I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Hosenka jako kurort wypoczynkowy położony w atrakcyjnej lokalizacji otoczony górami oraz morzem stał się idealnym miejscem dla bogatych kupców i szlachciców, którzy zapragnęli mieć tutaj swoje wille. Posiadanie tutaj domu, w mieście, w którym ceny najmu muszą być wyższe niż w innych częściach Fiore podkreśla wysoką pozycję społeczną mieszkańców. Jednym z takich domów jest Willa Ruskinova. W jaki sposób osoba ta dorobiła się swoich pieniędzy? Tak naprawdę nikt tego do końca nie wie. Krążą spekulacje o ciemnych interesach właściciela domu, ale policja nic do tej pory nie udowodniła właścicielowi. Żyjąc tutaj w luksusie właściciel kilku kasyn w mieście odgradza się od mediów zainteresowanych jego majątkiem. Jak to założenie pałacowo-rezydencjonalne okresu Baroku. Przed wejściem, za stalową bramą znajduje się plac reprezentacyjny z dominantą pośrodku w kształcie jakiegoś dawnego wodza politycznego. Dalej znajduje się okazały budynek dwukondygnacyjny w kształcie litery C z wysuniętymi do przodu fragmentami. Elewacja ceglana z boniowaniem dolnej części. Za pałacykiem znajdował się symetryczny, geometryczny ogród. Wewnątrz niego były stajnie, fontanny, wgłębniki, partery, tarasy i inna zadbana roślinność.
--
18+
MG
Do willi, której adres wcześniej dostaliście od waszego zleceniodawcy dotarliście około godziny 22:00 w nocy. Na zewnątrz było już prawie ciemno, a jedyne światło na ulicy pochodziło od bocznych latarni oraz okien, które świeciły w oddali. Na ulicy nie było w tej chwili nikogo, nawet drobnego pijaczka. Aby dać nauczkę dłużnikowi waszego klienta musieliście dostać się do środka rezydencji, gdzie zapewne przebywały obecnie poszukiwane przez was osoby. Zapewne interesuje was ochrona tego miejsca. Na ulicy nie było jak już wspomniałem nikogo. Rezydencja oddzielona była od ulicy, na której w tej chwili się znajdowaliście 4 metrowym płotem ze stali. Nie będzie łatwo przeskoczyć. Przy bramie nie było żadnego kustosza, ale dojrzeliście przyciski, które mogą w każdej chwili otworzyć bramę główną. Znajdowały się co prawda za daleko, aby sięgnąć przez bramę ręką, ale wystarczyłoby, żeby jeden z waszej dwójki dostał się na drugą stronę i otworzył bramę drugiemu. Zawsze jakoś łatwiej. Na placu reprezentacyjnym również nie było ochrony. Jedynie 3 dobermany stanowiły ochronę tego miejsca. Zapewne umiały szczekać mogły więc zaalarmować ochronę. No i potrafią gryźć bestie. Od bramy głównej do drzwi pałacu było około 100 metrów. Co było za drzwiami? Ciężko stwierdzić. Z tyłu zapewne też było jakieś boczne wejście dla służby w dalszej odległości. Ale w tej chwili widzieliście tylko elewację frontową i nie mogliście wiedzieć na sto procent czy owe drzwi tam się znajdują. Ot tak przypuszczenie znając podstawy architektury.
