I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Imię: (Ejji to prawdziwe imię, ale używa go jako pseudonimu). Najlepsi zabójcy nie posiadają imion. Nie mogę być rozpoznawalny przez tak głupią rzecz. Jeśli jakiekolwiek posiadam, to znam je tylko ja.
Pseudonim: Nie chcę ujawniać imienia, ale ludzie nie mogą się po prostu do mnie zwracać „Ej ty”. Pseudonimów mam wiele, ale moim ulubionym jest Ejji
Nazwisko: (Whitemoon) Nazwisko jest tym, po czym ludzie się poznają. Cień nie ma nazwiska, lecz wszyscy wiedzą, że istnieje, ale nikt nie może go określić, ponieważ nikt go nie zna. Gdyby ktoś poznał moje nazwisko, zapewne od razu pojawiłoby się na listach gończych. Moje nazwisko to tylko i wyłącznie moja sprawa.
Płeć: Mężczyzna, chłopiec, samiec.
Waga: 49kg
Wzrost: 159cm
Wiek: 16 jesieni
Gildia: Co jest wyznacznikiem przynależności do gildii? Jej znak na ciele? Zaufanie do jej członków? Podległość mistrzowi? Praca na rzecz gildii? Niewiele o mnie wiedzą. Ktoś taki po prostu istnieje i dostał znaczek. Rzadko bywam w gildii. Jej członków widzę, tylko czasami, gdy zlecają mi jakieś zabójstwo. Można więc uznać, że należę do Death’s Head Caucus, ale nie ma to wielkiego wpływu na moje czyny.
Miejsce umieszczenia znaku gildii: Na obydwu dłoniach po wewnętrznej stronie. Czarne
Klasa maga: 0
Wygląd: Najlepsi zabójcy nie mają wyglądu. Nie sposób ich opisać, gdyż mogłoby to im zaszkodzić. Niestety swój wygląd posiadam. Na szczęście nie oglądam go jeszcze na listach gończych. Nie powinienem się rzucać w oczy, ale to nie jest takie łatwe. Mogę stwierdzić, że wyglądam lepiej niż większość chłopców w moim wieku. Może to przez ciemne włosy. Może przez spokojne szare oczy. Może to moja delikatna, nieskazitelna twarz wzbudza w ludziach taki podziw? Nie mógłbym się odpędzić od dziewczyn gdybym był nieco wyższy. Na szczęście nie urosłem za duży, co bardzo pomaga mi w pracy. Gruby też nie jestem. Gdy zdejmuję ubrania prawie widzę swoje kości. Wszystkie swoje miecze chowam pod ubraniem, oprócz Kagayaki i Furrashu. Ludzie powinni myśleć, że jestem wojownikiem, a nie zabójcą.
Charakter: „Jeśli się za coś bierzesz, zrób to lepiej niż inni” Nie jestem złym człowiekiem mimo, iż zdarza mi się czasem kogoś zabić. Nie robię tego, ponieważ to lubię, tylko taki sobie wybrałem zawód, więc nie narzekam. Zresztą, zabijam tylko tych, na których mam zlecenie, rzadko kogokolwiek innego. Dzisiaj wiem, że nie mógłbym zaprzestać zabijania. Stało się to częścią mnie, bez tego byłbym pusty, niedopełniony. Myślę, że nie jestem złym człowiekiem. Zawsze wiem kogo zabijać i dlaczego. Nigdy nie robię tego bez powodu, mam pewne zasady. Na przykład, nigdy nie zabiłbym przyjaciela, gdybym jakiegokolwiek miał. Losowej osoby na ulicy też nie zabiję. Panuję nad sobą. Nie podejmę się każdego zlecenia. W mojej pracy nie chodzi tylko o pieniądze. Żadna ofiara nie powinna pociągać za sobą więcej ofiar. Wszystkie zlecenia staram się doprowadzać do końca, niestety czasem nie jestem w stanie zabić swoich ofiar. Niektóre zostawiam w spokoju. Ostatecznie to ja decyduję kogo zabić i czy jest to słuszne. Czy żałuję tego co robię? Czasem mi się to zdarza… Moje życie to nie tylko zabijanie. Niestety często muszę udawać kogoś kim nie jestem, wszystko po to by nie znano mojej osobowości. Zabójcy