Imię: Drail
Pseudonim: Crocodile
Nazwisko: Crocoger
Płeć: Mężczyzna
Waga: 73 kg
Wzrost: 185 cm
Wiek: 18
Gildia: Jak na razie samotnik
Miejsce umieszczenia znaku gildii: Niema
Klasa Maga: Nie jestem magiem, ale gdybym był to pewnie 0
Wygląd: Widzicie tego gościa o ciemnej karnacji? Nie tego murzyna, tylko tego, co jest opalony dość mocno idioto tępy! Tego na lewo, teraz widzisz? No to świetnie, bo myślałem, że będę musiał za chwilę cię w łeb strzelić, byś zaczął patrzeć na niego. Zacznijmy od głowy, po pierwsze to ma niezbyt dużych rozmiarów nos, na którym ma seledynowy plaster, który zasłania bliznę, którą sobie zrobił kilka miesięcy temu, bardzo paskudną do tego. Spójrz w jego oczy i się im przyjrzyj, widzisz chęci spuszczenia, wpie*dolu? Właśnie to jest jego główny wyraz twarzy, zwykle wygląda tak jakby miał kogoś zabić. Ba, jeśli spojrzysz w jego charakterystyczne żółte ślepia to dostrzeżesz, że źrenice są znacznie zwężone niż u innych osób. Gdy spojrzysz na jego usta to zobaczysz lekko wyrośnięte kły. Nie, nie jest wampirem jest tylko "człowiekiem", co ma w swoim wyglądzie trochę gadziego, demonicznego uroku, stąd też pochodzi Crocodile. Czasem uda mu się walnąć takie spojrzenie, że wszyscy inni mają gacie pełne kisielu za strachu. Co do włosów to trzeba powiedzieć, że w dzieciństwie go mocno prąd popie*dolił a one stoją tak po dziś dzień, na bokach jasnoniebieski kolor wpadający w seledyn, a na samym jej środku dość potężny irokez w ciemnoniebieskim kolorze, strasznie się wyróżniający na tle pozostałej części owłosienia. By mu na łeb nie leciały, to nosi taką fajną ciemno seledynową(cóż za kolorowa niespodzianka…) opaskę, z wybrzuszeniami, przypominającymi lekko jakiś pancerz, zwykle rzuca cień na jego oczy. Lecimy niżej, bo główka opisana. Na obu łapach ma podobnie jak na nosie parę plastrów, biało-seledynowych, 4 na każdą rękę, z zewnętrznej stronie przedramiona dwa oraz dwa na samych ramionach. Po plecach przebiega mu niezbyt ciekawa rana, stara i pobolewająca, gdy wie, że stanie się zaraz coś bardzo złego, oczywiście nie utrudnia mu to funkcjonowania, to jest takie coś jakby cię coś zaczęło troszkę szczypać, a po chwili przechodziło, jak po polaniu wodą utlenioną. Jego postura jest prosta, czasem, ale to bardzo rzadko się garbi, należy o tym pamiętać, bo gdy zaczyna to znaczy, że zaczyna go łapać monotonia i rutyna, zalecane jest podanie mu jakiegokolwiek trunku alkoholowego! Ta część jego wyglądu jest nam już znana, więc przechodzimy dalej, do odzieży! Tak ludziska, on nie lata z nagim przyrodzeniem po mieście!(Przynajmniej, gdy jest trzeźwy…) No to zacznijmy od góry, mianowicie ma na sobie czarną koszulkę na ramiączkach, trochę na nim wisi, ale uwielbia ją, lecz czy jest kompletnie czarna? Otóż nie! Na wysokości żeber znajdują się dwa żółte paski, lekko wygięte i skierowane ku górze. Ma też jakąś tam bluzę, której nie nosi wcale, tylko ma ją związaną na wysokości bioder w najprostszy możliwy sposób. Spodnie jak to spodnie, luźne, dopasowane, a co najważniejsze niekrępujące ruchów, a do tego mają odpinane nogawki przy kolana, wystarczy odpiąć i puff, mamy spodenki krótkie! Buty to najzwyklejsze w świecie, czarne glany z czymś, co przypomina pazury, taki ozdobnik, nie są sznurowane, tylko na zacisk po bokach, nogawki spodnie zwykle do nich włożone. Na swych plecach dzierży swój miecz, przymocowany za pomocą paska, który można regulować. Pewnie podczas czytania wyglądu, zobaczyliście „gadziego, demonicznego wyglądu” otóż trzeba tu naprostować, że Crocodile jest w połowie Youkai, pół potworem pochodzącym z japońskiego Folkloru, ale nie umie używać magii.
