gdyby skupiła się na mieczu - byłoby w porządku, w końcu każde ostrze jest potencjalnie niebezpieczne. Gdyby skupiła się na włosach to również można by to było zrozumieć, w końcu ona sama przeszła podobną zmianę nie tak dawno i jej włosy miały teraz inny kolor od naturalnego. Ale koszulka? To byłoby dużo bardziej problematyczne dla delikatnej i na pewno 1000% niewinnej duszyczki dziewczyny. Byłoby... gdyby nie fakt, że ta miała za sobą nie tak dawno dość problematyczne przejścia. Pewnych chemicznych reakcji organizmu nie dało się zatrzymać, choćby takich jak bardzo blady rumieniec na jej twarzy, który odruchowo się tam pojawił. To było coś niezależnego wręcz od jej woli i chyba mocno zaprogramowanego w jej własnym umyśle, gdzieś w podświadomości. Sama dziewczyna nie była nawet świadoma w tym momencie tego, że jej twarz zmieniła delikatnie barwę. Jej wzrok na klatce piersiowej Sugito spoczął tylko na chwilę, a następnie przeniósł się beznamiętnie na jego twarz, tylko po to by po chwili przyjąć delikatnie urażony wyraz. Mógłby ostrzegać przed takimi zdarzeniami. Dziewczyna nabrała tylko powietrza w płuca, w ten sposób zastępując ewentualny komentarz. Nie mogła wiecznie dawać się zaskakiwać i pytać "ale jak to, ale jak to?" bo w ten sposób na zawsze pozostałaby... sobą.
- Tak, coś w tym niezrozumiałego. Mniejsza z ciałem, ale niszczenie duszy nie brzmi dla mnie zbyt... jasno. - kompletnie szczerze odpowiedziała mężczyźnie dziewczyna. Pytanie naprawdę nie wydawało się jej głupie. W końcu Ayame nie wiedziała nawet czym tak naprawdę jest dusza i nie rozumiała dokładnie tego czym grozi jej zniszczenie. To było... zbyt niejasne i mętne. Dziewczyna spoglądała jak Sugito usiadł na łóżku obok miejsca, w którym przed chwilą ona siedziała. Powinna była usiąść z powrotem? Nie... na razie sobie postoi. Może było tu iluzoryczne, ale w ten sposób czuła się pewniej. Nawet jeśli było to poczucie całkowicie irracjonalne i zwyczajnie głupie. Przewróciła oczyma, gdy Sugito zapytał ją o jedzenie. O tak, tego typu hasła była już bardziej w stanie skojarzyć z mężczyzną, którego pamiętała z siedziby Kwiatów Fiore. - ...na pewno mam wodę w lodówce. Coś do zjedzenia też tam powinno być, ale nie oczekuj zbyt wiele, dawno nie robiłam zakupów... - odpowiedziała po chwili zmęczonym tonem różowowłosa. - Powinniśmy przejść do innego pokoju, jeśli chcesz... - mógł nawet zjeść całą jej lodówkę jeśli chciał. Niespecjalnie by ją to obeszło w tej chwili. Z resztą i tak miała pieniędzy na tyle, że mogła nawet zamówić dostawę jakiegoś jedzenia, ale... nie chciała by myśli Sugito zaczęły wędrować wokół tematów o wiele mniej znaczących. - ...wybacz, że nie znam się na pieczęciach... - odparła kapkę zirytowana, przygryzając nerwowo wargę. Jak miała znać się na czymś, o czym dopiero pierwszy raz w życiu słyszała?! Jasne, była mu wdzięczna jeśli pomoże jej taką pieczęć założyć, ale na miłość Boską, mógłby jej oszczędzić tego spojrzenia.
To dopiero jej ostatnie słowa sprawiły, że w momencie w którym już zaczęła iść w kierunku wyjścia z sypialni zatrzymała się w miejscu i przekręciła tylko głowę w jego kierunku. Skraj śmierci? Czy ona dobrze słyszała? Oj, oj, oj, momencik, oczywiście Ayame miała świadomość, że cały problem z nią związany zniknąłby, gdyby tylko umarła, ale nie wybierała się na tamten świat z własnej woli. Była zbyt dużym tchórzem na to, by tak łatwo oddać swoje życie. - Przepraszam, ale... jeśli mogę zapytać, haha... dlaczego akurat taki... "zabieg" ma pomóc w kwestii tego ogranicznika...? - nerwowy uśmiech pojawił się na jej twarzy, a mimo lekkości tonu słów Sugito po jej czole spłynęła kropla potu. - N-nie żebym się bała czy coś, ale... I w ogóle jak chcesz to osiągnąć? - kolejne pytanie pojawiło się naturalnie po pierwszym. Co tu się działo?! Miał ją zamiar zmasakrować? Pobić? Pociąć mieczem?!
