I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Był słoneczny dzień, wszyscy zajęci byli własnymi sprawami. Nikt nie wiedział, nawet nie domyślał się tego, co miało nastąpić lada chwila. Mogliście w tej chwili być w cukierni, grać w tenisa, albo pływać na basenie, ale wasze plany zmieniły się diametralnie przez ingerencję wyższych sił. Wasze czynności zostały przerwane i nagle znaleźliście się w śnieżnej półkuli o średnicy 50 metrów [taka jak zabawka, w której jest śnieg i jak się porusza to zaczyna on padać w środku]. Nie widzieliście tego co znajdowało się za jej ściankami. Wewnątrz był drewniany domek w stylu zakopiańskim o rzucie na planie kwadratu o boku ośmiu metrów. Nie było jednak drzwi, ani okien, a tylko wymalowane czarnym atramentem plamy, więc nie dało się wejść do środka. Wokół was wirował delikatnie śnieg, a ziemia pokryta była cienką warstwą tego białego puchu. Nie utrudniał on jednak walki w niemalże żaden sposób. Podłoże wydawało się być zrobione z ubitej gleby. Co pewien czas znajdowało się niewielkie drzewo wiśni. Wy znajdowaliście się na środku tej sceny przed domkiem w odległości około 20 metrów od siebie. Oświetlenie było raczej kiepskie jak tuż przed zapadnięciem zmroku. Nie wiadomo co było źródłem tego światła. Nie wiedzieliście jaka siła was tutaj przeniosła, ani tym bardziej czego od was chciała, aż nie usłyszeliście donośnego głosu. - Walczcie. Tylko jedno z was wyjdzie z tej kuli Po tych słowach poczuliście nieodpartą chęć do sprania swojego przeciwnika na kwaśne jabłko. Tak właśnie rozpoczęła się wasza walka.
// kto pierwszy odpisze ten atakuje, druga osoba ma turę obrony. // Tachibana występuje jako, że ma już akca technicznego. // Trochę popsułem rozdzielczość, ale macie mapkę mapka Niebieska kropka to Wei, Czerwona to Tachibana, Zielone są drzewa, a czarny jest domek
Wei Choe-Sang
Liczba postów : 23
Dołączył/a : 29/12/2013
Temat: Re: Tachibana vs Wei Pią Sty 03 2014, 15:43
Wei stał naprzeciwko swojego przeciwnika z pokerową miną. Jego wyraz twarzy nie ukazywał żadnych emocji. W jego spojrzeniu można było dostrzec znudzenie lub opanowanie. Miał na sobie kimono grafitowego koloru z przerzuconą przez ramię grubą na 20 centymetrów wstęgą. Podobna znajdowała się w jego włosach oraz na pasie. Za obuwie służyły mu drewniane sandały z grubymi czarnymi skarpetami. Mozolnie oglądał kulę od wewnątrz nie skupiając uwagi na przeciwniku. Wykonywał powolne mrugnięcia. Przy tym wszystkim jego ciało, głowa, a nawet twarz nie ruszały się. Kiedy skończył lustrować arenę zamknął na moment powieki biorąc głęboki wdech. Sprawdzał stan powietrza jaki był w kuli. Musiał się upewnić czy będzie mógł pracować na pełnych obrotach czy jednak jego ruchy będą ograniczone. Wydawało się być w porządku. Otworzył oczy i przemówił do blondyna. - Nazywam się Wei Choe-Sang, miło mi Cię poznać. Miał nadzieję usłyszeć także imię swego oponenta. Cenił sobie odpowiednie przygotowania przed walką. Wierzył, że blondyn poczyni podobne kroki by mogli stanąć do walki twarzą w twarz. Choć niemalże podręcznikowo przedstawił się i pozdrowił chłopaka, jego twarz nie okazywała żadnych emocji. Zero zadowolenia czy niechęci. Tak jakby był pusty w środku.
