HargeonAkane ResortHosenkaMagnoliaWschodni LasOshibanaOnibusCloverOakEraScaterCrocusArtailShirotsumeHakobeZoriPółnocne PustkowiaCalthaLuteaRuinyInne Tereny ZachodnieGalunaTenrouPozostałe KrajeMorza i Oceany
I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
FAIRY TAIL PATH MAGICIAN
Fate/Leave Day - Prolog - Page 4




 

Share
 

 Fate/Leave Day - Prolog

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4
AutorWiadomość
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Fate/Leave Day - Prolog - Page 4 Empty
PisanieTemat: Fate/Leave Day - Prolog   Fate/Leave Day - Prolog - Page 4 EmptyNie Lip 09 2017, 02:45

First topic message reminder :

Pośród ław kościelnych przechadzała się pojedyncza postać. Postać, która dopiero niedawno do tego miasta przybyła, a która już miała sporo na głowie i tylko chwile takie jak ta, gdy było jeszcze ciemno, a księżyc wysoko unosił sie w powietrzu, pozwalały jej na chwilę wytchnienia. Puste ławy przybytku Bożego w ten dziwny, bardzo nietypowy sposób zachęcały do zrobienia czegoś nie na miejscu, zupełnie jakby łamanie sfery sacrum było czymś co przynieść mogło niezmierną satysfakcję i zadowolenie.

- ...fałszywy jęk świata bez bohaterów, gniewne jak morze to miasto co śpi... -

Rozległ się w kościele delikatny i melodyjny śpiew postaci, która najwyraźniej w ten sposób postanowiła przełamać ciszę i spokój tego miejsca. Stres ostatnich dni odbijał się wyraźnie na jej twarzy, która choć teraz spokojna, to nosiła wyraźne znaki zmęczenia. Szczególnie delikatne wory pod oczyma rzucały się w twarz, a także znajdujące się w sporym nieładzie dlugie, brązowe włosy. Postać nie wydawała sie jednak tym przejmować, a jedynie tanecznym krokiem przemierzała przybytek, nad którym powierzono jej pieczę. Ile ten kościół miał już okazję widzieć wiedziały tylko mury tego miejsca, jednak i śpiewająca poinformowana została o tym co zaszło tutaj w ciągu ostatnich lat. Być może też dlatego poza widocznym zmęczeniem, w ruchach postaci doszukać można było się też oczekiwania i lekkiego zniecierpliwienia.

Don. Don. Don. Don. Don. Don. Don.

Siedmiokrotnie zabił kościelny dzwon, a postać musiała zaprzestać śpiewania piosenki. Zamiast z tego z szerokim uśmiechem sięgnęła do kieszeni swojego kapłańskiego odzienia. Szybko wyłowiwszy z niej komórkę i przytknąwszy ją do ucha uświadomiła sobie, że dopiero teraz zacznie się prawdziwa praca. Praca? A może jednak rozrywka? Niepewna tego zaśmiała się wesoło i melodyjnie, zupełnie podobnie jak wtedy gdy śpiewała. Czas zacząć działać.

- A, no tak. -

Dopiero teraz zauważyła, że najpierw należało wykręcić numer, a dopiero potem przyłożyć telefon do ucha. A, da im jeszcze chwile. Chwilkę.


***

Regis


Kilkanaście kilometrów od miasta postanowił udać się Regis by dokonać aktu przywołania swojego sługi. Jak na leniwego człowieka jakim niewątpliwie był, tym razem pokazał, że gdy czegoś mocno chce, to w stanie jest się do tego przyłożyć - miejsce to wydawało się być nad wyraz bezpieczne, spokojne i ciche, nikogo w pobliżu nie było, żadnego domostwa, a i do drogi trzeba było się przedrzeć przez niemały lasek, no i był to środek nocy. Taksówkarz, który przywiózł tu Regisa obiecał poczekać na niego, jeśli ten z wszystkim uwinie się w godzinę, więc i powrót do miasta chłopak miał zapewniony. Teraz wystarczyło tylko odbębnić rytuał, a następnie wrócić ze sługą do miasta, pokonać resztę mistrzów i zdobyć Graala dla siebie. Kaszka z mleczkiem.

