HargeonAkane ResortHosenkaMagnoliaWschodni LasOshibanaOnibusCloverOakEraScaterCrocusArtailShirotsumeHakobeZoriPółnocne PustkowiaCalthaLuteaRuinyInne Tereny ZachodnieGalunaTenrouPozostałe KrajeMorza i Oceany
I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
FAIRY TAIL PATH MAGICIAN
Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej




 

Share
 

 Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
Endymion


Endymion


Liczba postów : 100
Dołączył/a : 06/01/2015

Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej Empty
PisanieTemat: Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej   Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej EmptyPon Paź 12 2015, 00:54

Osiedla robotnicze wyglądają zazwyczaj dość ponuro. I tym razem nie było inaczej. Właścicielem kamienicy był znany przedsiębiorca, który zmarł wieków temu co najmniej dwa, zostawiając po sobie ten piękny relikt architektoniczny. Szkoda tylko, że późniejsi nabywcy nie zadbali o to, co kupili i aktualnie kamienica stała w półruinie.
Tutejsze mieszkania nie były drogie, a wynajmowanie ich ubogim studentom i nieudolnym magom okazało się całkiem dobrym biznesem (oczywiście, nie w każdy wypadku). Budynkiem zarządzała pięćdziesięcioletnia kobieta o pełnych kształtach, dziwnej, ziemistej cerze i ustach zawsze pomalowanych czerwoną szminką. Jej piskliwy głos doprowadzał niejednego lokatora do szału. Do tego bardzo często upominała się o czynsz, co niejednokrotnie sprawiało, iż czynszodawcy zmieniali postać na niewidoczną jak skała, przemykając chybko po korytarzach i zamykając się w mieszkaniach. Obskurna klatka schodowa sprawiała wrażenie, jakby nikt jej ni sprzątał od wielu lat. Gdzieniegdzie czuć było urynę, gdzieniegdzie widać było ślady rozbryzganej krwi... Pytanie raczej, czego tu nie było! Żeby podsumować ładnie sytuację, co jakiś czas przemykały gdzieś karaczany i szczury. Smacznego!


Pokonanie odległości od trybun tu zajęło im dość sporo czasu. Całkiem długo Endymion musiał Enzo tłumaczyć, gdzie ten powinien się udać i pokazywać mu, że nie, nie mogą iść w kierunku gigantycznego budynku gildii Fairy Tail będącego swego rodzaju punktem orientacyjnym w tym szalonym mieście. Nie mieszkał w cholernym akademiku, z którego już jakiś czas temu wywaliła go Takano ze względu na tzw. "deprawowanie panien". Szli tak i szli, a Blackheart z ciężkim sercem musiał przyznać, że dzielnica robotnicza wygląda jednak obskurnie. Gdzie by nie spojrzał, tam pijani robole, którzy nawet pewnie nie poszli tego dnia do pracy. Czemu nagle zrobiło mu się tak wstyd? Może wcale nie powinno być? Wiele pytań Endymion od razu obracał w żart, nie chcąc się przyznawać do tego, że odczuwa głęboki dyskomfort ze względu na zaistniałą sytuację. Oto dwóch ludzi, których jeszcze nigdy w swoim mieszkaniu nie gościł, z czego jednym z nich była dziewczyna spotkana przez niego po tym, jak przez 10 lat sądził, że jest nieżywa. Generalnie stan usera nie pozwalał na napisanie zbyt inteligentnego posta, więc doda on jedynie, że kiedy weszli na klatkę i na pierwsze piętro, oczom całej trójki ukazała się PRZERAŹLIWA BABA-NADZORCA. Endymion stwierdził, że chyba powinni wziąć nogi za pas, więc jedynie szeroko się uśmiechnął i popędził swojego nowego kolegę. Wpadli w jak burza do mieszkania i jeszcze przez krótką chwilę Blackheart stał przy drzwiach, przeczekując burzę. Baba chwilę pokrzyczała o rachunkach i zniknęła. Endymion odetchnął z ulgą. Gorzej, że dopiero w tym momencie uderzył go obrzydliwy zapach gnijącego mięsa. Gdzieś po podłodze przebiegł karaczan.
Mieszkanie składało się z korytarza, łazienki, kuchni i pokoju, w którym DZIAŁO SIĘ WSZYSTKO. Cóż, wszędzie generalnie działo się wszystko, bo rodziły się tam nowe cywilizacje. Ilość kurzu, śmieci walających się wszędzie, porozrzucanych ubrań, robali przemykających po panelach przekraczały normy brudu.
- Hmm... Chyba dawno nie sprzątałem - ocenił krytycznie Endymion, czując, że znowuż zaraz zwymiotuje. Gorzej, że nie miał czym. A może i lepiej.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2677-konto-z-osobistym-calusem#45688 https://ftpm.forumpolish.com/t2671-endymion-drogi-mg-zaczekaj-jeszcze-troche#45564 https://ftpm.forumpolish.com/t2676-ksiaze-endymion#45687
Lena


Lena


Liczba postów : 86
Dołączył/a : 06/05/2015

Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej Empty
PisanieTemat: Re: Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej   Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej EmptyPon Paź 12 2015, 01:48

Podroż trwała długo ze względu na stan Endymiona. Powinien był wcześniej wrócić do domu, a nie siedzieć na trybunach i się tak przemęczać! Więc szybko się okazało, że najbardziej z tej trójki przejęta była dziewczyna i nie szczędziła komentarzy i obaw. No bo jeżeli coś mu się stanie poważniejszego? Czy powinna zawiadomić mamę? Był ktoś, kto mógł się nim zająć? I cała masa innych irytujących pytań, które umilały im drogę do tej jakże urokliwej dzielnicy.
Na początku był zapach. Powietrze w tym miejscu było zupełnie inne i doświadczenie to pogorszyło się wraz z wejściem do kamienicy, w której rzekomo mieszkał Endymion. Zapachy ludzkich fekaliów i krwi mieszały się ze sobą, tworząc kompozycję, która fetorem sięgała aż smrodu papierosów. Gratulacje, Lena własnie okryła kolejny ze swoich znienawidzonych zapachów. Coby nie mówić w tym miejscu było gorzej niż w jakiejkolwiek zwierzęcej norze czy legowisku. Wezbrało się w niej obrzydzenie względem ludzi mieszkających w kamienicy. Jak można było zachowywać się tak... Nie była pewna, jak to nazwać, ale jasne było, że osobnicy zasiedlający okolicę byli gorsi, niż jakiekolwiek inne zwierzę, z którym miała kontakt. Było to jasno wymalowane na jej twarzy i przycichła, walcząc z własnym żołądkiem. Wyminęli jakaś kobietę, jednak przytłoczona zapachem nawet nie reagowała na jej krzyki. Spieszyło jej się niemal tak samo, jak Endymionowi, choć powody były zgoła różne. I wtedy...
... wrota piekła się otworzyły. Fetor, który buchnął jej prosto w twarz sprawił, że oczy zaszły jej łzami i odruchowo zasłoniła usta i nos dłonią. Boże... W tej samej chwili wypchnęła śmierdzące powietrze ze swojej osobistej strefy. Rzadko to robiła, jednak teraz... teraz... Nie zwracając uwagi na zwały śmieci, ubrań i uciekające pod jej krokami robale, przeszła przez całe mieszkanie, otworzyła wszystkie okna, po czym zniosła swoją osobista ochronę i z czysty przestrachem wypisanym na twarzy wytropiła, skąd dochodził ten przerażający zapach rozkładu. Oczywiście wszystko na jednym, bezpiecznym wdechu. Lodówka. Niemal ją oślepiło, ale to jeszcze nie było to (choć poziom życia w środku chłodziarki jasno wskazywał, że należało ją wymienić JAK NAJSZYBCIEJ). Łazienka. A tam...
- ENDYMIONIE BLACKHEART. CO TO DO, KURWY NĘDZY, JEST?! - Bez ceregieli i współczucia dla obecnego stanu mężczyzny. Stanęła przed nim, a w ręku miała coś, co od biedy można było nazwać mięsem. Takim bardzo zielono-szarym, cuchnącym niemal na kilometr. Nie czekała jednak na jego odpowiedź, tylko wyrzuciła ochłap przez okno, na ulicę, a jej przeszywające spojrzenie spoczęło na biednym mężczyźnie. A rękę, w której niedawno znajdował się ochłap, oparła na biodrze.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2849-lena-sorvegen
Enzo


