I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Arena niespecjalnie różni się od tej, na której swoje walki toczyli Dax i Asteria. Otoczona jest przeszklonym kloszem, który blokuje nadmierne ciepło słoneczne, a także zaklęcia, które w trakcie walki mogłyby przecież wymknąć się spod kontroli i zaszkodzić niektórym z fanów na trybunach. Działa to też w drugą stronę, nikt z trybun nie może przeszkodzić ludziom walczącym wewnątrz w niemalże-śmiertelnej konfrontacji, mają więc oni zapewniony całkowicie fair pojedynek.
Tak jak wcześniej teren walk przypomina zwyczajne pole, na którym ktoś wytyczył granice, które zaznaczają gdzie kończy się arena. Oczywiście nie można z niej stricte wypaść dzięki kloszowi, który ściśle przytula się do końców areny. Wymiary pola bitwy to 30 metrów na 30 metrów. Teren porośnięty jest trawami, wysokimi do kostek. I właściwie to wszystko.
Zawodnicy ustawieni są obecnie na przeciwko siebie po przeciwnych stronach areny, innymi słowy mają do siebie jakieś 30 metrów (+/- 1-2 m). Komentator wcześniej komentujący pojedynek Daxa i Asterii, tym razem również pojawił się na arenie. - Witam serdecznie na kolejnym pojedynku na naszym WIELKIM TURNIEJU MAGICZNYM! JAK SIĘ BAWICIE?! - zakrzyknął mocno, oczekując na okrzyki publiczności i specjalnie się nie zawiódł, słysząc całkiem przyjemną, wesołą i energiczną odezwę. Najwyraźniej gawiedź oczekiwała kolejnych emocjonujących starć. - Bez zbędnego owijania w bawełnę więc! Po lewej stronie areny - zawodniczka z gildii Death's Head Caucus - POTĘŻNA I PRZERAŻAJĄCA LUUUUUUSYEEEEE~! Po prawej stronie, zajmując w ostatniej chwili miejsce obecnie niedysponowanej Yugaty Yukitory, ELEGANT LECZ NIE BEZ NIEBEZPIECZNEGO AROMATU - DIAAAAAAARMUIIIIID! Zawodnicy, szybki ukłon i od razu przechodzimy do walki, powodzenia! - zakrzyknął, a następnie zmył się z areny, pozostawiając was sobie. Miłej zabawy.
Stan postaci:
Lusye - 75%MM
Termin: 24h na odpis, potem 24h na odpis tego kto się broni, zasady jak wcześniej~
Diarmuid
Liczba postów : 121
Dołączył/a : 18/10/2013
Temat: Re: Lusye vs. Diarmuid Wto Paź 29 2013, 08:46
Z przyczyn niezależnych od siebie, musiał zastąpić swoją koleżankę z gildii w pojedynku bezpośrednim 1 versus 1, gdyż ta był niedysponowana. Już samo powołanie na rezerwę turnieju było dla niego zaszczytem, gdyż jako ktoś nowy w gildii nie pokazał jeszcze swoich umiejętności i nie uzyskał pełnego zaufania innych nakama - w swoim mniemaniu. Tak więc był zdeterminowany wygrać tą walkę. Na chwałę Fairy Tail! Na chwałę swych towarzyszy.. a przede wszystkim dla Alezji, która poległa w poprzedniej konkurencji, walcząc dzielnie do końca. On nie mógł być gorszy! Zacisnął dłoń na swej wiernej broni i ruszył na arenę..
Niebezpieczny aromat?! Co za bzdury. Diarmuid nie był niebezpieczny.. był po prostu dobrym wojownikiem, to wszystko. A na pewno starał się być dobrym. Stanął na swoim krańcu, 'stawiając' włócznię na ziemi, przez cały czas trzymając ją w połowie swą dłonią. Teren walki był idealny. Zero udziwnień, całość porastała bujna trawa - czyli jest i ziemi, coś co nasz kryształowy tygrysek lubił najbardziej! Spojrzał na swoją przeciwniczkę na drugim końcu. - Ta walka nie będzie prosta.. - westchnął w duchu, pochylając głowę zamyślony. Po chwili zgiął się w pasie. - Miło mi Cię poznać, to zaszczyt stanąć z Tobą do walki, panienko Lusye. Zarazem jednak przykro mi, że to ja, a nie Yugata Yukitora jestem tutaj. Zapewne wtedy pojedynek byłby o wiele sprawiedliwszy.. ale nie myśl o mnie źle, nie dyskryminuje Cię jako kobiety. Cenię sobie walczącą płeć piękną jak nikt inny i jak nikt inny wiem, że kobieta potrafi być o wiele potężniejsza niż nie jeden mężczyzna, jednak spróbuj mnie zrozumieć. Jako wojownik kierujący się kodeksem rycerskim, walka z młodą dziewczyną godzi w mój honor. - wyprostował się, ponownie kierując swój wzrok na przeciwniczkę. - Pomimo tego, nawet jeśli bardzo bym chciał, nie mogę oddać walki walkowerem. Może wydać Ci się to śmieszne, ale kodeks również zabrania mi zawiedzenie swych towarzyszy, którzy na mnie liczą. Tak źle i tak niedobrze. - gdyby tylko dali mu za przeciwnika kogoś starszego, w podobnym wieku, co on! Najlepiej jakiegoś faceta. Nie czułby wtedy tego nieprzyjemnego uczucia w środku, które niczym zaraza rozprzestrzenia się po całym jego ciele. - To nie jest sprawiedliwe, ja nie mogę.. nie chcę, czemu.. ale z drugiej strony.. NIE! Nie, nie. Nie tak mnie ojciec wychował. - zacisnął lewą pięść bijąc się się w ciszy sam ze swoimi myślami. Co powinien zrobić? Co? Zaatakować? Przecież nie mógł, ale z drugiej strony - spojrzał w górę na trybuny, tam gdzieś siedziały Wróżki, które obserwowały całe starcie, które w danej chwili stało w miejscu. Była tam też Alezja, zapewne zadręczając się swoją przegraną. Nie może się poddać, nawet jeśli byłby bliski podjęcia podjęcia tej trudnej decyzji.. ze względu na nią. Zacisnął zęby, naprężył się jeszcze bardziej. - BARDZO CIĘ PROSZĘ! ZAATAKUJ PIERWSZA! Chociaż tyle mogę zrobić.. - krzyknął, oj długo nie będzie mógł sobie tego wybaczyć, oj długo.