Charakter: Znajdź mi bardziej leniwego osobnika na tej półkuli ziemskiej, znalazłeś? Jeśli to nie on, to wróć jak zdasz sobie z tego sprawę, że to właśnie Crocodile jest największym leniem i nikt go w tym nie przebije. Mimo tego, że jego dupa waży czasem ponad tonę i nie może się podnieść, no przynajmniej tak twierdzi, a czy to prawda to tylko on wie to. Jeśli wstanie, to wiedz, że robotę zrobi i to porządnie, a nie jakieś dyrdy mały w pieprzenie się z wykonaniem zadania. W głębi serca jest wesołym człowiekiem, jednak skrywa to za maską podłego badassa, który wpuszcza wpieprz każdej napotkanej na drodze osobie, a to, że wygląda jak dzikus tylko utwierdza w przekonaniu, że jest kategorycznym dresem, który nie bawi się maczetą, a dość sporych rozmiarów mieczem. Zwykle robi dobrą minę do złej gry, gdy ma być szczery to kłamie, gdy ma kłamać jest szczery, tak naprawdę jest dziwnym człowiekiem, którego nie do końca każdy ogarnia, ale nic z tym nie zrobimy, taki się urodził. Jest nieprzewidywalny, jeśli chodzi o niektóre decyzję, czasem po prostu niczego nie bierze na poważnie i kpi z wszystkiego i wszystkich, jednak, gdy dotrze do niego powaga sytuacji, wtedy zaczyna wszystko ogarniać i brać się całkowicie w garść. Chyba nigdy, nie miało miejsce coś takiego jak odmówienie jakiegokolwiek wyzwania, często szuka przygód jak głupi, tylko po to, by zaspokoić swoją rządzę akcji i tych innych pierdół. Gdy jednak robi się niebezpieczne, to w jego głowie, a raczej w jego starej ranie zaczyna rozchodzić się ból podobny do leciutkiego szczypania, który każe się przygotować na najgorsze z możliwych, zaś, gdy to zaczyna, wtedy pełną kontrolę rozpoczynają przejmować instynkty pierwotne, głównie agresja, wtedy już mniej się zaczyna kontrolować, jednak dalej zachowuję trzeźwość umysłu, co by się nie zdarzyło, że jakaś babcia będzie za nim, a ten na nią wpadnie i przewróci się, bo najważniejsze jest to, by nie stracić nad sobą panowania podczas bójki. Jego kontakty z innymi osobami to raczej nie problem, gorzej, jeśli jakaś dziewczyna mu się spodoba, bo wtedy zaczyna się trochę stresować i plącze mu się język. I tak jego największym problemem jest agresywna postawa do wszystkiego, ale to już zależy od jego humoru, bo czasem naprawdę można się go przestraszyć, że zaraz do ciebie podejdzie i walnie ci w pysk. Jest odważny, albo bardzo głupi i idzie na ciężkie zlecenia sam, po prostu martwi się, że ktoś ucierpi z jego powodu, nie wliczając w to wroga oczywiście. Wielkim „muskiem” to on nie jest, ale czasem uda mu się zabłysnąć niczym latarnia w ciemną noc ze swoim pomysłem! Warto dodać, że jest nie ogarem, który nie rozumie, co się do niego mówi, w 40%, ale czasem uda mu się wsłuchać w to, co mówią inni.
Historia: * <- Oznaczenie Youkai, patrz pod hist
Noc otuliła niebo, wszędzie panowała cisza i porządek. Na wzniesieniu góry, stał chłopak, który obserwował z góry całe miasto. Na ulicach panowała totalna ciemność, nigdzie ani żywej duszy, jedynie w tawernie paliło się dość jasne światło.
