Dla wszystkich starczy miejsca pod wielkim dachem nieba.
Imię:
Skonfundowany strażnik spojrzał się jeszcze raz na dziewczynkę. Była całkiem zwyczajna, lecz w pewnym sensie wzbudzała w nim niejakie podejrzenia. Wydawała się nie pasować… do siebie. Mógłby przyrzec, że mentalnie jest o wiele starsza niż wyglądała. Może chodziło o sposób w jaki się wysławiała. Skoncentrowany, podrapał się końcem długopisu po czubku głowy.
- Możesz powtórzyć? - zapytał niepewnie, wpatrując się w dziecko. To ona powinna się tak czuć, nie on!
- Elysia… - powtórzyła nieco piskliwym głosikiem. Zaakcentowała mocno drugą sylabę. Uniosła głowę wyżej, napotykając wzrok mężczyzny. - Elysia - powtórzyła znowu, zaczynając obracać kwiatem złotogłowiu w dłoni.
Elysium - w mitologii greckiej część Hadesu, do której trafiały dusze ludzi dobrych. W chrześcijaństwie jego odpowiednikiem jest raj. Znaczy tyle, co „błogi”. Swoją drogą… Czy żywot w raju nie jest nudny?
Pseudonim:
- A więc El- Ely- Ely-
Mężczyzna miał znaczne problemy z powtórzeniem imienia. Choć wcale nie było takie trudne do wymówienia. Z łatwością mógł to zwalić na fakt, że nikt z takim się nie spotkał. Nie dopuszczał do siebie myśli, że po prostu jakieś dziecko wyprowadza go z równowagi samą swoją obecnością. Czerwone oczu zniknęły na chwilę pod osłoną powiek. Dziewczynka nabrała tchu i znowu odezwała się tym samym tonem.
- Wystarczy El, proszę pana...
Znana także jako Gwiazdka (Stella), choć sama za tym nie przepadała. Niebo nie składało się tylko z gwiazd, jak twierdziła większość ludzi. Sama siebie mianowała Komedią.
Nazwisko:
- A więc El… Pamiętasz może, jak masz na nazwisko?
I tutaj pies był pogrzebany. Rozpoznają ją czy nie? Uśmiechnęła się delikatnie, acz smutno i znowu spuściła wzrok na kwiatek, który cały czas trzymała w dłoni. Dopiero teraz spostrzegła, że białe płatki są jakby lekko zwiędnięte. Nic nie trwa wiecznie. Pamięć ludzka się zamazuje. Wspomnienia stają się niejasne. Czy ktoś jednak nie zapomniał o małej dziewczynce z białymi włosami?
Pokręciła przecząco głową. Strażnik westchnął. Co raz więcej problemów…
-
Asphodelus. Brzmi ładnie?
Asphodelus (Złotogłów, asfodel, złotowłos) - symbolizuje śmierć, świat zmarłych, żal, smutek, melancholię, sentymentalizm, pokorę, wieczność. Podobno rósł na łąkach nad rzeką Styks.
Cztery kolejne pola nie stanowiły już dla niego takiego problemu. Uśmiechnął się lekko. W końcu coś nieskomplikowanego. No i nie musiał pytać o nic tego dziecka…
Płeć: Dziewczynka
Waga: 39kg
Wzrost: 140 cm
Wiek: około 10 lat
Gildia:
- Na pewno nic nie pamiętasz?
Jego głos był zatroskany. Źle się czuła okłamując wszystkich wokoło już pierwszego dnia. Miała zacząć życie od nowa, a tymczasem pogrążała się w starych nawykach. Znowu pokręciła głową, na co jej rozmówce westchnął.
- Nic? Naprawdę? Nie pamiętasz nawet swojego domu?
Ostry ból głowy przeszedł od czoła do potylicy. Dziwne wrażenie, że kiedyś była kochana i sama kogoś kochała. Wstrzymany oddech. Zupełnie jakby pływała pod wodą.
- Jestem Syrenką… - wyszeptała ostatkiem sił i osunęła się lekko na krześle.
Miejsce umieszczenia znaku gildii:
Dokładniejsze oględziny potwierdziły jej słowa. Podejrzanym był fakt, że wcześniej nikt owego znaku nie zauważył. Wszystko zostało zrzucone na zapracowanie i próbę odratowania dziecka. Nikt nie zauważył, że wraz ze zmierzchem jego kolor zaczął się zmieniać.
Kolor znaku
od nieba. Przybiera aktualną widoczną barwę nieboskłonu. Umiejscowiony jest na karku.
Klasa Maga:
Wraz z utratą mocy, straciła swoje tytuły. Ludzie już nie pamiętali. Może nie chcieli. Znowu została dla nich bezimiennym dzieckiem. Znowu była
zerem. Wygląd:
Idąc ciasnymi uliczkami miasta, zatrzymała się przy jednej z witryn sklepowych. Spojrzała zaciekawiona na wystawione rzeczy. Mały pociąg prawdopodobnie przewoził drogocenne materiały pod osłoną ołowianych żołnierzyków. Jechał chyba do tego zamku na wzgórzu. Piękne zabawki. Sama by takie chciała… Miała już zamiar odejść, gdy z boku ekspozycji zobaczyła lalkę uderzająco do niej podobną.