Ach, czy na pewno tak miał wyglądać magiczny krąg? Chyba tak. Może troszkę odstawał od tego prezentowanego w księgach magicznych, ale komu chciałoby się dokładnie go przerysowywać? Poza tym, na pewno mu się uda. W końcu na jego ręce widać było Zaklęcia Rozkazu, całe 3, w kształcie kwiatu o dwoch prostokątnych płatkach. Był godzien by przyzwać sługę, dlaczego więc miał dbać o takie pierdoły jak to, by jedna linia dokładnie zawierała się w okręgu? Pf.

Inkantacja... a tak, pamiętał ją. Już gdy zaczął ją wypowiadać poczuł, że jego życie zaraz zmieni się o 180 stopni. Pokaże wszystkim na co go stać i zaśmieje się ludziom, którzy w niego nie wierzyli w twarz. Zrobi to. Teraz. Wraz z każdym kolejnym słowem wiatr, który z początku cieszył chłopaka delikatnym chłodem stawał się coraz mocniejszy, silniejszy, potężniejszy. Przy ostatnim słowie Regis bliski był przerwania rytuału, bo dęło już jak podczas tajfunu. Po chwili jednak, gdy blask rozjaśnił teren przed nim, gdy delikatne wyładowania atmosferyczne pojawiły się na linii okręgu magicznego, gdy wyczuł nadciągającą w to miejsce energię magiczną, przewyższającą wszystko co do tej pory czuł, wtedy zrozumiał, że dobrze było, że nie przestał. Przez chwilę musiał nawet zakryć swoje oczy i dopiero gdy jasność opadła, mógl z powortem wpatrzyć się w krąg, gdzie siedząc na ziemi po turecku stała ona.

- Haaa... A więc to ty jesteś moim sługą? - powiedziała postać ubrana w prześwitujące, a przy tym i tak skąpe szaty, oblizując swoje wargi na widok Regisa. Ten zaś momentalnie zrozumiał z kim ma do czynienia. Och, czy akurat ją spodziewał się tutaj zobaczyć? Na to pytanie mógł odpowiedzieć już tylko sam mężczyzna...



David

W Fuyuki David był od kilku dni. Jak szybko zrozumiał na własnej skórze, tak nagła przeprowadzka, na jaką się pokusił, zawsze wiązała się z ogromnym szeregiem problemów. Znaleźć miejsce do zamieszkania było trudno, gdy nie był w stanie przedstawić żadnego dowodu na to, że ma stabilne źródło utrzymania. Ostatecznie, jedna kobieta o dobrym sercu, widząc twarz chłopaka, stwierdziła chyba, że zwyczajnie mu pomoże. Mógł mieszkać na strychu jej domu, tak długo jak pomagał z koszeniem trawy i czasem w noszeniu zakupów lub wnoszeniu towaru na zaplecze sklepu, który kobieta prowadziła na parterze. Darowanemu koniu nie zagląda się w zęby, a David i tak miał teraz dobrze, zwłaszcza, że Wojna o Graal raczej nie miała trwać zbyt długo.

No i w końcu nadeszła też chwila, w której cały trud Davida miał zostać nagrodzony. To tej nocy zdecydował się przyzwać swojego sługę, kimkolwiek ten by nie był. Relikwia dość jednoznacznie wskazywała na przedział wiekowy, z którego mógł pochodzić heros, ale kto konkretnie to miał być i co właściwie mógł umieć? To była dopiero cholerna zagadka. Tak czy siak, widok Zaklęć Rozkazu, które w jego przypadku, przybrały widok trzech zachodzących na siebie trójkątów, dodawał mu niezmiernie otuchy - ktokolwiek nie okazalby sie jego sługą.

Szczerze mówiąc David nie wiedział za wiele na temat rytuału przyzwania. Coś słyszał o kręgu magicznym, coś o inkantacjach, ale w jego przypadku duża część dzialania polegała na improwizowaniu i stosowaniu generalnych zasad magii w stosunku do rytuału, który był całkiem precyzyjnie określony. Niemniej obecność relikwi pomagała, co David zrozumiał bardzo szybko, gdy na obszarze jego strychu zaczęło nagle błyskać, a przypadkowe miejsca strychu zaczłęy płonąć zimnym, o dziwo, ogniem. Kilka głośnych wystrzałów sprawiło, że David zaczął bać się o to, że zaraz kobieta użyczająca mu miejsca do spania zdecyduje się tu wkroczyć i faktycznie, po chwili usłyszal bicie tyłem miotły o sufit - wyraźny znak by David się zamknął. Ostatecznie było już późno. Na szczęście dla Davida po chwili wszystko się skończyło, na ostatnim finalnym wybuchu zimnego ognia przez który chłopak musiał przymknąć oczy. Gdy je otwarł jednak... nikogo przed nim nie było.

