I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Chcieli, by nigdy się nie pojawiła. By znikła. Nie żyła.
Wielokrotnie poniżana, Kamieniami obrzucana. Bita.
Topili ją w rzece, Podpalali ogniem, Dusili.
Nigdy nie była niewinna, Gdyż sama była przeklętym Dzieckiem Szatana.
Nie było dla niej nigdzie miejsca. Wzrok od niej odwracano. Po prostu jej nie chciano...
Diangen.
Historia
Cienki strumyk ścieków płynął bokiem ulicy, zbierając ze sobą wszelkie jej brudy. Były to czasem odpadki pozostawione przez egoistycznych mieszczan, innym razem płyny ustrojowe osobników tych niższych klas, również nie dbających o czystość miasta. Kiedy indziej, ktoś zwyczajnie mył na ulicy ubłocone ciało czy też wyrzucał za okno reszki posiłku. Malutkim strumykiem ścieków płynęło więc wszystko, współtworząc nieprzyjemny odór, którego ludzie najzwyczajniej pragnęli nie zauważać. Jednakże, ten niechciany strumyk całkowicie się tym nie przejmował, beztrosko płynąc dalej w rowie brukowanej drogi. I pewnie płynąłby dalej, gdyby nie pewna blada, bosa stopa, która brutalnie zakłóciła jego bieg, wdeptując w ów rów. Zanurzona praktycznie po kostkę, noga zgięła się w nienaturalny sposób, gdyż śliskie podłoże w współpracy z impetem, przesunęło stopę wbrew jej woli. Noga nie miała za złe stopie ten błąd, bowiem sama miała większe problemy. Wewnętrzna część łydki i uda przesunęły się po niewinnej ulicy, która swą chropowatą powierzchnią obmalowała od tej strony nogę licznymi zadrapaniami. Gwałtowna reakcja nogi skrzywiła biodro z bólu, które powinno milczeć, patrząc na uraz łokcia. Łokieć zaś został stłumiony przez egoistyczny krzyk głowy, która boleśnie uderzyła o kamienną ścianę budynku. Uszy zostały bestialsko zatkane dźwięczeniem, powieki były zmuszone do zaciśnięcia się. Umysł przez nadmiar bodźców dostał dezorientacji i zamiast starać się teraz działać lepiej, odpuścił, wprawiając właściciela tych wszystkich części ciała w zamroczenie. Bolało. Wcześniej głośne i ostre dźwięki otoczenia przycichły, jakby nagle znalazły się daleko od ciała. Całe to wyciszenie i zwolnienie trwało jednak tylko krótki moment, by za chwilę móc powrócić z pełną mocą. Głowa zmusiła powieki do otwarcia się, a te ukazały szkarłatne oczy dziewczynki, które automatycznie skupiły się na kobiecie stojącej przed ciałem. - I żebyś więcej nie dotykała mojego dziecka, paskudo! Mały, schludnie ubrany chłopczyk uśmiechnął się z mściwą satysfakcją, a następnie uczepił się rękawa mamy, która patrzyła na ciało z wyraźnym obrzydzeniem. Piwne oczy kobiety tylko sumiennie omijały czerwone tęczówki, jakby ich w ogóle nie było. Po chwili kobieta całkowicie odwróciła wzrok, ciągnąc za sobą swego synka jak najdalej od tego czegoś. Ciało powoli podniosło się z ulicy, wyraźnie nie ufając trzęsącym się nogom. Te, na przekór ciału udowodniły jednak, że są w stanie je podtrzymywać. Ręka ostrożnie poprowadziła dłoń, aby ta delikatnie rozmasowała tył głowy. Usta wydały lekki jęk bólu. Jednakże ciało nie miało prawa odpocząć. Chwile potem, zimna masa kamienia uderzyła w głowę, tworząc niewielką ranę, z której natychmiastowo zaczęła sączyć się krew. Co dziwniejsze, mózg zamiast kazać ręce tamować wyżej wymienioną ranę, wydał dość nietypowe polecenie nogom. Uciekać. Malutkie, wychudzone ciało błyskawicznie się zerwało i starając się ignorować zawroty głowy, niezgrabnie zaczęło biec, ślizgając się i potykając po mokrym bruku. Uszy zarejestrowały to, czego się bały najbardziej. Śmiechy i wyzwiska wdzierały się brutalnie do wnętrza czaszki, budząc pamięć, która zaczęła drżeć ze strachu. To one, to znowu one... Ciało w panice przyspieszyło, co zamiast przynieść zamierzony efekt, tylko pogorszyło sprawę. Ta sama, wyrodna stopa ponownie poślizgnęła się sprawiając, że ciało upadło na bruk. W podbródek wbił się kamień, ręka została wygięta pod nienaturalnym kątem. Wybuchł jeszcze głośniejszy śmiech. - Diangen! Uciekaj stąd, potomku szatana! Diangen! Diangen! Nikt cie tu nie chce, nie chce! Przeklęte, czerwone oczy zajęły się łzami. Mimo, iż uszy słyszały to codziennie, w myślach wciąż tliła się ta naiwna nadzieja, która wciąż była brutalnie deptana. Ciało nie sprzeciwiało się maltretowaniu i biciu. Bo cóż mogło się zdziałać przeciwko tylu ludziom? Nie przejmowało się tym, że tworzą się nowe siniaki... Chciało tylko to przeczekać, modląc się do niesprawiedliwych bogów, aby nic poważniejszego mu się nie stało. Ale bogowie już dawno porzucili to ciało, przeklęły je, obdarowując szkarłatnymi tęczówkami. Symbolem mocy nieczystych. Czymś, co przynosiło nieszczęście. To sobie diangen myślała, tracąc przytomność, kiedy w głowę kopnął ją jakiś mężczyzna...