Blada cera odznaczała się mocno na tle czerwonych ubrań. Białe, długie włosy okalały delikatną twarzyczkę. Bystre, choć szklane, oczy przyglądały jej się bacznie spod długich, sztucznych rzęs. Rubinowe spojrzenie było nie do wytrzymania. Teraz zrozumiała, o co chodzi innym ludziom. Reszta była zwyczajna. Drobne usta, malutkie dłonie. Stópki okute w skórzane pantofelki. Sukienka szyta na miarę prawdziwej księżniczki. Fikuśny kapelusik na czubku głowy. W dłoniach spoczywał biały kwiatek.
Charakter:
Rzecz problematyczna. Ciężko było stwierdzić, co jej po głowie chodzi. Zachowuje się, jakby grała dla ludzi, którymi się otacza. Zazwyczaj czyni to, co inni by chcieli, żeby zrobiła. Sama w sobie czuje się lekko niepotrzebna, dlatego też stara się pokazać z jak najlepszej strony. Postać zdecydowanie dobra. Sama dąży do tego, by świat stał się lepszym miejscem, choć zazwyczaj jej się nie udaje. Lekko depresyjny osobnik. Czasami pokazuje charakterek. Wychowanie odebrała zdecydowanie królewskie, co po niej mocno widać.
Historia:
Otwórz oczy. Co widzisz?
Niebo zalane tysiącem gwiazd. Każda z nich jest inna, każda świeci swoim własnym blaskiem i każda się wyróżnia na tle innych. Ta mała zadziornie do mnie mruga, ta większa jest dumna. Lecz na niebie są nie tylko gwiazdy. To duże to Wenus. A to chyba Mars. Nie jestem jeszcze pewna, choć czasami słyszę ich szepty. Łączy ich tak wiele...
A tam z boku?
Ach! To księżyc. Dzisiaj świeci wyjątkowo jasno. Jego tarcza jest usiana ciemniejszymi stronami. To dowód na to, że on też kiedyś walczył. To są jego blizny, świadectwa doświadczenia. Choć wydaje się taki łagodny, zawsze będę pamiętać o jego ciemnej stronie...
Zamknij oczy i znów je otwórz. Co tym razem widzisz?
Blask słońca z początku mnie oślepił, ale teraz już widzę wyraźniej. Nieskazitelny błękit nieba. Lecz to nie wszystko. Za chwilę tarcza niebios się schowa. Wszystko zajdzie różem, fioletem, czerwieniom. Przepłynie kilka drobnych chmurek, puchatych jak owieczki. Jakiś ptak właśnie przeciął im drogę.
Piękne, prawda?
Tak. Niesamowite. Mogłabym wpatrywać się w górę całymi dniami. To wszystko jest takie... Po prostu nie mogę od tego oderwać wzroku! A tam dalej są rzeczy, o których nawet nie śniłam. Nienazwane systemy. Meteory, kawałki lodu przemierzające ogromne odległości. Ich życie jest takie kruche. Hej! A ty... ty, co widzisz, gdy otworzysz oczy?
Ja? Ja nadal widzę czerń…
Dokładny rok nieznany; kilka lat przed I wojną Romańską, okolice granicy z Romerum
Ludzie zawsze się dziwią jakim cudem odróżniam dzień od nocy. To wcale nie takie trudne. Wystarczy wystawić rękę na świeże powietrze. Jeżeli grzeje słońce na pewno to poczuję. Gorzej sprawy się mają, gdy na niebo zakryte jest chmurami. Mimo to nadal da się to jakoś wyczuć. Chociażby zapach. Noc ma swój unikalny, ale większość nie zwraca na to uwagi, polegając jedynie na swoim omylnym wzroku. Chciałabym, żeby choć raz spróbowali myśleć nosem lub uszami…
Żywot samotnej kobiety nie był wcale prosty. Zaczynając od zwyczajnych prac domowych, a kończąc na tych nieco bardziej skomplikowanych. Melitia szybko nabrała siły. Nauczyła się rąbać drewno, zastawiać pułapki na dzikie zwierzęta. Szybko też zaczęła odróżniać rośliny. Wiedziała, które jej pomogą, a które zaszkodzą. Całkiem przyjemnie żyło jej się na samym końcu Królestwa Fiore, choć nie mogła zapominać o swoich obowiązkach.
Strzała pomknęła na południowy zachód. Za nią rysowała się zielona smuga. Mówili, że to magia. Mówili, że to niezwykły dar od losu. Tak też było, choć tylko Melitia pamiętała ile czasu poświęciła na naukę i doskonalenie swoich zdolności. Teraz mogła oddanie służyć swemu królestwu. Aż do śmierci.
Pocisk rozbił się o tarczę w stolicy. Strażnik spojrzał nieco zdenerwowany na ślad jaki pozostawił. Po chwili odetchnął z ulgą. Sprawy na granicy póki co miały się dobrze.
