I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Las zajmuję około połowę wyspy i już na pierwszy rzut oka widać, że coś jest z nim nie tak. Drzewa są liściaste i przypominają one jabłonie skrzyżowane ze kasztanem, tworzące razem dość gęsty "dach" lasu przez które nielicznie przebija się światło słoneczne. Runo leśne zdaje się zachodzić i wchodzić wręcz na drzewa dzięki czemu mech, grzyby, większość trawy, a nawet krzaki znajdują się tylko na drzewach. Na ziemi pozostaje jedynie trochę trawy, wystające korzenie i duża ilość koniczyny, która jako jedyna nie rośnie na drzewach z jakiegoś powodu. Ze wszystkich drzew wyrastają świecące, niebieskie owoce w różnych odcieniach i wielkościach, które dostarczają wystarczająco dużo światła by móc podróżować tu nocą.
MG
Na miejsce Feelan dotarł wpierw wynajmując łódź u łysego staruszka z krótko przystrzyżoną siwą brodą ubranego w gruby płaszcz z kapturem, będącym jedyną osobą oferujący transport na wyspę. Ludzie bali się jej mieszkańców, ze względu na ich demoniczny wygląd oraz roznoszone plotki. Po krótkiej rozmowie staruszek okazał się pochodzić z wyspy, przez co z góry przepraszał za swój straszny wygląd gdy słońce zaszło zza horyzont, a ciało przewoźnika stało się całe zielone, pokryte łuskami z gdzieniegdzie wystającymi kolcami. Łódź nie została skierowana w stronę poru w wiosce, zamiast tego przycumowana została na plaży niedaleko lasu i z tamtą mag dotarł do ścieżki prowadzącej do lasu. Idąc ścieżką nie dało się przeoczyć drewnianego podestu zrobionego z bambusa z czterema pochodniami na rogach. Na bambusowym podeście znajdowało się jedno krzesło wykonane z drewna, z drzewa wiśni, dość wysłużone choć solidne. Przed nim znajdowała się dębowa skrzynia ze żelaznymi i mosiężnymi okuciami, której wieko zostało zrobione w taki sposób, że wyglądał jak stolik. Po lewej stronie krzesła znajdował się przymocowany do podestu szeroki, materiałowy parasol, którego rączka o długości około 4m, także była wykonana z bambusa. Po prawej stronie podestu wbity w ziemie był baner z ładnie wyszytym napisem: Dojo-Gen. Na pierwszy rzut oka zdawałoby się, że nikogo tu nie ma i to całe "stanowisko" zostało pozostawione bez opieki, jednak od razu po zbliżeniu się można było usłyszeć głośne chrapanie dobiegające zza podestem. Tam też spał sobie na koniczynie jak gdyby nigdy nic, ubrany w białe kimono, młody chłopak o marchewkowych krótkich włosach i mocno wymalowanych na czarno powiekami. Bardzo odpowiedzialne z jego strony.
Feelan
Liczba postów : 340
Dołączył/a : 05/09/2015
Temat: Re: Puszcza Dziwnego Zwierza Sob Cze 09 2018, 01:13
Wyspa Demonów to chyba dość dobre miejsce na trening przygotowujący do walki ze złem! Tylko, że podobno tutejsze demony to takie nie do końca demony, tylko wygląd mają inny. Nie ma co oceniać ludzi po wyglądzie... Czy też nibydemonów, nazywanych demonami... Liczą się obyczaje i chęci. Tutejsza ludność chyba nie ma złych. W każdym razie nie ma takich przewoźnik, przy którym to czuję się lekko zakłopotany, kiedy zaczyna przepraszać za swój wygląd. - Nic się nie stało! Każdy miewa czasem gorszy dzień i zdarza się gorzej wyglądać - oznajmiam prędko, próbując go uspokoić. Jako jeszcze nie w pełni zawodowy łowca demonów trochę się dziwnie czuję na ich wyspie... Aby zbytnio nie rzucać się w