nie powinni mieć uczuć, ale ja takie jeszcze posiadam. To, że je dobrze ukrywam to już inna sprawa. Poza tym lubię dużo podróżować, poznawać nowe krainy. Czy jest w tym coś dziwnego, że gram na pianinie? Co prawda mistrzem w tym nie jestem, ale przynajmniej się staram. Moim innym hobby są oczywiście miecze. Wiem o nich prawie wszystko. Od dziecka uczyłem się walczyć i nie zaprzeczę, iż lubię machać ostrzami. W końcu to moja praca. Osoby z gildii szanuję tyle na ile zasługują. Powinni wiedzieć, że nie jestem czyjąś własnością. Rzadko ich odwiedzam. Jednak jeśli już ich spotykam, to staram się im jak najbardziej pomóc, ale bez przesady. Ze zwykłymi ludźmi nie mam najlepszych kontaktów. Jedyne co mnie z nimi łączy to zlecenia. Nie znaczy to wcale, że jestem aspołecznym typem. Lubię rozmawiać z ludźmi, spędzać czas w ich towarzystwie, ale mało kto darzy mnie zaufaniem. Czasami brakuje mi kogoś bliskiego, ale to tylko wieczorem, kiedy głowa zajmuje się niepotrzebnymi myślami.
Historia: (zawiera śladowe ilości wulgaryzmów) 10 lat temu. Brodaty gdzieś mnie prowadzi. Dzień wcześniej kazał mi wszystko spakować. Powiedział, że mam nie brać ze sobą Kagayaki i Furrashu, ale bez nich czuję się nieswojo, zwłaszcza po wydarzeniach z ostatnich dni. Czyżby Brodaty już się dowiedział? Może nie mógł znieść faktu, że już byłem lepszym miecznikiem od niego. Kiedy miałem cztery lata Brodaty, zaczął mnie oswajać z bronią. Kazał mi ciężko trenować. Za każdym razem, kiedy okazywałem słabość nie dawał mi jedzenia. Nie wiem czemu mnie szkolił. Nie wiem co było wcześniej. Nie nazwałbym Brodatego ojcem. Nie wiem jaki był mój prawdziwy tata, ale z pewnością nie był taki jak Brodaty. On nie okazuje żadnych uczuć. Jest oziębły, sztywny i wredny. Nigdy nie pozwalał mi się bawić. Nawet nie wie jak się nazywam. -Dokąd jedziemy? – pyta gruby woźnica. -Hosenka – odpowiada Brodaty. -Po co tam jedziemy? – pytam. -Cicho! – krzyczy brodaty. Jedziemy przez prawie cały dzień. W końcu dojeżdżamy do wielkiego miasta. W sumie zatrzymujemy się kilkaset metrów przed nim. Brodaty zabierał mnie tu parę razy, w nieznanych mi celach. Nie wiem czemu, ale nigdy nie pozwalał mi chodzić na plażę. Nie przepadałem zbytnio za tym miejscem. Na świecie z pewnością istnieje o wiele więcej ciekawszych miast. -Wysiądziemy tutaj – oznajmia Brodaty. -To będzie jakieś… - woźnica nie dokańcza zdania. Brodaty wcześniej podcina mu gardło. Odchodzimy parę metrów dalej, gdy dostrzegam jak wóz staje w płomieniach. Nawet nie pytam czemu. Wiem, że i tak nie otrzymam stosownej odpowiedzi. Gdy dochodzimy do miasta, Brodaty zakłada mi kaptur na głowę, sobie również. Czyżby nie chciał, żeby ktoś nas poznał? Ostatnio naprawdę dziwnie się zachowuje. Może rzeczywiście się dowiedział? Jednak wtedy wymyśliłby jakąś stosowną karę, lub coś innego. Przecież sam nie jest lepszy! Stajemy przed wielkim, czarnym budynkiem. Brodaty puka do drzwi. Ktoś mu otwiera i wchodzimy do środka. Znajdujemy się w dość obszernym pomieszczeniu. Siedzi tu parę osób. Niektórzy zwracają się w naszą stronę. Nie rozumiem po co Brodaty mnie tu przyprowadził. Każe mi usiąść i czekać. Odchodzi kawałek i zaczyna z kimś rozmawiać. Spoglądam na ludzi. Łapię za torbę i wymacuję swoje miecze. Jest dobrze. Wszystko będzie w porządku.