Domek nie był duży, ani nie posiadał żadnych udogodnień. Mimo to nie przeszkadzało jej to. Na głowie miała wiele więcej spraw niż dbanie o swoją wygodę. Jedzenie samo się nie przyrządzi, ogień się nie rozpali. Pozostawała jeszcze kwestia dziennika. Przysunęła małą książeczkę oprawioną w skórę po wytartym stole. Wcześniejsze kartki zapełnione były obcym pismem. Przejrzała kilka z nich.
„[…] jest to lud dziki i pozbawiony wszelakiej kultury. Rzec by można, że dopiero co zszedł z drzewa. Wszelakie próby komunikacji z nimi kończą się fiaskiem, gdyż nie chcą dojść do żadnego porozumienia. Mam nadzieję, że mój następca nie będzie żałował swego przybycia tutaj. Ja nadal płaczę nad straconymi latami życia.” Przekartkowała książkę jeszcze raz. Większość notatek była w tym samym tonie. Wydawać by się mogło, że osoba, która je spisywała, była tu na jakimś zesłaniu, a nie z własnej woli. Melitia prychnęła pod nosem. Życie strażnika wcale nie było takie złe! To wszystko przez te nastawienie…
Dziennik Strażnika, Melitia, niestety data została zamazana
Ze smutkiem stwierdzam, że mój poprzednik chyba miał rację. Na tym odludziu nie ma, co robić. Wszystkie książki, jakie posiadałam, zostały przeze mnie dziesięciokroć przeczytane. Popadam w mały obłęd. Samotność źle działa na człowieka.
Pocieszający może być fakt, że barbarzyńcy trzymają się z dala od naszego wspaniałego Królestwa. Być może odstrasza ich fakt, że posługuję się magią. Uciekają w popłochu na sam widok mego łuku. Świetliste pociski działają na nich znakomicie. Muszę jednak uważać, by nie podpalić lasu. Za kilka dni ma przyjechać do mnie goniec z nowym wyposażeniem. Nowa broń gwardii zostanie pierw przetestowana na obrzeżach.
Następna stronaTo było straszne. Niepozorny baniak w jednej sekundzie przemienił las w ognistą pożogę. Nigdy nie widziałam, by ludzie uciekali tak szybko. Niestety nie wszyscy zdążyli. Obserwowałam to wszystko z pewnej odległości. Nie mogłam na to patrzeć! Nie mogłam! Ale gdybym tylko coś zrobiła… Wszyscy by o mnie zapomnieli. Zdrajców kara się surowo i jedynie raz.
Gdy już wszyscy odeszli, udało mi się niepostrzeżenie użyć pocisku aguar. Stopniowo gasiłam kolejne połacie lasu. Udało mi się nawet znaleźć jednego.
Kolejna strona została wyrwana Rok x341, przeddzień wybuchu wojny
NIGDY nie obwiniałam nikogo za swój los. Spokojnie przyjmowałam do świadomości kolejne klęski. Mimo tak licznych problemów życie z matką i… ojcem. Tak. Chyba był moim ojcem. Melitia nigdy wprost mi tego nie powiedziała, jednak, gdy go dotykałam, czułam niezwykłą więź nas łączącą. Jego dotyk był ciepły. Rzekłabym, że pełny miłości… W każdym razie nasze życie było całkiem spokojne. Dopóki ludzka głupota nie dopadła nas w małym domku w lesie.
To przyszło nagle. Nadeszło od wschodu wraz w piekielną burzą. Deszcz uderzał w poszycie dachu. Wystukiwał nieznaną nikomu melodię. W oddali piorun trafił chyba w jakieś drzewo. Bladolica dziewczynka o czerwonych oczach chroniła się pod stołem. Lampa podwieszona do sufitu zakołysała się lekko, lecz ona tego nie widziała. Nic nie widziała. Jej światem były dźwięki, dotyk, zapach. Z każdej strony atakowana była różnymi doznaniami, lecz żadne z nich nie było przyjemne. Nagle usłyszała skrzypnięcie drzwi, a zaraz po nim kroki. Po rytmie rozpoznała osobę. Mimo to nadal trwała skupiona pod stołem.
- Ej Elysia! Czy dzielny wojownik chowa się pod stołem podczas byle burzy?
Znajomy głos o ciepłej barwie. Mimo to zakryła rękoma uszy. Nie chciała słyszeć burzy. Nie. Grzmot był przerażający. Jeżeli nie widziałeś światła, jakie dawał piorun uderzając o ziemię, wszystko było o wiele straszniejsze. Niebezpieczna wyobraźnia dziewczynki, która widziała tylko ciemność, zapędzała ją w kozi róg jej własnych urojeń.
- Musisz być dzielna. Twoja siła jest w sercu. W przeciwieństwie do innych ludzi czujesz, co wokół ciebie się dzieje. Dasz się przestraszyć zwykłej burzy?
Dzień później
Ciepło twojego ciała było jedynym czego potrzebowałam. Twoja skóra była tak delikatna, głos tak ciepły. Twoje kroki były ciche. Chciałabym kiedyś zobaczyć twój uśmiech, lecz to będzie możliwe chyba tylko wtedy, kiedy znowu spotkamy się pośród gwiazd. Nie śpieszno mi do tego momentu, bo wiem, że chciałabyś, bym żyła tu teraz radośnie, ciesząc się tym co mam.
