HargeonAkane ResortHosenkaMagnoliaWschodni LasOshibanaOnibusCloverOakEraScaterCrocusArtailShirotsumeHakobeZoriPółnocne PustkowiaCalthaLuteaRuinyInne Tereny ZachodnieGalunaTenrouPozostałe KrajeMorza i Oceany
I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
FAIRY TAIL PATH MAGICIAN
Chata starego czarownika Gordona - Page 5




 

Share
 

 Chata starego czarownika Gordona

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
AutorWiadomość
Abel


Abel


Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.

Chata starego czarownika Gordona - Page 5 Empty
PisanieTemat: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 5 EmptyWto Kwi 07 2015, 18:18

First topic message reminder :

MG

Czarownik Gordon pozostawił namiary na siebie i chyba nie musiał długo czekać. Wielu było zainteresowanych samą księgą i Kirino, gdy podchodziła do chaty czarownika, mogła się zorientować, że nie na miejscu nie była sama. W kolejce do chaty czekało jeszcze trzech innych magów (tak przynajmniej mogło się wydawać), bo gorąco rozprawiali o tym, czym jest owa księga i co zrobią, gdy już trafi w ich ręce lub oddadzą ją Gordonowi. Nagroda musiała być wysoka, inaczej nikt nie chciałby oddać staremu legendarnego woluminu.
Drzwi do chaty otworzyły się i wyszła zeń buchająca zielonymi płomieniami czarodziejka, najpewniej zła na to, że to nie ona dostała misyjny przydział. Do chaty, nawet nie czekając na "NASTĘPNY!" wszedł wysoki, niebieskowłosy mag w bogato zdobionej kamizelce narzuconej na nagie ciało i purpurowych szarawarach. Był na boso. Życie mu miłe? Pozostali przyglądali się Kirino z uwagą. Jeden był niskim rudzielcem o radosnym spojrzeniu, ubranym w najdziwniejsze kolory, zaś drugi wysokim brunetem ze związanymi w niewielki kucyk włosami i krnąbrnym uśmiechem na ustach, nosił długi, biały płaszcz ze srebrnymi wyszyciami.
- A ty? Też przyszłaś szukać księgi~? - zapytał radośnie rudzielec. Miał głos dziecka, na pewno przedmutacyjny. Drugi mag się nie odzywał, jedynie obserwował z nieschodzącym szelmowskim uśmiechem.

INFO:
Jeśli zmieniasz ubiór na misję, to daj znać. Napisz też, co Kiri ma konkretnie przy sobie (możesz dodać coś do ekwipunku, jeśli chcesz).
Termin: jak napiszesz (;
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t183-za-pazucha-makbeta https://ftpm.forumpolish.com/t169-makbet-tragiczny-morderca#701 https://ftpm.forumpolish.com/t686-kochany-pamietniczku

AutorWiadomość
Abel


Abel


Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.

Chata starego czarownika Gordona - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 5 EmptyWto Paź 13 2015, 21:41

MG

Ach, to dziewczę rzeczywiście jeszcze nie wiedziało do końca, z kim ma do czynienia. Inna sprawa, że Dziewiąty nie powiedział wszystkiego, o swoich możliwościach, nie do końca określił, kim jest.
- Może niezbyt jasno się wyraziłem - stwierdził po dłuższej chwili namysłu. - O ile mój brat, Pierwszy, jest Życiem, o tyle ja jestem Snem. Zarządzam wszystkimi krainami snów, twoją też. A jeśli sądzisz, że jakiś sen jest bezsensowny, to się mylisz~! Każdy sen ma sens, może niekoniecznie dla ciebie, ale dla twojej głowy na pewno.
Wydawało się, że wiedział o czym mówi, takie przynajmniej sprawiał wrażenie. Słysząc pytanie o to, kim jest Kirino, Dziewiąty uśmiechnął się znowu.
- Człowiekiem - odparł, jak gdyby nigdy nic. Taka była prawda, czyż nie? Na kolejne stwierdzenie jego mina nieco skwaśniała, ale chyba powstrzymał się zwyczajnie od brutalnego komentarza, a zapytał jedynie:
- Czemu tak sądzisz?
Jego twarz wydawała się wyrażać w tej chwili jedynie zaciekawienie. Potrzebował nieco bardziej zrozumieć to, jak działają ludzie i ludzkie emocje. Przy pytaniach o to, co się właściwie zdarzyło, Rogacz wciągnął głęboko powietrze i zaczął się zastanawiać, jak powinien to wszystko opowiedzieć. Od czego zacząć?
- Wyobraź sobie, że kradniesz pewną rzecz, która zapewniała twojej matce wszechwładzę, dowiedziawszy się wcześniej, że chyba coś jej się stało i pragnie władzy nie tylko w tym, ale też w pozostałych światach - Tak chyba mógł to wszystko najkrócej opisać. Kirino zapewne będzie chciała zadać jakieś pytania, ale Dziewiąty nie był pewien, czy będzie jeszcze na nie czas. Kiedy ścisnęła jego dłoń, z początku był nieco zdziwiony. Nie spodziewał się, że Ayame zdobędzie się akurat na taki gest, choć... może właśnie spodziewać się powinien? Zbliżył się nieco do niej. Jeśli Kirino gwałtownie uniosłaby głowę do góry, prawie mogliby zetknąć się nosami. Rogacz spoglądał na czerwonooką z taką dozą łagodności, jaką można dostrzec zapewne jedynie u krowy leniwie przeżuwającej trawę.
- Masz rację, pamięć jest ważna. A w snach... Nigdy nie powiedziałem, że jesteś złym człowiekiem. Nie wiem, czemu miałabyś być - zaczął. - I rozumiem. Doskonale rozumiem. Możemy to osiągnąć. Krok po kroku. Najpierw musisz zacząć od pierwszej osoby. Jeśli będziesz chciała uciec - powstrzymam cię. Przełamiesz to, zobaczysz.
Na szczęście była zdecydowana. Dziewiąty wstał i pomógł to samo uczynić dziewczynie. Pociągnął ją za sobą do lustra, dzięki któremu tu przybyła.
- Jesteś gotowa?

Stan: Kirino jest cała obolała, z otartych kolan i dłoni płynie krew, gorzej widzi na prawe oko, wydaje się być opuchnięte. Magia wróciła, głód całkowicie umilkł, pragnienie też nieodczuwalne, co nie zmienia faktu, że usta pozostają spierzchnięte. Czuje wokół siebie aurę przyjemnego ciepła. 80 MM
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t183-za-pazucha-makbeta https://ftpm.forumpolish.com/t169-makbet-tragiczny-morderca#701 https://ftpm.forumpolish.com/t686-kochany-pamietniczku
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Chata starego czarownika Gordona - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 5 EmptySro Paź 14 2015, 17:53

- Jeśli zarządzasz wszystkimi snami, to czy nie znaczy to, że je kreujesz? Jeśli je kreujesz, a sny świadczą o człowieku, czy nie znaczy to, że możesz zmieniać ludzi wedle własnej woli? Czy nie znaczy to, że ludzie nie są sobą, tylko są tymi kim chcesz by byli? - zadała momentalnie kolejne pytanie Ayame, dalej dyskutując na temat, który zaczęli już jakiś czas temu. Nie wiedziała właściwie dlaczego tak bardzo próbowała przekonać go do swojej racji. Może gdyby odpowiedział jej teraz twierdząco mogłaby po prostu oskarżyć go o to, że wszystko co ją spotkało było wynikiem jego działania i ona była kompletnie niewinna? Może raz w życiu chciała zrzucić swoje poczucie winy na kogoś innego? Może tego po prostu potrzebowała? Nawet jeśli to nie czuła się dobrze z prowadzoną przez ich dwójkę dyskusją, chciała ją zakończyć, a jednak jej usta poruszały się niemal same, a struny głosowe modelowały dźwięki, które układały się w pełne wypowiedzi zakończone tonem pytającym. Każdy sen miał sens? Ten o ciastkach z kremem i truskawkami na nich, też? Jak to o niej świadczyło? Czy Dziewiąty potrafiłby odpowiedzieć jej i na takie pytanie? Jakie to miało znaczenie, że śniły się jej truskawki? Czy sny nie były po prostu umysłowym/podświadomym zwitkiem wydarzeń z wcześniejszych dni łączących się w dziwną całość? I nawet jeśli jego ton był tak pewny siebie i wydawał się być prawdomówny... co jeśli on oszukiwał siebie samego? Nie chciała już zadawać pytań. Jej ręka odruchowo powędrowała do jej własnej głowy i zatrzymała się na chwilę na czole przekazując chłód z jej wewnętrznej strony.