Wraz ze śladami z oględzin wróciłeś do pokoju, w którym zebrały się najważniejsze persony dla tej sprawy i zacząłeś przedstawiać im dowody. Na pierwszy ogień poszedł papierek po cukierku, do którego nikt się nie przyznał, chociaż wcześniej widziałeś ich całe opakowane w pokoju współpracownika ofiary. Gdy spytałeś o strzykawki dostałeś odpowiedź. - Ja posiadam trochę strzykawek - powiedziała seniorka domu - Potrzebne są mi w leczeniu, nie jestem już tak młoda. Wyglądała na trochę oburzoną tym pytaniem, zapewne uznając ten fakt za dość oczywisty, ale jednocześnie niestosowny do pytania o niego. Na pytanie o to co robili dzisiaj wydawało się, że wszyscy odpowiedzieli dość niechętnie. - To chyba oczywiste, że byliśmy na tym przyjęciu - powiedział starszy z mężczyzn - wcześniej byłem u siebie w firmie. Co by się stało jakby nie doszło do współpracy? Pewnie musielibyśmy szukać nowego kontrahenta. Znalazłoby się kogoś, mamy najlepszy towar. Z resztą jak mówiłem, kontrakt miał być przedłużony. - Ja byłem zajęty papierkową robotą przez większość dnia- powiedział współpracownik - I jak mówiłem słyszałem, że jednak do współpracy ma nie dojść. [b] - Ulegasz plotkom widocznie - powiedział mężczyzna - Dzisiaj mieliśmy podpisać kontrakt. - Ja w sumie nic nie robiłam - powiedziała żona ofiary - Nie muszę pracować, więc po prostu leżałam większość dnia - Ja też nic szczególnego nie robiłam, jestem na emeryturze - powiedziała seniorka Służba oczywiście przygotowywała przez większość dnia bankiet. Ale to chyba nie było zaskoczeniem.
Welt
Liczba postów : 791
Dołączył/a : 03/01/2013
Temat: Re: Willa Ruskinova [18+] Sob Sty 25 2014, 10:02
Wszystko powoli nabierało właściwego tempa, a Kuroś uzyskiwał selektywne i cząstkowe odpowiedzi, od których mogły pójść kolejne pytania, bo: - Dała pani komuś em... strzykawki? Albo nyah... Ktoś u pani był? - to zapewne byłoby pytanie, jakie padłoby zaraz po wyjaśnieniach seniorki. W końcu dość istotny fakt, nieprawdaż? Zwłaszcza, że reszta... rozmowna nie była, a owych strzykawek pewnie użyto do przelania jakiegoś rodzaju trucizny! - Papiery mówią co innego, nya! - skierowałby mniej więcej takie słowa w stronę starszego z mężczyzn. W końcu te mówiły raczej o rozwiązaniu umowy, ale... Czy to byłby wystarczający motyw? Czy z tego powodu chciano by dokonać morderstwa? W końcu mogli poszukać innego kontrahenta, nye? - A pan, nyah... Jak spory wpływ na firmę pan ma? - zacząłby tylko, po czym skierował się do pokoju współpracownika, aby sprowadzić z niego paczkę cukierków, a może raczej dowód rzeczowy A? Najpewniej, acz ostatecznie zmieniając zdanie w trakcie podróży i... - Może zechcą się państwo poczęstować? - wystawiłby przed nich opakowanie, jeśli w nim spoczywałyby inne cukierki, a jeśli nie... Zapytałby o to, co w pokoju młodszego z mężczyzn robiły owe "delicje".
Zadawałeś swoje kolejne pytania, a w rezultacie dostawałeś odpowiedzi. - Moje strzykawki? Nie dawałam ich nikomu - powiedziała wprost - Pewnie tamta zdzira była u mnie coś ukraść, nikt inny nie mógł, być przyznaj się w końcu, że zabiłaś swojego męża Widocznie kobieta nie lubiła swojej synowej. Potem przeszedłeś do starszego mężczyzny. - Może pierwotnie nasz kontakt miał być rozwiązany, ale dość szybko doszliśmy do porozumienia i w końcu wszystko było skierowane ku dobremu rozwiązaniu. Tak więc te papiery są już nieaktualne. Chyba mnie nie podejrzewasz detektywie? - Jaki ja mam wpływ na firmę? - został zapytany młodszy mężczyzna - W zasadzie wykonuję większość czarnej roboty, że tak powiem. Podczas, gdy szef wydawał tylko decyzje, ja musiałem zajmować się wszystkimi formalnościami i papierami. Cukierkiem nikt nie chciał się poczęstować. W sumie nie była to najlepsza okazja, żeby ktoś chciał słodkości. Ale fakt było jeszcze całkiem sporo cukierków.
