I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Śnieg, lód, pustka i zima. Mniej więcej tak prezentuje się ten teren. Nic specjalnego znaleźć tu nie można, poza niemal jałowymi śnieżnymi pustyniami z nielicznymi drzewami i oznakami roślinności, która dostosować się musiała do tych niesprzyjających warunków. Śniegu tu na tyle dużo, żeby nogi zapadały się weń po łydki, a wciąż panujące opady raczej nie sugerują, by mogło się to kiedykolwiek zmienić. Raczej pogorszyć jeśli już. Teren naznaczony jest mniejszymi i większymi wzniesieniami, lecz w gruncie rzeczy wydaje się on dość pusty.
MG:
Brrr, zimno! To jakże proste określenie zawierać w sobie mogło niemal wszystkie przemyślenia brodzących przez śnieg osób, które zdecydowały się na podróż w tych warunkach, w kierunku kto wie czy w ogóle istniejącego laboratorium. Podróżników naszych była trójka. Dwóch najemników, Samantha i Nathiar, a także trzeci wędrowiec, którym dość niespodziewanie okazał się być syn wspomnianego w treści ogłoszenia wizjonera, który jednocześnie miał sfinansować nagrodę za wykonanie misji wspomnianej dwójce. Ponoć do grupy dołączyć miał też czwarty podróżnik, ale na razie nigdzie go nie było. Być może czekał on już na resztę grupy przy wspomnianym laboratorium? A może błądził pośród wszechobecnego śniegu, z trudnością próbując przypomnieć sobie gdzie miał dotrzeć? Ciężko było o dobrą widoczność w gęsto padających płatkach śniegu, a sama droga, którą poruszali się nasi milusińscy drogą była chyba tylko z nazwy... choć może i to nie. Na czele grupy szedł pan Merwan, tak brzmiało jego imię, którego okazję Sam i Nath poznać mieli nieco chwilę wcześniej, jeszcze w okolicy niewielkiego miasteczka, z którego wyruszyli w drogę. Właściwie dopiero co rozpoczęli swoją wędrówkę, dlatego też niewiele dowiedzieli się poza tym, o czym mówione było w treści ogłoszenia.
- Ach, muszę przyznać, że nie spodziewałem się zebrać tylu chętnych do pomocy! - mówił wesoło Merwan, uznając chyba dwójkę za dużą liczbę, a jego głos był nieco przyduszony przez szalik, który miał na ustach. Ubrany był on bardzo ciepło, z tego co było widać miał na sobie dwie bluzy oraz czarną grubą kurtkę, na nogach ocieplane grube spodnie, a jego buty składały się z podwójnej warstwy skóry. Wyglądał niemal jak jakiś polarnik. - Pieniądze, pieniędzmi, ale jednak podróż tutaj to nie przelewki. Samemu nigdy bym się tu nie wybrał! - dorzucił śmiejąc się na głos, choć nie obracał się on w kierunku dwójki, a jedynie studiował coś co wyglądało na mapę, podczas poruszania się w tej zimowej scenerii, pełnej wzniesień i nielicznych elementów pozostałej w tym miejscu roślinności. Gdzieś przed nimi majaczały też coraz wyższe wzniesienia, żeby nie powiedzieć góry. - Opowiedzcie coś o sobie ludzie! Chciałbym wiedzieć komu zapłacę po udanej misji, a my chyba i tak trochę sobie powędrujemy! - najwyraźniej mężczyzna był pełen entuzjazmu.
Wyobraźcie sobie mniej więcej tego typu scenerię. Póki co brak terminu odpisu, od następnego razu taki się pewnie już pojawi.
Samantha wzięła ze sobą całkiem sporo rzeczy, ale nie było to dla niej przecież żadnym problemem - miała przecież do pomocy swoje PWM, które pozwoliło jej na wyciągnięcie z księgi torby, niewielkiej, aczkolwiek funkcjonalnej i pozwalającej na przechowanie wielu rzeczy, jakkolwiek obarczającej Samanthę potrzebą zawieszenia jej sobie na przegubie lub po prostu trzymania w ręce, jak już dziewczyna wolała. Tak czy siak, cała apteczka, w rozumieniu "opakowania" do środka nie miała prawa zmieścić się z dwóch powodów - po pierwsze była zwyczajnie za dużo, po drugie była przymocowana do ściany, cała reszta jednak rzeczy, która dziewczyna chciała mieć przy sobie znalazła się w środku. Później zaś dziewczyna skierowała kroki w kierunku Merwana, który spojrzał na nią z uśmiechem, gdy tylko przekazała mu znaleziony portfel. - Ach, dziękuję. Może gdzieś w laboratorium znajdziemy listę pracowników i uda mi się później odnaleźć właściciela. Laboratorium może być i moje, ale nie wszystko w nim takie jest. Tak myślę. - powiedział ciepło zleceniodawca, przyjmując portfel i chowają go sobie do kieszeni, chwilę jednak wcześniej poświęcając na przyjrzenie się zdjęciu. Pokiwał on jednak przecząco głową już po chwili. - Niestety nie. Nie miałem aż tylu kontaktów z pracownikami ojca, więc... - nie dokończył zdania, ale wiadomo było co Merwan miał na myśli. Po tym pozwolił sobie tylko na obserwację poczynań zarówno Samanthy, jak i Nathiara. Gdy bowiem dziewczyna podeszła do szafek, chłopak wybył szukać tego, kto wcześniej dał się zasłyszeć w tym miejscu przy stawianiu kolejnych kroków. Sam jednak nie miała szczęścia co do szafek - nie było w nich żadnych miejsc na klucze, nie zadziałało też jej PWM, a jedyną cechą charakterystyczną była tylko liczba i litery, którymi każda była obdarzona.
Nathiar w tym czasie wybył poza pokój, ale ku jego zdziwieniu nie znalazł tam nikogo. Dlaczego ku zdziwieniu? Ano bowiem dlatego, że wedle wszelkiego prawdopodobieństwa kroki, które słyszał nie mogły być postawione aż tak daleko, by nie dało się dojrzeć osoby, która je postawiła. Zwłaszcza, że potem odgłos ucichł - co sugerowało kilka możliwości oczywiście, wraz z tą najoczywistszą. Drugim jednak powodem do zdziwienia Nathiara było to, że... nie widać już było wyjścia na zewnątrz. Drzwi przez które magowie przeszli wcześniej zniknęły, choć może inaczej - zamknęły się. Tam gdzie znajdowały się wcześniej one, teraz widać było tylko ścianę, taką jak ściany korytarza laboratorium. Drzwi zostały zamknięte. A może automatycznie się zamknęły? Ale Nathiar miał plan przygotowany i na kolejny ruch - dlatego ponownie ruszył w kierunku w rozwidlenia korytarza i przyjrzał się obu bocznym. Tam gdzie wcześniej widział dziwny kształt i teraz go zobaczył, tyle że... kształt był bliżej. Zdecydowanie bliżej. Mężczyzna jednak nie widział by ten w jakikolwiek sposób się poruszał. On po prostu leżał. I można było ocenić, że kształt w pionie był wyższy, a w poziomie węższy. A może odwrotnie? Tak czy siak Nathiar pozostał zdziwiony na miejscu, przyglądając się kształtowi.