- Oi. Ty tu dowodzisz, więc orientuj się trochę lepiej. - usłyszał za sobą głos, a gdy odwrócił się w tym kierunku dojrzał siedzącą na jego posłaniu dziewczynę. - Powodzi ci się. - rzuciła jeszcze dość opanowanym głosem.  

Gorzej, że dokładnie po tym jak ona się odezwała David usłyszał pukanie do swoich drzwi. A kobieta, która wynajmowała mu mieszkanie postawiła mu także dodatkowy warunek - żadnych wizyt ze strony kochanek i innych tego typu pań.



Nobuyuki

Ach, jaki luksus miał Nobuyuki, że rytuału nie musiał odprawić w zimnie, na zewnątrz, za światło mając do dyspozycji tylko to księżycowe. Jakże przyjemnie wręcz było poświęcać się najważniejszemu być może rytuałowi w życiu chłopaka - przywołaniu swojego sługi. Nobuyuki miał świadomość tego, jak wielka odpowiedzialność spoczywała na jego barkach i jak skrupulatnie patrzono mu na ręce nawet jeśli pozorowano wobec niego dużą dozę swobodoy. Sam chłopak miał swoje powody do tego, by uczestniczyc w tym jednym wielkim turnieju magicznym, który tuż tuż rozpocząć się miał. Motywacja do działania była na swoim miejscu, artefakt był idealnie w środku magicznego krągu wyrysowanego przez niego i asystujących mu w rytuale czlonków. Ci sami członkowie stali teraz za plecami chłopaka przyglądając się jego kolejnym ruchom, wyraźnie nie zamierzając opuścić tego miejsca. Oficjalnie mówili, że są tutaj by w razie czego pomóc. W praktyce... kto wie czy po prostu nie szpiegowali chłopaka. Tylko skąd aż taka doza nieufności wobec młodego Nobuyukiego? Ciężko było to określić.

Być może nie wszyscy byli zadowoleni z wyboru jakiego dokonał młodzieniec w kwestii artefaktu, który użyty został w rytuale? Być może nie wierzono, by akurat taki sługa mógł pchnąć panicza w zwycięskie objęcia Graala? Tak czy siak, Nobuyuki postawił na swoim i nie można było go już odwieść od celu, a na twarzach niektórych z magów, którzy znajdowali się obok niego malowało się coś w rodzaju niezadowolenia przemieszanego z rozczarowaniem. Przecież oni mieli o tak wiele lepsze pomysły, które wręcz gwarantowały zwycięstwo! A poza tym oni powinni byli być na jego miejscu! Nutka zazdrości unosiła się w powietrzu. Nutka, którą uszy chłopaka starały się mocno ignorować.

Inkantacja popłynęła z ust chłopaka w wybitnie doskonały sposób. Ani jedno zająknięcie nie zepsuło ciągu słów, który pojawił się w powietrzu. Nobuyki mówił, a magowie skupili się na strudze energii, która pojawiła się po środku kręgu, na wysokości ich piersi. Wszystko odbywało się jednak we względnej ciszy i spokoju - nie było tu żadnych wybuchów ani agresywnych manifestacji mocy, jedynie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, z energii poczęła wyłaniać się postać. Niewielka, kobieca postać, która bez otwierania oczu czekała aż proces przywołania dobiegnie końca. Powoli zyskiwała na konturach, na ostrości, na konkretach. Nobuyuki patrzył zaś na kobietę z lekkim zaniepokojeniem. Czy na pewno wszystko zrobił dobrze?

