Ach! Witaj strudzony Wędrowcze! To zabawne, że udało Ci się dotrzeć aż tutaj, patrząc na Twój stan. Widzę, że nie czujesz się najlepiej. Nie martw się jednak. Jeszcze trochę czasu spędzisz w mych zimnych ramionach i już na zawsze zaznasz spokoju. Nie musisz się już o nic więcej martwić. Wystarczy, że będziesz spokojny, a ukojenie samo przyjdzie.
Nadal mamy jeszcze czas. Szkoda by było go zmarnować, nie sądzisz? Ty i tak nie masz co z nim zrobić, więc pozwól, że, nim twoje uszy zamarzną jak dłonie, opowiem Ci pewną historię, która nie wydarzyła wcale tak dawno temu. Mógłbym nawet przyrzec, że jej bohater obecnie ma tyle samo lat co Ty. Może poczujesz z nim więź?
Należałoby zacząć od początku, nie uważasz? Ale to by było zbyt nudne jak na tą wspaniałą opowieść. Teraz liczy się dla Ciebie każda sekunda, więc nie będę trwonił Twojego cennego czasu. Wspomnę jedynie, że początek tego wszystkiego trudno określić. Nawet moja niezwykła ciekawość nie była w stanie pokonać niewidzialnego muru i już chyba nigdy się nie dowiem, kiedy się urodził. Ależ to już nie ma największego znaczenia! Bardziej liczy się w tym momencie moje zafascynowanie jego osobą. Ludzie, gubiąc się w śnieżnej zamieci, zaczynają tracić nadzieję, przymierają. Zupełnie jak Ty! Lecz on taki nie był. Ach! Jakiż to szczwany dzieciak! Czasami zastanawiam się, czy w jego żyłach nie płynęła krew zimniejsza od mego chłodu. A do tego miał taką wspaniała rodzinę. Wszyscy byli tacy jak on. Wytrwali. Trudno było określić skąd dokładnie pochodzili. Ich skóra, włosy, ubrania. Wszystko było białe. Zupełni ginęli na tle zawieruchy, jaką miałem im spętać tamtego dnia.
Do tego miał siostrę. Ha! Nawet dwie. Pierwsza z nich nie była dużo młodsza od niego. Przez to doskonale się dogadywali, co chyba było początkiem ich zguby. O drugiej wiele Ci nie powiem, nie była aż tak ważna dla tej historii. Po prostu była ładnym dodatkiem…
Widzę, że się zdziwiłeś, gdy wspomniałem o zgubie. Bardzo słuszna reakcja. To właśnie od tego zaczyna się cała historia. Od tego felernego dnia, gdy w mym sercu lodowym zrodziło się pierwsze uczucie.
No widzisz? Śnieg też może czuć. Choć przychodzi mi to z trudem i ciągle się uczę, powoli zaczynam rozumieć tą całą waszą ludzką ideologię. On był impulsem, który sprawił, że wszystko ruszyło.
Pierwszym, co poznałem, była chorobliwa zazdrość, która zaczęła mnie zżerać od środka. Sprawiło ono, że popadłem w paranoję. Nie mogłem patrzeć na ich szczęśliwe miny. Złość rosła z każdym dniem, aż w końcu osiągnęła swoje apogeum. Nie zniósłbym ani jednej godziny więcej. W tamto pamiętne południe, choć wokół panowała jedynie ciemność, rozpętałem śnieżną zadymę.
Najzabawniejsze było to, że pewnikiem w niczym bym im nie przeszkodził. Taka pogoda nie byłaby niczym nowym. Tylko wiesz… Szczęście mi tamtego dnia wyjątkowo sprzyjało. A może to była zwyczajna ludzka głupota? Ten maluch, Yuki miał na imię, puścił na chwilę dłoń swojej siostry. Ta chwila wystarczyła bym mógł już ich na zawsze rozdzielić. Trzeba było widzieć ich rozpacz, gdy zaczęli szukać zagubionej. Krzyczeli ile sił w płucach, ale to wszystko było na marne. Wiatr i śnieg były od nich silniejsze. Na dodatek, zamiast zostawić gówniarza i iść dalej, tracili siły na bezsensowne rzeczy. Nie powiem, serce mi się zaczęło wtedy krajać, gdy mały raz po raz wykrzykiwał jej imię, ale pozostałem nieugięty. Ona nie była mu potrzebna. Mogłem w końcu z łatwością ją zastąpić. Przynajmniej tak z początku myślałem.
