Męska walka dobra rzecz

MG

Wasza arena ku zdziwieniu chyba wszystkich wcale nie była tak zboczona. Było to pomieszczenie w jakiejś piwnicy starej kamienicy. Przez zburzenie ścianek działowych było tutaj całkiem sporo miejsca. To właśnie w tym miejscu urządzono "fight club" miejsce do pojedynków, w których brali udział prawdziwi twardziele i to nie tacy zwyczajni, a władający magią. Poza samymi walczącymi byli tutaj również bogaci biznesmeni, prawnicy, którzy chcieli wzbogacić się na zakładach jak również wiele kobiet, które w tym miejscu chciały znaleźć przyszłych narzeczonych. A wyglądały naprawdę nieźle. Wystarczyło dużej popatrzeć, aby stracić kontrolę nad swym przyrodzeniem. Dlatego wy lepiej skupcie się na walce. A jak wyglądała arena? Ano była to klatka o wymiarach 20x20 metrów wykonana z drutu. Dlatego nie radzę wam się o nią opierać. Mogła przysporzyć wam kilku niepotrzebnych ran. Sięgała, aż do sufitu. Zamiast ziemi był parkiet, taki jak na ringach. Sufit był stropem żelbetowym. Staliście obecnie naprzeciwko siebie w przeciwnych narożnikach klatki, gotowi do walki. Co tu więcej pisać. Powodzenia.

Rozpoczyna tradycyjnie ten, kto pierwszy napisze.

Członek Grimoire Heart dostał możliwość pojedynkowania się z chłoptasiem należącym do "wróżek".
W normalnych warunkach osoby stojące po przeciwnych stronach barykady odznaczałyby się wyjątkową wrogością zahaczającą o nienawiść, jednak Law był osobnikiem praktycznym i powściągającym emocje trzymając je zwykle na wodzy. Skupiał się przede wszystkim na wykonaniu zadania, którego się podjął, bądź dążeniu do osiągnięcia własnych celów.
Grimoire Hearth do którego przynależał służyło mu wyłącznie za półśrodek, gdyż mierzwiło go na samą myśl, iż osoby nazywające się mroczną gildią stały się pośmiewiskiem we Fiore.
Irytowało to Rednote'a i miał on zamiar zgromadzić wokół siebie zaufanych członków, aby w przyszłości zrobić wewnątrz gildii zacne porządki. Póki co jednak znajdował się w jednej z rozległych piwnic starej kamienicy przebudowanej na wzór podziemnego przybytku nielegalnych walk. Nielichy zarobek i przetestowanie własnych umiejętności było czymś, co definiowało jego obecność tutaj. Wszedł on bez słowa na ring co rusz szeleszcząc długim, kruczoczarnym płaszczem. Jego przeciwnikiem okazał się być słusznej postury młodzik.
Tacy zwykle okazywali się być w gorącej wodzie kąpanymi i krnąbrnymi narwańcami.
Szczekającymi równie głośno, co niegroźnie.
Law nie zamierzał jednak nie doceniać przeciwnika choćby ten był kilkunastoletnią dziewczynką. Życie nauczyło go bowiem, iż w tym pokręconym świecie magii zaskoczyć mógł każdy. Niebieskooki milczek rozejrzał się oceniając otoczenie i analizując taktykę w nadchodzącym starcie. Ring był niewielki, a ściany w postaci drutów kolczastych wymuszały ostrożność podczas jakiegokolwiek manewru.
Ograniczone rozmiary areny bynajmniej nie przeszkadzały mrocznemu magowi.
Dzięki temu być może będzie dało się doprowadzić możliwie szybko pojedynek do końca.
Każdy błąd mógł bowiem skutkować niezbyt miłymi konsekwencjami.
Jako, iż oponent nie zamierzał rozpocząć walki zachęcony do tego poczuł się manipulator grawitacją. Stojąc po przeciwnej stronie parkietu podniósł on ku górze dłoń w geście przypominającym witanie się.
Wróg nie powinien spodziewać się, iż Law nagle i bez żadnego ostrzeżenia zapoczątkuje batalię. Fairy Tail mogło sobie być gildią ceniącą przyjaźń, uczciwość i dobroć, ale czy takie zasady obowiązywały mrocznych magów?
Z pewnością nie Rednote'a.
Czemu nawet się nie przedstawił? Zwyczajnie uważał, że taki proceder nie ma sensu, jeśli wróg okaże się zbyt słaby, aby wyjść z pojedynku żywy. Na poznanie jego jestestwa musiał po prostu zasłużyć. Prawa ręka czarodzieja sięgnęła do głębokiej kieszeni płaszcza wyciągając jeden z posiadanych sztyletów. Jednocześnie lewa została natychmiast opuszczona oddziałując potężną presją grawitacyjną w wyznaczonym przez Law'a obszarze (Użyte zaklęcie - Gravity Ring [A] ) .
Podłoga winna odznaczyć się pajęczyną pęknięć będąc odtąd miażdżona przy pomocy wielokrotnie zwiększonego przyciągania. Taki sam los miał spotkać przeciwnika, którego odczuwalny ciężar wzrósłby niemal do zawrotnej wagi pół tony. Pojedynkowanie się w klatce o ograniczonej przestrzeni mogło przeistoczyć się w przyspieszony bilet do piekła dla nierozważnego młodzika z Fairy Tail, o ile nie wymyśli on czegoś pomysłowego. Błękitne oczy Rednote'a zdawały się nie wyrażać póki co żadnych emocji, ponuro oczekujące na poziom, jaki przedstawi sobą brunecik. Już widok chłopaka, który da radę się poruszać we wnętrzu strefy na którą oddziaływał byłby dla niego nielichym zaskoczeniem.