Samantha po sprawdzeniu szafek wychyliła się z drzwi pierwszego otwartego przez magów pokoju i nie dojrzała nigdzie Nathiara. Po spojrzeniu zaś w miejsce, gdzie wcześniej były drzwi dojrzała taki sam widok jak wcześniej. Merwan, wiecznie ciekawy, wyszedł z sali, a następnie i on zobaczył co się stało. Momentalnie ruszył w kierunku drzwi, odruchowo kładąc ręce na nich i próbując je podważyć, ale te ani drgnęły. Mało tego, tutaj nie było już żadnych dziur na ręce, a ściany nie świeciły po dotknięciu, tak jak na zewnątrz. - ...o kurczę. - westchnął mężczyzna przyglądając się Sam. Ta jednak tego nawet nie zauważyła, bo właśnie usłyszała coś dziwnego. Coś co słyszała tylko ona i nikt inny. Głos. - ...ciekawe ile tutaj się dowiesz. -
Nic więcej jednak nie usłyszała, ani niczego nie zauważyła.
SP: Nath - 84%MM Sam - 94%MM, torebka, w której jest: prostokątna płaska blaszka koloru niebieskiego z białym napisem KJ 23, niewielki klucz z wygrawerowanym niewielkim żółtym wykrzyknikiem, 3 bandaże, woda utleniona, środki przeciwbólowe (tabletki, 6x) i trzy strzykawki o nieznanym przeznaczeniu
Termin odpisu: 13.07
Samantha
Liczba postów : 210
Dołączył/a : 26/08/2012
Temat: Re: Laboratorium Beta Sob Lip 12 2014, 09:37
Cała apteczka nie mogła zostać schowana, ale grunt, że do torby zmieściło się wszystko co chciała zabrać. Dalej nie sądziła by każdy z tych przedmiotów miał się przydać, ale lepiej dmuchać na zimne. Czy tak nie robili bohaterowie książek przygodowych? Należało zabierać nawet najmniejszy przedmiot bo nigdy nie wiadomo co dalej czeka! No chyba, że czytało się książkę już kilka razy... Naturalnie zawiesiła torbę na przegubie. Zdawało się to funkcjonalniejsze niż ciągłe jej trzymanie i upuszczenie przez przypadek. A upuścić coś w ciemnościach było często równoznaczne ze zgubieniem, więc... tak, przegub wygrał. W każdym razie Merwan pokazał, że nie jest jednym z tych, którzy przywłaszczają sobie cudze rzeczy i miał zamiar oddać ich znaleziska prawowitym właścicielom. Był to plus bo jakby nie patrzeć, udowadniał, iż jest uczciwym człowiekiem, więc i ich raczej nie oszuka przy 'wypłacie'. Poza tym od początku zdawał się sympatyczny, więc właściwie trudno było uwierzyć by miał być złym człowiekiem. Szkoda, że nie znał person ze zdjęcia, ale można było się tego spodziewać. Wszak na pewno zdecydowana większość dzieci - jak nie wszystkie - nie znały każdego znajomego czy pracownika swego rodziciela i było to coś normalnego, więc informacja ta nie rozczarowała jasnowłosej. Tak czy inaczej... co to było za miejsce?! Kto normalny zamyka zwykłe szafki na cztery spusty? Zwyczajne szafki mają miejsce na klucz albo dają się otworzyć łatwym pwm, a tutaj? Ani jednego ani drugiego! To było naprawdę dziwne... A może normalne tutaj? Może też był jakiś system by to otworzyć? Nie miała zamiaru niszczyć sprzętu, ale - jeśli była chwila czasu - to chciała przyjrzeć liczbą i literom jakie widniały na owych rzeczach. Swoją drogą już na początku nieco ją zaniepokoił fakt, że oni tutaj zostali, a Nathiar sam poszedł za dźwiękiem. Uh... powinni się rozdzielać? Nie była zwolenniczką czegoś takiego, gdy byli na nieznanym, dziwnym terenie. Z drugiej strony może nie będzie jednak źle i towarzysz zaraz wróci? Na to liczyła! Najgorsze, że gdy się wychyliła za drzwi to nie dostrzegła chłopaka... więc czy tego chciała czy nie, zmartwiła się lekko... z nadzieją, że po prostu jest tak ciemno, a Nathiar gdzieś jest niedaleko i w każdej chwili może się pojawić z powrotem... Gdy spojrzała w drugą stronę dostrzegła... nie dostrzegła drzwi, przez które weszli! Był to niewątpliwe kolejny wielki problem, ale z drugiej strony i tak mieli jeszcze sporo do oglądnięcia w laboratorium. Może wyjście też miało hasło jakieś? Albo to samo co wcześniej? Na niekorzyść działał fakt, że tym razem nie 'migało'. Pewnie by coś odpowiedziała od razu... jakoś skomentowała brak drzwi, ale usłyszała jakiś inny głos. Momentalnie się rozejrzała, pełna zaskoczenia. - Co? - mruknęła cicho, wciąż się rozglądając - Em... Merwan-san, czy słyszał pan coś? Lepiej się dowiedzieć czy przypadkiem coś jej się nie przesłyszało. Tylko czy jeśli Merwan nie podzieli jej zdania to ona zwątpi? Przecież wyraźnie kogoś słyszała. Co to było? Nic dziwnego, iż nawet przy pytaniu, miała oczy szeroko otwarte, zastanawiając się co to było... - ... Drzwiami może zajmiemy się potem? - zapytała nie już tak pewnie, po czym zwróciła wzrok w kierunku, gdzie prawdopodobnie zniknął towarzysz - Nathiar? Słyszysz mnie? - nie krzyczała, ale podniosła lekko głos, mając nadzieję, że chłopak nie jest aż tak daleko - Idziemy dalej? To pytanie skierowała już oczywiście do zleceniodawcy bo cóż... ona chciała iść dalej. Mieli misje i trzeba znaleźć towarzysza, ale nie wiedziała jakie zdanie ma mężczyzna. W końcu może będzie sądzić, że lepiej spróbować wpierw drzwi otworzyć? W takim wypadku oczywiście by została i wymyślała sposoby na otwarcie bo to też zły pomysł nie był. Nie mniej, jeśli nie będzie sprzeciwu czy innego pomysłu ze strony Merwana to miała zamiar ruszyć za śladem Nathiara.