- Czy to prawda, nya? - wolał się upewnić, mimo że raczej nie podejrzewał o to żony ofiary, ale jednak powinna odeprzeć jakoś zarzuty, a najlepiej zarazem podać solidne alibi, którego... nikt tutaj nie miał. Pokrewieństwo? Przyjaźń? Zwykłe nic nie znaczące słowa i tyle. Bzdurne bajeczki. Nie wolno ufać nikomu! Taka właśnie była prawda, ale... Co mogło poddenerwować kociego detektywa? Co mogłoby go wyprowadzić z równowagi, gdyby nie ta jakaś szczątkowa mądrość, która pozwalała zachować swego rodzaju panowanie nad sobą? Cukierki, a raczej ich właściciel, bo: - Nikt nie chce skosztować? Nawet osoba, która je tu przyniosła? Czyżby to właśnie miał być sprawca? - mówił, robiąc krótkie przerwy po każdym pojedynczym zdaniu, ażeby to zebrać myśli i rozważyć kolejne kwestie. Każde za i przeciw, bo jeśli to co teraz myślał, było prawdą... Nye! Wszystko byłoby zbyt proste, nielogiczne, bez... rozwiązania? Motywu? - A z kim miałaby być podpisana umowa, jakby była rozwiązana, nyah? Zna ich pan, nya? - dopytał się Kuro współpracownika, coby dowiedzieć się coś więcej o chyba teraz dwójce głównych podejrzanych, acz... Może to nie oni? Może to jednak ktoś inny? Czy nie skupił się na czymś, na czym nie powinien? Czy robił na pewno wszystko tak... jak powinien? Zostawało mu chyba zdać się już na szczęście... Szczęście i - intuicje?
Asthor
Liczba postów : 1213
Dołączył/a : 01/09/2012
Skąd : Olkusz/Gliwice
Temat: Re: Willa Ruskinova [18+] Nie Lut 09 2014, 10:35
MG
Kuro dalej wypytywał swoje ofiary powoli chyba znajdując jakiś trop i drogę, którą mógł się udać w celu wykrycia sprawcy. - Nie włamywałabym się do jej pokoju - warknęła lekko żona ofiary - Po prostu mam już dość oskarżeń tej kobiety - To po prostu się przyznaj, wiem, że to ty zrobiłaś. Zawsze byłam przeciwna waszemu małżeństwu, ale on mnie nie słuchał i jak to się skończyło? Młodsza kobieta na te słowa tylko machnęła ręką. Widocznie miała już dość swojej teściowej. Potem padły pytania do dwóch głównych podejrzanych. - Nie mieliśmy jeszcze nikogo innego z kim mieliśmy podpisać kontrakt w sprawie dostaw. - powiedział współpracownik - Spędzałem w tej firmie najwięcej czasu, więcej nawet niż szef i wiem to na pewno. - Wybacz kocie, ale to chyba nie chwila na cukierki - powiedział starszy mężczyzna. Osoba, która je tutaj przyniosła czyli współpracownik zignorował pytanie jakby nic nie wiedział.
Kolejne pytania padły, a odpowiedzi na nie niekoniecznie satysfakcjonowały kociego amigo. Czy coś się rozjaśniało? A może wszystko zostawało spowite coraz to nowszymi, większymi... bardziej skomplikowanymi niejasnościami. - Raczej nye... - mruknął tylko pod nosem, na zarzuty starszej kobiety, acz nie kierował tych słów do nikogo. Ot zwykła, luźna uwaga dla samego siebie, połączona potem z dość ciężkim westchnieniem. W każdym bądź razie kolejne słowa kotowaty skierowałby w stronę służących, a dokładniej: - Czy do pokoi... może wejść ktokolwiek, nya? Czy tylko nyah... właściciel i służący? - mimo, że kierował te słowa w głównej mierze do podwładnych niejakiego denata, to oczekiwał odpowiedzi. Po prostu... Od kogokolwiek, a najlepiej od kilku osób, ot co! - Więcej czasu, nyah... Więc pewnie pan wiedział też więcej, nye? Był bardziej zżyty z interesami firmy, nye? - mówił powoli, robiąc drobne przerwy po każdym zdaniu, a zarazem zastanawiając się nad jednym faktem, bo... - Nye lubi pan słodyczy? - te słowa z kolei skierował w stronę drugiego rozmówcy, bo przecież owy osobnik jakoś tak chciał odejść od tego tematu. Czyżby coś wiedział? O czymś, czego nikt inny nie znał? - A może pan coś wie, nya? Poza tym... Co ze sobą tutaj przywieźliście... Dokładnie, nya...