Może teraz trochę tego żałuję. Może. Trudno mi to jasno określić. W gruncie rzeczy nie musiałem być aż tak okrutny, ale chciałem dopiąć swego. O mało nie pożegnałem się ze swoim skarbem. Cudem było to, że udało mi się rozdzielić, a jeszcze większym, że on przeżył. Moja głupota o mało go nie zabiła. Na szczęście tą samą drogą szła pewna karawana…
Po Twoich oczach widzę, że i Ty straciłeś kiedyś kogo bliskiego. Jak się wtedy czułeś? Żałowałeś, płakałeś? Może przeklinałeś los po stokroć przysięgając mu zemstę? Większość pewnie by tak zrobiła. Sam bym się nie zdziwił. Ale nie on… Nie. Pozostał nieugięty niczym to wielkie drzewo, pod którym się teraz tak nędznie chronisz. Wraz z młodszą siostrą- jej imienia nadal nie mogę sobie przypomnieć- udało mu się trafić do domu bardzo… interesującego człowieka. Ale co z tego, skoro dzieciak zachowywał się niczym zranione zwierze. Wiesz, że nigdy nie odezwał się słowem do swojego nowego gospodarza? Miał wtedy z siedem lat, a zachowywał się jakby posiadł wszystkie rozumy na świecie. Choć przyznać muszę, że wszelakie polecenie wykonywał sumiennie. W gruncie rzeczy nie był taki zły, ale do przyjemnych w obyciu nie należał. Trudno mi teraz powiedzieć, co mógł wtedy czuć. Był jak maszyna, wykonująca wszystkie zlecone jej zadania. Widok trochę smutny i żałosny. Z drugiej strony… mógłbym przyrzec, że w jego sercu nadal pozostały nikły obraz tej starszej… Lata mijały, ale nic wielkiego się nie zdarzyło. Czujesz się trochę zawiedziony? Nie martw się, już wkrótce zacznie się prawdziwa tragedia. To był tylko jej początek…
No właśnie początek… Mężczyzna próbuje wyciągnąć do niego pomocną rękę. Ten ją przyjmuje bez wahania, nadal jednak pozostając nieustępliwym w pewnych kwestiach. W jego oczach nadal widać chęć życia. W końcu szkoda, by się zmarnował…
To było piękne południe. Śnieg trochę zelżał, odsłaniając nieco zielonej trawy. Nie było jej wiele, ciągle pamiętam jej paskudny kolor. Znacznie bardziej wolę swoją biel. W każdym bądź razie… świeża trawa przyciąga zwierzynę, to fakt znany wszelakim łowcom od pokoleń. Fakt, który trzeba wykorzystać, by przeżyć kolejny rok w zimnych objęciach mrozu.
No więc wyobraź sobie, proszę, wyobraź sobie małe dziecko… Celujące z broni, którą może ledwie unieść. Choć się na tym nie zna, uważnie słucha poleceń swojego mistrza. Oczywiście chybia. Huk wystrzału płoszy całe stado. Tym razem mu się nie udało, ale mistrz go pociesza, obiecuje, że jeszcze się wybiorą razem…
Zazdrość to uczucie od wieków towarzyszące miłości. Ludzie zazdrośni są nieobliczalni, prawda? Ale nawet tym razem nie musiałem nic robić, by dzieciak wpakował się w kolejne kłopoty. Czasami sobie myślę, że on po prostu nie ma szczęścia…
Próbowałem raz dokładnie zbadać, o cóż tez mogło chodzić tym popaprańcom… Dziwni to byli ludzie, choć może nazywanie ich gatunkiem człowieczym uwłaszczało prawowitym przedstawicielom. W swoim zachowaniu mieli coś dzikiego, właściwego dla zaszczutego psa lub wściekłego lisa. Ich obecność oznaczała chaos. Chaos i śmierć, bo inaczej nie mogę opisać tego, co pozostało z wioski.