Wojna to zło, którego nie życzę nikomu. Zabawa bogatych i możnych. Zabawa, która kosztuje życia niewinnych. Mimo dobrego serca jestem pewna jednego. Nigdy im tego nie wybaczę.
Deszcz nadal siąpił niemiłosiernie. Zapowiadało się na dłuższą ulewę, co dało wyczuć się w powietrzu. Burza ustała w środku nocy. Zamiast niej w oddali słychać było szczęk broni. To walczyli ludzie. Nie widzieli, dlaczego walczą. Otrzymali takie rozkazy i bezmyślnie podążali za nimi. Choć nie do końca może być to prawda. Nigdy już się nie dowiemy, co wtedy dokładnie się działo. Czy żyje jeszcze jakiś człowiek, który pamięta pierwszą bitwę w Wojnie Romańskiej?
Wkrótce udało jej się zidentyfikować nowe zapachy. Woń spalonych drzew, paskudny zapach krwi, jakby lekko metaliczny posmak w ustach. I chodź tego nie widziała, była pewna, że serce bitwy nieuchronnie zbliża się do jej małego domku, do jej kochanej matki, do jej niezwykłego ojca. Sama nie była tego w pełni świadoma.
Krótka rozmowa, którą zapamiętała.
- Proszę! Zabierz ją stąd! Jak najdalej od tego zła!
Usłyszała charakterystyczne szuranie. Kręcił przecząco głową.
- Błagam! Ja nie mogę odejść! Już i tak zdradziłam! Nie rozumiesz?!
Głos pełen trwogi. Nigdy takiego nie słyszała. Bała się jednak. Jeżeli Melitia pozostawała niespokojna, to jak ona miała się czuć?
Nagłe szarpnięcie wyrwało ją z letargu.
Ku niebu poszybowały dwa czerwone pociski, a zaraz za nim jeden czarny. Ale nie mogła już tego zobaczyć. Nie mogłaby tego nigdy zobaczyć.
Chwilę potem usłyszała jej krzyk. To był już koniec.
Kilka lat później
Sorin. Chyba tak miał na imię. Matka tylko raz je wymówiła. Pamiętam to. Tego feralnego dnia, gdy wszystko zaczęło się sypać jak domek z kart. Swym ostatnim tchnieniem wyraziła prośbę, byś się mną opiekował.
Twój uścisk był silny. Nigdy nie wypowiedziałeś do mnie ani słowa. Wiedziałam jednak, że rozumiesz, co do ciebie mówię. Zastanawiam się, czy nie potrafiłeś, czy nie chciałeś… A może… O potworach z Romerum nie słyszałam wiele, choć ludzie czasami mówili. Byłeś jednym z nich, prawda?
Wojna rozgorzała na dobre. Nowy król nadal jej nie przerwał. Oni chyba nie do końca rozumieli, o co chodzi w człowieczeństwie. Jeżeli spojrzeć przez pryzmat czasu ludzkie życie jest tylko chwilowe. Niestety niektórym i tak wystarczało ono, by innym zafundować piekło na ziemi.
Ich życie teraz polegało na ukrywaniu się. Nie odchodzili za daleko od pierwotnego miejsca zamieszkania.
Sorin wyglądał co raz gorzej. Przyzwyczajony do leśnych ostępów, źle czuł się na prawie pustej przestrzeni. Biedna Elysia nie mogła tego zobaczyć, jednak czuła jak jego ręce chudną, rysy twarzy się wyostrzają, a głos staje się mętny.
Podczas jednych ze spokojniejszych dni, przeznaczenie pokazało, że nie da się od niego ucieknąć.
Nie było żadnego znaku. Żadnego parszywego znaku, który by im powiedział „jesteście w niebezpieczeństwie, uciekajcie!”. Wszystko zdarzyło się nagle. Pierw był straszliwy dźwięk.
Jakby wielki ptak pikował prosto na nas… Gruchot łamanych kości, znowu ten przeklęty krzyk rozpaczy. Czy było to stworzenie? Było wielkie. Czuła jego oddech na swoich białych włosach. Oddech, który płonął. Kucnęła tam, gdzie powinien znajdować się jeszcze jej ojciec. Odnalazła jego rękę. Była pokryta jakąś klejącą substancją. Znowu zapach metalu.
- Papa?Potrząsnęła za kawałek ciała, wykrzykując jego imię. Delikatny ruch i ostatnie słowa. Pierwsze i ostatnie. Och ironio! Lecz nie mogła uciekać. Nie byłą w stanie. Przebiegnie dwa metry, po czym się potknie o kamień, patyk… Nie zdąży uciec przed tym wielkim stworem, czymkolwiek był.
Poczuła jak paszcza przybliża się do jej twarzy. Pewna śmierci wyciągnęła przed siebie rękę. Poczuła pod palcami gorące łuski. Z nozdrzy buchała para. Zatem spłonie, czy może raczej ją zje?
