I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Zwykłe mieszkanie, znajdujące się na pierwszym piętrze pewnej kamienicy. Nie jest specjalnie duże, ale nie i jakieś super małe - spokojnie można tu mieszkać w dwie osóbki, a i gości zaprosić na noc! Chociaż spali by na kanapie lub materacu. Mieszkanko jest urządzone w jasnych i przyjaznych kolorach. Posiada salon, mały pokój gościnny, ładną łazienkę oraz kuchnie. Pani domu śpi sobie naturalnie w salonie, gdzie jest rozkładany, bordowy tapczan - w dzień tapczan do siedzenia, a wnocy łóżko do spania i wciąż wygodne! W salonie można znaleźć podstawowe rzeczy i meble jak szafa, kredens, półki, okrągły stoliczek z krzesłami, puchaty dywanik przykrywający większość podłogi i jeszcze parę innych drobiazgów. Pokój gościnny jest o wiele mniejszy - wszak salon to główne pomieszczenie - ale równie przytulny. Można tam znaleźć jedną szafę, półkę oraz duże łoże. Oczywiście w obu opisanych wyżej pokojach znajdują się okna, wychodzące na ulicę - w salonie są dwa, a w pokoju jedno. Łazienka okafelkowana, biała i czysta - co jak co, ale Marone musi mieć czysto w domu! I tutaj znajdzie się wszystko to co łaźnia mieć powinna. Tak samo kuchnia, gdzie jasnowłosa spędza tyle czasu ile może. Co prawda mistrzem nie jest, ale tyle się sama wychowywała, że potrafi coś ugotować - no i ma babcine przepisy! Przy okazji - czemuż to jedna z członkiń FT, nie ma domku? Bo ją nie stać! W końcu zbiera każdy kryształ i nie wydaje na byle co bo musi przecież spłacić dług ojca i się wykupić...A mieszkanko jest przytulne, więc nie ma na co narzekać.
Parę godzin temu, panna Marone miała parę spraw do załatwienia w różnych miejscach - dość męczących bo i poszła do baru by wyciągnąć kosztowności od tamtejszych pijaków. Na nieszczęście niewielu ich było w dzień powszedni...Nie zmieniło to jednak faktu, iż wróciwszy do swych przysłowiowych czterech kątów, niemal od razu legła na kanapę i...zdrzemnęła się 30minutek. Czemu tylko tyle? Bo należało pospać dłużej, a nie godzi się w wyjściowych ciuchach i na tapczanie! Tak, tak - po tym czasie wstała by pościelić łożę, przebrać się i coś zjeść. Przy okazji nakarmiła również i swego współlokatora - wilczka! Nie był jej, ale jakiś czas temu go znalazła w nie zbyt dobrym stanie, więc musiała się biedactwem zająć! W każdym razie po tym, mogła już spokojnie legnąć na pościelonym łożu i zasnąć...
No! Misja wykonana, kieszeń znów napełniła się tymi... kryształami które nie są zdatne do spożycia, a ponoć są przydatne w życiu. Villen w końcu będzie musiał to rozgryźć. Znaczy w przenośni, bo jak wcześniej wspomniano tego się nie je. Wracał teraz wraz z Samanthą do mieszkania. Ciągle dociskał dłoń do rany, która powstała na wcześniej wspomnianej misji. Jednak ta już nie krwawiła tak bardzo, zapewne dzięki regeneracji. Chciał się już tylko położyć i zdrzemnąć... Wracając do rozmowy jaką prowadzili po drodze... wyszło na to że Sam martwi się o jego stan.. co poniekąd wywołało w nim lekkie zakłopotanie. Jakoś wcześniejsza obawa przed nią znikła. Spojrzał na nią niepewnie. - N-naprawdę nic mi nie jest... niedługo się wyliżę... - mruknął i spojrzał w drugą stronę. - Nie chciałem żebyś TO widziała... przepraszam... Nałożył nacisk na "to", mając na myśli pewno to co się stało na misji. Winił się za to, że dziewczyna widziała jego "dziką" stronę. Spojrzał na nią niepewnie, kiedy już zatrzymali się przed drzwiami mieszkania.
