Wioska nieopodal Shirotsume

First topic message reminder :

W skład wioski wchodzi kilka domów z polami, ułożonymi na planie okręgu. Z zewnątrz znajdują się największe pola, wewnątrz zaś, domy szlachciców, jeden sklep, karczma i chata znachora. Na małym wzniesieniu w centrum wioski stoi dom wodza wioski. Wioska otoczona jest przez żyzną równinę. Na północnym wschodzie widać nawet Shirotsume.

MG

Tak więc Laveth postanowił wyniuchać przeciwnika co w jego przypadku było całkiem genialnym posunięciem no i po jakiejś chwili mu się to udało, ten ledwo dostrzegalny odór potu. Z tego powodu olał karczmarza, którego sztuczki nie miały takiego wpływu na blaszaka. Wstał on z ziemi i był gotów. Chociaż przeciwnik o tym nie wiedział i mknął on wprost na pułapkę stalowego maga. Dlatego gdy tylko ten się zbliżył, Laveth ciął prawą ręką na wysokości kolana przeciwnika, ostrze zagłębiło się do połowy w jego nodze która notabene nagle przyjęła frakturę kamienia, niestety dla przeciwnika (I Lava) nagła przeszkoda w nóżce spowodowała ze ta pękła z głośnym trzaskiem a przeciwnik zwalił się na naszego stalowego smoka, przypieprzając mu z główki, notabene teraz już też kamiennej. Mimo ochrony z żelaznej maski, etc. etc. Uderzenie było na tyle silne że na chwilę Lavcia zamroczyło. A to niedobrze bo przeciwnik leżał na tobie i zaczął się unosić. Tak więc masz zablokowaną prawą rękę i nogi, no i dosłownie sekundy przed kolejnym uderzeniem. A właśnie, przeciwnik zrobił się widzialny.

Stan: Prawa łydka poparzona, utrudnia ci bieganie. Ta misja zaczęła cię męczyć. Kręci ci się lekko w głowie 58%MM

Po raz kolejny... leży... do tego dostał z główki tak, że aż mu się lekko zakręciło w głowie... Nie dobrze. Jednak nie było czasu na ubolewanie nad swoim losem. Zaraz przeciwnik który notabene zwalił się na niego, szykował się do kolejnego ciosu. Na co Smok w tej pozycji nie mógł pozwolić. Jako że przeciwnik blokował mu prawą rękę, a swoją prawą szykował do ciosu. Lav wbił lewe ostrze w jego odsłonięty podczas ataku bok, starając się wbić je jak najgłębiej, a do tego przekręcić je w środku. Nogę starał się uwolnić od ciężaru bezwładnej nogi przeciwnika i wytworzyć na kolanie ostrze, na tyle długie i szerokie by postarać się podczas uderzenia z kolana trawić w najbardziej czuły punkt niedźwiedzia... Natomiast głową starał się uniknąć ewentualnego ciosu. Ostateczną linią obrony w tym wypadku będzie chyba uniesienie głowy i schowanie je pod klatką piersiową przeciwnika, ale to w ostateczności.
Jeśli uda mu się wbić i przekręcić (chociaż trochę) ostrze, to tworzy na nim małe ostrza które wystrzeliwuje. Co powinno stworzyć mały chaos w "środku" przeciwnika. Następnie stara się siłowo zrzucić z siebie...

MG

Niestety sytuacja Lavetha nie była obecnie najlepsza, przeciwnik uparty i twardy niczym mur nie chciał z niego zejść. Lavcio postanowił go więc podziurawić, mimo wszystko jednak, nie mógł nadać swojej ręce jakiegoś wielkiego pędu w tej sytuacji i rana zadana w bok nie była zbyt poważna, za to twarz Lavetha wbiła się z impetem w podłoże. Wystrzelenie kolcy w ciele przeciwnika też nic nie dało, impet jakie owe kolce nabrały był znikomy. Cios z kolańca też nie przyniósł zamierzanego skutku. Tego, czego brakowało Lavowi, była przestrzeń potrzebna do nadania ciosowi pożądanej siły. Mimo to smoczysko postanowiło wielkoluda z siebie zrzucić, to też przyszło mu z niemałym trudem, przeciwnik był z kamienia, na dodatek był widocznie większy niż Lav. Smok nie dał rady go z siebie zrzucić, ale jego ruchy sprawiły że przeciwnik zmienił nieco pozycje i usiadł na podbrzuszu smoka, chwytając go teraz i za drugi nadgarstek i przygniatając do ziemi. Tak więc, żelazko miało na sobie siedzącą szafę mięcha która unieruchomiła mu dłonie i chyba przymierzała się do ciosu z główki. No ale przynajmniej nogi miałeś już wolne!