Oczywko cały czas był skupiony, więc pomimo, że gadał sobie zamiast walczyć, to był w stanie zareagować w każdej chwili, gdyby Lusye zaatakowała niespodziewanie.. mimo, że nawet nie brał takiej myśli pod uwagę.
Lusye
Liczba postów : 196
Dołączył/a : 09/03/2013
Temat: Re: Lusye vs. Diarmuid Sro Paź 30 2013, 00:22
Koniec z falbankami, strojami pokojówek czy innymi takimi. Przynajmniej na czas tej jednej walki. Nawet Hymme nie udało się jej przekonać do ubrania się tak, jak poprzedniego dnia, nie ważne, co jej powiedział. Siedziała w pokoiku, czekając na rozpoczęcie swojej walki, skulona. Co mogła zrobić? Osobiście nie widziała wielu perspektyw, ale przecież nie może oddać walki po tym, jak poprzedniego dnia wypadła jako jedna z pierwszych pomimo pokonania "swojej" przeciwniczki. Tyle w tym było dobrego. Tym razem będzie inaczej i zdawała sobie z tego sprawę. Dlatego też ubrana w swoje luźne i skromne ciuszki czekała na wyjście na arenę. Nie chciała nikogo zawieść... Otarła swoją buzię, choć nie płakała. Miała walczyć z kim innym. Nie wiedziała, czy to lepiej, czy gorzej. Ale pora była wychodzić, więc opuściła nogi na podłogę i wstała, powoli kierując się w stronę areny.
Nic na niej nie było, tylko trawa, ziemia i oni. Uśmiechnęła się leciutko. Byli widowiskiem... Ale nie przejęła się tym za bardzo, mając już dość przejmowania się. Wyłączyła się, odcięła od całego tłumu, który ich otaczał. Przykucnęła i dotknęła dłonią trawy, podczas gdy komentator bawił gawiedź. Mimo wszystko doszły do niej słowa, którymi ją określił. Potężna? Przerażająca? Kiedy pierwsze słowo puściła mimo uszu, to drugie... Drugie wywołało nieprzyjemne skojarzenia. Naprawdę uważali ją za przerażającą? Powoli się wyprostowała, po raz pierwszy zwracając większą uwagę na audiencję. Przeraziła się, zesztywniała i przełknęła głośniej ślinę. Czy oni teraz zawsze będą na nią patrzeć jak na przerażającą? Westchnęła cichutko, powstrzymując wzbierające się uczucia. - Naprawdę jestem przerażająca? - zapytała wróbelka na ramieniu, ale nie oczekiwała odpowiedzi. Podeszła nieco bliżej mężczyzny, który miał być jej przeciwnikiem. Skłoniła się wdzięcznie, jednak cały czas sprawdzając jego pozycję za pomocą Wyczucia. Na arenie... nie, na świecie, obecnie były tylko trzy duszyczki: Diarmuid, ona i Hymme. - Mi również miło pana poznać. Choć sytuacja jest taka a nie inna... Może gdybym posiadała więcej umiejętności, ta walka nie byłaby dla ciebie takim dylematem - odpowiedziała spokojnie, z delikatnym uśmiechem na ustach. Westchnęła leciutko, patrząc mężczyźnie prosto w oczy. W końcu, była to walka. Mimo ze nieco inna, niż zwykle... Bo zwykle przeciwnicy chcą się nawzajem zabić i czuć to niemal na kilometr. Lub też ona czuła. - Niestety na mnie również liczą towarzysze. Po tym, jak wczoraj nie udało mi się na zdarzeniu, nie mogę ich zawieść ponownie. Tak więc chyba jesteśmy w sytuacji patowej. - Nie zmieniała ani natężenia swojego głosu, ani tonu, wciąż delikatnie unosząc kąciki. Nie drwiła z mężczyzny ani z jego zasad. Respektowała je jak najbardziej, ale na takich turniejach zawsze dochodziło do takich konfliktów. Nie on jeden był zakłopotany. Jednak, bardzo zdziwiła się, gdy usłyszała tak mocno wyrażoną prośbę. Zamrugała kilka razy. I co miała odpowiedzieć. Jej twarz przybrała nieco smutny wyraz. - Przepraszam - powiedziała cichutko, ale słyszalnie z odległości, w której stali. - Ale nie mogę spełnić pana prośby. - W jej oczach czaiły się prawdziwe przeprosiny. Nie mogła tego zrobić, ponieważ oznaczało by to dla niej większe problemy, niż mogły wynikać z samej idei "walki". Nie była na tyle nierozsądna, by atakować kogoś, kto miał znacznie większy dystans od niej wiedząc dodatkowo na temat magii przeciwnika. A mogło być to cokolwiek.