-Oj pijaki, pijaki…- powiedział do siebie, po czym zmierzył wzrokiem przepastną okolicę. Nigdzie ani żywej duszy. W pewnym momencie usiadł na swojej bluzie, co by spodni nie pobrudzić.
Po dziesięciu minutach z zachodu zaczęła rozchodzić się muzyka, od razu odwrócił swój wzrok, by zobaczyć, co jest źródłem tego całego szumu. Z Ciemności wyłoniły się dość sporych rozmiarów dwa stwory, trzymające duże lampiony na długich, drewnianych kijach, za nimi paradowały odziane w kimona i maski inne potwory, różnych rozmiarów. Niektóre z nich miały bębny, marakasy, werble, saksofony i trąbki, flety, skrzypce, tamburyny, tylko parę posiadało gitary. Złapał się za głowę, bo nie mógł uwierzyć, co właśnie teraz miało miejsce. Było ewidentnie wydać, że zmierzają w stronę miasteczka, w którym mieszkał młody Drail. Goniły się jak głupie i bawiły na całego. Jeden z nich, na samym końcu, siedział na ogromnym taborecie, skierowany był w tył. Wyglądał jak normalny kot, jednak w pewnym momencie złapał w swoje łapy przecięty bambus, i zaczął ziać ogniem, pozostawiając za sobą słup ognia. Mieszkańcy wioski otworzyli okna, by oglądnąć całą tą „paradę”, jaka szła do miasta, była długa na parę kilometrów, przynajmniej z 2-3, jak nie więcej.
-Cholera!!!- krzyknął biegnąć z górki. W pewnym momencie potknął się i zaczął skakać na jednej nodze w dół.
-CHOLERA, CHOLERA, CHOLEEEERAAAA!!!- wrzasnął lecąc centralnie na twarz. Złapał go wysoki mężczyzna o dość niebieskieskawym odcieniu skóry*.
-Dziękuje…- powiedział, po czym spojrzał w jego stronę.
-Nie ma za co…- rzekł, gdy po chwili wyleciało mu lewe oko. Chłopak schylił się i podniósł owy organ, nie wiedząc, co to jest. Przycisnął, a nagle owy pan złapał się za oko.
-AAAAA!!!- Krzyknął niemiłosiernie.
-Co jest?!- Spytał Przestraszony Chłopak.
-Moje OKO!!!- Spojrzał chłopak w rękę i zobaczył, że ono całe poczerwieniało.
-GHIAAA!!!- Przestraszony wypuścił je z rąk. Wielkolud rzucił się w jego stronę, łapiąc swoje oko. Chłopak lekko przerażony pobiegł w kierunku miasta, do którego właśnie wchodziła parada.
Stwory tańczyły, tym samym wchodząc głębiej w miasto, rozwieszały za sobą lampiony i światełka z lacrim mieniących się na różne kolory.
-Mamo to jest piękne!- Zawołało dziecko do swojej matki, gdy patrzyło przez okno. Nagle złapał go stwór wyglądający jak krzyżówka ptaka, homara i węża**, który siedział na ścianie.
-MAMO!!!- krzyknęło zaczynając tym samym płakać, będąc ściskane przez jeden z szczypców potwora.
-Oddaj mi je!- Wypowiedziała Matka, wyciągając swoją rękę za chłopczykiem. Owe stworzenie zaczęło uciekać z ogromną prędkością w kierunku przeciwnym do ruchu parady, poruszał się po ścianach, trzymając człowieka w swoim uścisku. Machał swoimi rączkami i krzyczał najgłośniej jak umiał, lecz miał za mało siły, by się uwolnić od potwora. W jednej chwili krew trysnęła na twarz chłopczyka. Ciało stwora zostało rozpołowione przez miecz Draila, który wbił się w niego niczym nóż w masło.