Westchnął i podrapał się po głowie, zastanawiając w jaki sposób, dość logicznie, wytłumaczyć Kirino na czym polega dokładnie niszczenie duszy.-Hmm... widzisz jeśli podzielimy ciebie, to otrzymujemy ciało i duszę. Na ciało składają się wszystkie elementy widzialne, a na dusze te niewidzialne. Energia, uczucia, myśli, wspomnienia, jestestwo... tak w skrócie. W każdym razie ciało jest tym co widzisz w lustrze, zaś dusza tym co przedstawia ciebie. Ej ciężko to wytłumaczyć...-Zauważył. Musi sobie kiedyś zrobić słowniczek terminów trudnych dla istot niższego poziomu...-W każdym bądź razie niszczenie duszy może powodować wiele rzeczy. Różnego rodzaju blokady w twoim umyśle, zmniejszenie liczby mocy, czy energii, może skrócić ci życie... nie wiem, efekt może być po prostu różny. Ba, może wcale nie wystąpić!-Zauważył, wzruszając ramionami. Tak było.
Lodówka, tak! Sugito wstał i skierował swoje kroki za Kirino, ku kuchni, w celu dorwania się do całkiem smacznych rzeczy. Kiedy ta się zatrzymała, po prostu ją wyminął i ruszył w kierunku w którym to chciał zmierzać. Ale Kirino słuchał.-Ponieważ kiedy jesteś półmartwa więzy między ciałem i duszą stają się bardzo delikatne. Na dodatek zarówno ciało jak i dusza słabną dlatego łatwiej je... pokonać?-Zawahał się niepewny czy to odpowiednie słowo, po czym usiadł przy stole w pokoju i poczekał aż Kirino go nakarmi.-Hmm... najprościej byłoby poderżnąć gardło ale wtedy byśmy za bardzo nabrudzili poza tym nie wiem czy nie wykrwawiłabyś się przed osiągnięciem celu... więc pewnie po prostu wbije ci palec w serce.-Odpowiedział z uśmiechem, jak gdyby to była zabawa. Zasadniczo to pytanie brzmiało - Czy Kiri na pewno chciała znać odpowiedź na swoje pytanie?
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Mieszkanie Kirino Sob Lip 12 2014, 00:08
Oczywiście, że było to ciężko wytłumaczyć! Niby dlaczego Kirino miałaby pytać o taką rzecz, gdyby odpowiedź na tego rodzaju pytania znaleźć można było w byle podręczniku? Tak czy siak próba opisania dziewczynie na czym polega uszkodzenie duszy chyba przyniosło spodziewany skutek, bo Ayame ucichła analizując spokojnie to o czym mówił chłopak, gdy ten ją wyminął. Dziewczyna miała wrażenie, że rzeczy które właśnie omawiają są do tego stopnia ważne i niebezpieczne, że nie powinna była szybko odrzucić je gdzieś na bok umysłu bez zastanawiania się nad jakimikolwiek konsekwencjami. Rachunek zysków i strat był najmniejszym wymiarem tego co mogła uczynić - zastanowić się nad tym czy z podążania za Sugito (w tym momencie nawet dosłownie) płynęło więcej pozytywów czy negatywów - to zdecydowanie należało uczynić. Tyle, że zastanawiać się też nie mogła zbyt długo. Kto wie kiedy Sugito postanowi sobie zniknąć zostawiając ją bez niczego poza poczuciem utraconej nadziei? Skoro potrafił zmieniać w ten sposób postacie, może potrafił też całkiem wyparować? Mózg różowowłosej musiał przyśpieszyć. Co miała do stracenia? Energię. Znowu mętnie brzmiące pojęcie, które mogła różnie interpretować, ale tym razem postanowiła się już o to nie dopytywać, z podobnych powodów co te podane powyżej. Liczba mocy? To w ogóle jakiejkolwiek posiadała? Poza tą, którą chciała opanować rzecz jasna... Skrócenie życia brzmiało niebezpiecznie, ale mniej niż gdyby jej powiedział "jutro umrzesz". Niejasność tego punktu była na tyle duża, że działała w sposób kojący na dziewczynę, a przynajmniej nie przerażała ją tak bardzo, jak powinna. Utraty uczuć nie potrafiła sobie nawet wyobrazić, podobnie jak jestestwa. To wszystko było strasznie abstrakcyjne i może dlatego nie przerażało tak bardzo dziewczyny. Była jednak jedna rzecz, której Ayame nie chciała utracić - wspomnień. Jakkolwiek ciężkich, jakkolwiek bolesnych, wspomnienia były jedyną rzeczą, która była naprawdę jej i której nikt (tak myślała do teraz) nie mógł jej odebrać. Jeśli więc czegoś miała się bać, to właśnie tego.