Diarmuid
Liczba postów : 121
Dołączył/a : 18/10/2013
Temat: Re: Lusye vs. Diarmuid Sro Paź 30 2013, 02:27
Czarnowłosy wbił wzrok w trawę - 'Nie mogę spełnić pana prośby' - czemu? Czemu mu to robi? Przecież nie miał złych zamiarów, nie chciał jej nabrać, ani wciągnąć w jakąś pułapkę.. chciał po prostu dać jej pierwszeństwo. Tyle. Choć mógł rozumieć, dlaczego tak postąpiła mając przed sobą rosłego chłopa i jedną porażkę na koncie dnia wczorajszego. - Czyli obydwoje musimy się teraz postarać. - wyszeptał pod nosem - Szkoda jednak że nie chcesz wykorzystać ataku jako pierwsza. Mógłbym Ci wtedy obiecać, że nie użyje magii, a wyłącznie mojej włóczni i umiejętności walki nią. - w ten sposób mógłby chociaż po części zrekompensować różnicę wieku, wzrostu, wagi i przede wszystkim - nabytego doświadczenia. Ale skoro tak.. Wrzawa na trybunach gęstniała, co raz bardziej, przybierając wreszcie swoistą formę niezadowolenia - 'no bo jak to? Mieli się lać po mordach, a tylko sobie stoją i gadają o bzdetach?! Bić mi się tu! Migiem!' Dé Danann to słyszał. Spojrzał na trybuny, a następnie na Lusye, dając jej tym samym do zrozumienia, że muszą zaczynać, bo inaczej im się oberwie..
Mając już niejako ułożony plan 'walki', natychmiast skrócił dystans między obojgiem (o ile wcześniej Luśka o tyle nie skróciła) do 10 metrów. Oczywiście ponownie go zmniejszy, jeśli ta zacznie mu spierniczać - przyspieszy jak trzeba i nawet zrobi, to co ma zrobić później na szybkości, gdyby uciekanie trwało wieczność. Następnie rzuca swojego kijaszka na trawę tuż przed sobą. - Tylko się nie ruszaj, to obiecuje, że nic Ci nie będzie. - poinformował swoją przeciwniczkę, jakby nigdy nic, po czym natychmiast przykucnął, przykładając prawą dłoń do ziemi. Tym samym został aktywowany czar Omiwakari (C) - tuż pod nogami czarnowłosej, na drodze krystalizacji, ziemia oraz trawa przybrała formę kilkunastu 10 centymetrowych, kryształowych kolców, które zaraz po wyrośnięciu spod ziemi - zaczęły się rozrastać we wszystkie strony. Prawo, lewo, góra, na skos - był to tylko zasięg dwóch metrów, ale za to liczba 'odnóg' była prawie, że nieskończona. Więc owy krzaczek oplątywał nogi, tułów, ręce dziewczyny, by zabrać jej jak najwięcej wolnego miejsca. A by ostatecznie nie mogła ruszyć palcem. Plan był prosty, ale nie zakładał tylko tego ruchu. Diar przewidując, że Lusye może jakoś odskoczyć, cały czas ją obserwował i gdy uniknęła kryształu, czekał na odpowiedni moment - kiedy ta będzie już opadać na ziemię/stawiać krok tuż obok wyrośniętego krzaczka. Wtedy lewa ręka, która czekała w pogotowiu, dotknie ziemi. Ponownie zostanie użyty czar Omiwakari (C), tworzący rozrastający się kryształ pod dziewczyną. Tu była ta sama zasada działania - rozrosnąć się tak, by unieruchomić kończyny, całe ciało. A jako że ta dopiero lądowała, miała zdecydowanie mniejsze szansę na ponowne uniknięcie.
Chciał zacząć i zarazem zakończyć walkę 'lekko', bez większych obrażeń. Ale wiadomo, że nie wszystko idzie jak po maśle.
Lusye
Liczba postów : 196
Dołączył/a : 09/03/2013
Temat: Re: Lusye vs. Diarmuid Czw Paź 31 2013, 01:41
Tłumy się niecierpliwiły, ale ona się tym nie przejmowała. W końcu to nie była walka z tłumem, tylko z jedną osobą, która stała tuż przed nią. Nie czuła od mężczyzny złych intencji. Nawet jeśli walczyli dla swoich gildii i oboje chcieli wygrać, to nie było złych uczuć. Uśmiechnęła się leciutko, pokiwała głową i natychmiast skupiła się na przeciwniku, obserwując go zarazem oczami, jak i sprawdzając jego pozycję za pomocą Wyczucia. Wcześniej już sama zmniejszyła dystans, więc pozostawało być przygotowanym na jakikolwiek atak. W każdym razie zanim przeciwnik cokolwiek zrobił (lub też najszybciej, jak mogła), przywołała Zhuniao tuż obok siebie, tak na wszelki wypadek. Tuż po użyciu przez Diarmuida zaklęcia, Lusye odskakuje w tył, najmocniej, jak może, obserwując wszelkie zmiany w zaklęciu, a w razie potrzeby, gdyby przy lądowaniu zobaczyła, że ponownie pod jej stopami wyrasta kryształ, kieruje ognistym ptakiem, by ostrożnie, ale pewnie chwycił ją za ramiona (pazury starają się owinąć wokół jej ramion, by w miarę możliwości nie wbijać się w jej ciało), po czym wzniósł się w powietrze na niewielką wysokość, ale odpowiednio wysoką, by nie dosięgnął jej kryształ (około 4-5 m), zanim kryształowe igiełki