I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Całkiem potężny dom z ciemnego drewna i cegły, liczący sobie całkiem sporo lat. Stulecia? Pewnie tak. Nie mniej zdawać by się mogło, że uchronił się przed bezlitosnym zębem czasu i tak oto stał, zadbany, nie walący się nikomu na głowę. Gdyby nie fakt, że przez cały czas swojego istnienia należała do osoby prywatnej, to pewnie dawno zamieniłaby się w jedną z atrakcji turystycznych. Ale nie zamienił, a obecnie znajdowała się w posiadaniu Karuny.
Rezydencja posiadała piętro i parter oraz piwnicę, w której to osoby zaznajomione z posiadłością mogłyby znaleźć dodatkowe zejście w dół pod drewnianą klapą w rogu. Z ważniejszych rzeczy - znajdowała się po za zabudowaniami. Budynek wznosił się na 16-metrowym klifie blisko dzikiej plaży, do której zejście znajduje się 3 kilometry dalej idąc na południowy zachód. Tereny wokół porastają trawy. Zero jakiś niespodziewanych wzniesień. Jeśli już to spadek terenu od strony plaży. Kilometr na północ znajduje się las. Miasto z kolei znajduje się dwa kilometry na północny-wschód, chociaż pierwsze zabudowania można znaleźć już po 500 metrach w tamtym kierunku.
Nim wejdzie się do domu należy minąć wysokie na półtora metra ogrodzenie ze stalowych prętów powyginanych w finezyjne kształty wedle z wizją jakiegoś artysty. Zakończone było szpikulcami, które zdecydowanie utrudniało przejście górą, a nie przez wykonaną w identycznym stylu bramę. Kamienny chodniczek prowadził przez ogródek. Ten się specjalnie niewiele wyróżniał od innych. Równo przystrzyżona trawa, jakieś kwiaty. Znajdowały się jednak nie pod pieczą Karuny, a jej mamy, która owym zajmowała się w wolnej chwili. Za nim znajdowały się schodki na malutki tarasik rozciągający się na 1/3 szerokości domu. Dalej zaś już tylko dwuskrzydłowe, drewniane, dębowe drzwi.
Parter w swym układzie był dość prosty - drzwi prowadziły prosto do przestronnego salonu z kominkiem, sofą oraz dywanem. Dobre oświetlenie zapewniały okna od strony ogrodu. Dalej znajdowało się przejście do jadalni w której znajdował się głównie dłuższy, drewniany stół wraz z dziesięcioma krzesłami oraz przejście do kuchni. Po lewej od drzwi jest zaś ściana i drzwi prowadzące na przedpokój a tam kolejne drzwi. Te w ścianie na przeciw bardziej po prawo prowadziły do łazienki, zaś znajdujące się zaraz za schodami - na taras znajdujący się zaraz za domem oraz niewielka połać trawnika kończąca się po 25 metrach, gdzie jednocześnie kończył się klif. Ostatnie drzwi, na przeciwko schodów prowadziły do piwnicy.
Piętro domu to z kolei typowa część sypialna. Pokoje znajdowały się od frontowej ściany budynku w ilości siedmiu. Każda z oknem, łóżkiem, biurkiem, krzesłem, biblioteczką i szafą. No oprócz pokoju najbardziej na lewo, bo tam, mają pokój mama z tatą i trzeba było wepchnąć dwuosobowe. Dwa kolejne zajęte są przez siostry Karuny, a kolejny przez nią samą. Dwa pokoje najbardziej na prawo niegdyś były zajmowane przez jej braci, ale odkąd wyjechali do Artail to już nie. Przy drugiej ścianie znajdowała się zaś kolejna łazienka.
Piwnica nie znajdowała się pod całym budynkiem, a tylko pod jego częścią. Podzielona została na spiżarnię, gdzie mama dziewczyny pochowała większość przetworów i słoików. Druga część to z kolei przedmioty, których nie szło trzymać w domu jak choćby węgiel czy drewno, czy cztery rowery gdzie nie szło nigdzie upchnąć. No i inne popierdółki, większe bądź mniejsze. Tam też znajdowała się tajemnicza klapa.