„I wtem Chrystus rzekł: >>Mój Ojciec w niebie nie pragnie zła, Ani bólu swych dzieci na Ziemi. To szatan, jako źródło nieszczęść, Jest przyczyną chorób, ubóstwa i niepowodzenia Oraz wszelkiego grzechu<<”
Zakonnica o blond włosach zamknęła z hukiem Pismo Święte, podkreślając fakt, iż zakończyła czytanie. Jej jasnoniebieskie, surowe oczy od teraz wpatrywały się już tylko w przestrzeń przed sobą, a winne usta ściągnęły się w jedną, poziomą kreskę. Widać było w niej pewien dystans do tej sprawy - wykonała swoje zadanie i nic jej więcej do tego. Jej klatka piersiowa, na której spoczywał złocony krzyżyk, lekko podnosiła się i opadała z powodu wewnętrznego oburzenia, którego przecież nie miała prawa ukazać. Takie naginanie Słów Bożych uważała za karygodne – fragment, który przed chwilą przeczytała nie znajdował się oryginalnie w Piśmie Świętym, a był sporządzony przez duchownego na kartce papieru, bezczelnie wklejonej na stronicę Biblii. W normalnych warunkach zaprotestowałaby, ale była pod dowództwem pastora Wilsona, który teraz siedział tu, obok, u szczytu stołu. Twarz mężczyzny była zaznaczona licznymi zmarszczkami, kumulującymi się wokół oczu, kącików ust oraz na czole. Krzaczasty zarost duchownego oraz jego ciemnobrązowe włosy zostały przyprószone siwizną, subtelnie podkreślającą wiek mężczyzny. Jego szmaragdowe oczy spoglądały wyzywająco w tłum, a dłoń ozdobiona sygnetem stukała niecierpliwie w blat stołu. Biła od niego pewność siebie, a także poczucie władzy i siły. Usta pastora wydęły się w drwinie. W niczym nie przypominał pokornego duchownego, którym powinien być. W kącie sali kuliła się kobieta o długich, kruczoczarnych włosach, która cicho łkała. Nikt nie zwracał na nią uwagi. - Czy to nie wystarczający dowód? Słowo Boże! - Zagrzmiał pastor Wilson, uderzając w blat stołu. Parę przysypiających radnych aż podskoczyło z zaskoczenia. - To zło pochodzi od szatana! Te czerwone oczy to potwierdzają... To coś jest wysłannikiem szatana! Wyżarło mojego potomka i zagnieździło się w łonie mojej żony... Skulona w kącie kobieta zawyła głośniej, tak że teraz trzeba było dobrze skupić się na duchownym, aby usłyszeć co mówi. - Ta powódź ubiegłej jesieni, susza dwa lata temu... Wszelkie choroby... To wszystko wina szatana i jego potomka w ciele tego dziecka! Część radnych pokiwała gorliwie głowami, inni, niby niezdecydowanie, bardziej powściągliwie. Wszystko zależało od tego, ile pastor Wilson im zapłacił. - Trzeba się tego pozbyć! - Zakończył mowę, co spotkało się z jeszcze większym entuzjazmem radnych. - Proszę, n-nie, to przecież jeszcze dziecko... - Zaczęła błagalnym, drżącym głosem kobieta, lecz szybko została zagłuszona przez tłum. Jasnowłosa zakonnica przymknęła oczy, chcąc to po prostu biernie przeczekać. Posiedzenie zakończyło się wynikiem jak najbardziej pozytywnym dla duchownego Wilsona. Teraz stał przy wyjściu, wylewnie żegnając każdego radnego z przymilnym uśmiechem. Po chwili w sali został tylko on, zakonnica oraz czarnowłosa kobieta, wciąż szlochająca w kącie. Po chwili siostra pośpiesznie opuściła pokój, wcześniej skrupulatnie zbierając odpowiednie dokumenty. W pomieszczeniu pozostało tylko małżeństwo. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, mężczyzna porzucił swój sztuczny uśmiech i z głośnym westchnięciem usiadł ponownie przy biurku, przeglądając pozostałe mu papierki. W pokoju zaległa głucha, wprowadzającą ciężką atmosferę cisza, od czasu do czasu przerywana nienaturalnym szelestem dokumentów. Po paru minutach, zbierając całą swoją uwagę, kobieta ponownie rozpoczęła próbę uratowania własnej córki. - Ephraim, to przecież twoje dziecko... – Zaczęła ponownie, ale przerwał jej pastor, donośnie uderzając ręką w stół. Czarnowłosa aż podskoczyła, momentalnie kuląc się z przerażenia. - Jak śmiesz nazywać to coś moim dzieckiem?! – Zagrzmiał. – Powinnaś się cieszyć, że nie wyrzuciłem ciebie z miasta, po tym co zrobiłaś... - P-przecież... Mó-ógłbyś je w-wychować jak swoje... – W szarych oczach kobiety ponownie zajęły się łzy, a ona sama zaczęła łkać. Jak mógł ją i dziecko tak oskarżać? Przecież to nie jej wina, że została napadnięta przez tamtych wieśniaków, a tamten czerwonooki... I to nie była wina jej córki, że odziedziczyła to w genach... I nie było jej winą też to, iż się narodziła... Widocznie pastor Ephriam Wilson rozumował inaczej. - „Jak swoje”? Do reszty zgłupiałaś?! – Teraz mężczyzna w ogóle nie przejmował się tym, że ciągnie swą żonę za suknię do góry. – Jak myślisz, co by ludzie gadali, gdyby się dowiedzieli, iż ich pastor ma żonę, która się puściła? Że dziecko, które wyszło z jej łona jest innego? Myślisz, że uznają to za normalne i godne naśladowania? Dlatego zostanie wyrzucona z wioski... Uznana za potomstwo szatana. Powinnaś zrozumieć, że jej nie chcę. Kobieta nie odpowiedziała, a tylko dalej przełykała łzy. Poddała się - jej mąż wciąż pozostawał nieugięty. - Nie pozwolę, aby mnie zhańbiono obecnością tego czegoś. Jako pastor powinienem dawać przykład. Ale ten pastor niewątpliwie nie dawał przykładu. Puścił materiał sukni i zamaszystym krokiem opuścił pomieszczenie. W pokoju pozostała więc tylko kobieta, ponownie się kuląc w kącie, cicho łkając nad losem swej córeczki...
Parę tygodni później.