jej dosięgły lub jeszcze zanim zaczęły się rozrastać. Hymme miał ją jedynie unieść, może też niewiele odciągnąć w tył, gdyby było jasne, że nie uda jej się w porę uniknąć zaklętego kryształu. Sama Lusye stara się znieść wszelkie niedogodności takiego "lotu" oraz ból, jaki mógł być z tym związany, tak jak stara się utrzymać własną pozycję w szponach ptaka, byle tylko nie szarpać się i wlecieć z uścisku. Pomoc Hymme musi to trwać długo - wystarczająco, by zaklęcie ją minęło. Po tym, jeżeli wciąż miał siły, Aoyoshi kieruje nim by podleciał w stronę Diarmuida, na odległość około 5m między dwoma walczącymi ludźmi. Jeżeli jednak dziewczyna wie, że Hymme nie da rady, prosi go, by odstawił ją koło dwóch kryształowych krzaczków. Dziewczyna dalej obserwuje mężczyznę, gotowa na dalsze, ewentualne uniki. Skorzystała również z Dialogu, chcąc porozmawiać z przeciwnikiem. - Przepraszam, że mówię w taki sposób... - zaczęła ostrożnie, nie chcąc nikogo ani niczego przerazić. - Jednak w ten sposób mi łatwiej... Nie chcę pana przestraszyć, ani urazić. Nie chcę też zapuszczać się tam, gdzie mi nie wolno. Chcę tylko porozmawiać, skoro jest pan na tyle miły, by nie żywić ku mnie złych intencji. Przestanę, jeśli tylko pan tak powie. I niech pan się nie martwi, nie potrafię odczytywać pana planów czy zamierzeń... Nie przewiduję pana ruchów... To co mówię, jest prawdą. Nie potrafię kłamać - mówiła spokojnie, ale z niejaką płochliwością. Nie chciała nikogo przerazić, urazić czy do siebie zniechęcić. Jednak podczas samej walki nie było na to sposobności. - Przepraszam... - przeprosiła ponownie, nieco ciszej.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Lusye vs. Diarmuid Czw Paź 31 2013, 02:43
MG:
Faktycznie, zawodnicy znajdujący się na arenie łatwo mogli wyczuć, że trybuny niespecjalnie przychylne były ich romantycznym i ckliwym wymianom uprzejmości. Zapewne dałoby się wypatrzeć kilku koneserów lub znawców walk, którzy zadowoleni byliby z takiego poszanowania dla reguł i zasad sportu, z drugiej jednak strony można by się kłócić czy koneserzy takowi byliby zadowoleni z tego, że Diarmuid dał się ponieść swoim emocjom i chciał ułatwić dziewczynie walkę. Niemniej, niezależnie od wszelkich znawców mistrzów sztuk walk, to zwykli ludzie zaciekawieni bardziej walką byli na trybunach w przewadze i to oni skandowali właśnie gromko "Wal-czyć, wal-czyć, wal-czyć!", dodatkowo zachęcani do tego przez mocny i świetnie słyszalny głos komentatora, który obecnie bardziej chyba wcielał się w rolę gniazdowego, komenderując fanami i kibicami, zachęcając ich do rytmicznego klaskania. Taka troszkę festynowo-krwawa atmosfera panowała obecnie na trybunach.
Zawodnicy jednak w końcu zaczęli walczyć, a skutki ich ruchów już po chwili można było łatwo zaobserwować, zwłaszcza po tym, jak mężczyzna zbliżył się do Lusi (która wcześniej też wykonała kilka ruchów w jego kierunku, jeszcze podczas rozmowy). Diarmuid miał w zanadrzu przygotowany sposób walki, ale również Lusye wiedziała, że nie powinna niczego dobrego spodziewać się po jego ruchach i schyleniu się w kierunku ziemi, więc bezczynnie nie stała. Gdy on schylał się do swojego pierwszego zaklęcia, ona postanowiła przywołać w swojej najpiękniejszej formie Hymme, teraz w postaci majestatycznego i ogromnego, ognistego ptaka. Chwilę później jednak Diar zakończył zabawę przy swoim zaklęciu i Lusia musiała się wycofywać. Odskok w wykonaniu dziewczyny był jednak niewystarczający do tego by uniknąć zaklęcia mężczyzny, a nie mogła mieć pojęcia do jakich rozmiarów kryształy mężczyzny mogą się rozrosnąć. Być może gdyby od razu zleciła Hymme pomóc sobie, wtedy uratowałaby się przed skutkami magii przeciwnika, ale w tym momencie... W tym momencie wszystko poszło zgodnie z planem chłopaka... to jest do pewnego stopnia. Gdy Lusia bowiem uwięziona została przez szereg długich kryształowych kolców oplatających jej kostki, nogi, pas, tułów i obszar pod pachami (po dwa "kolce" na każdy z tych obszarów - 2 na lewą kostkę, 2 na prawą itd.), gdyż dotąd kryształy maksymalnie dosięgały, pomiędzy nią a mężczyzną pojawił się wspomniany ognisty ptak, który oddzielił od siebie walczących. Lusia była więc uwięziona i raczej ciężko byłoby się jej teraz gdziekolwiek poruszyć, ale z drugiej strony miała przy sobie wiernego pomocnika i wolne ramiona.