oczy przywdziewam ciemnozielony płaszcz z kapturem. Jedynie znad lewego barku pozostawiając widoczną rękojeść Krwawego Miecza. Na szczęście udaje się ominąć cywilizację i trafić prosto do miejsca celu. Będąc Początkującym Łowcą Demonów PWM, skupiam się na wyczuwaniu ich złowrogiej energii. Wolałbym nie zostać przez nic zaskoczony. Powoli podchodzę do podestu, z Sisi, moją wierną i piękną gołębicą na ramieniu. Przez chwilę rozglądam się za kimś, z kim chyba powinienem się spotkać, lecz chyba nikogo takiego nie ma... Albo dobrze się ukrywa... Albo... Śpi? Może to zmęczony i zapracowany człowiek. Nie wypadałoby go budzić. Może powinienem zaczekać. Tylko, że okolica nie wygląda na najbezpieczniejszą. Ktoś mógłby się do niego zakraść i zrobić mu krzywdę! Powinienem zatem nauczyć go odrobiny dyscypliny... Zatem najciszej, jak tylko mogę, zakradam się na tyły chłopaka, by sprawdzić jego czujność... Jeśli jest zawodna, to najzwyczajniej podnoszę go za kołnierz, by mieć jego twarz na wysokości swojej. - Powinieneś być ostrożniejszy. Gdyby to niedźwiedź się do ciebie zakradł, mógłbyś być w niebezpieczeństwie - oznajmiam, po czym uśmiecham się przyjaźnie i odstawiam chłopaka na podest. - Jestem Feelan. Feelan Koei. Pozdrawiam cię i oznajmiam, że przybyłem w sprawie zadania.
Mężczyzna zdecydowanie nie spał zbyt czujnie. Nawet nie zareagował gdy Feelan podszedł do niego bliżej, co tylko potwierdzało słowa maga. Gdyby to był niedźwiedź to mogłoby być przykro. Marchewkowo włosy facet przebudził się gwałtownie po szarpnięciu i patrzył się zaskoczony na blondyna gdy ten mówił. Kiedy już stanął na własne nogi przetarł oczy i złapał się za głowę wyglądając na nieco oszołomionego. - Jestem... uczniem mistrza Isamu i przyjąłem imię Torporibus. Trochę mi się przysnęło bo miałeś przybyć tu pod wieczór, a ja jestem tu od rana i... o nie! Już jest noc! Rozglądnął się dookoła i w lekkiej panice podbiegł do skrzyni z której wyjął dwie kartki papieru. Siadając na krześle zaczął prędko czytać zawartość obu po czym podał jedną Feelanowi. Była na nim rozpisana umowa mówiąca o wypłacie pieniędzy za każdą cenną roślinne, która mogłaby nadawać się jako składnik herbaciany oraz otrzymanie bonu do Dojo-Gen za przyniesienie co najmniej 3. Była też mowa o potrąceniu kaucji za ewentualny zniszczony sprzęt oraz miejsce na podpisanie się. Torpo podał magowi już namoczone w atramencie pióro po czym wyciągnął ze skrzyni błękitną klatkę z piedestałem w środku i uchwytem do wygodnego noszenia u góry. Postawił je na stole skrzyni do wzięcia. - Owoce które widzisz na drzewach świecą tylko w nocy. Prawie wszystkie z nich są niebieskie, ale nas obchodzą takie, które świecą się na inne kolory. Niestety drzewa z innymi kolorami owoców są chronione przez przemienione zwierzęta więc ciężko się do nich dostać. Najlepiej by było gdybyś znalazł legendarny złoty owoc, który podobno gdzieś tam jest. Do złotego owocu przyda Ci się ta klatka. Jeśli chodzi o inne rośliny... jeśli znajdziesz coś co nie rośnie na drzewach i nie jest koniczyną to myślę, że jest warte uwagi i herbaty. Co jeszcze... ach tak! Do lasu prowadzą dwie ścieżki, możesz obrać jedną z nich jeśli chcesz. Jedna prowadzi do legowisk ptaków, a ta druga wydeptana przez zwierzęta prowadzi na polanę tych pseudo "dzików". Jakieś pytania?