Wpadli nagle, bez jakiejkolwiek zapowiedzi. Był akurat środek nocy. Większość normalnych ludzi spała. Spał także i on. Będąc w objęciach ciepłej pościeli, usłyszał dźwięki nie pochodzące ze świata, w którym obecnie się znajdował. Narastający hałas w końcu wyciągnął go ze snu. Zerwał się z łóżka, nie będąc pewnym, czy to, co słyszy, jest jawą czy jeszcze marą. Podszedł powoli do drzwi swojej izdebki, chcąc je otworzyć. Gdy trzymał już dłoń na klamce, dotarło do niego, że ktoś obcy pałęta się po ich nowym domu. Strach objął jego serce w jednej sekundzie. Cała odwaga odpłynęła, gdy zdał sobie sprawę, że w pokoju obok śpi jego słodka siostrzyczka. Cóż mogli chcieć nocni goście?
Nie chcąc czekać dłużej, sięgnął po nóż spoczywający na szafie. Nie wiedział, co może go spotkać, po drugiej stronie.
Na korytarzu panowała ciemność. Przemknął cicho pod ścianą, nasłuchując, gdzie mogą znajdować się intruzi. Ku największym obawom… drzwi od pokoju Yukiko, bo teraz sobie przypomniałem, jak mała miała na imię, były otwarte. Kryjąc się w cieniu, przyglądał się, jak jakiś oblech gapi się na jego siostrę. Trzeba było widzieć jego minę! Czysta nienawiść zionęła z błękitnych jak niebo oczu. Nienawiść tak silna, tak motywująca, że był w stanie dokonać wszystkiego.
Widziałeś kiedyś lisicę broniącą swych młodych? Kolejny z widoków wartych zapamiętania. On był taką lisicą. Skoczył na barczystego mężczyznę, wbijając mu ostrze prosto w kark. Ciepła krew pociekła na podłogę, znacząc całe pomieszczenie metalicznym zapachem. Krzyk rozniósł się po otoczeniu. Oderwał nóż od ciała, po czym jeszcze raz uderzył, uciszając napastnika na zawsze.
Złapał jej drobny nadgarstek i pociągnął z całej siły. Ta się jednak zaparła, patrząc na niego z niedowierzaniem. Otworzył usta, chcąc jej chyba coś powiedzieć, lecz szybko je zamknął. Ja wiem, co mu chodziło po głowie. Bał się, bał się kolejnej powtórki sprzed kilku lat, że straci to, co tak pilnie hodował w domku na śnieżnym odludzi. Słowa były więc zbędne. Spuścił jedynie głowę na znak pokory.
Ale to nie koniec tej historii. Czas przejść do punktu kulminacyjnego.
Coś płonęło. Swąd dymu powoli docierał do ich nozdrzy. Chłopak wyjrzał zaciekawiony przez drzwi, lecz niewiele był w stanie zobaczyć. Ciemność go ograniczała. Podszedł pośpiesznie do okna, otworzył je, po czym wypchnął Yukiko na zewnątrz.
Głupia prawda? Nie był w stanie nawet wydukać z siebie słowa. A chciał powiedzieć tak wiele. Uciekaj. Ukryj się. Uważaj na siebie. Nie daj się złapać.
~Kiedyś po ciebie wrócę…~
Ach! Nie rób takiej miny! Głupota to choroba nieuleczalna, zaraźliwa. Nic już na to nie poradzisz. Stało się, nic tego nie zmieni. Za późno na jakiekolwiek refleksje nad jego czynami. Teraz dopiero zaczyna się właściwa część.
Minął rok, dwa, trzy… A ja nie widziałem jego twarzy. Ktoś mi go zabrał, wykradł i nie chciał oddać. Przez ten czasem znajdował się poza moim zasięgiem. Jednego jednak byłem pewien. Nie ma z nim jego sióstr. Obie nadal spoczywały w mych ramionach. Zabawne, czyż nie? To czego chciałem odeszło… A pozostały mi jakieś ochłapy…
Nie trwało to jednak długo, bo zacząłem czuć jego tęsknotę do rodziny, którą stracił. A wtedy przyszło dla niego zbawienie, które miało odwrócić bieg zdarzeń. Legenda o potężnej Królowej, mieszkającej w najmniej dostępnym miejscu Fiore. Gdy ktoś wejdzie do jej zamku, już więcej nie wróci. Ale jeżeli uda ci się ją pokonać… Jeżeli ją tylko pokonasz zwróci ci zgubę, którą zostawiłeś na lodowym pustkowiu. Czy na jego miejscu byś się nie skusił?
