Liczba postów : 298
Dołączył/a : 05/01/2013
| Temat: Dżek... po prostu Dżek Sob Sty 05 2013, 23:20 | |
| Imię: I'm Jack and welcome to Jack Ass Pseudonim: Brak... aczkolwiek co poniektórzy wołają na niego Dżek. Ciul z tym że tak wymawia się jego imię... ważne by rubryczka nie była pusta. Nazwisko: Daniels, nawet nie wiecie jak się dzieci z niego w Gimbazie śmiały Płeć: Sado-Mas.. a nie chwila, to nie to. Mężczyzna Waga: Skrzętnie ukrywana? Nie no dobra, waży te swoje 76Kg Wzrost: No tu w sumie ma te swoje 1,85m Wiek: Żadna tajemnica ma... no właśnie. Problem w tym że jego wiek można określić na 26 lat. Aczkolwiek prawdziwy wiek jest nieznany, nawet jemu. Gildia: Postanowił dołączyć do Fairy Tail, dlaczego tego nie wie nikt. Miejsce umieszczenia znaku gildii: Wielki na całą klatkę piersiową w kolorze białym Klasa Maga: 0 Aczkolwiek on sam siebie nawet za maga nie uznaje...
Wygląd: Jack prezentuje się jak na prawdziwego mężczyznę przystało, dość dobrze. Umięśniona, acz nie przesadnie sylwetka, wysoki, swój chłop. Krótkie szpakowate włosy ma w nieładzie. Oczy, zazwyczaj skryte za okularami są w kolorze czerwieni, pytany o ich naturalny kolor, milczy. Twarz może wykrzywić w bardzo szerokim uśmiechu, nawet na pół twarzy, nie pytajcie jak i dlaczego, to magia! W głowie, nieco nad uszami posiada... wielką śrubę! Której większa część znajduje się po prawej. Sama śruba wykonana jest mimo swojego wyglądu, z materiału organicznego. W dotyku owa śruba, przypomina łuskę, albo zrogowaciałą skórę. Nie jest unerwiona, przylega do kości, przechodzącej przez czaszkę i jest ruchomym mięśniem. Tj. Na własne życzenie Stein może ową śrubką kręcić. Ubrany chodzi w golf, szaro-fioletowy, pozszywany z różnych kawałków innych ciepłych golfów. Do tego czarne spodnie i luźne trampki a na wszystko narzucony pozszywany kitel laboratoryjny. Ciało pod ubraniem, posiada liczne blizny.
Charakter: Charakter Dżeka można podzielić na trzy stadia, zależne od aktualnej sytuacji i "zużycia" mózgu. Pierwsze stadium, aktywne niemal zawsze to radosny i można by rzec ekscentryczny człowiek. Daniels do wszystkiego podchodzi z lekką dozą dziecięcej ciekawości. Jest ciekawski i zabawny. Stara się nie czynić krzywdy ludziom, unika zwady. Można by go nazwać dobrym wujkiem pacyfistą z nieco chorymi pomysłami. Aczkolwiek lubi nauczać, radzić i pomagać innym. Drugie stadium następuje gdy sytuacja zaczyna się komplikować, wtedy też Jack po raz pierwszy przekręca śrubkę w czaszce. Następuje zwiększenie "Powagi". W dal odchodzi zabawa i śmiech. W tym stanie Jack jest jak wytrawny zabójca. Dokładny, solidny i opanowany. Ostatnie ze stadiów, najbardziej destruktywne dla otoczenia zostaje odpalone kiedy nie ma już innej rady, a wszystkie możliwości "znikają". Drugie przekręcenie śrubki powoduje gigantyczny wzrost endorfin w mózgu, wyłącza wszelkie receptory bólu jak i zahamowania. Wszelkie bariery mentalne znikają jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki a Dżek staje się "Obłąkany". Dąży już tylko do całkowitej anihilacji wroga, czy też osiągnięcia celu, bez względu na metody. Towarzyszy temu oczywiście obłąkany śmiech. Stan ten zaś używany tylko w hardcorowo hardcorowych sytuacjach, pozwala mu nawet bez pardonu zabijać towarzyszy broni. Bo włącza to tylko wtedy kiedy musi, więc zabicie towarzysza w jego umyśle, jest usprawiedliwione.