Cztery dni wcześniej. Brodaty znowu kazał mi iść do sklepu po jakąś dziwną paczkę. Nie mógłby choć raz czegoś załatwić sam? Na wszelki wypadek zabieram ze sobą Kagayaki. Brodaty chyba nie zauważył, że wziąłem ją ze sobą. Był zbyt zajęty swoimi sprawami. Znowu muszę czekać w długiej kolejce. Brodaty kazał mi poczekać aż sklep będzie pusty i dopiero wtedy odebrać zamówienie. Mogę tak tu siedzieć cały dzień! Opuszczam sklep. Wrócę tu wieczorem. Tymczasem pozwiedzam dobrze mi znaną okolicę. Słońce dzisiaj bardzo jasno świeci. Zwykły, nudny dzień. Idę więc do parku. Jeśli mam siedzieć i nic nie robić, to przynajmniej w towarzystwie drzew. Siadam w cieniu, gdzieś gdzie nikt nie chodzi. Wyciągam Kagayaki i zaczynam nią dłubać w drzewie. Siedzę tak pewien czas, gdy nagle słyszę czyjś krzyk. Dziewczęcy. Zrywam się i biegnę w stronę skąd dochodzi. Dostrzegam dziewczynkę, niewiele starszą ode mnie i wielkiego grubasa ciągnącego ją za włosy. On ją zaraz skrzywdzi! Zaciskam dłonie na Kagayaki i ruszam w jego stronę. Nie po to tyle się uczyłem, żeby teraz stać i się bezczynnie patrzeć! Grubas nie zauważa mnie, gdy rozcinam mu ścięgno. Wyje głośno, po czym obrywa w kolano. Upada i wtedy wbijam mu miecz w usta, żeby nie krzyczał. Na koniec podrzynam mu gardło, aby się upewnić, że nie żyje. -Nic ci nie jest? – pytam dziewczynkę wyciągając do niej rękę. Jest śliczna. Ma krótkie czarne włosy i zielone oczy. Odrzuca moją rękę i ucieka przerażona. Chyba nie zadowolił ją fakt, że właśnie uratowałem jej życie. No cóż… Może więc sprawdzę przed kim. Przekręcam ciało trupa i przeszukuję jego kieszenie. Wyciągam portfel, wizytówkę i… niedobrze… Właśnie zabiłem pieprzonego policjanta… --- -Nie przyjmą do gildii takiego dzieciaka! – słyszę głos tego, z którym rozmawia Brodaty. -Uczyń to w ramach naszej przyjaźni. Poza tym chłopak ma naprawdę wielki potencjał. Będzie jeszcze lepszy ode mnie – mówi Brodaty. -Co ci tak na tym zależy? -Nie mogę nic więcej powiedzieć! Po prostu zajmij się chłopakiem! Nauczyłem go tego, co tylko mogłem. Jeśli pozna magię stanie się naprawdę pożyteczny. -On ma dopiero sześć lat! Wtedy Brodaty mówi coś temu człowiekowi na ucho po czym kiwa głową. Jego rozmówca uśmiecha się i podchodzi do mnie. -Od dzisiaj jesteś jednym z członków Death’s Head Caucus. A to jest twój nowy dom.