Nathiar
Liczba postów : 172
Dołączył/a : 24/02/2013
Temat: Re: Laboratorium Beta Nie Lip 13 2014, 03:36
/ 3:18, zaczynamy pisać posta z komórki. Nie ma jak takie ekstremalne smaczki xDDDDD
Korytarz okazał się pusty. To było dość zaskakujące, bo przecież wyraźnie słyszał kroki... wszyscy słyszeli, wnioskując po reakcjach. A tutaj nikogo nie było, żadna z pozostałych, 10 płyt nie opadała za tajemniczą osobą. Ruszył więc dalej, do rozwidlenia, licząc na spotkanie tam źródła interesującego go dźwięku. Ale i tutaj nic nie było... poza tym samym, 'dziwnym' czymś, które udało mu się ujrzeć za pierwszym razem. Teraz - o ile coś mu się nie pomieszało - kształt znajdował się bliżej. Ktoś go przestawił? Czyżby właściciel kroków? A może... a może samo się ruszyło? Ostrożnie - bo takim cosiom nigdy sie nie ufa - zmniejszał dystans pomiędzy nim samym a tajemniczym kształtem. Był zbyt ciekawy, aby pozostawić to sobie na później. Zaatakuje go? Przemówi, zaśpiewa kołysankę? A może okaże się być zwykłym, pozbawionym właściwości przedmiotem? I tak pozostawał gotów odskoczyć na bok lub do tyłu. Szczególnie, że coraz bardziej czuł, że nie są w laboratorium sami. - Tutaj. - Odpowiedział by Sam głośno i wyraźnie, aby była go w stanie usłyszeć. Wiedział, że powinien wrócić do dziewczyny jak i zleceniodawcy, ale wpierw czuł potrzebe dowiedzenia się, co to za coś, do czego służy i dlaczego, do jasnej cholery, wesoło przemieszcza się po korytarzu.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Laboratorium Beta Nie Lip 13 2014, 17:14
MG:
Zaopatrzona w zawartość apteczki i nową torebkę, dziewczyna poczęła przyglądać się szafeczkom, które nie dały się otworzyć nawet przy pomocy magicznych zdolności Samanthy. Nie był to pierwszy raz dzisiaj, kiedy jej zaklęcie nie przydawało się ani trochę, wyglądało więc na to, że dziewczyna miała pod tym kątem znaczącego pecha. Tyle zamkniętych miejsc, tyle drzwi do przejścia, a tu jej zaklęcie szwankuje, prawdziwy pech. Pech... lub czyjaś zapobiegliwość. W końcu, to co zamknięte jest na cztery spusty być może nie powinno być przez niepowołane ręce otwierane? Tak czy siak dziewczyna szybko przyjrzała się szafkom - było ich osiem, a każda opatrzona dwoma literami i dwoma cyframi. Od lewej do prawej były to KL 11, BB 98, AW 33, KK 16, KJ 23, BKT 10, SM 66, SK 03. Zapamiętała więc sobie te informacje, a następnie wyjrzała z sali, nie dostrzegając nigdzie chłopaka, za to po tym jak wezwała go, ten momentalnie odpowiedział. Wyglądało na to, że wszystko było z nim w porządku. Drzwi natomiast jak były zamknięte, to były zamknięte, a Merwan odruchowo podrapał się po czole zastanawiając się nad tym co z tym faktem zrobić. Widocznie nie podobało mu się to, że ich droga wyjścia z tego miejsca została zamknięta. - Nie, nie słyszałem niczego... Ale to dziwne, prawda? - zapytał dziewczynę od razu po odpowiedzeniu na jej pytanie facet. - Nawet nie słyszeliśmy jak te drzwi się zamknęły. Chyba powinniśmy byli to usłyszeć, prawda? A w ogóle, gdy się otwierały to wydały z siebie jakiś odgłos? Już nawet nie pamiętam... - to były dziwne pytania, które tylko poświadczały o tym, że Merwan nie najlepiej czuł się z myślą, że nie może swobodnie wyjść z tego miejsca. Starał się jednak zachować w głosie optymizm i nie dać po sobie za bardzo tego wszystkiego poznać. Starał się. - Tak, drzwi później, później, jak będziemy stąd wychodzić to je wtedy otworzymy, teraz nie ma co się przejmować, jeszcze dużo do zbadania przed nami! - niemal podniósł głos chłopak, starając się chyba bardziej siebie przekonać do tego co mówił niż Samanthę. Dziewczyna ruszyła więc razem ze zleceniodawcą w stronę Nathiara.
Gdy Samantha rozmawiała z Merwanem, chłopak postanowił zainteresować się bliżej dziwnym kształtem, który zgodnie z jego pamięcią przemieścił się z jakiegoś powodu z miejsca na miejsce. Nikogo kto mógłby poruszyć kształt nie było nigdzie widać, myśli więc same sugerowały pewne odpowiedzi. Chłopak był jednak ciekawy i dlatego powoli zaczął zbliżać się do kształtu. Powoli, powoli, ostrożnie, ostrożnie, aż w końcu bliski był tego czegoś na tyle, że był w stanie ocenić czym był wspomniany dziw. Była to odległość jakichś pięciu kroków, a przed Nathiarem na ziemi leżała kobieta. Posiadała ciemne długie włosy i leżała teraz na twarzy, nie ruszając się ani o krok, ale wyraźnie dało słyszeć się jej oddech. A raczej strzępki tegoż, bardzo nieregularne i urywane, zupełnie jakby kobiecie brakowało powietrza i próbowała haustami złapać więcej tegoż. Gdy Nathiar się odezwał człowiek ten poruszył się nieznacznie, a następnie próbował podnieść głowę, prawdopodobnie by spojrzeć na Natha, to jednak było w tym momencie zdecydowanie zbyt wiele. Głowa ponownie opadła na ziemię. Próby złapania oddechu powoli stawały się coraz słabsze i słabsze...