Enzo


Liczba postów : 93
Dołączył/a : 12/03/2015

Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej Empty
PisanieTemat: Re: Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej   Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej EmptyPon Paź 12 2015, 17:58

Szczerze, całkowicie szczerze, Enzo niespecjalnie przejmował się tym jak wyglądała dzielnica przez którą przechodzili. Nie w takich miejscach swego czasu się kręcił, jeszcze gdy ojciec czasami nakazywał mu udać się gdzieś by zaprowadzić ład. Widział różne obrzydliwe miejsca, a jego nozdrza poznały już dawno zapachy, których ludzie żyjący choćby na minimum socjalnym by się wstydzili. Pierwszy raz gdy trafił w takie miejsce, wtedy owszem, musiał dobrą chwilę się do tego przyzwyczajać, ale każda kolejna tego typu wyprawa była łatwiejsza, aż w końcu przestał zwracać na to uwagę. Teraz, gdy jego nos był czulszy na zapachy i łatwiej je wyłapywał Enzo nie był specjalnie zadowolony okolicą, ale nie był też na tyle tym przejęty, by rzucić jakąkolwiek uwagą. Podtrzymywał dalej Endymiona, bardziej skupiając się na tym, by niechcący nie wyrządzić mu krzywdy czy nie upuścić go jakoś pechowo na ziemię, niż na warunkach mieszkalnych go teraz otaczających.

Ale to niedługo miało się zmienić.

Gdy wreszcie doczłapali do mieszkania Endymiona, Verrocchio nie spodziewał się tego, że po przejściu przez próg jego mieszkania, na chwilę zmuszony zostanie do pozbycia się maski wiecznie cool człowieka i ukaże, nawet jeśli tylko na chwilkę emocje, którymi najczęściej starał się nie emanować, gdy w pobliżu była kobietą, którą był choćby trochę zainteresowany. A tą emocją było... niestety, ale obrzydzenie. - ...o kurwa... - wyszeptał Enzo, odruchowo zakrywając połowę swoich okularów, tak jakby chciał je ochronić przed kontaktem z powietrzem należącym do tego mieszkania. Zaraz w jego myślach pojawiły się setki pytań, ale jedno z nich było silniejsze niż wszystkie pozostałe, jedno wybijało się na pierwszy plan, jedno krzyczało pragnąc atencji. Czy on przyjmował w takich warunkach kobiety? Czy jego dziewczyna, jeśli jakąś miał, rzuciła go za to jakim obibokiem w sprawach mieszkalnych był? Tak, Enzo był w stanie sobie wyobrazić to rozstanie między morzem śmieci, a zapachem zepsutego tuńczyka sprzed pół roku. Musiało być niesamowicie dramatyczne, oczywiście o ile faktycznie coś takiego miało miejsce. A może... A może... - ...jak dawno z nikim nie byłeś? - zapytał Enzo, na chwilę opuszczając okulary, tak by spojrzeć Endymionowi prosto w oczy. Nie był w stanie w tym momencie uwierzyć w to, by drugi mężczyzna był w stanie z kimkolwiek przebywać w tym pokoju i kogokolwiek uwieść. To było zwyczajnie niemożliwe. Poza tym... poza tym! Jak tak można było żyć?! Kolejne pytanie musiało opuścić usta mężczyzny. - ...masz może chroniczny katar? - tak proste pytanie, a odpowiedź na nie mogła chociaż trochę rozjaśnić tę sytuację.

Gdy Lena podeszła do niego z dziwnym... kawałkiem... mięsa (?) w ręce, Enzo wystarczyło jedno spojrzenie by zrozumieć jak poważna jest sytuacja. Już miał krzyczeć do dziewczyny, by spokojnie odstawiła kawałek mięsa na ziemię i odeszła od niego bez gwałtownych ruchów, wyraźnie zmartwiony tym, co się może stać. Zanim zdołał to zrobić Lena wyrzuciła jednak kawałek mięsa za okno, wcześniej racząc Endymiona bardzo celnie sformułowaną wypowiedzią. Enzo odruchowo musiał podejść do okna i wyjrzeć przez nie, by zobaczyć co się stało z mięsem i czy ludzie już zamieniają się w zombie-podobne stworzenia pod wpływem tej broni biologicznej. Odwrócił się jednak do Leny, by udzielić jej ważnej rady, gdy tylko zauważył co zrobiła z własną reką. - Leno, umyj tę rękę. Dokładnie. Wyjdzie ci to na zdrowie. Endy, masz tutaj... normalną wodę, prawda? - na wszelki wypadek zapytał chłopak, odwracając się do czarnowłosego, a następnie wyciągając z kieszeni paczkę papierosów, następnie chwytając jednego z nich i wsadzając sobie w usta. Musiał czymś zabić ten zapach, a dym papierosowy nie był najgorszym wyborem. Następnie wciąż patrząc na Endymiona wytworzył sobie na palcu wesoło tańczący płomyk ognia, którym odpalił papieroska. - Jak się czujesz? - zapytał, gdy jego emocje zaczęły opadać dzięki zbawiennemu wpływowi nikotyny.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2806-cool-stuff https://ftpm.forumpolish.com/t2731-enzo-andrea-del-verrocchio
Endymion


Endymion


Liczba postów : 100
Dołączył/a : 06/01/2015

Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej Empty
PisanieTemat: Re: Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej   Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej EmptyWto Paź 13 2015, 01:07