A pod klapą długie, kręte schody w dół wyciosane z kamienia i prowadzące do jaskini w klifie. Wejście do niej od strony morza zasłonięte jest krzakami i gęstym listowiem. Nie ma w niej wiele - woda zalewa większość niej pozostawiający suche podłoże głównie przy ścianach tworząc półksiężyc. Jest jednocześnie na tyle głęboka, by dało się wpłynąć do niej kutrem czy łódką. Do tej pory nie ma pojęcia, czy jest to sprawka sił natury czy poprzedniego właściciela, chociaż biorąc pod uwagę, że dostała dom od piratów... W każdym razie brzeg od strony ukrytych ścianie drzwi jest na tyle łagodny, by wyciągnąć łódkę na suchy ląd. Prócz tego nieco dalej znajdował się malutki, drewniany pomost, a wokół całego podziemnego "jeziorka" można też było dostrzec co jakiś czas przymocowany do podłoża drewniany słupek, do którego można by przycumować łódkę. Jedna zaś obecnie kołysała się na wodzie przywiązana na linie do jednego takiego słupka. Drewniana, podniszczona, niespecjalnie nadająca się do wypłynięcia nią gdziekolwiek.
____________
Spacer do domu z targowiska może nie był najkrótszą czynnością, jednak prosta droga bez większych przeszkód chyba wyręczała jej długość. Zszedł głównie na podbieraniu truskawek z koszyczka niesionego przez Jo i nuceniu pod nosem z braku lepszej roboty. W miarę jednak zbliżania się do domu te ustawały. Przeszła przez bramę, a następnie przez ogródek po czym rozejrzała się po salonie. Pusto. Czyli pewnie mama z tatą dalej w pracy. Z góry tylko dało się usłyszeć niewielki hałas, który to ta zignorowała. - Truskawki możesz przynieść do kuchni. Póki co będą tylko przeszkadzać. - stwierdziła przechodząc do przedpokoju, a następnie chwilę siłując się z drzwiami do piwnicy, zdecydowanie nie będące najczęściej otwierane. Te w końcu puściły, zawiasy zaskrzypiały, zaś Karuna zeszła ostrożnie od razu szukając ręką włącznika światła. Nie specjalnie musiała czegokolwiek szukać - cały sprzęt znalazła dość szybko, nie był nawet specjalnie schowany. Kwestia tylko poczekania na Josepha, który by go wyniósł.
Jego twarz nie przedstawiała żadnego wyrazu kiedy w milczeniu szedł za Karuną, co jakiś czas zjadając truskawkę. Tylko w głowie kłębiły się miliony myśli. Na przykład fakt że mimo iż Karuna miała rację, to wciąż czuł się dość nieswojo, jedząc takie wytworne i drogie jedzenie, jakim niewątpliwie były truskawki. A Karuna rozdawała je nawet zwierzętom! Czy jego Pani mogła więc być złym człowiekiem? Zdecydowanie nie. Była aniołem. Aniołem o pięknym głosie, choć chwilowo tylko nuciła. No ale Jo nie specjalnie wiedział czy nucenie to też zaleta ładnego głosu czy czego innego bo się na tym po prostu nie znał. I w końcu trafili do tej ogromnej rezydencji. Niby miał pokój zaraz obok pokoju Karuny, ale często sypiał oparty na ścianę na korytarzu. Nie przywykł do takich wygód jak łóżko, poza tym ktoś mógł zaatakować Karunę w czasie snu, prawda? W każdym razie zaniósł truskawki na stół w kuchni, jednocześnie słuchając odgłosów domu. Rodziny chyba nie było, nie licząc zapewne sióstr u góry. Wzruszył ramionami, odstawił miecz i poszedł po grilla. Pani domu, szanowna rodzicielka Karuny, kategorycznie zabroniła mu nosić miecza w domu. Karuna dzięki swoim zdolnościom retorycznym, wyprosiła chociaż Tomahawki. Tak czy inaczej, zszedł do piwnicy i spojrzał na dziwne rzeczy przy których stała Karuna. I czekał. Bo w sumie nie wiedział co dalej. On nawet nie dowiedział do czego grill służy.