Stan postaci: Lusye - 59%MM, uwięziona przez kryształowe "kolce" Diara wedle opisu powyżej, unieruchomiona, Zhuniao 1/3 Diarmuid - 100%MM
Termin: Lusia (atak) 24h, a od odpisu Lusi kolejne 24h Diar (obrona)
~Poprawka do czasu trwania Zhuniao nałożona, mój błąd~
Lusye
Liczba postów : 196
Dołączył/a : 09/03/2013
Temat: Re: Lusye vs. Diarmuid Pią Lis 01 2013, 01:32
Skończyła w kryształowym kokonie. Cóż, zawsze mogło być gorzej, jednak fakt, ze nie mogła się ruszać był denerwujący. Nieco przygryzła wargę. Mogła co najwyżej sobie pomachać rączkami w geście "Heeej~~ Tutaj jestem" co na nic by się jej nie przydało. Nie posiadała magii, w której wolne ręce są jakimś atutem. Bardziej bolało ją to, że w ogóle nie mogła się ruszać, zbyt narażona na jakiekolwiek ataki. Westchnęła ciężko, sprawdzając granice swojego nowego więzienia, uważając, by nic sobie nie zrobić, próbując poruszyć nogami i torsem, pojedynczo i ostrożne, jednak przy każdym poczuciu bolesnego nacisku nie kontynuuje ruchu. Wiedziała jednak, że jeżeli zostanie w kryształowym więzieniu za długo, będzie zbyt łatwym celem. Zabrała się więc, o ile się jej uda, za odłupywanie kawałków kryształu. Wiedząc, że jej szanse na "wygraną" zależą od tego, czy uda jej się wyrwać z pułapki, pokierowała też olbrzymim ptakiem, by dziobem spróbował naruszyć strukturę kryształu, by mogła wyjść z więzienia, nawet jeśli miałoby to trochę boleć. Jeśli uda jej się wydostać z kryształu, biegnie w stronę Diara, przy okazji wyjmując swoje tanto zza paska, nie wyjmując go jednak z sayi, i umieszczając je w prawej dłoni, wspierając rękojeść przy głowni lewą ręką, trzymając broń blisko swojego prawego boku, blisko ciała. Oczywiście celowała w tors mężczyzny, jednak tego typu cios łatwo było uniknąć, dlatego też nieco przed nią, po jej lewej, na tyle dalej, by jej samej nic się nie stało, by zagrodzić ewentualną drogę ucieczki w tą stronę mężczyzny. Wciąż mógł jednak odskakiwać do tyłu lub w drugą stronę, dlatego też stara się go unieruchomić za pomocą Duchów ziemi jeśli wie, że zaklęcie zadziała. Może nie było to dużo i z pewnością był w stanie się z tego wyrwać, ale chodziło bardziej o kupienia czasu. Gdyby jednak zaklęcie nie miało szans powodzenia, stara się kierować Hymme tak, by ten atakował mężczyznę na poziomie głowy pazurami i dziobem z jednej strony, podczas gry ona, z podbiegając z drugiej dalej celowała w okolice mostka/trzustki/nerek (w zależności od ułożenia, ale wysokość mniej więcej podobna). W przypadku pierwszego chybienia, ponawia pchnięcie, cały czas utrzymując z przeciwnikiem bliski dystans. Ale to jedynie, jeśli uda jej się wydostać z kryształów...
Diarmuid
Liczba postów : 121
Dołączył/a : 18/10/2013
Temat: Re: Lusye vs. Diarmuid Pią Lis 01 2013, 20:04
Żeby nie tracić czasu, odpowiedział jej w tej samej chwili: -Nie masz za co przepraszać, to nie twoja wina. To ja powinienem Cię przeprosić za to, że poczułaś się, jakbym gardził walką z Tobą.. jest wręcz przeciwnie. Tak jakby.. - mówił dosyć podniesionym tonem, by dziewczyna mogła go zrozumieć, ba usłyszeć w ogóle. Na chwilę zawiesił głos. - Nie martw się, wierzę Ci na słowo, że nie potrafisz takich rzeczy. Albo po prostu tego nie zrobisz, nawet jeśli umiesz. - zasady fair-play przede wszystkim. Diar może i był zbyt naiwny, ale co się dziwić? Przed sobą miał małą (dobra, nie taką małą) dziewczynkę, która wydawała się godna zaufania. Nie mógł postąpić inaczej. - Skończmy już z tymi przeprosinami, trzymaj gardę. - przestał mówić. Pogadają sobie później, na razie niech skończą, to co aktualnie robią. Najlepiej szybko.
~~~
Poszło jak po maśle. Lusye została uwięziona w kryształowym 'krzaczku' i nie miała za bardzo jak się ruszyć. Ale Diar nie miał zamiaru czekać i patrzeć. Prędzej czy później dziewczynka się wyswobodzi i zaatakuje. Lepiej ją uprzedzić. Dlatego, tuż po uwięzieniu jej, chwyta za swojego kijaszka i rusza z kopyta do przodu. - Nie ruszaj się, bo się pokaleczysz! - krzyknie w drodze. Chciał się znaleźć jak najbliżej kryształowej pułapki, co by poprzez dotknięcie jej, uzupełnić, a nawet wzmocnić konstrukcję (PWM Uzupełniacz). Jeśli trzeba to nawet rzuca ponownie czar Omiwakari (C), co by krzaczek rozrósł się jeszcze bardziej i opatulił całą Aoyoshi (jak się ptoszek zahaczy, to jego też może 'złapać'). Wtedy nie pozostanie mu nic innego, jak przystawić ostrze włóczni do jej gardła ze słowami 'WYGRAŁEM'. Ale to zbyt optymistyczne, choć nie niemożliwe. W każdym bądź razie był gotowy na atak, gdyby dziewczę się jakoś uwolniło (Wróżek był tak czy siak prawie, że tuż obok, bo leciał do wzmacniania 'krzaczka'). Mężczyzna wycofa się na jakieś 2-3 metry, by zobaczyć z czym ma do czynienia, po czym przybierze postawę obronną, chwytając pewnie swojego kijaszka oboma łapkami. Czarnowłosa chciała go dziabnąć tantem. Jeśli chodzi o zasięg broni, to nie miała z nim najmniejszych szans, gorzej jednak gdyby przedostała się przez gardę, wtedy mogła zrobić wszystko, a on niezbyt wiele (a wcale że nie!). Problemem też był ptakulec lecący po lewicy dziewczyny. Diar nie myśląc długo, pokrył lewą łapę kryształem (Kessho no Yoroi (D)), zaś kijaszka zostawił tylko w prawej. I gdy nastąpił atak, wcześniej pokryta kryształem kończyna miała za zadanie zatrzymać ostrze (nie sprecyzowałaś, czy tniesz, czy dźgasz) - blok, tudzież po prostu złapie za gołą stal i spróbuje wyrwać oręż Lusye, po czym wyrzucić ją, gdzieś na bok. Jak się nie da, to po prostu ciągnie dziewczynę do siebie, wystawiając na wysokości jej brzucha swoje kolano. W tym samym czasie, prawą ręką, w której dzierżył włócznię, nacelował na palące się ptaszysko, które najwyraźniej starało się przeorać mu facjatę swoimi szponami i dziobem. I jak na samym początku patrzył kątem oka na dziewczynę, co by odpowiednio przyjąć cios tanta, tak później skupił się trochę bardziej na Hymme, który wyglądał groźniej. Dé Danann będzie zasłaniał się swoją bronią, kręcił młynki/machał nią, byle zablokować ataki i ewentualnie odstraszyć wkurzającego ptaka. Gdyby poczuł, że jego 'iskry' trochu palą, to i prawą rąsie pokryje kryształem.
