Liczba postów : 315
Dołączył/a : 21/02/2013
| Temat: Hisashi Sob Lis 09 2013, 19:56 | |
| Obrazki odsyłają do ostówImię:No i w co znów się wpakował? Tak to z nim zawsze było. Spojrzał jeszcze raz na kartkę leżącą przed nim i podrapał się długopisem po głowie. Pytanie wydawało się dość proste, ale odpowiedź już niekoniecznie. Zamknął oczy i zaczerpnął powietrze w płuca, po czym wpisał Hisashi. Więc to będzie jego imię? No cóż, dokonał wyboru. Pseudonim:Nie był do końca pewien tego pytania. Naprawdę miał sobie coś tu wpisać? Ale, czy przypadkiem pseudonim nie był czymś, co rodziło się z czasem? Co nadawały mu jednostki lub społeczeństwo, poprzez kontakt z nim? Pociągnął długopisem po kartce. Chciał sobie zapracować na pseudonim. Nazwisko:Chciałby je mieć. Chciałby swoje własne, piękne nazwisko. Ale... nie miał go. Samotna łza spłynęła po poliku, kiedy przypomniał sobie pierwsze spotkanie z nimi i ich słowa... wtedy go to jeszcze nie bolało, więc dlaczego teraz czuł taki ucisk w piersi? Musiał tu coś wpisać, przy polu stała gwiazdka... Minamoto. Ładnie brzmiało... nawet bardzo. Jego własne nazwisko. Płeć:Tego był pewien. Zresztą pamiętał bardzo dobrze, jak pytał swojego nauczyciela, dlaczego niektórzy mają siusiaki. Tak, był Chłopcem, o czym właśnie wtedy się dowiedział. Waga: Lekarz poprawił okulary patrząc na chłopaka przed nim, mimo że stał na wadze, ta nie poruszyła się nawet o milimetr. Cmoknął zniecierpliwiony.-Mógłbyś przestać IX-002?-Zapytał Hisashiego, który mrugnął na potwierdzenie a waga zaczęła swoją pracę, powoli przesuwając wskazówkę na 67 kilogramów. Zadowolony lekarz wpisał wagę w rubryczkę i przeszedł do kolejnej. Wzrost:Jeżeli i przy tym chłopak oszukiwał, to niestety on nie potrafił tego stwierdzić, z zakłopotaniem podrapał się po głowie i spojrzał na wyniki, no cóż... nie jego problem, on miał ich wszystkich tylko zbadać. Prawdziwością wyników niech się martwią Jajogłowi. 182cm zostały dopisane do kolejnej rubryczki i specjalista przeszedł do następnej z nich. Wiek:Spojrzał na chłopaka krytycznym wzrokiem. Mimo, że nie narodził się on tak dawno, na ile wskazywało jego ciało, to kazano mu wpisać taki wiek, na jaki wyglądał. Szybkim ruchem lekarz postawił 17 w tej tabelce. Gildia:Chłopak spojrzał na następne pytanie i zawiesił się na chwilę. Powiedzieli, że załatwią mu każde miejsce, jeśli tego chce... ale czy tego chciał? Korciło go by wpisać Mermaid Crest, ale tam pewnie i tak go nie przyjmą. Może właśnie dla tego, znów postawił kreseczkę. Miejsce umieszczenia znaku gildii:Skoro postawił kreseczkę w punkcie wyżej, to w tym chyba też powinien. Choć nie było to dla niego, jakoś specjalnie konieczne, to czuł się jednak lepiej wiedząc, że każde pole jest wypełnione. Dlatego zamiast zostawić je puste, i tu postawił kreseczkę. Klasa Maga:Tłumaczyli mu co to znaczy, on jednak nadal nie wiedział. Albo może inaczej, wiedział, ale było to dla niego niesamowicie skomplikowane i nie był do końca pewien, co tu wpisać. Dlatego niepewnie nakreślił 0. Wygląd: Pstryknął włącznik, a świetlna Lacryma zamigotała lekko. Szum magicznego wentylatora zakłócał spokojną ciszę, do której po chwili dołączył szum lecącej z kranu wody. Chłopak, który przy nim stał, zamoczył dłonie pod strumieniem lodowatej wody a następnie przemył twarz, pozwalając by ciecz w umywalce zabarwiła się czerwienią. Po chwili podniósł wzrok znad zlewu i spojrzał w lustro stojące przed nim. Który to był raz? Chyba drugi. Pamiętał swój pierwszy, a różnice były... ogromne. Nie tylko w jego wyglądzie, ale też mentalności. Gdy spotkało go to po raz pierwszy, przyjął to chłodno, jak coś naturalnego. Szczerze mówiąc, nie przejawił tym nawet zainteresowania. Ot niski blondyn, człowiek właściwie rzecz biorąc. Teraz jednak, wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Stał i patrzył w lustro, oglądając swoje ciało. Urosło, nie był już takim kurduplem, jak kiedyś i mógł ze spokojem stwierdzić że jest po prostu wysoki. Stał się też szerszy w ramionach, brzuch miał