- ...etykietka. Czym jest człowiek? - jej ton tym razem przybrał nieco zirytowany wymiar, dlatego po chwili namysłu uderzyła samą siebie z otwartej dłoni w lewy policzek, na tyle mocno by pozostał ślad. - Przepraszam. - odpowiedziała ciszej. Nie skomentowała też kolejnego pytania Dziewiątego. Ona wiedziała dlaczego, a jeśli on faktycznie znał jej sny to też potrafił odpowiedzieć sobie na to pytanie, przynajmniej jeśli to wszystko działało tak jak mówił, że działało. Wysłuchała też jego wyjaśnień w kwestii własnej matki. Bardzo nie chciała użyć przy nim słów pokroju "a więc to ona jest tu zła", bo w końcu mówiła o rodzicielce osoby przed nią stojącej. Nikt kto pragnął zbyt dużej dozy władzy nigdy nie przyczyniał się do zaistnienia tylko dobra. Przeważnie wręcz wszystko kończyło się gorzej niż powinno, a przynajmniej tak rozumowała Ayame, która nie miała dosłownie żadnych kompleksów na punkcie władzy. Ona gdyby mogła, to pewnie nie chciałaby władać. Za duża odpowiedzialność na jej niewielkie barki. - Rozumiem. - odpowiedziała mu, tak by wiedział, że go wysłuchała. Interesowało ją to co ukradł matce, ale nie sądziła, że powinna była o to pytać. Pewnie dowie się później, jeśli będzie to dla niej wymagane do dalszego działania. Plus pytania... miała ich dość. Sama je zadawała i sama zdążyła je już znienawidzić, bo miała świadomość, że tych jej nigdy nie zabraknie. Kiwnęła głową na jego kolejne słowa, zupełnie jakby chciała mu zaufać. Bo chciała. Przywykła do tego, że z wszystkim jest sama i z wszystkim walczy na własną rękę. Nie pomagała jej w tym gildia, nie pomagali jej przyjaciele ani znajomi. Walczyła sama. Raz chciała nie walczyć sama.

- Jestem gotowa. -

Chyba była.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri
Abel


Abel


Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.

Chata starego czarownika Gordona - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 5 EmptyCzw Paź 15 2015, 20:10

MG

Słuchał Kirino z lekko uniesionymi kącikami ust. Była doprawdy urocza! I te filozoficzne rozmyślania nad sensem życia!
- Można powiedzieć, że muszę bazować na zgromadzonym materiale, nie mogę więc robić wszystkiego. A, i czasami biorę wolne od tej roboty. Wtedy po prostu dochodzi do oczyszczania umysłu z różnych badziewi. I tak, to też ma sens - odparł ze spokojem, mając nadzieję, że wreszcie wyczerpał tę lawinę pytań. Nie mieli czasu, by nad tym tyle rozprawiać. Postanowił ostatecznie zakończyć też dyskusję o byciu człowiekiem.
- Człowiek, istota śmiertelna prowadzona przez emocje i rozum - stwierdził. - Niczym się pod tym względem od innych nie różnisz.
Być może ta prawda była bolesna, ale trudno od niej uciec.
- Jeśli szukasz siebie, poszukaj w sferze człowieczeństwa. Tam znajdziesz odpowiedź - dodał jeszcze. Wpatrywał się przez dłuższy czas w gładką taflę lustra. Czerwonooka potwierdziła swoją gotowość, więc mogli ruszać. Dziewiąty dotknął dłonią swojego odbicia, które już po chwili całkowicie się rozmazało i wciągnęło ich oboje do innego pomieszczenia.
Portal. bo tak też można go nazwać, wypluł ich na sporym dziedzińcu. Biała kostka, biały mur, krużganki otaczające dziedziniec i otwarta na oścież brama. Kirino mogła zauważyć, że niebo jest fioletowe. Z pewnością, wyglądało to dosyć dziwnie. Sam plac jeszcze był pusty. Lustro zostawiło ich za arkadami, skąd chwilowo mogli bezpiecznie obserwować sytuację. Dziewiąty wciąż trzymał dłoń Kirino w silnym uścisku. Nie wyglądał na kogoś, kto mógłby w sobie tyle siły mieć, ale widocznie pozory myliły i tym razem. W końcu na dziedzińcu zaczęło się coś dziać. Najpierw pojawiła się pierwsza postać, wyglądała na jakiegoś dostojnika, tak przynajmniej można było zgadywać na podstawie szat. Fioletowo-czarne odzienie na plecach miało zawieszone... nogi pająka? Osiem odnóży, cztery wędrujące ku górze i cztery ku dołowi nie sprawiały miłego wrażenia. Mężczyzna trzymał w ręce kamienną tabliczkę. Przystanął na środku placu i przywołał ruchem głowy dwóch strażników, prowadzących ledwo żywego Jacoba. Za nimi kroczył ostatni strażnik wyposażony w niewielką, czarną skrzynkę. Dziewiąty wciągnął ze świstem powietrze.
- Dybuk - wyszeptał i zacisnął zęby. Po raz pierwszy Ayame mogła zobaczyć na jego twarzy wyraz głębokiej irytacji. Zupełnie, jakby nie wiedział, co ma robić. Strażnicy siłą usadzili Jacoba na ziemi. Nie walczył. Raczej wyglądał na otumanionego. Kto wie, czy czegoś mu nie podali? Dostojnik odwrócił się przodem do zebranych i zaczął wyczytywać słowa z tabliczki.
- I raz jeden w życiu swym, ten jeden tylko raz, chłopak poczuł w sercu lęk, choć serce miał jak głaz. Tak jak w legendzie, tak i dziś, podążając za rozkazem Królowej Matki, skazuję Śmiertelnika na dybuka - oznajmił. - Puszka.
Strażnik trzymający skrzynkę podszedł do dostojnika i posłusznie oddał mu to, co znajdowało się w jego rękach.
Dziewiąty stał jak wmurowany. Nie ruszał się, zdawało się, że też nie oddychał. Po prostu patrzył przerażonym wzrokiem na to, co działo się przed jego oczami. Nie zwalniał również uścisku.
Skrzynka otworzyła się. Ze środka zaczął wyłaniać się ciemny dym, który przybrał kształt cienia. Powoli zaczął sięgać ręką ku Jacobowi.

Stan: Kirino jest cała obolała, z otartych kolan i dłoni płynie krew, gorzej widzi na prawe oko, wydaje się być opuchnięte. Magia wróciła, głód całkowicie umilkł, pragnienie też nieodczuwalne, co nie zmienia faktu, że usta pozostają spierzchnięte. Czuje wokół siebie aurę przyjemnego ciepła. 80 MM. W razie pytań dot. przestrzeni, w której aktualnie postaci się znajdują, proszę o kontakt.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t183-za-pazucha-makbeta https://ftpm.forumpolish.com/t169-makbet-tragiczny-morderca#701 https://ftpm.forumpolish.com/t686-kochany-pamietniczku
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Chata starego czarownika Gordona - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 5 EmptyNie Paź 18 2015, 18:17

Nie mogłaby odpowiedzieć, że w stu procentach zadowolona była z odpowiedzi udzielonej jej przez swojego rozmówcę, może też dlatego postanowiła po prostu zacisnąć swoje usta i nie zadawać kolejnych pytań, tych bowiem było już zdecydowanie za dużo. Miała sama siebie już dość właśnie ze względu na nie, a także na fakt, ze nie powinna była ich w ogóle zadawać. Powinna była kiwnąć głową, zgodzić się z pierwszymi słowami mężczyzny, nawet jeśli tylko na pokaz, a w sercu mając kompletnie inne uczucia. W sercu? W tym nie powinno być niczego, powinno było być puste już od dawna, a tymczasem wychodziło na to, że wcale nie wykonała tak dobrej roboty jeśli chodziło o czyszczenie tegoż z wszelkich niepotrzebnych emocji, które się w nim mogły zalęgnąć. Jeśli cała ta wielka przygoda ją czegoś nauczyła, to tego że daleka przed nią droga. Jak zawsze. Droga nigdy nie była prosta i nigdy nie była krótka, choć czasem mogło się wydawać, że już widzi się metę. Fakt faktem jednak, że kilometry które na tej drodze przeszła miała już za sobą. Pewne zmiany nastąpiły, niektóre w scenerii wokół niej, niektóre po prostu w niej samej.

Szybko odnotowała mocny uścisk na swojej dłoni i posłała nawet pytające spojrzenie Dziewiątemu, choć ten chyba wydawał się tego nie widzieć. Tego typu uścisk... czy mógł coś znaczyć? Czy był wynikiem tego, że mężczyzna nie był zadowolony z tego co widział, sam się bał czy może bał o nią? Nie powinna była nad tym gdybać, znowu musiała upomnieć się w myślach, opuszczając swój wzrok z jego twarzy, a skupiając się na tym, co działo się wokół niej. Wtedy dostrzegła dziwne pajęcze elementy stroju ludzi się tu znajdujących i momentalnie jej wolna ręka powędrowała do ust, zupełnie jakby wzbraniała się przed odruchem wymiotnym na pewne wspomnienie, które musiały teraz pojawić się w jej umyśle. Nie chciała sobie tego przypominać, a na pewno nie teraz, gdy jej oczy przechodziły raz to w spojrzenie bardziej żywe, raz w bardziej standardowe puste. Siłą woli tylko Ayame zmusiła się do tego, by zaakceptować co widziała i pozwolić swojemu wzrokowi na powrót do swojego klasycznego bezemocjonalnego wejrzenia. Tak jej było lepiej. Ręka wciąż jednak pozostawała na ustach, w kompletnej ciszy pozostawała więc dziewczyna, która obawiała się, że jej słowa mogą zabrzmieć obecnie bardzo niejasno. Obawiała się drgania własnego głosu. Nie spostrzegła nawet jak na jej ustach zakwitł ten sam uśmiech, który okazała Jacobowi właśnie wtedy... Niezrozumiały, dziwny uśmiech.