Wydawało się, że krótka 'przemowa' Marone po drodze, jakiś efekt dała. No, przynajmniej chyba atmosfera się polepszyła chociaż odrobinkę i nie było już tak dziwnie jak podczas wykonywania zadania. W dodatku misja zakończona sukcesem, więc i trochę kryształków przybyło na spałte rachunków - a parę na pewno trafi do specjalnego kuferka na oddanie długu! Tak tak, w domku Samanthy, 'gdzieś' znajdował się pewien kuferek klejnotów, w którym to zbierała kasę na swe odkupienie. - Zawsze będziesz tak mówił, gdy zostaniesz ranny? - westchnęłą pod nosem bo przecież ona wciąż nie wiedziała o szybkiej regeneracji wilka - Ah...um...Fakt, trochę 'to' było niespodziewane - zaczęła niepewnie - Z drugiej strony lepiej, że dowiedziałam się teraz. Poza tym wykonywałeś misję...ona była wrogiem...Nie mogę Cię oceniać, ale wiem, że mnie byś nie skrzydził. Ah, ta nawiność...Tyle, że ona nie była nawinym dziewczęciem! Wiedziała, że jakby Villen chciał ją rozszarpać to zrobiłby to już dawno - w końcu miał ku temu wiele okazji, zwłaszcza, że mieszkają sami. Tak więc jako takie zaufanie - a jużna pewno po pierwsze wykonanej wspólnie misji - było. Aczkolwiek Samantha i tak miała zamiar napisać list przeprosinowy do matki zabitej...Swoją drogą może lepiej jakby mistrzyni się nie dowiedziała? Teoretycznie wyjaśnili wszystko w Radzie i nie mają się czym przejmować, ale fakt był tak, że do tej pory Marone nie musiała odpowiadać w ogóle przed prawem...To jak chrzest bycia w FT! Chociaż lepiej się nie chwalić czymś takim. - Twój klucz - wręczyła kluczyk chłopakowi, który dorobiła jak szli na misję, a sama w tm czasie otworzyła drzwi do mieszkania - To teraz też Twój dom, a sąsiedzi mogliby nabrać podejrzeń jakbyś wchodził przez okno - rzekła z niepewnym uśmiechem, wchodząc do środka - Napracowałeś się, więc może sobie odpocznij? Jak nie chcesz bym zerknęła na ranę to chociaż przyniosę Ci zimny okład - skierowała swe kroki do kuchni - I nie słyszę sprzeciwu. Mówiąc ostatnie zdanie, specjalnie zatkała sobie uszy rękoma, więc nawet jak Villen chciał zaprzeczać to do uszków dziewczyny nic nie docierało. Po prostu musiała jakoś pomóc komuś, dzięki komu misja zostałą zakończona, a kto oberwał!
Uśmiechnął się lekko słysząc pierwszą odpowiedź dziewczyny. - To źle, że szybko dochodzę do siebie? - zaśmiał się cicho, owszem Sam nie wiedziała o jego regeneracji, ale pewno w końcu się dowie. Prawda? -Dziękuje- Mruknął cicho. Szczerze powiedziawszy poczuł niezmierną ulgę, słysząc słowa dziewczyny. Można powiedzieć, że w pewien sposób został przez nią rozgrzeszony, na co mu widocznie zależało. Dlaczego? Nie wiadomo.. tak po prostu. Swoją drogą, nawet sobie nie wyobrażał sytuacji, w której mógłby ją skrzywdzić. Wszystkich... ale nie ja, nie osobę która uratowała mu życie, a do tego przygarnęła. Nawet gdy widziała tą ciemną stronę jego osoby, nie zmieniła się w stosunku do niego. - Wchodzenie przez okno jest jakoś źle postrzegane? - udał zdziwienie, tak tak ! Udał. Nie był, aż tak ciemny, ale można trochę pograć! Oczywiście odebrał od niej swój kluczyk, a nawet postanowił go mieć zawszę przy sobie. - Myślę, że chwila odpoczynku naprawdę mi się przyda... he? ale... - już nawet nie dokończył przerwanego zdania, widząc jak dziewczyna zatyka uszy i idzie do kuchni. Zamknął drzwi i poszedł do łazienki gdzie umył łapki no i lekko przemył ranę, a później udał się wgłąb mieszkania. Gdzie mogła go znaleźć dziewczyna? Otóż na podłodze, siedzącego na "swoim" miejscu, z jakimś takim lekkim radosnym uśmiechem na ustach. Mimo rany, oczywiście.. Jeśli dostanie okład, to oczywiście przyłoży sobie go do znikającej w wolnym tempie... chociaż jak na "zwykłego" człowieka to i tak było błyskawiczne tępo...