Kobieta pojawiła się po środku kręgu, a następnie momentalnie przyjrzała się temu jak został on wykonany. Po chwili ciche kliknięcie języka rozdarło ciszę, która pojawiła się na miejscu zaraz po jej przyzwaniu.
- Kiepska robota. Kto z was odpowiadał za tamtą część? - wskazała różdżką na położoną bezpośrednio za nią część kręgu. Następnie spojrzała na Nobuyukiego, przyglądając się zwłaszcza odsłoniętej dłoni chłopaka, na której widać tatuaż w kształcie trzech kropli łez - Zaklęcia Rozkazu należące do chłopaka. - Mistrzu. Następnym razem, jeśli będziesz chciał coś zrobić dobrze... zrób to sam. Którą część kręgu zrobiłeś ty? - zapytała zaś magowie będący za plecami chłopaka wydawali się być w rozgardiaszu, na widok czego kobieta uniosła brew w górę w wyraźnym geście dezaprobaty.



Pacek

Bo nie ma to jak za ostatnie pieniądze kupić sobie artefakt. I nie ma to jak znaleźć odpowiednie miejsce, gdzie takie artefakty kupić można. Nic trudnego jednak dla naszego Packa, chłopaka który potrafił zrobić wiele, a najlepiej wychodziły mu kanapki promocyjne w McDonaldzie, w którym, nomen omen, pracował. Haha, cóż jednak z tego, że McDonald był prawie jego domem i wszystkie jego ciuchy niemal przesiąknięte były już zapachem oleju od frytek dodawanych do każdego zestawu - już niedługo wszystko w jego życiu miało się zmienić. Wystarczyło tylko, że przywoła sługę, a następnie pokona wszystkich swoich przeciwników - potem będzie mógl zażyczyć sobie czego tylko będzie chciał, na przykład... mnóstwa kanapek z McDonalda?! Mogło i tak być. Ostatecznie to jakie życzenie miał Pacek zależało tylko od niego, a warto by to sobie jeszcze przemyślał.

Mieszkanie Packa wielkie nie było, to i chłopak nadzieję miał, że sługa nie okaże się może za wielki fizycznie, byle sufitu nie rozwalił. Sam rytuał odprawiany przez niego był tak trochę prowizorycznie, ale nie miało to znaczenia, bo przecież trzeba było do życia podchodzić optymistycznie i z nadzieją na lepsze czasy. Pacek wiedział czego chce, a ponoć dla maga czasami najważniejsze było to, by mocno wierzyć we własną wizję świata i tego co się chce osiągnąć. A Pacek tak bardzo chciał to osiągnąć, że o kurczę pieczone i Wieśmac. Dokładnie tak!

Łububudubu i szuruburu - rytuał wyszedł dziwnie, a Packowi wydawało się przez chwilę, że zamiast przyzwania sługi, prawie odesłał siebie w jakiś inny świat, może nawet zaświaty, ale po chwili wszystko się ustabilizowało, a dziwnie czerwony, płonący ogniem piekielnym świat przestał nakładać się mu na jego własny pokój. Zamiast tego tuż nad nim pochylała się pewna męska postać i patrzyła z lekkim niepokojem na chłopaka.

- Hmm... Nie wiem czyś wróg, czy mój mistrz, więc może najpierw cię przebiję, a potem porozmawiamy? - zastanawiał się na głos mężczyzna, w którym Pacek rozpoznał swojego sługę. A niech to, to dopiero początek. Czyżby zasłabł w trakcie odprawiania rytuału? Niemożliwe! A jednak? Straszne. Tak czy siak, wyglądało na to, że jego sługa stał właśnie przed nim i zastanawiał się czy go nie zabić... co nie było zbyt optymalnym wyjściem z sytuacji. Świat nie drwił sobie jednak z Packa jeśli chodziło jego zaklęcia rozkazu - a tych miał, o dziwo, cztery - ułożone w czterolistną koniczynę.



Haruka

Cóż... jak to się konkretnie stało? Szczerze mówiąc ciężko było to biednej Haruce wytłumaczyć, ale jakoś musiało się ostatecznie zmierzyć z zastanym stanem rzeczy. Zastanym stanem? O tak, krasomówstwo na niesamowitym poziomie. Tak czy siak, dziewczyna znajdowała się w bardzo nietypowym położenie i niekoniecznie potrafiła zrozumieć jak właściwie do tego doszło. Oczywiście, chciała by stało się to, co się własnie stało, cieszyła się, że była godna nosić na ręcę zaklęcia rozkazu o prostym wyglądzie dwóch pionów otaczających króla, lecz dlaczego po wezwaniu swojego własnego sługi, w swoich własnych czterech progach stało się to co się stało? Jakie były szanse na to, by jej własny sługa był taki... taki... taki?!

