HargeonAkane ResortHosenkaMagnoliaWschodni LasOshibanaOnibusCloverOakEraScaterCrocusArtailShirotsumeHakobeZoriPółnocne PustkowiaCalthaLuteaRuinyInne Tereny ZachodnieGalunaTenrouPozostałe KrajeMorza i Oceany
I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
FAIRY TAIL PATH MAGICIAN
Chata starego czarownika Gordona - Page 4




 

Share
 

 Chata starego czarownika Gordona

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
AutorWiadomość
Abel


Abel


Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.

Chata starego czarownika Gordona - Page 4 Empty
PisanieTemat: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 4 EmptyWto Kwi 07 2015, 18:18

First topic message reminder :

MG

Czarownik Gordon pozostawił namiary na siebie i chyba nie musiał długo czekać. Wielu było zainteresowanych samą księgą i Kirino, gdy podchodziła do chaty czarownika, mogła się zorientować, że nie na miejscu nie była sama. W kolejce do chaty czekało jeszcze trzech innych magów (tak przynajmniej mogło się wydawać), bo gorąco rozprawiali o tym, czym jest owa księga i co zrobią, gdy już trafi w ich ręce lub oddadzą ją Gordonowi. Nagroda musiała być wysoka, inaczej nikt nie chciałby oddać staremu legendarnego woluminu.
Drzwi do chaty otworzyły się i wyszła zeń buchająca zielonymi płomieniami czarodziejka, najpewniej zła na to, że to nie ona dostała misyjny przydział. Do chaty, nawet nie czekając na "NASTĘPNY!" wszedł wysoki, niebieskowłosy mag w bogato zdobionej kamizelce narzuconej na nagie ciało i purpurowych szarawarach. Był na boso. Życie mu miłe? Pozostali przyglądali się Kirino z uwagą. Jeden był niskim rudzielcem o radosnym spojrzeniu, ubranym w najdziwniejsze kolory, zaś drugi wysokim brunetem ze związanymi w niewielki kucyk włosami i krnąbrnym uśmiechem na ustach, nosił długi, biały płaszcz ze srebrnymi wyszyciami.
- A ty? Też przyszłaś szukać księgi~? - zapytał radośnie rudzielec. Miał głos dziecka, na pewno przedmutacyjny. Drugi mag się nie odzywał, jedynie obserwował z nieschodzącym szelmowskim uśmiechem.

INFO:
Jeśli zmieniasz ubiór na misję, to daj znać. Napisz też, co Kiri ma konkretnie przy sobie (możesz dodać coś do ekwipunku, jeśli chcesz).
Termin: jak napiszesz (;
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t183-za-pazucha-makbeta https://ftpm.forumpolish.com/t169-makbet-tragiczny-morderca#701 https://ftpm.forumpolish.com/t686-kochany-pamietniczku

AutorWiadomość
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Chata starego czarownika Gordona - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 4 EmptyNie Wrz 27 2015, 22:54

Jej ucieczkowa kondycja jeszcze nie zaczęła mieć na nią wpływu, a to oznaczało, że wcale nie są w tragicznej sytuacji. Gdyby tak było jej własny umysł już dawno zmusiłby jej nogi do ruszenia w przeciwnym kierunku od tego, z którego nadciągały pająki. Dziewczyna miała już sporo czasu by zrozumieć na czym polegała pieczęć, którą założył jej jeszcze Sugito. Była to duża skaza i duży problem, lecz jednocześnie było to coś, co czasami można było obrócić na własną korzyść. Wystarczyło zaczekać z ucieczką do najgorszego momentu, a wtedy dodatkowe mentalne kopnięcie mogłoby jej naprawdę pomóc. Gorzej, że kiedy to już miało nastąpić, wtedy dziewczyna traciła całkiem kontrolę nad sobą. I nigdy jeszcze nie przyniosło jej to dumy. Póki co jednak czuła, że posiada kontrolę nad własnymi członkami i może się przydać, na tak długo jak tylko się dało, nigdy nie potrafiła tego wprost określić. I nie zamierzała też dzielić się tą wiedzą z mężczyzną, bo wcale niczego to nie zmieniało. I tak nakazywał jej uciekać już w tym momencie, więc co za różnica czy ucieknie za chwilę wiedziona swoim własnym spaczeniem czy teraz jego słowami?

Różnica była taka, że teraz mogła pomóc. Nie patrząc nawet na swojego towarzysza ani nie poświęcając zbyt wiele uwagi na to by mu odpowiedzieć Ayame momentalnie skorzystała z zaklęcia Flower Petals Manipulation (w razie potrzeby posiłkując się kwiatami pochodzącymi z użycia PWM). - Prawy mój. - rzuciła do Jacoba, następnie wysyłając swoje płatki w kierunku tego z pająków, który starał się zachodzić ich z prawej strony. Płatki miały uderzyć w oczodoły pająka, rozorać je i całkowicie zepsuć jakiekolwiek źródło wizji temu monstrum. Zaraz po tym jak wyrządziły z jego gałek ocznych istną masakrę momentalnie miały skierować się w stronę podbrzusza stwora szukając najmiększego miejsca, tak by jak najłatwiej było się im przedostać przez skórę stwora wprost wewnątrz jego ciała, by tam dalej siać zniszczenie. Płatki były ostre to jedno, ale drugie że zebrane razem w jedną całość atakowały mocniej i łatwiej było im się przebić przez różne powierzchnie. Dlatego po tym jak we dwóch grupach uderzyły w oczy, w podbrzusze uderzały już razem. Gdyby jednak to nie powstrzymało pająka przed dalszym jej atakowanie i nacieraniem w ich kierunku, Ayame miała zamiar uderzyć w pyszczek pająka z Flower Vine, starając się tak wymierzyć swoim atakiem, by trafił go gdzieś między oczy lub przynajmniej w twarz. W najgorszym wypadku... gdyby nic nie zadziałało, poinformowałaby Jacoba o tym wszystkim sugerując szybką zmianę pozycji. A następnie aktywnie zadziałała, próbując go nawet złapać za rękę i przemieścić w ten sposób ze swojego miejsca, jeśli tylko pająk był tuż obok.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri
Abel


Abel


Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.

Chata starego czarownika Gordona - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 4 EmptyWto Wrz 29 2015, 01:23

MG

Pająk oberwał pierwszą falą płatków, ale nie poddawał się. Kiedy jego wizja została uszkodzona, wpadł w prawdziwą furię. Mając jeszcze poczucie kierunku, ruszył gwałtownie do przodu, starając się przy okazji rozpraszać większe zbiorowiska płatków. W końcu część z nich wleciała pod pancerz i zaczęła niszczyć całość od wewnątrz. Stwór padł na trawę, trzęsąc się jeszcze przez kilka chwil. Kirino usłyszała szurnięcie bełta i cięciwy. Potem pajęczak pisnął przeraźliwie i zaczął zajmować się przez dłuższą chwilę sobą. Ayame mogła zauważyć, że z jej ofiarą zaczyna dziać się coś dziwnego.
Na miejscu cieknącej, obrzydliwej ciemnej wydzieliny pojawiła się krew. To, co dziewczyna zobaczyła później, mogło ją przyprawić o mdłości. Na trawie leżała naga kobieta. Cała twarz była rozorana, a z brzucha wypadły wnętrzności. Różowowłosa mogła również usłyszeć za sobą głęboki wdech towarzysza. Jeśli spojrzała w jego stronę, mogła zauważyć, że tam także leży kobieta, tyle że z bełtem wbitym w głowę i płonącymi włosami.
- Chodźmy stąd - powiedział chłodno Jacob i ruszył powoli w las. Po chwili jednak zatrzymał się i dotknął swojej ręki. Przełknął ślinę.
- Ej, Kirino, dotknij swojego ciała. Gdziekolwiek - Było słychać napięcie w jego głosie. Zdawało się, że znowu działo się coś niedobrego. Jeśli Wróżka wykonała polecenie, mogła poczuć coś lepkiego.
Zupełnie jak pajęczyna.

Kirino: 80 MM
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t183-za-pazucha-makbeta https://ftpm.forumpolish.com/t169-makbet-tragiczny-morderca#701 https://ftpm.forumpolish.com/t686-kochany-pamietniczku
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Chata starego czarownika Gordona - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 4 EmptyWto Wrz 29 2015, 18:24

Wszystko było w porządku.

To nic, że przed jej oczyma leżała właśnie kobieta, ludzka kobieta, inna osoba, która teraz bez życia po prostu tam leżała, leżała i już prawdopodobnie nie oddychała. To nic, że osobą, która przyczyniła się do tego, że była ona w takim stanie była sama Kirino. To nic takiego. To nic.

Wszystko było w porządku.