Powędrowała do kuchni, gdzie w końcu zdjęła dłonie z uszu. Trudno byłoby zrobić zimny okład, nie używając dłoni - acz na pewno ciekawie by to wyglądało. Niestety Marone wolała tradycyjne metody, przy których używa się zwykłych rąk. Poza tym publiczność była wtedy w łazience, więc nie byłoby się przed kim popisywać - czy raczej ośmieszać bo jakoś wątpiła w swe umiejętności cyrkowe. Wiedziała jak woda szybko staje się 'ciepła' przy obrażeniach - przynajmniej ma się takie wrażenie - więc postanowiła wykorzystać kostki lodu, które wyciągnęła z lodówki. Trudno było jej powiedzieć jak poważna jest rana Villena, ale jak ona wylała sobie wrzątek na dłoń - przypadkiem! - to spędziła cały dzień przy umywalce co by mieć zimną wodę i okład zmieniać. Taka prawda - nawet nie mogła wyjść do apteki po odpowiedni środek na oparzenia, ale od tamtej pory ma ich parę w szafe. Dodajmy, że już się przydały...Czasem pech dopada każdego. Tak czy siak zapakowała kostki lodu do szmatki, którą tak obwiązała, że mogła teraz robić za lodową poduszeczkę! Najważniejsze jednak, iż lód nie wypadnie, a by rączki nie zmarzły to można trzymać za wstążeczkę, która trzyma 'budowę' razem. Nie spieszyła się z tym zbytnio by wszystko wyszło w miarę odpowiednio, więc opuściła kuchenne tereny w chwili, gdy współlokator położył się na...podłodze w salonie? No to ją naprawdę zdziwiło. - Dlaczego tutaj leżysz? - zapytała podchodząc i nie kryjąc swego zaskoczenia - Przecież mówiłam, że możesz zająć pokój dla gości. Nie jest zbyt duży, ale przytulny i można liczyć na prywatność...To przez brak pościeli? Zawsze gościom daje czyste, więc jak nikogo nie ma to tam też nic nie ma, ale można wyciągnąć z szafy. Przez to zdziwienie, zamiast dać okład chłopakowi nad którym stała, wciąż trzymała 'rzecz' w rączkach. Tak to jest jak ktoś cie zaskakuje swym niezrozumiałym zachowaniem. Nie żeby miała coś przeciw, ale jak ktoś ma do wyboru pokój z wygodnym łóżkiem, a podłogę to raczej wybiera pierwszą opcję, prawda?
Villen
Liczba postów : 330
Dołączył/a : 18/08/2012
Temat: Re: Mieszkanie Samanthy Sob Lis 17 2012, 22:29
No! Wypoczywał sobie wygodnie na swoim miejscu, do czasu aż pojawiła się Sam z zimnym okładem. Do tego była strasznie zdziwiona, że leży tutaj a nie w pokoju... Wilczek zdziwił się nieco... w końcu to w tym miejscu się obudził... więc oczywistym było, że to JEGO miejsce... czy też jego kawałek podłogi... może nie powinien tu leżeć? Może wylegiwanie się tutaj przeszkadza dziewczynie? Tak, właśnie teraz wilczek zamyślił się szukając odpowiedzi na swoje pytanie. W końcu to jest dość ważne prawda? Dopiero po chwili potrząsnął lekko głową wyrywając się z zamyślenia. - Eto... tu też jest wygodnie - uśmiechnął się szeroko no i szczerze. Następnie wyciągnął łapkę po okład, jeśli dosięgnie to oczywiście przykłada sobie do rany... Wykrzywił się lekko... zatrząsł... po czym jak oparzony zamienił się w wilka i odskoczył. - Z-zimne! - warknął, jednak nie było to spowodowane złością, a zmianą formy. W jego głosie można było wyłapać nawet małą.. panikę? No cóż, nie za często stykał się z takim...czymś, a na pewno nie był przygotowany na takie coś! Nie to, żeby się bał czy coś prawda? Po prostu zaskoczenie! Tak..tak, zaskoczenie... Wlepił ślepia w okład, próbując rozgryźć co się właściwie stało. Więc przysiadł w miejscu w którym teraz stał i zerkał to na okład, to na Sam.