Nierozgarnięty to chłopak, ale każdemu się może zdarzyć. Nie mam zamiaru mu robić z tego powodu wyrzutów, więc tylko się uśmiecham i z uwagą słucham jego instrukcji. Dany papierek podpisuję ładnym podpisem, po czym rozglądam się za tymi drogami, o których wspomina. - Która droga prowadzi na polanę z dzikami? - dopytuję. Jeśli zwierzęta miałyby być agresywne, to wolałbym się mierzyć z dzikami, niż ptakami. W końcu Sisi jest też ptakiem! Nie chciałbym, żeby musiała patrzeć jak miałbym walczyć z przedstawicielami tego samego gatunku. W ogóle, wolałbym uniknąć walki. W końcu umiem trochę zapanować nad zwierzętami, więc w razie czego dałoby się je ułagodzić. - To chyba mi wystarczy. Do zobaczenia, Torporibusie! Gdyby już chłopak wskazał dróżkę, wziąłbym klatkę w lewą rękę i powoli ruszyłbym ową drogą, ku kolejnej przygodzie! Przygodzie, polegającej na szukaniu roślinek! - Sisi, mogłabyś z góry ocenić sytuację? - zwracam się do mojej pięknej, cudownej, wspaniałej gołębicy. - Daj znać, jeśli zauważysz coś ciekawego! Idąc nasłuchiwałbym, czy aby nigdzie nie czają się jakieś dzikie zwierzęta, zdolne do agresji. Gdyby trzeba było się przed czymś bronić, to bym się bronił, blokując ataki opancerzonymi rękami.
Wojownik Światła oraz Niszczyciel Demonów niezwłocznie ruszył we wskazanym kierunku. Wydeptana ścieżka była głównie stworzona przez stado dzików, a przynajmniej na to sugerowały ślady. Sisi zaś wzleciała ponad korony drzew i zaczęła robić rozpoznanie terenu. Las był zaskakująco cichy. Nie słychać było w nim póki co żadnych zwierząt i jedyne co dochodziło do uszu Felka to jego własne kroki oraz niewielki szum gałęzi poruszających się na wietrze. Po 15 minutach wędrówki mag zaczął dostrzegać zmiany w faunie rosnącej na drzewach. Wciąż jednak wszystkie owoce były niebieskie. Coraz mniej było porośniętych krzewami i krzakami, a coraz więcej miało na sobie mech i grzyby. Dużo z nich było zniszczonych co sugerowało, że zostały zjedzone. Zleciała także Sisi, która usiadła na ramieniu swojego właściciela i odezwała się. - W głębi lasu jest ogromne drzewo, na którym rosną kolorowe owoce. Wokół niego latają ogromne nietoperze, które nie pozwoliły mi się zbliżyć, a polana z dzikami jest 400 kroków naprzód. - Oznajmiła po czym skupiła swoje spojrzenie na chłopaku zupełnie jakby oczekiwała kolejnych poleceń albo liczyła na jakąś formę pochwały. W między czasie do uszu Feelana dotarł nowy dźwięk i kiedy zaczął szukać jego źródła jakieś 20 metrów na swojej prawej dostrzegł żubra z ogromnym i bardzo niepokojącym porożem oraz z równie nienaturalny długim ogonem pokrytym na końcu nie sierścią lecz kulą z kolcami. Stworzenie spało i chrapało głośno tuż koło sporego krzewu z fioletową łodygą i o czerwonych owocach przypominającymi jeżyny. Roślina ta rosła z ziemi z dala od drzew i zdawała się emanować delikatną poświatą, zaś żubr zdawał się jej pilnować. Pytanie tylko jak bardzo twardy miał sen?