W końcu jednak musiała przerwać całkowitą ciszę, choć nie ona pierwsza ją naruszyła, a Dziewiąty. - Dybuk? Co to? - zapytała najprościej jak mogła, jednocześnie zaciskając własną dłoń na dłoni chłopaka choć wciąż nie patrzyła na niego. Może tym zaciśnięciem chciała mu coś dać do zrozumienia? Jego głos nie brzmiał tak samo jak jeszcze przed chwilą gdy rozmawiali prywatnie, tylko między sobą. Teraz brzmiał na zdecydowanie bardziej napięty, a to w reakcji powodowało, że sama Ayame czuła się źle. Dlaczego? Może dlatego, że wciąż odczuwała tę dziwną aurę ciepła, a jednak jej źródło nie było już tak solidne jak wcześniej? Może to też przez właśnie tę aurę ciepła jej zachowanie w ostatnich minutach tak bardzo różniło się od tego, które wykazywała przez ostatnie miesiące?

Na zaciśnięciu dłoni jednak się nie skończyło. Gdy Ayame zobaczyła co takiego odbywa się tuż przed jej oczyma, nie mogła pozostać obojętna, choć świadomość tego, że trzeba działać wzbudziła w niej dziwną reakcję - jej oczy jeszcze bardziej opustoszały, a ona sama przestała obawiać się własnego głosu. Zamiast tego mocno szarpnęła Dziewiątego za rękę, następnie wbijając w niego swoje spojrzenie, w którym ciężko było wyczytać cokolwiek poza dziwnym rodzajem determinacji. - Żyj. Co mam robić? - zapytała, a widać było po niej, że jest w stanie zacząć działać równo z wypowiedzeniem słów przez Dziewiątego. Nie bała się. Co mogła stracić, niezależnie od tego co zostanie jej nakazane przez mężczyznę? Jednocześnie jednak nie mogła zadziałać kompletnie sama. Nie miała do tego odwagi i nie miała na to pozwolenie. Nie chodziło tylko o jej życie. Chodziło o więcej.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri
Abel


Abel


Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.

Chata starego czarownika Gordona - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 5 EmptyCzw Paź 22 2015, 16:39

MG

Dziewiąty nie odpowiadał. Zdawało się, ze znajduje się w jakimś transie przerażenia i póki co, nic nie mogło go z tego stanu wyrwać. Dybuk ukazał się Kirino w pełnej okazałości, wciąż jednak trudno było ustalić, czym ten stwór był, a może raczej - do czego był zdolny. Obojętne spojrzenie Jacoba wskazywało raczej na brak zainteresowania całą sytuacją. Czyżby go czymś naćpali? Wyglądał dość mizernie, ale to dało się zauważyć już jakiś czas temu. Czy Dziewiąty naprawdę skamieniał? A może wcale go tu nie było? Fizycznie zdawał się wciąż tu stać, choć jego duch wydawał się być opanowany przez przerażenie.
Chyba tym razem Kirino musiała sama zdecydować, co zrobić.
Dłoń dybuka otworzyła usta Jacoba i sięgnęła w ich głąb.
Ayame musiała zareagować, nim będzie za późno.

Stan: Kirino jest cała obolała, z otartych kolan i dłoni płynie krew, gorzej widzi na prawe oko, wydaje się być opuchnięte. Magia wróciła, głód całkowicie umilkł, pragnienie też nieodczuwalne, co nie zmienia faktu, że usta pozostają spierzchnięte. 80 MM
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t183-za-pazucha-makbeta https://ftpm.forumpolish.com/t169-makbet-tragiczny-morderca#701 https://ftpm.forumpolish.com/t686-kochany-pamietniczku
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Chata starego czarownika Gordona - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 5 EmptyPią Paź 23 2015, 00:21

Skoro on nie odpowiadał, to Ayame musiała zacząć działać. Nie miała bladego pojęcia czy to co zamierzała zrobić było dobrym wyjściem i czy przypadkiem nie pogorszy tylko całej sytuacji, ale ta dla niej jawiła się całkiem jasno - musiała zacząć działać inaczej Jacobowi coś się stanie, a choć Kirino nie była w stanie określić co takiego, to wiedziała, że nie będzie to niczego dobrego. Skąd? Przeczucie. Poza tym widok sięgającej do ust innego człowieka istoty wraz ze "skazaniem" kogoś na takie przeżycie brzmiało dość jednoznacznie i sugerowało raczej problemy niż wesołą majówkę czy inne piknikowe doświadczenie. A skoro tak, to Kirino nie zamierzała się obijać i pozwolić Jacobowi na spotkanie z tego typu faktem - Dziewiąty nie był w stanie jej w tej chwili udzielić żadnej rady, a ona mogła tylko spróbować coś zrobić, chowając swoje przemyślenia i uczucia w tej chwili do tylnej kieszeni i skupiając się tylko na jednym - na działaniu. W uczuciach i przemyśleniach nie była ostatnio zbyt dobra i nie chciała być zbyt dobra - to nigdy nie kończyło się dobrze.

Dlatego też Ayame, w myślach dziękując losowi, że pozwolił jej na ponowne używanie zaklęć, zamierzała podjąć bardzo radykalne kroki, by odbić stworowi Jacoba - Moving Vines (A) zostało przez nią momentalnie aktywowane, a następnie, podbiegając nieco bliżej, jeśli nie była w zasięgu, użyła pnączy w ten sposób powstałych w dwóch celach. Po pierwsze, jedno pnącze miało zaatakować stwora, próbując odepchnąć go z całej siły na boku, niczym maczuga pojawiając się między nim a Jacobem, a następnie uderzając w ciało stwora i odpychając go na bok. Dwa pozostałe sploty korzeni miały zająć się Jacobem - zdecydowanie, lecz nie agresywnie miały go oplątać, a następnie przetransportować w miejsce, w którym znajdowała się dziewczyna. Jeśli to by się powiodło ponownie zaczęła szarpać Dziewiątym, a jeśli nie reagował, to nawet wycelowała mu spokojnie i bez emocji plaskacza prosto w twarz, sugerując w ten sposób, że to najlepszy sposób by stąd zmykać, bo inaczej mogą być kłopoty. Jeśli natomiast to by nie pomogło, to po prostu złapałaby go za rękę i poczęła uciekać z tego miejsca, byle dalej od stwora, jednocześnie pozwalając swoim pnączom dalej holować za nimi Jacoba, gdy ostatni z nich miał odgania ewentualnych nacierających na nich przeciwników.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri
Abel


Abel


Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.

Chata starego czarownika Gordona - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 5 EmptySro Paź 28 2015, 00:49

MG

SOUNDTRACK

Działo się co nie miara! Kirino postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i zareagować. Uruchomiła pnącza, a następnie podbiegła do przodu, narażając się na reakcje strażników. Jeśli choć na chwilę jej wzrok padł na ich twarze, mogła dostrzec w nich skonfundowanie pomieszane ze strachem. Podobnie wyglądał dostojnik, który widząc reakcję dziewczyny, momentalnie wypuścił skrzynkę z rąk, a tak rozbiła się, uwalniając dybuka w całej okazałości. Stwór postanowił nie zajmować się w tym momencie Jacobem - pojawił się przy nim znacznie smaczniejszy kąsek, jak się zdawało. Ktoś całkowicie żywy. Kirino zdawała sobie sprawę, że Dziewiąty wciąż nie reagował; stał jak słup soli wpatrzony w to, co robiła. Pnącza, które wystrzeliły ku Jacobowi, zwalczane były jeszcze przez strażników, ale i ci po zaledwie kilku sekundach poddali się i uciekli. Dostojnik cofając się ku kolumnom, upadł i potem już jedynie do nich dopełzł. Pnącza, które pomknęły w kierunku dybuka nie zrobiły na nim wielkiego wrażenia. Przenikał przez nie bez większego problemu. Nie był istotą materialną. Czym więc można go było pokonać? Gorzej, że w momencie, w którym w ogóle mogła o tym pomyśleć, on był już zbyt blisko i sięgał do jej ust. Druga ręka potwora powędrowała ku mostkowi dziewczyny i wniknęła do środka. Obraz przed oczyma Ayame zaczął się zamazywać. Nikt nie mógł jej pomóc. Nikt. Czuła, jak chłód oplata najpierw jej stopy, a potem przenosi się coraz wyżej. Nie mogła złapać oddechu i w całkiem zrozumiałym odruchu otworzyła szerzej usta. Dybuk uśmiechnął się jeszcze, a potem zniknął, wdzierając się do jej gardła. Ostatnie słowa, jakie usłyszała Kirino to "skazuję Śmiertelnika na dybuka".