Samantha
Liczba postów : 210
Dołączył/a : 26/08/2012
Temat: Re: Mieszkanie Samanthy Sob Lis 17 2012, 23:03
Ona się dziwiła, że chłopak leży na ziemi, a on się dziwił, że ona się dziwiła temu - nie ma to jak inne punkty widzenia. Od razu wiadomo co dla kogo jest 'normą', a punkty widzenia są naprawdę odmienne...I jak tu takiego przekonać? Ma go siłą zaciągnąć do nowego pokoju? Mogłoby to być odebrane nie tak jak powinno. - Naprawdę wolisz leżeć na zimnej i twardej podłodze niż na miękkiej i wygodnej pościeli? Jeśli faktycnznie nie będzie się dało go przekonać to chociaż przyniesie współlokatorowi jakieś kocyki, ale wierzyła, że da się wilczka przekonać! Wszak może dawno nie spał na normalnym łóżku, więc może nie wie, że jest wygodniejsze od podłogi? Tak, tak - trzeba go będzie uświadomić. Naturalnie, gdy Villen wyciągnął rękę po okład, Marone bez problemu mu go oddała. W końcu był dla niego, więc co się dziwić. Aczkolwiek nie spodziewała się takiej reakcji na zimno. Właściwie mogła uprzedzić, że schowała tam kostki lodu, ale...czy to coś by zmieniło? No cóż, czasu nie cofnie, więc podniosła okład z podłogi. - Oczywiście, że zimne - zaczęła niczym mama - To w końcu okład, a okład powinien być zimny. Nie chciałeś bym zerknęła na ranę to dzięki temu chociaż trochę Ci ulży, Villen-kun - podeszła powoli do wilczka, zakładając ręce z okładem za plecami - Będziesz dzielny czy unikasz zimna? Zapytała z małym uśmiechem. Czyżby chciała sprawić by sam przyjął pomoc? Oczywiście! Nie będzie się przecież rzucać na rannego wilka z okładem, więc trzeba spróbować przemówić do rozumku. Może się uda? Najwyraźniej Samantha będzie mieć sporo roboty przy nowym współlokatorze - trzeba umieć przyjąć pomoc, zamiast krwawić dumnie.
Villen
Liczba postów : 330
Dołączył/a : 18/08/2012
Temat: Re: Mieszkanie Samanthy Nie Lis 18 2012, 17:42
- Nie robi mi to żadnej różnicy szczerze powiedziawszy.... przeszkadza Ci, że tu leżę? - wlepił spojrzenie w dziewczynę. Naprawdę nie widział różnicy między tymi sprawami... tak naprawdę to większość życia spędził na ubitej ziemi czy też na jakiś tam kamieniach i tak dalej. Długo by wymieniać, w końcu stado przemieszcza się z dnia na dzień, zmieniając co rusz położenie zmienia też miejsce noclegu prawda? Dlatego już dawno temu, przestał zwracać uwagę na to, na czym śpi. Byle by nie było mokre, grząskie i takie tam. No i żeby się nie ruszało... za szybko. Następnie nadszedł czas na matczyny wykładzik~ No cóż, po prostu nie był przygotowany na zimno! To jedyna przyczyna. Dlatego też lekko pokiwał głową i znów zmienił się w człowieka. Siedząc po turecku, tylko coś było w nim innego. Podchodził do tego lodu nieco.. sceptycznie? Możliwe. W końcu wilcze uszka były nieco oklapnięte, a ogon wcale nie latał jak oszalały w lewo i wprawo. Mimo to, wpatrywał się w nią ludzkimi proszącymi ślepiami. Może coś zdziała? Może da radę wywinąć się temu... okropnemu lodowi? Oby! W końcu będzie walczył... z tym dzielnie! Chociaż zapewne po chwili i tak ulegnie... jednak spróbować nie zaszkodzi prawda? - Musimy przez to przechodzić? - uśmiechnął się niepewnie.. błagalnie wręcz.