Feelan
Liczba postów : 340
Dołączył/a : 05/09/2015
Temat: Re: Puszcza Dziwnego Zwierza Nie Lip 01 2018, 03:48
- Świetnie się spisałaś Sisi! Mam nadzieję, że te nietoperze nie zrobiły ci żadnej krzywdy - mówię z czułością, głaszcząc gołębicę po główce. Myślę, że dobrze byłoby obejrzeć to drzewo i rosnące na nim owoce i ruszyłbym po nie, gdyby nie dźwięk, a oprócz dźwięku i zwierz. Oraz roślina. Tylko, że zwierz przed nią wygląda trochę groźnie, ale z drugiej strony śpi. I to bardzo głośno śpi! Skoro nie budzi go jego własne chrapanie, to czy zdołam go obudzić, jeśli go dyskretnie ominę szerokim łukiem i możliwie najciszej zakradając się do roślinki, by zerwać z niej kilka owoców. I liście może też. W końcu to chyba z liści się robi herbatę! Gdyby się udało bez problemu, to schowałbym roślinki i ruszyłbym dalej w stronę drzewa. Ale mogłoby też być tak, że stwór się obudzi i może być niezadowolony, iż ktoś się tak do niego zakrada. W takiej sytuacji uśmiechnąłbym się do niego przyjaźnie, powoli pokazując mu otwarte dłonie, dając mu tym znać, że nie mam wcale złych zamiarów. Jeśli by nie zaatakował, uspokoiłby się, to jeszcze lekko pogłaskałbym go po głowie, o ile na to by pozwolił. Byłbym jednak przygotowany na to, że mógłby zaatakować. Choć może i łatwo byłoby sięgnąć po miecz, to jednak naprawdę nie mam wcale złych zamiarów i wolałbym rozwiązać to bez rozlewu krwi, lecz gdyby było trzeba walczyć, to bym walczył... Tylko, że w możliwie najmniej krzywdzący sposób. Jeśliby żubr zaatakował ogonem, to odskoczyłbym w tył, żeby go uniknąć. Czekałbym, aż zaszarżuje i spróbuje użyć swoich rogów... Może i wyglądają niebezpiecznie, ale w końcu jestem silnym i szybkim chłopcem! Chwyciłbym te rogi, uskakując na bok i wykręciłbym żubrowi głowę. Nie na tyle, by skręcać mu kark, lecz żeby wytrącić go z równowagi i powalić tym samym na bok, wykazując swoją większą siłę i dominację! Gorzej jeśli to zwierz okaże się silniejszy... Jeśli nie dawałbym mu rady, to czym prędzej Błogosławionym Lotem D poleciałbym za żubra, zerwałbym roślinkę i jak najszybciej ruszyłbym na najbliższe drzewo, wśród wysokich gałęzi szukając schronienia przed bestią!
Żubr wykazał jednak większą czujność niż można było sądzić po jego chrapaniu. Wstał on prędko słysząc zbliżającego się młodzieńca i parsknął głośno na jego widok. Spoglądał się na niego niezadowolony przez krótką chwilę w której Feelan rozłożył ręce w przyjacielskim geście, jednak po chwili zaczął zbliżać się pośpiesznie w jego kierunku atakując bujnymi rogami. Kawałek rogu uderzył go mocno w karwasz, jednak ten wytrzymał bezproblemowo. Mag złapał żubra(byka) za rogi i po paru sekundach siłowania się zwierzę upadło głośno na glebę. Parsknął, zarzucił głową i ciałem próbując wstać, a kiedy już to zrobił spojrzał się zaniepokojony na chłopaka. Wydał gardłowy dźwięk przypominający niskie wycie i zaczął się wycofywać tyłem od niego. Wyglądało na to, że dominacja została wyraźnie wyznaczona, a zwycięzca mógł na spokojnie zebrać owoce i liście rośliny. Kiedy Feelan wznowił podróż na polanę zauważył, że żubr zaczął go śledzić idąc powoli i nie przekraczając dystansu 10 metrów. Ciężko jednak było wyczuć jego intencje. Nie wyglądało na to by miał jednak atakować. Do polany dotarł bez przeszkód. Ciężko jednak było to nazwać polaną. Miejsce to najprawdopodobniej było kiedyś częścią lasu jednak wszelkie drzewa zostały tu starte albo też stratowane z powierzchni ziemi. Drzewa, które wyznaczały granice pomiędzy lasem, a tą owalną polaną było połamane, rozgniecione i częściowo wręcz wkopane pniakami w ziemie. Sama zaś polana była pokrytą trawą, ziemią i serią nienaturalnych pagórków zupełnie jakby ktoś coś w nich zakopywał. Po krótkiej inspekcji można było się domyślić, że część pagórków to zakopane pniaki drzew. Na samym środku polany widać było duże, czarne chodzące kształy najprawdopodobniej dziki, które ryły intensywnie w ziemi. Ciężko było jednak dostrzec, po światło z owoców tam nie docierało. Na pierwszy rzut oka nie widać było żadnych roślin.