Gdzie była tym razem? Nie poznawała tego miejsca. Stała po środku jakiejś pustyni. Piasek był jednak całkowicie czarny. Zresztą, jej dłonie też. Czy cała była czarna? Może? Każdy odcisk jej stopy na piasku zostawiał srebrzysty ślad, który parował niedługo później. Kilkanaście kroków od siebie widziała obozowisko. Kilka szarych namiotów i pnące się ku niebu płomienie srebrzystego ogniska. Bezwolnie szła ku temu miejscu. Słyszała dobiegające ją stamtąd dźwięki muzyki - bębny i głosy. Wszystko odśpiewywane w powtarzalnym rytmie. Kiedy znalazła się pomiędzy namiotami, mogła dostrzec znajdujące się po środku gigantyczne ognisko oraz tańczące i śpiewające dybuki. Coś mówiło jej, że powinna dołączyć do nich. Że musi to zrobić. Tak też się stało. Szybko dołączyła do korowodu. Znała słowa, znała kroki, wiła się w tańcu wraz z pozostałymi czarnymi postaciami, odbijając na piaszczystej, ugniecionej ziemi srebrzyste ślady stół.
Jak długo to trwało? Minuty, godziny, dni? Taniec się nie zmieniał, nie zmieniała się również pieśń, która dochodziła do trzynastu zwrotek i wracała do poprzedniego stanu. Przez cały czas. Wszystko było tak obojętne, wszystko było takie same, pozbawione jakiejkolwiek refleksji. Mogłaby pewnie i tak tańczyć przez wieczność, gdyby nie to, że ktoś złapał ją za rękę. Automatycznie przystanęła, coś jakby wyrwało ją z dziwnego korowodu. Trzymał ją mały chłopiec. Zdawało jej się, że i on jest jedynie czarną plamą, ale z sekundy na sekundę stawał się coraz wyraźniejszy. Najpierw wyodrębniły się zielone oczy, potem srebrne włosy i wreszcie jasna twarz. Jego wargi były całkowicie sine. Jakby nie żył.
- Mamo - powiedział - chodźmy do domu.
Nagle ktoś położył dłonie na ramionach dziecka. Nie mogła poznać, kto to. Słyszała jedynie znajomy męski głos, którego też nie potrafiła w tym momencie przypasować do osoby.
- Nie zostawiaj nas tu - rzucił. Drżał. Dźwięki nie układały się w spójną całość, bo dźwięk drżał. Nagle znów rozpłynęli się w powietrzu. Kirino mogła przyznać, że słyszała jakieś hałasy dobiegające z nieba, ale nikt poza nią nie zwracał na nie uwagi. Miała ochotę wrócić do tańca dybuków, kiedy znów ktoś złapał ją za rękę. Zdawało jej się, że poznaje tę osobę. Za nią stały inne.
- Wracaj.
Po chwili również się rozmazały. Ayame odwróciła się i wróciła do korowodu. Znów nie wiedziała, ile czasu trwał szalony taniec. Nie mogła nazwać go przyjemnym, w końcu wszystko było dla niej obojętne. Czarny piasek spod jej stóp unosił się w powietrzu, czasem sięgała po niego, by wraz z resztą tancerzy wykonać ruch podrzucenia go do góry. Czuła, że niczym się już od nich nie różni. Po prostu płynęła bez wytchnienia, nie odczuwała jednak zmęczenia. Hałasy z nieba stały się tak głośne, że zaczynały zagłuszać bębny. Mimo to, Kirino wraz z resztą towarzyszy skutecznie je ignorowała. Nawet, gdy czarne niebo nad nimi zaczęło pękać, nie zwróciła na to uwagi. Dopiero, kiedy usłyszała przeraźliwy wrzask, musiała odwrócić głowę i spojrzeć ku górze. Oświetliło ją dziwne światło, srebrne światło. Nagle, ogień zmienił barwę na czarną, a cała przestrzeń wokół stała się biała. Pozostałe dybuki podobnie jak Kirino stały wpatrzone w dziurę powstałą w niebie. Czemu jednak tylko ona czuła, jakby się rozpadała?

Najpierw poczuła woń piżma. Chyba leżała. Ktoś obejmował ją ramieniem i trzymał na swoich kolanach. Pod nagimi stopami czuła kamienie, mimo tego było jej ciepło. Może to ta ręka? A może oddech, który czuła na policzku? Kiedy otworzyła oczy, ujrzała nad sobą zmęczoną twarz Jacoba. Lewą ręką obejmował jej talię, by nie zsunęła się mu z kolan. Z drugiej strony klęczał nad nią Dziewiąty. Wyglądał, jakby postarzał się o jakieś dziesięć lat. W każdym razie wydawał się kompletnie wykończony. Gdyby Kirino się rozejrzała, mogłaby stwierdzić, że wciąż znajdują się na dziedzińcu, można było jednak dostrzec wydobywające się zewsząd pnącza, opadłe płatki wiśni i rozprzestrzeniającą się wciąż zieleń.
- Wreszcie - wydobył z siebie Dziewiąty. Odsunął się o kilka kroków i pstryknął, a w ziemi otworzyło się coś w rodzaju portalu. - Daj mi ją.
Pomógł Jacobowi w niesieniu Ayame i wszyscy razem wskoczyli do portalu.

Znaleźli się w niewielkim pokoiku z dwoma łóżkami i kominkiem. Najpierw obaj panowie doprowadzili Ayame do jej posłania, a potem mógł położyć się Jacob, choć początkowo miał opory przed tym, czy nie ustąpić miejsca Dziewiątemu, ten jednak stanowczo odmówił. Usiadł na taborecie przed kominkiem i obserwował płomienie. Cisza i spokój. Choć na chwilę. Twarz Dziewiątego wyrażała jedynie przeraźliwe zmęczenie, choć Kirino mogła odnieść wrażenie, szczególnie w blasku płomieni, że rogacza coś mocno trapi, coś, przez co musiał zagryzać zęby i marszczyć brwi.

Stan: ogólne przemęczenie, wciąż poobijana, teraz nawet trochę bardziej, otarte kolana, wciąż spierzchnięte usta, troszkę zaczyna odzywać się głód. 5MM
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t183-za-pazucha-makbeta https://ftpm.forumpolish.com/t169-makbet-tragiczny-morderca#701 https://ftpm.forumpolish.com/t686-kochany-pamietniczku
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Chata starego czarownika Gordona - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 5 EmptySro Paź 28 2015, 02:38

Chyba nie tak wyobrażała sobie swoją interwencję. Nie spodziewała się wyjść na komiksowego superbohatera, który w ostatnim momencie wkracza na arenę zdarzeń i pomaga swojemu towarzyszowi w walce z przeciwnościami losu, nie - ona chciała po prostu uratować osobę, która wcześniej jej pomogła i sprawiła, że Ayame wciąż mogła sobie być na tym świecie, nawet jeśli jej egzystencja była właśnie tylko tym - bytowaniem, nie życiem. Być może byłaby sobie w stanie poradzić sama i nie powinna była odczuwać potrzeby wtykania nosa w nieswoje sprawy, zwłaszcza gdy dotyczyły jakiejś królowej (a co za tym idzie królestwa), ale mimo swojego obecnego stanu mentalnego, mimo kultywowanej i pielęgnowanej w sobie obojętności na losy świata i swoje własne, nie miała najmniejszej ochoty na to, by pozwolić jakiejkolwiek osobie, którą znała na śmierć. Dlatego zdecydowała się na działanie i dlatego wszystko co zrobiło przerodziło się w tak niesamowite doznania i zdarzenia. Nigdy nie spodziewałaby się tego, że dybuk, czymkolwiek było to dziwne, nie posiadające fizycznej formy stworzenie, rzuci się na nią i to ona skończy jako jego ofiara. Tak właśnie najczęściej kończyło się nagłe działanie, które opierało się na impulsie bardziej niż na jakimkolwiek przemyślanym planie. Takiego nigdy nie miała i nie mogła mieć - podążyła za Dziewiątym niewątpliwie i niezaprzeczalnie mając nadzieję, że to on będzie dowodził tam dokąd się dostali i to on zrobi co będzie trzeba. Gotowa była mu asystować, gotowa była robić co każe, jeśli tylko miało pomóc to Jacobowi, lecz gdy wzięła wszystko w swoje ręce, na co nie była przygotowana, nie wiedziała, że wszystko skończy się w ten sposób. Że to jej usta staną się drzwiami dla dziwnego stworzenia, a chłód obejmie całe jej ciało. Nie spodziewała się, że zesłana zostanie na nią ta dziwna, straszna wizja, której doświadczyła. Nie była nawet pewna czy faktycznie była to wizja.