Kusząca propozycja, nowa nadzieja. Wkrótce znowu zawitał w moim domostwie, chcąc odzyskać utracone skarby. Ach, jakiż on był głupi, myśląc, że zdoła pokonać siły natury. On, zwykły człowiek, nie był w stanie nawet do niej podejść. Przyjemnie było patrzeć, jak znowu wybiera swoją własną zgubę. Szarpał się, próbował wyrwać, ale lodowe więzienie, które dla niego stworzyła było zbyt solidne. Wreszcie… wreszcie go miałem mieć tylko dla siebie. Moje ukochana córka złapała go dla mnie! Wtedy… wtedy poczułem największą radość, jakiej wy, ludzie, nigdy nie doświadczycie. Trzeba było jednak pamiętać, że mimo wszystko zimno może go zabić. Cóż więc pozostało innego jak po prostu sprawienie, by jego serce zamarzło raz na zawsze. Od tej chwili miał być w mojej mocy do końca życia.
Pocałunek królowej śniegu, odłamek lodowego lustra wbity prosto w samo serce. Tak niewiele potrzeba było. Nareszcie marzenia się ziściły. Mogłem teraz codziennie patrzeć na jego śliczną twarzyczkę, uśmiechającą się pogodnie, gdy masakrował kolejnych zagubionych wędrowców. Idealna marionetka, służalczy pies, mebel w lodowym zamku. Usłyszawszy historie o nim, co raz więcej ludzi próbowało zdobyć wyimaginowany pałac. I ginęli, jeden po drugim, raz za razem. Ich krew przenikała przez śniegi i lody, spływała do mego wnętrza. Mogłem się nią posilić do woli.
Wiedziałem oczywiście, że kiedyś może nadejść moment, gdy już na zawsze się pożegnamy. Wolałem się w pewnym sensie zabezpieczyć przed taką możliwością… a także taką, że on będzie szczęśliwy, gdy mnie już nie będzie. Niech poczuje boleść straty, jakiej i ja doświadczyłem, gdy ten pałętał się po świecie beze mnie. W momencie mojej kontroli nad nim, gdy był najbardziej bezbronny, zabrałem najcenniejszą rzecz jaką jeszcze posiadał. Pustka w jego oczach była taka piękna, gdy stracił wszystkie swoje wspomnienia…
Czasami żałuję, że prawie zawsze mam rację… Bo wiesz co? Faktycznie mi go zabrali. Mogłem się nim nacieszyć zaledwie przez rok, ale czy to wiele, dla kogoś, kto będzie żył wiecznie? A tak wiele mu dałem. Chociażby moc dorównującą bogom. On jednak w decydującej chwili… On… Okazał się człowiekiem. Zwyczajnym, zdradliwym człowiekiem. Nie rozumiem jak mogłem się zainteresować zwyczajnym człowiekiem! Przecież miał być kimś więcej! Wbił nóż prosto w moje serce, zniszczył zamek, oswobodził się, choć był słaby. Cóż za idiotyzm tego świata! Czyż słabi nie powinni zawsze przegrywać? Ale to już nieważne.. nieważne. On jeszcze wróci, szukając swoich wspomnień. Ty zaraz umrzesz i tyle będzie z naszej znajomości. Zanim jednak się pożegnamy mam dla Ciebie małą zagadkę. Powiedz mi…
Co Cię różni od niego?
Nie wiesz? Przecież to takie proste!
On się stąd wydostał, a Twoje martwe ciało pozostanie tu już na zawsze.
Imię: Erwin
Pseudonim: Lis
Nazwisko: -
Płeć: Męska
Waga: 62kg
Wzrost: 1.68m
Wiek: około 18 lat
Gildia: -
Miejsce umieszczenia znaku gildii: -
Klasa Maga: 0
Wygląd: Zapomniałem…Jaką twarzą się do Ciebie uśmiechałem? Czy wydawałem się wtedy szczęśliwy? Czy moja mina mówi Ci, że czego potrzebuję? Czy tak wygląda smutek? Czy powinienem się krzywić?