- ...rozumiem. Dziękuję. - wydukała w końcu z siebie w odpowiedzi. "...może wcale nie wystąpić". Tak. Może kompletnie nic się nie stanie i wszystko będzie dobrze. Chciałaby móc w to wierzyć, problem był w tym, że znała już trochę swojego parszywego pecha i złośliwość rzeczy martwych. Nie miała zamiaru zakładać, że wszystko się jej ułoży i będzie fajnie, cudownie, a na niebie widać będzie tęczę. Trudno jednak było ukryć, że miło było usłyszeć, że szanse i na takie rozwiązanie jakieś tam istnieją. Niewielkie pewnie, ale jednak. Dziewczyna szła za Sugito, gdy ten tłumaczył jej resztę rzeczy, w tym powód dla którego powinna była zawierzyć mu i prawie całkiem oddać swoje życie. Pierwszy szok po jego słowach powoli mijał, ale wciąż jej serce biło nieco mocniej i szybciej na myśl o tym, co mieli zrobić. Uśmiech dziewczyny, który z jakiegoś irracjonalnego powodu pojawił się na twarzy Kirino nagle poszerzył się jeszcze troszkę, gdy w końcu dotarła do lodówki i uświadomiła sobie, że naprawdę znajduje się w niej niewiele rzeczy. Z takich, które mogła podać w miarę szybko miała tylko warzywa zmieszane z kawałkami mięsa z kurczaka, które można było podawać na chłodno. Tyle, że to były resztki z jej jedzenia... chyba wczoraj? Chyba. Nie myśląc wiele nad tym różowowłosa porwała jednak talerz z tym przysmakiem, sięgnęła jeszcze po butelkę wody (ta jednak była całkiem nowa!) i podreptała w kierunku Sugito, podkładając mu wszystko pod nos. Zapominając tylko o sztućcach, ale przecież myślała teraz o własnej "prawie-śmierci", więc chyba można było jej to wybaczyć? Potem Sugito wyjaśnił jej jak chce ją do tego stanu doprowadzić.
- Ach, no tak. Że ja głupia o tym nie pomyślałam. Wbić palec w serce. Kurcze, przepraszam, ale Ty to jesteś naprawdę łebski facet, wiesz? - trudno było wyczuć czy w tym momencie więcej w jej głosie było paniki, czy ironii, ale na pewno dziewczyna nie wyglądała najzdrowiej na twarzy, gdy usłyszała o tym, co Sugito zamierzał zrobić, a na co ona zamierzała pozwolić. - Jak to się mówi? Była taka piosenka, wiesz? "Żyje się raz, spróbuj więc sam, jak najlepiej wykorzystać ten czas!". No więc tego nigdy nie próbowałam jeszcze, haha, a skoro żyje, jeszcze, tylko raz to czemu nie? - dziewczyna do tego stopnia była przestraszona... że aż w myślach dziękowało mężczyźnie za to, że dba o wystrój jej domu i nie chce go za bardzo pobrudzić. Świetny człowiek. Najlepszy człowiek. Genialny człowiek. - To w takim razie zjedz sobie najpierw, a ja... nie wiem, mam się jakoś przygotować? Wziąć kąpiel, nie wiem, oddychać głębiej? - była do tego stopnia zestresowana biegiem wydarzeń, że wróciła do lodówki i wyciągnęła kolejną butelkę wody, którą podłożyła sobie pod nos, by jej powąchać, wyraźnie myląc ją z solami trzeźwiącymi. Ale może tak było lepiej? Kto wie, czy gdyby była w mniejszym szoku nie zastanowiłaby się nad wszystkim dwa razy? Teraz bała się nawet tego, że jej to całe zamieszanie w głowie przejdzie i zrozumie na co naprawdę się porywa. A wtedy pewnie umarłaby ze strachu.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.