Wizja... To co widziała wciąż widniało w jej pamięci, nawet po tym jak Jacob wraz z Dziewiątym zaczęli się nią zajmować. Dziwne bębny, straszny taniec, obojętność wobec świata. Obojętność? No tak, to do czego cały czas dążyła, właśnie tego miała okazję zaznać tam, w tejże właśnie wizji w najradykalniejszym możliwym wydaniu. Nic nie miało dla niej znaczenia... poza ruchami. Ruchami pozbawionymi głębi, myśli czy jakiegokolwiek życia. Czy do tego w swym życiu dążyła? To starała się osiągnąć przez ostatnie kilka miesięcy? Nie, od razu krzyknęłaby w swoich myślach, nie, nie o to chodziło. To co widziała tam było wynaturzonym obrazem jednocześnie stając się tym, czego dziewczyna mogła się bardziej obawiać niż nawet jej normalnego życia, najeżonego rozczarowaniami i złymi decyzjami. Ona dążyła do pełnej obojętności, nie do obojętności w postaci chorobliwej obsesji na punkcie jakiegoś tańca, jakichś symboli bez znaczenia. Co jednak jeśli finalnym miejscem jej dążenia był właśnie stan podobny do tego, którego doświadczyła? Co jeśli wszystkie jej starania znowu miały zaprowadzić ją w miejsce, po dotarciu do którego uświadomione zostałoby jej przez siły wyższe, że znów popełnia błąd? Jej oczy zaczęły wilgotnieć, a sama dziewczyna świadoma była tego faktu i dlatego przyłożyła do nich dłonie. Leżała teraz w łóżku, lecz w jej głowie wciąż była w tamtym miejscu i wciąż przeżywała to wszystko na nowo. Jeszcze raz. I jeszcze raz. Zaczęła się znów bać tego, gdzie zmierza. Wcześniej bała się tego, że ktoś inny może mieć wpływ na jej ruchy. Teraz zaczynała się bać tego, że to ona miała wpływ na własne działania. I tak źle, i tak niedobrze. Jak bardzo niewdzięczną osobą mogła się jeszcze stać Ayame Kirino, jak bardzo zaplątana w szereg złych decyzji, w sieć poplątanych ścieżek, w których nie potrafiła się nawet na chwilę odnaleźć? Czego chciała? Czego pragnęła? Co było jej potrzebne? Co było jej celem? Gdzie zmierzała? Z kim zmierzała? Po co zmierzała? Czemu się starała? Czy powinna była się starać? Czy to kim się stawała źle o niej świadczyło? Czy popełniła błąd? Który z rzędu? Ile razy już tak się działo?

Soundtrack

Czy faktyczna obojętność, jej cel, oznaczała ignorowanie wszystkiego wokół? Czy obojętność rozumieć można było tylko jako skupienie się na jednej konkretnej czynności lub przedmiocie, kosztem wszystkich innych? Nie tego chciała. Wizja zabitego pająka powróciła do jej głowy. Dlaczego tak szybko przestała o nim myśleć? Zaledwie po kilkunastu może słowach przeszła nad nim do porządku dziennego. Tak niewiele wystarczyło? Tak dobrze się wytrenowała? Osiągnęła przynajmniej częściowy sukces, a teraz gdy to stało się dla niej jasne, uświadamiała sobie, że być może to było błędem? Odruchowo spróbowała się uśmiechnąć. To co pojawiło się na jej twarzy nie było naturalnym uśmiechem, a jego karykaturą, sama Ayame czuła zaś, jak mięśnie jej twarzy dziwnie się wyginają i pulsują. Łzy przybrały na sile i chowanie ich za własnymi dłońmi nie było już wystarczające, a ktokolwiek spojrzał na nią, bez trudu mógł odgadnąć co się z nią działo. Jej ciało delikatnie drżało, zupełnie jakby jej było zimno, lecz nie niska temperatura była powodem takiego zachowania, a doświadczane emocje, które różowowłosa starała się ze wszystkich sił blokować. Opanowanie własnych mięśni było jednak obecnie poza jej siły. Jak miała to zrobić gdy wszystkie siły skierowane były na utrzymanie jej łez przynajmniej w częściowej kontroli? Ach, tak, był plus tego wszystkiego. Panowała nad sobą trochę lepiej niż kiedyś. Może nawet za bardzo. Może to też był błąd. Może to wszystko było błędem. Jej sposób myślenia przeszedł nieodwracalną zmianę i nie mogła się łudzić, że wróci do tego jaka była kiedyś. Była teraz inną osobą i musiała się z tym pogodzić, ale czy droga, którą szła była dobrą drogą? Czy meta faktycznie była miejscem do którego chciała dotrzeć? Wykonała już tyle kroków w jej stronę, a choć drogą za nią była już zniszczona, to może zamiast iść wciąż w tym samym kierunku powinna była zboczyć gdzieś? Wejść w boczną uliczkę, przejść dziwną drogą, której do tej pory sobie nawet nie wyobrażała? Nie wiedziała czy nawet potrafiłaby taką dróżkę znaleźć, ale mogła spróbować... chyba? Nie wiedziała. Ale wiedziała, ze moment, w którym usłyszała jak jej syn mówi do niej "mamo", w którym słyszała proste "nie zostawiaj nas tu" wyryty został w jej sercu na całą wieczność. Bała się tego wszystkiego co miała nadejść i wiedziała, że teraz i tak będzie już inną Ayame Kirino niż ta, którą poznać można było rok wcześniej. Mogła jednak spróbować... być inną. Mogła spróbować czegoś więcej. Mogła spróbować po prostu żyć. Mogła próbować działać. Nie wszystko co zrobiła do tej pory było złe, prawda? Nie wszystko czego się podjęła obracało się w niwecz. Jej emocje stały się słabsze, jej serce twardsze, ale wewnątrz wciąż pozostawała tą dziewczyną, w której zakochał się Makbet i tą dziewczyną, która w trosce od niego stała się najbardziej znienawidzoną ze żmij. To dla swoich przyjaciół miała nałożoną w swoim ciele pieczęć. Nawet jeśli ci sami przyjaciele potrafili niemal nie zwrócić na niej uwagi i zajmować się piciem, bawiąc się swoim towarzystwem bez niej samej. Nawet jeśli ona sama nie pasowała już do nich. Wreszcie mogła zacząć robić coś innego... wreszcie mogła zacząć próbować żyć... dla siebie.

Wciąż miała spierzchnięte usta. Może dlatego tak trudno było jej przez dłuższy czas odezwać się do kogokolwiek. Widok Dziewiątego doskwierał jej niesamowicie, nie wiedziała w końcu cóż takiego się stało. Bała się tego co się stało. Pamiętała Las Gnolli i kilka innych podobnych sytuacji. Nieraz traciła przecież nad sobą kontrolę, a teraz wyglądało na to, że stało się to samo. Ponownie. Jej energia magiczna była na wyczerpaniu, a przecież dysponowała znacznymi jej zasobami chwilę wcześniej. Co się stało? Co zrobiła? Podniosła załzawiony wzrok na Dziewiątego. Jej usta zaczęły drżeć nim się otwarły, a gdy pierwsze słowo już miało opuścić jej usta, Ayame zdała sobie sprawę, że jeśli cokolwiek teraz spróbuje powiedzieć, to zamiast tego się rozryczy. Zwyczajnie, najnormalniej w świecie, jak typowa, głupia dziewczyna zacznie beczeć i długo nie będzie się mogła uspokoić. Nie wiedziała co zrobił Dziewiąty, że tak wyglądał, ale...

Podniosła się z łóżka, na tyle bezszelestnie na ile się dało, tylko po to by podejść do "postarzałego" chłopaka i przytulić go mocno, od strony jego pleców. Opleść jego ciało mocno rękoma i wtulić swoją twarz w jego plecy, nieważne jak twarde czy niewygodne by były. Nie umiała powiedzieć tego co chciała i nie potrafiła się w ogóle w tym momencie odezwać. Czuła po prostu, że musi coś zrobić. Dlatego zrobiła co zrobiła... a jej płacz powoli przybierał na sile, co mężczyzna mógł wyczuć po krótkich spazmach wyczuwalnych na własnych plecach. Mimo tego dziewczyna trzymała go mocno, choć jej ręce się trzęsły, a dłonie drżały wczepione w jego klatkę piersiową. Jej płacz nie był już do ukrycia, nawet gdyby mężczyzna patrzył kompletnie gdzie indziej. Teraz był już po prostu słyszalny, choć Ayame nie zawodziła, a po prostu płakała.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri
Abel


Abel


Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.

Chata starego czarownika Gordona - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 5 EmptySro Paź 28 2015, 22:58

MG

Jacob chyba już zasnął, tak przynajmniej się zdawało. Możliwe, że gdy jego głowa dotknęła miękkiej poduszki automatycznie mężczyzna wpadł w objęcia Morfeusza, z których nie tak łatwo było go wyciągnąć. Tymczasem dziewczę podeszło w kierunku drugiego pana. Siedzący na zydelku Dziewiąty niespecjalnie zwrócił na ten fakt uwagę, do momentu, w którym Kirino nie oplotła rękoma jego ciała. Szlochała jak dziecko. Odczepił jej ręce od swoich ubrań, wstał i przytulił ją. Kołysał ją, głaszcząc delikatnie różowe włosy.
- Cśś... Już dobrze, już dobrze - powtarzał te słowa jak mantrę. - Wszystko jest w porządku.
Jego głos też się postarzał. Brzmiał taki, jakby Dziewiąty miał jakoś pod trzydziestkę, choć przecież nie tak dawno wyglądał może na piętnaście lat. Reszta prawie się nie zmieniła, choć Kirino mogła również czuć przez materiał twarde ciało rogacza.