Oparł się o drzwi, omiatając mieszkanie spojrzeniem. Ach, ileż problemów ludzkości zniknęłoby, gdyby to ślepka miały tak magiczne działanie! Wszystko nagle stałoby się zupełnie jasne, przejrzyste i - przede wszystkim - czyste. Nigdy nie zdarzyłoby się, dla przykładu, to zepsute mięso. Ale cóż poradzić. TAKA SYTUACJA. Nie można powiedzieć, że nie zalatywało również starymi skarpetami, ścierą do podłogi i kurzem. Takie piękne połączenie, ach!
- Co to za pytanie? - zmarszczył brwi, patrząc na Enzo. Ej, serio? - Nie było mnie w tym... miejscu od dwóch miesięcy. Przychodzę, kiedy naprawdę zaistnieje potrzeba.
No i zaistniała. Gorzej, że dwie inne osoby musiały przez to cierpieć. Ale to się zdarza. Nawet najlepszym. W sumie, może rzeczywiście powinien zadać sobie pytanie, kiedy kogoś tu ostatnio przyprowadził? Odpowiedź była prosta - nigdy. Nikomu nie chciał pokazywać swoich nowoczesnych warunków mieszkaniowych i obszczanej klatki schodowej. Ponadto ilość przewalającej się korespondencji - głównie wezwań do zapłaty rachunków i listów z pogróżkami - sprawiała, że jakoś niespecjalnie chciał pokazywać uściełaną nimi podłogę. I szafki. I łóżko. Czasem, kiedy wracał bardzo zmęczony, po prostu nakładał na siebie przeżarty przez mole pled i przytulał się do kupy listów. Ogrzewanie nigdy tu nie działało, a noce były zimne. Szczególnie, kiedy nikogo obok nie było.
Tutaj nigdy nie było nikogo obok.
Na pytanie o chroniczny katar zdołał tylko odpowiedzieć:
- Odpierdol się od mojego nosa.
To nie tak, że nie czuł tego zapachu, po prostu zazwyczaj nie był w stanie namierzyć jego źródła. Zresztą, kiedy już tu bywał, nie wychodził z mieszkania tygodniami, więc do woni zwyczajnie się przyzwyczajał, przestawała być dla niego czymś dziwnym, obcym. Było częścią niego. Świetnie. Być częścią kotleta z własną cywilizacją.
Znalezisko Leny zapewne wynalazło już koło. Endymion jakoś niespecjalnie zdziwił się jej reakcją, ale z drugiej strony mogła jednak nieco przyciszyć głos. Jeszcze ta stara baba się ruszy i zrobi raban. Poza tym, kiedy dziewczyna wyrzuciła materię organiczną za okno, Blackheartowi zdawało się, że słyszy przytłumione "KURWA" z podwórza. Miał nadzieję, że nikt nie dostał cywilizacją w głowę. To mogłoby zakończyć jej rozwój i żywot. Odbyłoby się to ze szkodą dla świata.
Endymion generalnie wyglądał w tej chwili, jakby mocno się czymś zaćpał. Możliwe, że to eteryczny zapach przedpokoju wprawiał go w nastrój ogólnego odurzenia. Oparł się o ścianę, żeby ruszyć w kierunku łazienki, ale najpierw zdjął buty. Stopami. Potem tymi samymi stopami (już bosymi) nadepnął na przechodzącego karaczana.
- Ojej - westchnął ciężko, jakby rzeczywiście gigantyczną tragedią było zastopowanie bicia tego maleńkiego serduszka. Zabranie jednego życia. Alezji na pewno będzie przykro, gdy opowie jej tę historię. Już nic nie mówił. Lena postanowiła na niego nakrzyczeć, ten obcy gość, który chyba miał na imię Enzo również wydawał się niepocieszony z przebywania w tym miejscu. Endymion za to chętnie by zapalił. Zaczął błądzić dłońmi po swojej marynarce, szukając zapalniczki i paczki malutkich, tytoniowych wybawicieli. Tak, jednak tu byli. Szybciutko wetknął papierosa do ust i już, już miał zapalić, gdy pojawił się przed nim obraz, którego nie powinien zobaczyć już NIGDY WIĘCEJ W SWOIM ŻYCIU.
Ogień.
Zamarł w przerażeniu.
Przez chwilę z miną wystraszonego zwierzęcia wpatrywał się w mężczyznę, który, jak gdyby nigdy nic, odpalał papierosa w jego towarzystwie. T-To jakiś żart, prawda? Zaniechaj tego nonsensu! Usta Blackhearta wykrzywiły się w jakimś trudnym do pojęcia grymasie, z gardła wyrwało się piskliwe "III", a następnie Wróżek w kilku susach znalazł się na drugim końcu mieszkania, drąc się wniebogłosy.
- ZGAŚ TO, KURWA! - wołał z końca mieszkania, w którym akurat nie widział twarzy Enzo. Jeśli ktokolwiek do niego podejdzie, będzie mógł zobaczyć, co oznacza prawdziwa, trupia bladość. I przysypywanie się toną listów z pogróżkami. Najpierw spłoną one, potem on.
Wszystko wracało jak jebany bumerang. Dym, płonący dom i on w roli głównej jako pochodnia. Sam już nie pamiętał, czy w ogóle go wtedy cokolwiek bolało. Papieros. Papieros nie będzie go bolał. Jego ręce trzęsły się się zupełnie jak jeszcze kilka godzin temu, gdy spotkał Lenę. Nie, bardziej. Zapalniczki nie był w stanie w ogóle utrzymać w rękach. Szlag, szlag, szlag! Wypadła mu z dłoni i wpadła pod szafkę.
- Kurwa, kurwa, kurwa... - powtarzał jak mantrę, obejmując w końcu ramiona dłońmi i kołysząc się w przód i w tył w ramach uspokajania. Co mu mówiła psychiatra w takim wypadku? Udawać, ze nic się nie stało, tak? Ten facet był jebanym magiem ognia! JAK MIAŁ UDAWAĆ, ŻE NIC SIĘ NIE DZIEJE?
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2677-konto-z-osobistym-calusem#45688 https://ftpm.forumpolish.com/t2671-endymion-drogi-mg-zaczekaj-jeszcze-troche#45564 https://ftpm.forumpolish.com/t2676-ksiaze-endymion#45687
Lena


Lena


Liczba postów : 86
Dołączył/a : 06/05/2015

Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej Empty
PisanieTemat: Re: Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej   Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej EmptyWto Paź 20 2015, 00:57

Enzo miał swoje całkiem uzasadnione pytania i pewnie by się do nich dołączyła... Duszący zapach rozkładu był jednak ważniejszy niż cokolwiek innego i choć słyszała zarówno pytania jak i odpowiedzi, wpadały jej jednym uchem, a drugim wylatywała. Teraz była niczym zwierzę polujące na zarazę zżerającą jej własne posłanie i nie zamierzała poprzestać tylko na tym jednym ochłapie. To był dopiero początek. Była niczym burza, która zamierzała zrobić tu porządek po swojemu, na swój sposób, wpierw przewracając wszystko do góry nogami. Już wiedziała, co zrobi z którym elementem tego potwornego miejsca - od podłogi, po sufit. Gorzej, ze główny zainteresowany na pewno nie będzie zadowolony. Choć może się okazać, że nawet nie zauważy zmiany, bo już teraz mieszkanie wydawało mu się równie obojętne, co niemalże żywe martwe elementy wystroju, jak przegniłe ściany, kawałki mięsa z własnym ekosystemem, ser w lodówce, który już zaczął przypominać lasy tropikalne.
Mimo to oczekiwała od Endymiona odpowiedzi na temat tego nieszczęsnego stanu posesji i stała tak, nieporuszona, tylko wysłuchując kurw rzucanych na ulicy. Kawałek mięsa wywołał chyba większe poruszenie na zewnątrz niż tu, w środku. Tymczasem Blackheart ją całkowicie zignorował, wyrażając swoją miną coś z pogranicza obojętności a zdziwienia naprutego marynarza, że coś takiego w ogóle ma miejsce. No niech go szlag! Naburmuszyła się, nadymając policzki jak to miała w zwyczaju za dziecka. Niewiele brakowało i nad jej głową można by było zobaczyć chmurkę strzelająca piorunami. Niewiele też brakowało, by i Enzo oberwał jednym z takich piorunów, gdy zwrócił uwagę na jej rękę. Ale o co mu chodziło, przecież była czysta! Już zamierzała mu to ładnie wyjaśnić, kiedy spojrzała na swoje ręce. Cała złość uleciała jak bańka mydlana.
- Och... no tak... - Przyjrzała się im, w szczególności tej bardziej brudnej, jakby nie do końca wiedziała, co z nią zrobić. Po czym wyminęła wszystkich w podobnym stanie, co i Endymion przed chwilą by w tej strasznej łazience porządnie wyszorować ręce.
Wróciła w idealnym momencie, by zobaczyć, jak jej dawny przyjaciel biednie przez całe mieszkanie z szybkością wyśmienitego lekkoatlety, który własnie biegnie by ratować swoje życie. Nie było tot akie dalekie od prawdy, o czym Lena jeszcze nie wiedziała. Dlatego też posłała Enzo pytające spojrzenie. Szybko jednak jej uwaga spoczęła na papierosie i dało się słyszeć głośne westchnięcie.
- Co się stało? Jeszcze w życiu nie widziałam, by ktokolwiek tak szybko biegał... - zapytała, podchodząc bliżej i krytycznie przyglądając się pomieszczeniu oraz papierosowi. W tej sytuacji postanowiła nie czynić uwag, bo w zasadzie każdy radził sobie po swojemu z pięknymi zapachami, którymi uraczył ich Endymion w swoim mieszkaniu. Ponownie stworzyła swoją bezpieczną i nieśmierdzącą przestrzeń. Teraz chyba tylko Endzik walczył ze smrodem, jednak jemu jakoś specjalnie to nie przeszkadzało. Czy nie powinien się przypadkiem leczyć? W zasadzie było to bardzo ważne pytanie, nad którym zastanowiła się w milczeniu, jednak były ważniejsze sprawy!
- ENDYMION, ŻYJESZ?! - krzyknęła po raz kolejny dnia dzisiejszego, na pewno wzbudzając wściekłość właścicielki, jednak niczego nieświadoma krzyczała do woli. Gdyby jeszcze tylko właścicielka wiedziała, co tu się szykuje... - JEŚLI POZWOLISZ, POSPRZĄTAM TU TROCHĘ! - dodała, po czym podeszła do sparciałego łóżka. Jakby to tak... Ponownie spojrzała na Enzo, tym razem jednak w jej wzroku błyskało coś łobuzerskiego.
- Pomożesz mi? - zapytała z figlarnym uśmiechem na ustach, łapiąc krawędź łóżka, chcąc je podnieść lub rozbić na mniejsze części. Nie powinno być to trudne w tym stanie.
Oczywiście zamierzała wyrzucić łóżko przez okno.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2849-lena-sorvegen
Enzo


Enzo


Liczba postów : 93
Dołączył/a : 12/03/2015

Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej Empty
PisanieTemat: Re: Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej   Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej EmptyWto Paź 20 2015, 18:52