To było przygnębiające. Stanie i czekanie na jego ruch. Wtedy myślałam, że nie chcę już żyć. Chcę umrzeć. Bardzo się myliłam, a wiem to dopiero dziś. Z początku przeklinałam swój los, lecz szybko się do niego przyzwyczaiłam. Bogowie jednak zbyt często zmieniają zdanie.
- Żal mi tego dziecka.
Głos dochodził… z nikąd. Jakby otaczał ją całą. Poczuła nagle, że spada. Leci w dół, ku ziemi. Ciemność znowu była wokół niej. Przynajmniej ona jej nigdy nie opuści. Miły, stały element. Bała się, że nagle jej lot stanie. Że dotrze w końcu ku ziemi. Rąbnie karkiem o podłoże i w końcu skończy cierpieć. Bardzo pocieszająca wizja. Niestety nic takiego się nie stało. Nadal spadała. Nie mogła też ruszyć żadną częścią ciała.
- To tylko człowiek!
Ten głos był inny. Wyraźniejszy, mniej stłumiony. Trochę bliższy od poprzedniego.
- Wiem, lecz nie zmienia faktu, że jest mi jej żal. Patrząc przez te wszystkie miliony lat na ludzkie cierpienie, to ona zwróciła moją uwagę. Właściwie nie wiem czemu. Jest całkiem normalna.
Skrzywiła się mimowolnie.
- Och czyżbyś nas słyszała mała ludzka istotko?
Wtedy poczuła, że wcale nie spada. Raczej leży na czymś… miękkim. Bardzo miękkim. Przejechała dłonią, po delikatnym materiale. Ciekawe, co to było.
- Możesz otworzyć oczy. W tym miejscu twoja ułomność nie istnieje.
Otworzyć oczy? Ach tak… miała je zamknięte. Słowa kobiety wydawały się idiotyczne. Zawsze będzie ślepa. Mimo to posłuchała jej. Światło bolało. Kolory biły w oczy. Obraz był rozmazany, lecz powoli się wyostrzał. Przymknęła lekko powieki.
- Widzisz jaka jest posłuszna?
Kształty były nie ostre. Od jednej z nich bił blask. To chyba ta milsza… Druga była… Nie. Nie było jej. Przerażona zaczęła rozglądać się na boki.
- Nie wierć się tak! - odezwał się głos bez postaci. - Widzisz? Wcale taka miła nie jest. Poza tym zasady są jasne.
- Chciałabym zobaczyć, co zrobi dalej. Jestem nawet gotowa…
Głosy robiły się co raz cichsze, aż w końcu umilkły. Cisza. I znowu ta ciemność…
Czym byłaś i co zrobiłaś, zrozumiałam dopiero potem. Dziękuję.
Znowu była tutaj. Stała z ręką wyciągniętą ku paszczy potwora. Teraz go widziała. Był ogromny. Bez problemu by ją zjadł. A pod jego łapą… Krew nabiegła jej do twarzy, tworząc na policzkach rumieńce. Ciało było całkowicie rozgniecione. Nie dało się rozpoznać twarzy. Nigdy go więc nie zobaczy…
Poczuła złość zbierającą w małym serduszku. Cofnęła dłoń, a smok uśmiechnął się. Sam odchylił łeb i przypuścił atak.
Nie spodziewał się tego. Uderzenie drobnej piątki zmiażdżyło kawałek jego żuchwy. Na ziemię polała się gorąca krew bestii. Nim zdążył zreflektować, rażące światło całkowicie go oślepiło. Poczuł, że się dusi w jakimś gorącym pyle. Hej! Przecież on był smokiem z wulkanu! To nie powinno go nawet tknąć!
Zapadał. Zapadał się w sobie! Jego organy wewnętrzne znikały. Było go coraz mniej. Ostatkiem sił zapytał dziewczynki, czy aby nie jest jednym z tych przeklętych zabójców smoków. Zza przekrwionych oczu zobaczył szyderczy uśmieszek.
- Ja? Ja jestem…
Nie dokończyła zdania. Osunęła się na ziemię. Drobne ciało jednak jeszcze nie było przyzwyczajone do tak wielkich przeciążeń.
Fiore, x358-x369
Śmierć jest dziwnym zjawiskiem. Czemu? Chyba jako jedyna jest sprawiedliwa. Jako jedyna nie patrzy, kto kim jest. Przyjdzie zarówno po starców jak i młodych, po mędrców i głupców. Nie ustrzeżesz się przed nią nieszczęsna królewna. Nie ominie mężnego bohatera. Mogę przed nią uciekać, ale w końcu i mnie dopadnie.
Wspomnienia w większości zamazane. Wytrawne oko rozpozna w nich niektóre miejsca w Fiore. Twarzy niestety już nikt nie pamięta. Widać obie strony nie chciały pozostać zapamiętane.
Earthland, X373-X7??
Odległość nie gra roli w momencie, kiedy uciekasz. Nie możesz też zapomnieć, że ludzie widzą. Czasami też myślą i wyciągają fakty. Nie możesz zostać dłużej w jednym miejscu, jeżeli tylko sprawiasz jakieś podejrzenia.