Stan: ogólne przemęczenie, wciąż poobijana, teraz nawet trochę bardziej, otarte kolana, wciąż spierzchnięte usta, troszkę zaczyna odzywać się głód. 5MM
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t183-za-pazucha-makbeta https://ftpm.forumpolish.com/t169-makbet-tragiczny-morderca#701 https://ftpm.forumpolish.com/t686-kochany-pamietniczku
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Chata starego czarownika Gordona - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 5 EmptyCzw Paź 29 2015, 01:21

- ...nic nie jest w porządku. - Ayame niemal wychlipała kolejne słowa, przylgnąwszy mocniej do ciała swojego rozmówcy. To był ten moment, kiedy nie myślała nawet o nim jako o przedstawicielu drugiej płci - był po prostu drugą istotą ludzką, do której dziewczyna mogła się zwrócić i z którą mogła porozmawiać, od której mogła poczuć bliskość i ciepło. Nie chciała w tej chwili czuć się samotna czy sama, a jedynym sposobem dla niej, by poczuć, że "ktoś jest dla niej" było odczucie tego w najbardziej prymitywny, fizyczny sposób. Zachowywała się zupełnie tak, jak gdyby bała się, że Dziewiąty zaraz zniknie, rozwieje się niczym mara senna, a różowowłosa ponownie zostanie pozostawiona samej sobie. Dlatego zacisnęła swoje dłonie na nim z całej siły. "Nie zniknij", "nie odchodź", "nie zostawiaj mnie" - zdawało się mówić jej ciało, choć ona sama nie wypowiedziałaby takich zdań, może bojąc się o to, że wykracze coś bardzo złego. Dziewiąty nie był osobą znaną jej od lat, ale w tym momencie wszystko to nie miało znaczenia - zresztą, czy kiedykolwiek miało znaczenie? Dość szybko potrafiła zawierzyć innym osobom, dość szybko zaczynała im ufać, a przynajmniej kiedyś tak było. Teraz choć ograniczana szeregiem zakazów i barier, często nałożonych przez samą siebie, wciąż wydawało się jednak, że w tej materii tylko powierzchownie coś się zmieniło. A może wszystko wynikało z powodu kontaktu z nienaturalnym, nadzwyczajnym? Tak jak w filmach akcji, gdy bohaterowie wcześniej się nie znali, w trakcie biegu zdarzeń zaczynali się lubić bardziej i bardziej. Ayame nie odczuwała jednak do Dziewiątego czegoś aż tak głębokiego, zresztą nie wiedziała nawet czy byłaby coś takiego w stanie odczuwać do kogokolwiek w tym momencie, lecz uznawała go, nawet jeśli tylko w tym momencie, za osobę przed którą mogła się otworzyć. Na chwilę więzy zaciśnięte na jej sercu się poluzowały.

- Wszystko od samego początku jest... nie tak jak trzeba. Ludzie, których kochałam wyrządzili mi krzywdę, a ja wyrządziłam im. Ludzie, którzy byli dla mnie ważni zniknęli zanim zdążyłam odpowiednio odpłacić im za pomoc. Inni zostawili mnie samą bez podania przyczyny, podczas gdy kolejni zostawili przynajmniej list. Coś ze mną jest nie tak, prawda? Ale nawet wtedy, nawet wtedy! Nawet gdy próbowałam zmienić siebie, odgrodzić się od wszystkiego, nawet wtedy było źle! W tym lesie, w lesie z pająkami, myślałam, że to był pająk, ale wtedy zabiłam człowieka, prawda? To był człowiek, prawda? - jej słowa nieco zaczęły się mieszać, a ich przepływ został lekko zakłócony, gdy dziewczyna wróciła do myśli o tamtym zdarzeniu. - Gdy tamto coś wskoczyło we mnie miałam wizję, wizję świata, w którym nic nie miało dla mnie znaczenia, zupełnie jak chciałam. I przestraszyłam się. I było mi cholernie przykro. Nie wtedy, lecz zaraz po tym. Jeśli do tego zmierzałam, to cała moja droga była na marne, bo nie o to mi... - łkanie przerwało jej słowa, na chwilę jedna z jej rąk oderwała się od ciała mężczyzny tylko po to, by rozmazać łzy na jej policzkach w niedbałej próbie ich otarcia. Po chwili jednak wróciła na miejsce. - A tobie coś się teraz stało. Nie tak wyglądałeś i nie tak brzmiałeś. Czemu żadna z dróg, które obrałam nie gwarantuje mi tego, czego najbardziej chcę? Czemu zawsze ktoś cierpi i z jakiegoś powodu ja cierpię najmniej? Dlaczego? Czy z tobą wszystko w porządku? Czy z Jacobem wszystko okej? - zaczęła nagle pytać, zupełnie jakby uświadomiła sobie nagle, że od tego wypadałoby zacząć i zrobiło się jej głupio.  - I tak zmieniłam się już tak bardzo... I zmienię się pewnie jeszcze bardziej. Nie wiem kim jestem i nie wiem gdzie iść, co robić, jak się zachować. Niczego nie rozumiem... - rzuciła, kompletnie podłamana już dziewczyna, pierwszy raz brzmiąc, jakby naprawdę wszystko było poza jej kontrolą. Nie wiedziała co ma robić, nie wiedziała co należy robić, ale nie wiedziała nawet co chciałaby robić. Wszystko było i tak poza nią, a decyzje przez nią podejmowane zawsze były złe. - Daj mi jakiś sensowny cel, coś mi pomoże przetrwać. Proszę. -
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri
Abel


Abel


Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.

Chata starego czarownika Gordona - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 5 EmptyCzw Paź 29 2015, 19:56

MG

Dziewiąty słuchał opowieści z całkowitym spokojem. Dziewczę wpadło w słowotok i nie mogło się z niego wydostać. Było to poniekąd zrozumiałe, bo przeżyła całkiem sporo i mogła chcieć zadawać pytania. Pytań było jednak początkowo mało, nadszedł czas na rozliczanie się z samą sobą. Wysłuchaj jej uważnie, nie przeszkadzając jej w rozpoznaniu swoich myśli w tym natłoku zdarzeń. Gdy usłyszał "Proszę", wiedział jednak, że będzie musiał mówić trochę więcej niż początkowo zamierzał:
- To, co widzisz, nie zawsze jest prawdą, albo przynajmniej nie jest prawdą, którą uznałaś za słuszną. Pająki to okrutny dowcip mojej matki. Tworzy ich z ludzi, którzy i tak już nie żyją, więc praktycznie rzecz biorąc nie odebrałaś nikomu życia. Ta... istota i tak nie miała już na nie żadnej szansy.
Przez dłuższą chwilę zastanawiał się nad tym, co powiedzieć w dalszej kolejności. Stąpał po niepewnym gruncie.
- Może to miało w sobie jednak jakiś cel? Wiem, że zamykasz się, by chronić innych, ale to nie pomoże. Twoja obojętność bardziej będzie bolała i ciebie i ich. Już bolała. Wbrew pozorom to ona najbardziej będzie wyniszczała cię od środka, aż zostaniesz pustym naczyniem - ocenił, głaszcząc wciąż dziewczę po głosach. Przyroda nie znosiła próżni. Jeśli pojawia się pustka, nadchodzi potrzeba jej wypełnienia, bardzo często w dość nieoczekiwany sposób. Rogacz znowu popadł w chwilowe zamyślenie. Nic nie było tu łatwe do wyjaśnienia.
- Sądzę, że nie ma jedynie dobrych dróg, podobnie jak nie ma stuprocentowo dobrych ludzi. Każdy musi popełnić błędy, każdy musi narazić innych na cierpienie. Tak to już jest. To absolutnie nie jest twoja wina. Twoja droga to wyjątkowo kręta ścieżka z wieloma kamieniami, o które łatwo się potknąć. Moja przypomina za to trochę jaskinię bez wyjścia - stwierdził, a po chwili zaczął się zastanawiać, czy to na pewno dobrze, że o tym wspomniał. Czy powinien jej wytłumaczyć, co zrobił? Był jej chyba to winien... Może zacznie od początku.
- Uratowałaś Jacobowi życie, a potem on uratował twoje, choć on pewnie będzie sądził inaczej. Będzie sądził, że ma wobec ciebie dług. Być może tak jest, to musisz ocenić sama. W każdym razie w jego stanie fizycznym, dybuk przejąłby nad nim kontrolę szybciej i doprowadził do jego autodestrukcji. To bardzo wygodna kara śmierci, nikomu nie brudzi rąk. Moja matka uwielbia takie metody - zacisnął zęby. Jego głos na krótką chwilę stał się chłodny i nieprzyjemny. Odetchnął głęboko, doprowadzając się do względnej równowagi. - Jacob będzie musiał trochę czasu przesiedzieć w szpitalu, ale może uda się uratować to, co jeszcze z niego, jako łowcy, zostało. A ja... cóż, to chyba dłuższa historia.
Uśmiechnął się słabo, odsuwając dziewczę od siebie i ocierając jej łzy szerokimi rękawami swoich szat.
- Pomyśl o tym, że twoim celem są ci, których widziałaś wtedy, gdy nie było cię z nami. - No nieźle, skąd on to wiedział? - Jeśli ty nie będziesz żyła, to Kei też się nie pojawi, wiesz o tym? Powinnaś żyć dla niego... i dla jego ojca. To są przynajmniej dwa cele. Może to dobry początek, byś znalazła jeszcze jakieś inne?
Znowu w jego oczach Kirino mogła odnaleźć tę łagodność, której doświadczyła w komnacie królowej. Mimo że spojrzenie ukazywało również zmęczenie, zdawało się, że iskra dobroci skutecznie je zwalcza. Dziewiąty sięgnął ku lewemu ramieniu dziewczyny. Rozerwany rękaw odkrył kawałek ciała, akurat ten, na którym znajdowała się pionowa, czarna kreska. Rogacz przetarł skórę dziewczyny delikatnie, usuwając pokrywający znak brud.