Stan: Prawa łydka poparzona, utrudnia ci bieganie. Siły powoli cię opuszczają, w głowie ci się kręci i czujesz krew ściekającą ci po pod brudku. 58%MM

To wszystko zaczęło irytować smoka, tak nawet bardzo. Nie dość, że trwało to zdecydowanie za długo, to jeszcze większość jego błyskotliwych akcji... czy też raczej jak się okazało mało błyskotliwych akcji... nie wyszła. Pani Fortuna ewidentnie się nim znudziła. Jak to w życiu bywa... kobieta zmienną jest. Teraz jednak przyszykował się do obrony, a raczej kontrataku. Widząc, że przeciwnik zamierza uderzyć z główki, już wymierzył zaklęcie. W momencie kiedy niedźwiedź zaatakuje, z nad jego głowy i po obu stronach (Lav'a) wystrzelą kolce, które będą miały za zadanie wbić się w ciało wroga (znaczy głowę), a w najgorszym wypadku zablokować cios. Jako, że nie wypuścił kilkunastu kolców, tylko te trzy, skupił w nich magię by je umocnić. Dodatkowo z tyłu głowy wysunął się mu kolec, który miał za zadanie zamortyzować uderzenie w przypadku niepowodzenia... w końcu kolec będzie coraz szerszy przy czaszce. Zaparł się też nogami, by w razie potrzeby, korzystając z zaparcia i zwiększonej siły własnej, zrzucić biodrami przeciwnika.

MG

Walka trwała a sprowadzenie do parteru nie bardzo się chyba Lavethowi podobało, tak więc próbował agresora z siebie zrzucić, jednocześnie za bardzo po mordzie nie obrywając. Zaczął od wystrzelenia w głowę przeciwnika hedgehoga, kolce będące po bokach głowy Lamienia, jedynie zarysowały przeciwnikowi poliki, hamując całkowicie jej opadanie i blokując między sobą. Gorzej z ostatnim kolcem który dosłownie wbił się w czoło olbrzyma i... i zapaskudził Lavcia ciepłym mózgiem! Laveth vs kamieniarz, jeden do zera! Tak wiec smok żelaza mógł szpanować zwycięstwem, ale to nie był koniec misji, wciąż był tu gdzieś karczmarz no i broń którą żelazko miało zdobyć...

Stan: Prawa łydka poparzona, utrudnia ci bieganie. Siły powoli cię opuszczają, głowa cię boli, krew ścieka ciurkiem z wargi. 48%MM

Deal with it! Laveth uśmiechnął się do siebie w myślach. W końcu udało mu się pozbyć niedźwiedzia, szkoda że z jego głowy mało co zostało, a jak już zostało, to to na pewno nie nadaje się do powieszenia nad kominkiem, by na stare lata przyglądać się i z dumą powiedzieć ... "zabiłem niedźwiedzia gołymi rękami". Co nie do końca byłoby prawdą, ale bliskie prawdy by było. Jednak teraz trzeba było pozbyć się truchła , w tym celu używając konstrukcji przywołał 2 kolumny. Które to uderzyły w lewy bok ciała przeciwnika, dodatkowo też, policjant użył własnych mięśni by pomóc dziełu. Kiedy już się uwolnił spod niego szybko wstał i przetarł maskę. Będzie musiał się jej pozbyć... albo przynajmniej wyczyścić porządnie kiedy będzie miał dłuższą chwilę wolnego. Spojrzał do góry, mając nadzieje, że wypatrzy wroga czy coś. Stanął pod dziurą i ponownie używając konstrukcji stworzył szeroką kolumnę która podniosła go z powrotem na piętro, a dodatkowo zasklepiła wyrwę w podłodze, przynajmniej początkowo. Oczywiście uważa by nie oberwać czymś i rozgląda się za karczmarzem. Skoro był ranny, musiał zostawiać ślady krwi.. a więc to po śladach uda się za wrogiem. Jednak jeśli rzuci mu się wcześniej w oczy kryształek.. to zgarnie go ze sobą, zabezpieczając go odpowiednio. Mając cały czas jedną rękę zamienioną w ostrze, ruszył na łowy...