Samantha natomiast wychodziła w tym momencie zza rozwidlenia, mogła więc dojrzeć tylko dziwny kształt w pobliżu mężczyzny, który wydawał się być Nathiarem. Z jej odległości nie dało się stwierdzić, że to co było przy chłopaku faktycznie było człowiekiem. Była po prostu jeszcze za daleko. Za to rzuciło się jej w oczy coś innego. Na ścianie, obok kształtu, narysowana była dwójka. Taka sama jak w głównym korytarzu. Płyta, na której była umieszczona cyfra była zaś nieznacznie podniesiona w górę i wyglądało na to, że przeczołgując się można było dostać się do środka. Merwan był za Samanthą w tym momencie, dlatego jeszcze niczego nie dojrzał i nie odezwał się ani słowem.
SP: Nath - 84%MM Sam - 94%MM, torebka, w której jest: prostokątna płaska blaszka koloru niebieskiego z białym napisem KJ 23, niewielki klucz z wygrawerowanym niewielkim żółtym wykrzyknikiem, 3 bandaże, woda utleniona, środki przeciwbólowe (tabletki, 6x) i trzy strzykawki o nieznanym przeznaczeniu
Niestety nawet zwykłe szafki nie chciały się otworzyć - co oni tutaj trzymali? Nie mniej jasnowłosa postanowiła zapamiętać liczby z owego 'mebelka', acz na tą chwilę pojęcia nie miała co one oznaczają. Czyżby jakiś szyfr? A może po prostu jakieś oznaczenia pracowników? Kto wie jakie mieli tutaj zwyczaje. W każdym razie kamień spadł jej z serca, gdy Nathiar ją nie tylko usłyszał, ale i się odezwał. Znaczyło to tyle, że jest niedaleko i na całe szczęście, nie rozdzielili się tak, by się zgubić - uff. Swoją drogą okazało się, że najwyraźniej tylko Marone słyszała wcześniej ten głos... Merwan zrozumiał jej pytanie nieco inaczej, ale może to i dobrze? Przynajmniej wyszło, że to drzwi powinny wydać odgłos - co faktycznie powinny zrobić - a nie to ona wyszła na kogoś kto głosy słyszy... ale słyszała! - Um... możliwe... ale proszę się nie martwić - podeszła do mężczyzny - Wyjdziemy stąd po rozejrzeniu się. Na pewno da się to otworzyć ponownie, albo jest tutaj inne wyjście. Zawsze są zapasowe wyjścia - mówiła łagodnie i spokojnie by dodać zleceniodawcy otuchy - Niech pan weźmie kilka głębszych wdechów. Mnie to pomaga. Dodała miło i dalej łagodnie, mając nadzieję, że Merwan nieco się uspokoi. Oh, niby nie chciał tego pokazywać i w ogóle, ale nie miała pewności czy wewnętrznie się nie obawiał - a tego nie chciała! Był naprawdę sympatyczny i nawet jeśli by im nie płacił, to nie chciałaby aby się tak bardzo martwił czy panikował w środku... A że jej głębsze wdechy pomagały to liczyła na to, iż pomogą też mężczyźnie - z którym oczywiście ruszyła, nie mając zamiaru zostawać w tyle. Gdy wyszli zza rozwidlenia dostrzegła kształt... Naturalnie od razu pomyślała, że to Nathiar bo przecież on tutaj szedł, prawda? Ale coś było obok niego - tylko co? Czyżby coś znalazł? Coś ważnego i konkretnego? Nie mniej, wtem rzuciło jej się w oczy coś innego... będącego na ścianie. Huh... dwójka i podniesiona klapa. Odruchowo zaczęła się zastanawiać czy coś oznaczone tutaj liczną dwa może być niebezpieczne, ale... czemu klapa była uchylona? Ktoś zapomniał zamknąć? Ktoś tam był? Ktoś... wyszedł stamtąd? I czemu ostatnia myśl napawała ją obawami? Ugh... więcej odwagi! Co prawda postanowiła nie przeczołgiwać się na tą chwilę bo jednak lepiej omawiać takie rzeczy z towarzyszami, ale miała zamiar uklęknąć i zajrzeć przez 'otwór' - może coś zobaczy? Oczywiście była przygotowana by w razie czego odskoczyć... i tak jej serce za mocno waliło... Jeśli jednak nie zauważyła tam nic strasznego to... wpierw postanowiła dołączyć z Merwanem do Nathiara - dowiedzieć się co przy nim leży i podzielić się przy okazji 'znaleziskiem nr.2'.
Więc kształtem okazał się być człowiek, a nawet precyzując - kobieta. I jak szybko udało mu się zauważyć, ta znajdowała się w stanie, który zdecydowanie nie można było określić jako... dobry. Jak długo już tu leżała? Czołgała się w ich kierunku? Sądząc po tym, że jednak znajdowała się bliżej... Powinien znacznie wcześniej do niej podejść. Pomóc. Co, jeśli już było za późno? Ta ledwo co oddychała... nie mógł zrobić wiele, jednak... - Jeden fałszywy ruch i skrócę twoje męki. Jego ton na pewno nie był tym z przyjemniejszych. Musiał powiedzieć to zdecydowanie, wręcz ostro, aby nie pozostawić nieznajomej żadnych wątpliwości - nie żartował i nie w tej groźbie nie chodziło jakąś zaawansowaną, magiczną pomoc. Podszedł do niej, zdecydowanie żwawiej niż wcześniej, przykucając przy chorej. Chorej, albo zmęczonej, wycieńczonej, pobitej..? Może teraz, patrząc na nią z bliska i układając sprawnymi ruchami - uważając, aby niczego jej nie uszkodzić - do pozycji bezpiecznej, czy tzw. bocznej, może teraz byłby w stanie bliżej określić jej stan, albo nawet przyczynę jej kondycji. Nie miał przy sobie nic, co mogło by pomóc jej w wymianie powietrza, więc liczył na to, że lepsze ułożenie jej ciała pomoże jej w złapaniu oddechu. Jednocześnie uważał, aby ta nie zakaszlała mu wprost w twarz, czy na inne kontakty, które były drogą przenoszenia zarazków i wirusów. W końcu, to co się z nią działo, mogło być spowodowane właśnie jakąś chorobą, a szatyn z pewnością nie chciał się niczym zarazić. I oczywiście, nie żartował. Podczas układania kobiety miał bezpośredni kontakt z jej ciałem. Wpierw by przytrzymał, dopóki się nie uspokoi. Jeśli natomiast ta zaczęła by się szarpać bardziej agresywnie, lub co gorsza - od razu gwałtownie zaatakowała... Cóż, nie miałby oporów, wszak ostrzegał. W takim położeniu nie trudno by było chwycić obiema dłońmi za jej głowę i zdecydowanym ruchem przekręcić w lewo czy prawo, aby usłyszeć charakterystyczny trzask kości.