To nic, że choć na rękach dziewczyny nie było ani kropli krwi, to Ayame wpatrywała się w nie bez wykonania pojedynczego ruchu, zupełnie jakby dostrzegała na nich krew. Nie była osobą, która splamiła swoje ręce w żaden sposób, nie było tak, że własnoręcznie wyrwała tamtej kobiecie organy z wewnątrz jej brzucha po to, by następnie rozrzucić je wokoło. Jej ręce były zupełnie czyste, bez jednej kropelki krwi na nich, kompletnie czyste i nieskażone niczym złym.

Wszystko było w porządku.

Walczyła z przeciwnikami, którzy chcieli zrobić jej krzywdę. Walczyła z potworami, które chciały ją pożreć, zabić, pokonać, zmiażdżyć, rozerwać na kawałki, przeżuć i przetrawić. Walczyła, nie przecież pierwszy raz. Zdarzyło się jej już przecież ranić innych ludzi. Zdarzyło się jej starać, aktywnie starać kogoś zabić, zdarzyło się jej nawet widzieć już ludzką śmierć, do której przyłożyła rękę. Zdarzyło się jej być tą osobą, którą inni mogliby oskarżyć o bycie sprawczynią czyjejś śmierci. Ale za każdym razem gdy to się działo miała ku temu konkretny powód. Walczyła o własne przetrwanie i świadomie działała w ten sposób. A teraz? Teraz martwa kobieta, która leżała przed nią była jej kompletnie nieznana. Była... kompletnie inna od tych innych istot, z którymi walczyła Ayame.

Wszystko było w porządku.

Ona była motylem. One były pająkami. Wszystko miało dużo, za dużo sensu w tej sytuacji. Zdecydowanie za dużo sensu dla osoby, która starała się nie doszukiwać sensu w swoim życiu i w świecie ją otaczającym.

Ayame stała w miejscu i przyglądała się temu co się stało nie ruszając się mimo słów Jacoba. Nie mogła zauważyć tego, że po jej policzkach spływały gęsto łzy, nie odczuwała nawet ich ciężaru czy wilgoci. Nie mogła też zauważyć, że gdy obróciła się do Jacoba, na ustach miała nieludzki uśmiech, wykrzywiony koślawo, odsłaniający nieco zęby, zaś jej oczy zasłonięte były całkowicie dziwną, nieziemską mgłą. - Wszystko jest w porządku. - odpowiedziała głośno i wyraźnie, dalej nie ruszając się z miejsca tylko przyglądając Jacobowi z tym właśnie uśmiechem na ustach.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri
Abel


Abel


Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.

Chata starego czarownika Gordona - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 4 EmptyCzw Paź 01 2015, 02:46

MG

[Soundtrack]

Wszystko było w porządku.

Jacob patrzył z lekkim zdziwieniem na dziewczynę, którą poznał zaledwie wczoraj. Wydawała mu się kompletnie inna niż wtedy, kiedy zobaczył ją po raz pierwszy. Teraz dłuższą chwilę stała odwrócona do niego tyłem, a następnie kompletnie nie odpowiedziała na żadne z jego pytań. Widział jej twarz, widział to, jak przez dłuższą chwilę przypatrywała się swoim własnym dłoniom. Kojarzył kogoś, kto robił tak samo, ale wtedy na jego rękach znajdowała się krew. Dużo krwi.

I nie, nie było w porządku.

Widział to po uśmiechu i wzroku. Cholera. Nie teraz, głupia! Czemu akurat teraz musiałaś zobaczyć to wszystko i być, do jasnej cholery, nieprzyzwyczajona do tego widoku? To tylko pająki. To iluzja. Iluzja, rozumiesz? Hmm, czemu tego nie powiedział? Jacob sam już nie wiedział, co ma z nią zrobić. Będzie tu tak stała, chyba że pociągnie ją za sobą. Wydawała mu się równie bezwładna, co leżące tu ciała. Podszedł do niej i już, już miał chwycić jej przegub, gdy zobaczył na horyzoncie sporego jelenia. Szyję zwierzęcia zdobił kołnierz z białych liści, czy tam piór. Co to za mutant? Szybko wyciągnął przed siebie kuszę, żeby wycelować w zwierzę i prędko wystrzelił. Wtedy...

Świat zawirował.
Kiedy Kirino otworzyła oczy, zdała sobie sprawę, że nie widzi kompletnie nic. Czuła też dotyk dłoni na swojej twarzy. Dużych, ciepłych dłoni. Zdawała sobie sprawę z tego, że nawet, jeśli spróbuje je zdjąć ze swojej twarzy, nic to nie da. Dawały jakieś kojące uczucie. Sprawiały, że nie widziała tego, co zdarzyło się przed chwilą, a czego widzieć na pewno nie chciała. Nie słyszała wiatru ani żadnego odgłosu, który mógł pozwolić jej zorientować się w przestrzeni. Stała tak na baczność, czując pod stopami równą, płaską przestrzeń. To chyba nie mógł być las.
- Zamknij oczy... - Ciepły, nieco zachrypnięty w miarę niski męski głos bardziej poprosił ją niż wydał polecenie. Ayame mogła wyczuć też pewnego rodzaju czułość. - I nie próbuj się wyrywać. I tak nie będziemy mogli się nawzajem zobaczyć.
Kirino znała ten głos, ale przez mętlik w głowie nie była w stanie ustalić jego właściciela. Na chwilę przed oczami dziewczyny znów pojawił się obraz, który towarzyszył jej jeszcze zaledwie chwilę temu. Leżąca kobieta z wyprutymi wnętrznościami patrzyła na nią zimnym, martwym spojrzeniem.
- Odwróć wzrok - nakazał stanowczo głos. - To jedynie iluzja. Im bardziej się w nią wpatrujesz, tym bardziej myślisz, że to prawda.
Rzeczywiście, obraz zniknął. W zamian za to Ayame mogła zobaczyć swoje kompletnie czyste dłonie, zupełnie, jakby przed chwilą je umyła.
- Nie patrz na nie z obrzydzeniem - rzekł głos. Kirino czuła oddech towarzysza w swoich włosach. - To dłonie, które pielęgnowały kwiaty, przytulały twoich przyjaciół, dawały ci ochronę i chwytały się życia. Nie ma nic złego w chwytaniu się życia.
Głos powoli stawał się szeptem, który czerwonooka słyszała wyraźnie w swoim prawym uchu.
- Nie płacz - Szept wydawał się być wręcz pieszczotliwy. Kirino pamiętała tę frazę. Czemu wciąż nie było jej dane zidentyfikować tego, kto jej to mówił? Zapadło milczenie. Ayame słyszała spokojny oddech mówcy, czuło przyjemne ciepło płynące z jego dłoni, które prawie jak stal zasłaniały jej oczy. Kiedy ustąpiły, Ayame wciąż widziała ciemność. Silne ręce objęły ją w talii i przysunęły do siebie.
- Teraz się nie znamy - powiedział spokojnie. - Jeszcze nie teraz.
Znowu cisza. W co on grał? Kirino poczuła, jak uścisk staje się silniejszy. Słyszała również nieregularny oddech mówiącego. Rozpoznawała ten oddech. Tak jest, gdy jest się bliskim płaczu.
- Ja naprawdę cię kocham...
Teraz poznała ten głos.