MG

Lav w glorii chwały po pokonaniu przeciwnika, zrzucił go z siebie niczym kawałek starego wieprza. Następnym zaś etapem był wjazd do góry niczym wielki i niepokonany mag, który niczego się nie boi. Stając na swoim kolumnomobilu blaszak wjechał do góry. Niestety gdy tylko jego głowa wysunęła się zza dziury, Lav dostał z jakiejś szarawej mgiełki, która wydobywała się z kamienia trzymanego przez karczmarza. Natychmiastowo Lav poczuł że jego ciało przestaje go słuchać, ale przynajmniej wjechał do końca stając w dumnej i wyniosłej pozie. Co ciekawe szara mgiełka nic poza paraliżem Lavowi nie robiła. Za to karczmarz który trzymał kamień... na jego oczach bardzo szybko się starzał.
-Co? Dlaczego nic się nie dzieje?- Wychrypiał starym głosem, zupełnie nie dostrzegając swojej przemiany, aż w pewnym momencie złapał się za serce i upadł na ziemi. Tak jakby chyba, wygrałeś. Kamień upadł obok niego, ty odzyskałeś czucie w kończynach i wszystko było tak jakby ok....

Stan: Prawa łydka poparzona, utrudnia ci bieganie. Siły powoli cię opuszczają, głowa cię boli, krew ścieka ciurkiem z wargi. 48%MM

Niczym zwycięzca wyłonił się z piwnicy i... oberwał. Najdziwniejsze było to, że nie poczuł bólu, ani niczego innego... Po prostu nie mógł się ruszyć, paraliż był naprawdę skuteczny, a przyczyną był ten kamień... Więc to taka była jego moc. Jednak bardziej ciekawe było to, co się działo z użytkownikiem. Który po chwili zestarzał się i dostał ataku serca? No ... jak to mówią. "Starość nie radość, młodość nie wieczność". Hehe. No cóż miał zrobić w tej sytuacji Smok? No właśnie nic. Poczekał po prostu, aż paraliż minie i podejdzie do ciała Karczmarza. Jak już wcześniej wspominałem, nie zamierzał brać od tak w ręce kryształu. Do tego celu stworzył coś na wzór małej metalowej szkatułki w której znalazł się artefakt. Dopiero tak zabezpieczoną "zabawkę" schował do munduru. Misja wykonana... czas teraz wrócić do bazy~ i oddać ten kryształek razem z słownym raportem. Każdy z czterech magów nie żyje. Więc spokojnie udał się do wyjścia, zdejmując ostrożnie zabezpieczenie z drzwi. Mieszkańcy powinni już wrócić do swojej żywej formy... Jednak ostrożności nigdy za wiele. Po tym udał się do kwatery głównej, by odnaleźć sekretarza i oddać mu kryształ. Dodatkowo zapewne zażąda nowej maski jak i stosiku żelastwa... zgłodniał trochę na tej misji. Dalej uda się do szpitala by zerknęli na jego łydkę...

MG

Świt wstawał już nad wioską, w jedną noc, jeden odziany w czerwień mężczyzna, uporał się z problemem nękającym tę wioskę. Tacy właśnie byli czerwoni - skuteczni. Lav był jednym z nich, członkiem najskuteczniejszego oddziału w policji. Schował on niebezpieczny kamień do szkatułki i upewniając się że ze wszystkimi mieszkańcami ok, udał się na komisariat gdzie oddał szkatułkę wraz z raportem, swojemu przełożonemu. Pierwsza misja w szeregach policji i pierwszy sukces. Po tym wszystkim wraz z nagrodą za zadanie odesłano go do szpitala.