płaski z dobrze widocznymi mięśniami. Cerę miał zdrową, choć delikatnie bladą. Torsu zaś nie znaczyły żadne, nawet najmniejsze blizny, można rzec, że był doskonały, ale... to, w jego oczach, znaczyło, że jest szpetny. Nie miał blizn, znamion, ani nawet pieprzyków. Wstydził się tego, choć kiedyś nawet by o tym nie pomyślał. Nie lubił gdy ktoś oglądał jego ciało. Spojrzał niżej, na bokserki i swoje umięśnione nogi. O tak, był mężczyzną i tego był pewien. Znów uniósł wzrok i jeszcze raz spojrzał w lustro wpatrując się w swoją twarz. Włosy, które kiedyś były długie i w złotym kolorze, teraz utraciły swój dawny blask i bardziej niż blond czuprynę, przypominały płynne srebro, a czasami gołębie pióra. No i były krótkie, jak ona powiedziała, mężczyznom lepiej w krótkich. Przejechał po nich dłonią, nie wyczuwając żadnej skazy, na skórze czaszki pod spodem. Żadnej nierówności od uderzenia, nic, co by świadczyło o tym, że gdy był dzieckiem, a jego czaszka była jeszcze delikatna, gdziekolwiek się uderzył. Westchnął i patrzył dalej. Na swoje idealne uszy i równy nos. Na swoje pełne, różowe wargi, wyraźne kości policzkowe i mocny podbródek, bez choćby cienia zarostu. Czy kiedykolwiek się on pojawi? Nie był tego pewien, nie został o tym poinformowany i zresztą nie zamierzał o to pytać... teraz, nie miał nawet kogo. No i na sam koniec pozostały dwie jedyne części jego ciała, które darzył prawdziwą sympatią. Jedną z nich była mała blizna, w lewym kąciku wargi, idąca nieco w dół, zupełnie jak by ślinka mu ściekała. Była mała i niewyraźna, ale nieraz powodowała jej śmiech. No i była to jednak jakaś skaza. Poza tym jego oczy, heterochromia... mutacja genetyczna. Nie wiedział, czy oni to sobie zaplanowali, czy może było błędem ich badań, ale czyniło go to nieidealnym i sprawiało mu nie lada radość. Prawe oko miał w odcieniu ciemno niebieskim. Przypominało mu ono niebo na którym powoli zbierały się burzowe chmury. Oko lewe, miało ciężki do określenia kolor. Coś jak mieszanina żółtego z zielonym. Niczym świeże oliwki lub winogrona. Westchnął i uśmiechnął się do siebie nieco krzywo, po czym zgasił Lacrymę i wyszedł, wchodząc do sypialni. Podszedł do łóżka i spojrzał na swoje ulubione odzienie, to w którym można było go najczęściej spotykać. Czarne rękawiczki bez palców, biała, starannie wyprasowana koszula i czerwony krawat. Lubił krawaty, były bardziej dystyngowane od takich muszek. Prócz tego czarne spodnie oraz wypastowane na połysk półbuty. Może wyglądał w tym stroju śmiesznie i nieco jak jakiś kamerdyner, biznesmen, gangster czy ochroniarz, ale podobało mu się to. Nawet jeśli jego garnitur, bo tak się to chyba nazywało, nie były od jakiegoś sławnego projektanta, dobrze czuł się w tych ciuchach i chyba tylko to się liczyło. Padł na łóżko obok swoich rzeczy i przymknął oczy, oddając się jeszcze chwilowej drzemce.
Charakter: Doktor postukał długopisem w kartkę papieru. Siedział już sam w swoim gabinecie i miał wystawić swoją opinię, na temat tego... chłopaka. Tylko czy był w stanie, traktować go jak człowieka? Z medycznego punktu widzenia nim był... no mniejsza. Długopis zaczął jeździć po papierzeObiekt badawczy IX-002. Ten osobnik zdecydowanie różni się od reszty, choć wszystkie wykazują pewne cechy wspólne, może od nich więc, zacznę raport. Przyspieszony rozwój mózgu doprowadził do powstania pewnego rodzaju luk. „Hisashi” nigdy nie był dzieckiem, nie zna więc czegoś takiego jak dorastanie, czy burza hormonów. Nigdy nie zaznał rodzicielskiej miłości ani innych uczuć. Wpojone magicznie, nie zastąpią normalnych doznań, dlatego mimo poznania uczuć, nie potrafi ich rozróżniać w normalnej konwersacji. Wykazuje też skłonności do zatajania własnych uczuć. Ich nie zrozumienie powoduje u niego odruch obronny, w którym korzysta ze swojej mocy, by ukryć prawdziwą ekspresję twarzy. Wymaga zdecydowanie więcej kontaktów interpersonalnych i samorozwoju uczuciowego. Zaleca się częsty kontakt nie tylko z psychologami ale i z normalnymi ludźmi. Chłopak bardzo