Historia:
Dziennicek Dzeka! C-cesc dziennicku! N-nazywam się Dzek... i od dziś bendziemy psyjaciółmi! Mam siedem latek i choce do psedskola. Mama mnie kocha i tatuś chyba tes. Jak akurat nie pije. Nie lubie jak tatus pije bo bije mamusie i mamusia płace :c. Jak myślis Tatuś psestanie bić mame? Bo tatuś tak naplafte jom kocha! T-tylko pses wypatek zaduzo pije ;-;. To psesemnie wies? Jak byuem mały to wypiekłem na ulice i sium! Znacy tatusiowi urwało nuske, jak mnie wypchnoł spod samochodzika. Auto trafiło tatusia zamiast mnie i teras choci jak robot! Oh konce! Muse spac, doplanoc dziennicku
Dziennik Dżeka
14 stycznia Jesteś już moim czwartym dziennikiem wiesz? Sam nie wiem po co to badziewie prowadzę. Jestem już w gimnazjum a dalej bawię się w takie pierdoły. Jaki to w ogóle ma sens? Takie, notowanie swojego życia co? Jak czytam co pisałem w poprzednich zeszytach... ech. Dużo się zmieniło od mojego ostatniego wpisu, kiedy to było? Tydzień temu? Dwa? Ta nauka... pochłania człowieka, trawi go. I tak jedynym przedmiotem jaki lubię jest biologia. Dziś robiliśmy sekcje żabie. To było interesujące. Wczoraj wieczorem, ten skurwiel znowu ją pobił. Wiesz, sądzę że nie ma już dla niego nadziei. Kiedyś mogę nie wytrzymać, jeśli nie przestanie tego robić. Kocham oboje, ale ona nie zawiniła, ostatecznie, to ją będę bronić.
29 stycznia <ślady krwi na kartce> To boli... nie wiedziałem że coś może tak boleć. Nie wytrzymałem wiesz? Chciał dźgnąć matkę więc... zablokowałem nóż własną dłonią. A potem go pobiłem. Słuchaj, czy ja jestem zły? Pobiłem własnego ojca, w obronie matki ale jednak... Kocham ich oboje, dlaczego to nie ja wpadłem pod ten pierdolony samochód? Zniszczyłem mu życie, nie dziwię się że mnie nienawidzi. Ale wiesz, mimo wszystko ja go kocham. Nie zawahał się wtedy. Nie ważne co robi i mówi, uratował mi życie, nie ratowałby go, jeśli by mnie nie kochał. To nie ten typ człowieka. Co ja mam z nim zrobić...? Tyle na głowie czternastolatka... czy to nie za dużo?
5 kwietnia <kartka rozmazana, nie widać treści>
12 kwietnia Minął już tydzień. Już nie boli tak bardzo, ale pustka wciąż pozostała. Z nim jest gorzej. Obwinia się o to, boję się że popełni samobójstwo a jakim człowiekiem by nie był, jak wiele błędów by nie popełnił, jest moim ojcem. Jestem przy nim i dbam o niego. Nie dam mu umrzeć. Nie jak jej. Pokłóciła się z nim i wybiegła z domu... powiedzieli nam ze jakiś przestępca ją zasztyletował i zgwałcił w zaułku. Nie gdy żyła... zrobił to z jej zwłokami, rozumiesz? Zbezcześcił ciało mojej matki, wpierw ją zabijając. Dlaczego tacy ludzie chodzą po świecie? Jak pokurwione jest to społeczeństwo...? Chciałbym coś dla nich zrobić, wiesz? Już nawet chyba wiem co, wiem jak pomóc ludziom. Jak sprawić, by nikt już nie umierał... tym bardziej że zawsze lubiłem biologię...
Dziennik Jack'a
23 września Dostałem się! Udało mi się, rozumiesz? Zrobiłem to, co zamierzałem. Przyjeli mnie, od teraz będę miał praktyki z doktorem Stevensonem. To wielki autorytet w dziedzinie neurologii, ale powiedział że nauczy mnie wszystkiego, dosłownie wszystkiego, a dopiero potem obiorę jego kierunek. Neurologia... cóż, myślałem bardziej o chirurgii i rehabilitacji pourazowej ale neurologia jest cięższa i znacznie ciekawsza. A tamtego zawsze mogę douczyć się później prawda? Dobra, znikam na imprezę, ojciec już śpi.
17 października To już trzecia nieprzespana noc. Niedługo zaczną się halucynacje. Zawsze wiedziałem że medycyna jest trudna, ale kiedy twoim nauczycielem jest ktoś taki jak Jacob... to geniusz, prawdziwy geniusz. I mówiąc geniusz nie mam na myśli kurwa co trzeciego lekarza który jest w stanie wykonać operację na otwartym mózgu. Nie, ten człowiek to ktoś więcej, ktoś kto w dziedzinie neurologii osiągnął już chyba wszystko. Ten właśnie człowiek, wybrał mnie na swojego ucznia. Różnego rodzaju emocje tłoczą się w moim umyśle. Radość, strach, euforia... Jacob mówi że mam złożoną osobowość, zbyt złożoną by ograniczać jej potencjał, jak to stwierdził nadaje się na maga. Niestety zupełnie nie mam do tego talentu. Zupełnie.