Merwan słysząc rady dziewczyny zatrzymał się na chwilę w miejscu i rozpoczął zabiegi, które zaleciła mu dziewczyna. Tak, dosłownie, stanął na dwóch nogach i począł oddychać głębiej niż normalnie, zupełnie jak jakiś pływak ćwiczący swoje własne umiejętności przebywania pod wodą. Na resztę słów dziewczyny dotyczących drzwi skinął tylko głową, tak pochłonięty był swoimi wdechami. Swoją drogą - nie próbował nawet odwodzić Samanthę od zdania, że poczuł się zdenerwowany. Najwyraźniej miał jakąś tam świadomość, że inni potrafią to u niego wyczuć, ale zachowywał na tyle chłodną głowę, by nie popaść w swego rodzaju zażenowanie tylko przyjąć jej rady spokojnie i szczerze. Gdy Samantha przemieszczała się natomiast w okolice płyty z numerem dwa miała okazje dostrzec dokładniej co Nathiar robi, nie zwróciła jednak na tyle uwagi, by poznać, że to czym się zajmował to żywy człowiek. Dopiero słowa mężczyzny sprawiły, że zrozumiała, że ten ma do czynienia z żywą istotą, której chyba raczej nie do końca umarł. Do tego czasu dziewczyna zdołała tylko zerknąć przez otwór, ale w środku panowała ciemność utrudniająca jej dokładne przyjrzenie się temu co jest w środku, być ktoś wychodząc stamtąd po prostu wyłączył światło? Na pewno jednak dziewczyna wychwyciła kątem oka kilka stojaków i różnych "nóg" (jak od mebli lub stołów). Żeby zobaczyć co tam jest dokładniej musiała chyba zajrzeć do środka, ale to tak czy siak musiało poczekać, bo uwaga dziewczyny zaprzątnięta została tym co robił Nath.
Ten zajął się natomiast przestawieniem dziewczyny do lepszej pozycji i to właśnie przy tej czynności mógł łatwo zaobserwować, że cierpiącej na brak tlenu kobiecie nic fizycznie nie jest. Żadnej rany, żadnego przecięcia, nawet ubranie było w idealnym stanie i nie wyglądało na to, by zostało w jakikolwiek sposób sponiewierane. W oczach dziewczyny widział za to tylko niemą prośbę o pomoc, ale żadne słowa nie wydobyły się z jej gardła, które miało obecnie ważniejsze problemy i nie zaprzątało sobie głowy kwestią mówienia. Brązowe oczy miała kompletnie załzawione, a strumyki łez płynęły po policzkach, jednoznacznie dając znać jak bardzo cierpiała dziewczyna. Nie szarpała się jednak, a tylko próbowała wskazać palcem dłoni na swoją buzię, jakby chcąc dać znać Nathowi o czymś. Swoją drogą dopiero teraz chłopak mógł ocenić jej wygląd nieco dokładniej. Poza brązowymi oczami miała po trzy niewielkie piegi na policzkach, a jej wzrost nie mógł przekraczać na pewno wzrostu chłopaka. Poza tym miała na sobie biały płaszcz, a pod nim biała koszulę i czarne spodnie. Tyle mógł dojrzeć Nath w tym momencie.
A w tym momencie z rozwidlenia dobiegł wszystkich głos Merwana, który zdążył się już chyba nieco uspokoić. - Co się dzieje moi kochani? - było to zwykłe pytanie na temat tego czym zajmowali się wynajęci przez niego magowie w tym momencie. Cóż, był zajęty oddychaniem, czymś co nie wychodziło dziewczynie, którą zajmował się Nath, więc mógł raczej nie wiedzieć.
SP: Nath - 84%MM Sam - 94%MM, torebka, w której jest: prostokątna płaska blaszka koloru niebieskiego z białym napisem KJ 23, niewielki klucz z wygrawerowanym niewielkim żółtym wykrzyknikiem, 3 bandaże, woda utleniona, środki przeciwbólowe (tabletki, 6x) i trzy strzykawki o nieznanym przeznaczeniu
Udało mu się przełożyć kobietę do pozycji bezpiecznej bez żadnych, większych problemów. Może poza tym, że było aż widać, jak bardzo brunetka cierpiała. Łzy płynące po policzkach kobiety jasno mówiły, co musi teraz przeżywać, oddech się nie uspokajał. Westchnął ciężko. Nie miał pojęcia, jakby bardziej mógł jej pomóc. Gdyby gdziekolwiek udało mu się zdobyć buteleczkę z czymkolwiek, podetknąć jej pod nos... może by ją rozpoznała, może to by było lekarstwo? W końcu tu była, może... - Pracujesz tu? - Zapytał spokojniej, wpatrując się w twarz brązowookiej. Nie spodziewał się jakiekolwiek odpowiedzi, poza kiwnięcie za lub nie głową. Również, nie winiłby jej, gdyby ta nie odpowiedziała mu wcale. Naprawdę chciał, aby ten 'atak' jak najszybciej przeszedł. Nie tylko dlatego, że kobieta mogłaby być cennym źródłem informacji, ale również fakt, że... po prostu nie mógł patrzeć, jak ta się dusiła i płakała. Kobiety... w ogóle nie powinny płakać, a sam fakt, że nie miał jak jej pomóc tylko irytował chłopaka. Naciągnął więc rękaw trochę bardziej na dłoń i delikatnie - w każdym razie, najbardziej jak umiał - przetarł łzy na policzku dziewczyny. Jeszcze tego brakowało, by zaczęła się dławić własnym płaczu. Mimo tego... nagłego i całkiem niespodziewanego (nawet dla Natha) przypływu... dobrej woli, wciąż pozostawał czujny, bo nigdy nic nie wiadomo. Tylko jakoś coraz mniej przypuszczał, że byłby w stanie kobiecie zrobić coś więcej, niż tylko przytrzymać... Uh, za wszelką cenę nie powinien 'mięknąć', ale czy ona mogła udawać? - Wszystko będzie dobrze. - Zapewnił ją, chociaż nie miał najmniejszego prawa jej to obiecywać. Czasem kłamstwo było... najlepszym rozwiązaniem. A któż wie, może brunetka w to uwierzy i ból przejdzie? Całkiem optymistyczna i naiwna wersja. Wtem zauważył, że dziewczyna wskazuje na swą buzię. Chciała coś mu powiedzieć? Choć to było niebezpieczne i lekkomyślne, nachylił się nad nią. - Tak? - Jedną ręką się podpierając, drugą przytrzymując ją lekko, asekuracyjnie za ramię. To mogło być coś ważnego... albo zwyczajnie się pomylił i nie usłyszy od dziewczyny nic.