Co jest u Daxa? A no jak widać dostał szansę zmierzenia swoich sił z jakimś fajansem, który jest pewny swoich możliwości. Dobra, raczej nie czekał, aż przeciwnik wykona swoją akcję tylko od razu popędzi w jego stronę jak zobaczy, że ten bawi się w cezara i pokazuje tą swoją rączką.
-AVE DAXUS MAXIMUS!- Krzyknął chłopak podczas biegu, chyba jego celem była właśnie wystawiona do góry ręka jego oponenta. Po co ma się rozwodzić na temat tego, gdzie to chłopak zamierza skakać, by unikać wszystkiego?  W teorii nic nie powinno lecieć, czy cuś no chyba, że w końcu Dax oślepł do reszty. Dobrze, ale jednak się coś napisze na ten temat. Podczas biegu może spotkać go coś złego, albo coś innego dlatego jeśli nadleci w jego stronę jakiś syf to on go zgrabnie wyminie, gdyż jest Mrozem! A on zna się na ucieczki od śmierci i takich tam. Obrany kierunek biegu? Jak najbliżej oponenta z tym faktem, że rzuci mu się na łapkę! Tą uniesioną i bez sztyleciku. Co zrobi z tym faktem? A no podejdzie i spróbuje założyć mu dźwignie bo po co robić jakieś niewiadome jakie to akcje skoro można załatwić to prostym sposobem, którym nie będzie zbyt tego no… skomplikowany! Otóż na chwyt za nadgarstek i lekki ucisk, a następnie pociągnięcie w tył i łapka w górę! Hell ya! Co dalej? A no trzeba będzie się nim zająć, ale to w następnym poście…

MG

Dax zaraszował na przeciwnika, który wyraźnie coś knuł, nie czekając na jego durne akcje chciał go po prostu złapać i pokonać. W sumie twój przeciwnik tak się obijał, że zdążyłeś nawet sporo podbiec. W zasadzie to byłeś jakieś 10 metrów od przeciwnika. I nagle w pomieszczeniu o wysokości 16 metrów, przeznaczone do tego typu walk i nagromadzenia dużej liczby ludzi nagle zaczęło oddziaływać duże pole grawitacyjne, które powodowało na fakturze wszystkich dotkniętych rzeczy mikropęknięcia. Niby niegroźne, ale trwale uszkadzające konstrukcję. Dobrze, że strop był nieco wyżej [specjalnie dałem taki strop, bo inaczej zawaliłby się pewnie i pogrzebał nie tylko Daxa, ale również Rednote'a -> Jak naruszysz układ konstrukcyjny części stropu to reszta też się zawali. Wtedy walkę musiałbym zakończyć remisem w pierwszej rundzie, ale to byłoby mało ciekawe, nie uważacie? ]. Daxa oczywiście wbiło w ziemię. No dobra przesadziłem. Zwiększenie grawitacji spowodowało, że teraz Dax ważył dużo więcej. Musiał uklęknąć na kolanie, aby się utrzymać. Dość upokarzająca poza co prawda, ale co poradzić, gdy ciało staje się dużo cięższe. Ruchy miał znacznie utrudnione, ale możliwe. W obecnym stanie dojście do przeciwnika byłoby nie lada wyzwaniem. Chociaż jakoś tak opornie ruszać się możesz.