szybko się uczy, wydaje się być głodny wiedzy, zwłaszcza o uczuciach, rodzinie, człowieczeństwie. Zgodnie z przewidywaniami, kiedy oznajmiono mu, że nie ma rodziny, przyjął wiadomość spokojnie. Prawdopodobnie nie odczuwa z tego powodu smutku, nigdy bowiem nie zaznał rodzinnego ciepła. W późniejszym etapie przeszliśmy do obserwacji zachowań na różne bodźce. Zdaje się nie lubić bólu, co nie powinno dziwić, aczkolwiek jest to miły wniosek, dzięki temu zdaje się bardziej ludzki. Lubi bardziej chłód, niż ciepło, które znosi nieco gorzej. Nie jest też znacząco nadpobudliwy, spokojnie można go nazwać nawet nieco leniwym. Aczkolwiek przejawia żywe zainteresowanie zwierzętami i roślinami. Najtrafniejszym stwierdzeniem będzie: Zainteresowanie życiem. W późniejszym etapie wystawiliśmy go na interakcję z obiektami IX-003 oraz nieco później OX-002. Przedstawienie efektów zacznę jednak, od drugiego obiektu. Dla przypomnienia jest to czerwonowłosy chłopak, nieco dziki i nieokrzesany. Hisashi zdaje się pochłaniać otaczające go uczucia, wnioskuję więc że jest podatny na zachowanie innych. Kiedy OX-002 wykazywał się nadmierną agresją, tak samo zareagował Hisashi, a gdy OX-002 zaczął płakać, Hisashi zdawał się z tego powodu bardzo smutny. Zaraz jednak użył swojej mocy a na jego twarzy zawitał kpiarski uśmiech. Mimo wszystko interakcja między nimi zdaje się być całkowicie zdrowa, żaden nie wykazuje większego zainteresowania drugim, przejawiają jedynie pewne społeczne reakcje, takie jak walka o pozycję samca alfa. Zupełnie inaczej wyglądała jednak interakcja z IX-003. Z początku Hisashi się jej bał, wykazywał jednak pewne zainteresowanie które nie było widoczne przy obiekcie OX-002. Można więc wysnuć logiczne wnioski że Hisashi jest osobnikiem Heteroseksualnym. Da się jednak zauważyć dozę niepewności i niewiedzy, wynika to zapewne z braku świadomości, na temat płci i rozmnażania. Teoretycznie zaliczył kursy z biologi, i powinien znać podstawy, takie właśnie jak rozmnażanie, jednak zestawienie tego z rzeczywistością jest jeszcze dla niego nieco ciężkim przeżyciem. Jego zachowanie jednak sprawiło że szybko owinął sobie IX-003 wokół palca, tym bardziej że niewątpliwie przewyższa ją inteligencją. Kiedy stała się wobec niego całkowicie uległa i poddała się mu, stracił nią zainteresowanie. Pierwszy wniosek – Jest zdobywcą. Czy moje spekulacje są prawidłowe nie jestem pewien, powodów takiego a nie innego zachowania można doszukiwać się wielu, wymaga to jednak dłuższych obserwacji. Na razie mogę jedynie powiedzieć, że obiekt ten rozwija się w dobrym kierunku i zapewne w krótkim czasie będzie gotów do rozpoczęcia normalnego życia. Odłożył długopis i spojrzał z zadowoleniem na swoje dzieło. To chyba mówiło wiele o tym chłopcu. Dziewczyna bujała się na swoim krześle i myślała. Był z nią dopiero od miesiąca a ona nadal nie zgłębiła do końca jego psychiki. Na pierwszy rzut oka, mógł wydawać się oschły, można by powiedzieć nawet, opróżniony z uczuć. Zupełnie jak by nie był... nie, to głupie myślenie. Znała jego przeszłość i mówienie o tym przy nim, nie było mądre. Ten chłopak bowiem, nie ważne kim był, skrywał ogromne pokłady uczuć, głęboko w sobie. Może powstał sztucznie ale miał serce i duszę i w to wierzyła. Im dłużej z nim rozmawiała, tym bardziej się otwierał i tym lepiej go poznawała. Kiedy go spotkała, sądziła, że jest tacy jak inni. Próbuje ją sobie owinąć wokół palca, tym swoim pewnym uśmieszkiem i delikatnym rumieńcem. Faktycznie, wyglądał wtedy okazale, ale ona nie raz się na takich przejechała. Ale później... później zdarła z niego tą maskę. Bał się, bał się braku akceptacji i odrzucenia. Nauczono go że kobiety się zdobywa i to właśnie robił. Nawet jeśli jakaś kobieta go nie interesowała, instynkt podpowiadał mu, że musi ją zdobyć. To było jego wielką wadą, ale walczył z nią, a ona mu pomagała. Był wspaniały, może też dlatego, że nie oceniał kobiet po wyglądzie, nie, on szukał głębi uczuć, tego czego mu brakło. Zastanawiała się czy przypadkiem nie