Obudziła się, leżąc na zimnej podłodze. Jej oczom ukazały się żelazne kraty trzy stopy przed nią i korytarz, który ciągnął się za nimi. Ręce i nogi wydawały jej się niezwykle ciężkie. Odkryła, że wydają się być skute kajdanami. Gładka, kamienna posadzka stała się nagle nieznośnie zimna. Pomieszczenie wyglądało Kirino na celę. Nie było tu dosłownie niczego, nawet okna, które pozwoliłoby jej wyjrzeć. Chyba że... tuż nad kratami wisiało niewielkie, brudne lustro. Ayame czuła, że jest niezwykle zmęczona i głodna, troszkę kręciło jej się w głowie. Czuła się, jakby w ogóle nie posiadała żadnej many, a każde użycie zaklęcia mogło skończyć się dla niej śmiercią. Nie wiedziała, ile czasu minęło, gdy do kraty podeszła wysoka kobieta w stroju, który różowowłosej przypominał strój strażnika.
- Więc już się obudziłaś? Idziemy - warknęła. Kobieta jakimś cudem przeszła przez kraty (jakby przez nie przeniknęła), chwyciła Kirino za ramię i gwałtownie pociągnęła do góry. Ayame czuła, że nawet nie musi używać nóg - strażniczka wydawała się mieć ogromną siłę. Z bocznych cel dochodziły szlochy i jęki, czasem jakieś przekleństwa i krzyki. Nie wszystkie w języku, który rozpoznawała. Korytarz kończył się schodami prowadzącymi w górę, których pokonanie okazało się już nie tak łatwe. Ciężkie kajdany na kostkach z pewnością utrudniały dziewczynie podnoszenie nóg na tyle, by pokonać całkiem wysoki schodek. Trwało to trochę i doprowadziło Ayame do jeszcze większego zmęczenia. Mogła spokojnie wyczuć wkurzenie ze strony strażniczki. Gdy wreszcie udało jej się dotrzeć na szczyt, otworzyły się przed nią drzwi i trafiła do kolejnego korytarza. Na jego końcu dostrzegła okrągłe, potężne lustro. Strażniczka pospieszyła ją gwałtownym pociągnięciem łańcucha. Nietrudno było stracić w tym momencie równowagę, ale każda jej utrata będzie kosztować. Dlaczego Kirino przeczuwała taki scenariusz? Dotarłszy do lustra, strażniczka musnęła je palcami. Tafla przypominała w tej chwili raczej taflę wody. Kobieta chwyciła Ayame w pół i wrzuciła ją w sam środek dziwnej tafli.
Czerwonooka upadła na kamienną posadzkę. Czuła, że rozdarła sobie dłonie i kolana. Do tego to uczucie brudu oblepiającego jej ciało, czegoś w rodzaju obrzydliwej pajęczyny... Tym razem nie była w celi. To chyba potężna komnata. Słyszała echo odbijających się kroków i kogoś, kto wciągnął ze świstem powietrze. Potem dopiero dało o sobie znać jakieś uderzenia, zupełnie, jak kopyta lub racice. W końcu do głosu dotarł jej wzrok. Miejsce wydawało się potężne, przypominało nieco katedry, które Kirino widziała w różnych miejscach Fiore, nie było tu jednak ławek, a ołtarz zastępował tron. Siedziała na nim jakaś kobieta. Z tej odległości Kirino mogła zobaczyć jedynie tyle. Ubrana była w jakąś suknię, na jej głowie znajdowała się srebrzysta korona z fioletowym świecidełkiem po środku i demonich rogach wyrastających po obu bokach. Pod stopniami tronu klękał w siadzie mężczyzna. Nie widziała nawet jego głowy, tak nisko był pochylony nad podłogą. W drugiej części zaś jej oczom ukazał się jeleń, którego nie tak dawno poznała. Patrzył na nią uważnie, wręcz świdrował ją wzrokiem. Zdawał się być mocno niespokojny. Ayame mogła zauważyć, że trzymany jest chyba na łańcuchu. Nie było tu żadnych okien - wszystko oświecały lampy z przytwierdzonymi do nich fioletowymi kamieniami. Ametystowe światło wyglądało dość niepokojąco.
- Przyprowadź ją do mnie! - Dumny, kobiecy głos odbił się od ścian pomieszczenia. Kirino mogło nieco zdziwić, że słyszy tak ładny fioryjski. Czyżby była gdzieś na terenie swojego kraju? Strażniczka ponownie chwyciła różowowłosą za ramię i pociągnęła za sobą. Odległość była dość spora, a dziewczyna zaczęła odczuwać dodatkowo ciężar kajdan. Im bliżej znajdowała się tronu, tym bardziej czuła również, jak giną w niej siły na jakikolwiek sprzeciw wobec takiego traktowania. Czuła się jeszcze bardziej ospała, choć wiedziała, że nie da rady zasnąć. Wyglądało to na jakąś aurę. Strażniczka rzuciła Kirino pod stopnie tronu tuż obok mężczyzny. Teraz mogła zobaczyć, że to Jacob, ale... co z jego prawą ręką? Zdawała się zwisać kompletnie bezwładnie, a on sam pochylał się nad ziemią z takim spojrzeniem, jakby w ogóle nie było go już na tym świecie. W drugiej, lewej ręce, która trzymała prawe ramię dziewczyna nie mogła dopatrzeć się małego palca. Jeleń zastukał racicami o podłogę, a kobieta na tronie posłała mu pełne gniewu spojrzenie.
- Chciałeś mnie oszukać z pomocą tej dziewczynki? - powiedziała kpiącym tonem. - Sądziłeś, że to mogło się kiedykolwiek udać?
Jeleń zastygł w bezruchu. Jacob siedział wciąż w tej samej pozycji, trzymając kurczowo swoje prawe ramię. Oddychał bardzo płytko, jakby w jego wnętrzu działy się rzeczy, których nie dało się rozpoznać na zewnątrz. Ukoronowana zwróciła spojrzenie na Kirino i uśmiechnęła się pogardliwie.

Stan: Kirino jest cała obolała, jest jej ciągle zimno (HEHE), z otartych kolan i dłoni płynie krew, gorzej widzi na prawe oko, wydaje się być opuchnięte, usta są tak spierzchnięte, jakby nie piła wody od dłuższego czasu, czuje do tego okropny głód, który skręca jej żołądek. Każda próba użycia magii kończy się natychmiast utratą przytomności. 80 MM
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t183-za-pazucha-makbeta https://ftpm.forumpolish.com/t169-makbet-tragiczny-morderca#701 https://ftpm.forumpolish.com/t686-kochany-pamietniczku
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Chata starego czarownika Gordona - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 4 EmptyPią Paź 02 2015, 16:03

Stało się tak wiele, a Ayame miało tak mało czasu by uszeregować sobie to wszystko w głowie. Jej życie zawsze miało dla niej tylko tego typu niespodzianki - wywalało na nią mnóstwo informacji, mnóstwo doświadczeń i przeżyć, nie dając jednak chwili na to, by po wszystkim odetchnąć. Jedyne co mogła sobie pomyśleć było chaotyczną zbitką myśli, które pojawiały się bardzo szybko, pojawiały się nagle, lecz zostawiały po sobie tylko ulotną pamiątkę, którą łatwo było przeoczyć, o której łatwo było zapomnieć jeśli tylko na chwilę się rozkojarzono. Kirino natomiast nie była rozkojarzona, a totalnie rozbita, wymęczona i wytarmoszona na duszy i ciele po wszystkim co zaszło. Jej umysł pracował jakby w spowolnionym tempie, odtwarzając zdarzenia sprzed chwili (lub sprzed dłuższego czasu, bo poczucie tegoż zagubione zostało gdzieś po drodze).

Nie do końca pamiętała co zrobił Jacob, ale kojarzyła że cokolwiek chciał zrobić było bardzo złe. Nie wiedziała nawet dlaczego, ale myśl o tym, że mógł choćby spróbować zranić tamtego jelenia wywołała w niej niemal panikę, na całe szczęście więc dla niej wspomnienie o tamtym zdarzeniu było zamazane. Czy go ustrzelił? Czy trafił, zadał ranę? Czy zajął się jednak nią? Odciągnął z miejsca tamtego morderstwa, pociągnął za sobą na przekór zdrowemu rozsądkowi, który przecież musiał mówić, że bez sensu jest targanie za sobą balastu jakim niewątpliwie w tamtym momencie była? Nie pamiętała, by ją trzymał. Może tego nie zrobił? Może faktycznie postanowił zostawić ją tam i samemu uciec, a tylko zbieg okoliczności sprawił, że teraz widzieli się znowu w swoim żałosnym i bolesnym stanie? A może to właśnie było karą? Dla niego za podniesienie ręki na jelenia, dla niej za wcześniejsze morderstwo i za nie próbowanie powstrzymania Jacoba? Mogło tak faktycznie być. Znowu... miało to sens.

Głos, który słyszała, głos którego na początku nie rozpoznała wciąż odbijał się głośnym echem po jej głowie, przybierając na sile w momencie, w którym Ayame zrozumiała kto był właścicielem tegoż. Nie rozumiała jednak słów. Nie rozumiała tego dlaczego były one wypowiadane, a im dłużej nad tym myślała, tym mniej sensu to wszystko miało. Dlaczego akurat on pojawił się w tym momencie? Dlaczego akurat jego słów musiała teraz słuchać? Czy to był jakiś okrutny żart? Ktoś próbował sobie z niej zakpić, wyśmiać ją już całkowicie przy tym upodlając? Pamiętała doskonale w jakich okolicznościach odbyła się jej ostatnia rozmowa z właścicielem tego głosu i nie była w stanie uwierzyć w to, by właśnie ta osoba mówiła do niej w ten sposób. Co musiałoby się stać, by usłyszeć go w taki sposób, a nie w ten bardziej spodziewany, bardziej agresywny, pełnym wyrzutu? Przecież była żmiją. To również pamiętała boleśnie, jedno słowo, które tak mocno utkwiło jej w pamięci, choć starała się je całkiem pomijać i nigdy go nie przywoływać z powrotem. Nienawidziła faktu, że słowa mężczyzny ją uspokajały. Nienawidziła tego, że tak bardzo chciała mu zaufać, tak bardzo chciała zgodzić się z tym co mówi. Nienawidziła też tego, że ucieszyła się słysząc ten głos. Nienawidziła siebie przede wszystkim w tym momencie. Nienawidziła tego, że, niezależnie od tego czy była to tylko iluzja, wyobrażenie stworzone przez jej zwichrowany umysł, słyszała niemal płaczący, a przynajmniej zbliżający się do łez głos mężczyzny. Wolała już chyba tamtą agresję i tamtą wściekłość niż ten ton. Nie rozumiała też wszystkich słów. Nie znali się? Oczywiście, że się znali, na jego nieszczęście... Na ostatnie słowa otworzyła usta, by odpowiedzieć. Musiała na nie odpowiedzieć, prawda? Musiała dać mu do zrozumienia co ona sama myśli, nie mogła pozwolić by to wszystko tak zawisło w powietrzu, nieukończone.