Chwilę potrwało nim Enzo zrozumiał co się stało z Endymionem. Wróć. Enzo nie miał bladego pojęcia co właśnie stało się z drugim mężczyzną, a jedynym co odnotował było jego zachowanie, bez zrozumienia powodów stojącymi za tymże. Ogień też zgasił jednak dopiero po chwili, wcześniej przyglądając mu się z kompletnie nierozumiejącą sytuacji miną. Coś było nie tak z jego ogniem? Enzo lustrował swój płomyk z lewej i prawej poszukując odpowiedzi na to trudne pytanie, ale dla niego, nawet przez szkła jego okularów, płomień wciąż wyglądał kompletnie naturalnie, jak każdy inny przedstawiciel swojego gatunku. Gdy Lena podeszła do niego pytając o to co właściwie się stało, Verrocchio mógł tylko wzruszyć ramionami, a następnie wskazać swoim spojrzeniem na prawdopodobnego winowajcę całego zajścia czyli najbardziej podstawowy element jego magii. - Leno, czy z tym ogniem jest coś nie w porządku? - zapytał, naprawdę skonfundowany co do zaistniałej sytuacji. Jak inaczej miał odpalić papierosa jak nie przy pomocy ognia? Mało tego, jak Endymion chciał odpalić swojego? Przecież Enzo mógł mu użyczyć swojego ognia i byłoby po sprawie. Tak się przecież robiło i nie było w tym nic dziwnego. O co chodziło drugiemu facetowi? A może... może, tak naprawdę...

Enzo przysunął się do Leny, gdy ta zdawała się rozmawiać z Endymionem, a następnie przybliżył swoje usta bliżej jej ucha, pozwalając sobie cicho wyszeptać do niej proste pytanie. - Nie mam na myśli niczego złego, ale czy z jego głową jest wszystko okej? - brzmiało pytanie, a Enzo bardzo starał się, by pytania tego nie dosłyszał chłopak. Nie chciał mu robić przykrości, a tego typu pytania często uznawane były za bardzo nieprzyjemne. Nawet jednak gdyby się okazało, że Endymion nie miał piątej klepki czy czegoś w tym rodzaju, to dla Enzo nie oznaczałoby to, że patrzyłby na niego od teraz z wyższością czy politowaniem. Po prostu był ciekawy. Mężczyzna następnie przykucnął obok Endymiona i uśmiechnął się do niego ciepło. - Już. Nie ma. - powiedział, trochę tak jak gdyby mówił do dziecka, choć nie miał intencji śmiania się z chłopaka, a po prostu uznał, że zachowując spokój najłatwiej uspokoi mężczyznę. Lena chyba wychodziła z podobnego założenia, bo stosunkowo szybko przeszła nad zachowaniem mężczyzny do porządku dziennego. Może faktycznie "on po prostu tak miał"?

Gdy jednak usłyszał "pomożesz mi", Enzo odwrócił się w kierunku dziewczyny. - Oczywiście, Tobie zawsze. - odpowiedział ciepło odwzajemniając uśmiech, choć nie miał do końca właściwie pewności względem tego, co dziewczyna zamierzała zrobić. On po prostu postanowił złapać łóżko z drugiego końca i podążyć za ruchami dziewczyny, kompletnie przekonany, że zamierza ona przesunąć leżankę Endy w inne miejsce.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2806-cool-stuff https://ftpm.forumpolish.com/t2731-enzo-andrea-del-verrocchio
Endymion


Endymion


Liczba postów : 100
Dołączył/a : 06/01/2015

Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej Empty
PisanieTemat: Re: Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej   Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej EmptyCzw Paź 22 2015, 23:54

Objął głowę dłońmi. Miał tak ogromną ochotę na to, by zwymiotować tu i teraz, ale wciąż nie miał czym! Los kpił sobie z niego po raz kolejny tego bardzo długiego dnia. Blackheart miotał wulgaryzmami na prawo i lewo, starając się utrzymać je jednak na smyczy głośności. Wystarczyło, że on znał ich treść - reszta mogła zajmować się sobą i po prostu nie zwracać na to uwagi, prawda? Starał się przełknąć ślinę w suchym jak Dessertio gardle, ale na nic się to zdało. Wciąż nie mógł się uspokoić. Może powinien... powinien znaleźć leki. Leki, które dadzą mu na chwilę zapomnieć, zupełnie, jak alkohol. Tylko czy on ich zaraz nie zwróci? Czy to było teraz naprawdę tak ważne? Potrzebował czegoś, co da mu chociaż pozór spokoju. Już, już miał się wygramolić spod tony papierzysk, gdy wyłoniła się przed nim postać kompletnie niespodziewana. Zastygł w bezruchu, wpatrując się w Enzo z kompletnym brakiem zrozumienia wypisanym na twarzy. Oprócz tegoż braku zrozumienia odnaleźć tam można również było paniczny strach. Jego źrenice zwęziły się do granic swoich możliwości, tworząc już jedynie niewielkie kropeczki na szarych plamach tęczówek. J-Jak to? Może mu się to wszystko tylko chwilę temu przywidziało? Może nie było żadnego płomienia? Odwrócił głowę, nie chcąc patrzeć ani na Verrocchio, ani na Lenę. Czuł wstyd i obrzydzenie samym sobą. Dotknął swojego policzka. Czy on był... mokry? Kurwa, nie teraz. Otarł szybko oczy, czując, że napływa do nich niewytłumaczalna fala łez. Może to ulga? Cholera wie.
- Przepraszam - burknął i ruszył szybko do łazienki. Zatrzasnął za sobą drzwi i oparł się o nie plecami. Ubił pięścią kolejnego przebiegającego karaczana. Musiał przede wszystkim uspokoić oddech, co nie przychodziło mu w tym momencie tak łatwo. Znowu widział to wszystko, całą sytuację. Nawarstwiające się wydarzenia pukały z impetem do jego umysłu, chcąc siłą doń wtargnąć i zrobić w nim cholerny bałagan. Szafka. Szafka z lekami. Wstał i sięgnął ku niewielkiej półeczce znajdującej się tuż obok prysznica. Ziółka uspokajające w tabletkach. Do tego jakiś zalecony ostatnio na obniżenie ciśnienia. Raz, dwa, popić kranówą. Usłyszał szuranie w pokoju obok. Co oni tam, do cholery, robili? Znowu poczuł się słabo i zawisł nad umywalką. Naprawdę, trzeba to było jednak przemyśleć. Zwymiotowanie lekami mogło nastąpić lada chwila. Denerwowała go ta sytuacja. Denerwowało go to, że nie potrafi nad nią zapanować. Torsje szybko szarpnęły jego żołądkiem i to, co tak niedawno zażył znalazło się w umywalce w kwasowej otoczce. Czy dopiero ten zapach miał mu uświadomić, że coś jest naprawdę nie tak? Na takie dywagacje było już stanowczo za późno. Zrobiło mu się czarno przed oczami na dłuższą chwilę. W geście desperacji zacisnął mocniej dłoń na umywalce, ale i to na nic się zdało. Upadł akurat tak, że rąbnął jeszcze głową w drzwi do łazienki. Całe jego ciało zresztą wywołało straszliwy łomot.
Nawet, gdyby chciał się podnieść, to nie wiedział jak. Na tę kilka chwil wszystko stało mu się totalnie obojętne. Jakby wcale nie należał do tego ciała. Wody. Może woda by mu pomogła. Co ciekawe, zapach jego własnego mieszkania nie mógł służyć nawet za sole cucące (w przypadkach innych niż Endymion pewnie by się sprawdziły). Nie potrafił się odezwać, a jednak patrzył na zetknięcie się sufitu łazienki z framugą. Drzwi uchyliły się lekko i zaskrzypiały, dając znać, że ktoś tu chyba naprawdę zarył w nie właśnie głową. A oni biedni chcieli tylko zrobić mu porządek w mieszkaniu... Tak się właśnie kończyły takie przygody! Ale proszę się nie martwić. Endymion nie będzie państwu przerywał. W tym momencie podziwiał niezwykłą finezję pęknięć na swoim suficie oraz to wspaniałe architektoniczne przejście pomiędzy ścianą a framugą. Wow. Kto by się spodziewał. Normalnie, jakby sam Gaudi się tym zajmował...
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2677-konto-z-osobistym-calusem#45688 https://ftpm.forumpolish.com/t2671-endymion-drogi-mg-zaczekaj-jeszcze-troche#45564 https://ftpm.forumpolish.com/t2676-ksiaze-endymion#45687
Lena