No i kolejne pytania, który miały nakierować na sprawce tej zbrodni zostały zadane przez kociego detektywa. - Klucz do pokoi posiadał każdy z gości, a dodatkowa partia kluczy znajdowała się cały czas w mojej kieszeni. Nikt z nich nie korzystał, mogę to zagwarantować. Następnie padło kolejne pytanie skierowane do ogółu. - Ja przyjechałem z kilkoma dokumentami, ubraniami na zmianę i kilkoma środkami czystości nic specjalnego, nie pamiętam wszystkiego. - powiedział starszy mężczyzna - Ja zabrałem w zasadzie to samo co mój kolega - stwierdził młodszy męzczyzna Jak widać nikt nie przyznał się do posiadania cukierków. Reszta nie odpowiedziała, bo żona i matka ofiary oraz służba mieszkała tu cały czas. - Nie chodzi o to, że nie lubię cukierków inspektorze - powiedział starszy mężczyzna - Po prostu nie powinniśmy chyba się objadać słodyczami nad ciałem zmarłego. - Wiedziałem wszystko o interesach tej firmy - powiedział współpracownik - Nikt nie wiedział o nich więcej. Poświęciłem dla niej wszystko No i tyle z odpowiedzi na zadane do tej pory pytania.
- Yhm... Więc... - mruknął tylko cicho kociak pod swoim noskiem, ażeby to spojrzeć w stronę każdego z osobna po kolei. Raz na jednego, raz na drugiego, a i też na panie... Po co to wszystko? - Nie pan przywiózł te łakocie, nyah? - zadając to pytanie dość obojętnym tonem, spojrzałby się w kierunku młodszego mężczyzny, w którego to pokoju znalazł słodycze, bo przecież znikąd się nie wzięły, ale... Nie trzeba wzniecać z tego powodu afery. - To jak... się znalazły u pana, nya?
- Nie sądzi pan więc, że to raczej ważne nyah...? - rzuciłby do starszego mężczyzny, ażeby dodać tylko po chwili jedno krótkie zdanko, a mianowicie: - Dlaczego pan chciał zakończyć ten temat, nya? Może wiesz coś o tym więcej, nye? - dodał tylko zaniżając ton i wbijając wyczekujące, lustrujące spojrzenie na osobnika, jakim był potencjalnie były kontrahent.
Pojawiały się kolejne pytania, na które inspektor oczekiwał odpowiedzi. Oczywiście otrzymywał je tak jak tego pragnął. Kiedy zadałeś swoje pytanie w stronę młodszego mężczyzny wydał się on nieco zmieszany. Jednak po chwili sam nakierowałeś go na odpowiedź. - Tak dokładnie, nie ja przywiozłem te cukierki, pierwszy raz je widzę na oczy. - powiedział - Nie mam zielonego pojęcia skąd się u mnie wzięły. Potem spojrzał na starszego mężczyznę. Te też wydawał się być nieco zmieszany, ale dlatego, że niespecjalnie zrozumiał pytanie. - Nie rozumiem inspektorze o urwanie, którego tematu Ci chodziło. - powiedział - Jeśli masz na myśli cukierki to nie widzę, po prostu nic zasadnego w rozmawianiu o tym. I jak powiedziałem możesz śmiało pytać jeśli chcesz, ale jeść ich raczej nikt nie będzie w tej sytuacji. Nie ma obecnie zbyt dobrej okazji jeść łakocie przy ciele zmarłego jak wspomniałem. No i tyle nowych rzeczy się dowiedziałeś.