[Wersja 'jeśli można atakować summony w obronie': w dalszym ciągu próbuje zablokować/złapać/wyrywać mieczysława i pociągnąć do siebie Lusye, ale zamiast blokować tylko ataki Hymme, przystępuje do własnego. Włócznie trzymał blisko podstawy, więc ogólny zasięg wahał się od minimum 110, do około 150 centymetrów. Tak więc za nim upierdliwy summon coś zrobi, czarnowłosy wystosuje szybkie pchnięcie na jego korpus. Następnie będzie 'ciął' z góry na dół, celując w skrzydła, po czym ponownie przystąpi do krótkiej serii szybkich pchnięć. I tak do skutku. Oczywiście jeśli będzie musiał się bronić, to się broni, a następnie wyprowadza szybką kontrę.]
Co zaś się tyczy części, gdyby coś go złapało od strony ziemi: tam była tylko ziemi i trawa, więc rzeczy, które dobrze się krystalizowały. Ua Duibhne podziała swoim PWM: Krystalizacja, co by skrystalizować upierdliwą 'trzymajkę', po czym ta powinna natychmiast się rozpaść na pył. Puf.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Lusye vs. Diarmuid Pią Lis 01 2013, 21:54
MG:
Lusye, w pierwszym swoim odruchu po znalezieniu się w nowych "szatach", sprawdziła na jak wiele może sobie pozwolić będąc uwięzioną przez kryształami. Kilka prostych ruchów uwięzionymi częściami ciała łatwo przekonało ją o tym, że ból pojawić się może bardzo łatwo i bez specjalnego wysiłku - kryształy Diara, które ją oplatały były bardzo ostre, dziewczyna szybko więc zaniechała dalszych ruchów, gdy poczuła jak delikatna strużka krwi spływa z jej prawego uda, które miało pecha mocniej otrzeć się o kryształ. Niemniej nie była to żadna poważna rana i w żaden sposób nie wpływała na jej zdolności w czasie walki.
Chwilę później skierowała więc Hymme jak i swoje własne rączki do pracy nad pułapką, w jaką wpadła. O ile rękoma faktycznie nie za dużo mogła zdziałać, to próbowała, powoli odłupując kryształy ze swojego ciała. Gdy i ognisty ptak dołączył do tych zabiegów, wyglądało na to, że wszystko może pójść łatwiej, jego siła bowiem była gwarantem szybszego pozbycia się przeszkody... gdyby nie fakt, że mimo wszystko musiał on uważać na samą Lusię. Na ile ostrożne to było starał się on odłupywać jej więzienie, nie był on jednak w tym specjalnie sprawny. Po chwili do kryształów dotarł sam Diarmuid, który szybko spróbował zastosować swoje PWM, odnawiające zaklęcie. Wszelkie zabiegi, zarówno samej dziewczyny, jak i jej przywołanego stworzenia skończyły się fiaskiem, gdy po chwili kryształ zaczął się odnawiać i ponownie dziewczyna znalazła się w sytuacji startowej, jeszcze sprzed chwili. Gdy jednak Diar zechciał podejść do niej bliżej... Hymme zagrodził mu do niej drogę. Najwyraźniej dopóki on tutaj był nie zamierzał tak łatwo pozwolić na porażkę Lusi. W tym czasie dziewczyna dalej zajmowała się odłupywaniem kryształu, choć nie szło jej to za szybko i sama musiała zdecydować czy opłaca się jej to dalej robić.
Stan postaci: Lusye - 59%MM, uwięziona przez kryształowe "kolce" Diara, unieruchomiona, leciutka rana na prawym udzie (delikatne krwawienie), ból dłoni, Zhuniao 2/3 Diarmuid - 95%MM
Termin: Diarmuid (atak) 24h, a od odpisu Diara kolejne 24h Lusye (obrona)
Diarmuid
Liczba postów : 121
Dołączył/a : 18/10/2013
Temat: Re: Lusye vs. Diarmuid Sob Lis 02 2013, 16:37
Nie miał zamiaru czekać. Zaraz po tym, jak ptaszysko odgrodziło go od przeciwniczki, włócznia ekspresowo i zarazem celnie wystrzeli w stronę korpusu Hymme. Oczywiście chciał zrobić z niego szaszłyk. Ale na tym nie koniec - w chwili gdyby summon zrobił unik (prawo/lewo/do tył/w dół), Diar natychmiast kieruje tam swoją włócznię, by i tak go nią zdzielić. Zaraz za tym cofa ją nieco i następnie serwuje ptakowi serię bardzo szybkich pchnięć, przeplatając je na przemian cięciami z góry na dół/z dołu do góry na jego skrzydła - pięć pchnięć, potem cięcie etc. - cały czas trzymając optymalny dystans do ataku. Nie chciał dać mu zwiać póki go nieco nie 'uszkodzi'. Albo najlepiej wyśle na tamten świat 9tak jakby znowu). Tak by było najlepiej.
Nie mniej, Hymmuś nie powinien uciec zbyt daleko, gdyż Ua miał tuż przed sobą Lusyę, która była w tarapatach. Ale jeśli jednak da nogę (albo po prostu Wróżek będzie miał szansę), to czarnowłosy bez wahania uderzy końcem włóczni w szczękę (ówcześnie ją obracając) dziewczyny, co by ją 'wyłączyć'. A to się powinno równać z jej przegraną. Przeca jej nie 'nadzieje'.. na kija.
