Stary Teatr

First topic message reminder :

MG

Teatr w Erze stał się swego rodzaju symbolem po ataku z strony Inkwizycji. "Kultura przetrwa każdy kryzys". Obecnie wszystkie fundusze zeprane z biletów idą na fundusz odbudowy miasta oraz zapewnienie tym którzy stracili dom jakiś dach nad głową. Kto chciałby przeszkodzić w tak wzniosłych czynach? Jak widać znalazła się taka osoba... Ktoś morduję co ważniejszych aktorów. Dlatego też nasi dzielni bohaterowie stanęli dziś przed drzwiami tego dużego, ale i nadszarpniętego przez czas, szarego budynku. Obecnie na czas ostatnich prób teatr był zamknięty dla gapiów, dlatego też przybyli magowie, zgodnie z instrukcja podaną na zleceniu mieli wyszukiwać mężczyzny w zielonym płaszczu i faktycznie ktoś taki znajdował się przy głównym wejściu, drzemiąc sobie oparty o ścianę, też mi ochrona...

Czas do: Niedzieli 19:50


Obrazek

- Nie przejmuj się moja droga Zoe. Rozwiąże problem. - Powiedział do swojej ulubienicy obarczając ją pozytywnym uśmiechem. Następnie spojrzał się na Konar słuchając co ma do powiedzenia. Kiwnął głową w geście zrozumienia. Czyli mogło to być większe zagrożenie niż mógłby sądzić. Ostrożność była wskazana, nie mógł zawieść na oczach ukochanej.

Skupił swoje spojrzenie z powrotem na stworzenie ukrywające się w mroku budynku. Jego niespodziewane warknięcie i próba ucieczki aktywowały w nim nagłą potrzebę pogoni z którą nie oponował. Dlatego ruszył jak najszybciej za stworzeniem. Nie miał zamiaru atakować póki nie wiedział co to takiego, jednakże był gotów do uwolnienia swojego głosu. Płomyki w jego oczach także tańczyły w gotowości do uwolnienia zamku.

MG

Zoe, chociaż widocznie przestraszona wizją chodzenia po starym budynku, w którym się jakieś złe moce zalęgły sama uśmiechnęła się delikatnie i jak zamierzała, tak zrobiła. Została przy wejściu. Tymczasem Kajl ruszył na górę za dziwną istotą, niemal przepychając się na schodach z Konar która zrobiła to samo. Bardziej przypominała dziewczynkę ganiającą za królikiem niż za potencjalnie niebezpieczną bestią. Tymczasem dwójka znalazła się w dość przestronnym holu z szatniami, ławkami i gdzieś dalej z wejściami do sal. Konar jednak biegła na tyle szybko, że wręcz przegoniła Kajla, rzuciła się na czarną kulkę z czerwonymi oczkami i zaryła o posadzkę, tuląc do siebie... coś. I głaskając. - Awwww! Sar'kan! Wiedziałam, ze to ty ty moja kruszyno najsłodsza! - rzuciła głośno do wyrywającej się kulki. Tylko moment, czy Sar'kan nie był większy? I czy czasem nie powinien siedzieć w Bardżuruku? A tymczasem był w starym teatrze ziejąc jakąś dziwną, złowrogą aurą. Chociaż jak tak był tulany przez Konar, to wyglądał całkiem uroczo. I chyba poczuł się niezręcznie.