-W ostatniej chwili…- Powiedział Crocodile, wisząc na swoim mieczu, otóż wbił się dość głęboko w ścianę. Złapał chłopca za rączkę, gdy ten został uwolniony z uścisku stwora. Nogi oparł na ścianie, trzymając jedną rękę mocno zaciśniętą na rękojeści, w drugiej zaś trzymał dzieciaka. Bardzo mocno się odbij od ściany, wyciągając tym samym swój oręż. Poleciał na stary stragan, z materiałowym dachem. Przebił się przez niego, lądując tym samym w stercie beczek, bynajmniej nie z kiszonymi ogórkami, normalnych, pustych. Matka podbiegła i powiedziała:
-Dziękuje ci z całego serca chłopcze, jeszcze chwila, a bym ich zgubiła-, Po czym wzięła synka na ręce.
-Następnym razem niech siedzi bardziej zagłębiony w części domu. Niech pani schowa się jak najprędzej- Odpowiedział, a następnie pobiegł dalej.
W tym samym czasie na innej ulicy…
-LUDZIE! LUDZIE! PROSZĘ WAS, UMYJCIE MI NOGI!!!- Krzyknął dość sporych rozmiarów opasły człowiek, o czerwonej skórze, czarnym kucyku, w ogromnym szlafroku, mający wielkie stopy i siedzący na ogromnym krześle z kółkami, do którego było przymocowane ogromne drewniane wiadro.
-Mhahahah, ty jesteś śmieszny- Zakpił starszy siwobrody mężczyzna.
-Śmiejesz się z mojej prośby marny człowieku?!- Rzekł podminowany.
-A, co mi zrobisz stworze?- Zadał mu pytanie, po czym położył palec na dolnej powiece i pociągnął w dół odwadniając nerwy i te inne pierdoły, po czym wystawił język. Zdenerwowany czerwonoskóry wyciągnął swoją ogromniastą girę i następnie złapał paluchami człowieka za głowę.
-To śmierdzi!- Wrzasnął i zaczął się rzucać jak głupi.
-No to umyjesz mi stopy?!- Spytał tak, jakby zaraz miał go zabić jak tego nie zrobi.
Chłopak biegł przed siebie, w pewnym momencie zobaczył, że kilka potworów się kłóci o jakieś głupoty, z ich ilością był pewny, że nie zdoła ich wszystkich zniszczyć, przez co został zmuszony do obejścia ich dookoła. Skręcił w drugą uliczkę, wtedy ujrzał czerwone monstrum duszące jakiegoś człowieka swoją… stopą? Bynajmniej wyglądało to bardzo dziwnie.
-Puść go!- Krzyknął, gdy ten miał już zmiażdżyć głowę staruszka.
-Hm..?- Mruknął niezbyt zainteresowany jego osobą. Podszedł do niego bliżej trzymając miecz, na którym była krew innego potwora.
-Więc to o tobie mówiły tamte małe, Amikiri, byłem ciekaw, kto mógł zabić tego starego youkai- Wypowiedział, po czym dokładnie próbował się mu przyjrzeć.
-Hm… ja cię już gdzie widziałem…- Wymamrotał z pewnością w swoim głosie.
-Mam po prostu pospolity ryj, więc może tylko ci się zdaje, ale wracając do wcześniejszego, puść go…- Drail zaczynał już się powoli irytować.
-No tak, już wiem, kim jesteś! Jesteś tym mieszańcem, co kiedyś latał po świecie youkai z mieczykiem, którego nie umiał nawet unieść, hahaha!- Zaśmiał się w niebogłosy potwór.
-Wole być mieszańcem niż takim Ashiaraiyashiki jak ty- Rzekł, a następnie splunął na jego twarz. Zdenerwowany demon podniósł swoją ciężką 200kg dupę.
-Podpisałeś na siebie wyrok śmierć…- Oznajmił mu, po czym przetarł twarz człowiekiem, którego miał chwilę wcześniej pomiędzy paluchami.
-Srał cię pies- Rzekł by potem zadać pionowe cięcie na wysokości żołądka, rozcinając go tym samym na pół. Krew trysnęła na jego twarz, ten stał z kamiennym wyrazem nawet nie zasłaniał się, by tego uniknąć.
-Drail…Crocoger… Crocodile…Wiedziałem, że zaszyłeś się wśród ludzi…- przemówiła ostatnim tchnieniem górna część ciała potwora, po czym wypluła dość dużą ilość krwi.