Miesiąc później Nie ma już brodatego. Zamiast tego dostałem dwie dziwne pieczątki na dłonie, jednak nawet fajnie wyglądają. W końcu jestem całkowicie wolny. W końcu mogę robić to co chcę. Chodzę na plażę, jem ile dam radę. Nawet dostałem pieniądze, żeby kupić sobie jakąś zabawkę. To był czerwony samochodzik. Przez pierwsze dwa dni jeździłem nim po całej gildii. Wciąż ćwiczę walkę mieczem. Weszło mi to już w nawyk. Nie jest jednak już tak sztywno jak z Brodatym. Czasami tylko każą mi wykonywać jakieś dziwne ćwiczenia. Na przykład siedzieć w bezruchu przez godzinę, lub czytać niezrozumiałe księgi. Podobno dzięki temu mam się nauczyć magii. W sumie chciałbym być magiem. Brodaty też podobno był takim. Z pewnością będę lepszy niż on!
Cztery lata później W końcu dostałem swoje pierwsze zlecenie! Jestem niezwykle podekscytowany! W końcu będę mógł pokazać na co mnie stać! Wszyscy w gildii przestaną mnie lekceważyć. To niby proste zadanie. Mam wejść do jakiejś rezydencji i zabić jej właściciela. Nic prostszego. Podobno był on kiedyś jednym z członków Blue Pegasusa. Udało mu się przeżyć atak na gildię, ponieważ odszedł od niej kilka dni wcześniej. Rozpoczął nowe życie, jednak trzeba zakończyć kiedyś podjęte zadanie i unicestwić go. Jeśli jest magiem, to tym lepiej dla mnie! Dochodzę do rezydencji. Wspinam się po płocie i wchodzę do ogrodu. Przechadza się po nim parę osób. Nie przeszkadzają mi w niczym i chyba mnie nawet nie zauważyli. Nie muszę ich zabijać. Skradając się przemierzam ogród i dochodzę do tarasu. Drzwi do posiadłości są otwarte na oścież, jakby ktoś mnie tam specjalnie zapraszał. Wchodzę niezauważony do środka. Przechodzę przez puste korytarze. To aż dziwne, że nikt nie pilnuje tego domu. Zmierzam do gabinetu. Dostałem wszystkie szczegóły, gdzie i w jakich godzinach przebywa pan domu. Mam ze sobą nawet mapę posiadłości. Wyciągam Kagayaki i Furrashu. Łączę się z nimi za pomocą magii. Ofiara stoi przy półce odkładając książki. Stoi tyłem do mnie. Nic prostszego. -Wiedziałem, że kogoś w końcu przyślą. Myślisz, że… Nie pozwalam mu dokończyć. Doskakuję do niego i rozcinam mu brzuch oraz gardło. Gdyby użył magii byłoby zbyt ciężko. Wtedy do moich uszu dochodzi długi, piskliwy dźwięk. Cholercia, niedobrze! Do gabinetu wbiega dwóch wysokich mężczyzn z włóczniami. Nie zatrzymają mnie tutaj! Jednemu rozcinam nogę, a drugiego ranię pod żebrem. Nie zadaję im śmiertelnych ran. To nie oni są moimi ofiarami. Uciekam jak najszybciej i wtedy ją zauważam. Ma krótkie czarne włosy i zielone oczy. -Tato coś się stało?! – krzyczy. Czuję bolesny ścisk w sercu. Okropne uczucie. Czemu nikt mi nic nie powiedział?! Ten człowiek miał być samotnikiem! Bez rodziny i dzieci! A nawet jeśli, to nie ona miała być jego córką! Co ja do cholery zrobiłem?! Wrobili mnie w to! Kurwa wrobili! Uciekam z posiadłości. Biegnę przez długi czas, zatrzymując się dopiero w gildii. Czuję okropny ból. Łzy kręcą mi się w oczach. Czemu? Czemu?! Ja tylko zrobiłem to co musiałem… To co musiałem! -Hej, młody! Będziesz tu tak stał i ryczał czy może wejdziesz do środka zanim ktoś cię zgoni za te brudne miecze? – ktoś do mnie mówi. Nie zwracam uwagi kto to. Po prostu wchodzę do środka i padam zrozpaczony na podłogę. Nigdy więcej!