cierpi na kompleks Edypa, ale przejawiał też zainteresowanie drobnymi dziewczynami. Tak, odpychała go zwyczajność. Wolał starsze, dojrzałe kobiety, lub te o wyglądzie dziecka. Chodź to były tylko preferencje wizualne bo tak naprawdę najbardziej liczyło się dla niego zachowanie. Lubił być dominowany i poniżany, przejawiał skłonności masochistyczne, to nie budziło wątpliwości, ale był jednocześnie delikatny jak jajko, należało uważać by nie przesadzić. Na dodatek bardzo cierpiał, z powodu braku rodziców, dzieciństwa jak i tego czym był. Długo zajęło jej, utwierdzenie go w tym, że jest człowiekiem, wcześniej uważał się bowiem za potwora. Nie raz opowiadał jej o tym jak patrzyli na niego ludzie w ośrodku i jak szybko zrozumiał dlaczego. Oni o tym nie wiedzieli, sądzili, że był mniej żywy niż faktycznie jest, a on tak naprawdę, skazany na cierpienie, walczył sam ze sobą. Szukał jedynie miłości i zrozumienia, szukał uczuć. Tego, czego nie zaznał za dziecka, troski o niego i tych drobnych przejawów dobroduszności. Kiedy kupiła mu bułkę, o mało się nie popłakał ze szczęścia. Przywykł do tego, że w ośrodku karmili go, kupowali różne rzeczy... ale to były dary bez uczucia. Podarowane bo tak, by utrzymać cenny obiekt przy życiu. I chodź oni o tym nie wiedzieli, on czuł różnicę. Widział ją, dostrzegał ale niestety nie pojmował. Na swój sposób był wyjątkowy, jednocześnie skryty i ekspresywny. Miewał chwile w których nie rozumiał nic co się dookoła niego działo, a takie w których w lot pojmował zamiary i uczucia ludzi. Czasem zaś takie, w których błędnie odczytywał sygnały. Niewątpliwie tylko jego uczucia były jego skazą, acz zarazem jego urokiem. A poza tym, jaki był? Prócz tego, że bardzo głupiutki, był też miły i uczynny. Można by rzec nawet, bardzo prosty. Wręcz uwielbiał wszelkie przejawy zainteresowanie jego osobą. Nie tak, że chciał być w centrum uwagi, a raczej lgnął do ludzi, jak piesek. Którymi zresztą przejawiał nie małe zainteresowanie, jak każdym innym zwierzem czy rośliną. Bał się za to śmierci i zbyt wielu ludzi w jednym miejscu, powodowało to u niego blokadę, nie nadążał z analizowaniem ludzkich zachowań i zakładał „Maskę”. O tak, niewątpliwie jej potrzebował, dla tego musiała przy nim zostać...
Historia: Dzień 30Pamiętnik, więc to jest pamiętnik. Jestem IX-002. Urodziłem się 30 dni temu. Przez ten czas dowiedziałem się wielu ciekawych rzeczy. Zaczynając od tego, że jabłka spadają na ziemię, kończąc na tym, że ryż jest rodzajem kaszy. Uczę się codziennie od rana do nocy, bardzo pilnie. Mówią, że to ważne i powinienem to robić, więc robię.Dzień 31Dr. Henderson powiedział, że źle piszę. Nie bardzo rozumiem dlaczego, ale jak mi wytłumaczył, ma być to mniej formalne i nieco dokładniejsze. Hmm, no więc na śniadanie znów była mieszanina białkowo-węglowodanowa z domieszką sterydów i hormonów, a do popicia woda wypełniona proteinami i specjalną odmianą skrystalizowanego eternano. Następnie miałem zajęcia z geologi, fizyki, matematyki i biochemii a potem obiad. To było już fajniejsze bo dostałem ziemniaki i kotlet schabowy, a do tego surówkę z pora. Nawet do picia był kompot brzoskwiniowy. Zaraz po obiedzie było malarstwo, śpiew, polityka oraz poezja. A potem zajęcia ze sztuk walk i biegi. Na kolację było to samo co na śniadanie. A teraz idę spać.Dzień 40W końcu przestali dawać mi tą papkę. Nie lubiłem jej... wiesz, coś mi się stało, zdałem sobie sprawę, że jej nie lubię, chociaż wcześniej nie wiedziałem jak nazwać dyskomfort związany z jedzeniem jej. Więc to jest lubienie? Czy w takim razie doktor Henderson czuje to samo kiedy mnie bada, i mówi, że nie lubi tego robić? Chyba muszę coś z tym zrobić. Dzień 42Dziś uderzyłem doktora Hendersona, by pokazać mu czego nauczyłem się na Taekwondo. Krew poleciała mu z nosa, a z oczu łzy. To znaczy że był szczęśliwy prawda? Ludzie płaczą ze szczęścia, więc na pewno bardzo radowało go to co mu zrobiłem. Chyba będę go bił częściej, powinien czerpać więcej radości z życia, może nawet polubi badanie