Wystawił na wysokości czoła lewą dłoń, starająć się zgarnąć kilka lecących płatków śniegu. Na koniuszkach jego palców pojawiły się dwie białe gwiazdki. Przybliżył je do twarzy, ponownie mozolnie mrugnął, po czym machnął dosyć szybko ręką strzepując śnieg. - Powinniśmy zaczynać, prawda? Zagadnął do przeciwnika zdejmując powoli haori. złożył je w kostkę i położył obok siebie. Następnie zdjął górną część kimona pozostając jedynie w grafitowym Hakama. Jego brzuch oraz dolna partia pleców była obwinięta białym, mocno zaciśniętym bandażem. Podobnie jak z haori złożył swoje ubranie i położył na narzucie, tworząc niewielką wieżyczkę. Wziął kolejny głęboki oddech, jego głowa była skierowana ku sklepieniu.
Przyjął postawę bitewną. Prawa noga stała lekko wysunięta z przodu, lewa czekała w pogotowiu, z tyłu. Dłonie miał skierowane ku dole, ułożone tak jakby dzierżyły rękojeść katany. Były one na wysokości genitaliów. - Jeśli jesteś gotowy możemy zaczynać. Powiedział na tyle głośno by przeciwnik mógł usłyszeć, ale nie na tyle by się na niego wydzierać. Jego głos nie zadrżał nawet raz, nie zmieniał on swojego tonu, nie ponosiły go emocje. Jego ruchy i słowa były spokojne i pełne harmonii, tak jak śnieg, który unosił się nad ich głowami owiewany lekkim wiatrem. - Zaprezentuje Ci zapomnianą magię Jiàn zhī lù. Kontynuował bez najmniejszych zmian barwy głosu. Jego brwi zaczęły się zaciskać na czole, a spojrzenie penetrowało jego twarz. Nie mrugał, jego oczy były wbite w blondyna. Zapewne czuł się tak jakby same oczy napierały na niego starając się przebić jego czaszkę i wylecieć tyłem głowy. - Jìde jiàn. Rzucił pod nosem, a w jego dłoniach zaczęła formować się katana. Z kwiatów słonecznika wyłoniło się piękne, błyszczące od białego krajobrazu ostrze. Pozostawiło po sobie płatki, które opadły pod nogi samuraja. Były takie leciutkie. Nim dotknęły śnieżnej warstwy wirowały na wietrze formułując małą trąbę powietrzną. Pojedynczo padały obok siebie, swobodnie, nie formułując żadnego znaku czy obrazu. Były takie... spokojne, świetnie opisywały Weia.
Zaciskając oburącz katanę zaczął powoli kroczyć w stronę przeciwnika pokonując pierwsze metry. Miał nadzieję, że ten zrobił podobnie, a jeśli nie, mimowolnie starał się zmniejszyć dzielący ich obszar przyśpieszając tempa. - Lìliàng. Ponownie wypowiedział zaklęcie pod nosem nie spuszczając z oczu blondyna. Wpatrywał się w niego nie mrugając. Jego miecz zaczął błyszczeć w świetle złotych pierścieni. Wyglądały one przepięknie, jego miecz przypominał dzieło sztuki. Zatrzymał się i wypowiedział słowa: - Powodzenia Tachibana, niech wygra silniejszy. A następnie ruszył niczym wichura napierając na swego przeciwnika. Przesuwał się po śniegu slalomem pozostawiając niewielkie zagłębienia. Prawie jakby sarenka przemykała po leśnej polanie, był świetnym biegaczem. Wykonał pierwsze cięcie z dołu. Górującą ręką była prawa. Ciął płytko celując w okolice lewego uda. Następnie wykonał obrót o 360 stopni uderzając ponownie, tym razem górną część ciała, również płytko. Ponownie miała ucierpieć lewa strona, a dokładniej mówiąc bark. Jeśli uderzenia zostaną wykonane prawidłowo powinien mieć on lewą nogę z przodu a czubek ostrza ponownie na wysokości stóp. Utrzymywał niską pozycję. - Jak się trzymasz? Nie za szybko? Rzuci nonszalancko w stronę przeciwnika. Wszystko byłoby super gdyby nie jego brak jakiejkolwiek mimiki i ton głosu, który nadal brzmiał tak samo pomimo szczerych chęci. Przypominał program komputerowy typu Ivona.