Dość powiedzieć, że właśnie klęczał na jednym kolanie przed dziewczyną, w obu swoich dłoniach trzymając rękę dziewczyny i szykując się do ucałowania jej z niesamowitym namaszczeniem wręcz. Hej, czy to było normalne zachowanie sług? Chyba nie. A może tak? Może wszyscy przysięgali wierność w pierwszy swoich słowach przysięgając dozgonną wdzięczność pani swoich snów? Jednocześnie tak znacząco podkreślając swoją własną bezwartościowość? Całe szczeście, że Haruka zamknęła drzwi do swojego pokoju przed rozpoczęciem rytuału przywołania, bo jak miałaby się tłumaczyć członkom swojej rodziny z tego wszystkiego co tu się działo? Jeszcze ktoś pomyślałby, że nakazała mu kochać ją z całego serca, a to przecież była nieprawda.

Tak czy siak, chłopak tkwił tak od 15 minut i nie mówić, wpatrywał się tylko w jego oczęta, a ona nie bardzo wiedziała co ma powiedziec, tak z początku była tym wszystkim zszokowana. Ostatecznie po tak długim czasie on w końcu drgnął, lecz tylko po to, by odgarnąć kosmyk swoich włosów i uśmiechnąć się w cudowny sposób do swojej mistrzyni. Ach, coś tu było wyraźnie nie tak z tym obrazkiem.
- O pani. - odezwał się w końcu sługa, który po pierwotnym wybuchu emocji, trochę się uspokoił, gdy zobaczył, że biedna Haruka skonfundowana nie odzywa się praktycznie wcale. - Jeśli me towarzystwo przynosi ci smutek, daj jeno znać, a od razu zniknę, utonę w odmętach tego świata i nigdy nie powrócę. Jeśli jednak tak nie jest... O pani! Li jesteś ty moją mistrzynią? -

O szlag. O Chryste. O Panie. I co teraz?



Akira

Aaaach, nie ma to jak stara, dobra rodzina magów. Magowie, magowie, magowie, ci to są jednak fantastycznymi ludzkimi stworzeniami, można by powiedzieć wręcz czubkiem, ostatnim elementem ewolucji ludzkiej. Nic tylko przyklasnąć widząc magow i ich codzienne czynności. Jakże magowie byli fantastyczni. A dobra rodzina magów to już w ogóle, ze świecą takiej szukać. Taka rodzina to i pokieruje dokładnie swoim potomkiem, i wskaże mu cel, i drogę do osiągnięcia tego. Nie pozostaje nic innego jak tylko wykonywać rozkazy... to znaczy - podążać za wskazówkami i cieszyć się, że los tak łaskawy był, że akurat zesłał takich kochanych rodziców i dalszych krewnych. No po prostu łut szczęście nie z tej ziemi.

Mówiąc całkiem szczerze - Akira zadanie miał banalne. Musiał tylko powiedzieć kilka słów nad krągiem, a widząc jak na jego ręce pojawiły się Zaklęcia Rozkazu (wyglądające jak dwoje oczu i uśmiehcnięta buźka), wiedział, że na pewno słowa te się mu uda wypowiedzieć z odpowiednią tonacją i nastawieniem. Następnie musiał przywitać sługę, który zstąpił do tego świata i poprowadzić go do zwycięstwa. Tyle. Proste. A w razie pytań czy wątpliwosci - pytać rodzinę. Proste.

I faktycznie, proste. Akira dokładnie tak postąpił i gdy do magicznego kręgu zstąpiła czerwonowłosa dziewczyna w wieku sugerującym nastoletni chłopak ani się nie zdziwił, ani nie zasmucił, ani nie rozczarował. Po prostu przyjął to do wiadomości, tak jak na niego przystało. Gdy jednak ta sama dziewczyna podeszła do niego bliżej i mocno do siebie przytuliła - nie bardzo wiedział jak na to zareagować. Tym bardziej, że ta zaczęła łkać prosto w jego ubranie, a on czuł jak to staje się coraz bardziej mokre. No i nic ona nie mówiła, a to też było dość niekomfortowe. Spodziewal się standardowego pytania "czy jesteś moim mistrzem", a tu nic. Kompletnie. I co teraz? Wołać ojca albo dziadka?