Zaraz... Sar'kan? Co on tutaj robił? Nie powinien być w domu Zoe? I skąd Konar go zna?
Poza tym... czemu jest taki mały? Czyżby umiał zmieniać kształt?
Te wszystkie pytania nasuwające się bez odpowiedzi w głowie, zaczęły tworzyć pewien mętlik z którym Kyle dobrze wiedział jak sobie poradzić. Wyciągnął z kieszeni coraz to bardziej kończącą się paczuszkę papierosów i wyciągnął jednego z nich. Następnie szepnął "Jol" by zapalić go i zaciągnął się głęboko.
Od razu lepiej.
Przyjrzał się jeszcze raz sytuacji, lewą dłonią drapiąc się po pierścieniach w naprawionej ręce. To było dziwne uczucie, ponieważ był prawie pewien, że zostały wykonane z metalu, a przynajmniej tak stwierdzał po dotyku. Jednakże to nie bolało czy coś, wręcz przeciwnie, czuł się jakby jego ręce zawsze brakowało takich ulepszeń.
- Wygląda na to, że zagrożenie wcale nie jest takie groźne. Jednakże co on tutaj robi Konar? - Spytał się zbliżając się o krok do przodu i przykucając przy dziewczynie. Był ciekaw jakie powiązanie mają Sar'kan, Konar i Zoe. Może to jej zwierzak i dała go Zoe? A może odwrotnie?
Cóż... zdaję się, że ona zna odpowiedź na to pytanie. Warto byłoby go usłyszeć.

MG

Konar zerknęła na Kajla po czym znowu roześmiała się. - Sarkan to potężny strażnik. Niemal tak potężny, jak ja. - odpowiedziała krótko dając mu do zrozumienia, że zagrożenie jest jak najbardziej realne, ale w sumie to dalej jej to nie przejmowało. Na drugie pytanie zamyśliła się nieco. - Nie wiem. - odpowiedziała krótko w sumie nie wiedząc, co robi w Erze. No bo skąd? - Prawdopodobnie jeden z jego avatarów został wyrwany z jego miejsca przebywania i się zgubił w drodze powrotnej. Dlatego jest zły i rozjuszony. - podzieliła się swoimi domysłami, po czym spojrzała na wejście do jednej z sal. - A tam jest chyba kolejny! - zakrzyknęła radośnie leżąc na ziemi i ręką wskazując kolejne dwa, czerwone punkty, chociaż tym razem większe.

- Strażnik? A czego on pilnuje? Tego Teatru? - Spytał zaskoczony tą wiadomością. Są tak silni jak ona... to oznacza, że walka z nimi była bezcelowa. Poza tym czy ona właśnie nie powiedziała, że jest ich więcej? Więcej istot o nazwie Sar'kan?
Nie pojmował tego, jednakże w chwili obecnej nie musiał. Wiedział, że trzeba było je zabrać z stąd. A najwyraźniej lubiły Konar co oznaczało, że należy je do niej przyprowadzić.
Zaciągnął się głęboko na rozluźnienie, po czym dramatycznie dotknął swoich powiek.
- Ruchomy Zamek Hauru! - płomienie w jego oczach rozbłysnęły światłem z którego uformował się mechaniczny pająk, będący jego Sacred Relictem. Następnie manipulując wyglądem otoczenia stworzył wokół Sar'kana w innej sali iluzje oraz wokół Konar, przedstawiając ją w świetle nocnego nieba. Bo właśnie to utworzył, wrażenie bycia w kosmosie, otoczonym przez eony gwiazd. Te stworzenia zdawały mu się właśnie być taki jakby wyrwane z nieboskłonu, więc w ten sposób powinny się poczuć lepiej. I zobaczyć Konar, którą lubiły.

MG

Konar znowu się zamyśliła. Kurczę, dobre pytanie, czego właściwie pilnował Sarkan? - Nie wiem. Pewnie prędzej pewnie będzie wiedziała Zoe. Albo Osvald. Ewentualnie Bhais ale jej nie chcesz spotkać. - odpowiedziała dalej tulając Sarkana, zaś Kajl ruszył po kolejnego. Odpalił swój Sacred Relict i wyglądało na to, że był to traf w dziesiątkę, bowiem nieco większa kulka będąca za drzwiami wbiła wzrok w nieboskłon i w sumie zdawała się być spokojniejsza jak chwilę wcześniej. Zignorowała nawet Kajla po czym ruszyła do Konar. Obie kulki, mniejsza i większa złączyły się w jedną całość wyglądającą jak jaszczurka tulając się do lisicy. - Oj, biedny... Biedny Sarkan. - rzuciła głaskając jaszczurkę po łebku. Ta coś wymruczała niezrozumiałego pod nosem, zaś Konar postanowiła przetłumaczyć. - Mówi, ze został zabrany z Hakobe przez jakiegoś mnicha. Oj biedny, biedny... - mówiła dalej, głaskając stworka. Dopiero po chwili zauważyła twój Kajla i ze swoim opóźnionym zapłonem zaczęła obserwować rozgwieżdżone niebo - Łaaaaaaa... - wydała z siebie jakiś dziwny dźwięk, chyba aprobaty, po czym klasnęła w dłonie. - Hej, Kyle, to skoro odzyskaliśmy część Sarkana to co ty na to, by naprawić twój teatr? Już nie powinno być problemu. - po czym klasnęła raz jeszcze, po czym zaczęły dziać się rzeczy. Całkiem niezwykłe rzeczy bo Kajl miał wrażenie, że wszystko wokół niego ożyło, a budynek zaczął naprawiać się sam.