Jego kolejne ruchy zależą od tego co zrobi Feniks. Jeśli postanowi użyć skrzydeł by przenieść się w inne miejsce, samuraj przy pomocy Duǎnpǎo dogoni go wykonując dalsze kombinacje uderzeń. Zapewne jego "teleportacja" będzie znacznie szybsza i da lepszy efekt ze względu na rangę zaklęcia. Jego cięcia będą płytkie i skupiać się będą na szybkości nie na sile. Na razie Wei chciał wprowadzić trochę zamieszania by zmusić przeciwnika do wejścia w jego prędkość walki. Następne cięcia będą kierowane w okolice rąk i nóg. Nie miał zamiar wykończyć go jednym uderzeniem. Jeśli Feniks zostanie zmuszony do użycia swojego głównego atutu czyli Podpalenia i Wei zrozumie, że jego uderzenia nie mają sensu a mogą jedynie zaszkodzić jego katanie użyje Duǎnpǎo by odsunąć się od Feniksa i odskoczy jeszcze kilka metrów, dla bezpieczeństwa pozostawiając sobie pole do manewru w następnej turze. Jeśli Podpalenie nie wyda się być skuteczne ze względu na magiczne Lìliàng Wei dalej będzie napierał na Feniksa starając się pozostawić na jego ciele liczne, lecz płytkie rany. Jest też opcja numer cztery. Co jeśli Feniks po prostu będzie starał się parować obrażenia i nadal będą w zwarciu? Wei użyje swojej techniki Szybkich stóp Duǎnpǎo, by przeskoczyć za oponenta i wykonać szybkie cięcie na wysokość ścięgna/łydek/kolan. W zależności od tego jak spróbuje się obronić przeciwnik wysokość cięcia ulegnie zmianie. Wei w głównej mierze opierać się będzie na szybkości by nie dać szans blondynowi na wyprowadzenie konkretnej obrony, nawet jeśli spowoduje to niewielkie zadrapania.
Temat: Re: Tachibana vs Wei Wto Sty 07 2014, 23:18
Tachi stał z rękami w kieszeni. Miał na sobie czerwoną bluzę z kapturem, długie, materiałowe spodnie dresowe koloru szarego, oraz swoje ulubione adidasy. Pierwszą czynnością, która wykonał było naciągnięcie kaptura na głowę. Dobrze wiedział, że to ogranicza mu pole widzenia, ale przynajmniej na razie ... pozwalało mu na to obserwowanie całej areny, oraz przyglądanie się wrogowi, a ponieważ będzie miał ukrytą twarz, przeciwnik nie zda sobie sprawy z tego, gdzie teraz patrzy. A to pozwoli mu na to, że... nie wyda swojego planu. W każdym razie uważnie przyjrzał się całej arenie, starając się nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów głowy. No cóż. Koleś wyglądał na samuraja. Przynajmniej po ubiorze, który właśnie zaczął zdejmować. Tachi walczył trochę na ulicy. I wiedział, że takich rzeczy nie należy robić w trakcie walki. Dlatego od razu wykorzystał ten fakt, kiedy tylko ten zaczął zdejmować swoje okrycie, użył Skrzydeł i zamachnął się mocno rękami, aby oddalić się dzięki temu zaklęciu jak najdalej od punktu startowego. Celem był domek. Miał zamiar dostać się do niego tak szybko, jak tylko mógł. Tak więc użył skrzydeł, aby "polecieć" owe 5 metrów po skosie w kierunku owego zabudowania. Jeśli znajdzie się dość blisko, po prostu do niego dobiegnie [1-2 metry], jeśli jednak odległość dalej będzie znaczna, wtedy użyje Skrzydeł jeszcze raz. Kiedy tylko znajdzie się za domkiem, zdejmuje kaptur z głowy, o ile pęd powietrza nie zrobił to za niego i robi co następujące. Z lewej strony, z tej z której przybył używa czaru Rozproszenie, aby ustawić tam barierę z ognistych piór, a następnie biegnie w kierunku lewej krawędzi i robi to samo. A potem... cofa się w kierunku "środka" ściany i czeka na przeciwnika. Opiera się plecami o ścianę, aby dobrze wiedzieć zarówno lewą jak i prawą stronę. Jeśli tylko pojawi się przeciwnik i wpadnie w jego pułapkę, wtedy oddala się w drugą stronę, po prostu od niego uciekając. Jednak... nie stara się oddalić od niego na więcej, niż 5 metrów. W każdy razie, jeśli plan nie wypali, wtedy Tachi stara się użyć Skrzydeł, aby oddalić się od przeciwnika, a jeśli ten go złapię, używa Rozproszenia, kiedy ten znajdzie się blisko niego, po czym stara się uniknąć ciosów miecza, a jeśli nie, to ... stara się kopnięciem wytrącić broń przeciwnikowi.