Trzy lata później Dzisiaj nie wracam do gildii. Pokłóciłem się z paroma członkami, o to, że nie chciałem wykonać jakiegoś zlecenia. Wkurza mnie to, że zaczęli mnie traktować jak narzędzie! Od dłuższego czasu sytuacja między nami jest napięta. Zaczęło się od tego, że ktoś z nich opowiedział mi o rodzicach. Nazywali się Neuuria i Gale. Mama podobno była wspaniałą czarodziejką, a tata był wybitnym pianistą. Z magii znam co prawda podstawy, ale mogę się również nauczyć grać na pianinie. Chciałbym, żeby byli ze mnie dumni, mimo iż już nie żyją. To Brodaty ich zabił. Dostał zlecenie na nich jak jeszcze należał do gildii. Stary, brodaty skurwiel! Po tym wszystkim zabrał mnie do siebie i szkolił, bym stał się taki jak on. Chciał jeszcze bardziej mnie upokorzyć? Nienawidzę go! Nie wiem co zawinili im moi rodzice, ale to zapewne dzięki temu, dostałem się do gildii.
Dwa lata później Od prawie dziewięciu lat nie dostałem żadnych wieści o Brodatym, a tu nagle się okazuje, że zajął się handlem niewolników. Nie wiem skąd pochodzi zlecenie, ale trafiło się ono akurat mnie. Chętnie znów spotkam starego mistrza, szkoda tylko, że to ostatnie nasze spotkanie. Płynę do Lutei. To tam Brodaty ma swoje biuro, gdzieś w slumsach. Umawiam się z nim na spotkanie jako Ejji. On nie zna tej nazwy. Nikt jej nie zna. Właśnie ją wymyśliłem. Podoba mi się nawet ta nazwa. Brodaty nigdy nie miał dla mnie specjalnej ksywki. Jeśli coś chciał, mówił w formie bezosobowej, jakbym był nikim, jakbym nie miał imienia. Zabronił mi się przedstawić. Nieznajomość mojego imienia to moja broń. Nikomu więc go nigdy nie mówiłem, nie licząc paru ofiar. Choć trochę chciałem, by ktoś wiedział jak się nazywam. Brodaty siedzi za biurkiem, kiedy do niego przychodzę. Strasznie się zmienił od ostatniego czasu. Wiele zmarszczek pojawiło się na jego twarzy. Włosy posiwiały. Jego siwa broda urosła. -Pan Ejji jak mniemam – mówi. Nigdy nie odezwał się do mnie z taką życzliwością. -Jaki towar pana interesuje? Mam do zaoferowania parę ślicznotek, po dość okazyjnej cenie – jest obrzydliwy. Zawsze taki był. Zależało mu tylko na interesach. -Poszukuję konkretnego człowieka – mówię. -Jakieś cechy szczególne, panie Ejji? -Tak… Jest stary, brzydki, śmierdzący, brodaty i… martwy… W oczach Brodatego dostrzegam przebłysk lęku. W jego prawej ręce pojawia się miecz. Rzuca się na mnie. Wyciągam cienki mieczyk spod rękawa. Nie mam zamiaru walczyć Kagayaki lub Furrashu. On zna dobrze te miecze. Zbijam jego ostrze i uderzam celując w brzuch. Nie trafiam. Wyprowadzam pchnięcie, które nie sięga Brodatego. Przypominają mi się dni kiedy z nim walczyłem jak byłem mały. Głodny, zmęczony, słaby. Taki wtedy byłem. To była przeszłość. To było dawno. Dzisiaj tamte dni nie mają znaczenia! Następuje krótka wymiana ciosów. Brodaty szybko zauważa moją przewagę, więc sięga po magię. Ognista kula odrzuca mnie na drugi koniec pokoju. Czuję palący ból. Nie był to szczyt jego umiejętności, ale jest to dręczące! Uchylam się przed kolejną kulą ognia, chowając się pod wielkim biurkiem. -Kuchiku-kan mōdo – mówię cicho aktywując tryb niszczyciela. Czuję jak siły mnie opuszczają. Zaklęcie działa. Na ostrzu