Jeśli będzie miał taką szansą (najlepiej jak się pozbędzie pana ducha, ale niekoniecznie), ba, jeśli w ogóle będzie tak mógł zrobić, to przy pomocy PWM: Kontrola, stara się zacieśnić kryształowy krzak wokół Lusi. Głównie chodzi o ręce i nogi, co by nie mogła nimi nic zrobić. Zaś jeśli nie będzie miał wiele do gadania, to po prostu zacieśnia tam, gdzie może. Im ciaśniej, tym gorzej dla niej.
Lusye
Liczba postów : 196
Dołączył/a : 09/03/2013
Temat: Re: Lusye vs. Diarmuid Nie Lis 03 2013, 13:17
Nic z tego. Nie udało jej się wyrwać w ten sposób. Kryształ natychmiastowo odrastał, dalej ją unieruchamiając. Zacisnęła usta, nie mogąc wytrzymać fali bezsilności, która ją napadła. Co miała zrobić? W tym tempie będzie miała kolejna porażkę na koncie, zaprzepaszczając dobre imię gildii. Co mogła zrobić taka dziewczynka, jak ona? Nawet teraz... Zacisnęła zęby, zaparła się z całych sił dłońmi o kryształ i spróbowała oswobodzić się w ten sposób. Nawet jeśli miało boleć. Nie zamierzała poddawać się tak łatwo, choć szans nie było.
Z drugiej strony był jeszcze Hymme, który odgradzał ją od przeciwnika. Widząc włócznię skierowaną we własny korpus, ptak spróbował usunąć się z linii ataku. Nie był to unik, raczej obrót ciała w prawą stronę, by znaleźć się bokiem do włóczni oraz Diara oraz chwycić w dziób kijaszek i wyrwać go z rąk mężczyzny, a później oddalić się w szybkim tempie od dwójki walczących, zabierając broń ze sobą. Tymczasem Lusia używa Kontroli na włóczni, próbując zatrzymać jej ruch, by ptak miał większą szansę na chwycenie broni. I oboje próbują tak aż do sutku. Jeśli zaś nie wyjdzie ani jednemu, ani drugiemu, a Hymme zniknie, Lusia zasłania głowę rękami, unosząc je ku górze i otaczając nimi głowę najlepiej, jak mogła, byle tylko jakoś zamortyzować uderzenie. Jeśli działa kontrola stara się zatrzymać ruch włóczni.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Lusye vs. Diarmuid Nie Lis 03 2013, 13:52
MG:
Lusia nagle zmężniała (choć przecież wszyscy wolimy ją jako słodką dziewczynkę!) i postanowiła za wszelką cenę wyrwać się z oplatającego ją kryształu. Z początku szło to jej bardzo opornie, zwłaszcza gdy ponownie odczuła w różnych miejscach ciałach ból, z każdym jej ruchem jeszcze bardziej się wzmagający, ale po pewnym czasie i zarabiając szereg licznych ran udało jej się zrzucić z siebie "okowy" i stanąć obok. Faktycznie jednak trudno było nazwać to "staniem", dziewczyna po uwolnieniu się z "krzaczka" była tak obolała, że momentalnie kolana się pod nią ugięły i wylądowała na ziemi, musząc przez chwilę zaczerpnąć tchu.
W tym czasie rozgrywała się walka pomiędzy Diarmuidem a Hymme w swojej majestatycznej postaci. Ptakowi udało wykonać się pojedynczy unik, jednak złapać w dziób broń, bądź co bądź człowieka specjalizującego się w używaniu takiej broni już łatwo nie było. O ile pierwszy atak nie trafił Hymme, to drugi który nastąpił zaraz po nim zadał już znaczącą ranę na skrzydle ptaka, który jednak wcale z tego powodu bardzo się nie przejął, a dalej stał przed mężczyzną z mocnym postanowieniem obrony swojej pani. Diar wystosował kolejny atak i kolejny, oba mniej skuteczne od poprzedniego, oba jednak zahaczające o ciało przywołanego ducha, w wyniku otrzymanych obrażeń duch machnął mniej zranionym skrzydłem, sypiąc iskry i parząc przeciwnika na lewym ramieniu, a następnie... zniknął.
W tym momencie Lusye siedziała na ziemi próbując złapać oddech, a jakieś 3-4 metry od niej znajdował się Diarmuid, przed chwilą jeszcze uwikłany w walkę z gigantycznym ptaszyskiem.
Stan postaci: Lusye - 59%MM, szereg średniej głębokości ran praktycznie na całym ciele do linii pępka (krwawią całkiem sporo i bardzo utrudniają w tym momencie poruszanie się, oczywiście bolą), ból dłoni, problemy ze złapaniem oddechu Diarmuid - 95%MM, poparzona lewe ramię, może lekko przeszkadzać przy posługiwaniu się włócznią
Termin: Lusye (atak) 24h, a od odpisu Lusi kolejne 24h Diar (obrona)
Na prośbę Lusi (motywowaną pracą i nawałem obowiązków) - ma dodatkowy czas do 23:59, 11.04 na odpis. Diarmuidowi przysługuje w związku z tym podobne jedno-dniowe opóźnienie do wykorzystania w razie potrzeby kiedy zechce, z tym że powinien mnie wcześniej o takowym poinformować w razie czego.