Asthor
Liczba postów : 1213
Dołączył/a : 01/09/2012
Skąd : Olkusz/Gliwice
Temat: Re: Tachibana vs Wei Sob Sty 18 2014, 11:51
MG
//Pheam dodaj link do KP //co do zaklęcia rozproszenia pojawił się mały problem. Ja uznałem, że zaklęcie działa jakby aura, która przemieszcza się razem z tobą. Ty użyłeś tego jak tarczy, która stoi w miejscu. Jednak wersja sprawdzającego jest inna i to ją będę uznawał za słuszną. Najwyżej dogadaj się z nim jak chcesz. Otóż twoje zaklęcie rozproszenia działa na tą chwilę tak, że kilka zapałek po prostu spada z góry. Tak jak deszcz, tyle, że nie koniecznie z takiej wysokości. //sorki za czas odpisu obecnie nie ogarniam zajęć na uczelni.
No dobrze, więc walkę Wei rozpoczął niczym Grey od ściągnięcia z siebie części ubrań i starannie składając w kostkę. Moment, w którym przeciwnik nie mógł wyprowadzić ataku Tachi wykorzystał używając dwukrotnie skrzydeł feniksa, aby znaleźć się przy ścianie domku. Wei przywołał miecz, a Tachi nie do końca znając efekty swoich zaklęć użył czaru rozproszenia. Kilka piór spadło z jednej i z drugiej strony domku, ale niestety nie przyniosło żadnych efektów. Podbiegł do Ciebie Wei i rozpoczął w końcu swój atak. Rozproszenia niestety użyć nie mogłeś z prostej przyczyny. Zaklęcie parzyło cel więc niestety, ale było atakiem, który zgodnie z obecnie panującym systemem nie mogę zaliczyć. Ucieczka również na niewiele się zdała. Przeciwnik był szybszy. Mimo, że jego teleportacja miała zasięg trzech metrów, a twoja pięciu to nadgonienie z umiejętnością sprintera żółtego szalika nie była problemem dla szermierza. Rozpoczął więc swój taniec cięć bez przeszkód. Najpierw przeciął Ci skórę na lewym udzie. Zapiekło. Spróbowałeś wykopać miecz z ręki przeciwnikowi, ale nie był on amatorem w posługiwaniu się orężem, a jego chwyt był silny. Wykonał obrót o 360 stopni celując płytko w lewy bark. Gdyby celował głęboko pewnie obrażenia byłyby zadane, ale dzięki spokojowi przeciwnika udało Ci się uniknąć ciosu zgrabnym wygibasem, a'la umiejka skrytobójca. Potem przeszedł do swojej pozycji i patrzył na to co zrobi Tachibana.
Stan: Wei: 80%MM, Liliang 1/5 Tachi: 70%MM, płytka, ale szeroka rana na lewym udzie. Stoicie w odległości około 1 metra od siebie, mając obok siebie ścianę budynku. [ok. 1,5m]
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Tachibana vs Wei Sob Gru 13 2014, 13:09
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.