Pięknie, ładnie, wspaniale... Po prostu coraz większy mętlik powoli tworzył się w kociej główce, ażeby to tylko wywołać większe skołowanie w układających się powoli faktach. Ciągle parę spraw pozostawało bez wyjaśnień, ale mimo wszystko Kuroś zaczął od: - Czy zostawił pan otwarty pokój, albo miał pan gości? - dopytał się kociak, ażeby to mieć jasność sytuacji młodszego mężczyzny, który przecież jakoś dostać cukierki musiał, nie? - Poza tym, nyah... Dlaczego ma pan broń, nya? - to z kolei pytanie skieruje do kontrahenta, u którego odnalazł owe środki "ostrożności". Czyżby zamierzał rozwiązać sprawy po swojemu? A może to tylko w celach ochrony własnej? Niestety kociak w myślach nie czytał, acz może... Może mógłby? - Nyah... Nyah... A służba brała udział w dzisiejszym spotkaniu? - dopytał o jeszcze jeden drobny szczegół, bo kto wie... Czy jeśli kota nie ma, to myszy harcują, nie? Po uzyskaniu odpowiedzi, chyba że pojawią się jakieś interesujące kwestie, Kuro zapewne opuściłby pomieszczenie, aby jeszcze raz zbadać pokoje pozostałych domowników, a dokładniej... papiery. Umowy służby, czy nie zawierają jakiś podpunktów odnośnie śmierci, czy też pokreślonych kartek współpracownika, a potem... się okaże.
Kolejne pytania i kolejne odpowiedzi. - Nie pamiętam, nie wiem - powiedział młodszy z mężczyzn - Co tak się uczepiłeś mojego pokoju inspektorze? Widać było, że młodszy z mężczyzn powoli zaczyna się gubić i denerwować, a jego odpowiedzi są coraz mnie składne. Kolejne pytanie skierowałeś w stronę starszego z mężczyzn. gdy wspomniałeś o broni ten wyraźnie się skrzywił nie będąc przygotowany na to pytanie. Dość szybko jednak odzyskał spokój ducha. Na pewno był lepiej opanowany niż współpracownik ofiary. - Zgadza się miałem broń. Jestem dość ważną osobą i noszę tą broń dla bezpieczeństwa. Możesz jednak łatwo sprawdzić, że nie była nigdy używana. Potem odezwał się lokaj - My tylko obsługiwaliśmy w trakcie bankietu. Nie uczestniczymy w biznesowych spotkaniach naszego Pana. Jedynie przez chwilę towarzyszyliśmy mu podczas robienia herbaty. Potem opuściliśmy pomieszczenie. Potem odbyło się kolejne poszukiwanie. W pokojach służby nie znalazłeś nic interesującego. Były umowy, to prawda, ale nie było żadnego dziwnie brzmiącego punktu, który mógłby być kluczem w sprawie. W pokoju współpracownika natomiast jeszcze raz obejrzałeś wszystkie papiery, które faktycznie były po przekreślane czerwonym długopisem, który nakazywał wniesienie poprawki i dokonania korekt dużej części sporej kupki dokumentów. Z pewnością była to praca na kilka dni, albo tygodni.