14 stycznia Hahahahahhahahahaha AHhahahahahhahahahahahahhahahahahah
15 stycznia ....Nie żyje, wiesz...?
02 luty Dawno w tobie nie pisałem... to już... 18 dni? Wiesz, byłem mocno podbity, Jacob wyciągnął mnie z tego stanu. Chyba pora bym przyjął to do wiadomość... umieram. Fajnie nie? Jestem chory na rzadkie, magiczne schorzenie. Obecnie nie uleczalne. Nazywają to "Robakiem". Energetyczna pijawka siedząca w twoim ciele i wysysająca z ciebie energię magiczną, nieodnawialnie, Gdy jej poziom zejdzie do zera, umierasz. Rekordzista, wielki i potężny mag, przeżył z tą chorobą dwa lata. Przeciętni magowie umierają po miesiącu. Dziwne bo minęło już pół miesiąca a ja mam się świetnie. Jacob twierdzi że mimo nie bycia magiem i zerowego talentu, posiadam zapewne gigantyczne pokłady energii które mimo choroby pozwolą mi żyć z rok. Na dodatek Jacob powiedział że mi pomoże, od teraz szuka sposobu na uratowanie mnie. Jest dla mnie prawie jak ojciec.
16 marca Projekt "Stein" wchodzi w drugą fazę. Jestem podekscytowany ale jednocześnie się boję. Jeśli to się uda... Nie chcę nawet o tym myśleć. To jak próba zepchnięcia Boga z jego tronu. Po raz kolejny więc zadaje sobie pytanie. Czy jestem zły? Czy chęć zachowania własnego życia, burząc jednocześnie porządek świata, jest złem? Ech to wszystko tak ciężko mi zrozumieć... szkoda że moje życie potoczyło się jak potoczyło. Ale, dzięki temu, jestem kim jestem. A chyba nie jestem taki zły co nie?
9 listopada To już zapewne mój ostatni wpis w tobie. Powoli zmierzamy do końca. Dziś projekt Stein, zostanie użyty. Mój ojciec nie żyje od miesiąca, matka od lat. Nie mam przyjaciół a moim jedynym "Życiem" była medycyna. jeśli umrę, tak miało być. Jeśli zaś przeżyję to mam jeszcze coś do zrobienia w tym świecie. Ale czy sprzeciwiając się Bogu, mogę zdać się na jego opatrzność? Boję się jak nigdy i nie chodzi o to czy przeżyję, ale o to co robimy. To jest chore... tak bardzo chore...
Rapot Dżeka - Projekt Stein Autorami projektu od początku do końca byłem ja, Jack Daniels oraz Jacob Stevenson. To na co się porwaliśmy, sprzeciwiło się woli Bożej. Spisuję więc ten tekst, nim zrobimy to, co musimy. Egoistycznie chcąc przeżyć, niszczę porządek świata. Jak przeżyć, kiedy ma się umrzeć? To pytanie nurtowało nas przez ostatnie miesiące i stąd zrodziło się pytanie. Czy energia magiczna pochodzi z ciała czy z duszy? Badania pozwoliły nam potwierdzić istnienie zbiorniczka w ciele człowieka, w którym osadzała się dziwna energia, jak nazwał ją Jacob "Eternano". Oczywiście nie opublikowaliśmy odkrycia, było by to, zbyt podejrzane. Zbyt podejrzane gdy byliśmy tak blisko bardziej przełomowego odkrycia... wskrzeszenia. Zamysł jest prosty. Jacob otwiera moją czaszkę i używając "Stazis", zaklęcia które stworzyliśmy w drugim etapie projektu, usypia mój mózg. To znaczy że mimo, iż będzie znajdował się poza ciałem, mózg dalej będzie żył, w stanie podobnym do petryfikacji. Oczywiście przedmiot zasilany jest magią, mamy więc obawy czy robak, w kluczowym momencie nie przeżuci się na mózg. Drugim etapem, jest poćwiartowanie ciała. Ma to na celu szybsze pozbycie się energii w nim nazbieranej i uśmiercenie robaka. Ciało ma leżeć w specjalnej lodówce przez tydzień, by robak na pewno umarł. Gdy to się stanie Jacob pozbiera moje ciało do kupy, znajdując się w zimnej temperaturze kończyny jak i reszta ciała w tym narządów, powinny jeszcze pracować. Problemem jest serce, które niszczymy, zbyt duże jest bowiem prawdopodobieństwo, przerzutu robaka. Wciąż nie wiemy w jaki sposób dochodzi do zakażenia, więc istnieje spora możliwość iż ten złożył jaja w sercu. Możliwe są też inne organy ale ze względu na to że serce pompuje krew wiec w tym i pewnie energię magiczną, to właśnie je wybraliśmy na potencjalną drogę zakażenia z której to robak wędruje do zbiornika magii. Dlatego znaleźliśmy mi nowe serce, które wraz z mózgiem zostanie przeniesione do nowego ciała i ponownie włączone. Ryzyko jest ogromne mimo wspomagania magią. Bez magii zresztą byłoby to całkowicie niemożliwe, a nawet teraz brzmi to jak majaki chorego umysłowo człowieka. Mimo wszystko wierzę w geniusz Jacoba i w powodzenie projektu Stein.