Szorstkie liny obcierały boleśnie nadgarstki dziewczynki. Z czasem - gdy zorientowała się, że szarpanie nic nie daje - przestały to robić, pozostawiając na jej ciele czerwone obtarcia i tak maskowane przez grube, włochate liny. To samo działo się z związanymi kostkami, uniemożliwiając dziecku chodzenie. Siedziała teraz związana, w podartej szacie, na zimnej i wilgotnej skale. Dygotała z chłodu, a członki jej ciała zaczynały powoli drętwieć. Bywała w gorszych warunkach, przykładowo spędzając całe zimy na ulicy. Tamta sytuacja była o tyle wygodniejsza, że wtedy nie była związana i wiedziała, gdzie się znajduje... Nie wiele pamiętała. To działo się zbyt szybko: podbiegł do niej tłum z widłami i pochodniami, coś krzyczeli... Zaczęli ją bić, pięściami, jakimiś kijami... Potem straciła przytomność i obudziła się już związana, tu. W nieznanej jej jaskini. Uważnie, po raz setny czy tysięczny tego dnia, omiotła spojrzeniem szkarłatnych tęczówek wnętrze krasowego tworu. Pieczara była ogromna. W naturalnie utworzonych dołach magazynowała się woda. Liczne, długie stalaktyty zwisały z stropu, tworząc ostre sople. Bezpośrednio pod nimi znajdowały się stalagmity, utworzone z kapiącej wody z stalaktytów, a czasem tworzyły one razem stalagnaty, łącząc strop z podłożem naturalną kolumną. Część z nich była mechanicznie wyłamana - nienaruszone stalagnaty zachowały się głównie przy ścianach pieczary. Czarnowłosa mogła z łatwością wywnioskować, co było przyczyną takiego, a nie innego wyglądu jaskini. Coś, co było także przyczyną faktu, iż dziewczynka nie ośmielała się na gwałtowniejsze ruchy niż lekkie szarpanie się. Mianowicie ogromny, granatowy gad śpiący we wnętrzu pieczary. Dziecko nie miało prawa wiedzieć, że jest smokiem. Nigdy się nie uczyło, więc zwyczajnie nie posiadało takiej wiedzy. Dla niej była to tylko przerośnięta jaszczurka, z długimi pazurami i rogatym pyskiem. Tym, co nakazywało dziewczynce siedzieć cicho, były zębiska gada - od czasu do czasu ukazywane podczas snu: ostre, żółte, w paru miejscach poplamione czerwono-brązowawą mazią. W samej jaskini unosił się też nieprzyjemny odór, a w kątach walały się kości... prawdopodobnie zwierzęce. Szkarłatne oczy dziewczynki ponownie zatrzymały się na łuskach bestii. Były one lśniące, jakby pokryte grubą warstwą szkła. Światło księżyca odbijające się od kałuż wpadało w pancerz stwora, tworząc wokół niego błękitną poświatę. Efekt był niesamowity. Za pierwszym razem dziewczynka myślała, że to gad się święci, rozjaśniając wnętrze jaskini. Teraz ponownie wpatrywała się w zjawisko, jak zaczarowana. Czary. Tak, to musiały być jakieś czary. Z jednej strony chciała podejść do stworzenia i dotknąć jego łusek, z drugiej bała się bestii... Jeszcze z innej i tak nie mogła nic zrobić, będąc unieruchomioną przez węzły. Mijały kolejne godziny, a bestia nadal spała. W sumie było to dobre, ale doprowadzało do szaleństwa oczekującą na najgorsze dziewczynę. Powoli przymykały jej się oczy, a powieki przysłaniały kolor jej przekleństwa. W jednej chwili cała jej senność uleciała. Szmer, łoskot. Charknięcie. Już szeroko otwarte, całkowicie rozbudzone i przerażone oczy wpatrywały się w bestię. Stojącą, górująca nad wątłym ciałem małego człowieczka. Gad machnął ogromnym ogonem oraz schylił rogaty pysk, odsłaniając zębiska w niby uśmiechu. W tym samym momencie, jakby z każdej strony, do wnętrza czaszki dziewczynki wdarł się głos. "Nie sądziłem, że ludzie sami przyniosą mi posiłek... Ciut kościsty, ale prezentów się nie odmawia..." Bestia zbliżyła swoją paszczę jeszcze bardziej, co wraz z otrzymanym komunikatem spotęgowało przerażenie dziecka. Zaczęło się szybko odsuwać, a raczej próbowało, ale liny tylko ułatwiły zadanie smokowi. Głowę dziewczynki rozsadził potężny śmiech, a następnie...
CHAPS
[/right]....widziała już tylko ciemność...[/right] Smród gwałtownie uderzył w jej nozdrza. Jeden z kłów całkowicie przypadkowo przeciął liny oraz pokaźny kawał skóry dziewczyny. Tym samym, ślina stworzenia zetknęła się z krwią dziecka, wywołując przytłaczający ból. Czerwonooka zawyła, impulsywnie reagując poprzez skulenie się. Oczywiście, smok nie zamierzał trzymać swojego posiłku w jamie ustnej - zamierzał dziewczynkę połknąć. Tu raczej bestia popełniła błąd, przełykając małego człowieczka w całości, wcześniej go nie gryząc. Dziecko zatrzymało się w 1/5 drogi do żołądka smoka, wbijając palce rączek w przełyk stwora. Nie było sposobu na łatwiejsze, nieświadome wywołanie odruchu wymiotnego u gada. Chwilę później czarnowłosa leżała z powrotem "na zewnątrz", w kałuży smoczych wymiocin. Na szczęście, dziewczynka posiadała jaką taką inteligencję i zamiast pokazywać jakie to ohydne, szybko przeturlała się w bok. Gdyby tego nie zrobiła, ta historia skończyłaby się tu i teraz: pożarciem dziecka. Bowiem sekundę później zębiska smoka zatrzasnęły się tam, gdzie czarnowłosa przed chwilą była. Zanim bestia spostrzegła co się stało, czerwonooka już biegła do ściany jaskini. Wielokrotnie się potykając i raniąc na ostrych skałach, dotarła do wnęki w ścianie i szybko się do niej wślizgnęła. Była ciasna, lecz wystarczająco długa - skulone dziecko w jej głębi było poza zasięgiem smoka. Gad mógł próbować, ale nie był w stanie dostać się do swego niedoszłego posiłku. Po godzinie człapania zębiskami, bicia ogonem ściany jaskini, przerażona dziewczynka ciągle siedziała we wnęce. Smok jednak był upartym stworzeniem. Zwinął się pośrodku jaskini, wbijając wzrok żółtych ślepi w ofiarę. Wyraźnie czekał, aż dziecko postanowi wyjść. Czarnowłosa z pewnością nie miała zamiaru wychodzić. Siedziała skulona w szparze, trzęsąc się z zimna, bólu i głodu. Rana stworzona przez kieł bestii dawała o sobie znać tak bardzo, że dziecko kompletnie nie zwracało uwagi na wszechobecny