- ... -

***

Była tak bardzo obolała, że mogła raz czy drugi wydać z siebie jęk bólu, niekoniecznie nawet zauważalnie dla siebie. Starała się mieć zamknięte oczy kiedy tylko mogła, nie chciała przyznać się do tego świata i nie chciała zaakceptować tego, że znalazła się w dziwnym miejscu. Nie pierwszy raz była w opałach, ale chyba pierwszy raz tak naprawdę nie miała siły by się zmierzyć ze swoim wrogiem. Lub wrogami. Nie miała siły nawet by patrzeć, choć czasami jej oczy zmuszane były do otwarcia się i wtedy sceneria pochłaniana była przez jej spojrzenie. W końcu dotarła na miejsce, a jej oczy musiały pozostać otwarte, by zrozumieć gdzie się znalazła. Gdy przyprowadzona została bliżej kobiety o dumnym głosie zauważyć musiała Jacoba, w swoim godnym pożałowania stanie. Ona też była nie w lepszym. Być może z powodu całej tej tragicznej sytuacji Ayame uśmiechnęła się, a uśmiech jej nie posiadał żadnego konkretnego adresata. Nawet jeleń wydawał się być niespokojny, ale przynajmniej żył. Pierwszy raz od jakiegoś czasu w sercu Kirino pojawiła się ulga, nawet jeśli miała zostać za chwilę zmiażdżoną to przynajmniej teraz było jej na chwilę dobrze. Na króciutką chwilę, lecz wystarczającą. Wystarczającą do tego, by podnieść głowę, by zwalczyć zmęczenie i wyciągnąć ze swoich żył resztę energii, by spojrzeć na ukoronowaną, by spojrzeć jej prosto w oczy, bez odwracania wzroku choćby na chwilę. By spojrzeć w ich głąb i spróbować zrozumieć co się za nimi czai, wszystko to przy zachowaniu swego własnego pustego spojrzenia, które tak często jej ostatnio towarzyszyło.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri
Abel


Abel


Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.

Chata starego czarownika Gordona - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 4 EmptyPią Paź 02 2015, 18:42

MG

Jeleń nie patrzył nawet na kobietę w koronie. Musiała być królową, prawda? Wiele by na to wskazywało. Oczy zwierzęcia zwrócone były jednak na Kirino. Czuła to. Mogła w nich zobaczyć coś... przepraszającego? Trudno było rozszyfrować to, w jaki sposób gapił się na nią kawał ssaka. Nie odzywał się. Nikt się nie odzywał do momentu, w którym kobieta zmarszczyła brwi, widząc uśmiech więźniarki.
- Czy ona w ogóle o tym wiedziała? - zapytała tak, jakby mówiła do jelenia. Gdy nie usłyszała żadnej odpowiedzi, posłała mu ponownie gniewne spojrzenie. - Hmm, Pierwszy?
Jeleń wypuścił powietrze ze świstem i... odezwał się:
- Przestań mnie tak nazywać - Jego ton wydawał się być kompletnie obojętny, ale może to ze względu na to, że nie porozumiewał się normalnymi słowami. Nie mówił, a dźwięki po prostu roznosiły się po sali. - Wypuść ich, to nie jest ich sprawa.
Kobieta uśmiechnęła się.
- Nie ich sprawa, tak? - powiedziała, każde słowo cedząc przez zęby. - Bo widzisz, ten śmiertelnik chciał cię zabić za pomocą swojego żelastwa, a ona... jej dałeś część swojej mocy. To już ich dotyczy.
Widać było, że zwierzę zastanawia się nad odpowiedzią, gdy wtem kobieta spojrzała na koniec sali i klasnęła. Strażnik i strażniczka, która przyprowadziła Ayame, równym krokiem ruszyli ku tronowi. Kiedy stawali na baczność, dziewczyna doskonale mogła usłyszeć brzęczenie żelastwa, które mieli na sobie i stukanie obcasów.
- Na twój rozkaz, Wasza Miłość - ryknęli oboje. Królowa zmierzyła oboje wzrokiem, po czym wskazała na siedzącego wciąż w tej samej pozycji Jacoba. Ayame mogła zdać sobie sprawę, że nie wyglądał jak człowiek, którego poznała. Kiedy go podnosili i zwrócili w jej kierunku, by najpewniej go wyprowadzić, widziała, że w jego oczach czaił się strach i rozgoryczenie. Potem dopiero pojawiała się obojętność. Nawet na nią nie spojrzał. W tym momencie, jeleń zaszamotał się, a łańcuch zabrzęczał, ocierając się o podłogę.
- Dość tego - rzucił tym samym obojętnym tonem. Tym razem kobieta nawet nie niego nie spojrzała, po prostu zaczęła mówić:
- Miałeś znaleźć Dziewiątego, a nie bawić się w zaprowadzanie harmonii i tworzenie linii oporu przeciwko mnie - warknęła wściekle. Chyba sama traciła nerwy. Kirino mogła dostrzec w oczach jelenia rozbawienie.
- No proszę, nawet Królowa Matka się denerwuje - dodał. Kiedy mówił to swoim głosem, brzmiało to jednak nad wyraz komicznie. Twarz królowej stała się na moment biała jak kreda, a oczy przybrały gadzi wygląd. Wstała gwałtownie.
- DOŚĆ! - wrzasnęła. - Nie będzie mnie obrażał mój własny syn!
Po chwili wzięła jednak oddech i uspokoiła się. Chwilę temu wyglądała naprawdę przerażająco.
- W świecie ludzi zrobili z ciebie Księgę Życia, wszyscy pragnęli nieśmiertelności... Jesteś zbyt miękki, Pierwszy - mruknęła, rozmasowując skronie. Jeleń ponownie się szarpnął. Widocznie rozumiał, co może się dla niego szykować. - Straże! Zabierzcie go do skalnego kręgu. Nie będzie już więcej przeciw mnie spiskował...
Tak też się stało. Strażnik znajdujący się w pobliżu chwycił łańcuch i odczepił go od podłogi, po czym pociągnął zwierzę za sobą. Samiec starał się wyrywać, ale nic nie mógł chyba poradzić na swój los. Gdy zniknęła w tafli lustra, Kirino i królowa zostały zupełnie same. Kobieta wstała i zeszła z tronu, a następnie po niewielkich schodkach na dół, by znaleźć się tam, gdzie leżała jej ofiara.
- Teraz możemy sobie porozmawiać - obdarzyła ją słodkim uśmiechem. Była naprawdę przepiękną kobietą, dosłownie jak z obrazu. Bardzo regularne rysy, oczy w kształcie migdałów, idealnie wykrojone usta, szczupła sylwetka... Kobieta pomogła Ayame wstać i usadziła ją na niewielkim krześle stojącym po ich prawej stronie. - Mój syn musiał sprawić ci wiele kłopotów. Przepraszam za to.
Zaczęła obserwować czerwonooką od stóp do głów.
- Gdzie zostawił swój znak? - spytała, mrużąc oczy. Wyglądało na to, że bardzo chciała posiąść tę wiedzę.

Stan: Kirino jest cała obolała, jest jej ciągle zimno (HEHE), z otartych kolan i dłoni płynie krew, gorzej widzi na prawe oko, wydaje się być opuchnięte, usta są tak spierzchnięte, jakby nie piła wody od dłuższego czasu, czuje do tego okropny głód, który skręca jej żołądek. Każda próba użycia magii kończy się natychmiast utratą przytomności. 80 MM
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t183-za-pazucha-makbeta https://ftpm.forumpolish.com/t169-makbet-tragiczny-morderca#701 https://ftpm.forumpolish.com/t686-kochany-pamietniczku
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Chata starego czarownika Gordona - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 4 EmptyPią Paź 02 2015, 22:25

Nie było tak, że Kirino była kompletnie nieświadoma tego, co się wokół niej działo. Widziała minę, z jaką pozwolił się wyprowadzić Jacob, a przez umysł dziewczyna przebiegła szybko myśl gdybająca nad tym czy kiedykolwiek jeszcze go zobaczy. Doskonale wiedziała co tak naprawdę maskowało to pytanie i o co naprawdę się martwiła, nie zamierzała jednak pozwolić sobie nawet na to, by pomyśleć konkretnie o tym, czego się obawiała. Nie stała się może najlepszą przyjaciółką Jacoba, a on zdecydowanie nie był jej ulubionym towarzyszem, nie oznaczało to jednak, że jego los był jej obojętny. Czasem niewiele trzeba było, by zacząć przejmować się losem innego człowieka. W normalnych okolicznościach natomiast ludzie przecież nie byli szczęśliwi, gdy innych spotykało coś złego. Nawet gdyby był kompletnym nieznajomym nie oznaczałoby to, że miałaby go gdzieś. Problemem było natomiast to, że obecnie nie była w stanie niczego zrobić. Nie mogła użyć żadnych zaklęć i nie miała w sobie na tyle sił, by w jakikolwiek sposób spróbować go uratować. Znała tę sytuację bardzo dobrze - znajomość z bezradnością była długa i niespecjalnie przyjemna. Najstraszniejsze w tym wszystkim było to, że tym razem zdawała się ją akceptować. Może faktycznie zmęczenie tak bardzo ją w tym momencie niszczyło? A może to dlatego, że nie widziała na własne oczy przyszłości (lub jej braku) chłopaka i mogła zachować w sercu obojętność? A może jej trening w obojętności na cały świat najzwyczajniej w świecie właśnie przynosił rezultaty? Każda z tych odpowiedzi mogła po części być prawdziwa.