Grey

Piwnice są spoko. Piwnice i strychy to chyba najbardziej popularne miejsca, jeśli chodzi o odczynianie rytuału przyzwania swojego sługi. Tak można by wnioskować na podstawie... cóż, róznych czynników. Gdyby istniał ogólny statystyk, który zajmowałby się zliczaniem wszelkich danych dotyczących wojen o świętego Graala to na pewno poratowałby nas teraz odpowiednimi informacjami, a tak to tylko można było przypuszczać. Ostatnią osobą jednak, która przyzwała swojego sługę tej nocy - tak, dokładnie tej, bo tak właśnie nietypowym zbiegiem okoliczności podczas tej wojny wszystkie sługi zostały wezwane jednej i tej samej nocy - była... Grey. Wiedziona szlachetnymi i bardzo skonkretyzowanymi pobudkami nie zamierzała cofać się przed niczym byle tylko osiągnąć swój cel, jakże dobry i praworządny. Czego mogła się spodziewać się Grey w takim razie gdy zeszła do piwnicy? Potęgi? Mocy? Zapewnienia zwycięstwa? Może tego, że jej sługa samym przyzwaniem zburzyłby podstawy tego świata i zakpiłby z zasad świętego Graala?

Jeśli tego się spodziewała - musiała być srogo zawiedziona. Sam rytuał był najspokojniejszym rytuałem ze wszystkich, które nastąpiły tej nocy. Cichutki, spokojny, pozbawiony praktycznie jakichkolwiek odgłosów - gdyby tylko odbywał się na zewnątrz zapewne nikt nawet by go nie zauważył. Tak na ziemię zstąpił kolejny sługa, kolejny potężny heros o niesamowitych zdolnościach, heros, który miał pomóc Grey i na którym Grey miała móc polegać.

Mężczyzna wyszedł z niebieskiego portalu o bladawej poświacie, stawiając spokojny krok prawą nogą na posadzce piwnicy. Zamknięte oczy otworzyły się u niego dopiero, gdy i druga noga dołączyła do poprzedniej. Wzrok momentalnie skierował w kierunku Grey i z delikatnym uśmiechem na ustach powiedział tylko trzy słowa.

- Wszystko rozumiem. Wygramy. -
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri

AutorWiadomość
Goomoonryong


Goomoonryong


Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012

Fate/Leave Day - Prolog - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Fate/Leave Day - Prolog   Fate/Leave Day - Prolog - Page 4 EmptySro Lip 11 2018, 14:14

Sytuacja w jakiej znalazł się David, przez wielu byłaby uznana za przyjemną. Spokojnie, przez Davida też. Problem polegał na tym, że jego twarz miała kolor pomidora i mogła w każdej chwili eksplodować a dyskomfort odczuwał i w nieco niżej położonych partiach swojego ciała. Nie bardzo wiedział co teraz zrobić, jak się zachować gdzie skupić wzrok, co zrobić rękoma. Gdzieś w sobie odczuwał impuls, który kazał mu wykorzystać sytuację i dotknąć tego czego dotykać nie powinien czy na przykład pocałować dziewczynę leżącą przed nim. Spała, nie dowie się. Jednak David był mimo wszystko porządny(I zbyt wstydliwy) i chociaż pokusa była ogromna, po prostu zamknął oczy i udawał że śpi. To się jakoś rozwiąże samo, na pewno.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t528-konto-hana https://ftpm.forumpolish.com/t329-goomoonryong https://ftpm.forumpolish.com/t921-gumisiowe-relacje#13545
 
Fate/Leave Day - Prolog
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 4 z 4Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4
 Similar topics
-
» Fate/Leave Day
» Anomalie - Prolog
» Oręże grzechów głównych - prolog
» Cpt. Fate
» Fate/Path Magician

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: 
Off-top
 :: Wydarzenia Offtopowe :: Sesje OT :: Fate/Leave Day
-




Reklama
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
BlackButlerVampire KnightSnMHogwartDreamDragonstKról LewDeathly Hallowswww.zmiennoksztaltni.wxv.plRainbow RPGEclipseRe:Startover-undertaleBleach OtherWorldThe Original DiariesFort Florence
Layout autorstwa Frederici.
Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.