Welt
Liczba postów : 791
Dołączył/a : 03/01/2013
Temat: Re: Willa Ruskinova [18+] Sob Lut 22 2014, 10:56
Pierwszym, co zrobi kotowaty, będzie zdecydowanie uważniejsze przypatrzenie się pokreślonym częścią. Może da radę jakoś odczytać? Rozszyfrować? Bądź, co bądź jednak posiadał ciut więcej tak zwanego intelektu, więc może się uda! Ostatecznie, zabierając ze sobą plik kartek, czy tam inną ich formą - czyt. te pokreślone papiery, wróci się do pomieszczenia, gdzie zebrali się wszyscy inni, aby zadać jedno proste pytanie, niezależnie od wyników. - Czego dotyczyły em... poprawki? Zmiany, nya? - dopytałby się tylko współpracownika, gdzie znalazł owe papiery, a jeśli sam odczytał ich treść, będzie mógł stwierdzić, czy ten odpowie zgodnie z prawdą, ot co! Co więcej potem zacznie się uważnie przyglądać kartką, aby sprawić wrażenie ważnego dowodu, a może nawet kluczowego elementu sprawy, pozwalając by w pomieszczeniu zaległa cisza. Cisza ponoć potrafi krępować umysły, zwłaszcza te, które mają coś na sumieniu. Po co to wszystko? Tylko w jednym celu... By dopowiedzieć jeszcze cichym i spokojnym tonem jedno pytanie, a mianowicie: - Co zamierzacie zrobić z winnym, nyah? Może... zastosuje się metodę, nyah, oko za oko? Nye byłoby to ciekawe? No chyba, że sam się przyzna, nya... - rzucił to, aby ostatecznie utkwić spojrzenie w młodszym mężczyźnie, a w głosie Exceeda dało się wyczuć - powagę? Kto w końcu żartowałby z potencjalnego obiadu z poszkodowanego przeciwnika, nye? Nawet żeby wzbudzić możliwie więcej atmosfery, em... przerażenia u osoby winnej, jeśli warunki by nie uniemożliwiały owej operacji... Odsunąłby się, ażeby to zademonstrować gościom Grand Neko. Wielkie koty zwykle są groźniejsze i niebezpieczniejsze, nye?
Asthor
Liczba postów : 1213
Dołączył/a : 01/09/2012
Skąd : Olkusz/Gliwice
Temat: Re: Willa Ruskinova [18+] Sob Lut 22 2014, 11:56
MG
Koci inspektor dokładniej przyjrzał się dokumentom poszukując większej ilości informacji. Wykorzystując swoją ponadprzeciętną inteligencję chciał poznać treść tych dokumentów oraz poprawki, których wymagał od niego szef firmy. Jak się okazało były to głównie poprawki w obliczeniach z dopiskami typu "tutaj pominąłeś VAT idioto", albo "zmieniłem zdanie jednak kupujemy gwoździe 5mm, a nie 4mm popraw te 20 stron na jutro". Ot takie uwagi, chociaż większości nie byłeś w stanie zrozumieć. W końcu księgowym nie byłeś z wykształcenia. Potem wróciłeś do pokoju i zapytałeś współpracownika, czego dotyczyły poprawki. - A to nic szczególnego - powiedział - ot takie drobne błędy w obliczeniach Tak naprawdę geniuszem co prawda nie byłeś, ale na drobne poprawki to, to nie wyglądało. Acz mogłeś to źle ocenić oczywiście. Potem zapadła cisza, ale nic się nie stało. Kolejne było pytanie odnośnie sądu. - Chyba trochę to zbyt barbarzyńskie inspektorze - powiedział starszy mężczyzna - Wolelibyśmy chyba oddać sprawcę policji. W międzyczasie grałeś na nerwach młodego mężczyzny. Zamieniłeś się nawet w Grand Neko, ale wiele nie zmieniło się w jego posturze. Był trochę spięty, ale nie było to nic odkrywczego.