Dżejkowy dziennik
??? Ech, znalazłem jakiś zeszyt. Dopiero się obudziłem. Laboratorium jest zniszczone, nigdzie nie ma Jacoba. Sądzę że coś poszło nie tak. Im dłużej myślę tym coraz bardziej dociera do mnie co. Stazis... tak się podjaraliśmy że popełniliśmy największy możliwy błąd... nie wzięliśmy pod uwagę tego, jak zareaguje Stazis po tak długim utrzymywaniu. Jeśli mam zgadywać, Jacob nie mógł go zdjąć, zaklęcie się utrwaliło. Zniknęło dopiero teraz no i patrząc po stanie labolatorium... długo spałem. na szczęście w niskiej temperaturze moje ciało się nie rozłożyło ani nie postarzało. Komora kriogeniczna, całkiem ciekawe urządzenie. Znalazłem notatki Jacoba, dotyczące tego urządzenia. Oceniając moim czasem, sprzed tygodnia, hmm... dlaczego sądzę że prawda nie jest taka fajna?
i8 lipca Tak jak myślałem, świat się zmienił, dużo bardziej niż myślałem. Dłuuugo spałem. Ale teraz znów żyję. Hah, śmiesznie to brzmi nie? Żyję. W sumie odkryłem coś ciekawego, działanie stazis musiało obudzić we mnie magiczne moce... a może to projekt Stein, a może to że jestem jedyną osobą która przeżyła 'Robaka"? Nie wiem co jest powodem, ale potrafię rzucać zaklęcia, nawet dośc ciekawe, magia która w sam raz pasuje do mnie... może nauczyłem się jej dlatego że musiałem? Mój mózg podświadomie wyczuł że taka magia wyrwie go ze Stazis? Całkiem ciekawa teoria, tak czy siak postanowiłem dołączyć do Fairy Tail. Mam plany wobec nich. W ogóle... mam dużo planów, bardzo dużo. Pomyśleć na ile można wpaść, śpiąc tak długo jak ja?
Umiejętności: Kontrola Lvl 1 Medyk Lvl 2 Żywiołak: Wiatr Lvl 1
Ekwipunek: Skalpel
Rodzaj Magii: Brak
Pasywne Właściwości Magii Śruba - Dodatkowa część ciała jaką Dżek wytworzył sobie na głowie. Jednokrotne przekręcenie powoduje zmianę charakteru, dwukrotne kolejną zmianę.
Zaklęcia:
Zamiast zaklęć medyk na 2 poziomie
Ostatnio zmieniony przez Dżek dnia Wto Sty 08 2013, 12:44, w całości zmieniany 1 raz |
|
Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012
| Temat: Re: Dżek... po prostu Dżek Nie Sty 06 2013, 12:56 | |
| Wygląd i charakter - ładnie i spx. Jakbym czytała o prawdziwej postaci z mangi, którą lubię. Widzę, że historie w stylu dziennika/pamiętnika robią się popularne...i dobrze! O wiele lepiej mi się czyta pamiętniki niż zwyczajne historie, więc ludzie mogą brać przykłady. Znalazłabym sporo błędów w pierwszej części, ale dziecko wiadomo, że tak pisać powinno xd - Cytat :
5 kwietnia <kartka rozmazana, nie widać treści> Wstręciuchu... - Cytat :
- co trzeciego lekarza który jest
Przed 'który' przecinek. - Cytat :
- Na dodatek Jacob powiedział że mi pomoże
Przed 'że' przecinek. - Cytat :
- była medycyna. jeśli umrę
Ten brak dużej litery po kropce to na pewno błąd... - Cytat :
- nie przeżuci się na mózg
Przerzuci. - Cytat :
- na to że serce
Przed 'że' przecinek. - Cytat :
- długo spałem. na szczęście
Duża litera po kropce. Ogółem było jeszcze parę błędów jak brak przecinków itp., ale nie podkreślałam już - a przed 'że' w jeszcze paru miejscach kropki nie miałeś...Poza tym kp ładna, a co najważniejsze ciekawa! Zwłaszcza historia~ Szkoda, że ma dziury w paru miejscach :3 Niedobry Ty...Pomimo tego, że powinieneś działać dla dobra ludzkości po tym co się stało to i tak jakoś nie ufam, że przyłączasz się do FT z dobrego serca, ale cóż... AKCEPT części opisowej. |
|