pojawia się złote światełko. Brodaty odsuwa się od biurka. Na jego ręku pojawia się kolejna ognista kula. Szybkim cięciem, rozcinam biurko wpół. Od brodatego dzieli mnie parę kroków. Pokonuję ten dystans skokiem. Uderzam z góry. Brodaty próbuje to zablokować, lecz jego miecz pęka od uderzenia, naładowanego magią ostrza. Tnę od barku, aż po biodra. Odcinam rękę, na której pulsowała ognista kula. Brodaty upada zalewając się krwią. Wygląda żałośnie. -Czego chcesz!? – krzyczy. – Ktoś cię wynajął? Zapłacę ci dwa razy więcej! Mam pieniądze! Mam… -To nie istotne. Kończę zlecenia tylko od pierwszego pracodawcy. -Cholera! O co ci chodzi?! -Pamiętasz mnie? – pytam nachylając się nad nim. – Wiem, że to ty zabiłeś moich rodziców, lecz nie przychodzę tu z powodu zemsty. Jestem[…] Lecz ty nigdy nie pozwoliłeś mi użyć tego imienia. Nawet nie spytałeś o nie. Sprawiłeś, że stałem się nikim. Ktoś taki jak ja nie istnieje. Nie przyszedłem jednak ci tego wypominać. Jestem tu po to żeby cię zabić. Reszta w tej chwili nie ma już znaczenia. -Rozumiem – Brodaty wzdycha. Bierze ostatni wdech. Potem jego życie kończy się, ostrzem w sercu. Zostawiam go martwego w zniszczonym biurze. Nikt nie wie kim jest Ejji. Nikt nigdy go nie widział. Ktoś taki… nie istnieje. Już mam odejść gdy dostrzegam jak na jeden ze statków prowadzą dziewczynę. Jest zaniedbana, ale rozpoznaję ją po zielonych oczach. Biegnę w stronę statku, na który chcą ją załadować. -Czekajcie! –krzyczę. - Odkupię tę dziewczynę! -Spieprzaj mały, bo… Nie pozwalam mu dokończyć. Jestem zmęczony po walce z brodatym, ale nie na tyle, żeby nie dać rady portowemu zboczeńcowi. Jego ciało wpada do morza. -Ktoś jeszcze chce negocjować?! – krzyczę, lecz nikt się nie zgłasza. Biorę pod ramię zielonooką dziewczynę. Chyba mnie nie poznała, lecz próbuje się wyrwać. Idę z nią do jednego z opuszczonych domów. Daję jej wody. Z początku odmawia, ale później pije. Jest mi jej naprawdę szkoda. Przez chwilę siedzimy w milczeniu. W swoim życiu dużo przeżyła, podobnie jak ja. Została sierotą, straciła wszystko, trafiła w miejsce, do którego nie chciała trafić. Stała się nikim. -Od dzisiaj jesteś wolna – mówię troskliwie. -Jak się nazywasz? – pyta od niechcenia. Przez chwilę się waham, ale w końcu odpowiadam. -Ejji. -To nie jest twoje prawdziwe imię? -Nie. -Ejji… Dziękuję za to co dla mnie zrobiłeś, ale nie chcę już nigdy więcej cię widzieć. Nie chcę, aby ktokolwiek jeszcze przeze mnie zginął. -Przez ciebie?! Przecież ty nie masz z tym nic wspólnego! Po prostu to wszystko, to głupi zbieg okoliczności… -Ejji! Dość! Odejdź, po prostu odejdź… -Nie mogę cię tak zostawić! Co jeśli... -Zamilcz! Nie chcę cię znać! Gdyby nie ty, prawdopodobnie nie byłoby mnie tutaj! Jest trochę denerwująca. W sumie nie mam ją za co winić. Ma rację, że to wszystko moja wina. Chciałbym choć raz jej jakoś pomóc. -Pozwól, że przynajmniej wydostanę cię z tych slumsów. -Dobrze… Podczas całej podróży nie odezwała się nawet słowem. Pożegnałem się z nią niedaleko Hosenki. Oddałem jej wszystkie pieniądze, które dostałem za Brodatego. Być może nigdy już jej nie spotkam. Najgorsze jednak jest to, że nawet nie wiem jak się nazywa.