Na szczęście zwierz, choć okazał się agresywny, to walka z nim nie stanowiła zbyt dużego problemu i skończyła się bez większych obrażeń. Po zebraniu owoców uśmiecham się jeszcze do zwierza. - Nie przejmuj się! Może następnym razem pójdzie ci lepiej - mówię mu na pocieszenie, głaszczę Sisi po główce i ruszam dalej. Jak się jednak okazuje, zwierz rusza za mną. Co jakiś czas spoglądam na niego, lekko zadziwiony i odrobinę zaniepokojony. Czyżby domagał się rewanżu? Nie wygląda na to... Trochę dziwnie się jednak czuję, będąc przez niego śledzonym. Chociaż tak długo jak mi nie zagraża, to nie mam się chyba czym martwić! Na polance z dzikami jest trochę ciemno... W takiej sytuacji przydatna jest moc! Tworzę kulkę Anielskiego Światła D, by mieć nieco lepsze widoki na polankę i rozejrzałbym się, czy nigdzie na zewnątrz nie rosną żadne roślinki. Z drugiej strony nie muszą rosnąć wcale nad ziemią, ale mogą się znaleźć pod nią! W końcu dziki raczej nie bez powodu ryją tutaj ziemię. Może się okazać, że znajdą się tutaj jakieś egzotyczne korzonki, które urozmaicą smak herbatek mistrza Isamu! Rozejrzałbym się zatem nieco dokładniej wokół tych pagórków, próbując unieść powkopywane pniaki drzew, by sprawdzić, czy nic się pod nimi nie skrywa. Potem jeszcze zerknąłbym w rozkopaną przez dziki ziemię, by sprawdzić czy tam nic ciekawego się nie znalazło. Gdyby coś było, to dołączyłbym te roślinki do zebranych już owoców i liści. Zaś gdyby dziki okazały się agresywne, to również postarałbym się rozwiązać ich problem bez używania broni. Dziki w końcu są trochę jak świnie, którymi swego czasu musiałem się zajmować. Jak się rozpędzą w szarży, to mają wielką siłę i szybkość, ale manewrować im chyba ciężko. Wystarczyłoby schodzić po prostu takim dzikom z drogi na bok, żeby rozpędzone mknęły sobie dalej. Przy czym nie mógłbym się powstrzymać od śmiechu. Jeśli zaś dziki zrozumieją, że nie mam złych zamiarów, to z czasem powinny się uspokoić, lub zmęczyć na tyle, by stać się spokojnymi.
Zajrzenie pod ziemię, okazało się być strzałem w dziesiątkę. Pod ziemie były zniszczone i zakopane pniaki drzew, jednak po podniesieniu ich co było dość ciężkim wyczynem, któremu jednak Feelan podołał, dało się dostrzec połyskujące korzonki, które wyglądały bardzo zachęcająco jednak wydzielały z siebie silny fetor przypominający grzyby. Żubr nadal śledził cię w bezpiecznym dystansie, który powiększył się o parę metrów po przywołaniu oskrzydlonego światełka, które prawdopodobnie trochę go przestraszyło. Niespodziewanie ziemia obok chłopaka zadrżała i wykopał się z niej dzik. Mocno odmieniony dzik z mieszanką kreta. Posiadał ostre i duże pazury niczym łopatki, jego ryj był znacznie wydłużony z wystającymi dwoma siekaczami z boku pyska. Cały był porośnięty brązowo-czarną sierścią oraz gdzieniegdzie rósł na nim mech. Wyglądał dość komicznie, ale w jego zabawnym wyglądzie tlił się płomień niebezpieczeństwa. Kreto-dzik chrumknął parę razy wąchając okolice by w końcu wyniuchać pachnące korzonki oraz blondyna. Tupnął w ziemie i parchnął z niezadowolenia zupełnie tak jakby był zły za zabieranie ich i już miał ruszyć na młodzieńca gdy żubr wydał z siebie głośny i groźny pomruk. Dzik zamarł, spojrzał się na żubra i bardzo szybko zakopał się pod ziemie by z zaskakującą szybkością zniknąć z okolicy. Żubr stał 12 metrów z uniesioną głową patrzył się na maga, choć jego poza nadal wskazywała ostrożność. Będąc głębiej na polanie i mając jakieś źródło światła Feelan zauważył 3 rzeczy: 1. Dziki na łące skupiają się wokół dużej ilości świecących roślinek(lub korzeni), chrumkając przy tym głośno 2. Zza drzew widać było ogromne drzewo o którym musiała mówić wcześniej Sisi, z którego połyskiwały różne kolory owoców oraz wokół którego latały ciemnie stworzenie, najprawdopodobniej nietoperze i na ich widok Sisi widocznie zniżyła główkę, jakby chciała ją schować w skrzydle. 3. Po przeciwległej do dzików stronie polany widać było niewielkie poruszające się światełka, najprawdopodobniej świetliki wokół czegoś co przypominała dużą skałę. Wyglądała na intrygującą.