Lena


Liczba postów : 86
Dołączył/a : 06/05/2015

Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej Empty
PisanieTemat: Re: Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej   Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej EmptyPią Paź 23 2015, 23:58

Pytania mnożyły się w zastraszającym tempie, a jedynym, który mógł na nie odpowiedzieć, był niedysponowany w tym momencie Endymion. Jedni powiedzieliby, że po prostu życie mu dokopało. Drudzy, że jego znajoma pojawiła się w bardzo złym momencie. Jeszcze inni pewnie by mu współczuli samej znajomości z Leną, a kolejni z przyjemnością pomogliby w pozbyciu się Enzo, skoro jego magia była najgorszym, co tylko mógł zobaczyć Endymion (a fakt, że ich kobiety do niego garnęły, to inna sprawa). Cóż jednak dwójka smoczych zabójców mogła na to poradzić, skoro kompletnie nie wiedzieli przez co czarnowłosy przeszedł w swojej przeszłości i co ciągle rzutowało na jego teraźniejszość. Pozostawieni w swej niewiedzy mogli tylko próbować mu pomóc, wedle najlepszej swojej woli... co niekoniecznie musiało iść w zgodzie z Endymionową wolą.
Lena spojrzała na płomień na dłoni Enzo, zupełnie nie rozumiejąc, do czego pieje. Ogień, jak ogień, nie było w nim niczego niezwykłego. Nie do końca też wiedziała, jak odpowiedzieć na dziwne pytanie zadane przez mężczyznę. Było podchwytliwe?
- Wygląda jak... zwyczajny ogień? - stwierdziła niepewnie, próbując rozgryźć, dlaczego pyta o coś takiego, kiedy chodziło jej o przyczynę nagłego sprintu dawnego przyjaciela. Przyjrzała się ognikowi jeszcze raz, jednak nie widziała żadnej zmiany. Endymion po raz kolejny nie dał żadnej odpowiedzi, co zaczynało ją trochę martwić. Złość już była, czas na troskę! Może dla niego to spotkanie faktycznie było takim szokiem, że nie potrafił ułożyć sobie wszystkiego, tak, jak być powinno? Może powinna poczekać, zamiast na niego naciskać? Ni z tego ni z owego poczuła małe ukłucie wyrzutów sumienia, choć wiedziała, że nie zrobiła nic złego. A może Endymion był po prostu na nią zły? Nie wiedziała, ale musiał jej w końcu powiedzieć pewne rzeczy, zamiast się wykręcać jakimiś półsłówkami lub zwyczajnie ją ignorując.
- Hmm? - zdziwiła się, widząc Enzo tak blisko jej osoby, jednak nie ruszyła się i dane jej było usłyszeć pytanie mężczyzny,na które potrafiła tylko wzruszyć ramionami. Bo zupełnie nie wiedziała. - Nie widziałam go ponad dziesięć lat. Myślę, że mogło się w tym czasie dużo zmienić. Z drugiej strony jest chory i może po prostu ma gorączkę? - Mogłoby być to całkiem sensowne wyjaśnienie jego dziwnego zachowania i chyba wolała w nie wierzyć, przynajmniej dopóki nie porozmawia z nie-chorym Endymionem, a to mogło się nieco odwlec w czasie, patrząc na to, jak wygląda jego... pokój. I to, że biegał jak psychicznie chory po tej niewielkiej przestrzeni, na boso, wdychając zapachy rozkładu, pleśni i kurzu. To nikomu dobrze nie robiło. Na chwilę obecną pozostała jej tylko obserwacja, z rękami założonymi na biodrach. I po chwili Endymion trafił do łazienki, przepraszając bóg wie za co, natomiast Verrocchio przyszedł jej pomóc. Każdej postronna osoba z pewnością nie rozumiałaby tego, co tu się działo.
W każdym razie Enzo zaoferował pomoc, a od pomocy już tylko jeden krok do realizacji! Uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością. Nawet jeżeli nie wiedział, co zaraz nastąpi... Dlatego też z zapałem uniosła łóżko i razem przenieśli je ostrożnie pod okno, tak, by wezgłowie znajdowało się pod parapetem.
- Idealnie - stwierdziła z wielkim zadowoleniem, przyglądając się ustawieniu łóżka. Znów posłała uśmiech w stronę czarnowłosego. - Dziękuję. - Po czym chwyciła sparciałe drewno w stopach łóżka i uniosła cały mebel do góry i sukcesywnie zaczęła przerzucać mebel przez okno, nie sprawdzając czy pod budynkiem ktoś się znajduje. Kto by się przejmował takimi detalami? Zresztą, teraz nawet nie miała sposobności, by spojrzeć przez okno i sprawdzić, czy zaraz ktoś nie stanie się ofiarą deszczu łóżek.
Siła grawitacji była nieubłagana i tej sile musiało ulec i posłanie, które bezgłośnie spadało na ulicę poniżej. Ktoś krzyknął ostrzegawczo i może ktoś nawet uciekł przed niechybną śmiercią, ale Lena nawet nie spojrzała przez okno. Wszystko i tak działo się zbyt szybko, a głuchy trzask, który rozległ się ulicy nie do końca zagłuszył inny łomot, który rozległ się w mieszkaniu. Normalnym uszom mógłby umknąć, jednak nieco czulszym uszom smoczego wychowanka dawał do zrozumienia, że coś jest nie tak. Lena odwróciła się w stronę dziwnego dźwięku.
- Endymion? - Skromne pytanie by potwierdzić, że na pewno wszystko jest w porządku. Niemal sekundę później uświadomiła sobie, że przecież już od dłuższego czasu jej nie odpowiadał, więc lepiej byłoby sprawdzić osobiście. Tak więc zrobiła i otworzyła uchylone drzwi od łazienki, a tam... Oh. - Wszystko w porządku? - zapytała, stojąc tak nad nim i patrząc z góry na zdecydowanie chorego i ogłuszonego mężczyznę. - Chyba jednak będzie lepiej, jak przenocujesz u mnie. Twoje łóżko do niczego się nie nadaje (dopisek autorski: ciekawe czemu), twoje mieszkanie cuchnie i nie ma sposobu, byś miał wyzdrowieć w takim otoczeniu. Enzo, jak myślisz? - Podniosła wzrok i zapytała drugiego towarzysza tej doli i niedoli o zdanie. W tym samym momencie też złapała Endzika za ramiona, by go podnieść, a następnie przerzucić jedno z jego ramion przez swoje barki. - Sprzątanie chyba jednak trochę poczeka - powiedziała przepraszająco do właściciela lokum.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2849-lena-sorvegen
Enzo


Enzo


Liczba postów : 93
Dołączył/a : 12/03/2015

Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej Empty
PisanieTemat: Re: Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej   Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej EmptyNie Paź 25 2015, 00:20

Niekoniecznie cieszyła go świadomość, że jego ogień był "zwyczajnym", z drugiej strony jednak nie spodziewał się tego, że usłyszy w tej chwili jakikolwiek wysyp pochwał i zachwytów na temat jego umiejętności magicznych, dlatego też wzruszył ramionami, kątem oka spoglądając na Endymiona. Skoro z jego ogniem wszystko było okej, to co takiego właśnie przydarzyło się mężczyźnie, że aż tak zareagował? Może był wysmarowany benzyną albo w jego mieszkaniu ulatniał się gaz? A może facet zwyczajnie bał się ognia? Czy też może nie tyle "zwyczajnie", co "nadzwyczajnie", to czego doświadczyli razem z Leną nie było zwykłą obawą przed oparzeniem się, to było zdecydowanie bardziej emocjonalne i agresywne, na swój dziki sposób. Enzo zanotował sobie w pamięci, by kiedyś - nie teraz, zdecydowanie - przetestować jeszcze raz reakcje chłopaka na magię, którą odziany w czarny garnitur mężczyzna posiadał. Póki co jednak lepiej było nie męczyć bardziej Endymiona, który z chwili na chwilę coraz bardziej tracił na siłach witalnych, a przynajmniej takie wrażenie odnosił Enzo, który w tym wszystkim czuł się nieco jak obserwator stojący gdzieś z boku, przyglądający się wszystkiemu, czasami dorzucając tylko niewielki bodziec z własnej strony - choć nie w sposób zaplanowany i umyślny w tym wypadku.