Stan: ogólne przemęczenie, wciąż poobijana, teraz nawet trochę bardziej, otarte kolana, wciąż spierzchnięte usta, troszkę zaczyna odzywać się głód. 5MM
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t183-za-pazucha-makbeta https://ftpm.forumpolish.com/t169-makbet-tragiczny-morderca#701 https://ftpm.forumpolish.com/t686-kochany-pamietniczku
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Chata starego czarownika Gordona - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 5 EmptyPią Paź 30 2015, 01:10

Ayame słuchała Dziewiątego bardzo uważnie, tak uważnie jak nigdy chyba nikogo wcześniej, zupełnie jakby ten poziom uwagi, który teraz mu przydawała miał być wynagrodzeniem za to, że wcześniej starała się ignorować wszystko i wszystkich. Każde jego kolejne zdanie kwitowała lekkim kiwnięciem głową ledwie wręcz wyczuwalnym przez mężczyznę, tak samo jak i ledwo słyszalne były jej ciche pomruki, chyba świadczące o zgadzaniu się z opiniami mężczyzny. Teraz już mężczyzny. To nie chciało wyjść dziewczynie z głowy, nieważne jak bardzo starała się skupić na czymś innym. To właśnie myśl o tym, że przez nią Dziewiąty mógł w jakiś sposób zmarnować cześć swojej energii życiowej w dużej mierze sprawiała, że Kirino wciąż łkała, choć dzięki poczuciu wsparcia mężczyzny nieco mniej histerycznie i mniej gwałtownie. Jego słowa na temat pająków uspokoiły jej rozedrganą duszę w większym stopniu niż mogłaby to sobie wcześniej wyobrazić. Nie odebrała nikomu niewinnemu życia. Istniała wielka różnica między toczeniem równej, zrozumiałej walki gdzie pokonywało się kogoś w ramach jakichś, odgórnie przyjętych zasad, a pomiędzy stoczeniem walki z "magiczną istotą", która później okazywała się być człowiekiem. Może to była tylko retoryka, może to Ayame myślała w dziwny sposób, ale serce nie mogło jej oszukiwać i poczucie zmniejszania wagi, jakim obciążone było wcześniej, było naprawdę przyjemne. Poza tym żaden człowiek nie powinien być przyzwyczajony do zabijania. Nie powinno się było odbierać życia bezmyślnie i bezrefleksyjnie. Teraz to bardzo dobrze rozumiała.

Gdy skupiła się na odizolowaniu siebie samej od innych chciała chronić i siebie, i właśnie ich - postronnych lub tych bardziej jej bliskich. Nie zbliżała się za bardzo do swoich przeszłych znajomych i nie dawała za bardzo o sobie znać, pozostając w cieniu miała nadzieję, że gdy ludzie dadzą jej spokój wreszcie będzie tak jak być powinno - spokojnie, naturalnie i bezboleśnie. Wraz z brakiem jej obecności miał zniknąć ból i smutek, a tymczasem dowiadywała się i powoli zaczynała rozumieć, że i w ten obrany przez nią sposób wcale nie eliminowała kompletnie tych negatywnych zjawisk. Dziewiąty mówił nawet, że wręcz przeciwnie, jeszcze pogarszała sytuację, a ona sama zaczęła się zastanawiać. Mężczyzna mówił, że uratowała Jacobowi życie... czy gdyby w tym momencie w istocie była na końcu swej drogi... czy wtedy odczułaby w ogóle potrzebę ratowania czyjegokolwiek życia? Czy zostawiłaby Jacoba na pastwę tamtego potwora, samej stojąc u boku nieruszającego się Dziewiątego i patrzyła na wszystko co miało się stać. Dreszcze przebiegły przez chwilę jej ciało gdy uzmysłowiła sobie, że to do czego dążyła mogło jednocześnie stać się powodem jej całkowitego upadku. Drugi dreszcz przebiegł jej ciało, gdy zrozumiała, że pewne zmiany w niej samej już zaszły. Wiedziała o tym, może dlatego, że w trakcie czasu obojętności mimo wszystko, może trochę podświadomie, myślała na swój własny temat i potrafiła zaobserwować tego rodzaju zmiany.

Uśmiechnęła się jednak nieznacznie, bardzo delikatnie, gdy usłyszała o tym, że z Jacobem wszystko jest jednak w porządku. W tym uśmiechu było coś dziwnego - nie był on wielki, był on ledwie widoczny, to jeno kąciki ust podniosły się o milimetr może w górę, a jednak Dziewiąty mógł chyba zrozumieć jeśli był dobrym obserwatorem, że to był bardzo znaczący gest. Dawno się nie uśmiechała i trochę się tego oduczyła, ale ten niewielki gest był jak najbardziej szczery - niewymuszony, choć lekko niezręczny. Tak można było go odczytać.  Uśmiech jednak bardzo szybko przeminął, gdy Dziewiąty wspomniał o sobie samym, dwa razy w ciągu swoich wypowiedzi. W końcu musiała się odezwać. - Dlaczego jaskinia? Czemu znalazłeś się akurat w takim miejscu? I co z tą długą historią? Mam czas! - powiedziała szybko. Nie śpieszyła się nigdzie. Nie miała konkretnego celu w tym momencie, żadnego którego miałaby świadomość. Chciała dowiedzieć się więcej na temat tego co mówił, a nie podobało się jej bycie zbytym półsłówkami. Dodatkowo wiedziała, że to że teraz zachowuje się tak... emocjonalnie otwarcie było wynikiem jego wpływu. Zapewne wszystko to przycichnie nieco wraz z czasem. Mówiąc jednak o celach... te które podał jej Dziewiąty były świetnymi celami. Nigdy nie pomyślałaby, że chciałaby żyć i walczyć o coś tak abstrakcyjnego jak wizja własnego syna, lecz teraz gdy miała go kilka razy przed oczyma już... nie wydawało się to tak głupie. Jeśli miała przeżyć wszystko co świat jej rzucał po to, by jej syn w przyszłości był szczęśliwy to niech i tak będzie. To stwarzało jednak pewną dużą komplikację. - ...ojciec. Myślisz... myślisz, że istnieje granica, za którą kontaktów ludzkich nie da się już naprawić? - zapytała wprost Dziewiątego, zastanawiając się sama nad tym zagadnieniem. Nagle zapragnęła tego by Makbet był gdzieś obok, ale to było niemożliwe do osiągnięcia. Chciała się skupić na tych dwóch celach póki co. Na inne przyjdzie czas później. Jej uwadze nie uszedł też dziwny znak na jej ramieniu. - Czy to właśnie jest tym czego chciała... twoja mama? - zapytała. Miała na końcu języka pytanie o zyskaną moc, ale wciąż go nie zadawała. Czułaby się z tym dziwnie w tym momencie.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri
Abel


Abel


Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.

Chata starego czarownika Gordona - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 5 EmptyPią Paź 30 2015, 14:35