Feelan
Liczba postów : 340
Dołączył/a : 05/09/2015
Temat: Re: Puszcza Dziwnego Zwierza Sob Lip 21 2018, 22:19
Oho! Korzonki wyglądają na dość ciekawe znalezisko! Świecą! I nawet jeśli trochę śmierdzą, to jeśli by je odpowiednio przygotować, zapewne mogłyby świetnie się nadawać na składnik do herbaty! O ile tylko nie byłyby trujące... To jednak ocenią już znawcy korzeni, kiedy im je przyniosę. Tylko, że wcześniej przydałoby się uporać z paroma problemami. Zszokowany, odskakuję od kreto-dzika, który niespodziewanie wyskakuje spod ziemi! Na szczęście wcale nie muszę z nim walczyć, gdyż prędko odgania go ryk zmienionego żubra. - Wielkie dzięki, olbrzymie! - wołam z uśmiechem do potężnego zwierza, które choć jest daleko, okazuje się być bardzo miłe i pomocne. Wracając jednak do roślinek. Korzonki chyba bardzo interesują dziki. Gdybym je od razu zebrał, dziki mogłyby się zainteresować przez to mną. Szkoda byłoby jednak zostawić takie korzonki na pastwę dzików... Tylko, że są jeszcze owoce na drzewie. Widząc, iż Sisi nie pała entuzjazmem do niego, wolałbym sobie darować wspinanie po nim. Co jednak nie znaczy, że nie mam zamiaru zebrać tamtejszych owoców! Dopóki więc dziki będą zajęte korzonkami, podbiegam bliżej drzewa, przygotowując łuk i dwie strzały. Pierwszą wkładam sobie w usta, drugą nakładam na cięciwę. Napinam łuk, celując w owoce, by strącić kilka z drzewa. Potem strzelam drugi raz, by zebrać ich więcej. Chociaż wystarczą nawet dwa. Pobiegłbym, żeby zebrać i owoce i strzały, po czym wróciłbym do dzików, żeby zebrać korzonki, a mając je już w dłoniach Błogosławionym lotem D, przybliżyłbym się do świetlików wokół skały, żeby ruszając w ich kierunku biegiem, zostawić za sobą zdezorientowane dziki.
Lindow
Liczba postów : 415
Dołączył/a : 21/08/2013
Skąd : Z wyspy solą oraz żelazem płynącej
Temat: Re: Puszcza Dziwnego Zwierza Sob Sie 04 2018, 14:01
MG
Wychodząc z polany i podchodząc bliżej do drzewa z kolorowymi owocami, Feelan zdał sobie sprawę jak kolosalnie wielkie jest i aż dziwnym było, że nie zauważył go przypływając na wyspę. Pień drzewa miał grubość co najmniej 15 metrów i porośnięte było ogromnymi grzybami, sporą ilością krzewów i mnóstwem mchu. Najniższe gałęzie można było znaleźć na wysokości 100 metrów, a im wyżej tym więcej owoców i więcej nietoperzy. Żubr pozostał na polanie najwyraźniej nie chciał zbliżać się do drzewa giganta. Chłopak oddał dwa strzały, które obie dały radę strącić z gałęzi dwa owoce przypominające okrągłe gruszki: Fioletowy i Żółty. Strzał odzyskać zbytnio nie mógł, ponieważ jeden z nietoperzy podleciał niżej akurat kiedy mag podchodził po owoce. Stworzenie miało jakieś 2 metry wysokości, szerokie skrzydła z cienkich warstw jego skóry zakończone szponami oraz porządny zestaw kłów i szponów. Potwór syknął głośno i zaczął pikować w stronę chłopaka.