Obudziła się tam, gdzie umarła. Ogromny ból głowy odrywał ją od wszystkich zmysłów. Była nadal żywa… Ciekawe, co się stało. Jakim cudem nadal może korzystać z tego pięknego uroku?
Cisza była gubiąca. Las umarł. Ptactwo odleciało, zwierzęta się wyniosły. Granica wyniszczona przez wojnę. Ciekawe ile lat zajmie odbudowanie tutejszego ekosystemu. Pewnie wieki. Ludzie się tym nie przejmowali.
Przewróciła się powoli na bok. Ciało było strasznie obolałe. Jakby dopiero co stoczyła walkę. Przyglądała się chwilę czaszce, która spoczywała przed nią, po czym przymknęła oczy. Ciemność powoli ją ogarnęła.
Co mogła zrobić w tej sytuacji? Znowu nie miała gdzie iść. Taki potwór jak ona nie będzie w stanie przystosować się do ludzi. Zresztą to nie ona była prawdziwą bestią… To właśnie człowiek, to człowiek był najgorszym stworzeniem jakie chodziło po ziemi. Najbardziej parszywy ze wszystkich. Przed oczami pojawił jej się obraz X. Tak. To był idealny dowód na to!
Chcąc zmienić świat musi zacząć powoli. Nie mogła też zostać tutaj. Pamięć ludzka jeszcze nie wymazała jej ze swoich kronik. Udała się na wschód. Po przejściu przez Romerum zacznie swoje życie od nowa…
Fiore, X7??
Pierwszy raz poczułam się smutna, gdy mama zostawiła mnie samą w domku na kilka godzin. Potem do uczucie towarzyszyło mi ciągle. Nie wiem, czy nie związane ono było z poczuciem samotności.
Chcąc znaleźć końcu swoje miejsce, udałam się ponownie do Fiore. Kwiat przez ten czas zdążył pięknie rozkwitnąć. Wszyscy zapomnieli już o Wojnach Romańskich. Mimo to jakieś przeczucie mówiło mi, by nie zbliżać się zanadto do Hargeonu. Ciche szepty miały zupełną rację…
Choć brakowało jej ogona a jedyne buty, które tolerowała, były jedynie płaskimi lakierkami, dołączyła do Syrenek.
Powitanie, jakie jej zgotowały, na długo zapadło w pamięć Ely. Dla odmiany było bardzo… przyjemne. Uczucie ciepła rozeszło się po małym serduszku, wypełnionym pyłem gwiezdnym. Uśmiechnęła się dobrotliwie w kierunku swojej nowej rodziny. Nie pytały. To było najważniejsze.
Dołączyła krótko, bo zaledwie X lata, przed Wielkim Turniejem Magicznym, który miał przejść do historii pod trochę inną nazwą. Zżywszy się z nowymi kompanami, postanowiła udać się do Crocusu, by kibicować wystawionej drużynie. Jej tam nie było. Nikt nie miał świadomości siły, jakiej posiadała.
Crocus, 7 lipca X791
Nasze przeznaczenie z góry jest przesądzone. Możesz próbować je zmienić, lecz nic nie wskórasz. Swoje zrozumiałam całkiem niedawno. Wszystko, do czego się przywiązywałam, musiało zostać zniszczone. Ktoś sobie wyjątkowo zadrwił z mojego istnienia.
Początkowe wstrząsy były lekko wyczuwalne. Szybko jednak ich siła drastycznie wzrosła. Odchyliła ciało do tyłu, by utrzymać równowagę. Gdy już była pewna, że stoi pewnie, rozejrzała się wokoło. Czy była to jedna z zaplanowanych atrakcji? Nagle upadła na kolana pod wpływem jednego z mocniejszych wstrząsów. Ludzie myśleli dużo szybciej. Już zaczęto ewakuację. Przyglądała się temu przez chwilę niczym zahipnotyzowana. Ktoś trącił jej ramię, co w pełni wybudziło ją z dziwnego transu. Mrugnęła parę razy, po czym podniosła się z klęczek. Spojrzała ku górze i znowu zamarła.
- Słońce… czarne słońce… - szepnęła bardziej do siebie niż do tłumu, który właśnie ją omijał.
Gardło zacisnęło się. Serce na chwilę stanęło. W oczach pojawiły się łzy. Ktoś pociągnął ją za rękę. Była jak szmaciana lalka, prowadzona przez nieznajomego. Oczy cały czas miała zwrócone ku niebu.
- Czarne słońce, czarne słońce… - powtarzała słowa jak jakąś mantrę.
Nagle szarpnęła dłonią, wyrywając się z uścisku obcej osoby, która prawdopodobnie chciała ją uratować. Pobiegła naprzeciw ludziom, przeciskając się między nimi chciała dotrzeć do środka areny. A potem co?
Pomiędzy czasem a przestrzenią
- Czyżbym umarła?
- To dość problematyczna kwestia.- Rozumiem. Jesteś Śmiercią?
- Czymś w tym rodzaju.
- Tego już nie rozumiem.
- Jestem jedynie wytworem twojej wyobraźni. Ludzie potrzebują taki rzeczy, by normalnie funkcjonować.- Nie jestem człowiekiem.