Czy moje włosy od zawsze były białe jak śnieg? Czemu jestem taki mały? Czemu wszyscy są ode mnie wyżsi? To niebo jest koloru moich oczy czy moje oczy są koloru nieba? Czemu moje dłonie są czarne? Czy blizny na nich się kiedykolwiek zagoją?
Kto przetrącił mój nos? Kto wybił mojego zęba? Kto jest winny mojej brzydocie?
Pomożesz mi znaleźć odpowiedzi?Charakter: Zapomniałem…Jak żyć na tym świecie… Nie wiem, jak zwracać się do ludzi. Boję się ich, kryjąc swój strach za przesłoną lisiej maski. Łatwiej jest odtrącić, niż próbować znaleźć rozwiązanie. Postępuję przeciwko własnemu sumieniu, starając się trzymać z dala od ludzi, byleby tylko nie znaleźć mojej słabej strony i jej nie wykorzystali.
Nie pamiętam bym kiedykolwiek powiedział coś miłego. W ogóle mało, co mówię. Słowa zawsze podszyte są emocjami, których ja, potwór nie powinienem mieć. Tak wiele straciłem i choć nie znam ceny, wiem, jak wiele warte to było dla mnie.
Czasem po prostu chciałbym się ukryć w norze, schować się przed tymi wszystkimi dziwnymi istotami, które na siłę próbują mnie uszczęśliwić. Czy nikt nie widzi, że nie tego potrzebuję.
Dlatego mam do Ciebie mała prośbę. Nie będzie ona wielka. Zaraz też o niej zapomnisz, ale… Proszę…
Czy jesteś w stanie mi pomóc?Historia: Biała plama, której nikt nie zmaże. Z ust wyleciał biały obłoczek pary, gdy westchnął. Do oczu podniósł wiecznie sine dłonie. Jedna z tajemnic na pewno już została rozwiązana. Problem polegała tym… Nie wiedział, czy do końca może ufać. Wiele się dowiedział, ale ile z tych informacji mogło być sfałszowanych? Odchylił do tyłu głowę i przyjrzał się zachmurzonemu niebu północy. Trzeba to wszystko będzie sprawdzić. Może należałoby zacząć od poszukania tych sióstr. Jak im było… Yuki…ko? Chyba tak.
Podniósł z ziemi kawałek lodu, który pozostał jako jedyny ślad po istnieniu tego… czegoś. Musi to oddać odpowiednim osobom.
Uśmiechnął się. Uśmiechnął się w końcu po tylu miesiącach. Wreszcie czuł się szczęśliwy. Choć było mu zimno, choć z trudem szedł przez kolejną zamień jaka go spotkała, nadal czuł w sercu jakieś dziwne ciepło, które powoli rozchodziło się po całym ciele, przenikało do każdej kończyny, rozpalało od wewnątrz i dawało nadzieję. Ściągnął lisią maskę, która od zawsze przysłaniała mu twarz.
Historia nie ma końca…
Raczej ma swój nowy początek w tym momencie.
Umiejętności:
- W czepku urodzony
- Kontrola przepływu magii
- Szermierz
Ekwipunek:
- Saperka
- Miecz półtoraręczny o czarnym ostrzu
- Mapa Fiore
- Maska Lisa
Rodzaj Magii:Zabójca Bogów Magii (Jedynej Magii)
Wśród różnych boskich panteonów nietrudno znaleźć osoby nie związane z żadnym z żywiołów a po prostu posługujące się zwyczajną magią, bez nałożenia na nią żadnych ograniczeń. Dawało im to nie tylko ogromną moc, ale także i wiedzę, czyniąc z nich potężnych rywali.
Niemniej jednak ludzkie ciało posiada swoje ograniczenia, których nie da się znieść. Jaką więc moc powinien dostać sługa, który wspomaga takiego boga? Opcji można było mieć wiele, lecz najzwyczajniej w świecie taki sługus po prostu opanował perfekcyjnie używanie magii, bez nadawania jej konkretnego elementu, pozostawiając ją w najczystszej postaci.