Samantha
Liczba postów : 210
Dołączył/a : 26/08/2012
Temat: Re: Mieszkanie Samanthy Nie Lis 18 2012, 18:01
- Oczywiście, że mi nie przeszkadza - odpowiedziała od razu - Też tutaj teraz mieszkasz, więc możesz leżeć, gdzie chcesz. Sądziłam tylko, że łóżko z pościelą będzie wygodniejsze od twardej podłogi. Może chociaż potem wypróbujesz? Wtedy byś zdecydował, gdzie chcesz spać i bym się starała nie wtrącać. Zgoda? Może Villen faktycznie nie wie jak się dobrze śpi na miękkich poduchach? Z tego też powodu Marone postanowiła to co postanowiła - próbę! Tak tak, jak się chłopakowi nie spodoba i będzie wolał podłogę to i ona postara się uszanować jego decyzję. No, ale to dopiero po tym jak wypróbuje swój nowy pokój. Trzeba przyznać, iż wilczek faktycznie zachowywał się nieco jak dziecko, nie chcąc przyjąć okładu na ranę. Dobrze chociaż, że z powrotem zmienił się w człowieka, chociaż i tak patrzył na jasnowłosą proszącymi ślepiami. Jakby dalej był wilczkiem to pewnie by się Sam złamała, ale nie da się! Niestety nie umknęło jej coś nowego - Villen w postaci ludzkiej, ale z uszkami wilka...czemu?! - Ten okład jest dla Twojego dobra - rzekła podchodząc bliżej, i siadając przed współlokatorem by być z nim na równi - Zimny okład uśmieża ból, a Ty nie chcesz mi się przyznać jak boli. Nic nie poradzę, że się martwię. Dodała, kładąc okład na ziemi co by dzielny Vill sam po niego sięgnął - a ona w tym czasie mogła trochę ogrzać dłonie bo jednak trochę zmarzły - więc teraz były pocierane o siebie. W dodatku wzrok dziewczyny przykuł z powrotem widok wilczych uszek. Zbyt urocze! Urocze i słodkie rzeczy to słabość wielu dziewczyn, a Marone niestety nie była wyjątkiem...Acz starała się z tym walczyć! Tak..należało odwrócić wzrok i wrócić do kuchni by...CAP. Plany wstania legły na niczym, albowiem jasnowłosej nie udało się zwalczyć tego...Po prostu złapała Villena za owe uszka - oczywiście nie zbyt mocno! Musiała dotknąć tak niecodziennej i uroczej 'rzeczy'. W końcu normalne zwierzątka chce się tulić, a takie...krzyżówki? W dodatku tak była tym zajęta, że nawet - na razie - nie dotarło do niej co zrobiła.
- Skoro tam mówisz... spróbuje... - Chłopak do tego potrząsnął lekko głową przytakując. Wskazując na to, że faktycznie KIEDYŚ wypróbuje tak zwane łóżko, a wtedy oceni, gdzie jest mu wygodniej. W końcu po co się śpieszyć prawda? Jeszcze ma czas, dużo czasu... tak na prawdę to nie wiadomo ile ma jeszcze czasu, by tego dokonać, jednak na pewno ma go więcej niż mniej prawda? Przynajmniej tak się zdaje... ale to nie jest ważne w owej sytuacji, w końcu będzie musiał pokonać swojego największego nemezis... zimno... czy też raczej lodowy okład. Eto, oczywiście to jest proste prawda? Wystarczy w końcu tylko wyciągnąć łapkę, wziąć okład i przyłożyć go do rany... po czym z uśmiechem udawać, że nic się nie stało... Dobry plan ! - Moje ciało dość szybko się regeneruje... - mruknął cicho - ale.. dobra... Wyciągnął łapkę zgodnie z planem.... wziął okład... progres! Przyłożył do rany... i co...? Poczuł dziwne ciepło... no tego się nie spodziewał... Naprawdę. Podniósł zdziwiony wzrok spoglądając z lekko czerwoną twarzą na dziewczynę... Jego uszy... zostały "capnięte"... To było dość dziwne uczucie... chociaż nie mógł narzekać. Jednak to nie zmieniło faktu, że się tego nie spodziewał! Dlatego też delikatnie poruszył ustami jakby chciał coś powiedzieć, ale dopiero po chwili można było usłyszeć jego głos. - K-Księżniczko? - powiedział, czy też mruknął lekko zakłopotany.