Stan:
Dax - klęczysz w odległości 10 metrów od przeciwnika. Jesteś baaaaaardzo ciężki i każdy ruch jest nie lada wyzwaniem. 100% MM. ATAK, piszesz pierwszy
Rednote - nic. 78%MM, OBRONA, piszesz drugi

Huh, jak widać okazuje się, że mamy do czynienia z magiem od grawitacji. Jedyne racjonalne wytłumaczenie na to, że chłopaka wbija tak w ziemię. Niby ciężko jest. BA! No tak zdeczka ciężko się chodzi, ale jakoś da się. Co może zrobić, co najwyżej? A no może próbować podejść bo ni to do niego rzucić, ale też ni to do niego rzucić bo pewnie ucieknie lub też innego. W sumie to już wie, co zrobi, ale będzie musiał trochę podejść jakoś tak, by mieć do tamtego gościa z 8m, a po co? A no by użyć zamieci(D) jak to zwykle bo inaczej się nie wie jak bronić. Chociaż przeciwnik może zechcieć też podejść co będzie chłopakowi na rękę bo i tak użyje zamieci, gdy ten będzie się zbliżał. Gdy zacznie padać śnieg to chłopak skieruje się w prawą stronę, jakieś 2m od swojej aktualnej pozycji. Raczej nic nie może poradzić przez to uciążliwe gówno, które sprowadza go do parteru.

Rednote nie wiedział póki co jaką to magią operuje jego przeciwnik. Aktualnie zwiększone przyciąganie na obszarze w którym znajdował się oponent utrudniała mu jakiekolwiek gwałtowne ruchy, a i czarowanie winno dla niego być niezwykle kłopotliwe zważywszy na fakt, iż grawitacja oddziaływała na wszystko co fizyczne i materialne.
Widząc, że chłopak ma zamiar coś dla niego przyszykować dobywa on drugą z dłoni kolejny sztylet skryty w połach kruczego płaszcza.
Schodzi on nieco na bok i do tyłu po pierwsze zwiększając możliwie dystans (tak, by cały czas zachowywał bezpieczną odległość od jakiejkolwiek ściany drutu), a po drugie dać sobie czas na reakcję.
Przez podkręcone przyciąganie ruchy wroga wydawały się bowiem spowolnione zupełnie jak gdyby ktoś włączył bullet time i nie ważne było, czy ma on zamiar wymachiwać rękami, czy też inkantować zaklęcie werbalnie, nic z tych rzeczy nie powinno umknąć wadze niebieskookiego.
Na wypadek ofensywy Daxa, Law chciał mieć wystarczająco dużo czasu na kontrreakcję.
Wyprowadzone ataki przeciwnika starałby się sparować dzierżonymi sztyletami.
Wciąż uważnie obserwował kątem oka jak daleko znajduje się od drutu i co wyczynia oponent.
Analizował każdy szczegół wyliczając zasięg działania posiadanego czaru i odpowiednią taktykę mającą poprowadzić go ku zwycięstwie.
Dla zgromadzonej tu widowni ich potyczka była show, rozrywką na wieczór, by się trochę rozerwać.
Dla Rednote'a była to dobra okazja do ukazania która z gildii ma zdolniejszych magów - Grimoire Hearth, czy Fairy Tail...

MG

Zwiększona grawitacja nie spowodowała tego, że Dax się poddał. Dalej chciał walczyć, ba chciał wygrać ten pojedynek i pokazać, kto z zebranych tutaj osób jest prawdziwym mężczyzną [poza MG ofc : d]. Kroczek za kroczkiem czy raczej minikroczkiem Dax próbował zbliżyć się do przeciwnika. Gdyby był w odległości tych ośmiu metrów czyli przeczłapał jakieś 2,5 metra użył swojej zamieci, tak że dotarła do przeciwnika. Jak długo zamieć będzie trwała nie wiadomo. Oczywistym było, że zamieć oślepiła Rednote'a, ale... kto mógł przewidzieć, ze oślepi również Daxa? Płatki śniegu, dużo cięższe niż wcześniej spowodowały, że mag śniegu nie potrafił nad nimi zapanować. Wpadały mu do oka tak jak jemu wrogowi. Niezbyt to wygodne.