mnie?Dzień 43 To straszne! Pomyliłem się, on płakał ze smutku. Dlaczego ludzie muszą być tak skomplikowani? I czym jest smutek? Czy smutek boli? Chciałbym być smutny, może wtedy wiedziałbym co czuje doktor Henderson... jednak z jego opisu sądzę, że to nie do końca miłe uczucie, więc jednak nie będę go bił. Ale na pewno zapamiętam, by kiedyś dowiedzieć się czym jest smutek.Dzień 47Już wiem! Wiem czym jest smutek, ale o rany, pamiętniczku, dzisiaj tyle się wydarzyło... może jednak zacznę po kolei. Jak zwykle po śniadaniu miałem zajęcia, ale po obiedzie już nie, zamiast tego zabrano mnie do pomieszczenia w którym stały długie, podłużne inkubatory. Wiem jak się to nazywa, ale nie widziałem do dzisiaj. To coś wypluło innego człowieka! Tylko jakiegoś dziwnego bo nie miał siusiaka. No i był nieco niższy ode mnie, ale doktor powiedział mi, że jak tylko dostanie nieco hormonów to szybko wystrzeli do góry. Ha! Nawet już wiem, że to była metafora. Wracając, zapytałem wtedy doktora, czy ludzie przypadkiem nie rodzą się z innych ludzi. Wiesz co? Nie chciałem znać odpowiedzi. Bo ja... ja... nie jestem człowiekiem. Więc, czym ja właściwie jestem? Chciałbym to wiedzieć... Dzień 49 Wiele się wydarzyło. A to zaledwie dwa dni! Więcej nie widziałem IX-003, jak nazywała się tamta dziewczyna. Bo to dziewczyna wiesz? Dziewczyny nie mają siusiaków. I nie jestem człowiekiem, jestem obiektem badawczym numer 2 z grupy I. Mamy pomóc zrozumieć ludzką psychikę. Tylko jak nieczłowiek ma zrozumieć ludzką psychikę? Nie rozumiałem tego, a gdy spytałem o to Doktora to znacząco uniósł głos i zrzucił papiery z biurka. Czy to znaczy, że był smutny? Dzień 50 Zaskakujące jak szybko się uczę, zaskakuje to nawet mnie. Dalej jednak nie rozumiem wielu, zrozumiałych dla innych rzeczy. Doktor powiedział mi, że przechodzimy w fazę drugą, ciekawe co to znaczy, jak myślisz dzienniczku? Dostałem dzisiaj specjalne zadanie od pana Doktora, powiedział mi, że mam mu powiedzieć co lubię. Ale co ja lubię, co, dzienniczku?Dzień 64Więc... to tak. Faza trzecia trwa już tydzień, ostatnie wystawiono mnie do interakcji z dwoma innymi obiektami badawczymi. To było takie dziwne, oni są... oni są... głupsi ode mnie. To nie tak, że się z nich śmieję, oni nie rozumieją wiesz? Pamiętasz jak ci mówiłem, że nie sądzę by mówienie doktorowi o tym co lubię było mądre? Zrozumiałem, że mam rację. Oni nie chcą byśmy myśleli samodzielnie. Nie wiem, ale... ja czuje się Potworem. Nie jestem człowiekiem, ale obiektem badawczym też nie, więc czym Ja właściwie jestem? I dlaczego tak bardzo różnie się od reszty?Dzień 70Moja moc jest coraz większa, jest taka wspaniała! Rozumiesz jak łatwo bawić się nimi? Jak łatwo ich oszukać i wprowadzić w błąd? Wodzić za nos... gdyby tylko wiedzieli... wiesz co dzienniczku? Będę z nimi współpracował, ale tylko po to by pomóc reszcie i w pewnym momencie ich zmiażdżyć, zmiażdżyć ich za tworzenie takich potworów jak my. Chodź wciąż nie rozumiem tego uczucia czuję, że wszystko jest nie tak, nie takie jak powinno. Co powinienem zrobić, jak zareagować? Wciąż za mało wiem, za mało umiem, muszę się uczyć, jeszcze więcej i więcej... Dzień 82Badania ludzkiej psychiki... tak, po prawdzie było to prawdą, ale nie do końca. Dziś kiedy doktor na chwilę wyszedł, dobrałem się do jego notatek. Super żołnierze, ściśle tajny, nielegalny eksperyment rady. Stworzenie sztucznych ludzi do eliminowania tak zwanych niewygodnych elementów. Czuje się z tym naprawdę źle, ale z drugiej strony, może uda mi się im przeszkodzić i uratować moich braci i siostry? W każdym razie staram się grać jak mi zagrają, ale... co to za uczucie? To dziwne buzowanie w mózgu które czuje jak tylko o tym pomyślę? Dzień 85Dziś miałem wypełnić kwestionariusz wyjściowy. Wkrótce wyjdę na zewnątrz, by zająć się „Poznawaniem ludzi”. Na razie miałem robione badania i inne takie, jestem ciekaw jak dokładnie to będzie wyglądało. Czy życie na zewnątrz jest trudne? A jeśli tak to dlaczego? Kogo spotkam, czy sobie poradzę? Boję się