Po chwili miał jednak kolejną rzecz do przemyśleń, a było nią zachowanie Leny. To nie była normalna dziewczyna, z każdą chwilą przekonywał się o tym coraz bardziej. Gdyby był normalnym człowiekiem, takim jakich wielu, takim jakimi niewątpliwie byli ludzie, którzy musieli przyglądać się wylatującym z mieszkania Endymiona przedmiotom, pewnie stwierdziłby, że nie chce mieć z tą wariatką czegokolwiek wspólnego - była niebezpieczna w ten dziwny, nietypowy i niewinny sposób. Enzo jednak niekoniecznie był tak całkowicie zwyczajny, a może to zwyczajnością był nieco znudzony? Może sam poszukiwał ludzi, którzy niekoniecznie byliby kompletnie normalni, a którzy potrafiliby zapewnić mu dopływ świeżego powietrza do płuc w najróżniejszy możliwy sposób? Tak czy siak, gdy wyrzucali łóżko, na twarzy Enzo przez sekundę pojawił się wyraz zdziwienia, by następnie zamienić się w uśmiech, a następnie przerodzić w najbardziej naturalny śmiech, na jaki Enzo było stać. Chłopak zaśmiał się tak kompletnie z serca, że aż jego samego to zdziwiło. - Jesteś nietypowa, to muszę powiedzieć. - rzucił przecierając łzę z policzka, która jakimś cudem się tam znalazła, bynajmniej nie z powodu żałoby po leżance Endymiona.

Śmiech Enzo umilkł jednak w momencie, w którym Endymion zaliczył bliższy kontakt z podłogą. Verrocchio mógł być pod wrażeniem zachowania dziewczyny, ale nie znaczyło to, ze miał kompletnie gdzieś tego, co działo się z drugim mężczyzną. Gdy ten wylądował na ziemi, Enzo momentalnie podbiegł do niego i przykucnął przy nim, nieco bardziej poruszony niż wydawała się być Lena, następnie kładąc swą dłoń na jego czole, a potem starając się podciągnąć go na nogi, przynajmniej do przykucu. - Nie wiem czy transportowanie go w obecnym stanie jest dobrym pomysłem. - rzucił całkowicie poważnie Enzo. - Myślę, że powinien na chwilę odpocząć, po prostu posiedzieć. W miarę możliwości blisko świeżego powietrza czyli okna. - tak, według Enzo Endymionowi potrzebne było teraz powietrze. A skąd oni mogli tu wziąć wysokiej jakości powietrze? Hmm... póki co Enzo patrzył bezpośrednio na mężczyznę. - Koniec wygłupiania się. Co z tobą? Bierzesz jakieś leki? Dasz radę podejść do okna? - zapytał mężczyzna, jednocześnie oferując pomoc koledze w dotarciu do otworu, który nazywany przez ludzi był oknem.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2806-cool-stuff https://ftpm.forumpolish.com/t2731-enzo-andrea-del-verrocchio
Endymion


Endymion


Liczba postów : 100
Dołączył/a : 06/01/2015

Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej Empty
PisanieTemat: Re: Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej   Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej EmptyNie Paź 25 2015, 20:30

Jak przez mgłę słyszał okropny łomot dobiegający zza okna. Obraz w tej chwili mocno mu się rozmywał, pojedyncze przedmioty stawały się podwójne (to doskonały sposób na mentalne wzbogacenie się - dwa prysznice! Tylko czemu one się tak ruszają?). Z trudem otwierał i zamykał oczy, nie zastanawiając się właściwie nad niczym. Opuściły go wszelkie możliwości do logicznego i racjonalnego myślenia, dosłownie jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Tą czarodziejską różdżką były drzwi do łazienki. Troszkę przyziemne te czary. Blackheart nawet specjalnie nie zdawał sobie sprawy z tego, że jego własne łóżko mogło właśnie zostać wywalone przez okno. To prawda, pewnie nie nadawało się już kompletnie do niczego, ale na bogów, są rzeczy, które wyrzuca się dopiero w momencie, w którym pojawiają się dla nich jakieś substytuty.
Słyszał nawet głosy dobiegające z coraz bliższych odległości, ale trudno było mu na cokolwiek odpowiedzieć. To jeszcze był ten moment, gdy jego mózg kompletnie nie pracował, podziwiając wciąż niezwykłe połączenie trzech framug i dwóch sufitów w jedno.
- Hę? - wydusił z siebie wreszcie, czując okrutną suchość w gardle. Rzeczy działy się zbyt szybko, a on czuł, że nie am nawet na nie wpływu. Najmniejszego. Niczym szmaciana lalka ten całkiem dobrze zbudowany facet został podniesiony przez, zdawałoby się, słabe dziewczę. Jak się okazało, albo Lena miała za sobą sporo treningów mięśniowych albo znała po prostu techniki podnoszenia ludzi z podłogi. To chwalebne. Kiedy znalazł się w pozycji mniej więcej pionowej jego mózg na nowo zaczął kontaktować. Zdania stały się znów zrozumiałe, a cała sytuacja zaczynała trzymać się kupy.
Pojawił się ten mag ognia, który, mimo że nie płonął ni nic, wciąż budził u Endymiona sporą dozę niepokoju. Lepiej by było, gdyby się nie zbliżał, choć jego pytania miały nawet sens. Trzeba było się skupić i na nie odpowiedzieć.
- To jest chyba - zaczął, wyjątkowo ochrypłym głosem - grypa żołądkowa. Leki są na co innego, więc może już lepiej mi ich nie dawaj.
Wciąż nie był pewien, czego może spodziewać się po Enzo, ale teraz nie za bardzo miał inny wybór, jak tylko odpowiadać mu zgodnie z prawdą. Już i tak dostał łatkę chorego, nie chciał, by ktokolwiek dawał mu jeszcze żółte papiery. Otarł twarz z potu. Nie, chyba nie potrzebował dojścia do okna. Wystarczyła mu po prostu...
- Woda - powiedział cicho. Wargi miał strasznie spierzchnięte. Suchość czuł też w jamie ustnej. Na dodatek krył się w niej również potężny kwas. Chciał jak najprędzej się go pozbyć.
- Lena, nie wygłu... co? - Ale że jego łóżko? Czemu jego łóżko zostało... wyrzucone? Przecież to było dobre łóżko! No, może prawie dobre. Śmierdziało, wystawały zeń sprężyny, było wgniecione w kilku miejscach, ale naprawdę, nadawało się jeszcze do użytkowania! W momencie jednak, w którym dziewczyna wspomniała o spaniu u siebie, Endymion nie wiedział już kompletnie, co powiedzieć. Można rzec, że zbiło go to z pantałyku. Verocchio również wdał się w tę dyskusję i zaczynało się robić po prostu dziwnie. Wciąż strasznie kręciło mu się w głowie i pewnie większą część swojego ciężaru oparł o Enzo, który również starał się pomóc utrzymać mu równowagę. To nie mogło być łatwym zadaniem.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2677-konto-z-osobistym-calusem#45688 https://ftpm.forumpolish.com/t2671-endymion-drogi-mg-zaczekaj-jeszcze-troche#45564 https://ftpm.forumpolish.com/t2676-ksiaze-endymion#45687
Lena


Lena


Liczba postów : 86
Dołączył/a : 06/05/2015

Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej Empty
PisanieTemat: Re: Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej   Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej EmptyWto Lis 03 2015, 19:09