Samantha
Liczba postów : 210
Dołączył/a : 26/08/2012
Temat: Re: Laboratorium Beta Sob Lip 19 2014, 08:50
Na szczęście Merwan nie tylko przyjął rady o oddychaniu, ale i jeszcze się do nich zastosował, więc był to zdecydowany plus! Marone miała tylko nadzieję, że faktycznie to chociaż troszku pomoże bo jej zawsze pomagało, więc... oby było lepiej. Nie chciała by zleceniodawca się za bardzo martwił. Co prawda i ona się zaczynała martwić, ale... ekhm, trzeba dać radę! W każdym razie w pomieszczeniu, do którego próbowała zajrzeć panowała ciemność - co o dziwo powinno być normalne bo skoro laboratorium opuszczone to chyba wyłączyli światła? Cóż... teraz było to i tak niepokojące. Dostrzegła tam jedynie nogi jakiś mebli. Hmmm... już nawet wiedziała co powinna zrobić, ale wpierw lepiej skonsultować się z resztą - a zwłaszcza zobaczyć na co natknął się Nathiar... Jak się okazało na kogoś! Na żywą istotę! Było to dość szokujące zważywszy na fakt, że przecież placówka ta miała być zamknięta od raczej dawien dawna, prawda? Niby pomieszczenie 'zero' na to też nie wskazywało, ale żywy człowiek?! - Merwan-san - zaczęła od razu zdziwiona, gdy zleceniodawca do nich podszedł ze swym pytaniem - Jak... em... to na pewno nieczynne miejsce? Była naprawdę zaskoczona, a przy swym pytaniu wskazała momentalnie na nieznajomą, dając tym samym odpowiedź na 'co się dzieje'. No co? To była odpowiedź! Sama jasnowłosa momentalnie podeszła do Nathiara i nieznajomej, by uklęknąć i znaleźć się tym samym na ich wysokości. - Co się stało? Niby powtórzone pytanie po Merwanie, ale... to bardzo dobre pytanie było! W końcu to Nath znalazł żywą duszę, więc... jak? Leżała sobie tutaj po prostu? Wcześniej też tu była? Uh... wpierw jednak należało coś zrobić bo wyglądało na to, że kobieta cierpi. Odruchowo więc Samantha otwarła swą nową torbę, pokazując tym samym towarzyszowi zawartość 'torbowej' apteczki, ale nie wiedziała co mogłoby pomóc... tabletki przeciwbólowe? Jeśli miała problem z oddychaniem to raczej wątpliwe... i jak pomóc jak się nie wie co dolega? Niby były strzykawki, ale... nie wiadomo co robiły. Nie mniej... nieznajoma miała biały fartuch - może tutaj faktycznie pracowała i wie co to? Oczywiście nie będą ją teraz pytać bo biedna ma ważniejsze sprawy na głowie, ale... wyciągnęła jedną by zobaczyć jak cierpiąca zareaguje. Jeśli wiedziała co jest w strzykawce to może dać jakiś znak czy tego właśnie potrzebuje czy wręcz przeciwnie, prawda? Dobrze nadmienić, że jeśli po nachyleniu się Nathiara nad nieznajomą, ta wykona jakieś agresywne czy podejrzane ruchy - jak wgryzienie się w niego albo coś podobnego... no co? Nigdy nie wiadomo! - to Marone momentalnie spróbuje złapać towarzysza za ręce/ubrania/kołnierz/w pasie i go od niej odciągnąć!
W przeciągu właściwie jednej chwili stało się kilka rzeczy naraz. Sprawniej rzecz ujmując, następujące po sobie czynności były tak płynne, choć jednocześnie chaotyczne i nie do końca skoordynowane, że miały znamiona zorganizowanego nieładu. Samantha odpuszczając póki co zajmowanie się drzwiami nachyliła się nad leżącą kobietą, którą do tej pory zajmował się Nathiar. Merwan, zapytany o laboratorium podrapał się tylko z zakłopotaniem po głowie, nie bardzo wiedząc co odpowiedzieć, ale w następnej chwili zorientował się z jakim problemem mierzyła się cała trójka i widząc cierpiącą dziewczynę wykrzyknął szybko "Resuscytacja! Resuscytacja!" z niemałym zatroskaniem i przerażeniem, choć z jakiegoś powodu zabrzmiało to trochę jak doping prowadzony na stadionach. W tym czasie Samantha szperała w swojej torbie, a Nathiar ocierał łzy cierpiącej dziewczyny, która nie była w stanie ani przytaknąć w żaden sposób na ich pytania, ani nawet zaprzeczyć, nie było wręcz do końca jasne, że cokolwiek rozumie z tego co działo się wokół niej, oprócz tego, że nagle przybyło ludzi i ci się w nią wgapiali. Sytuacja zmieniła się zdecydowanie na bardziej dynamiczną, gdy Nathiar nachylił się bliżej ust kobiety. Ta, jakby w odpowiedzi na jego ruch spróbowała unieść głową, w dynamicznym, szybkim ruchu przytykając swoje usta, do ust chłopaka. Ten zdezorientowany po chwili zakumał, że kobieta pobierała od niego powietrze - sama sobie robiła usta-usta wykorzystując mężczyznę. Tyle, że nie trwało to za długo, bo Samantha, czujna w tym czasie, w mig odciągnęła Nathiara od kobiety, przewracając go na ziemię, na plecy.
Gdy cała trójka, łącznie z Merwanem spojrzała ponownie na kobietę, ta leżała na ziemi i oddychała spokojnie. Spazmy bólu widoczne na jej twarzy wcześniej, teraz zelżały, a jej stan wyglądał na stabilny. Oddychała teraz głęboko, mocno wciągając i wypuszczając powietrze, zupełnie jakby wcześniejszy "pocałunek" zadziałał jak jakiś korkociąg i odblokował jej gardło. Nic jednak nie mówiła, może zwyczajnie nie mogła? Nie ruszała się ze swego miejsca i nie stanowiła dla kogokolwiek zagrożenia w tym momencie.