smród. Po paru godzinach, głowę czerwonookiej zajęło co innego - nietypowe ssanie w żołądku, wygrywające z bólem. To było co najmniej dziwne, bowiem dziewczynka często chodziła głodna i nigdy jej to tak nie przeszkadzało. Z minuty na minutę głód był coraz bardziej nieznośny. Musiała zjeść. Cokolwiek. Jej wzrok utkwił w małej kałuży, tuż przed nią. Jeśli to choć na chwilę oszuka jej żołądek... Czarnowłosa nabrała wody w ręce i wypiła jak najwięcej mogła. Woda jeszcze nigdy tak jej nie smakowała. Była słodka, a jednocześnie orzeźwiająca. Rozlała się w żołądku dziewczyny, oblewając jej ciało przyjemnym chłodem. Nim sie spostrzegła, dziwny głód minął. Tak samo ból. Spojrzała z niedowierzaniem na rękę, gdzie wcześniej znajdowała się rana. Czyżby śniła? Była teraz świadkiem niezwykłej regeneracji: patrzyła jak rama sama się zasklepiała. "Woda, którą wypiłaś, pochodzi z tej jaskini. To najczystsza woda na świecie. Widocznie, przejęłaś część moich mocy... Zwykła woda też będzie cię regenerować, ale nie aż tak prędko... Oczywiście, jak uda Ci się przeżyć, nędzny człowieku." Głos ponownie rozbrzmiał w wnętrzu głowy dziewczynki. Spojrzała lekko przerażona na smoka. Czyżby w jego gadzich oczach pojawiło się zaciekawienie? Dzień miał za dniem, a czarnowłosa wciąż nie wychodziła ze wnęki, żywiąc się tylko magiczną wodą. Tydzień za tygodniem, smok wciąż nie opuszczał jaskini. Nie wiedziała, ile tu siedziała. Miesiąc? Dwa? Może rok? Obserwowała, jak od czasu do czasu do groty przybywali śmiali magowie z zamiarem ubicia bestii. Jak smok, poprzez odpowiednie ruchy ogonem manipuluje wodą, jak nią porusza, aby zabić. Przyglądała się, jak miesza wodę z krwią w płynnym tańcu gadziego ciała. Na wpół z strachem, na wpół z podziwem oglądała jego magię. Najpiękniejszą rzecz, jaką kiedykolwiek udało jej się zobaczyć. Potem, sama próbowała wykonywać podobne ruchy ręką. Początkowo, woda tylko lekko się poruszała. Z czasem, czarnowłosa opanowała tą sztukę do perfekcji. Zawsze to potrafiła? Czy może było to kolejną zdolnością przejętą od bestii..? Miesiąc mijał za miesiącem, wciąż tak samo. Mimo "żywienia" się wodą, organizm dziewczynki uległ praktycznemu wyniszczeniu. Żyła praktycznie cudem, a raczej serią cudów. I kolejny cud nadszedł pewnego dnia. Dziewczyna obudziła się, będąc przygotowaną na codzienną rutynę. Przetarła oczy, ziewnęła, a następnie skierowała wzrok na... wnętrze pustej jaskini. Początkowo myślała, że to pułapka smoka, który postanowił się skryć i zaatakować dziecko, gdy te wyjdzie ze swej nory. Po paru godzinach stwierdziła, że smok znudził się oczekiwaniem i wyruszył po prostu na łowy. Nie wychodziła z wnęki w obawie, że wróci. Po tygodniu uznała, że smok zwyczajnie zniknął.
Parę lat później, Tsukiko Usami siedziała w swoim gabinecie na sterowcu Grimoire Heart. Kręciła się na skórzanym krześle obrotowym, przy tym machając od niechcenia nogami. Jej wzrok był wbity w sufit. Wyraźnie na coś czekała. Chwilę później do jej gabinetu zapukał jeden z jej podopiecznych, a zaraz po jej dźwięcznym "proszę~" ośmielił się wejść do środka. Przez kolejnych parę minut Tsukiko zdawała się nie zwracać uwagi na maga, a dalej się wpatrywała w sufit, jak wcześniej. Mężczyzna musiałby być kompletnym głupcem, żeby się teraz odezwać. Czekał więc na pozwolenie Mistrzyni. Po dłuższej chwili kobieta wstała z krzesła, podeszła do kociołka po środku pokoju, dosypała jakąś przyprawę i zmieszała wielką chochlą. Następnie nabrała w nią wywaru i podstawiła sobie pod nos, jakby chciała sprawdzić efekt. Widocznie był zadawalający, skoro kiwnęła z uznaniem z głową i odłożyła chochlę. Dopiero teraz spojrzała na gościa. - Oh, jak miło, że jesteś~. Kiedy ciasto będzie gotowe, zadbasz o to, aby trafiło do Ragny Kenzumy, dobrze~? - Uśmiechnęła się przeuroczo, wracając na swoje miejsce. Dokładnie, ta zdecydowanie podejrzana i gęsta papka miała kiedyś zostać ciastem, w dodatku dostarczonym mistrzowi Lamia Scale. Mag westchnął cicho. To nie był pierwszy raz, kiedy ich Mistrzyni bawiła się w cukiernika. Lecz, kiedy kazała coś zrobić, trzeba było to wykonać bez zbędnego gadania. Kara za nieposłuszeństwo bowiem mogła być bardziej sroga, niż ktokolwiek mógłby sobie wyobrazić... Z pozoru niby słodka kobieta była prawdziwym, przerażającym demonem. Mag odchrząknął. - Oh? A ty tu ciągle jesteś? - Usami zamrugała czerwonymi oczętami z nieukrywanym zdziwieniem. - Em, nie chciałbym mistrzyni kłopotać, ale - zaczął niepewnie - znaleźliśmy ją. Z początku blondynka wydawała się nie wiedzieć, o co chodzi, ale po chwili na jej twarzyczce pojawił się promienny i szeroki uśmiech. - Jest na sterowcu? - Tak. Tsukiko radośnie klasnęła w dłonie i wstała od biurka. - No to na co czekamy? Prowadź~! - Rzekła radośnie, wymijając maga w drzwiach skocznym krokiem. Szybko znaleźli się w części dla jeńców. Po drodze, każdy napotkany członek mrocznej gildii wykonywał głęboki ukłon w stronę kobiety. Wyczuwalny był tutaj szacunek, spięcie, strach, a nawet pewne zainteresowanie. Rzadko kiedy Tsukiko brudziła sobie rączki i osobiście schodziła do tej części pokładu. Czyżby mieli jakiegoś wyjątkowego gościa? Wcześniej towarzyszący jej mag wskazał jej drzwi do odpowiedniej celi i otworzył je, wpuszczając Usami do środka. Kobieta znalazła się w ciasnej klitce o gołych ścianach pozbawionych okien. Widzenie czegokolwiek umożliwiała jedyna, praktycznie już gasnąca żarówka. Pośrodku pomieszczenia stało krzesło, a na nim, przywiązana magicznymi linami, siedziała dziewczyna. Zdecydowanie wychudzona, wręcz w stanie wyniszczenia. Szara, papierowa skóra zwisała na zbyt dobrze widocznych kościach. Wyrazu dopełniały jej zapadnięte policzki i pogrążone oczy. Ah tak, oczy. Tsukiko dokładnie się przyjrzała tym krwistoczerwonym tęczówkom, teraz