Przyglądała się uważnie królowej, gdy ta rozmawiała z jeleniem. Nawet ją bawił ton jakim ten się posługiwał, choć nie miała siły na śmiech, a poza tym wiedziała, że ten mógł być w tej sytuacji bardzo nie na miejscu. Dlatego wolała po cichu przysłuchiwać się rozmowie i próbować zrozumieć o czym właściwie oni rozmawiali. Pierwszy? Co oznaczał taki zwrot? I dlaczego używanie go irytowało jelenia? Może być pierwszym synem królowej? Trudno jej było to orzec, gdy zmęczenie było główną osią zainteresowania jej umysłu. Nie miała jednak nawet czego zrobić z tą myślą. Prawie odezwała się jednak gdy jeleń był wyprowadzany, koniec końców zachowując jednak ciszę i nie wypowiadając nawet półsłówka. Wiedziała jednak, że jej milczenie niedługo się skończy, zwłaszcza gdy została sam na sam z kobietą, która tutaj dowodziła. Nie wiedziała tylko czy mówienie i oberwanie za to co mówi było lepsze niż oberwanie za milczenie. Bo spodziewała się tego, że jej ból może dopiero się rozpocząć.

Najpierw jednak zaskoczona została przez to, że otrzymała ze strony królowej pomoc. Tego bardzo nie rozumiała, lecz po chwili uświadomiła sobie, że kobieta mogła po prostu chcieć pozyskać ją na swoją stronę, a to zdecydowanie nie mogło się stać. Nie po tym jak widziała Jacoba, nie po tym jak Pierwszy został gdzieś wyprowadzony. Nie miała pojęcia co działo się teraz z tą dwójką, nie mogła mieć też pojęcia co stanie się z nią, nawet jeśli postąpi dokładnie tak jak tego chciała kobieta. Przyjęła jednak pomoc królowej bez słowa sprzeciwu ani bez ruchu sprzeciwu, pozwalając usadzić się na krześle, a następnie przyglądając się całej kobiecie. Faktycznie była piękna, lecz w tym momencie dla Kirino nie miało to żadnego znaczenia. Jakże mogłoby mieć? Nie znała też odpowiedzi na jej pytanie i zastanawiała się przez chwilę jak odpowiedzieć. Mogła próbować grać na czas, lecz nie wiedziała nawet tego czy w tej grze jest cokolwiek do zyskania. - ...jaki znak? - zapytała w końcu, uznając, że najlepiej będzie póki co pójść w tę stronę. Głowa opadła jej nieco, a wzrok wlepiła w podłogę, myśląc nad tym co powiedzieć więcej, jednocześnie oddychając głęboko. -...co stanie się teraz z tą dwójką? - zadała w końcu kolejne pytanie. Po chwili przypomniała sobie o przeprosinach ze strony królowej. - Nic się nie stało... - odpowiedziała niepewnie, nie wiedząc czy słowa te w ogóle mają znaczenie.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri
Abel


Abel


Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.

Chata starego czarownika Gordona - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 4 EmptyPią Paź 09 2015, 14:33

MG

Kirino widziała, że królowa starała się zachować wobec niej coś w rodzaju łagodnej maski, którą nałożyła dopiero w tym momencie. Maska jednak łatwo potrafiła przebić się w momencie, w którym w grę wchodziły silne emocje. Na pytanie o znak, usta kobiety drgnęły niespokojnie.
- Zostawił go, gdy dawał ci dar - powiedziała, siląc się na słodycz w głosie. - Gdzie on jest?
Odetchnęła głęboko, żeby się uspokoić.
- Wybacz mi, ale twoich dwóch towarzyszy wyprowadziło mnie nieco z równowagi. Rzadko kiedy spotykam się z taką niesubordynacją moich synów - stwierdziła, a jej twarz automatycznie przybrała wyraz zmęczonej życiem. - Ten drugi, człowiek, który był z tobą, chciał zabić mojego ukochanego pierworodnego. Nie mogłam go nie ukarać!
Wyprostowała się i przetarła twarz dłonią. W jednej chwili mogło się wydawać, że całą sytuacja tak naprawdę ją przytłacza.
- Widzisz, moje dzieci ostatnio mnie zawodzą - westchnęła ciężko. - Mój najmłodszy syn uciekł do waszego świata, zabierając stąd coś bardzo cennego. Został zwykłym złodziejem. Do tego skrzywdził mnie i... i cały ten świat. Jego moc okazała się być niebezpieczna, a on użył jej przeciwko mnie i temu światu. Moi synowie wyruszyli, by go odnaleźć i przyprowadzić przed moje oblicze, ale jest nieuchwytny. Musi ponieść karę.
Słowo "musi" podkreśliła z taką natarczywością, jakby rzeczywiście miała zamiar surowo ukarać swoje najmłodsze dziecko.
- On miesza w głowach; jest jak wąż, podstępny i zdradziecki, ukąsi, gdy najmniej się tego spodziewasz... Mój pierwszy syn został przez niego całkowicie zdominowany - powiedziała cicho. Po chwili zamrugała szybko, uważniej przyglądając się Ayame.
- Co z nimi zrobię? - Na chwilę zwiesiła głos. - Muszę odpowiedzieć za to, co zrobili. Mój syn straci swoją moc i pozostanie w zamknięciu, a twój towarzysz... cóż, spotkała go już sroga kara, ale będzie musiał ponieść śmierć za ten samozwańczy wyczyn.
Już, już chciała kontynuować swoją wypowiedź, gdy z lustra, tego samego, którym wpadła tutaj Kirino, wyskoczył strażnik i pędem ruszył ku swojej królowej.
- Pani! - zawołał, po czym ukląkł, opuszczając głowę. - ON tu jest.
Królowa znieruchomiała i pobladła. Minęło dopiero kilka sekund, nim się ocknęła.
- To na co czekacie? - zaczęła spokojnie, ale jej głos w następnym momencie przerodził się we wrzask. - ŁAPAĆ GO!
Strażnik pospiesznie wstał i biegiem wrócił do lustra, z którego pomocą się tu znalazł. Królowa odwróciła się do tronu. Ayame doskonale widziała złość wymalowaną na jej twarzy. Wahała się przez krótką chwilę, ale w końcu zwróciła się do różowowłosej:
- Wybacz mi, ale muszę prędko zająć się tą sprawą. Nie ruszaj się, zaraz przyjdą tu strażnicy i zaprowadzą cię do twojej nowej komnaty - odparła, maskując gniew. Nie czekając nawet na odpowiedź swojej rozmówczyni, również ruszyła w kierunku lustra i po chwili zniknęła za jego taflą. Mijały sekundy, minuty... Cisza. Kirino otaczała zupełna cisza.
Komnata wydawała się być kompletnie pusta, a jednak coś podpowiadało Ayame, że tak nie jest.
- Psst! - usłyszała gdzieś wokół siebie. Nie była do końca w stanie ustalić, z jakiego miejsca pochodził głos. - Psst! Nikogo nie ma?
Szept roznosił się echem po całej sali. Trudno było określić, do kogo należał.