SP: Nath - 84%MM Sam - 94%MM, torebka, w której jest: prostokątna płaska blaszka koloru niebieskiego z białym napisem KJ 23, niewielki klucz z wygrawerowanym niewielkim żółtym wykrzyknikiem, 3 bandaże, woda utleniona, środki przeciwbólowe (tabletki, 6x) i trzy strzykawki o nieznanym przeznaczeniu
Termin odpisu: 07.08
Samantha
Liczba postów : 210
Dołączył/a : 26/08/2012
Temat: Re: Laboratorium Beta Czw Sie 07 2014, 09:54
Czy to dobrze, że przerwała 'pierwszą pomoc'? Jeszcze nigdy nie widziała by ktoś sam sobie fundował coś takiego, ale... to była pierwsza pomoc, prawda? Chyba... No właśnie 'chyba'! Mimo wszystko był to odruch, a Marone nie mogła pozwolić by wessano jej towarzysza, urwano mu język albo nie wiadomo co jeszcze! Naturalnie starała się nie zagłębiać w tak negatywne rejony 'co by było gdyby go zostawiła', ale... uh, jakby musiała to zrobić jeszcze raz to postąpiłaby tak samo! Odruchy trudno powstrzymać, a nieznajoma chyba dostała to czego chciała. Nie mniej było to dziwne... Zazwyczaj ofiara, która była ratowana tą metodą, była raczej nieprzytomna, a tutaj dziewczyna kontaktowała mimo wszystko... W każdym razie, nie miała zamiaru zrobić Nathiarowi dodatkowej krzywdy, więc, gdy padł na ziemię od razu kucnęła przy nim, mając zamiar mu pomóc wstać - przynajmniej do siedzącej pozycji. - Wszystko w porządku? Tak tak, może to była jedynie pierwsza pomoc, ale musiała mieć pewność, że nie odgryziono mu języka. Czy przesadzała? Byli razem na misji i w jednej gildii! Kto by się przyglądał scenie sprzed chwili w spokoju?! Chociaż ona i tak spokój zachowywała - widać było raczej zmartwienie niż złość... acz gdy zwróciła wzrok na nieznajomą, przez chwilę można było dostrzec jak marszczy brwi... Mimo to, po tym, wstała i ostrożnie podeszła do leżącej. - ... Już lepiej? Ton był zwyczajny, ale jakby nie patrzeć - o dziwo - kogoś tutaj znaleźli, więc dobrze się dowiedzieć kim jest bezimienna i co tutaj robi... aczkolwiek wpierw lepiej ogarnąć czy może już mówić - stąd takie proste pytanie na początek.
Nathiar
Liczba postów : 172
Dołączył/a : 24/02/2013
Temat: Re: Laboratorium Beta Czw Sie 07 2014, 14:02
To... było jedną z ostatnich rzeczy, jakich mógł się spodziewać zielonooki od leżącej kobiety. Zadziwiające, że wciąż była w stanie zebrać w sobie siły na tak gwałtowny ruch, służący... właśnie. Czemu? Może mniejszym zaskoczeniem byłoby, gdyby to wargi Samanthy przywarły do jego własnych, zwłaszcza po szczególnie miłej rozmowie... Tu zaś został wprawiony w osłupienie wywołane brakiem zrozumienia postępowania brunetki. Trwało to jednak krótko, do czasu aż wymuszony przez nią ruch powietrza, jednoznacznie wyjaśnił przyczyny jej zachowania. Wtedy też postanowił jej pomóc, biorąc głębsze, spokojniejsze oddechy. I znowu stało się coś, czego nie do końca zrozumiał. Nie tylko gwałtownie został odciągnięty w tył, to dodatkowo wylądował na plecach. Do cholery, czy choć raz on mógł zadecydować, co będzie robił?! Pytanie blondynki podsunęło mu - raczej poprawną - myśl, że to właśnie ona była odpowiedzialna za oderwanie od drugiej kobiety. I prawdopodobnie, zrobiła to z obawy o niego, wnioskując po treści pytania. A może zrobiła to z zazdrości?! Chociaż ta ewentualność nawet nie przeszła mu przez myśl, zajętą zapytaniem Samanthy. Podniósł się do pozycji siedzącej i... wcale nie potrzebował, czy też nie chciał w tym czynie skorzystać z pomocy niebieskookiej. - ..tak. Chyba tak. - Odparł po chwili, zastanawiając się, czy aby coś przypadkiem się w nim nie zmieniło. Póki co - i miał nadzieję - nie czuł nic dziwnego, a wszystko wydawało się być w porządku. Tak samo, ta dość oryginalna auto-reanimacja przebiegła bez czegokolwiek, co powinno wprawić go w zaniepokojenie. Westchnął ciężko i utkwił swoje spojrzenie w leżącej kobiecie. Polepszyło się jej? Chyba nie powinien na nią teraz naciskać i dać faktycznie brunetce chwilę wytchnienia. I ponownie Sam pochwaliła się idealnie wyważonym pytaniem - niezbyt nachalnym, ale jednak sugerujący, że to nie koniec ich znajomości z kobietą. Teraz trzeba było tylko chwilę poczekać.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Laboratorium Beta Czw Sie 07 2014, 14:35
MG:
Zmartwiona Samantha zajmowała się poniekąd jednocześnie Nathiarem i leżącą dziewczyną, a w tym czasie Merwan, kompletnie zgłuptaszony tym wszystkim co się działo zrobił dwa kroczki do przodu w kierunku nieznajomej. - Kim jesteś? - zapytał ze słyszalnym w głosie zdziwieniem. On chyba też pogodził się z myślą, że w tym laboratorium znajdują się tylko trzy osoby, czyli on i wynajęci przez niego magowie, a tu pewność ta została kompletnie zniszczona. Pytanie jednak nie było wcale tym rodzajem pytania, które mógłby zadać ktoś w nerwach, ale było po prostu wyrażeniem bardzo zaskoczonego człowieka. Samantha po chwili zadała też swoje pytanie lecz dopiero po chwili główny obiekt obecnego zainteresowania uspokoił się na tyle, by odwrócić głowę w kierunku magów i spróbować sformułować jakąś odpowiedź. - Bei Kori Trianzole. - powiedziała wskazując prawą dłonią na siebie, wciąż leżąc na ziemi i nie próbując się podnosić, a po tych kilku słowach ponownie postanowiła zabrać więcej powietrza do ust, tylko po to, by po chwili je wypuścić. - Już... lepiej... tak... - dodała, spoglądając nieco przepraszającym wzrokiem na Nathiara, nie dbając o to, ze na jej własnych policzkach wciąż mnóstwo było łez. Potem odwróciła wzrok w kierunku Merwana. - Jestem... asystentką stażową numer dziesięć w tym laboratorium od dwóch miesięcy. - wyjaśniła swoją obecność wszystkim tu zebranym ludziom. Merwan patrzył na nią jednak niezbyt ufnie i odruchowo postąpił jeden krok do tyłu, gdy tylko dziewczyna odpowiedziała na jego pytanie. Przez chwilę jego usta poruszyły się jakby chciał o coś zapytać, ale ten ruch trwał tylko kilka sekund po czym ustał. Być może chciał dać jeszcze trochę czasu dziewczynie na złapanie oddechu zanim zapyta o coś jeszcze. Być może uznał, że to wynajęci przez niego magowie będą w stanie lepiej się z nią skomunikować. To mogło sugerować odruchowe spojrzenie w ich kierunku, które jednak chwilę później powędrowało na nieznacznie uniesioną płytę z numerem dwa, która wcześniej zdążyła już zauważyć Samantha. - Kim wy jesteście...? - odwzajemniła teraz pytanie dziewczyna, która powoli, powoli chyba wracała do siebie.