nagroda: 12.000 i 6 PD

10h w szpitalu, co najmniej jeden post

Nie była to główna końcowa miejscowość. Anulej z dworca poprowadził na miasto i tam zaczął się rozglądać, w końcu upatrzył sklep odzieżowy.
- Ja uznaje że jestem odpowiednio mroczno ubrany, myślę że ty jako osoba towarzysząca również, chyba, ze jednak chcesz coś kupić no bo też nie wiem kto tam będzie. O no to jeden sklep w tej miejscowości z ubraniami, ale mają tu spory wybór
Otworzył drzwi przed nią, jak nie na uroczystość to moze na inną okazję coś sobie kupi, albo coś innego, hmm piżamkę, klapki, czy moze kolejną bluzeczkę.
W środku okazało się ze sklepik nie jest taki, mały faktycznie zajmował aż dwa piętra budynku, nieco przypominał mini supermarkiet, a przymierzalnie u góry. Tak, Anulej ma niecne plany, które mu nie wyjdą, taki jego los.

- Chyba jednak pasowałoby coś czarnego - zauważyła Senchi będąc już z jednym ze sklepów Shirotsume. Potem popatrzyła na Anuleja:
- Tobie też przydałby się już nowy płaszcz, ten jest już strasznie połatany - stwierdziła. Wiedziała jednak, że ukochany za nic nie rozstałby się ze swoim ubrankiem mrocznego stracha na wróble. Jakby w całym płaszczu nie mógł być dosyć mroczny..
No ale tera szukała czegoś dla siebie, i to czegoś czarnego. Mimo wszystko nie chciała kupować wyraźnie żałobnego stroju, nie ma sensu przecież brać czegoś na jedną okazję. To już niech będzie i na inne eleganckie okoliczności.
A poza tym, przecież była tylko osobą towarzyszącą. Przejrzała (i przymierzyła) z tuzin czarnych sukien, zanim zdecydowła się na jedną. Za każdym razem pytała oczywiście również o zdanie ukochanego. Najważniejsze, to podobać mu się niezależnie od okoliczności.
Teraz też wyłazi z przymierzalni i pokazuje (zapewne niecierpliwiącemu się już) narzeczonemu.
- Chyba jednąk tę wezmę, jak myślisz? - i obróciła się, żeby mógł się lepiej przypatrzeć.

suknia:

Plecy może nieco zbyt odważne, ale na inne okazje z kolei będzie super.

Anulej oglądał, ale nie było nic na tyle mrocznego by to wziąć, eleganckie i owszem, ale nie w jego type. Gdy kochana znikała w przymierzalni raz co raz spoglądał na kapelusze, to na coś innego, to kiwał i
- W tym nie bardzo
- To nie, nią pasuje
- Nie podkreśla twej urody
- Może być
Tak z pięć było na "moze być", w końcu pojawiła się ta ostatnia kreacja, Anulej kiwał ze jest na tak i patrząc na zero ruchu w tym sklepie
- To co? Mogę iść do przymierzalni z tobą?
Niewinna minka zboczonego Anulejka na punkcje Senchii. Tak on jest od czegoś uzależniony, faktycznie. No i jest przeciwnikiem szybkiego przebierania się Senchii, a ta jest juz w tym protekcjonalna, 1,23 sek

- Jeżeli wejdziesz, to na pewno się spóźnimy - roześmiała się Senchi.
- A poza tym - spojrzała na zegarek - i tak nie będę się teraz przebierać. Pójdę już w tym, bo niedługo już do tego spotkania.
Wzięła więc swoje rzeczy do reklamówki i opuściła sklep w niezbyt może mrocznej, ale niewątpliwie czarnej sukni, na którą narzuciła swój płaszcz, bo jednak było chłodno.
- No to gdzie mamy iść? - spytała dziewczyna już na ulicy. Przecież to Anuleja miał list z niezbędnymi danymi, i on znał właściwy adres. Aha, i on był proszony na stawienie się, a nie ona. Ale skoro już tu jest, żółtooka też pójdzie z nim.
Kierując się wskazówkami Nekozumy niebawem oboje zniknęli w jednej z uliczek miasteczka.

z.t /Senchi+Anulej/