- Zdążyłem zauważyć.- Więc czemu?
- Kolejne problematyczne pytania. Nie wolałabyś porozmawiać o czymś innym? Ładna dzisiaj pogoda…- Mógłbyś być bardziej kulturalny i nie zmieniać tematu.
- Skoro panienka nalega… Nadal jesteś człowiekiem. Nie ciałem. Myślisz jak oni. To chyba wszystko.- Aha… Oni umarli?
- Całkiem możliwe.- Więc czemu ja nie?
- Kryzysowa sytuacja. Powinnaś być już martwa, a jednoczenie data twojej śmierci jest wyznaczona w dalekiej przyszłości. Paradoks.- Więc nadal będę błąkać się po świecie?
- Całkiem prawdopodobne.- Ilu umarło?
- Tajemnica zawodowa.- A możesz coś dla mnie zrobić?
- Zależy.- Możesz zapieczętować moją moc?
- Po co?- Chcę znów poczuć się jak człowiek.
- To możliwe.- Jeszcze jedno…
- Słucham?- Wymaż mi wspomnienia.
- Tu napotykamy problem. To co tworzy ludzi, to ich wspomnienia. Jeżeli wymażę wszystkie…- Rozumiem. Chociaż część z nich?
- Nadal to niebezpieczne. Igrasz ze Śmiercią.- Zdążyłam to zauważyć.
- One mogą powrócić. Silne czynniki, a nawet te słabsze…- Nie szkodzi.
- Do zobaczenia następnym razem. Wspomnienia zagubione w czasie
Tak wiele straciłam, lecz jeszcze więcej zyskałam.
Miejsce nieznane
Sala tronowa była wyjątkowo tego dnia pusta. Prawie. Na jednym z przytaszczonych tu wczoraj foteli siedziała białowłosa dziewczynka. Obok niej na stoliku spoczywały opasłe tomiszcza, zawierające w sobie mapy całego globu, a przynajmniej jego znanych części.
Przesunęła palcem po dorzeczu jakiejś rzeki o tajemniczej nazwie. Zastanawiała się, gdzie też może swoje źródło. Dotychczas pozostało ono nieodnalezione. Spojrzała nad książką, gdy boczne drzwi nagle się uchyliły. Uśmiechnęła się delikatnie i skinęła głową.
- Witajcie.
- Witaj i ty, Stello.
Westchnęła lekko, gdy usłyszała swój oficjalny przydomek. Podążał za nią już od jakiegoś czasu.
- Moje prośby zdają się omijać was szerokim łukiem.
- Wasze prośby są kierowane zdecydowanie za wysoko.
- Zatem pozwolicie mi się schylić lekko.
- Nie ma takiej potrzeby. Cóż czytacie?
- Stare mapy przeglądam…
Zaśmiała się lekko, schodząc z oficjalnego tonu.
- Sam zauważyłem. Planujesz coś?
- Wasza gościnność już i tak została przeze mnie nadszarpnięta. Powinnam odejść.
- Znowu uciekasz?
Z początku była zdziwiona. Otworzyła szerzej oczy, lecz szybko jej wyraz twarzy się zmienił. Ściągnęła brwi, przybierając marsową minę.
- Nie patrz tak. Mój ojciec od dawna cię śledził. Czekał na twoje przybycie. Przybycie geniusza zesłanego przez gwiazdy.
- Te historie są mocno przesadzone, nie sądzisz?
Morze na południowym zachodzie
„Wody te od dawna pozostają pod władzą piratów. Podróżowanie samemu jest niebezpieczne. Każdego poszukiwacza czeka tu jedynie pewna śmierć. Mimo to wielu śmiałków próbuje odnaleźć pradawne skarby. Niestety żaden z nich nie powraca żyw.”
Zatrzasnęła małą książeczkę. Jeszcze jakoś nikt nie kwapił się jej zaatakować.
Wyspa X
„Wszyscy umarli. Zawiodłam. Odchodzę. Przepraszam.”
Ruiny Crocus, x800
Moje ramiona są zbyt krótkie by sięgnąć prawdziwego nieba.
„Zgodnie z doniesieniami o pojawieniu się tajemniczych rozbłysków w okolicach ruin Crocus, udaliśmy się na miejsce. Z początku sądziliśmy, że to zabawa jakiś dzieci lub magów, lecz szybko przekonaliśmy się, jak bardzo się myliliśmy.
Pośród start gruzu udało nam się odnaleźć ciało małej, białowłosej dziewczynki. Wokół niej roztaczał się dziwny blask. Dziecko żyło.
Obecnie znajduje się jednym ze szpitali. Gdy jej stan się polepszy, przeprowadzimy odpowiedni wywiad.”
Umiejętności:
- Skrytobójca
- Zapasy Magiczne
- Ninja
Ekwipunek:
- Proca
- 25 metalowych kulek do procy oraz 25 szklanych
- Woreczek z kamieniami, skrupulatnie uzupełniany o nowe okazy
Rodzaj Magii:
Magia nieba- często mylona z magią niebiańską(niebios) poprzez nazwę lub magią ciała niebieskiego w związku z podobnym sposobem działania. Sama w sobie opiera się w większości na obiektach astronomicznych oraz zapożyczaniu od nich wielu cech lub imitowaniu ich działania. Prócz tego korzysta z wiedzy jaką dostarcza znajomość nieba. Obecnie największy odsetek stanowią zaklęcia oparte na gwiazdach. Każde zaklęcie ma swoje małe odzwierciedlenie w PMW.