Stan:
Dax - klęczysz w odległości 10 metrów od przeciwnika. Jesteś baaaaaardzo ciężki i każdy ruch jest nie lada wyzwaniem. 92% MM. oślepiony. Piszesz drugi. OBRONA
Rednote - nic. 78%MM, OBRONA, piszesz drugi, oślepiony jeszcze. Piszesz pierwszy. ATAK.

//Napomknę tylko, że posiadam umiejętność Zapasy Magiczne, a więc na starcie posiadając 110% MM, teraz po użyciu jednego zaklęcia A powinienem mieć 88%.//


Potyczka na ringu zaczynała powoli nabierać rumieńców. Oponent zdradził wreszcie naturę swej magii przyzywając upierdliwe śnieżynki ograniczające w jakimś tam stopniu widoczność. Niewielka chmurka, którą oponent pomimo zwiększonej grawitacji był w stanie dmuchnąć w jego stronę przemieniła się w małą zamieć przesłaniając widok.
Czy na długo?
Rednote szczerze w to wątpił, siła zaklęcia wydawała się znikoma, do tego przez podkręcone przyciąganie zaklęcia materialne traciły na efektywności. Czarny mag wydedukował także, że zasięg wrogiego czaru jest wielce ograniczony.
Narwany chłopiec, którego niebieskooki nazywał w myślach "Mrozu" brnął bowiem przed siebie tracąc przy każdym kroku znaczne pokłady sił fizycznych , niczym po solidnym treningu na siłowni wymęczając własne ciało.
Po co mu to było skoro i tak zdawał sobie sprawę, że nie przebrnie przez całą sferę?
Ano, by móc podziałać swoim zaklęciem, co potwierdziło się gdy później odszedł jeszcze na bok.
Law wykorzystując siłę jednej z pasywnych umiejętności posiadanej magii miał zamiar przystąpić wreszcie do ataku odbijając się od podłoża nieco do tyłu i w górę lewitując dobrych kilka metrów nad ziemią korzystając z tak wysokiego pomieszczenia.
Tym sposobem winien spokojnie znaleźć się poza zasięgiem śnieżycy, która to już gdy stał ledwie go muskała zahaczając tylko granicą swego zasięgu. Przeciwnik zaś oślepiony dodatkowo przez własny atak znajdował się niczym kaczka na strzelnicy.
Trzymane dotąd w dłoniach sztylety zostały ciśnięte po tym, jak Rednote wykonał zamach odpowiednio prawą i lewą dłonią.
Czy oślepiony wróg mógł mieć szanse na dojrzenie ofensywy mrocznego maga?
Jeśli nie, to przyszłość nie rysowała się dla niego w zbyt różowych barwach.

Dalej jest dość ciężko, co do chodzenia i ogólnego poruszania się. Nie jest to zbyt fajne, więc trzeba będzie w końcu wziąć się w garść. Look na przeciwnika i obserwowanie jego poczynań, ale oczywiście jakimś cudem został oślepiony swoim zaklęciem. Da my sobie z tym radę, spokojnie… Po prostu wyłączy zaklęcie, co to dla niego! Ale problemem może być jeszcze brak możliwości wyraźnego widzenia. Tak więc szybkie przetarcie oczu i możemy lecieć dalej z tym koksem. Przeciwnik próbuje coś kombinować z latanie, czy też innymi duperelami? No to na pewno będzie próbował bawić się w istny bombowiec. Na początek poczekać należy, by ogarnąć gdzie będzie próbował obrać cel. Pewnie będzie to Daxu, ale on tak łatwo trafić się nie na! Może i działa grawitacja, ale nie zapomnijmy o tym, że jest on magiem z fairy tail i nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. Nacelował? Spoko, niech będzie, ale chłopak też nie próżnował i postanowił się spróbować wybić z nóżek, by zyskać chociaż troszeczkę na pędzie. Będzie brnął do przodu! No ba, w końcu na bok mu się nie opłaca, trzeba wyjść z tego durnego zaklęcia bo na pewno gdzie jest sfera, gdzie ono nie działa…
Podłoże jest popękane, więc trzeba będzie iść tam, gdzie jest jak najmniej Soł tam się kieruje czarnowłosy.

// Okej mój błąd. Poprawię w tym poście.
// btw Rednote -> Masz w zaklęciu, że zwiększona grawitacja działa x tur. Tura to 2 moje posty. Czyli razem z moim postem mija dopiero 1,5 tury.