wyblakłych i skierowanych w dół. Czarnowłosa nie zwracała uwagi na rozciętą wargę, z której sączyła się pomału krew. Ktoś mógłby uznać ją za martwą, gdyby nie jej miarowo unosząca się i opadająca klatka piersiowa. Wydawała się być pozbawiona duszy. Tsukiko uważała to wręcz za zabawne, że ten czerwony odcień oczu, który zresztą sama posiadała, mógł doprowadzić do tego stanu. - Jak się nazywasz? - Zagaiła uprzejmym tonem, mając świadomość, że zwraca się do góra czternastolatki. Z uporem powtórzyła pytanie, gdy ta nie odpowiedziała. I jeszcze raz. Kobieta zacmokała z niezadowoleniem. - Nieładnie tak nie odpowiadać. Chyba ci się należy kara. - Rzekła przymilnym tonem i obróciła się na pięcie. Wychodząc z pokoju zaczepiła strażnika. - Wychować ją. Ma gadać i milczeć kiedy ja chcę. Ma robić to, co chcę. Wyślijcie kogoś niezwłocznie do mojego gabinetu w razie postępów. Ma się nas bać. Za jakiś czas Usami ponownie została poproszona o opuszczenie swojego gabinetu. Czyżby dziewczynka tak szybko uległa? Metody wychowawcze Grimoire Heart widocznie były bardzo skuteczne. Tsukiko weszła do celi, tym razem zwracając uwagę na nowe, liczne rany dziecka. Uśmiechnęła się z zadowoleniem i po raz czwarty skierowała do czarnowłosej to samo pytanie: - Jak się nazywasz? Gdy dziewczynka ponownie nie odpowiedziała, Usami zerknęła szybko na kata. Wystarczył tylko jeden krok i podniesienie przez niego ręki, a pomieszczenie wypełnił wrzask dziecka. - Diangen! Jestem... diangen... Czarnowłosa posiadała co najmniej dziwny akcent, a Mistrzyni mogła się tylko zastanawiać, czym to było spowodowane. Na jej twarzyczce znowu zagościł przerażający uśmiech. Widocznie uznała określenie "diangen" za imię dziecka. Bo skąd mogła wiedzieć, że ten przymiotnik po walijsku oznaczał tyle co "niechciana"? - Widzisz? Wcale nie bolało, prawda~? - Blondynka nachyliła się nad więźniem. Ile ironii zamieściła w tych słowach. Faktycznie, wyjawienie imienia nie bolało, za to wcześniejsze milczenie wciąż dawało o sobie znać. Tsukiko postanowiła zadać jej jeszcze jedno pytanie. - A do kogo należysz~? - Do... Do Grimoire Heart... Mistrzyni wyprostowała się z nieukrywaną satysfakcją. Za parę miesięcy jej gildia zyska posłusznego, całkowicie bojącego się ich Smoczego Zabójcę Wody. I choć po latach Mistrzem Grimoire Heart został kto inny, to wciąż imię Tsukiko budziło największy strach w dziewczynie.
Wygląd oraz Charakter
Patrz, jak wodospad smoły pochłania wszelkie światło. Czarne bardziej niż noc czy krucze pióra kosmyki opadają kaskadą w dół, otulając dziewczę na całej długości ciała. Do łydek. Ścięte równo, jakby ostrym mieczem kończą swój bieg niespodziewanie. Grzywka zasłania szerokie czoło, tak samo równa i nudna jak reszta włosów. Patrz, jak czerń odcina się od bieli. Jasna, delikatna skóra współgra z małym, drobnym ciałem o drobnych rączkach i stópkach. Sztywno wyprostowana. Za chuda, za niska na swój wiek. Mógłbyś nazwać ją dzieckiem, gdyby nie delikatna, dojrzalsza twarz. I choć jest ona okrągła, to wiecznie spoczywający na niej spokój dodaje jej odpowiedniego wrażenia. Patrz, na malinowe usta pozbawione wyrazu. Nie otwierają się niepytane lub gdy nie jest to konieczne. To one formułują pozbawione emocji słowa, płasko odbijające się w przestrzeni. Prosty nos pobiera i wydala powietrze w stałym, monotonnym rytmie. Tą samą rolę mają także skrzela, umieszczone tuż pod małymi uszami dziewczyny. To one pod wodą doprowadzają tlen do tchawicy i dalej do płuc. Zawsze skrywane włosami przed spojrzeniem ciekawskich gapiów. Cienkie linie brwi zdają się nigdy nie poruszać. Kości policzkowe znalazły sobie wyjątkowo nudne i pospolite miejsce. Nie chcesz patrzeć jej w oczy. Odwróć wzrok od jej nieruchomego spojrzenia. Czerwone, jak krew płynąca w jej żyłach tęczówki otulają czarną źrenicę. Rzadko mruga. Przypomina lalkę, nieruchomo czekającą na dłoń właścicielki.W końcu była dobrym narzędziem. Dobre narzędzia wykonują posłusznie rozkazy swoich panów. A ona jest przecież narzędziem Grimoire Heart, dowolnie przez gildię wykorzystywanym. To gildia decydowała, kiedy narzędzie miało jeść, iść, walczyć, oddychać. Ona nie miała prawa decydować o swoim losie. Zupełnie pozbawiona własnego zdania, spostrzeżeń, myśli, wiedziała tyle, ile Grimoire chciało, aby wiedziała. Słabo poznany świat często wprowadza ją w nieme zastanowienie, rzadko okazywane na zewnątrz jej ciała. Zna tyle słów, ile musi znać. Jej głównym zadaniem jest użyczać swej mocy w sprawach słusznych tylko dla gildii, do której ma zaszczyt przynależeć. I nigdy nie będzie miała prawa opuścić.Nie jest całkowicie pozbawiona odczuć. Motywowana strachem, głównie skierowanym do osoby Tsukiko Usami oraz chęcią zostania użyteczną, przypomina dobrze wytresowanego zwierzaka, robiącego wszystko, aby nie zostać skarconym.
Niechcianym nie nadaje się imion, nie pozwala nosić nazwisk. Zapomina się, kiedy się urodzili, gdyż nie chce się tego pamiętać…
Imię/Nazwisko: Brak. Nigdy ich nie miała. Wiek: Dokładnie nie wiadomo. Wizualnie ma około siedemnastu. Płeć: Jest dziewczyną. Choć mogłaby by być niczym... Waga: 49 kg Wzrost: 169 cm Gildia: Grimoire Heart też jej nie chce. Ono tylko pożąda jej mocy. Znak Gildii: Lędźwie, szkarłatny. Klasa Maga: Nie obchodzi jej to. Nie potrzebne, zbędne. 0.
Umiejętności
Wytrzymałość [Poziom 1] - Wpływa na najważniejszą można by rzec dla nas rzecz… na stan naszego zdrowia. Im wyższa wytrzymałość tym więcej ciosów jesteśmy wstanie znieść i tym trudniej nas zranić: Znacznie zmniejsza uszkodzenia otrzymywane w wyniku obrażeń zadanych ciałem lub w wyniku zderzenia/tarcia przy niewielkiej prędkości i sile, zmniejsza odczuwalny ból, poparzenia są nieznacznie mniejsze - To, co przeżyła sprawiło, że jej organizm przyzwyczaił się do trudnych warunków.