Czas teraźniejszy Nikt nie zna mojego prawdziwego imienia. Podróżuję samotnie, ale wciąż należę do gildii. Są pewne więzy, których nie powinno się przecinać. Robię to co do mnie należy. Robię to co umiem najlepiej. Nie istnieję dla świata. Jestem Cieniem z nikąd. Jestem ostrzem. Jestem Ejji…
Ekwipunek: -Dwa miecze (Kagayaki i Furrashu). Ostrza obosieczne na 3/4 długości. Mają długość 35 cm i szerokość 5 cm. Wykonane z najwyżej jakości stali, z pozłacanym jelcem. Wyglądają tak samo. Różnią się jedynie kształtem rękojeści Furrashu jest przystosowany do trzymania w lewej ręce, a Kagayaki w prawej. Mieszczą się idealnie w dłoniach Ejjiego. -Niewielka stalowa maczeta (40cm), przypięta do lewego uda -Dwa stalowe sztylety (20 cm), schowane w butach -Cienkie na 2cm ostrze długie na 25cm z 8cm rękojeścią, Z tradycyjnego metalu. Przypięte do prawego przedramienia, rękojeść wystaje poza rękaw. -Wakizashi z czarnej stali. Długość 50cm, schowane na plecach -3 małe bomby dymne (Zasłaniają obszar 3m) -ubranko (paczaj na avka) -500 klejnotów
Rodzaj magii: Aktywacja trybu bojowego. Długie lata treningów uczyniły z Ejjiego mistrza w sztuce walki mieczem. Łatwo zauważyć, że jest ponadprzeciętnym szermierzem. Można rzec, że posiada nadprzyrodzone zdolności. Jest jednak w stanie jeszcze bardziej je podnieść dzięki swojej magii. Dzięki aktywacji trybu bojowego, Ejjiego łączy duchowa więź z mieczami. Miecze reagują na jego magię, zyskując nowe właściwości. Ejji może aktywować kilka trybów naraz, ale może wiązać się to z nadwyrężeniem fizycznym lub psychicznym.
PWM: -Tryb walki – Najprostszy z trybów, aktywowany automatycznie, gdy Ejji sięga po miecze w celu zranienia kogoś. Umiejętność szermierz nieznacznie wzrasta (o 0.2 poziomu). Wizualnie zmienia się kolor oczu Ejjiego na niebieski, a ostrza delikatnie się świecą, lecz nie na tyle, żeby oświetlać teren. (nieaktywny w trybie bezpiecznym)
-Bezpieczny tryb – Nie zawsze trzeba walczyć, żeby zranić. Ejji potrafi uczynić trzymane ostrze nieszkodliwym na okres krótkiej, przyjacielskiej walki. Działa tylko na mieczach trzymanych przez Ejjiego. Efekt wizualny: ostrza Ejjiego świecą na zielono. (nieaktywny w trybie walki)
Zaklęcia: -Kuchiku-kan mōdo [A] – działa dwie tury. Polega na przelaniu dużej ilości magii do miecza, dzięki której ostrze jest w stanie bez problemu przeciąć prawie wszystko, oprócz przedmiotów niezniszczalnych i magicznych. Cięcia nie są głębsze niż długość miecza. Magiczne przedmioty przecina z trudnością, lub poważnie uszkadza (zależy od jakości). Pierwszy cios ma najlepszy efekt, każdy następny jest coraz słabszy.
Anchimajikkumōdo [ B ] – tryb działający trzy tury, Podczas działania, Ejji i jego miecze stają się tworem półmagicznym. Dzięki temu Ejji staje się częściowo odporny na magię, nieznacznie zmniejsza działanie magicznych zaklęć. Będąc w tym trybie, Ejji nie może zadać fizycznych obrażeń, ale zamiast tego każde trafienie mieczem niszczy przeciwnikowi PM (miecze przechodzą przez ciało nie zostawiając obrażeń fizycznych). Ilość zniszczonych MM zależy od czułości danego punktu. Trafiając w śmiertelny punkt, np: w serce lub kark, przeciwnik traci wszystkie MM, zaś zwykłe cięcia niszczą od 1-3MM, zależnie od MG.