Dowiedziała się dosć istotnej rzeczy o szybkiej regeneracji Villena, ale...to tylko jedno zdanie, więc nie miała pewności, iż mówi prawdę. Wszak może zgrywał tylko twardziela, chcąc by nikt się o niego nie martwił, gdy będzie konał z wykrwawienia się? Co to to nie! Bez dowodów nie ma wiary! W każdym razie...uszka...Miękkie, niespotykane u człowieka...w połączeniu takim wydawały się jeszcze słodsze. Zwłaszcza, że po dotykaniu, zdała sobie sprawę z tego, że naprawdę nie są sztuczne. Niesamowite! Oczywiście wiedziała już trochę o umiejętnościach wilczka, ale jeszcze nie widziała takiego połączenia...i miał ogon! Ogona jednak nie dotykała. W końcu miała uszka, a za ogon ciągnie się za karę - teraz nie było potrzeby. No i niewiadomo ile te uszka jeszcze będą na widoku! Nic dziwnego, iż dopiero po paru chwilach i słowach chłopaka, Marone wreszcie wróciła na ziemię. - Hm? Spojrzała na twarz rozmówcy - wcześniej widziała tylko uszy - dostrzegając czerwony kolor. Wpierw nie bardzo wiedziała czemu, wciąż trzymając za piekne uszy. Na szczęście - lub wręcz przeciwnie - po paru sekundach, rozumek wrócił na miejsce. - Ah, wybacz - puściła go - Nie było to zamierzone! To odruch...Pierwszy raz widzę zwierzęcę uszy u człowieka i tak jakoś...Zbyt uroczy widok - znowu zerknęła na wilcze uszy, po czym momentalnie zasłoniła sobie oczy - Postaram się być silna! Trudno powiedzieć ile by wytrzymała bez dotykania przy widoku owych uszków. Dlatego tak było bezpieczniej. Dodatkowo coś jej wpadło do główki, gdy tylko zasłoniła oczka. - ...Ale dzięki temu nie zwróciłeś uwagi na zimny okład - stwierdziła z miłym uśmiechem bo fakt faktem, zdawało się, że lód nie był teraz problemem - To o co chodzi z tą szybką regeneracją? Wciąż siedziała na ziemi i wciąż zakrywała oczy. Lepiej się nie rozpraszać i nie napadać tak na współlokatora...bo co sobie pomyśli?!
Jego kolor twarzy wracał już do normalnych odcieni. Chociaż dalej było można dostrzec małe rumieńce. Kiedy go puściła, potrząsnął lekko głową i poruszył uszkami. No, teraz można powiedzieć, że miał już te same barwy co zazwyczaj. Słysząc słowa dziewczyny uśmiechnął się lekko i cicho zaśmiał. - Odruch mówisz... Czasami tak się "pojawiają", można to chyba podciągnąć pod efekt uboczny tych wszystkich moich przemian. Jednak nie są one zbyt dokuczliwe, a wręcz nie zwracam na to nawet uwagi. - Wzruszył lekko ramionami - Chyba nie mam przez to powodów do zmartwień.. - uśmiechnął się spokojnie. Chociaż, owy uśmiech znikł słysząc końcówkę zdania. - U-uroczy? - Tutaj przekrzywił lekko głowę przypatrując się dziewczynie. No cóż, był zdziwiony. Zazwyczaj się spotykał z określeniami różnej maści, ale na pewno nikt nie nazwał tego "uroczym". Prędzej to były negatywne określenia. Podrapał się lekko po policzku. - Faktycznie... nie odczuwałem zimna... więc... to był z góry zamierzany podstęp? - uśmiechnął się szeroko - Co do mojej regeneracji... to nie wiem jak to wytłumaczyć. Po prostu wszystkie rany jakie odniosłem goją się w dość szybkim tępię. Zobacz... - Tutaj odsłonił swój zraniony bok, który notabene jeszcze niedawno był dość sporą raną, teraz rana była gdzieś o połowę mniejsza i już od dawna nie krwawiła, więc wcześniejszy opatrunek nie był już potrzebny, ale jeszcze go nie zdejmował. - Myślę, że na to też nie mogę narzekać - zaśmiał się cicho.