Zapasy Magiczne [Poziom 1] - Niektórzy magowie, nie potrafią machać kijami, kopać z półobrotu, ani nie przetrwają uderzenia tirem w twarz. Z tego powodu skończona mana jest dla nich jak wyrok śmierci. By skończenie many odłożyć w czasie, nauczyli się ją oszczędzać, dzięki czemu jej zapasy u nich, uległy zwiększeniu: Daje 30 MM - Magia jest jej jedyną obroną i atakiem. Bez mocy magicznej, jest bezużytecznym narzędziem - dlatego też zwiększono jej zasoby mocy, aby działała dłużej.
Przedłużacz [Poziom 1] - Jesteś słaby w walce wręcz? Twoje fajerbale nie dosięgają przeciwnika bo jest 11 metrów od ciebie, podczas gdy twoje czary mają zasięg 10m? Boisz się podejść bo przeciwnik czeka tylko, aż się zbliżysz? To właśnie remedium dla ciebie! Podczas, gdy inni mają problem i muszą podejść ty stoisz wymykając się z zasięgu twojego przeciwnika. Umiejętność odpowiada za zwiększenie zasięgu zaklęć: Twoje zaklęcia działają na odrobinę większym obszarze niż przedtem. Zasięg zaklęć zostaje zwiększony o 3 metry - Odpowiedni trening w GH sprawił, że nauczyła się naginać swoje umiejętności, zwiększając obszar swoich zaklęć.
Ekwipunek
Jedynie ubranie, które ma na sobie oraz butelka wody (1,5 l) przy pasku. Nie posiada żadnych pieniędzy.
Magia
Rodzaj Magii:
Smoczy Zabójca Wody – magia oparta na jednym z czterech żywiołów, pradawnych elementów wszechświata. Wodę można znaleźć wszędzie, to ona daje życie. Bez wody nie istniałoby życie na Ziemi. Woda potrafi też niszczyć – powodzie, sztormy, tsunami... Wodę należy szanować, jako jeden z najpotężniejszych żywiołów. Szczególnie, jeśli jej użytkownik jest Smoczym Zabójcą Wody...
PWM:
Tak jak każdy Smoczy Zabójca jest w stanie regenerować się (rany, energia oraz magia) poprzez zjadanie swojego elementu - w tym przypadku wody. Wymagane jest, aby woda była źródlana i czysta. Im czystsza woda, tym szybsza regeneracja. W przypadku wody zanieczyszczonej (mowa tu o chemikaliach czy truciznach itp.), jest ona w stanie zagrozić Smokowi - jednakże dalej regeneruje swoje moce.
Będąc Smoczym Zabójcą ma lepiej rozwinięte zmysły od innych. Tyczy się to szczególnie przebywania w wodzie, gdzie ma perfekcyjną widoczność i doskonale słyszy. Dodatkowo, wyczuwanie skórą drgań wody potrafi jej powiedzieć co znajduje się poza zasięgiem jej wzroku - choć to wymaga skupienia. Oczywiście nie ma także problemu z mówieniem pod wodą.
Odporność na żywioł wody - skóra nie marszczy się pod długim wpływem wody, a utopienie jej jest niemożliwe, ponieważ:
Skrzela - Znajdujące się tuż pod uszami, pobierają tlen z wody za każdym razem, kiedy mają z nią kontakt. Mimo wszystko, dziewczyna wciąż ma własne płuca - więc podczas przebywania na lądzie nie są używane, a smoczek nie odczuwa żadnego dyskomfortu z posiadania ich.
Oczywiście umie perfekcyjnie pływać - intuicyjnie. A znajdując się całkowicie we wodzie, jej ciało otulają małe wiry czy też prądy, które nieznacznie zwiększają jej szybkość i ogólną mobilność podczas poruszania się w wodzie.
Hydrokineza - umiejętność tworzenia lub zwiększania ilości wody w stanie ciekłym, używając psychokinezy do powielenia cząsteczek w niej zawartych. Polega także na umiejętność manipulacji wodą... Tyczy się to tylko mniejszych ilości, oczywiście - kontrola do połowy litra, tak samo wytwarzanie, do połowy litra na post.
Wciąganie wody z otoczenia – głównie z roślin (np. owoców), w celu użycia jej. Nie jest wstanie wykonać tego w przypadku Królestwa Zwierząt (czyli też ludzi, dla tych mniej kumatych). Oczywiście roślina/substancja pozbawiona wody... jest całkowicie sucha, czyż nie? Diangen jest w stanie "wyssać" wodę w ilości 250 mililitrów (Chyba, że roślinka posiada mniej, wtedy smuteczek). Jeśli w wodzie jest zawarta substancja zupełnie obca dla maga, to wyciągnie on nią wraz z wodą. W innym przypadku woda zostaje odzielona od ów substancji.
Choroba Lokomocyjna. W celu unikania wymiotów, należy jej pod żadnym pozorem nie umieszczać w środkach transportów, dobrze radzę.
No i ostatecznie: Zaklęcia Smoczego Zabójcy Wody są silniejsze od zaklęć zwykłego Maga Wody. (Niewielki bonus, ale zawsze coś, nieprawdaż?)
Zaklęcia:
[D]
Pwll (Kałuża) – Przyznam się, że zaklęcie zapożyczone od Acltarii (Ilama de la Teletransportación , za jej zgodą, dlatego ta sama ranga i te same wartości). Polega na zamianie ciała maga w kałużę i przemieszczeniu w inne miesjce, gdzie następuje zmaterializowanie się ciała. Cały proces trwa około 2-3 sekund. Ilość użyć zaklęcia na walkę czy misję zależy od odległości przeniesień. Pula wynosi 15 metrów (więc przenosząc się raz na 2m, zostaje do 'zużycia' jeszcze 13m).
Chwip Dŵr (Wodny Bicz) - Na okres 3 postów kumuluje wokół rąk ok. 3 litrów wody. Dzięki umiejętności hydrokinezy jest w stanie daną wodą dowolnie poruszać, głównie formując ją w podłużny kształt. Jest to jakby dodatkowa kończyna, którą DS może uderzyć kogoś innego - siłą nie przekraczającą siłę ciosu dorosłej kobiety. Wystarczająco, aby wytrącić komuś coś z ręki, lekko poobijać czy przy szczęściu - podciąć nogę. Smagnięcie takim biczem najwyżej pozostawi lekko pobolewający, czerwony ślad. (Gif przedstawiający mniej-więcej formę bicza).