Chłopak rzucił na niego spojrzenie, w którym było wyraźnie widać żal i pogardę dla tego youkai, bez dalszego przeciągania zakończył jego męki wbijając swój miecz prosto w jego głowę. Nagle podleciały dwa, dość sporych rozmiarów(Ba, nawet bardzo, gdyż 5m to nie mało) kurczaki(****), które zaczęły po chwili dzióbać jego szczątki.
-Cholerne Basany…- Powiedział bez entuzjazmu i obszedł je, nie zawracając sobie głowy uratowanym przed chwilą człowiekiem. Założył swoją klingę na plecy, aby nie musieć nosić jej ciągle w ręku. Drogę zagrodziło mu małe grube dziecko(*****), jedzące lody z piegowatą twarzą i rudawymi włosami.
-Mieszaniec!- Wrzasnął. Croc obrócił głowę w jego stronę, rzucając tym samym pogardliwym spojrzeniem.
-Potwórz to…- Wycedził przez zęby, które były ściśnięte wyjątkowo mocno. Grubasek skierował swój tłusty paluch w jego stronę.
-Jesteś mieszańcem, hahahahaha!- Kpił z niego. Zacisnął mocniej zęby oraz pięści, ledwo powstrzymywał się od tego, by się na niego nie rzucić i nie rozwalić mu głowy o jakiś przydrożny kant.
-MIESZANIEC!!!- Krzyczał jeszcze głośniej. W pewnym momencie chłopak nie wytrzymał i rzucił się na niego. Ku swojemu zaskoczeniu, gdy tylko miał go już dotknąć to przeniknął przez jego ciało, jakby to była iluzja, albo jakaś abstrakcja.
-MIESZANIEC!- Wrzasnął ponownie.
-ZAMKNIJ SIĘ!!!- Warknął rozjuszony, łapiąc w tym momencie za jakieś pudło, by następnie rzucić w stronę grubaska. Ten zniknął, jakby go tu nigdy nie było.
-ARRGH!- W swoim stanie rozwalił skrzynię o ziemię.
-Następnym razem, gdy go zobaczę to przysięgam, że zabiję…- Stwierdził, po czym wrócił do powstrzymywania parady. Poczuł nagły podmuch wiatru, który uniósł jego włosy do góry, wiedział, że to nie może być nikt inny jak…
-Fuujin…(******)- Rzekł obracając się w tył. Stał na małej chmurce, by jego nogi nie dotykały ziemi, był dość dziwnym stworem dość humanoidalnej postury z lekko zdeformowaną twarzą.
-Też przyszedłeś mi dogryźć..?- Zapytał się go otwarcie. Rzucił na niego dość dziwne spojrzenie, jakby nie patrzył się wprost na niego, tylko kawałek dalej. Fuujin mruknął tylko coś pod nosem. Chłopak go zignorował i poszedł dalej. Ponownie zebrał się silny wiatr, tak mocny, że udało mu się przewrócić na ziemię.
-Czego ode mnie chcesz?!- Spytał rozdrażniony.
-Nie pozwolę ci zatrzymać Hyakki-yakō(Nocna parada demonów)-Rzekł potwornie donośnym głosem.
-Co? Niby, czemu?! Przecież ta parada puści miasto i mieszkańców razem z dymem!- Powiedział starając się go uświadomić o konsekwencjach jego decyzji.
-W świecie youkai panuje niezbyt spokojna atmosfera, dlatego próbujemy ją załagodzić paradą, jednak ty starasz się wszystko popsuć i ją za wszelką cenę zatrzymać, dlatego nie jestem skłonny ci w żaden sposób pomóc- Odpowiedział mu, a następnie, przy pomocy mocnego podmuchu wiatru wbił go w ścianę pobliskiego budynku, rozcinając mu tym samym tył głowy. Padł na kolana, chwilę się podpierał na rękach, a po chwili lewą złapał się za tył czaszki. Jego stan nie był najlepszy, był lekko rozkojarzony, a w oczach mu się dwoiło.
-Cholera…- Powiedział z ledwością. Fuujin podleciał do niego bez pośpiechu.