Stan: Kirino jest cała obolała, jest jej ciągle zimno (HEHE), z otartych kolan i dłoni płynie krew, gorzej widzi na prawe oko, wydaje się być opuchnięte, usta są tak spierzchnięte, jakby nie piła wody od dłuższego czasu, czuje do tego okropny głód, który skręca jej żołądek. Każda próba użycia magii kończy się natychmiast utratą przytomności. 80 MM
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t183-za-pazucha-makbeta https://ftpm.forumpolish.com/t169-makbet-tragiczny-morderca#701 https://ftpm.forumpolish.com/t686-kochany-pamietniczku
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Chata starego czarownika Gordona - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 4 EmptySob Paź 10 2015, 01:59

Nie dane jej było odpowiedzieć na pytania królowej. Może to i lepiej? Nie była pewna jakich odpowiedzi by udzieliła i czy nie napytałaby sobie tylko nimi biedy. Pewnie zaprotestowałaby słysząc o nieuniknionej śmierci Jacoba. Pewnie odezwałaby się w jakiś sposób na wzmiankę na temat synów i ich zachowania. Pewnie zadałaby kilka kolejnych pytań, powoli obserwując w międzyczasie jak maska łagodności na twarzy kobiety coraz bardziej się kruszy, jednocześnie będąc świadomą tego, że wraz z opadaniem jej kawałków na ziemię los jej samej może się pogarszać. Pewnie nie byłaby też w stanie powstrzymać swoich ust przed rzuceniem jakiejś uwagi, która mogłaby się zupełnie już tragicznie skończyć. A może jednak przesiedziałaby całą tę wymianę w ciszy, w ten sposób irytując kobietę, która wyraźnie chciała odpowiedzi? Ayame nie miała pojęcia o co w tym wszystkim jednak chodziło, a przede wszystkim zastanawiała się nad tym jakim cudem wdała się w tę rodzinną kłótnię? Jak to się stało, że starając się ignorować ten świat i zapomnieć o nim najmocniej jak tylko się dało, znalazła się, przynajmniej według słów kobiety, w kompletnie innym świecie? Czy do tego właśnie zmierzała? Owszem, wizja innego świata, przetransportowania się do zupełnie nieznanego jej miejsca, niezwiązanego w żaden sposób ze światem jej pochodzenia, nawiedziła dziewczynę kilka razy i za każdym razem padała ona na podatny grunt. Czy nie fajnie byłoby znaleźć się w innym miejscu, w świecie, w którym wszystko jest nowe, a co za tym idzie w świecie, który posiada nieskończone nowe możliwości i okazje? Szanse. Tak, Kirino często wyobrażała sobie, ze dostaje nowe szanse w nowym świecie. To wyobrażenie jednak zawsze było dla niej przyjemne, a teraz miało się okazać, że nawet w kompletnie innym świecie nie jest wolna od problemów? Nie powinno było jej to dziwić, przecież było to dość oczywiste, a jednak Ayame z jakiegoś powodu nie chciała się z tym pogodzić.

Pozostawiona kompletnie samą nie ruszała się ze swojego miejsca. Miała wyraźny problem, bo nie widziała w obecnym momencie żadnej szansy dla siebie na przetrwanie tego wszystkiego. Miała przygotowaną komnatę? Może powinna była zgrywać kompletnie ogłupiałą dziewczynę i może nawet próbować wkraść się w łaski królowej, po to by zyskać trochę czasu na zregenerowanie własnych sił? Może. I o co chodziło z tą mocą i naznaczeniem? Jaką mocą? Ayame nie czuła żadnej mocy w sobie.

Nagły głos wyrwał ją z zadumy nad własnym losem, tak że dziewczyna podniosła głowę i rozejrzała się na lewo i prawo, szukając osoby, która do niej mówiła, a której nie mogła zlokalizować. Po chwili poddała się i znów wzrok wlepiła w ziemię. - ...nikogo to złe słowo. Ja tu jestem. Tylko. - odpowiedziała w końcu, nie wiedząc nawet czy ten ktoś ją słyszy i czy faktycznie tu jest. Może to jej umysł wygenerował jej w końcu tak bardzo potrzebnego wyimaginowanego przyjaciela? - Gdzie... kim jesteś? - zapytała.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri
Abel


Abel


Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.

Chata starego czarownika Gordona - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 4 EmptySob Paź 10 2015, 13:52

MG

Nowy towarzysz czekał dłuższą chwilę z ujawnieniem się, jakby nie był do końca pewien słów dziewczyny. Kiedy wreszcie ukazał się jej oczom, zrobił to zza tronu. Czerwonooka mogła sobie uświadomić, że gdzieś już widziała tę twarz... Zza oparcia gigantycznego krzesła wychylał się właśnie chłopak o srebrzystych włosach, jasnej, porcelanowej skórze, bursztynowych ślepiach i dość charakterystycznym, umieszczonym w górnej części czoła, złotym rogu. Z początku wyglądał na dość zagubionego, ale kiedy tylko oczy naszej dwójki się spotkały, na twarzy chłopaka wykwitł ciepły uśmiech. Kirino poczuła dziwną falę spokoju. Cudak w końcu zrezygnował z zasłony, którą był dlań tron i ruszył w kierunku Ayame. Poruszał się z niesamowitą gracją, jakby wręcz płynął po posadzce. Białe, lejące się szaty ze złotymi zdobieniami sprawiały, że wyglądał jeszcze dziwniej niż by mógł. Kiedy znalazł się tuż obok różowowłosej, dziewczę znów mogło poczuć miłe ciepło. Uniósł dłoń i pogłaskał Kirino po głowie.
- Będzie dobrze, wiesz? - W jego ustach brzmiało to jakoś dziwnie wiarygodnie. Pstryknął i kajdany otworzyły się i opadły na ziemię. Cudak podał dziewczynie dłoń i pomógł jej wstać z krzesła. - Co chcesz teraz zrobić?
Nieziemski spokój. Zero pośpiechu. Jego wyraz twarzy i oczy wyrażały dokładnie to wszystko, czego Kirino mogło ostatnimi czasy brakować.
- Może herbatki? - zaproponował, obdarzając Wróżkę ponownie ciepłym uśmiechem.

Stan: Kirino jest cała obolała, jest jej ciągle zimno (HEHE), z otartych kolan i dłoni płynie krew, gorzej widzi na prawe oko, wydaje się być opuchnięte, usta są tak spierzchnięte, jakby nie piła wody od dłuższego czasu, czuje do tego okropny głód, który skręca jej żołądek. Każda próba użycia magii kończy się natychmiast utratą przytomności. 80 MM
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t183-za-pazucha-makbeta https://ftpm.forumpolish.com/t169-makbet-tragiczny-morderca#701 https://ftpm.forumpolish.com/t686-kochany-pamietniczku
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Chata starego czarownika Gordona - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 4 EmptyNie Paź 11 2015, 16:49

Ciepło, które się w niej pojawiło było na tyle przyjemne, że Ayame zapomniała nawet przez chwilę o tym by zakwestionować powody odczuwania tegoż. Gdy po chwili sobie o nich przypomniała nie miała serca już o to zapytać ani gdybać nad tą kwestią. Wolała po prostu pozostać na razie w tym stanie, w którym zwyczajnie było jej dobrze i w którym nie musiała się przejmować całym światem, całym nowym światem. Nawet jeśli to faktycznie miała być tylko chwila, to przynajmniej tyle otrzymała od losu, że w jej trakcie mogła się poczuć lepiej, a dlatego też głupotą byłoby jej psucie. Z tego też powodu nie odtrąciła ze swej głowy dłoni, która się na niej znalazła... choć może lekki wpływ na taką decyzję miał też fakt, iż zwyczajnie wciąż pozostawała niesamowicie zmęczona. Przypatrywała się chłopakowi, w pewnym momencie mrużąc nawet oczy i spoglądając dokładniej na niego, zupełnie jakby chciała wyczytać cokolwiek z jego twarzy, cokolwiek więcej niż tylko uczucie uspokojenia, którego zresztą doszukiwać się jakoś specjalnie nie trzeba było, skoro to samo promieniowała wokół chłopaka niczym światło wypływające z latarni.

Wstała z krzesła przyglądając się miejscom, gdzie jeszcze przed chwilą były kajdany, czując się teraz zdecydowanie swobodniej. Dziwne uczucie, ale pozbycie się kupki żelastwa z siebie nie tylko poprawiało fizyczne "czucie się", ale także mentalnie naprawiało humor, nawet jeśli tylko trochę. Dopiero gdy była już na własnych nogach odezwała się w końcu do mężczyzny. - Czy... my się znamy? - była wciąż zmęczona, więc nie było nic dziwnego w tym, że mogła nie kojarzyć kogoś za szybko. O zmęczeniu zresztą mógł też świadczyć fakt, że jej pierwsze pytanie brzmiało właśnie w ten sposób. W zaistniałej sytuacji zapewne znalazłoby się kilka innych kwestii, które wymagały natychmiastowego wyjaśnienia, ale Ayame zdecydowanie nie była w kondycji do tego, by mieć takie rzeczy na uwadze. Pytaniom jednak nie było dość, a ostatnimi czasy jedynym co robiła dziewczyna w konwersacjach było... zadawanie pytań. Przynajmniej nie musiała mówić o sobie. - Skąd taka pewność? - to znów zmęczenie dawało o sobie znać, choć wyjątkowo w tonie jej głosu nie było słychać jakiejś przesadnej uszczypliwości. Pewnie z powodu tej "aury ciepła" chłopaka przed nią. - ...bardziej niż pić, chciałabym coś zjeść. I wyjść stąd. I uratować Jacoba. I... Pierwszego. I pewnie wiele innych rzeczy. Pytasz co chcę, nie co potrafię. - wyjaśniła jednak na końcu, mimo odczuwanego ciepła dając wyraz uczuciu lekkiego zrezygnowania sytuacją. Kim był ten chłopak przed nią? I co oznaczało jego pojawienie się tutaj? Tego typu pytania pojawiły się w jej głowie, lecz ich już nie zadała, przynajmniej nie w tym momencie. Ale to pewnie przez jego oczy tak wprost mówiła o rzeczach, które należało zrobić, a o których mogła w tym momencie tylko pomarzyć. Chciała też wymazać jedno zdarzenie z przeszłości. Widok tamtego ciała wciąż siedział w jej głowie, a słowa, które usłyszała wcześniej, choć starała się je wziąć za pewnik, wciąż nie uspokoiły ją w 100%.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri
Abel


Abel


Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.