Pasywne Właściwości Magii:
Almagest- czym byłby mag nieba bez wiedzy o sferach niebieskich? Użytkownik bez problemu może odróżnić na nieboskłonie poszczególne obiekty astronomiczne, opisać ich właściwości czy określić ich ruch. Prócz tego raczej nie zgubi się ciemną nocą, bo bez problemu odnajdzie drogę za pomocą nieba. Wyznaczanie kierunków nie jest żadnym problemem. Także zegarek jest zbędny. Wystarczy znać położenie słońca na nieboskłonie.
Dzień czy noc?- bez względu na porę dnia mag nieba jest w stanie zobaczyć dowolne obiekty astronomiczne. Także pochmurny dzień nie jest żadną przeszkodą.
Poświata- nocą i w bardziej pochmurny dzień, czy też w ciemnych pomieszczeniach, można zauważyć, że wokół postaci powstaje delikatna poświata.
Planetarium- tworzy iluzję , którą może przedstawić dowolny fragment nieba. Wartość jedynie pokazowa.
Star Duster
Gwiezdny pył- podobno po umarciu gwiazdy, z jej szczątku powstaje gwiezdny pył…
W dłoni maga powstaje garstka dziwnego proszku, który lekko się świeci. Proszek nie ma specjalnych właściwości.
Meteor Crasher
Rozbijacz meteoru- okruchy skalne przemierzające setki milionów kilometrów muszą w końcu się rozbić…
Prztyczki w nos mogą się okazać trochę bardziej bolesne.
Comet Tail
Warkocz kometarny – strumień gazów i pyłu wydobywający się z komety pod wpływem oddziaływania wiatru słonecznego.
Tworzy lekką poświatę za pomocą ruchu dłoni, która rozdziela się na dwa kierunki zupełnie jak ogon komety. Jedna z nich jest błękitna (gazowa) a druga biała (pył).
Solar Flare
Rozbłysk słoneczny - zespół zjawisk i procesów fizycznych wywołany nagłym wydzieleniem w atmosferze Słońca ogromnej ilości energii spowodowany przez proces anihilacji pola magnetycznego.
Tworzy małe iskierki na dłoni, które mogą zostać skupione w…
Little Shining Star
Mała świecąca gwiazdka
Jest to kumulacja energii z rozbłysków słonecznych. Kula światła, która nikogo nie oślepi, lecz choć trochę rozjaśni ciemności nocy.
Zaklęcia:
Ranga D:
Orbit
Orbita- tor ciała (ciała niebieskiego lub sztucznego satelity) krążącego wokół innego ciała niebieskiego.
Mag wytwarza wokół dowolnego przedmiotu lub też osoby małą orbitę, po której mogą się przemieszczać przedmioty o całkowitej maksymalnej wadze 0.5 kilogramów. Dane przedmioty może w każdej chwili z owej orbity wybić.
Star Duster
Za pomocą chuchnięcia wytwarza wokół maga chmurę pyłu, który lekko dusi maksymalnie jednego przeciwnika oraz powoduje pieczenie w drogach oddechowych. Samemu użytkownikowi nie szkodzi. Utrzymuje się jeden post.
Comet Tail
Przy ruchu dłoni wraz za jej śladem powstają kłębki gazu lub bardzo drobnego pyłu, które potem może przesunąć w wybranym kierunku.
Ranga C:
Meteor Crasher
Przyśpiesza prędkość danego obiektu oraz zwiększa siłę jego uderzenia na okres jednego postu.
Solar Flare
Powoduje rozbłysk wokół postaci. Przedmioty w promieniu 1m nieznacznie parzy. Do 5 metrów powoduje oślepienie na długość jednej tury.
Ranga B:
Nebula
Mgławice – obłoki gazu i pyłu międzygwiazdowego lub bardzo rozległe otoczki gwiazd (dawniej również tak nazywano galaktyki).
Tworzy chmurę o średnicy 15 metrów, która ogranicza pole widzenie osób znajdujących się w niej a także zewnętrznych obserwatorów. Rozróżnia się 4 rodzaje mgławic:
- Ciemne- pochłaniają całe światło do nich wpadające, z tego powody wewnątrz panują egipskie ciemności (5 postów)
- Refleksyjne- odbijające większość światła, która się w nim znajduje. Stworzone są z diamentowego pyłu, który utrudnia oddychanie. (5 postów)
- Emisyjne- wytwarzające oślepiające światło, które także parzy osoby w niej się znajdujące (3 posty)
- Planetarne- obecnie nieużywana część zaklęcia ze względu na niemożność wytworzenia „białego karła”. W przypadku rozwoju ten typ mgławicy zwiększa siłę zaklęć bazujących na gwiazdach. (2 posty)
Pozostaje 3 PD.