Lusye
Liczba postów : 196
Dołączył/a : 09/03/2013
Temat: Re: Lusye vs. Diarmuid Pon Lis 04 2013, 17:19
Uwolniła się. Chociaż tyle dobrego, choć potrzebowała jeszcze trochę... odpoczynku. Choć najlepsze by było po prostu uleczenie, jednak nie posiadała takich możliwości. Pozostawało jej... odpocząć, tak długo, jak mogła. Choć mógł ją w każdej chwili znów zamknąć w krysztale, dalej nie zamierzała się poddawać tylko dlatego, że miał więcej możliwości niż ona. Wpatrywała się nieco zobolałym wzrokiem w przeciwnika, chcąc odpowiednio zareagować. W chwili obecnej pozostawało zwiększyć dystans, bo pomimo ograniczonego ruchu, musiała to zrobić dla własnego bezpieczeństwa. Nie chciała ponownie skończyć w krysztale, niczym figurka na sprzedaż. Zacisnęła zęby i zmobilizowała się do użycia Posłuszeństwa na Diarze, chcąc skierować go z dala od niej, na drugi kraniec areny, biegiem. Wolała tego uniknąć z powodu tego, kim był i jak się zachowywał, ale inaczej niestety nie mogła. Była na tyle zdeterminowana, by to zrobić. Bo tak samo jak on nie mogła zawieść towarzyszy, choć już raz to zrobiła. I zamierzała powtarzać komendę aż do skutku, samej chociaż troszkę regenerując siły.
Diarmuid
Liczba postów : 121
Dołączył/a : 18/10/2013
Temat: Re: Lusye vs. Diarmuid Pon Lis 04 2013, 18:30
Warknął rozeźlony pod nosem: przecież mówił jej by się nie ruszała, bo będzie bolało! Jego kryształ to nie byle jaka popierdółka, był cholernie ostry. A Lusye się właśnie o tym przekonała. Że niby miał poparzone ramię? To nic. Kawał twardziela był z niego, więc takie coś to prawie jak ugryzienie komara. Facetem był, rany mu nie straszne. Najważniejsze, że ognistego ptaka nie było.
Włócznię przełożył do prawej ręki, jako że lewa z lekka była niedysponowana, a po co se dokładać niepotrzebnego bólu, skoro jedną radzi sobie równie dobrze? W każdym razie, jeśli poczuje, że coś go próbuje zmusić do pójścia - a raczej pobiegnięcia - w przeciwną stronę niż jego przeciwniczka, stara się napić wszystkie mięśnie i zaprzestać jakiegokolwiek ruchu. Wiedział, że coś jest nie tak. No bo przeca walczył i w sumie wygrywał, więc po co miałby zwiększać dystans? Czysta głupota. Także wywnioskował, że to nie jego chory wymysł ('a se jebnę mały trucht w tamtą stronę, a co'), a sprawka drugiej osoby. A on był dużym chłopcem. Mężczyzną wręcz, w pełni ukształtowanym. Wiedział kim był i czego oczekiwał od życia. I najważniejsze - był rycerzem. WIĘC NIKT NIE BĘDZIE NIM KIEROWAŁ, NIKT. Był panem swojego losu. - Na chwałę rodziny Dé Danann! - pokrzepił się w duchu. Jeśli uda mu się uwolnić spod 'opieki' czaru, to robi zwrota na pięcie i zacznie maszerować w stronę dziewczyny, bacznie obserwując teren wokół siebie. Chciał zbliżyć na minimum dziesięć metrów. Oczywiście ruszy do niej, nawet jeśli czar w ogóle nie wypali, bo 'coś'. Kijaszka miał cały czas w prawej łapie. Oczy dookoła głowy. Więc jakby go co próbowało znienacka zaatakować, to odskakuje w przód/tył/prawo/lewo (a następnie przewrót)/ do góry, co by uniknąć obrażeń. W innych przypadkach będzie się zasłaniał włócznią, próbując sparować jakoś cios. Albo próbując rozdupcyć, jeśli coś go złapie - używając obu rąk, a nie tylko jednej. W ostateczności zarzuci czarem 'kryształowej zbroi', co by pokryć zagrożoną część ciała, o ile to możliwe.
Nie uda mu się uwolnić spod opieki czaru? No to będzie musiał iść przed siebie, jak ten cielak na rzeź. A jak da radę, to próbuje jeszcze wbić włócznię w ziemię (przed sobą) i po prostu uniemożliwić dalszą drogę.. sobie.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Lusye vs. Diarmuid Wto Lis 05 2013, 18:51
MG:
Diarmuid zdecydowanie był człowiek posiadającym odpowiednią motywację, by przeciwstawić się próbom kontrolowania jego umysłu. Czasami jednak nawet najlepsza motywacja nie wystarczała, by całkowicie zanegować efekty czyjejś ingerencji w swoje działania, choćby nie wiem jak mózg podpowiadał danej osobie, że robi coś nie tak, to nogi, ręce i całe ciało nie chciało go słuchać. I trochę tak było właśnie z Diarem. Doskonale zdawał sobie sprawę, że robi coś, czego nie chce, że nie jest to działanie na jego korzyść, a jednak... nie mógł całkowicie przeciwstawić się zaklęciu. Z drugiej jednak strony nie był całkowicie wobec zaklęcia bezsilny, bo jednak i odpowiednią postawę, i siłę fizyczno-mentalną posiadał. Dlatego choć Diar faktycznie ruszył w kierunku przeciwnej strony areny, to nie był to trucht, a "zaledwie" mocno męczący chód (wynikający z napiętych mięśni). Diar posuwał się w kierunku drugiej strony areny przez dobrych kilka chwil, przerabiając w ten sposób odległość w wyniku, której do Lusi miał teraz jakieś 20 metrów. Po tym czasie jednak wbita w ziemię włócznia, którą wbił w tym momencie przed siebie Diar zablokowała jego dalsze ruchy i chłopak wyrwał się spod kontroli dziewczyny, pozostając właśnie w tym miejscu - bliżej miał do swojego końca areny niż do niej.
Stan postaci: Lusye - 49%MM, szereg średniej głębokości ran praktycznie na całym ciele do linii pępka (krwawią całkiem sporo i bardzo utrudniają w tym momencie poruszanie się, oczywiście bolą), ból dłoni, problemy ze złapaniem oddechu Diarmuid - 95%MM, poparzona lewe ramię, może lekko przeszkadzać przy posługiwaniu się włócznią
Termin: Diar (atak) 24h, a od odpisu Diara kolejne 24h Lusia (obrona)
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.