Poza tym nie różni się za bardzo od pozostałych magii będących z gatunku Zabójców Bogów. Pozwala dowolnie kreować energię magiczną i sterować nią, jeżeli jeszcze nie wyszła w formie zaklęcia.
Pasywne Właściwości Magii
- Absorpcja- każdy mag regeneruje swoje siły magiczne poprzez czerpanie many z Eternato znajdującego się w atmosferze, co jest rzeczą dość jasną; u niektórych przebieg to szybciej, u innych wolniej, u Erwina przebiega natomiast prawie że natychmiastowo; jest w stanie odnowić nawet do 2%MM w czasie jednego postów przez samo bycie sobą
- Pocałunek- o wiele bardziej rozwinięta forma Absorpcji i dające większe efekty, posiadająca jednak jeden mankament; do użycia jej potrzebny jest inny mag; poprzez złączenie z nim ust Lis jest w stanie dosłownie wyssać z niego magiczną energię; im dłużej używane tym efekt jest większy; ilość wyssanej energii zależy od MG
- Odporność- stuprocentowa odporność na zaklęcia używające czystej magii, który niestety jest niewiele; potrafi jednak niewiele zmniejszyć obrażenia powstające od wszystkich innych typów magii, choć nie daje to dużego efektu; o wszystkim decyduje MG
- Mistrz Magii- wszelakie umiejętność związane z cechami magicznym mają zwiększoną efektywność (poza Zapasami Magicznymi)
- Przepływ Magii- perfekcyjna znajomość (ale nie zdolność!) tematu dotyczącego przepływu magii oraz sposobu w jaki jest ona użytkowana
- Przekazanie- potrafi przekazać własne zapasy magiczne innym osobom
Zaklęcia:
- Zablokowanie przepływu magii {B}- zaburza przepływ magii w ciele przeciwnika poprzez możliwość sterowania czystą magią przez Erwina. Przeciwnik przez okres 3 postów nie jest w stanie korzystać ze swoich zaklęć. W przypadku, kiedy przeciwnik posiada umiejętność Geniusza Magicznego na co najmniej drugim poziomie, zaklęcie nie działa. Wymaga kontaktu fizycznego.
- Tarcza Magiczna{B}- kształtuje z energii magicznej okrągłą tarczę o promieniu 1,5m, która jest w stanie pochłonąć magiczne ataki o randze niższej. Dodatkowo każdy użyty atak magiczny wzmacnia ją o niewielki procent, zwiększając jej wytrzymałość. Rozbić ją można jedynie za pomocą zaklęć o randze wyższej lub podobnej oraz ataków fizycznych, przy czym to ostatnie wymaga dużego wysiłku, gdyż tarcza początkowo posiada wytrzymałość rangi B.
- Szpile Magiczne{B}- tworzy za Erwinem 10 „igieł” o długość po 15 cm każda. Może on w dowolnym momencie wypuścić dowolną ich ilość. Ich tor lotu nie jest prostolinijny, a użytkownik może nimi lekko kierować, zmieniając delikatnie trajektorię. Każda z nich zadaje obrażenia o randze równej C. Po „wbiciu się” w ciało przeciwnika znikają. Dodatkowo każda z igieł wybija z ciała przeciwnika pewną ilość magicznej mocy (do 3%MM).
O magii słów kilka, czyli czemu tak, a nie inaczej…
Początkowo miała to być Magia Zabójcy Boga Wody lub Lodu… Ale grzebiąc po wikipedii angielskiej udało mi się znaleźć kilka ciekawych rzeczy. Jedną z nich była Jedyna Magia, która to miała dać początek wszystkim innym. Zainspirowało mnie to do stworzenia zabójcy bogów… który by właśnie polegał na takiej jedynej, czystej magii, mogąc ją kontrolować (a właściwie to kontrolować Eternato, ale to takie szczegóły). Magia ta nie posiadałaby żadnego przypisanego żywiołu, przez co dla przykładu postać nie posiada Odporności z stricte tego słowa znaczeniu. Jest w stanie jedynie BARDZO lekko zmniejszyć obrażenia od każdej innej magii.