MG
Więc tak. Teoretycznie nie można wyłączać swoich zaklęć chyba, że w opisie jest inaczej, o ile nic się nie zmieniło w zasadach. Ale z drugiej strony Rednote, jako postać nie mógł wiedzieć, że zaklęcie oślepiło Cię. Faktycznie napisałem o tym w poście dla waszej informacji, ale też nie mogę pozwolić na takie jasnowidzenie fabularne. Dlatego nagnę nieco zasady dla was obu, umożliwię atak Rednote'owi, a tobie Dax anuluję zaklęcie. Tak więc Dax zobaczył, że lecą w niego sztylety. Niezbyt miły widok. Użył więc całej swojej siły, a w końcu fizycznie zbudowany był całkiem nieźle, aby wybić się do przodu. Efekt? Ano uniknął jakoś ostrza, moje gratulacje, ale za to zwiększona grawitacja spowodowała nadwyrężenie, a może nawet zerwanie mięśnia skokowego prawej nogi. Boli i utrudnia chodzenia. Potem poszedł drugi sztylet wyrzucony przez przeciwnika. Celował w głowę, ale mistrzem w rzucaniu [ninja], nie był w wyniku czego zamiast w głowę trafił w lewę ramię, które zacząło boleć i krwawić. Sztylet pozostał w tym miejscu. Dax jednak dalej czołgał się w twoją stronę.

Stan:
Dax - Czołgasz się w odległości 4,5 metra od przeciwnika. Do granicy pęknięć brakuje jakieś 2,5 metra Jesteś baaaaaardzo ciężki i każdy ruch jest nie lada wyzwaniem. Prawy staw skokowy zerwany. Boli i problemy z chodzeniem nawet bez grawitacji. Poza tym sztylet w prawym ramieniu. Krwawi, boli i czujesz upływ krwi, który dodatkowo Cię osłabia. 92% MM. ATAK. piszesz pierwszy
Rednote - nic. 66%MM, Lewitujesz metr nad ziemią. OBRONA. piszesz drugi

-Ch*j ci w dupę- Powiedział mag z uśmiechem na ustach, ale takim serdecznym rzecz jasna! W kierunku swojego oponenta, który jak widać lubił bawić się grawitacją. Hebać ten sztylet chłopak go szybko wyciągnie i podniesie głowę, by od razu spojrzeć na oponenta i użyć zaklęcia Lodowego Podmuchu(B), by gościa zamrozić. Ma do niego dość blisko bo raczej nie daleko. Oczywiście na przekór wszystkiego chłopak będzie zmierzał w stronę granicy jego zaklęcia, by w końcu się z niego wydostać i móc chodzić normalnie. No ten naderwany staw może być problemem, ale na upartego da radę. Jak wyjdzie to będzie fajnie, jak nie to dupa blada. Jeśli uda się wyjść to chłopak klętknie na prawej nodze i zacznie obrzucać przeciwnika Shurikenami w ciało, nie ważne gdzie tylko, by trafić gdziekolwiek. No to fajnie bo rzucanie z dupy może przynieść jakieś efekty czy coś. Dalej mamy jeszcze sztylet, który Daxiu miał w ramieniu. Jego też rzuci nie ważąc na to czy go trafi. Po prostu rzuci i ch*j. Okej, przeciwnik jest 1m nad ziemią w końcu lewituje, ale raczej prędkością grzeszyć nie będzie, więc Daxiu rzuci w niego śnieżką, by go trochę zdenerwować. Tak! To przecież piguła będzie! Jak do tego poleci to łolaboga! Okej lecimy dalej bo Daxiu ma jeszcze trochę energii magicznej i może uda się wykorzystać znowu zamieć(D), by oślepić wroga i rozpłynąć się... żarcik, po prostu zamieć i tyle no.

MG

Twój przeciwnik widząc Ciebie nadal szarżującego na jego osobę nagle naprawdę się przeraził. Widząc upór i siłę z jaką Dax zmniejszał dystans wiedział, że wkrótce do niego dojdzie i tym samym jego magia przestanie być skuteczna. Co oznaczałoby w praktyce zwycięstwo przeciwnika. Jego przerażenie było tak duże, że chyba serce nie wytrzymało ciśnienia. Ot jeszcze Dax nie wyszedł z tego pola grawitacyjnego, gdy Rednote padł na zawał serca. Cóż... dość nietypowe zwycięstwo, ale pan lody definitywnie wygrywa.

Dax +4PD
Rednote: +2PD

//walka zakończona z powodu braku aktywności gracza rednote