Nie musiała wiele czekać, nim ten pojawił się również w piwnicy. Idealnie. Widząc zaś, że Jo chyba nie specjalnie wie, co robić dalej, wskazała na niewielki, czarno-czerwony grill stojący przy ścianie. - Grill to coś podobnego do ogniska. Tylko zajmuje mniej miejsca. I z reguł pali się w nim węglem jak drewnem. Nie mniej zasada działania jest taka sama. - co to ognisko, to chyba nie musiała tłumaczyć. Tak jej się wydawało. Ot, no, ogień. Różnica tylko taka, że przy ognisku szło się lepiej ogrzać niż przy takim grillu, który służył bardziej do upieczenia czegoś na ogniu. - Będzie go trzeba wynieść za dom, obok takiego przewalonego pnia. Później wrócisz po trochę węgla. A później powiem, co dalej. Jakbyś miał z czymś problem, to wołaj. - chyba nie wymagała na początek zbyt skomplikowanych rzeczy. Tak jej się przynajmniej wydawało, to też w wypadku braku pytań ruszyła w stronę drzwi obok schodów otwierając je na oścież, zaś sama ruszyła do kuchni. Z lodówki wyciągnęła zaś kiełbaski, a następnie sięgnęła ręką po talerze. I pewnie wszystko poszłoby bez problemu gdyby szafki nie wisiały aż tak wysoko. Jakiekolwiek próby czy podskoki kończyły się tym samym wynikiem i koniec końców chyba nie zostało nic innego, jak poczekać na Jo. Chociaż zawsze mogła ryzykować wchodzeniem na blat czy krzesło... Nie. A co, jak spadnie? Od takich akrobacji definitywnie miała swojego sługę.
Tak więc Jo skończył nosząc grilla i ustawiając go za domem przy pniu. Nim jednak wrócił do Karuny, poświęcił chwilę na refleksje nad "Grillami". No bo jak to działa? Usypuje się węgiel dookoła grilla i podpala? Ale po co? Przecież ognisko było lepsze. Taki grill pewnie się po pewnym czasie stopi. Więc dlaczego mieli palić grill? Nie był pewien. Ale skoro Karuna miała taki plan, to musiał istnieć w tym jakiś sens, jeszcze dla Jo ukryty. Jak dobrze że trafił na tak dobrą duszę jak Karuna. Wiedział że przy niej wiele się nauczy i wiele pozna. Tak więc krok w tył i wrócił do domu, by z wejścia do kuchni obserwować, jak Karuna z zawziętą miną przygląda się talerzom poza zasięgiem jej rączek. I wiele tłumaczyć Jo nie było trzeba a przywykł już że czasem musi wykonywać polecenia, które nie zostały wypowiedziane. Tak więc stanął za dziewczyną i wyciągając rękę, ściągnął talerz, który następnie podał Karunie.-Czy młode panie i panienki rodzice również z panienką zjedzą?-Zapytał niepewien czy wyciągać więcej talerzy, czy ten jeden w zupełności Karunie wystarczy.
Czasami jej się wydawało, że musi w swoim drzewie genealogicznym mieć przynajmniej jednego niziołka. Albo gnoma. Albo innego skrzata. Bo to niepodobne było, żeby być tak niskim i prawdopodobnie nigdy nie rozwiąże tej zagadki. Zawsze ją też zastanawiało, czy jej rodzice też byli tak niskiego wzrostu, ale to też coś, czego się zapewne nigdy nie dowie. Mogła więc tylko walczyć z wysokościami i przeklinać bark tych dziesięciu centymetrów więcej do momentu zjawienia się wybawiciela z tej niefajnej, a tak powszechnej dla niej sytuacji. Jak zostanie kiedyś magiem, to chciałaby umieć lewitować rzeczy. Tyle by to ułatwiło... Nie mniej talerz w jej dłoniach szybko sprawił, że ta zapomniała o przeszkodzie, jaką są dla niej wysoko umieszczone obiekty i uśmiechnęła się szeroko. - Rodzice dzisiaj będą chyba trochę później. A co do nich... Wiedzą, gdzie są talerze. Będą chciały dołączyć, to dołączą, ale nie sądzę... Z braćmi było dużo zabawniej jak z nimi. - westchnęła, dalej po tylu latach nie do końca rozumiejąc powodu, dla którego nie specjalnie się do dziewczyny zbliżały. Może mają ją za jakiegoś demona? W sumie bardziej ją to bawiło jak smuciło. - Ale daj jeszcze dwa. W tym jeden taki większy, ten po prawo... - wskazała rączką, w drugiej trzymając jeden z talerzy. - I jeszcze tamtą tackę. - ręka znowu powędrowała, tym razem nieco w lewo i nieco w górę na jeszcze wyższą półkę.