Chata starego czarownika Gordona - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 4 EmptyNie Paź 11 2015, 18:03

MG

Starając się wyczytać coś więcej z jego twarzy, mogła od razu wyczuć sympatię. Jakby właśnie miała do czynienia z kimś, kto bardzo lubi pracować ze starymi, schorowanymi ludźmi, a jednocześnie mieć jeszcze oko na małe dzieci wkładające sobie właśnie kijek do nosa. To był rodzaj spokoju, jakim emanuje matka kilkunastu bachorów, kiedy akurat ma ten dobry humor i każda wrzeszcząca gęba ze ściekającą po brodzie śliną i wybitymi dwoma zębami jest źródłem najmniejszej radości. Tak, taką właśnie energią emanował rogacz. Taki też miał wyraz lica - lekki uśmiech, łagodne spojrzenie... Na pierwsze pytanie Kirino odpowiedział po chwili zastanowienia:
- Ja znam cię bardzo dobrze - Jego głos znów przybrał zawadiacki odcień. - Ty mnie troszkę mniej, ale da się to nadrobić.
Znów posłał dziewczynie spokojne spojrzenie.
- Jestem Dziewiąty - przedstawił się jak należy i klasnął w dłonie. Automatycznie znalazła się w nich spora kanapka z dużą ilością sałaty, pomidorów, papryki (to dla Dona) i cebuli (to dla Ejjiego). - Dałbym ci obiad, ale sądzę jeśli mamy się pospieszyć, kanapka będzie lepsza.
Wręczył chleb dziewczynie i spojrzał na nią uważnie. Jak to dobrze, że ubranie jeszcze się trzymało. Przynajmniej tu nie musiał nic zmieniać. Przy każdym kęsie kanapki Kirino mogła czuć, jak wraca do niej część sił. Przy ostatnim czuła, że byłaby w stanie nawet użyć zaklęcia.
- Jacoba, tak? To ten piżmowy wołek? Będziemy musieli go trochę poszukać - odparł od razu. Na wzmiankę o Pierwszym ściągnął brwi i zagryzł wargę. - Widzisz, to nie będzie możliwe. Tam, gdzie został zaprowadzony, nie możemy nic zrobić.
Odetchnął głęboko i kontynuował:
- Musimy przeczekać pewne okoliczności i wtedy go stamtąd wydostaniemy, ale na razie... na razie musi tam na nas poczekać.
Ponownie obdarzył Kirino ciepłym uśmiechem.
- I mów mi o tym, co chcesz zrobić. Jest niewiele rzeczy, których ja bym w tej chwili nie potrafił - odpowiedział, znów głaszcząc dziewczę po głowie.

Stan: Kirino jest cała obolała, z otartych kolan i dłoni płynie krew, gorzej widzi na prawe oko, wydaje się być opuchnięte. Magia wróciła, głód całkowicie umilkł, pragnienie też nieodczuwalne, co nie zmienia faktu, że usta pozostają spierzchnięte. Czuje wokół siebie aurę przyjemnego ciepła. 80 MM
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t183-za-pazucha-makbeta https://ftpm.forumpolish.com/t169-makbet-tragiczny-morderca#701 https://ftpm.forumpolish.com/t686-kochany-pamietniczku
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Chata starego czarownika Gordona - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 4 EmptyNie Paź 11 2015, 19:45

- Jak to możliwe? - tak, Ayame stawała się zdecydowanie bardziej skora do zadawania pytań, po tym jak otrzymała jedzenie, nieważne jak bardzo prymitywne zdawało się to zachowanie i jak bardzo uderzało w totalnie podstawowe ludzkie potrzeby. Pierwsze pytanie zadała pomiędzy jednym, a drugim kęsem, kęsami którymi pochłaniała kanapkę, kompletnie nie przejmując się tym, co w niej było i czy na pewno była fanką poszczególnych składników. Po prostu chciała jeść. A w międzyczasie mogła pytać dalej. - Skąd mnie znasz? I czemu? - to drugie pytanie zwłaszcza wydawało się jej dość ważne. Rzadko było ono zadawane, bo czy normalni ludzie zapytaliby kogokolwiek o to "czemu mnie znasz"? Pytanie było dziwne, ale miało swój sens. Mimo wszystko ludzie najczęściej kojarzyli się z jakichś powodów, mniej lub bardziej ważnych, a jeśli znał ją Dziewiąty, to zapewne coś musiało się za tym kryć. Czyżby znowu ktoś był zainteresowany w domniemanej mocy, która miała otrzymać od Pierwszego? Czy znowu będzie musiała tłumaczyć, ze nie wie o co chodzi i tak dalej? Pierwszy nie zadawał póki co żadnych pytań pod tym kątem, więc przynajmniej na ten moment Ayame miała spokój. - I czy ty mnie właśnie próbujesz poderwać? - zapytała, a po chwili zdumiała się swoim własnym pytaniem. Czyżby tak zadziałało na nią nagłe odzyskanie własnych sił, że pozwoliła sobie na pytanie, którego nie powinna była zadać? Przecież od dłuższego czasu starała się nie mówić więcej niż było potrzeba i nie prowadzić interakcji ze światem poza tymi, które były koniecznie potrzebne. A tu takie pytanie? Odruchowo cofnęła się o krok po zadaniu tego pytania, ale nie dlatego, że obawiała się Pierwszego (choć może powinna), a dlatego że była zdumiona własnym zachowaniem. Musiała zaczerpnąć jeden głębszy oddech, by się uspokoić i przywołać swoje spojrzenie do porządku. To cały czas pozostawało smutnie puste, lecz przez chwilę po zdarzeniu było rozbiegane, niemal spanikowane. Czy tak bardzo obawiała się powrotu do samej siebie sprzed miesięcy?

Piżmowy wołek? ...musiała założyć, że mówią o tej samej osobie, a jednocześnie skupić się na dalszych słowach jego wypowiedzi, by nie myśleć za dużo o samej sobie. Przyjrzała się też przez chwilę pochłanianej kanapce, jak gdyby oczekiwała, że zobaczy na niej maleńkie fragmenty energii magicznej, jakoś wczepionej w pożywienie, bo jak inaczej mogła wytłumaczyć swój nagły przypływ energii, nawet jeśli niewielki? Po chwili jednak wróciła do jej spożywania, znów między kęsami odzywając się do Pierwszego. Nie musiała się najwyraźniej mu przedstawiać, skoro ją znał, więc dała sobie z tym spokój. - Uratujemy go? Jak? Wiesz gdzie jest? - zadała kolejne pytania. Jak to się działo, że cały czas pojawiały się kolejne... tego nie wiedziała. Nie była tez pocieszona, gdy dowiedziała się, że nie są w stanie nic zrobić w kwestii Pierwszego. I po chwili uświadomiła sobie coś, czego do tej pory nie potrafiła dojrzeć. - Wybacz. Jesteście braćmi, powinnam była uświadomić sobie wcześniej, że pierwsze co byś zrobił to pobiegł uratować jego zamiast zadawać się ze mną. - wyszło to nieco bardziej depresyjnie niż miało brzmieć, ale słowa się już rzekły, a jej pusty wzrok raczej nie mógł zburzyć tej przykrej wymowy zdania. W ogóle z jej wzrokiem była trudna kwestia. To nie tak, że Ayame pracowała sobie na taki, a po prostu ten przydarzył się jej dość przypadkowo, pojawił nagle, na przestrzeni dni i pozostał na jej twarzy. Czasami na krótkie momenty znikał, lecz przeważnie pozostawał na jej twarzy przez większość czasu. - Co chcę zrobić? - zapytała bardziej samą siebie niż upewniała się w jego odpowiedzi. Czego mogła chcieć? Kiedyś chciała tak wielu rzeczy, a teraz czy czegoś konkretnego chciała? Jakże to głupia sytuacja była, że musiała naprawdę dobrze zastanowić się nad tym czy było coś istotnego, czego chciałaby dokonać w tym momencie. - Chciałabym wiedzieć gdzie zmierzam. I chciałabym naprawić kilka rzeczy w przeszłości. Umiesz zmieniać przeszłość? - odpowiedziała w końcu, a delikatne głaskanie po głowie dalej jej nie przeszkadzało, a nawet nieco uspokajało.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri
Abel


Abel


Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.

