Torashiro był niebezpieczny i niewątpliwie silniejszy od czasu ostatniej walki. Gdyby nie był, Ea mógłby go pokonać w dokładnie taki sam sposób jak wtedy. Problem świętego maga polegał na tym, że on sam w żaden sposób od tego czasu się nie rozwinął. Zasiedział się na swojej górce, rozmyślając nad przykrą ludzką głupotą. Jednak nie posiadał całkowitej ciszy i spokoju. W końcu był Świętym Magiem. Może utrata tego tytułu dałaby mu więcej swobody? Nie miał jednak najmniejszego zamiaru go oddawać. Po prostu rozumiał swój błąd, jakim była bezczynność. To przez nią walka z Torą wyglądała tak jak wyglądała. Powinien był już dawno zmieść chłopaka, ale nie potrafił tego skutecznie zrobić. Musiał polegać na przebiegłości. Może nie zyska tym sobie przyjaciół, ale w rzeczy samej, nie potrzebował takich. Świetnie sobie radził sam.
#SamotnyWilk3Problem zepsutych rąk był iście problematyczny. Stan w jakim się znalazły niemalże wykluczał go samego z walki. Jednak nie wtedy, kiedy był pod postacią wody, dlatego jeszcze raz użył
Nimue B, żeby mieć zapewnioną nieco lepszą ochronę przed agresywnymi i niebezpiecznymi atakami Tory, a także i sobie dać możliwość na jakieś w miarę sprawne działania. Fakt, że Tora był blisko krawędzi sprawił, że Ea nabrał nieco pewności, dlatego swym hydrom nakazał, aby otoczyły Torę i nie dały mu innej opcji, jak tylko się cofnąć i spaść, nie dając mu wyjścia. Sam również podbiegł kilka kroków naprzód, żeby pomóc hydrom. Tak żeby jakby chciał wybiec gdzieś na bok, to żeby wpadł prosto na któryś z łbów i żeby go to zabolało. I przy okazji nie dopuszczałyby do tego, aby się Tora mógł zbliżyć w jakiś sposób do samego Ei, a jakby jakiś laser, grzyb atomowy, czy broń jakiegoś innego rodzaju zagrażała świętemu magowi, to ten nie zawahałby się poświęcić choćby i wszystkich wodnych głów, żeby samemu tylko przetrwać. I także samemu by uważał, żeby niczym nie oberwać. Może i miał wodne ciało, ale jakby coś mu zagrażało, to skoczyłby gdzieś w bok, żeby jednak nie zagrażało tak bardzo, jak mogłoby zagrażać.