[C]
Glaw Yn (Deszcz) - Deszczyk? To nie jest zwyczajny deszczyk.. Mag umieszcza odpowiednią ilość wody (w miarę możliwości), w wysokości 5 m nad oponentem (średnica 3m). Następnie, w wybranym przez maga momencie następuje „uwolnienie” wody, która w postaci kropel-igiełek spada na przeciwnika. Tworzy się duża ilość małych, niegłębokich, lecz umiarkowanie bolesnych ran (zadrapania, skaleczenia, nacięcia).
Corff Dŵr (Wodne Ciało) - Co to za DS, jeśli nie jest w stanie zamienić swego ciała w dany element? Tak więc na tym polega to zaklęcie – ciało maga zamienia się wodne, na okres 1 posta. Tym samym, wszelkie ataki większej szkody jej nie robią (za wyj. Elektryczności, Ognia, Lodu, zaklęcia cieplne etc, logiczne, że na zaklęcia umysłowe nie ma to wpływu), a sam użytkownik zaklęcia zyskuje większą elastyczność i zwinność. Oprócz tego, uderzenie z takiej wodnej ręki też nie jest przyjemne, ale to już inna historia..~ Utracenie jakiejś ilości wody w tym stanie może być dość szkodliwe dla użytkownika, kiedy wraca do stanu pierwotnego. Oczywiście (np. po skończonej) walce mag może ponownie "wchłonąć" stracone litry wody, ponownie aktywując zaklęcie. Proces ten trwa dłużej, lecz całkowicie "uzdrawia" organizm po powyżej opisanej stracie.
Pwysau (Ciśnienie) – Zaklęcie polega na wytworzeniu odpowiedniej siły parcia (siły nacisku) wody, w celu wytworzenia odpowiedniego ciśnienia. Siła nacisku jest stała, lecz grubość strumienia wody już nie – co tworzy już różne ciśnienie. Czyli może powstać gruby słup wody (optymalnie 0,5m średnicy, 5m zasięgu), który tylko odepchnie oponenta, albo cienki pocisk z wody o sile pocisku (siła i wielkość jest równa z tą normalnych), lub strumyczek o średnicy milimetra, o zabójczym ciśnieniu, który z bliskiej odległości da radę przebić metal.
[B]
Dome (Kopuła) – Za pomocą wody, mag tworzy kopułę o wysokości 2m. Tworzy ją szybko wirująca woda, pod wysokim ciśnieniem. Wejście w taką kopułę może skończyć się poważnymi obrażeniami. Zaklęcie bardziej defensywne, choć i w ofensywie znajdzie swoje miejsce. Czas działania - 2 posty. Po tym dwa posty przerwy. Zaklęcia rangi B wzwyż przebijają się, osłabione kopułą.
[A]
Rhuad o'r Ddraig Dŵr (Ryk Smoka Wody) - Zbierając pokaźną ilość magicznej energii w ustach, mag uwalnia ją w postaci też 'zionięcia' wodą o olbrzymiej mocy, czemu towarzyszy charakterystyczny ryk. Wystrzał wodny rozszerza się do 3 metrów średnicy w odległości 2 metrów od ust maga i dalej pozostaje stały, aż do zaniknięcia. Strumień wody potrafi sięgnąć do 30 metrów. Ciśnienie wody zaś jest znacznie silniejsze bliżej maga, na końcu wiru ostatecznie zanika. A dokładniej dwóch wirów - wewnętrznego i zewnętrznego - które wirują w przeciwnych sobie kierunkach z niesamowitą prędkością i ciśnieniem. O ile wewnętrzny wir można przyrównać do wiertła, to zewnętrzny jest spiralą cienkiej, wodnej wstęgi. Mag może wykonać ryk w dowolną stronę, a podczas 'zionięcia' (co trwa równo 30 sekund) obracać się i zmieniać kierunek pocisku - który wiadomo, nie będzie przemieszczał się równo, jakby kij - w końcu rozpędzona woda też musi się trzymać jakiś praw fizyki.
Przypiski i dopiski:
"diangen" z walijskiego oznacza "niechciane". Jest przymiotnik, nie imię czy nazwa własna, więc pisanie tego wyrazu z małej litery jest jak najbardziej poprawne.
Fragment z Tsukiko został ściśle uzgodniony z Colette i serdecznie jej dziękuję z współpracę.
Chciałabym podziękować Shin za udostępnienie (z braku lepszego słowa) zaklęcia. Nie wyobrażałam sobie maga wody bez zamieniania się w kałużę...
Oraz podziękowania dla Lava, za wsparcie przy pisaniu historii.
Ostatnio zmieniony przez Diangen dnia Sro Gru 24 2014, 23:54, w całości zmieniany 8 razy
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Niechciana Sob Sie 23 2014, 12:11
Ok doczytałem. Prócz zgody Adminów, potrzeba ci zgody wszystki modów, więc polecam przelecieć się po nich i podpytać. W każdym razie moją masz + Ja będę ci sprawdzał techniczną, kiedy już załatwisz formalności. Osoby od których potrzeba ci zgody to: Laura, Nanaya, Takara, Baek, Colette, Dax, Kirino, Finny
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Niechciana Nie Gru 07 2014, 20:58
PWM: 1. Dopisz, że w przypadku zanieczyszczonej wody, bądź zatrutej owe działanie trucizn etc. zaszkodzi tobie, ale odnowisz sobie moce w niewielkiej ilości. 2. niech będzie, acz dźwięk w wodzie rozchodzi się jak to w wodzie 3. meh niech będzie 4. meh też niech będzie @.@ myślę że mg sam odpowiednio zajmie się kwestią potencjalnych ich obrażeń 5. nieznacznie mobilność etc. 6. Wytwarzanie i kontrola do 0,5l 7. do 250 z roślin tylko. Do tego w przypadku toksyn, te też wyciągnie. 8. stopień już zależny od mg niech będzie, acz ogółem... ok 9. łok