O rodzicach panienki można było powiedzieć wiele rzeczy. I mimo że Jo żył tutaj dość niedługo a na ludziach znał się jak Karuna na magii, to wiedział jedno - zmysł architektoniczny rodziców panienki był tragiczny. Średni wzrost w rodzinie nie był zatrważająco wielki, ale szafki potrafiły wisieć bardzo wysoko. Mało tego, wisiały krzywo. Jedne niżej, inne wyżej... i tak wyciągnięcie drugiego talerza, nie było problemem. Problem pojawił się kiedy było trzeba zdobyć tackę. Ta bowiem, znajdowała się poza zasięgiem, nawet stojącego na palcach Jo. Dlatego trzeba było znaleźć jakąś alternatywę. Działanie nie szablonowe które dałoby panience same profity, w postaci zdobycia itemu. Tak więc wziął od Karuny talerze i położył na blacie, by następnie chwycić swą panią za boczki i unieść do góry. Teraz mogła sama sięgnąć po tackę i tym samym uzyskać przedmiot którego tak bardzo chciała. No bo innym pomysłem była próba zdjęcia tacki za pomocą miecza, ale to mogło skończyć się bardzo źle. Trzymał swoją panią. Za boczki. Ojej.
Dwa talerze teoretycznie starczyły. Nie mniej sama tacka też mogła się przydać, tak też i ją chciała. Nie mniej kiedy tylko spostrzegła, że nawet sam Jo nie może jej dosięgnąć już miała wrażenie, że będą musieli obejść się bez niej. Czy był to problem? Nie, nie specjalnie. Westchnęła jednak , by zaraz po tym spostrzec, że oba talerze zostały jej odebrane. To, co jednak ją zaskoczyło bardziej to podłoga, a raczej jej brak. W pewnym momencie jej nogi oderwały się od posadzki, a sama Karuna zerknęła w dół... I chyba zrozumiała, dlaczego jest to ruch ogólnie odradzany. Była. Bardzo. Wysoko. Znaczy w jej mniemaniu, nigdy nie spoglądała na świat z takich wysokości, a brak gruntu pod nogami kompletnie jej nie pomagał. To, co jednak kompletnie odciągało ją od faktu zawiśnięcia gdzieś w powietrzu był powód, dla którego tak się działo. Właśnie ktoś ją trzymał za boczki. I chociaż zdawać by się mogło, że równie dobrze ktoś mógłby ją złapać za ramię, to jednak... Macano jej boczki. Całą poczerwieniała, jednak drżącą ręką dała radę sięgnąć po tackę i w pierwszym odruchu zasłonić nią twarz. - M-mam j-ją... - wyjąkała niepewnie zerkając w dół na Jo. Ej a nie można było drabiną...? Chociaż z drugiej strony samo bycie trzymaną nie specjalnie jej przeszkadzało. Z jakiegoś jednak powodu jej poliki przybrały jednak buraczkowej barwy. Może gdyby po prostu lewitowała to by tak nie było? W każdym razie jednego była pewna - chciała zostać odłożona na dół.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Rezydencja Yukeru Sro Mar 01 2017, 20:32
No. Skuteczne metody są najlepsze, a ta metoda zdecydowanie była skuteczna. Nawet bardzo! Bo dodatkowo sprawiła Jo niejaką przyjemność. W każdym razie odstawił Karunę na ziemię kiedy ta dorwała tackę. Spojrzał wtedy na nią i zauważył że twarz jego pani jest czerwona! Od razu się przestraszył i zabierając jej teraz tackę, przyłożył swoje czoło do jej czoła, sprawdzając czy nie ma gorączki. Okazało się że jednak gorączki brak.-Jest panienka cała czerwona, ale to nie gorączka. Może powinna panienka odpocząć?-Zapytał, niepewnie patrząc na leżące na stole talerze. No bo teraz musiałby je i tackę poodkładać. No ale jeśli Karuna czuła się dobrze a to jakieś takie rumieńce dziwne, to może nie będzie problemu. Wtedy pozostanie mu tylko czekać na dalsze polecenia Karuny, ale czego teraz dziewczyna chciała, to jeszcze nie wiedział.