Feelan
Liczba postów : 340
Dołączył/a : 05/09/2015
Temat: Re: Puszcza Dziwnego Zwierza Nie Sie 05 2018, 00:20
- Niesamowite... - wyrywa mi się cichy komentarz, dotyczący ogromnego drzewa. Jakże długo musiało ono rosnąć, że urosło takie wielkie! Ileż musi mieć w sobie mocy! Ileż musiało przeżyć! Ciekawe co to za drzewo, swoją drogą... To jednak chyba nie jest czas, żeby o tym myśleć. Jeszcze sporo roślinek mam tu do zebrania, a zwierzęta bynajmniej nie wydają się tu być najprzyjaźniej nastawione. Zwłaszcza te nietoperze... I kiedy zauważam, jak jeden z nich się zbliża, korzystając z wciąż trzymanego łuku, szybko naciągam cięciwę, celując prosto w głowę nietoperza. Gdyby chodziło o mnie, mógłbym mu darować, ale jak sobie przypomnę jak przestraszona Sisi na samą myśl o tych stworzeniach schowała się pod skrzydło. Jak sobie pomyślę, że te stworzenia mogłyby zrobić jakąkolwiek krzywdę, to grot w głowę wydaje się być najlepszym rozwiązaniem. Dla Sisi, jak i też innych stworzeń z tego lasu, które do tej pory niczym nie zawiniły. Miły żubr zaś okazał się być dość przyjaznym i honorowym stworzeniem, lecz te nietoperze... Powinny trzymać się swych gniazd! Z dala od niewinnych stworzonek jak Sisi! Wyczekałbym momentu, aż nietoperz ustabilizuje swój lot i stanie się prostym celem do trafienia. Po wystrzale i tak odskoczyłbym jeszcze na bok, na wypadek gdyby jego truchło miało na mnie spaść. Następnie wziąłbym owoce, dołączył je do kolekcji i ruszyłbym w stronę świetlików, oblatujących przypominające skałę coś.
Nietoperz oberwał soczyście strzałą, przez co wrzasnął z bólu i upadł na ziemie, gdzie zaczął wić się w agonii. Inne nietoperze usłyszały jego wrzaski i zaczęły zniżać lot, jednak Felek zdążył dość sprawnie zabrać owoce i czmychnąć gdzie pieprz rośnie, czyli na polanę, zanim go zauważyli. Gdy już udało mu się wrócić czekał na niego żubr jednak nie był on sam. Po jego bokach lewitowały dwa świetliki, o wyjątkowo jasnym świetle. Jeden różowy, drugi zielony. Po zbliżeniu żubr parsknął, mając ochotę się odsunąć jednak opanował się i jedynie zaniżył głowę. Świetliki podleciał do maga na dystans wyciągnięcia ręki, a Sisi zaczęła im się bardzo intensywnie przyglądać. Dało się słyszeć od świetlików cichy dźwięk pogmatwanego syku i skrzeczenia. Gołębica nagle zamachnęła parę razy skrzydłami i przemówiła podekscytowana do Feelana.
- To duszki lasu, różowa oferuje przeniesienie do śpiącego ucznia , a zielona oferuje przeniesienie na sam czubek Wielkiego Drzewa. Proszą nas o nie zakłócanie praw lasu albo o pomoc w zabiciu matki strachopierzy. Jeśli pomożemy, dostaniemy złoty owoc. Jeśli odejdziemy dostaniemy lilię żalewną i nie będziemy mogli wrócić. Tak mówią!
I kolejne roślinki hop do kieszonki! Może tyle, ile udało się zebrać, wystarczyłoby aby zaparzyć dobrą herbatę. Mam roślinkę, której pilnował żubr, korzonki dzików oraz owoc nietoperzy. Trzy różne odmiany tutejszej, niezwykłej roślinności. Oby tylko ona nikogo nie otruła... Niby gdzieś jeszcze powinien być złoty owoc, ale gdzie go szukać? Będąc już w bezpiecznej odległości od nietoperzy, zacząłbym się za nim rozglądać. Rozwiązanie jednak znajduje się samo. - Duszki lasu?! - pytam podekscytowany. - To są opiekunowie drzew, zwierząt i roślin?! To dla mnie ogromny zaszczyt! - skłaniam się z pełnym szacunkiem przed duszkami. - Jeśli waszym życzeniem, Opiekunowie Lasu jest, abym stoczył walkę z matką tych stworzeń, jeśli przynosi ona więcej złego, niż dobrego, jeśli jej życie szkodzi świętości tego lasu, z ogromną chęcią stanę do walki w waszej sprawie - oznajmiam wyniośle, wyciągam miecz i przyciskam jego rękojeść do piersi, czyniąc ze zlecenia duszków, swoją obietnicę. Następnie podchodzę bliżej zielonego duszka, by przeniósł mnie w miejsce przeznaczenia. I oczywiście biorę ze sobą klatkę, którą dał rudy chłopak! W końcu powiedział, że będzie potrzebna do zebrania złotego owocu!