Chata starego czarownika Gordona - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 4 EmptyPon Paź 12 2015, 00:06

MG

Tyle pytań, tyle pytań~! Dziewiąty uniósł ręce w geście uspokojenia tej nagłej fali, która wypłynęła przed chwilą z ust jego rozmówczyni. Rzeczywiście, w tym wypadku powinien zostać pytaniobiorcą, musiał się z tym liczyć. Patrzył na nią też z pewnym zafascynowaniem, szczególnie, gdy zaczęła jeść. Zupełnie, jakby chciał sprawdzić, czy niezwykła kanapka zadziała. W końcu odwrócił się i wdrapał po schodach na tron. Zasiadł na nim z kpiącym uśmieszkiem wymalowanym na twarzy. To wyglądało dość... dziwnie. Mimo wszystko, Kirino nie czuła w tym fałszu, było to raczej jak dziecięce zagranie na nosie komuś, kogo akurat tutaj nie było. Jak wystawienie języka.
- Widzisz, Kirino, każdy człowiek śpi i śni - zaczął. - Ja widzę wszystkie sny; mogę manipulować nimi do woli, przekształcać je według własnego upodobania. Znając świat twoich snów, poznałem również ciebie.
Odpowiedź wydawała się dość prosta, a może... wcale nie? Troszkę stalking, panie władzo. Na pytanie o podryw, wybuchnął perlistym śmiechem.
- A chciałabyś? - zapytał w odwecie, ponownie wbijając w nią spojrzenie bursztynowych oczu. Po chwili przyszła kolejna fala pytań.
- To miejsce było niegdyś moim domem. Wiem, gdzie przetrzymywani są wrogowie mojej matki i przeciętni więźniowie. Poza tym ostatnio zdarzyło się coś, co pozwoliło mi na więcej i będę mógł nas tam od razu przenieść - poinformował ze spokojem. Siedząc na tym tronie, mógł rzeczywiście przypominać w pewnym sensie króla. Złoty róg świecił jak korona. Westchnął ciężko, słysząc kolejną uwagę dziewczyny. Wstał z siedzenia i zszedł na dół, przy okazji mówiąc:
- Mój brat sobie poradzi, nie jest dzieckiem i przede wszystkim moja matka nie odważy się nic mu zrobić. Poza tym wolałbym, abyśmy razem ruszyli ma na ratunek, jednak tam, gdzie się znajduje, ani moja, ani twoja moc nic by nie zdziałały.
W tym czasie znów znalazł się obok towarzyszki. Jego oczy przepełniła nagła troska. Szczególnie w momencie, w którym spytała o zmianę przeszłości. Twarz rogacza na moment pociemniała.
- Nie mogę zmienić przeszłości. To zabiłoby nie tylko mnie, ale również jednego z moich braci, który potrafi to robić - zaczął. - Ja mogę jedynie sprawić, że zapomnisz.
Ujął dłoń Kirino, jakby przywołując tym samym stwierdzenie, że wszystko będzie dobrze.

Stan: Kirino jest cała obolała, z otartych kolan i dłoni płynie krew, gorzej widzi na prawe oko, wydaje się być opuchnięte. Magia wróciła, głód całkowicie umilkł, pragnienie też nieodczuwalne, co nie zmienia faktu, że usta pozostają spierzchnięte. Czuje wokół siebie aurę przyjemnego ciepła. 80 MM
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t183-za-pazucha-makbeta https://ftpm.forumpolish.com/t169-makbet-tragiczny-morderca#701 https://ftpm.forumpolish.com/t686-kochany-pamietniczku
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Chata starego czarownika Gordona - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 4 EmptyPon Paź 12 2015, 18:25

Przyglądała się temu jak Dziewiąty zasiada na tronie zajmowanym wcześniej przez tamtą kobietę i nie zauważyła u niego żadnego skrępowania czynionymi przez siebie ruchami, zupełnie jakby nie był to pierwszy raz dla niego i w zasadzie mogło tak przecież być. Koniec końców był jej synem, kto wie czy gdy był mały nie wdrapywał się na ten tron, wywołując u swojej matki śmiech i radość... jakkolwiek ciężko było to sobie w tej chwili wyobrazić dla Kirino. Zbyt mocno utkwiło jej w głowie wyobrażenie tamtej kobiety jako osoby, która bez większego zastanowienia skazywała ludzi na śmierć, żeby teraz tego rodzaju myśli mogły zawładnąć jej głową. Zamiast tego Ayame postanowiła odpowiedzieć na słowa chłopaka, tym razem nie decydując się na spokojne przyjęcie ich do wiadomości, a próbę podjęcia... dyskursu? - Wszyscy śnią, ale niektóre sny to kompletne głupoty. Możesz znać moje sny, ale skąd wiesz, że to te, na których powinieneś się skupiać? A skoro znasz mnie z moich snów to kim według ciebie jestem? - ważna uwaga - teraz nie tylko pytała, ale także sama zdawała się rzucać pewne stwierdzenie, uważając, że jednak nie wszystkie sny były materiałem badawczym i powinien umieć je rozróżnić. To chyba była próba konwersacji z jej strony, lecz sama nie była tego pewna.

- ...raczej ty byś nie chciał. - odpowiedziała na pytanie po jego śmiechu, a ta odpowiedź z jakiegoś powodu brzmiała już nieco ponuro, a dziewczyna chyba sama zdała sobie z tego sprawę, bo zaraz spróbowała zepchnąć to zdanie gdzieś na granicę świadomości wypowiedzeniem kolejnych słów. - Co takiego się zdarzyło? - i oczywiście było to kolejne pytanie. - Czego właściwie chce twoja matka? - i jeszcze jedno. Ach, nawet ona zdawała sobie sprawę z tego, że tylko zarzuca go kolejnymi pytaniami. Przez chwile chciała przeprosić, po chwili z tego zamysłu zrezygnowała. To normalne, że miała tyle pytań, nagle pojawiła się nie wiadomo gdzie i była zagubiona. Pytania były czymś normalnym w tej sytuacji. Gdy usłyszała jednak jego odpowiedź na temat ratowania brata spuściła odruchowo głowę w dół, starając się nie skupiać na niczym konkretnym wzroku ani myśli. Nie powinna była w ogóle zaczynać tego tematu, nawet jeśli chciała przeprosić. Słyszała to po jego westchnięciu. Lecz gdy ona wpatrywała się w ziemię, jej dłoń została przez niego ujęta, tym samym zmuszając ją do spojrzenia mu prosto w oczy i skonfrontowania się z jego słowami. To nie była prosta dla niej decyzja, to nie było coś co mogła powiedzieć tak szybko z całkowitą pewnością samej siebie. Musiała jednak coś postanowić. I dlatego zdecydowała się odpowiedzieć... - Nie. Wolę pamiętać. Nawet jeśli mam przy tym cierpieć. Powiedz, czy uważasz, że powinnam cierpieć? Czy moje sny samą mnie przedstawiają jako tą złą? Wiesz czego bym chciała? Chciałabym przestać uciekać, gdy inni są w zagrożeniu. Chciałabym ponownie móc dotykać ludzi, którzy są dla mnie ważnie, nie bojąc się tego, że zrobię im krzywdę, nim zostanę porażona prądem i przestanę się ruszać. Rozumiesz mnie? - w końcu dostał od niej dłuższą wypowiedź, dość niespodziewanie jednak mu się to powiodło. Dziewczyna odruchowo zacisnęła mocniej swoją dłoń na jego, obawiając się tego, że za chwilę zostanie sparaliżowana, tak jak w wielu innych przypadkach, kiedyś. Coś co miało sprawić, żeby jej towarzysze byli chronieni sprawiło, że to ona obawiała się kontaktu z nimi. I teraz to wszystko wyszło na jaw. Zadrżała, gdy zaciskała swoją dłoń na jego. Po chwili spojrzała mu ponownie w oczy. - Powinniśmy uratować Jacoba. - powiedziała, a w jej głosie słychać było stanowczość. - A potem powinieneś wytłumaczyć mi jaką moc dał mi twój brat. - dodała jeszcze. Nie mogli wciąż siedzieć na tyłkach, czy nawet stać w miejscu.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri
Sponsored content





Chata starego czarownika Gordona - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 4 Empty

Powrót do góry Go down
 
Chata starego czarownika Gordona
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 4 z 6Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
 Similar topics
-
» Stara chata na obrzeżach
» Dach starego spa
» Ruiny starego Bavris
» Problem starego budownictwa
» Drzewo starego pustelnika

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: 
Off-top
 :: Archiwum :: ARCHIWUM ŚWIATA :: Wschodnie Fiore :: Wschodni Las
-




Reklama
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
BlackButlerVampire KnightSnMHogwartDreamDragonstKról LewDeathly Hallowswww.zmiennoksztaltni.wxv.plRainbow RPGEclipseRe:Startover-undertaleBleach OtherWorldThe Original DiariesFort Florence
Layout autorstwa Frederici.
Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.