SP: Nath - 84%MM Sam - 94%MM, torebka, w której jest: prostokątna płaska blaszka koloru niebieskiego z białym napisem KJ 23, niewielki klucz z wygrawerowanym niewielkim żółtym wykrzyknikiem, 3 bandaże, woda utleniona, środki przeciwbólowe (tabletki, 6x) i trzy strzykawki o nieznanym przeznaczeniu
Termin odpisu: 10.08
Samantha
Liczba postów : 210
Dołączył/a : 26/08/2012
Temat: Re: Laboratorium Beta Nie Sie 10 2014, 09:55
Uff... Wyglądało na to, że z Nathiarem wszystko w porządku. A przynajmniej tak się wydawało na tą chwilę - będzie mieć go na oku w razie czego. Tak czy inaczej z nieznajomą również chyba było lepiej. Zważywszy na jej wcześniejszy stan, przypuszczalnie dalej nie doszła do siebie jeszcze całkowicie, ale mówiła i... dość dziwnie. Nie, że mowa była dziwne, ale sam sens słów. Czy przypadkiem laboratorium nie było opuszczone? O co tu chodziło? Odruchowo nawet spojrzała na Merwana, ale i mężczyzna zdawał się tym zaskoczony. W dodatku mimo tego, że sama Marone miała mnóstwo pytań, to i Bei miała swoje, na które należało odpowiedzieć. Problem polegał na tym, że... trudno było osądzić co powinni zdradzić. Prawdę? Tylko, że teraz Sam nie bardzo wiedziała co się działo, więc jak mogli na to odpowiedzieć? - Niezapowiedziana inspekcja. Uh, oby to było bezpieczne wyjście... Chyba takie placówki miały jakieś inspekcje? Poza tym wcale nie było to takie dalekie od prawdy. Merwan był synem szefa placówki, więc teoretycznie mógł tutaj przychodzić kiedy chciał. Teoretycznie... Pewnie i powiedziałaby więcej, ale wpierw lepiej było dowiedzieć się chociaż w jakimś małym stopniu o co chodzi. - Powiesz nam, co ci się stało? Skoro byli z inspekcji to nic dziwnego, że chcieli wiedzieć czemu pracownica leżała ledwo żywa na ziemi, prawda? A normalni ludzie i tak martwią się o innych, więc nie powinno być w tym nic dziwnego. Jeśli dostaną jakąkolwiek odpowiedź to może rzuci im to trochę światła na sytuację? Normalnie Marone pomyślałaby, że to kobiecie coś się poprzewracało w głowie, ale to wcześniejsze pomieszczenie... jakby dopiero co było używane... uh... Zauważyła również spojrzenie zleceniodawcy, skierowane do płytki, przez którą ona sama wcześniej zaglądała i... tak, dalej chciała zobaczyć co tam jest bo było to zastanawiające, ale dobrze było wpierw zająć się Bei... zwłaszcza, że mogła im rzucić nieco światła na sytuację.
Nathiar
Liczba postów : 172
Dołączył/a : 24/02/2013
Temat: Re: Laboratorium Beta Pon Sie 11 2014, 13:30
Odetchnął w myślach z ulgą, kiedy nieznajoma się odezwała. Przynajmniej teraz miał pewność, że będą mogli się w łatwy sposób porozumieć się z brunetką oraz, że poprzednia... "niedyspozycja" w żaden sposób nie uszkodziły psychiki dziewczyny. Znaczy, mowa o poważniejszych uszczerbkach, bo bez wątpienia kobieta długo zapamięta to niemiłe wydarzenie... Co, jeśli nie podszedłby tu teraz, a znacznie później? Czy ciągle by żyła? Miał wyrzuty sumienia, że nie podszedł do niej za pierwszym razem... Tylko skąd mógł wiedzieć, że to była istota żywa, w dodatku kobieta i potrzebująca pilnej pomocy? Całe szczęście, że nie było już za późno. Przez myśl przeszło mu jeszcze zapytanie, ile Bei leżała na korytarzu w agonii, ale postanowił na razie nie wypowiadać go na głos. I po raz kolejny był pod wrażeniem, kiedy Sam powiedziała idealnie to, co powinno być powiedziane. Na Taranisa, jak ta dziewczyna sobie plusowała, pewnie nawet nie miała pojęcia. Ponownie rad z tego, iż ma kobietę ze sobą na misji, postanowił nie wcinać jej się w słowa. Nie miał wątpliwości, że poprowadzi tą rozmowę poprawnie. Niewielu ludzi mogło się pochwalić takim kredytem zaufania od szatyna... Może, poza Samanthą, mógł się pochwalić tym Ayumu i jakiś inny random z gildii, z którym przyszło mu pracować i wykazał się czymś takim, jak mózg. W końcu, czasem mimo ogólnego zaufania do człowieka, pozwolenie mu mówić było aktem samounicestwienia misji. A potem Nath w pocie czoła musiał to odkręcać, przeklinając bogów, że zesłali mu idiotów do współpracy. Wciąż siedząc na posadce korytarza, mógł tylko wpatrywać się w Bei. Nawet nie drgnął, gdy ta patrzyła na niego, bo i po co? Okazał już jej wystarczającą ilość troski, może nawet zbyt dużą... A w zachowaniu nieprzychylnym także większego sensu nie widział. 2 miesiące... to nie było dużo, ale zapewne wystarczająco, aby dowiedzieli się całkiem wiele. Dodatkowo, teraz mieli pewność, że laboratorium wciąż działa i chyba ma się całkiem dobrze. Poza tym, że asystentki stażowe wiją się w bólach i własnych łzach po holach...
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.