Kolejne chwile przyprawiały to Czarnego o coraz to większy mętlik, jednak... Czy to aby na pewno źle? Może i większa ilość opcji... Może to wszystko nie powinno wpłynąć pozytywnie na poszukiwanie tej jednej winnej osoby, a... jednak? Każda niewyjaśniona kwestia... Każde pytanie... Każdy gest, czy emocje, które intuicyjnie, bądź też nie odczytywało się z twarzy rozmówców, jak i innych tu zebranych. Wszystko to, po to, aby osiągnąć ten jeden cel, ale najpierw... - Nyo... Jeśli tak wolicie. - rzucił tylko kotowaty, prychając, co bądź co bądź w takiej formie mogło nawet pobrzmiewać, jak powarknięcie. Po tym mniej więcej w odstępie kilku sekund od ucichnięcia odgłosu, zmniejszyłby się ponownie do niższej formy i zadał jedno pytanie... Poruszył tę jedną kwestie, a dokładniej: - Tylko drobne, nyah, poprawki? - dodał nieco podirytowany owym faktem, bo dla niego raczej kilka, jeśli nie kilkanaście, albo i więcej kartek, to nie drobne poprawki. Oczywistym jest w kogo stronę kierował te słowa. Współpracownik, a może wół pociągowy, który: - Czy nawał roboty i ciągłe zwalanye jej na pana to nye wystarczający powód, nya? - dorzucił, sugerując najwyraźniej, iż to młodszy mężczyzna nie wytrzymał presji, jakiej wywoływała praca w firmie, czy dbanie o nią, a mimo wszystko, bycie zwykłym szarym pionkiem. Nikim. Jak kotowaty, ale nie teraz była pora na żale. Morderstwo, było morderstwem i nieważne czy cel uświęcał środki, czy nie. Krew została przelana. - Jeśli nie może pan udowodnić swojej niewinności, to czy to nye najlepszy dowód? Zwłaszcza, że to pan miał cukierki, z których najpewniej jeden podano pańskiemu szefowi. Od byle kogo by nye wziął, nye? - czekał? A może liczył na działanie nadprzyrodzonego przeczucia. Utwierdzeniu w własnym przekonaniu chociaż przez intuicję, jeśli nie fakty, acz... Czy ktoś inny mógł mieć wystarczający powód? Odpowiednie sposobności?
Kotowaty zadając pytania coraz bardziej zbliżał się do znalezienia sprawcy. Zarzucił właśnie młodszemu ze współpracowników, że to on zabił za pomocą posiadanych przez siebie cukierków. Motywem miał być nawał roboty i wykorzystywanie pracownika, który przestawał wyrabiać. Często psychika takich osób nie jest do końca dobra ze względu na zbyt duży stres psychiczny. Kuro podał więc sprawcę, narzędzie zbrodni i motyw i czekał jak odpowie na to oskarżony. Ten zamilkł. milczał przez dłuższą chwilę nie mówiąc, ani słowa. - Dobra wygrałeś - przyznał wzdychając ciężko młodszy mężczyzna - Właściciel tej zapyziałej firmy panoszył się jak chciał, wykorzystywał moją cała wiedzę, na mnie zwalał całą robotę płacąc śmieszne pieniądze. Sam nie wiedział czego chciał, kazał mi co chwilę coś zmieniać nie mając pojęcia ile czasu zajmują w kosztorysach czy budżetach nawet drobne poprawki. W końcu przestałem wyrabiać i postanowiłem go zabić, aby mieć nowego szefa, który z pewnością bardziej doceniłby moje umiejętności. Nie żałuję, że go zabiłem, powinienem zrobić to już dawno temu. Sam oddam się w ręce policji, nie musisz mnie odprowadzać. Po całym przyznaniu się do winy udał się w stronę radiowozu, który stał przed domem i oddał w ręce czekającego tam funkcjonariusza. Twoja sprawa byłą rozwiązana, jak widać pomyślnie. - T-to nie ona? - mówiła jeszcze staruszka - W takim razie ona na pewno mu pomagała Koci inspektor jednak dobrze już wiedział, kto jest prawdziwym sprawcą, a oskarżenia seniorki domu są wywołane wyłącznie niechęcią do synowej. Po wyjaśnieniu sprawy wróciłeś odebrać pieniądze i ruszyłeś w swoją stronę.
* Cukierki zostały sporządzone przed przyjściem na imprezę. Dlatego nie znalazłeś w pokoju sprawcy żadnych strzykawek. * Faktycznie kontrakt między ofiarą, a starszym mężczyzną początkowo miał nie dojść do skutku, jednak ostatecznie dogadali się i miał zostać podpisany. * Seniorka miała strzykawki i dziwne specyfiki, bo miała niejedną chorobę. Po prostu musiała ich używać. * Żona ofiary była niewinna. Po prostu teściowa jej nie lubiła. * nie wiem czy jeszcze coś Ci wyjaśnić...
Nagroda: +3PD +10.000 (więcej dać nie mogę) 3 dni przerwy (mniej nie mogę dać)
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.