Karuna
Liczba postów : 134
Dołączył/a : 06/02/2017
Temat: Re: Rezydencja Yukeru Sro Mar 01 2017, 22:09
Zdawać by się mogło, że znalezienie się na pewnym gruncie naprawi cały problem. Nic jednak bardziej mylnego! Kiedy tylko jej nogi znalazły się z powrotem na ziemi całe jej ciało chyba przypomniało sobie o fakcie, że jeszcze przed chwilą wisiała milion kilometrów nad podłogą, co znowu sprawiło, że ledwie stała. Nogi miała trochę jak z waty, jednak nie to było ważne. Tacka, którą zasłaniała poczerwieniałe poliki zniknęła z jej rąk i nim się obejrzała, twarz Jo nagle znalazła tuż przed nią. Tylko. Dlaczego. Tak. Blisko... Przez moment wpatrywała się w oczy Josepha czerwieniąc się jeszcze bardziej, a uświadomiwszy sobie ten fakt zacisnęła powieki, zaś sama chcąc się cofnąć - przechyliła się niechcący do tyłu wpadając na szafkę za sobą. - N-nic mi nie jest. Nic... W p-porządku... - wyrzuciła z siebie szybko kręcąc głową. Czy on to robił specjalnie? Nie wiedziała. Serce jej dudniło jak po energetyku. Szybko chwyciła za talerze tacke zostawiając na blacie po czym wcisnęła mu je w dłonie, wzrok wbijając w posadzkę. - Z-zanieś. N-na zewnątrz. - wydala kolejne polecenie będąc co raz mniej pewna, czy cały ten grill to dobry pomysł.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Rezydencja Yukeru Nie Mar 05 2017, 12:06
No zdecydowanie coś było nie tak, bo Karuna była roztrzęsiona. Ale co zrobisz, nic nie zrobisz. Pani każe, Jo robi. Tak to działało na świecie. Tak więc wziął talerze i tackę a następnie wyniósł na zewnątrz. Wrócił następnie bo nie bardzo wiedział co dalej, tak więc stanął w drzwiach od kuchni i spojrzał na Karunę.-Co teraz, pani?-Choć w jego głosie zdecydowanie można było usłyszeć troskę. No bo roztrzęsiona i nieco czerwona Karuna na pewno nie była w pełni zdrowa. Coś było na rzeczy i Jo obiecał sobie pilnować Karuny dzisiaj jeszcze bardziej. Bo jak zacznie kaszleć, to będzie musiała pójść odpocząć! Znaczy Jo jej nie zmusi ale... chociaż z drugiej strony miał jej pilnować, więc dbanie o jej zdrowie to była chyba część zadań ochroniarza, prawda?
Karuna
Liczba postów : 134
Dołączył/a : 06/02/2017
Temat: Re: Rezydencja Yukeru Pon Mar 06 2017, 17:53
Wszystko powoli wracało do normy. Powoli, pomału. Tak, jak być powinno. Fakt jednak, ze ten chwycił nie tylko za talerze, ale również za tackę jej nie umknął. To ostatnie było jej, to też szybko złapała Josepha za ramię zatrzymując go jeszcze na moment w kuchni po czym ostrożnie zabrała od niego ów przedmiot. Dopiero po tym dała mu wyjść na zewnątrz, a sama na tackę wpakowała wcześniej wyciągnięte kiełbaski, sztućce oraz musztardę po czym to ruszyła również na zewnątrz. I tutaj znowu pojawił się drobny problem. Przydałby się jakiś stolik, chociażby żeby odłożyć tackę. Na ziemi zaś nie wypadało. Tak też miała kolejne zadanie. - W piwnicy na dole przy schodach jest rozkładany stolik. Będzie potrzebny. - stwierdziła szybko mając nadzieję, ze nie będzie musiała długo stać tak z tacką. Może i wiele nie ważyła, ale sama Karuna również nie miała specjalnie dużo sił. Była to jednak najmniej istotne. Przez moment jeszcze obserwowała Jo. Są rzeczy, które nie są w stanie jej umknąć. Jednym z nich był chociażby ton jej sługi.- Na prawdę wszystko w porządku. - zapewniła jeszcze delikatnie się uśmiechając, po czym niczym prawdziwy mistrz strategii ruszyła usiąść na pniu, tackę kładąc na kolanach. Problem solved.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Rezydencja Yukeru Wto Mar 07 2017, 19:44
A mogła sobie mówić że wszystko w porządku a on i tak wiedział swoje. Niewolnik miał słuchać pana i wykonywać jego polecenia, a nie wierzyć we wszystko co mówi. I mimo że Karuna zawsze mówiła bardzo mądre rzeczy i potrafiła przekonywać do swoich racji, to Jo wiedział swoje. Mimo że coraz bardziej czuł się niepewnie to próbował się otrząsnąć z "Karucji" jak nazywał tego typu uczucie. Czyli uczucie że Karuna ma rację. W każdym razie wziął stolik i wrócił z powrotem by dostrzec panią, siedzącą na pieńku z tacką na kolanach, postawił więc stolik nie daleko.-Co teraz pani rozkaże?-Zapytał jedynej osoby na której mu aktualnie zależało. No cóż, przynajmniej w końcu na kimś faktycznie mu zależało.