Kyle zadowolony z udanej akcji założył z powrotem okulary odwołując swój Relict. Następnie zaczął przyglądać się zauroczony na budynek, który sam odbudowywał się. W sensie, wiedział, że to Konar robi, jednakże efekt był niezrównany. A w jeszcze większy zachwyt wprawiał go fakt, iż naprawiany jest teatr który należy od dziś do niego.
- Cóż... już niedługo w tym miejscu dokona się sztuka, także wdzięczny jestem za pomoc. - Skomentował z uśmiechem.
W między czasie postanowił zajść do Zoe. Chciał jej powiedzieć, że już wszystko w porządku, a poza tym był ciekawy skąd ona mogła tak dobrze znać tych... Sar'kanów.

MG

Samonaprawiający się teatr chyba wyglądał równie oszałamiająco z zewnątrz, jak i wewnątrz, bowiem kiedy tylko ten wyszedł po Zoe, przed budynkiem stało kilka dzieciaków z matkami i z czterech przypadkowych przechodniów. Nie podchodzili jednak zbyt blisko. Ot, patrzyli jak wszelakie dziury zostają załatane, popsute barierki naprawione, przypalone elementy konstrukcji odnowione... Czysta magia. I Konar potrafiła naprawić cały ten wielki budynek z taką łatwością, nie specjalnie chyba nawet skupiając się na tym, co robi. A robiła dobrze. Bardzo dobrze. Na tyle, że sama Zoe była mocno zaskoczona umiejętnościami przyjaciółki, a jeszcze mocniej widokiem Sar'kana którego kompletnie się tutaj nie spodziewała. W każdym razie Konar widząc znowu Kajla, pomachała do niego energicznie, drugą ręką dalej głaszcząc galaktycznego koto-psa. - Hej, Kyle! Bo wam w sumie są potrzebne takie różne papiery, nie? Że akty, w tych waszych śmiesznych, ludzkich urzędach, tak? - zapytała, chociaż w sumie dobrze wiedziała, jak to działa. W tym też momencie, w ręce, którą do tej pory machała, zaczął materializować się powoli, skrawek po skrawku jakiś tajemniczy plik kartek, który po dokładnym przyjrzeniu się był zdecydowanie aktem własności teatru wypisanym na Kajla oraz wszelakie potrzebne zgody na wystawianie sztuk teatralnych, działalność artystyczno-gospodarczą i inne potrzebne kwitki niezbędne do funkcjonowania teatru. - I w sumie... Nie będą ci potrzebni aktorzy? - zapytała zaciekawiona, bo w sumie nie wiedziała, jak Kajl chce bez nich wystawiać sztukę. No i nie wyglądało na to, żeby i tych miała zamiar mu wyczarować.