Zaklęcia: 1. po pierwsze niech będzie 5 metrów dalej, ale możliwe do użycia raz na 5 postów. Ew. 3 metry raz na 3 posty. 2. dorzuć ten link tam gdzie miał być i zmniejsz do 3 postów trwania. 3. obrażenia to głównie delikatne nacięcia, skaleczenia i zadrapania w sporej ilości. 4. Meh... Na moje przeredaguj nieco immune, bo jednak mam wrażenie, że lód mógłby też mieć wpływ na Dian, jak i większość zaklęć cieplnych @.@ Plus nie wiem w sumie czy też nie tych opartych na umyśle @.@ 5. im grubszy taki słup tym słabszy, a więc te kilka mm przetnie pewnie metal (acz niewielka odległość). Uznajmy, że po prostu węższym strumieniem trudniej wycelować, gdyż skupienie zostaje w głównej mierze zużyte na skoncentrowanie wiązki wody. Optymalna średnica która odrzuci oponenta z siłą mniej, a raczej ciut większą jak ranga to około pół metra. Ofc. im dalej tym słabszy efekt, acz to już zostawie mg do oceny dokładniejszej. Przyjmijmy że przy tym optymalnym to 0,5 metra średnicy i 5 zasięgu 6. potem 2 posty przerwy @.@ ofc broni głównie przed fizykami, zaklęcia od B wzwyż przebiją się pewnie osłabione o rangę. W przypadku opartych na elektryczności etc mogą nałożyć na kopułę też dodatkowe efekty, acz to zostawię w woli mg 7. zasięg niech będzie nawet do 30 metrów @.@
Ofc w razie czego inni modzi też mogą się wypowiedzieć ;>
Diangen
Liczba postów : 103
Dołączył/a : 21/10/2012
Temat: Re: Niechciana Sro Gru 10 2014, 19:29
PWM: 1. Done. 2. Mi się to tak kojarzy z Trytonami z HP :C one sobie normalnie śpiewały pod wodą... Ew, chyba, że chodzi Ci o takie lekkie... przyduszenie dźwięku xD? Ale to chyba logiczne o: 3. .3. 4. ~(@o@)~ 5. Done~` 6. :C... done 7. Ilość.. no dobra, spoko ;;. Ale dlaczego miałaby wciągać toksyny? W końcu mag wody powinien bawić się... wodą ;;. Mam sobie stworzyć zaklęcie D aby oddzielić wodę od toksyn @@? O, możemy założyć, że od jakiegoś magicznego aua nie odzieli o: O i dodam nową PWMkę: 7.2. Poprzez kontakt przez dotyk jest w stanie ustalić skład chemiczny płynów (tyczy się tylko znanych jej substancji. Kiedy dotyka nowej substancji i wie, w co wkłada łapkę - zapamiętuje co pomacała). 8. - 9. -
Zaklęcia: 1. Bardziej zależy mi na spamawalności niż na zasięgu ale.... RAZ NA 3 POSTY NA 3 METRY? Bez przesady, przecież to nic nie robi poza... mini teleportem. I tak ogranicza mnie ilość ogólnego MM, więc nie będę teleportować się bez końca @_@. A co jeśli, potrzebuję się przenieść dwa razy w jednym poście? 2. meh, done 3. done 4. Tych opartych na umyśle to chyba logiczne, bo zaklęcie ma wpływ tylko na ciało, pozostawiając umysł jakim jest @@. Tak samo jak ktoś sobie zrobi diamentową tarczę, która blokuje raczej wszystko, to umysł jest...poza skalą no. 5. jusz 6. og 7.
Temat z Magią napisał:
Zasięg:
D - 5m C - 15m B - 25m A - 50m
>:C dajta więcej~~
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Niechciana Czw Gru 11 2014, 13:43
PWM: 2. mniej więcej o to chodzi 7. Dlatego nie rozdzieli, bo tu chodzi raczej o to, że wyciągniesz wodę, a jeśli jest zanieczyszczona, czy zawiera toksyny to od razu jej nie odfiltrujesz etc. Co do 7.2 ;> są od tego odpowiednie umiejki i wątpię, że wpasowuje się to w bezpośredni typ magii o czym sama wspomniałaś, bądź 0,5 levela umiejki i tak @.@
Zaklęcia: 1. Jak powtarzałem nie raz... Po to był renerf, żeby poziomy mniej więcej się zrównały a k a zaklęcia teleportacji u maga typowo specjalizującego się w tym pozwalają na skok raz na dwa posty na 5 metrów. Ta magia nie opiera się na tym etc. a co za tym idzie? Ma bardziej rygorystyczne wymogi o/ W teorii nawet było gdzieś rozważane, że poniżej rangi C w innych magiach mogą takie zaklęcia być odrzucane sooooł~ 4. Po prostu wolałem, by było to jakoś podkreślone 7. Okej... Soł w skład zaklęcia wchodzi wiele czynników. Chcesz zasięg jak zaklęcia A? Chcesz 50 metrów? Zmniejsz obrażenia do max rangi C. Prosz. Bo pomijam fakt, że zwykle tego typu ataki mają dmg rank down, a jako że DS to ew bym dał przy zasięgu B taki dmg B+ max. Ale skoro chcesz tak bardzo 50 metrów to napisz, że ma obrażenia jak zaklęcie C i deal~
Diangen
Liczba postów : 103
Dołączył/a : 21/10/2012
Temat: Re: Niechciana Pon Gru 22 2014, 13:21
PWM: 7. Noale jak mam np. ciasto - woda, mąka, jajka. To wyciągając z ciasta wodę nie wyciągam mąki i jajek też, to bez sensu :c znaczy, śladowa ilość toksyny zawsze zostanie, ale powinno - jak na moje - rozdzielać większość S: 7.2 Biorę 0,5 lvla umiejki c': !
Zaklęcia: 1. A nie da się ograniczyć do x użyć na walkę i do y użyć na misję :C ? 4. Done. 7. BIORĘ TE 30 METRÓW, NO JUŻ XDDDDDDDDD".
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Niechciana Sro Gru 24 2014, 14:39
PWM: 7. to podkreślmy tak... substancji, których nie rozróżnisz - nie odseparujesz. Wodę od mąki czy ciasta... okej... Ale jak będzie w kwiatku jakieś H12C7O14P3XYZCOŚTAMDALEJ to wyciągnie to z wodą. Ot związki chemiczne/substancje na których się nie zna. Więc dla skuteczności opłaca się zainwestować w alchemie czy coś duh o/ 7.2 co do pół umiejki... nie da prawie nic na moje żadna wiedzowa umiejka na poziomie 0,5 @.@ zresztą sprecyzuj jaka i jak by wyglądał ten nieznaczny próg, prawie zerowy.
Zaklęcia: 4 i 7 ok 1. wiesz... mogę ci dać z 2-3 na walkę-misje, ale... to raczej mniej opłacalne o/
Elizabeth
Liczba postów : 429
Dołączył/a : 24/08/2012
Skąd : Otchłań c:
Temat: Re: Niechciana Sro Gru 24 2014, 22:23
Dobra, bo już nie chce mi się kłócić x:
PWM: 7. Dobra .x. 7.2 Dobra, mam to gdzieś, nakupię sobie umiejek .x.
Spelle: 1. 3 razy na walkę max 5 razy na misję (zależnie od długości, MG powinien mniej więcej poinformować o: )?
Diangen
Liczba postów : 103
Dołączył/a : 21/10/2012
Temat: Re: Niechciana Sro Gru 24 2014, 23:52
Post pod postem, ale niech będzie ładnie, bo wszystko zakończone zgodnie z uwagami Finnka na FB S:
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Niechciana Sro Gru 24 2014, 23:55
Niech będzie akcept ~.~ Pomolestuj ładnie Kiriego o kolorek ;>
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.