Karuna
Liczba postów : 134
Dołączył/a : 06/02/2017
Temat: Re: Rezydencja Yukeru Wto Mar 07 2017, 20:16
Posiadanie sługi miało takie plusy, że dużo rzeczy nie musiała robić, a mogła je po prostu zlecić Jo. Takim też sposobem zamiast taszczyć stolik, mogła posiedzieć z tacką. Tą jednak odstawiła na przyniesiony mebel. Tak, Joseph się trochę teraz nachodzi. - Trochę węgla z piwnicy, zapałki z kuchni i butelkę z wodą. - oj dużo rzeczy wymagał taki grill. Niby niewiele, ale jednak. - Albo zapałki i wodę ja przyniosę. - poprawiła szybko, nie widząc sensu, by właściwie siedzieć na zewnątrz, skoro po te dwie, niewiele ważące rzeczy mogła pójść sama. No i pewnie zeszłoby szybciej ze znoszeniem wszystkiego, dlatego też sama poszła do domu przynieść owe rzeczy, również odkładając je na stoliku i czekając na węgiel od Jo. Bo czymś w tym grillu napalić jednak musieli. W każdym razie plus był taki, że pewnie następnym razem na hasło "grill" zamiast wydawać instrukcje, co i jak, ten po prostu wszystko zrobi sam. Tak przynajmniej sądziła. No a jeśli nie... Cóż, to trudno.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Rezydencja Yukeru Sro Mar 08 2017, 18:06
Tak więc kolejną rzeczą którą musiał teraz zrobić było przyniesienie węgla. I Jo bardzo zastanawiało, dlaczego Karuna nie kazała przynieść mu węgla razem ze stolikiem, tylko kazała latać tak po sto razy. Może nie ufała jego sile? Albo chciała żeby był w formie? Tego Jo nie był pewien i dlatego tak proste zadania, zostały podzielone. W każdym razie wzięcie węgla nie zajęło mu dużo czasu i już po chwili worek z węglem został postawiony obok grilla. Teraz tylko pozostawało czekać na kolejne polecenia od Panienki, którą swoją drogą, Jo cały czas obserwował. No bo już się dzisiaj trzęsła, a co jak się przewróci albo coś? Jo musiał być czujny, by ją w razie czego złapać.
Karuna
Liczba postów : 134
Dołączył/a : 06/02/2017
Temat: Re: Rezydencja Yukeru Pią Mar 10 2017, 17:55
Jakikolwiek był powód takiego biegania zapewne nie zostanie Jo objawiony. Właściwie sama Karuna nie specjalnie wiedziała. Dla niej niesienie tego stolika byłoby dość niewygodne, to i założyła, że sam Jo musiałby się tak czy inaczej wrócić. Nie mniej właściwie nie było to specjalnie istotne, wyjdzie mu na zdrowie. Widząc, że wszystko właściwie już jest na miejscu usiadła z powrotem na pieńku. Tak, tą część może zostawić Josephowi, a sama się co najwyżej poprzyglądać. - Z przodu masz taką szufladkę. Dołóż do niej węgla. Tylko trochę. Następnie weź zapałki i podpal, a później weź z dwie kiełbaski i połóż na tych metalowych prętach na górze. Powinny się tak smażyć przez kilkanaście minut. Tylko musisz uważać, by ich nie spalić. No i gdyby węgiel zaczął za bardzo płonąć, to tu masz wodę. - wskazała na butelkę niedaleko. No. To chyba wszystko. W sumie jakby tak nauczyć Jo gotować... Całkiem nie głupi pomysł. Ja będzie czas, to można nad tym pomyśleć. Póki co jednak trzeba było odhaczyć obsługę grilla. Chociaż to prawie jak ognisko, co może pójść nie tak?
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.