PD: 100 – 40 za 2lvl szermierza – 40 za zaklęcie A – 20 za zaklęcie B = 0[/b]
Ostatnio zmieniony przez Ejji dnia Sob Sty 03 2015, 13:17, w całości zmieniany 6 razy
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Ściana Ejjiego Nie Gru 28 2014, 16:34
Imię - nawet jeśli znasz tylko ty, powinieneś podać i najwyżej go nie używać. Nazwisko - tak jak imię. Jeśli postać samemu nie zna, to podać dlaczego.
Umiejętności - ok
Specjalne umiejętności - było to rozważane i... odrzucone, więc większości przepuścić nie mam jak. Poza tym potrzeba do niektórych odpowiednich umiejek, często na poziomie trzecim.
Eq - miecze? Ale katana? Szabla? Szpada? Inny miecz? Zwykły żelazny? Długie ostrze? Ile ma długości? Grubość? Materiał? Wymiary sztyletów, wakizashi mniej więcej. Dopiero jak zostanie to doprecyzowane to wtedy zajmę się wyceną.
Magia - czyli to po prostu taka magia... mieczy?
PWM 1. Wzrasta nieznacznie, delikatnie świecą, ale nie oświetli to terenu, to bardziej taka poświata, odblask. 2. czyli działa jeden tryb lub drugi, tak?
Zaklęcia: 1. zmniejszyłbym do 2 postów ten buff. Jeden miecz na raz maksymalnie. Do tego wszystkiego nie przetnie niezniszczalnych rzeczy, a i pojawia się sprawa tego, że niezniszczalne i za duże na owe cięcia. Poza tym owa siła wytraca się z cięciami, więc tylko pierwsze byłoby w pełni skuteczne, a każde kolejne stopniowo, nieco słabsze. 2. heeeeee? Czyli trzy posty niezawodnej obrony i ataku? xdddd Przepraszam za xd, ale po pierwsze raczej odpada, po drugie jeśli ostrza mają mieć swoją duszę to kontrole nad nimi ma... gracz? MG?
Ejji
#911 Widmo
Liczba postów : 2212
Dołączył/a : 26/12/2014
Temat: Re: Ściana Ejjiego Sob Sty 03 2015, 01:47
imię i nazwisko - wpisałem, aczkolwiek wolałbym żeby była to tajna informacja
Specjalne umiejętności - *płacze i usuwa
Eq - mniej więcej rozpisane
Magia - nie do końca magia mieczy. Działa na właściciela, miecze, tylko trzymane przez Ejjiego, lub na jedno i drugie.
Zaklęcia: 1. poprawione 2. zmieniłem na inne zaklęcie
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Ściana Ejjiego Sob Sty 03 2015, 12:36
Jeśli ma być tajna po prostu postać niech nie podaje, zainwestuje w bariere umysłową i wtedy ani nikt nie przeczyta mu myśli, wspomnień, ani nikt się nie dowie bez jego woli.
eq - zostanie ci koło 500 klejnotów. Przyjmijmy że właśnie owe 0,5 dla równego rozrachunku.
spelle 1. ok 2. niech będzie, ale owy tryb działa 3 tury, zmniejsza tylko nieznacznie działanie magicznych zaklęć na ciebie i miecz, więc dalej oberwiesz, ale odrobinkę mniej, a i wytraca u przeciwnika od 1-3MM zależne od mg
pwm dalej nie odpowiedziałeś na pytanie
Ejji
#911 Widmo
Liczba postów : 2212
Dołączył/a : 26/12/2014
Temat: Re: Ściana Ejjiego Sob Sty 03 2015, 13:18
jest edit. Umiejętności - zmieniłem spokojny umysł na barierę umysłową pwm - jak jeden działa to drugi nie może
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Ściana Ejjiego Sob Sty 03 2015, 17:19
Niech będzie akcept, zgłoś się do kogoś po kolorek
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.