-Wiesz o tym bardzo dobrze, że nie lubię krzywdzić youkai- Rzekł, kiedy nagle mu przerwał Crocodile wykrzykując:
-NIE JESTEM YOUKAI!- A następnie złapał za rękojeść miecza, ściągając go tym samym z pleców, by następnie horyzontalne cięcie w nogi Fuujina. Gdy tylko ostrze miało już dotknąć jego ciała, wtedy przez nie przeleciało.
-Głupcze, jestem uosobieniem wiatrów, nie można mnie zranić…- Nagle złapał go za głowę i uniósł do góry, demonstrując tym samym swoją siłę. Odrzucił go na bok, poważnie rannego i poleciał w górę.
-A zresztą próbuj jak chcesz, wątpię czy dasz radę z takimi obrażeniami coś zdziałać…- Powiedział, co powiedział, a potem rozpłynął się wśród chmur.
Leżał na ziemi, dość mocno poobijany, nie wiedział, co ma teraz zrobić, ledwo mógł ruszyć ręką, a co dopiero całym ciałem. Po jego policzkach spłynęły gorzkie łzy smutku.
-Czemu zawsze jak próbuję zrobić coś dobrego to nigdy mi nie wychodzi..?- Wycedził przez zęby.
-Tylko ten jeden raz, gdy chciałem zrobić coś pożytecznego to spotyka mnie to?! Co ja niby takiego zrobiłem?!- Wykrzykiwał w pustkę. Usłyszał kroki i spojrzał przed siebie. Przed jego twarzą, stał ten sam grubasek, co wcześniej.
-Jesteś słaby- Rzekł do niego.
-Powtórz to…- Warknął zmieniając w tej chwili swoje nastawienie.
-Jesteś słaby! Jesteś słaby! Na na na na na na!- Nie dość, że go zbeształ gruby karypel, to jeszcze zaczął robić „na na na na…”. Tym razem wziął głęboki oddech i próbował się podnieść.
-I tak nie dasz rady, możesz się poddać, bo jesteś słaby!- Krzyknął, gdy zobaczył radzącego sobie chłopaka.
-W moim słowniku nie ma słowa poddać się…- Oznajmił podnoszą się z ledwością. Grubasek zrobił obrażoną minę i nadął swe policzki, po czym odwrócił się i poszedł dalej. Crocodile podparł swoją postawę lewą ręką, by nie upaść, prawą zaś chwycił za ostrze, którego po chwili zaczął używać jako podpory. Chwiejnym krokiem ponownie ruszył by nie tracić więcej czasu na jakiekolwiek postoje, aby dotrzeć na koniec tej parady jak najszybciej.
Po dziesięciu minutach swojego koślawego chodzenia natrafił na kolejną przeszkodę, na dość sporych rozmiarów czerwonego ogra(*******), z dwoma czarnymi rogami w paski.
-Ja pie*dole… gorzej chyba być nie może…- Stwierdził to obserwując wysokiego humanoida. Ten stał akurat do niego tyłem, rozejrzał się na boki, było już to widać, że jeszcze nie zwrócił uwagi na Draila. Jak można wykorzystać to, że jest się niezauważonym przez dużego stwora? Przemknąć tuż obok niego! Po lewej stronie była uliczka prowadząca do zaplecza, jakiegoś budynku. Szybki odskok w uliczkę, by nie zostać zauważonym. Tak jak sądził, była możliwość obejścia tego obiektu naokoło.
-Dzięki Boże…- Rzekł, a następnie pomału i po cichu ruszył do przodu, rozglądając się, co krok.
W końcu dotarł do zakrętu, lekko wychylił głowę, by zobaczyć, gdzie znajduje się ogr. Jego największym zdziwieniem było to, że go tam nie było! Zniknął, rozpłynął się we mgle czy coś.
Pokiwał parę razy głową, a następnie powiedział z przekonaniem:
-Łatwo poszło- Po czym zrobił pewny krok do przodu. Nagle ktoś popukał go palcem po ramieniu. Po jego twarzy zaczęły spływać krople potu, do tego z trudem przełknął ślinę robiąc charakterystyczne „gulp”. Gdy tylko się odwrócił stał za nim wcześniej wspomniany stwór.