Pomimo zasłoniętych oczu, jasnowłosa słyszała każde słowo chłopaka. Tak więc dowiedziała się, że uszka i ogon to efekty uboczne przemiany i czasem się niestety pojawią. Czemu niestety? Bo są tak urocze, że chce się dotknąć, a ostatnio Samantha mało uroczych rzeczy widziała i...trudno będzie się powstrzymać. Słabości są straszne... Nie mogła zobaczyć reakcji Villena na słowo 'uroczy' ale coś tam dało się usłyszeć z tonu jakim to wypowiedział. Zaskoczenie? Najwyraźniej nie wszyscy potrafią docenić zwierzęce aspekty wilków! Albo ona była...inna. Tak, inna brzmi lepiej niż dziwna...Bo nie jest dziwna! - To nie był postęp -zabrała w końcu głos - Powiedzmy, że...szczęśliwy zbieg okoliczności. Taka prawda - nic zamierzone nie było, więc to z okładem to fartowny dodatek. Po tym dotarły do niej kolejne słowa na temat niespotykanej regeneracji wilczka. No...trzeba przyznać, iż umiejętność dość przydatna. Nie jest co prawda nietykalny, ale regenarcja szybsza niż u normalnego człowieka pozwoli Marone nie martwić się aż tak o każdą małą ranę współlokatora -z drugiej strony pewnie i tak się martwić będzie jak to ma w zwyczaju...Naturalnie słysząc 'zobacz' postanowiła zaryzykować. Wszak trzeba potwierdzić plotkę o regeneracji, więc dopiero w tym momencie dziewczyna odsłoniła oczy. obaczyła co prawda ranę chłopaka, ale faktycznie...nie była już tak zła i sporawa jak prawdopodobnie przedtem. Grunt, że nie krwawiła. - Całe szczęście. Westchnęła z ulgą i małym uśmiechem bo mając pewność, że ktoś nie wykrwawi ci się na dywanie, masz i ulgę. Niestety po tym wzrok - nie wiadomo jakim cudem - zerknął na wilcze słodkie uszka. Tym razem jednak była silna i nie capnęła! Hah! Do czasu...do czasu aż uszy się poruszyły! Toż to takie nie fair! Nim się zorientowała, rączki znowu delikatnie złapały za uszy zwierzaka, ale tym razem prędko dotarło do niej co zrobiła, więc momentalnie wstała nieco czerwona, puszczając wilka. - Wybacz! Nie będę już nie pokoić. Rzekła prędko, po czym odwróciła się i szybkiem krokiem zniknęła w pokoju, który miał należeć do nowego współlokatora - zamykając oczywiście drzwi za sobą. Wtedy też odetchnęła, karcąc się za haniebne zachowanie...Jest magiem Fairy Tail, a nie mogła się powstrzymać od ośmieszenia! Ech...
Villen
Liczba postów : 330
Dołączył/a : 18/08/2012
Temat: Re: Mieszkanie Samanthy Sob Lis 24 2012, 15:20
- Zbieg okoliczności mówisz... - powiedział cicho spokojnym tonem zastanawiając się nad tym wszystkim... Zbieg okoliczności, czyli zestawienie pewnych zdarzeń które przypadkowo połączyły się razem by wywołać dany pożądany efekt. No cóż, efektem jego przemyśleń było to... że owe zjawisko chociaż mało prawdopodobne mogło się zdarzyć! Dlatego też pokiwał lekko głową twierdząco - Możesz mieć rację! Następnie uśmiechnął się widząc westchnienie ulgi dziewczyny, na wiadomość o jego szybszej regeneracji. Dlaczego? Bo teraz dziewczyna nie będzie musiała się aż tak martwić, co zdążył zaobserwować wcześniej. W końcu nie chciał by jego dobrodziejka zamartwiała się aż tak kiedy on zostanie ranny. Jest w końcu wilkiem! Trzeba coś więcej by zagrozić jego życiu! Tak łatwo w końcu zabić się nie da, a gdy ktoś będzie próbował to z pewnością się odgryzie! Hm... w sumie zapewne odgryzie się również osobie, która będzie próbowała zaszkodzić Księżniczce! Może nie oficjalnie, ale została przyjęta do wąskiego grona zwanego jego stadem! A to już coś znaczy! Następnie chciał słowie zapewnić Sam, że nic mu nie będzie gdy znów został "capnięty" za uszka. Może to nie wywołało takiego efektu jak po raz pierwszy, ale Vill uśmiechnął się lekko. Jednak nie mogła się powstrzymać, ale to wilczkowi nie przeszkadzało. Nawet ciszyło go to w pewnym sensie. Zdziwieniem było to, że dziewczyna poderwała się i uciekła do drugiego pokoju... Wilczek spojrzał za nią zdziwiony. Dopiero po chwili wstał i poszedł do niej. Zatrzymał się przed drzwiami i niepewnie zapukał. - K-Księżniczko? Stał się coś? - powiedział spokojnie i oczekiwał odpowiedzi, w główce rozmyślając co mogło być powodem ucieczki..