ale na samą myśl znów buzuje mi w głowie, spytałem dziś doktora co to znaczy, powiedział że to ekscytacja. Czy to znaczy, że ekscytuje mnie myśl o walce z własnymi stwórcami? Czytałem kiedyś o Bogu. Ludzie lubią sprzeciwiać się Bogu, swojemu stwórcy. Czy zawsze tak jest, że dzieło sprzeciwia się swemu panu? Czy zwierzęta kiedyś zbuntują się przeciw nam, skoro niektórzy ludzie hodują psy? Dzień 90Wyszedłem. Słońce jest takie jasne, niebo takie błękitne a śnieg taki zimny. Dali mi ubranie i pieniądze i wywieźli z zawiązanymi oczami, bym nawet nie wiedział gdzie znajduje się laboratorium. W mych dłoniach znajdowały się jedynie akta, tak akta moich pierwszych celów. Jak powiedzieli, mam się do nich po prostu zbliżyć, mam pokazać że umiem zadawać się z ludźmi, ale Ja wiem, że chcą po prostu sprawdzić czy dam radę chodź tyle. Potem pewnie karzą mi ich zabić. To początek eksperymentu więc wybrali losowych ludzi. Znałem to, czytałem o tym. Każdy eksperyment, każde odkrycie, wymaga jakichś ofiar. To były ofiary obecnego eksperymentu. Miałem mieszane uczucia, ale postanowiłem że chyba spróbuję, ale nie zabije ich a ochronie. Wylosowali pięć zupełnie nie powiązanych ze sobą osób, by utrudnić mi zadanie. Wpierw musiałem ich znaleźć. Hazariev, sklepikarz z Oak. Takara członkini Fairy Tail, Huang Zhen mag z Lamia Scale, Lusye dziewczyna z DHC oraz Kwen artystka z Akane Resort. Nie wiem, od którego zacznę...Dzień 91Życie jest jednak trudne! Pierwszy dzień, a Ja już nie mam pieniędzy. Jakiś pan poprosił o drobne na jedzenie, miałem tylko duże nominały, więc powiedział, że mi je rozmieni jak na niego poczekam. Z radością więc mu je oddałem, niestety nie wrócił. Martwię się, że coś mogło mu się stać... no i jestem troszkę głodny. Ale już wkrótce dotrę do Oak, pocieszam się tą myślą, wiesz, dzienniczku? Dzień 95Ha! Zarobiłem nieco pieniędzy zabawiając dzieci na rynku. To takie cudowne uczucie kiedy te śmieją się i cieszą, kiedy zwykła szmaciana lalka nagle ożywa i paraduje ulicami, robiąc różne sztuczki i mówiąc ludzkim głosem. Moja moc jest naprawdę super! Sprawia ludziom tyle radości. Dotarłem już do Oak, wiele się nie dzieje, ciągle szukam Hazarieva. Na pewno się świetnie dogadamy! Dzień 98 Pan Hazariev jest wspaniałym człowiekiem! Kiedy tylko się dowiedział, że nie mam pieniędzy i dachu nad głową, to zatrudnił mnie u siebie w sklepie i zaczął wynajmować pokój. Ludzie są wspaniali, kocham ludzi. Sądzę, że łatwo będzie mi się zaprzyjaźnić z panem Hazarievem. Zresztą to nic specjalnie trudnego, ten mężczyzna jest bardzo ufny i przyjacielski. Opowiadał mi o swoim synu, który jest członkiem jakiejś organizacji. Powiedział, że martwi się o niego bo ten otwarcie sprzeciwia się działaniom rady. Może to dlatego miałem zaprzyjaźnić się z panem Hazarievem? Może przez niego chcą dotrzeć do jego syna? Ha, nie pozwolę im na to! Nigdy nie spytam pana Hazrieva o to gdzie jest jego syn.Dzień 100 Nie uwierzysz kogo dzisiaj spotkałem! To był jeden z nich! Jeden z obiektów badawczych. Przyszedł się ze mną spotkać i dużo rozmawialiśmy o panu Hazarievie. Na szczęście nie pytał o jego syna więc wszystko było ok. Mogę spać spokojnie, wiedząc dobrze że nie zawiodłem pana Hazarieva. Nigdy go nie zawiodę, ale kiedyś będę musiał odejść i spotkać resztę. Sądzę, że zostanę tu jeszcze może z tydzień? Tak... ale na zawsze zapamiętam tego miłego starca! Przyjaźń jest taka wspaniała.Dzień 105 To... to jest okropne. Cały czas płaczę i nie mogę przestać, dlaczego? Hazariev nie żyje. On go zabił. Nie potrafiłem tego zrozumieć wiesz? Ale on mi powiedział, że to ostrzeżenie dla jego syna. Zabicie jego samego narobiło by szumu, a tak, upozorowali wypadek. Pan Hazariev „Spadł ze schodów”. Nie wiem... naprawdę nie wiem co zrobić.Dzień 106Podjąłem decyzję, czas się wziąć w garść dzienniczku. Rozpacz, którą dopiero co poznaje jest przytłaczająca, ale czuje w sobie coś jeszcze, miłe uczucie które mówi mi „Będzie dobrze” i wierzę, że tak właśnie będzie. Zmierzam do Akane resort zająć