-Em… dobry…- Wypowiedział, po czym został zdzielony dość sporych rozmiarów kościaną maczugą. Poleciał parę metrów dalej. Z kącika jego ust poleciała krew.
-Uderzenie słabsze niż przewidywałem…- Rzekł przejeżdżając językiem po ustach, zbierając tym samym z nich krew. Zacisnął rękę mocniej na mieczu. Spojrzał na wroga. Rzucił się na niego z całym pędem, celując w jego żołądek. Ogr nie stał jednak bezczynie, przyjął pozycję obronną. Miecz stanął na kości, przebijając ją do połowy. Obydwoje napierali, nie dając się pokonać, pokazywali pełnie swoich możliwości. W pewnym momencie można było usłyszeć trzask pękającej kości. Ten moment był idealny, chłopak chwycił drugą ręką rękojeść i zaczął jeszcze mocniej napierać. Trzon kości przełamał się na pół, dając to idealny moment, to zatopienia ostrej krawędzi ostrza w ciele stwora. Chwila… i było już po wszystkim, krew trysnęła, a cielsko przeciętego stwora legło na ziemi. Uśmiechnięty Crocodile wrócił do pochodu, by stawić czoła reszcie youkai. Było już niedaleko jakieś 700m, do końca. Obok niego szalały demony, zajęte tańcem i jedzeniem. On przechodził prosto, jakby nigdy nic, czuł się jak wśród swoich. Gdy tylko zbliżył się bardziej do końca do drogę zagrodziło mu 10 humanoidów(********), stworzonych z ceramiki.
-Nie przejdziesz tędy- Powiedzieli równocześnie.
-Nie potrzebuję waszego pozwolenia, by przejść!- Odpowiedział im dość agresywnie, po czym zacisnął obie ręce na rękojeści najmocniej jak umiał. Ruszył na nich z pełnym pędem, pokazując, że się nie boi żadnego z nich.
-Nie przejdziesz!- wrzasnęli ponownie tworząc szereg z wystawionymi tarczami. Gdy tylko chciał zadać cięcie wtedy wojownicy odskoczyli do tyłu, a następnie zaszarżowali uderzając Draila wywracając go przy tym. Padł na ziemię. Szybko wstał i odskoczył do tyłu. Miecz skierował ku przeciwnikom, a następnie zaszarżował w ich stronę. Zmienili po raz kolejny formację stając jeden za drugim, tworząc tym samym ścianę nie do przebicia. Miecz przebił się przez tarczę pierwszego wojownika, lecz zatrzymał się na jego ręce.
-Nigdy, nie pozwolę się zatrzymać!!!- Krzyknął uwalniając całą zebraną w sobie agresję, wbijając się jeszcze mocniej.
-NIE!!!- Odpowiedzieli mu. Ten w akcie desperacji wyciągnął miecz z ręki ceramicznego wojownika i zaczął ciąć, ciąć jak nigdy. W każde cięcie była włożona dawka jego uczuć, był już tak blisko, do tego poraniony i zmęczony, każdy cios był coraz silniejszy. Pierwszy, drugi, trzeci wojownik leżeli na ziemi rozwalony na kilkaset kawałków.
-Nie przejdziesz…- Powiedział ostatni z wojaków będący w jednym kawałku.
-Ja nie muszę przechodzić… ja po prostu idę!- Wrzasnął, wbijając swoje ostrze w jego pierś. Szybkim ruchem uniósł miecz do góry, wyrzucając tym samym swojego przeciwnika w powietrze. Gdy pikował w dół, on zamachnął się i w idealnym momencie rozbił jego ciało na drobne kawałeczki.
-Następnym razem nie idźcie w 10, tylko w 100…- Zarzucił ostrze na barek i poszedł dalej ku końcowi. Na końcu znajdował się kot, siedzący na dość sporych rozmiarów stołku, przy pysku trzymał kawałek 30cm bambusa, ściętego ukośne na końcu, z którego ział żywym ogniem, paląc wszystko, co było już za paradą.
-Hej ty!- Krzyknął do niego. Ten na moment przestał prażyć i spojrzał w jego kierunku.
-Czego chcesz? Nie widzisz, że jestem zajęty?- Powiedział dość znużonym głosem.