Wydawało się, że tym razem nie tylko wilk się nie zdziwił reakcji dziewczyny, ale i chyba nawet nie przeszkadzało mu to tak bardzo jak Marone myślała...No, ale czasu nie cofnie, więc takie myśli nadeszły dopiero po drugiej stronie drzwi. Notabene, gdy odetchnęła - po karceniu się za tak 'be' słabość - zdała sobie sprawę, że...należy pościelić tutaj łóżko! Tak tak - skoro nowy współlokator ma brać ten pokój za swój to przynajmniej ten raz pościeli łożę, co by Villen nie musiał się męczyć. Swoją drogą ciekawe kiedy on to ostatni raz robił skoro woli spać na zimnej ziemi... W każdym razie wyciągnęła z szafy czystą pościel i zaczęła ścielić. Naturalnie uszka miała sprawne to i od razu usłyszała wilczka po drugiej stronie drzwi. Aczkolwiek odpowiedziała dopiero po paru chwilkach, wciąż się zastanawiając...nad odpowiedzią - wszak trudne pytanie zadał! - Huuh...Głupio mi, że jesteś narażony na tarmoszenie uszu wbrew Twej woli - po co ma kłamać... - Nie chcę byś czuł się źle w nowym miejscu. Pewnie znalazłoby się jeszcze parę innych powodów, ale te były...powiedzmy, że najbardziej racjonalne. No i nie odpowiadała zbyt szybko, to i zdążyła spokojnie łoże pościelić. Wtedy też zaczęła się zastanawiać czy chłopak zgodzi się dobrowolnie na wypróbowanie miejsca spania. W końcu sprawiał wrażenie, iż d obrze mu się śpi na podłodze w głównym pomieszczeniu mieszkanka...Hmmm...Trzeba zaryzykować innym sposobem...Tak więc podeszła do drzwi i poruszała klamką, ale tylko tyle. - Drzwi się zatrzasnęły. Stwierdziła zmartwionym tonem, sądząc, iż chłopak będzie próbował drzwi wywarzyć, więc wtedy by się odsunęła. Oczywiście drzwiczki miały zamek, więc jeśli Vill próbowałby je otworzyć - a Sam wiedziała, że ona nie ma tyle siły by się z nim siłować - to zameczek byłby przekręcony.
Chłopak stanął przed drzwiami, zadał pytanie i chwile musiał odczekać zanim usłyszał odpowiedź. Uśmiechnął sie lekko sam do siebie, w końcu chodziło o taką błahą sprawę. Przynajmniej w oczach wilka. W końcu można powiedzieć przywykł... tak tak, bardzo szybko do tego że Sam "capie" jego uszka. Nie przeszkadzało mu to, jedynie ten pierwszy "atak" był zaskoczeniem. - Um... szczerze mówiąc, nie bardzo mi to przeszkadza... dlatego nie przejmuj się tym Księżniczko~ -Następnie okazało się, że drzwi, to jednak bardzo złe istoty które, do tego są bardzo wredne! To znaczy... zatrzasnęły się. Villen nacisnął klamkę, mimo że ta uległa pod dłonią chłopaka, reszta konstrukcji nie zamierzała drgnąć. No cóż! Zostało więc to co się robi na wszystkich filmach akcji! Wyważyć je! Chociaż na początku należało przypatrzeć się konstrukcji przeciwnika. Żeby przypadkiem nie "pchać" kiedy trzeba "ciągnąć". Po wstępnych oględzinach i stwierdzeniu, że drzwi otwierają się do środka pokoju mógł przejść do działania! - Odsuń się od drzwi... - powiedział ze spokojem, aby uniknąć przypadkowego zranienia... No i nacisnął klamkę uderzając w drzwi barkiem. Jeśli nie zadziałało ponowił z dwa razy tą czynność. Jeśli to również, nie przynosiło efektu należało użyć brutalniejszych sposobów! Spróbować z rozbiegu! Tak tak, to zawsze działała (na filmach)! Wilczek cofnął się o kilka kroków, wziął rozbieg z zamiarem wyważenia owych drzwi, a co będzie się z nimi bawił!
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.