Lena na pewno nie była zwykłą osobą. Po pierwsze w kluczowym momencie swojego życia "wychowywał" ją smok, który w zasadzie nie nauczył jej niczego, co byłoby przydatne w życiu pomiędzy zwykłymi ludźmi. Po drugie od zawsze miała swój własny pomysł na życie i zamierzała go wykonywać aż do momentu, w którym ktoś nie przekona jej, że jest lepsze rozwiązanie danego problemu. A po trzecie naprawdę nie lubiła, jak coś śmierdzi i nie nadaje się do użytku. Można było nazwać ją pragmatykiem, ale dla niej nie istniała szara strefa - jeżeli coś było zepsute, to trzeba było to wyrzucić. Dlatego też łóżko wylądowało tam, gdzie jego miejsce. Za oknem.
A tymczasem Enzo się śmiał i biedne stworzonko zwane Leną nie do końca wiedziało, dlaczego się śmieje. Z niej? Z łóżka? Było to pytanie, na które Enzo będzie zmuszony kiedyś odpowiedzieć, jednak w chwili obecnej choroba Endymiona przerwała jakiekolwiek pytania. Dwoje Smoczych Zabójców ruszyło na pomoc koledze, który był bardzo w potrzebie, choć tak bardzo starał się pokazywać, że nie. Obecnie chyba miara się przebrała i choroba też się zdenerwowała na niedbałość czarnowłosego, uderzając z podwójna siłą. Choroby takie niekochane. Lena wysłuchała obu stron i jednak doszła do wniosku, ze na razie faktycznie lepiej Endymiona nie ruszać. A przynajmniej nie ruszać za bardzo.
- Możesz przynieść wodę? Ja zajmę się świeżym powietrzem - zwróciła się do Enzo, po czym przeniosła cały ciężar przyjaciela na własne barki. Tak, jakby zamierzała transportować pijanego i zarzyganego kumpla do domu, niosąc go na plecach. W ten sposób miał dostęp do jej małej, prywatnej strefy czystego powietrza, która mogła go choć troszkę orzeźwić w oczekiwaniu na wodę. Gdyby Enzo zamierzał protestować była gotowa posłać mu stanowcze spojrzenie. Doskonale wiedziała, co robi! Nie była na tyle słaba, by nie móc utrzymać ciała jednego mężczyzny. Przed chwilą wyrzuciła przez okno łóżko i mogła zrobić to... praktycznie z każdym!
- Hmm? Czemu mam się nie wygłupiać? Przecież się nie wygłupiam. Nie rozumiem, o co ci chodzi - zwróciła się do Endzika, który nie do końca wypowiadał się zrozumiale. Może to kwestia tego, że przed chwilą uderzył głową w podłogę? Ale, był sukces! Nawiązał z nią rozmowę!
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2849-lena-sorvegen
Enzo


Enzo


Liczba postów : 93
Dołączył/a : 12/03/2015

Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej Empty
PisanieTemat: Re: Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej   Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej EmptyWto Lis 03 2015, 20:18

Leki były na coś innego? To dopiero było ciekawe. Na co leki przyjmował Endymion? Enzo nie czekał zbyt długo z zapytaniem o to, jako że często pytał się o rzeczy, które najzwyczajniej w świecie go interesowały. A nie musiał się powstrzymywać tym bardziej, że do czynienia miał z Endymionem, a nie z przedstawicielką płci pięknej, więc nawet ewentualne faux pas skończyłoby się nie najgorszym rezultatem. Najgorszym rezultatem zawsze bowiem pozostawała kobieta, która nie chciała mieć z nim niczego do czynienia, podczas gdy Enzo chciał mieć z nią wiele do czynienia. I na ogół czynił. Ale to nie o tym historia przecież, teraz myśli powinny były krążyć wokół umęczonego mężczyzny, który był blisko okna. - A na co te inne leki? Powiedz to przynajmniej swojej przyjaciółce, by wiedziała w razie czego jak reagować. - rzucił Enzo. Sam też chciał się dowiedzieć, ale facet mógł nie być specjalnie przekonany do tego by mu teraz o tym mówić, więc postanowił dać mu szansę na to, by powierzył swe prywatne dane komuś, kogo lepiej znał. A szansa na pozostawienie go na chwilę samemu z dziewczyną nadarzyła się bardzo szybko, gdy tylko Endymion poprosił o wodę. Ciekawe czy zareagował z podobnym strachem, gdyby Enzo był Smoczym Zabójcą Wody? Gdyby nagle z jego palca polała się woda? Bardzo psychodeliczny widok będącego polewanym w ten sposób przez Enzo Endymiona nawiedziła chłopaka, do tego stopnia będąc uciążliwą, że ten musiał aż potrząsnąć głową, by pozbyć się tej przerażającej wizji i pozwolić sobie na powrót do świata żywych i sensownych ludzi. Zaraz po tym uśmiechnął się delikatnie do dwójki ludzi, z którymi przebywał. - Jasne, chwila. - rzucił i bez zbędnego ociągania się skierował swe kroki do kuchni, w której miał nadzieję znaleźć jakikolwiek kubek.

Odnalezienie czystego kubka było już jednak kompletnie innym wyzwaniem. Pierwsze spojrzenie na półki uświadomiło go, że takowego nie znajdzie zbyt łatwo. Ba, żadnego kubka nie widział w pobliżu, widział za to jedną szklankę, która była jednak pęknięta, a co za tym idzie nie do użytku. Gdy przetrzepywał szafki do jego inwentarza wpadły rzeczy takie jak stare opakowanie czipsów i Magicznych Gwiazdek Kiri-way, a także paczka paluszków, które były tak stare, że z kruchych stały się twardymi jak skała i nic nie dało rady ich przełamać. Niesamowite, aż sam Enzo był pod wrażeniem. Wrócił jednak do dalszych poszukiwań, a kubek w końcu odnalazł na ziemi, w rogu, zupełnie jakby tam próbował się on schronić przed niebezpiecznym w swych przyzwyczajeniach Endymionem. - Przykro mi. - rzucił tylko smętnie Enzo, a następnie zabrał kubek, przepłukał go i napełnił wodą, po czym ruszył w kierunku Endymiona, następnie spokojnie mu go wręczając. - Jak się teraz czujesz? Cokolwiek lepiej? I wybaczcie, że zapytam, ale czy ta pozycja to jakaś technika medyczna, której nie znam? - zapytał, bo faktycznie chwilę zajęło mu ogarnięcie tego co się stało, a potem doszło do niego to, co może teraz zrobić Lena. - ...spokojnie, Leno. Nie wyrzucaj go przez to okno. To nie jest najlepszy pomysł. - powiedział na tyle spokojnie, na ile było go stać. Wizja romantycznej ucieczki wspólników w zabójstwie może była kusząca, ale tak naprawdę stwarzała więcej problemów niż pożytku. Musiał więc ją uspokoić.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2806-cool-stuff https://ftpm.forumpolish.com/t2731-enzo-andrea-del-verrocchio
Endymion


Endymion


Liczba postów : 100
Dołączył/a : 06/01/2015

Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej Empty
PisanieTemat: Re: Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej   Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej EmptyWto Lis 03 2015, 23:14

Nim się zorientował, świat zaczął wirować, a on dostał aż zbyt dużą ilość świeżego powietrza jak na jeden raz. Przez chwilę myślał, że znów zwymiotuje, ale, na całe szczęście, nie miał czym. Zrobiło mu się po prostu niedobrze i znowu odczuł tę niezwykłą galaretowatość nóg. Kompletnie nie mógł ustać. To naprawdę była zemsta choroby? Współczuł Lenie trzymania takiego ciężaru. Nawet ona mogła nie wytrzymać z bezwładnym, męskim ciałem na plecach. Miał nadzieję, że nie wyrzuci ani nie przewiesi go przez okno... Miał wrażenie, że jej aktualna wersja jest zdolna do takich czynów. Im dłużej o tym myślał, tym większy narastał w nim niepokój. Nie znał jej. Kompletnie jej nie znał. Nie wiedział, co mogła, a czego nie mogła zrobić. Do czego była zdolna? Co mu zaraz powie? Te i inne wątpliwości zaczynały uderzać go ze wzmocnioną siłą.
- Podłoga - powiedział jeszcze słabo, mając nadzieję, że Lena zrozumie i rzuci, a może raczej, położy go na wykładzinie. Chyba pozycja pozioma bardziej sprzyjała jego stanowi. Kiedy Enzo poszedł do kuchni, Endymion zwrócił się do Leny:
- Musimy pogadać.
Przełknął ślinę, która w tej chwili miała przeraźliwie kwaśny smak. Mieszanina rzygowin i wody. Obrzydliwe.
Enzo wrócił niedługo później z kubkiem wody. Obdarowany Endymion łapczywie pił łyk po łyku, pozbywając się z gardła posmaku wymiocin. Bał się, że znowu wszystko zwróci, ale może tym razem jego żołądek choć na chwilę go oszczędzi. Jeśli już udało mu się leżeć, przerzucił się na lewy bok i zwinął w kłębek. Żołądek zwyczajnie go napierdalał, lżejszego słowa nie można tu było użyć. Zresztą, bolało go całe ciało. Gestem poprosił Verocchio, żeby ten się pochylił. Nie chciał na cały głos mówić o lekach, które bierze. Wstydził się tego? Poniekąd...
- Na uspokojenie - szepnął - i zapominanie.
Pewnie jakaś meliska. Tak, to na pewno to.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2677-konto-z-osobistym-calusem#45688 https://ftpm.forumpolish.com/t2671-endymion-drogi-mg-zaczekaj-jeszcze-troche#45564 https://ftpm.forumpolish.com/t2676-ksiaze-endymion#45687
Lena