Żubr ukłonił się wdzięcznie przed Feelanem. Okoliczne dziko-krety patrzyły się na chłopaka z uwagą, a te bliżej postanowiły pójść w ślady jelenio-żubra. Następnie zielony duszek dotknął chłopaka w mostek, a świat wokół stał się na chwilę małym światełkiem, który po chwili rozbłysnął i przeniósł go w inne miejsce.
Po chwili pojawił się na samym czubku wielkiego drzewa, a wraz z nim Sisi oraz zielony duszek. Tutejsze gałęzie były tak ułożone, że formowały one wielką drewniano-liściastą "miskę" o promieniu 200m. Miejsce to pokrywała spora ilość martwych ciał. Dziki-nietoperze, duże ptaki różnego sortu, jelenie przypominające trochę kangury tylnymi częściami ciała, nawet jakiś żubro-jeleń się znalazł, choć mniejszy niż ten którego poznał. Tak, zdecydowanie było czuć i widać, że to było ich gniazdo. A przynajmniej z początku, bowiem wokół nie latały żadne z tych szkaradnych stworzeń. Jakby wychylić się z gałęzi w dół można było je dostrzec, jednak trzymały znaczny dystans od czubka drzewa. Gniazdo było puste i nie było tu ani matki, ani żadnych złotych owoców. Czyżby duszki lasu oszukały młodzieńca?
Wysoko nad jego głową przeleciało coś dużego, rzucając cień ze światła księżyca na część gniazda. Zanim zdążył spojrzeć w górę by dostrzec co to takiego było, gniazdo zatrzęsło się kiedy z twardo wylądowała na niej... "matka" nietoperzy. W pewnym sensie przypominały tamte, które latały jednak różnica i tak była kolosalna. Stworzenie miało dobre ponad 6 metrów długości, cztery kończyny zakończone szponami na których opierała swój ciężar, gdzie przednie posiadały czerwone membrany, dzięki którym pewnie potrafiła latać. Posiadała też bardzo długi ogon, który pokryty był licznymi łuskami, które mieniły się na kruczo-czarny kolor. Całe jej ciało pokryte było czarnym futrem, pod którym widać było masywne i elastyczne mięśnie. Potwór po wylądowaniu chciał zabrać się za rozszarpanie i zjedzenie martwego żubra nieopodal jednakże prędko dostrzegło młodzieńca oraz duszka obok niego. Uszy matki uniosły się do góry, a jej oczy zapłonęły jaskrawą czerwienią. Pochyliła się do przodu niczym szykując się do ataku, a jej długi ogon wychylił się ponad nią, a łuski na niej rozeszły się wyglądając na swego rodzaju broń naturalną.
Monstrum wydał z siebie głośny ryk, który zmusił Feelana do zasłonięcia własnych uszu, a Sisi zmusiła do odlecenia gwałtownie na kilkanaście metrów od źródła dźwięku, jednak pozostawała w widocznym zasięgu. Duszek zaś zadrżał, a jej światło znacznie osłabło. Potwór zaraz po swoim okrzyku skoczył gwałtownie w bok, ostro hamując swój ciężar za pomocą szponów orając nimi podłoże. Następnie rzuciło się skokiem prosto naprzód, jednak nie wyglądało na to by atakowała maga. Nie... jego czerwone oczy pełne żądzy były skierowane na zielonego duszka. Przeciwnik był zręczny i niebezpiecznie szybki jak na swoje rozmiary. Jak rozegra to Feelan? Czy zostanie on wybawicielem lasu? Let's find out!
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.