się nią. Sądzę, że magowie mają większe szanse by przeżyć, ale tą dziewczynę, ochronię choćby za cenę własnego życia.Dzień 111 Spotkałem ją. Krótkie, krzywo ścięte niebieskie włosy i oczy. A do tego ubrana w dżinsy i zwykłą koszulę, poplamioną farbą. Nie prezentowała sobą nikogo wyjątkowego. Nie wiem czego rada od niej chce, jutro z nią porozmawiam. Może poderwę? Boję się tylko, że mi się znudzi... Dzień 112Ona jest jakaś dziwna dzienniczku. Nie dała mi się poderwać, potraktowała chłodno, a potem zaczęła zdobywać moje zaufanie. To było.. tak zupełnie odwrotne od tego co planowałem... w tej chwili jestem w jej mieszkaniu i szykuje się do snu. Jutro opowiem jej wszystko, zobaczymy jak to będzie... Dzień 170 Ile czasu minęło od kiedy ostatnim razem coś pisałem? To już chyba będą ze dwa miesiące... tak. Wiele się w tym czasie wydarzyło, wiele zmieniło, a Ja nie mam za bardzo czasu by coś napisać. Ale obiecuję że kiedyś uzupełnię te notatki. Muszę jednak zaznaczyć jedno, już wiem czym jest miłość. Zakochałem się, to nie może być inne uczucie, tyle o nim słyszałem... w każdym razie jest coraz gorzej, oni się powoli zbliżają a my znów musimy uciekać.Dzień 184W końcu zgubiliśmy ogon. Sytuacja powoli się stabilizuje. Dzisiaj wyznałem jej co do niej czuje. Nic mi nie odpowiedziała, tylko wzięła w ramiona i przytuliła. Dlaczego? Zrobiłem coś źle ? Może kobietom nie wyznaje się miłości, tylko zaciąga do łóżka? Sam już nie wiem, zupełnie nie wiem, co o tym myśleć. W każdym razie nadal boję się, że coś się jej stanie, więc tym zakończę dzisiejszy wpisDzień 200 Zrobiło się nieco spokojnie, z jakiegoś jednak powodu czuję, że to cisza przed burzą. Cóż, teraz mam do opisania jakieś 3 miesiące życia... Od początku byłem dla niej niczym ciekawa książka. Poznawała mnie, zgłębiała, odkrywała. Odczytywała moje emocje lepiej niż inni. Z początku zwodziłem ją moją mocą, ale szybko przejrzała tę sztuczkę, potrafiła odczytać co czuje, nawet przez moje iluzje. Pomagała mi siebie zrozumieć i przedstawiała swoją osobę. Rada ścigała ją dlatego, że jej ojciec był niegdyś członkiem Tartaros i podpadł radzie. Chodź ona sama nie miała z nimi nic wspólnego, miała być ostrzeżeniem dla wszystkich innych „Nielegalnych” gildii. Z początku żyło nam się spokojnie, ale w pewnym momencie znów się pojawił. Tym razem jednak nie dałem mu wtrącić się do naszego życia i zabiłem go, po czym poprosiłem ją by uciekła, uciekła wraz ze mną. Rzuciła wszystko i udaliśmy się na zachód. Cały czas w podróży, chowając się niczym szczury. Po drodze zabiłem jeszcze 4 innych. Zostało ich już tylko 10. Niedawno, przeprawiliśmy się przez ostatnią wioskę, teraz zaś znaleźliśmy się w portowej dzielnicy niewielkiego miasta na zachodzie. Wynajęliśmy tu małe mieszkanie i czekamy. Za 4 dni ma przypłynąć statek płynący do Ca=elum. Wsiądziemy na niego i uciekniemy z tego kraju.Chłopak zamknął swój pamiętnik i pogładził dłonią skórzaną oprawę. Odłożył go głęboko do torby i spojrzał na śpiącą obok niego dziewczynę. Ochroni Ją, ochroni ją za wszelką cenę. Jeszcze tyko, przez cztery dni. Wstał i po cichu zbliżył się do okna. Odsunął grubą zielona firanę, przeżartą przez mole i spojrzał na zewnątrz. Nikogo nie dostrzegł, żadnych podejrzanych cieni. Wszystko zapowiadało się ok. To już był koniec, na reszcie im się uda. Znów wszedł do łóżka i przytulił wybrankę swojego serca, zamykając powieki.Dzień podróży zapowiadał się nieciekawie a chłopak miał złe przeczucia już od samego rana. Gęsta mgła zalegała w porcie, a deszcz nie przerwanie siekł z nieba. Oboje odziani w grube płaszcze, ruszyli pod osłoną budynków ku portowi. Statek miał przybyć za niecała godzinę, chcieli spędzić jak najmniej czasu w jego okolicy. Przemykali niczym cienie. Cicho i powoli, wydawało się, że nic się nie wydarzy. Głuchy świst i terkot bełtu uderzającego o drewno nad jego głową, powiedział mu jak bardzo się mylił. Zapewne od początku domyślali się o ich planach. Zresztą to logiczne, na zachodnie nie był nic innego, a rozkład