Lena


Liczba postów : 86
Dołączył/a : 06/05/2015

Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej Empty
PisanieTemat: Re: Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej   Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej EmptySro Lis 04 2015, 01:34

Ogółem zrobiło się bardzo dziwnie, przynajmniej z perspektywy Leny. Endymion był chory, ale nie brał leków na grypę (bardzo mgliście kojarzyła, czym właściwie jest grypa), a na coś zupełnie innego, co tylko pogłębiało konsternację dziewczyny na temat jego osoby w czasie obecnym. I w dodatku nic nie mówił, nie odpowiadał na pytania, a do tego była tylko złudzeniem. Tak, myślenie o Blackhearcie nie polepszało jej nastawienia względem jego osoby, jednak była w stanie zepchnąć to na dalszy plan ze względu na stan, w jakim się znalazł. A niech tylko wyzdrowieje... Jak na razie to chyba jednak od ozdrowienia było daleko. Gdy tylko usłyszała, że woli posiedzieć na podłodze, ostrożnie go na niej posadziła, tak, by opierał się o ścianę plecami. Mimo to uznała, że czyste powietrze, wolne od całego syfu zalegającego w powietrzu jego mieszkania, jest mu niezbędne w procesie leczenia. Nie namyślała się długo nad tym, co powinna zrobić i stanęła w rozkroku nad biednym Endymionem, pochylając się nad nim i opierając przedramionami o ścianę. Gdyby tylko podniósł głowę w górę na pewno trafiłby wzrokiem nie tylko na jej twarz, ale również na biust, nieco prześwitujący przez białą koszulę... Czy ona na pewno nosiła biustonosz? Gdyby jednak nie uniósł twarzy na pewno widziałby jej zgrabne nogi i skrawek krótkich szortów. Czy ona na pewno mu pomagała? W każdym razie teraz miała pewność, że mężczyzna ma dostęp do świeżego powietrza, czy tego chciał, czy nie!
- Oczywiście, że musimy porozmawiać - odpowiedziała nieco naburmuszona. Dopiero do niego to dotarło? - Ale najpierw wyzdrowiej... - dodała już nieco łagodniej. Bo naprawdę się martwiła o jego stan zdrowia, który zdawał się bardziej pogarszać, jak polepszać. Tymczasem Enzo wrócił z kubkiem wody, przynosząc również jakąś nadzieję na to, że może Endymionowi się polepszy. I zadał pytanie. Czerwone spojrzenie wylądowało na mężczyźnie w okularach, przez chwilę rozważając, jak w ogóle to pytanie ugryźć.
- Technika? Da się uzdrowić kogokolwiek poprzez odpowiednią pozycję? Enzo, znasz jakieś, które mogłyby pomóc na grypę? - Jego pytanie wywołało serię kolejnych pytań. I w zasadzie, gdyby tylko Enzo znał jakieś magiczne sztuczki związane z leczeniem, to Lena bardzo chętnie by się ich nauczyła. Oglądanie cierpiącego Endymiona naprawdę nie sprawiało jej przyjemności, nawet jeżeli zachowywał się jak koza. Na pewno było w tym wszystkim więcej, co jej mówił i przekonała się o tym dość szybko, gdy tylko usłyszała szepty Blackhearta. All hail smocze zmysły!
- Co chcesz zapomnieć? - zapytała całkiem bezpośrednio, wbijając spojrzenie w głowę biednego dwudziestoparolatka. Tym razem jednak nie zamierzała mu odpuścić.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2849-lena-sorvegen
Enzo


Enzo


Liczba postów : 93
Dołączył/a : 12/03/2015

Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej Empty
PisanieTemat: Re: Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej   Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej EmptySro Lis 04 2015, 18:57

Enzo przyglądał się nowemu ustawieniu ciała dziewczyny z lekką dozą konsternacji, zastanawiając się jednocześnie nad tym czy bardziej współczuję chłopakowi, który prawdopodobnie nie był w stanie obecnie docenić widoków jakie przed sobą miał, czy jednak zazdrościł mu jego pozycji. Dochodząc w końcu do wniosku, że podobnych widoków widział już sporo, a i w życiu czeka go jeszcze mnóstwo podobnych stwierdził, że jednak mu współczuje bardziej i nie powinien był zazdrościć jego położeniu. Endymion zapewne teraz sam mógł pluć sobie w brodę, że nie jest w stanie w odpowiedni sytuacji sposób docenić całego piękna przyrody jakiego mógł doświadczyć. Spoglądając z lekkim uśmiechem na stojącą w rozkroku Lenę chłopak uśmiechnął się leciutko. W gruncie rzeczy teraz też mógł poprzyglądać się temu i owemu. Dobry humor go nie opuszczał, bo dlaczego miałby? Endymion nie poczułby się lepiej, gdy Enzo zaczął sytuację opłakiwać. - Gdybym wiedział, że w ten sposób zajmujesz się chorymi może sam postanowiłbym zachorować. - rzucił tylko fikuśnie, stojąc obok dwójki i nie wtrącając się za bardzo w relację pacjent-lekarz. Natomiast gdy dziewczyna zapytała o pozycje sama praktycznie prosiła się o kompletnie oczywisty komentarz z jego strony, a chłopakowi przez myśl nawet nie przeszła wątpliwość czy aby nie przesadza w swoich komentarzach. - Znam wiele różnych pozycji, ale żadna raczej nie pomogłaby na grypę. - rzucił spoglądając jednocześnie przez okno, pozwalając sobie na krótką chwilę zamyślenia na temat tego czy Lena odbierze ten komentarz w taki sposób jaki był zamierzony czy potraktuje go bardziej dosłownie i nie zauważy tej jakże subtelnej dwuznaczności.

Oczywiście nachylił się do Endymiona gdy ten chciał podzielić się z nim informacją na temat jego leków, najwyraźniej nie chciał by informacja ta była wymawiana zbyt głośno. Ciekawe, Enzo spodziewał się, że to raczej przed nim mężczyzna chciał zachować tajemnicę, a tymczasem wyglądało na to, że było iście odwrotnie. To było dość niespodziewane, koniec końców Enzo na pewno znał Endymiona krócej, dlaczego więc zasługiwał na więcej... zaufania? A może się wstydził czegoś? Ale czego konkretnie? Gdyby to chodziło o niebieskie pigułki wtedy Verrocchio może by to jeszcze zrozumiał, ale to o czym mówił chłopak brzmiało inaczej. Wciąż poważnie, ale inaczej. A na domiar tego wszystkiego Lena i tak usłyszała co miał do powiedzenia. Enzo odsunął się nieco od Endymiona, gdy padło pytanie. Przez chwilę bił się z myślami, czy powinien wtrącać się w ten dialog w tym momencie, ale po chwili zadecydował, że jednak powinien. - Leno... czy to pytanie może poczekać na trochę późniejszy czas? Nie wiem czy Endymionowi dobrze zrobi przepytywanie go w tym momencie na temat innej choroby, gdy jedną ma już na własnych barkach. - odpowiedział, tym razem już poważnie i bez żartów. Nawet on czasami potrafił włączyć trochę poważniejszy ton i na chwilę zapomnieć o swojej zwyczajowej wyluzowanej postawie.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2806-cool-stuff https://ftpm.forumpolish.com/t2731-enzo-andrea-del-verrocchio
Sponsored content





Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej Empty
PisanieTemat: Re: Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej   Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej Empty

Powrót do góry Go down
 
Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next
 Similar topics
-
» Kamienica przy ulicy Fabioda

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: 
Off-top
 :: Archiwum :: ARCHIWUM ŚWIATA :: Wschodnie Fiore :: Magnolia
-




Reklama
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
BlackButlerVampire KnightSnMHogwartDreamDragonstKról LewDeathly Hallowswww.zmiennoksztaltni.wxv.plRainbow RPGEclipseRe:Startover-undertaleBleach OtherWorldThe Original DiariesFort Florence
Layout autorstwa Frederici.
Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.