-Przestań ziać tym cholernym ogniem!- Wykrzyczał.
-Zastanowię się przez chwilę… NIE- Odpowiedział mu i wrócił do dmuchania. Zdenerwowany chłopak zaczął ucinać nogi taboretu. Zaczął tracić równowagę.
-Cholera!- Wrzasnął kot youkai(*********). Spadając na cztery łapy wypuścił bambus z rąk, ujrzawszy to chłopak od razu popędził i przeciął go wzdłuż na pół.
-Mój bambus!- Warknął. Drail spojrzał na niego i przyjął dość agresywny wygląd twarzy. Podszedł do niego i przeciął go na pół. Nagle wszystko zamieniło się w mgłę i wszystko zniknęło.
-Koniec…- powiedział do siebie i padł zmęczony na ziemię. Zasnął, a nazajutrz obudził się z małym gadem na klatce piersiowe. Wziął go na rękę i uniósł nad swoją głowę.
-Jakiś ty fajny…- powiedział, po czym dodał:
-Aż cię chyba przygarnę i nazwę cię… Crunchy!- Niebieski stworek wyszczerzył swoje ząbki. Croc stanął na proste nogi i zobaczył cały ten syf, jaki pozostawiła po sobie parada demonów.
-Zmywamy się stąd… i to migiem…- Stwierdził, po czym ruszył pośpiesznym krokiem przed siebie.
* Akanbei − humanoid, któremu wypada jedno oko.
** Amikiri − przecinacz sieci. Połączenie ptaka, homara i węża.
***Ashiaraiyashiki − ogromny demon, który nalega, aby umyć mu nogi.
****Basan − duży ziejący ogniem kurczak.
*****Diran-san − duch, co śmieje się z nieszczęść innych, przebiera formę małego grubaska.
******Fūjin − bóg wiatru.
*******Oni − klasyczny japoński demon przypominający ogra.
********Setotaishō − wojownik złożony ze zużytych wyrobów ceramicznych.
*********Gotokuneko − kot yōkai, który może zionąć ogniem z uciętego bambusa. Jego imię oznacza "Kot pięciu cnót".
Umiejętności: -Żywiołak[1]- Ogień
-Szermierz[1]-
-Paladyn[1]-
Ekwipunek: -
Iron Maiden- Dwuręczny miecz obosieczny. Lekka rękojeść umożliwiająca pewniejszy i naturalny chwyt, głowica przypomina grot strzały, połączona jest krótką podwiązką przypominające splecione korzenie firnu ciągnąca się aż do samego jelca, kastetowa obręcz doczepiana przy obu końcach rękojeści będąca nie tyle formą ozdobną, co ochronną podczas starć full contact, jest dobrze wywarzona. Jelec miecza jest nietypowo wydłużony względem trzonu rękojeści, jest przeszyty na wskroś z obu stron przypominające oko pokryte wieloma łuskami. Z jednej strony odznacza się charakterystycznym królewskim piórkiem, które skromnie przysłania kolejno trzy wystające, ozdobne wypustki. Samo otrze dość sporych rozmiarów, tuż nad rękojeścią znajdują się 2 nie wielkie wklęśnięcia, skierowane równolegle do środka, po obu stronach mają wyrytą nazwę ostrza w runach.. Sztych miecza nie jest zbytnio wydłużony i zaostrzony, łagodnie podkreśla sylwetkę całego ostrza. Ogólnie cały miecz mierzy 2m, z czego rękojeść ma 30cm, a ostrze 170cm, szerokie na 20cm.
-
Crunchy- Nie dużych rozmiarów krokodylek.Chodzi na dwóch łapach w postawie pionowej. Jest pokryty błękitną łuską. Na piersiach ma żółte płytki. Z pleców wyrastają mu twarde, rogowe płytki o barwie czerwonej, pojedyncza czerwona płytka wyrasta także na końcu ogona. Ma dość duże, czerwone oczy w czarnej łacie i wielkie zęby. Ma 60cm wzrostu i 10kg wagi. Nie ma żadnych specjalnych umiejętności typu ziania ogniem, lub czytania w myślach, jest zwykłym zwierzakiem, który dotrzymuje Drailowi towarzystwa.