statków znali bardzo dobrze. Musieli strzec portu, by nie dać im uciec z kraju. Hisashi zaklął pod nosem i kazał dziewczynie biec przodem, samemu zaś wrzasnął do przeciwników i wciągnął ich w swój własny świat. Błądzili między uliczkami miasta, ścigając się, aż w pewnym momencie puścił ich przodem a sam zawrócił, by wrócić prosto do portu. Biegł jej na spotkanie widząc ją na rufie statku, patrzącą na niego z radością. Zdążył, tak przynajmniej sądził dopóki nie zdał sobie sprawy z własnego błędu. Kolejnego. Kiedy sądził, że złapał przeciwników w iluzję, oni złapali w nią jego. Zadufany w sobie, pewny swoich mocy, nie zauważył, że wśród nich też był iluzjonista, a oni świetnie znali jego styl walki. Patrzył tylko szeroko rozwartymi ze strachu oczami, jak jeden z napastników pociąga za spust. Jak bełt wystrzelony z kuszy przecina powietrze i uderza dziewczynę w szyję. Nie miała szans przeżyć, świetnie o tym wiedział. W dzikiem nieopisanym szale, rzucił się na agresorów.Szukał ich wszystkich i bazy. Znalazł ją po tygodniu, idąc po śladach jednego z napastników, a potem zniszczył ją wraz z znajdującymi się tam badaczami i obiektami. Prócz niego, ciągle pozostały przy życiu trzy obiekty, zabawne, bo dokładnie tyle samo ile jego celów. Na dodatek ścigała go rada, której z całego serca nienawidził. Jego życie było w rozsypce, musiał... właśnie co musiał? Mimo, że serce jego pogrążone było w nieopisanym żalu, musiał ochronić pozostałą trójkę. I pozostałą trójkę zabić. Trzy... dokładnie tyle ile miesięcy z nią spędził. Umiejętności:
Bariera umysłowa lvl 1
Kontrola lvl 1
Geniusz magiczny lvl 1
Kontrola przepływu Magii Lvl 1
Ekwipunek: Co przy sobie posiada? Jedynie parasol, w ciemno fioletowym kolorze. Jednak szpic parasola stanowi ostrze sztyletu, zazwyczaj ukryte w drewnianej osłonce. Na dodatek materiał z którego zrobiony jest parasol jest nieco wzmocniony, przez co jest w stanie blokować część ciosów, w tym nawet gdy jest rozłożony. Rozłożony parasol ma 120cm średnicy. Od rączki po szpic jest długi na 100cm, a sam szpic ma 15cm długości
Rodzaj Magii: Magia Iluzji Pasywne Właściwości Magii: 1. Królik z kapelusza – Proste magiczne sztuczki iluzjonistyczne to dla niego żaden problem. Sprawić by moneta zniknęła? Przełożyć dłoń przez szkło? On to potrafi, szkoda tylko że ludzie nie wiedzą, iż to iluzja, mamiąca ich oczy. 2. Efekt motyla – Hisashi potrafi stworzyć w swoim umyśle hipotetyczną wersję wydarzeń, a potem dowolnie ją modyfikować zakładając wszelkie zmienne. Ów proces w jego umyśle, będący iluzją w rzeczywistości trwa dosłownie moment. Raz na post 3. Picasso – Ot, potrafi „Zmieniać” kolor wszystkiego czego dotknie. A raczej, udawać że zmienia, iluzja ta bowiem oszukuje oczy. Obiekt nie może oddalić się od Hisashiego dalej niż na 20m bo inaczej PWM przestaje działać. 4. Aktor – On nie lubi pokazywać uczuć, bardzo nie lubi. Dlatego jest w stanie iluzją w pełni wpływać na mimikę swojej twarzy. Ktoś widzi że się uśmiecha, kiedy on tak naprawdę płacze.
Zaklęcia: 5. [A]Imaginacja – Zaklęcie to polega na zwodzeniu i oszukiwaniu ludzi iluzją, działającą na wszystkie zmysły ofiary. Oczywiście iluzje da się przełamać jednak tylko w wypadku w którym ofiara poda logiczne argumenty dlaczego dana sytuacja nie ma prawa bytu. Oczywiście kontrolujący ją Iluzjonista ma prawo próbować przełamać argumenty ofiary, nim ta zniszczy iluzję. Zniszczenie iluzji, automatycznie uwalnia ofiarę, nawet jeśli czas trwania zaklęcia nie minął. Iluzją nie można zabić, nie rani ona w żaden fizyczny sposób, a jedynie oszukuje psychikę postaci i wmawia jej coś, co nie istnieje. Rzucenie iluzji nie jest zaś problemem, starczy aktywować zaklęcie i podziałać na dwa zmysły głównej ofiary. Głównej? Ano dość słabym zaklęciem byłaby iluzja działająca tylko na jedną osobę. Jedna osoba wymagana jest do jej nałożenia, iluzja jednak działa na wszystkie osoby w całym budynku w którym została użyta(Na otwartej przestrzeni, koło o promieniu 50m). Czas działania czaru to 3 tury.
|
|