Twarze zaskoczenia na twarzach przechodniów? Dobrze. Niech zapamiętają, a kiedy przyjdzie czas niech przyjdą na spektakl. Im większa reklama tym lepiej.
Przyglądając się Zoe, Sar'kanowi oraz Konar zastanawiał się jaka relacja zaszła między nimi. Sar'kan najwyraźniej uwielbiał Konar, ale Zoe wiedziała o nich znacznie, a przynajmniej tak uważała jego ogoniasta przyjaciółka. Czyżby Zoe była związana z nimi w sposób który jeszcze nie rozumiał? W takim razie czemu to... lub te stworzenia nie są wobec niej tak przychylne?
Kolejne pytania bez odpowiedzi.
- Tak, miałem załatwić sprawę papierkową później. W końcu prawo wymaga... - Nie dokończył, gdyż zdążyła już mu załatwić(choć nie wiedział czy stworzenie takich dokumentów jest legalne) wszystkie potrzebne dokumenty. Przeglądał je teraz sprawdzając, czy nie ma jakichś niedopatrzeń. Wszystko jednak było na swoim miejscu. Wyglądało na to, że kolejny problem z głowy. Z taką pół-lisicą do pomocy życie byłoby łatwiejsze.
Uśmiechnął się szeroko.
- Droga Konar, każdy prawdziwy teatr potrzebuje aktorów. Jednakże ja nie mam zamiaru ich wynajmować. A przynajmniej nie byle jakich. O nie, ja mam zamiar zaprosić do siebie utalentowanych magów z całego Fiore! I pod moim czujnym okiem oszlifuje ich talenty, niczym diament by móc stworzyć iście Magiczny Spektakl! - Oznajmił dramatycznie rozkładając ręce na boki. Czyż nie był świetny pomysł? Czyż nie był to nowy performans na scenie teatralnej? Oczywiście, że był i on miał zamiar to uczynić!

MG

Czy były stworzone? Czy były podrobione? Ciężko było Kajlowi powiedzieć, do czego zdolna była Konar. W każdym razie po przejrzeniu ich nie było niczego, do czego można by się doczepić i nawet największy biurokrata musiałby przybić pod tym pieczątkę. Konar uśmiechnęła się ciepło szczęśliwa, że mogła pomóc, po czym zafascynowana słuchała, jak ten opowiada o swoich planach dalej głaszcząc biednego Sar'kana po łebku i tulając go. Zoe zaś usiadła obok Konar również głaskając stworzonko, tyle ze po grzbiecie, a Sar'kan leżał spokojnie nie mając chyba powodów do narzekań. - Wooow! Chciałabym to zobaczyć! Ale czy zebranie ich nie zajmie czasu? - zapytała widocznie zachwycona pomysłem i ciekawa szczegółów, niczym małe dziecko.

//To w sumie Kajl - dostałeś teatr. Te same dokumenty znajdują się w odpowiednich jednostkach organizacyjnych i w sumie wszystko jest legalnie. Ah, ta magia.

- Oczywiście, że zajmie mi to trochę czasu. By przygotować coś pięknego, coś pełnego uczuć, ekspresji i jednocześnie widowiskowego, to potrzeba na to poświęcić czas. Jednakże nie martw się, od razu wezmę się do roboty. Muszę załatwić sprawę statystów oraz aktorów. Jakbyście chciały coś ode mnie będę w gabinecie w teatrze. A i oczywiście, dam wam znać kiedy premiera i macie zagwarantowane najlepsze miejsca. - Oznajmił szczęśliwy wdzięcznie kłaniając się zarówno Konar jak i Zoe. Dzięki tej dwójce może żyć dalej realizując swoje marzenia. Kierownik Teatru i reżyser, Kyle Blackstone. Heh... brzmi nieźle.
Jeżeli nie będą od niego chciały niczego specjalnego wróci on do środka budynku by móc obejrzeć go dokładnie z każdej strony, a kiedy już to zrobi zorganizuje swój gabinet i rozpocznie wstawiać swój plan w życie. Na początek... zlecenia dla magów.

MG

Właściwie, to nie chciały. Dlatego też, kiedy Kajl ruszył zająć się swoimi rzeczami, te ruszyły w drogę powrotną. A właściwie też nie, bo Konar ruszyła odstawić Sar'kana tam, gdzie winien być, czyli na Hakobe, a Zoe udała się do Oak obiecując, że niebawem wróci i zatrzyma się w pobliskim hotelu. Razem z Konar z resztą, jak tylko wróci. W końcu chciały zobaczy sztukę Kajla, a że i tak było obojętne, gdzie się zatrzymają to lepiej bliżej jak dalej Ery.

//będę tu jeszcze potrzebna?