MG

Dziewiąty obserwował uważnie i zdawał sobie sprawę z tego, co oznacza uśmiech dziewczyny. Coś pękło w niej już wcześniej, ale teraz wyraźnie wracała do czegoś, co miało sens istnienia. Co miało w ogóle sens. Rogacz chciał jak najdłużej odwlekać moment, w którym będzie musiał dzielić się swoimi przeżyciami. Nie tym przecież mieli się teraz zajmować, prawda? Słysząc pytanie o naprawianie relacji, uśmiechnął się i pstryknął dziewczynę w czoło.
- Zdaje się, że będziesz miała w tej sprawie świeży start, ale sama musisz to odkryć. I nie bać się. Wiele przyjdzie samo - powiedział spokojnie. Może wypadało mu zaufać w tej sprawie, skoro twierdził, że znał swoją rozmówczynię? Tym bardziej, jeśli, jak twierdził, znał nie tylko ją. Zdawało się, że na pytanie o znak też wolał nie odpowiadać albo przynajmniej, że zaciął się w środku.
- Cóż... tak. Chciała ci to zabrać - westchnął. - To dar od mojego brata. Szanuj go i używaj rozważnie.
Nadszedł czas, by odpowiedzieć na najtrudniejszą część pytań. Widać, że było to Dziewiątemu nie na rękę. Przez długi czas nie mógł się zebrać, by cokolwiek w tej sprawie z siebie wycisnąć, aż wreszcie nadszedł moment przełamania.
- Widzisz, są takie momenty, kiedy czuję się bardzo ludzko - zaczął i umilkł. Kirino widziała, że jeszcze przez dłuższą chwilę walczył z samym sobą, by wreszcie móc kontynuować swoją wypowiedź. - Są takie momenty, kiedy nie jestem w stanie nic zrobić, bo paraliżuje mnie strach. Zdarzają się też momenty gniewu, który może być destrukcyjny nie tylko dla mnie, ale też dla otoczenia. Jacob naprawdę uratował ci wtedy życie. Gdyby nie jego reakcja, pewnie wszyscy leżelibyśmy już w grobach.
Błądził wzrokiem po pokoju, szukając jakiegoś bezpiecznego punktu. W końcu wbił spojrzenie w sufit, mając nadzieję, że ten nagle nie zmieni się w oceniającego stwora.
- Moja droga się skończyła. Jest zamknięta i mogę jedynie wrócić. Zrobiłem coś, co sprawiło, że głaz zastąpił mi dalszą ścieżkę, a ja mam za mało siły, by go przesunąć. Skończę tam, gdzie jestem. - Wypowiedź ubrał w metaforę, nie chcąc bawić się w stwierdzenia typu "kawa na ławę". Nie chciał chyba nawet za bardzo o tym myśleć.
- Ukradłem swojej matce więcej niż powinienem i płacę za to cenę. Byłem tego świadom, gdy grabiłem moją matkę, więc sam wybrałem sobie swój los - dodał jeszcze. Teraz niechętnie wracał myślami do niedawnych zdarzeń na dziedzińcu.
- Kiedyś przeżyłem podobną przygodę, co ty - powiedział, uśmiechając się lekko. Sięgnął lewą dłonią ku prawemu ramieniu i przesunął rękaw do góry tak, by było je widać w pełnej okazałości. Od połowy przegubu do co najmniej łopatki skóra była całkowicie czarna. Zupełnie jak dybuk, którego Kirino mogła jeszcze pamiętać. - To był wypadek, uratowali mnie wtedy Pierwszy, Czwarty, Piąty i Szósty. Dybuk był silny, ale udało im się zabrać mnie z powrotem. Mimo to poczyniłem wiele zniszczeń w pałacu i doprowadziłem do szaleństwa co najmniej dziesięciu ludzi. Długo nie mogłem sobie tego wybaczyć, ale w końcu Czwarty do spółki z Szóstym naprawili sytuację. Coś jednak we mnie zostało. Tamten świat po drugiej stronie... zmienia. Jeśli nie masz czegoś, do czego możesz się odnieść, na zawsze zostajesz w tym miejscu. Już do końca tańczysz i śpiewasz razem z nimi. Dopóki twoje ciało nie umrze.
Wyraźnie ta opowieść popsuła mu humor, ale był winien Ayame wyjaśnienia.

Stan: ogólne przemęczenie, wciąż poobijana, teraz nawet trochę bardziej, otarte kolana, wciąż spierzchnięte usta, troszkę zaczyna odzywać się głód. 5MM
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t183-za-pazucha-makbeta https://ftpm.forumpolish.com/t169-makbet-tragiczny-morderca#701 https://ftpm.forumpolish.com/t686-kochany-pamietniczku
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Chata starego czarownika Gordona - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 5 EmptySob Paź 31 2015, 03:21

Świeży start? Ayame nie rozumiała tego, co Dziewiąty miał na myśli. Wedle wszystkich jej wspomnień tego co ją czekało raczej nie można było nazwać świeżym startem. Mało tego, nie była nawet pewna czy, jak to się mówi, ma w ogóle jakikolwiek "start" w tej kwestii i czy w ogóle nawet powinna była się nad tym zastanawiać. Nie dlatego, że czuła się nieupoważniona do tego czy czuła się tego niewarta, ale dlatego, że po tym co stało się między nią, a Makbetem trudno w ogóle było pomyśleć o tym, by kiedyś wszystko jakoś się poukładało. Może to było bardzo egoistyczne, na swój zwichrowany sposób, ale zaczęła się zastanawiać czy nadejście Keia było możliwe tylko w wypadku jej związku akurat z tym człowiekiem. Nie, nie planowała mieć go z kimkolwiek innym, ale w pewien sposób bała się tego, że może zostać postawiona przed sytuacją bez wyjścia, gdzie tamten mężczyzna nie będzie chciał z nią nawet rozmawiać. A wtedy... cóż. Słowa nie wymagały komentarza w kwestii tego, co miało nie nastąpić w takim wypadku. A Kei wydawał się jej potrzebny, z jakiegoś dziwnego, niezrozumiałego dla niej samego powodu. Czy powinna była jednak żyć cały czas myśląc nad swoich nienarodzonym ani nawet niepoczętym jeszcze synu? To też na swój sposób było przecież nienormalne. Wiedziała jednak już, że od teraz zawsze będzie go miała na względzie, zupełnie jakby nie broniła tylko swojego życia w razie niebezpieczeństwa, ale także jedno dodatkowe. I miała świadomość tego, że nikt nigdy jej nie zrozumie w tej kwestii. Jak ktoś mógłby nawet spróbować? - Nie będę się bać. - powiedziała bardziej do siebie niż do niego. Nie zamierzała się bać tego co miało nadejść. Skoro miało to nadejść to po prostu tak się stanie, a ona... postara się być na to wszystko co może się wydarzyć gotowa. Dokładnie tak.

- Dar od twojego brata? Ale... czym właściwie on jest? - zapytała w końcu konkretniej, spodziewając się tego, że teraz już dostanie bardzo jasną odpowiedź i będzie wiedzieć o co w ogóle w tym chodzi. Dlaczego matka Dziewiątego w ogóle chciała od niej to coś? Czymkolwiek to było czy naprawdę było warte takiego zamieszania? Nie miała bladego pojęcia. Nie mogła się nawet domyślać o co chodziło, bo... niby jak? Przecież nie zostały udzielone jej żadne wskazówki względem tej kwestii. Mogła więc znów tylko pytać i oczekiwać na odpowiedzi. - Czyli to ja mam dług wdzięczności wobec niego... czy może nasze wzajemne długi się anulują i jesteśmy wobec siebie po prostu w porządku? Nie znam się na takich sprawach. Nie potrzebuję żadnych długów by pomóc komuś. Chyba. - stwierdziła, na chwilę przybierając ton zupełnie jej znajomy z ostatnich tygodni. Sama nie zauważyła, gdy wrócił jej ten nieco zobojętniały ton, do którego była tak przyzwyczajona. Pewnych nawyków ciężko było się pozbyć i pewnie jeszcze nieraz zabrzmi w ten sposób, nawet nie zauważając tego. Trudno było to nagle zmienić. - I wydaje mi się, że trochę rozumiem twoją sytuację. - powiedziała dziewczyna, mając na myśli kwestię gniewu. Och, jak dobrze rozumiała jak to wtedy jest. Wstyd wymieszany z bólem - tego typu mikstura zawsze dokuczała najbardziej. Nie była w stanie mu jednak powiedzieć, że to nic takiego, że nic się nie stało. Wiedziała, że jej samej tego rodzaju słowa nie do końca przyniosłyby ulgę na dłuższą metę. To zrozumienia najczęściej poszukiwali jednak ludzie i to była w stanie mu zagwarantować i nie oceniać go w żaden sposób.

Zastanowiła się jednak dłużej nad jego kolejnymi słowami, a gdy skończyła myśleć przyłożyła własną dłoń do jego policzka, jednocześnie starając się złapać jego wzrok swoim półpustym spojrzeniem, w którym tliły się niewielkie ogniki życia. Musiała dać mu jedną rzecz do zrozumienia, choć sama sobie dziwiła się w duchu, że nagle pojawiło się w niej tyle nadziei, którą mogłaby się dzielić z innymi. Może najzwyczajniej była wciąż zainspirowana jego wcześniejszymi słowami? Tak czasami działała, niekoniecznie wiele trzeba było, żeby na nią wpłynąć pod kątem emocjonalnym. Teraz i tak było lepiej, ale kiedyś zdecydowanie była wielką ofiarą tego jak łatwo poddawała się wpływom. Tylko niekiedy udawało się jej ujarzmić tę siłę by wykorzystać ją w dobrym celu. - Jeśli to kamień, który został tam ustawiony, to na pewno nie jest on kamieniem, który musi tam pozostać. Jeśli nie masz sił teraz, to nabierzesz sił później, gdy odpowiednio odpoczniesz. Jeśli nawet wtedy sił ci braknie... licz wtedy na innych. Z chęcią dołączyłabym własne ręce i użyczyła siły by odepchnąć ten kamień razem z tobą. Nie mów, że to niemożliwe. - powiedziała w końcu. Nie było tak, że słowa Dziewiątego nie wpłynęły jednak w żaden sposób na dziewczynę. Coś w nim zostało? Czy było możliwe by część dybuka pozostała wewnątrz i jego, i jej ciała? A jeśli tak to jak mogło to wpłynąć na ich życie? Miałą wrażenie, że gdyby go zapytała zapewne odpowiedziałby i na to pytanie. Ale czy chciała? Czy chciała zepsuć mu jeszcze bardziej humor? Czuła, że już opowieść nie była dla niego najprzyjemniejsza, a pytanie o szczegóły mogło go jeszcze bardziej doprawić w tej kwestii. - Jesteś tutaj. Jesteś ze mną. Pomogłeś mi. Nie tańczysz z nimi, a śpiewać możesz jeśli tylko chcesz i co tylko chcesz. I nikt ci tego nie może nakazać. - dopiero w tym momencie zreflektowała się, że właściwie odpowiada sobie też na własne wątpliwości i strachy. Może po prostu chciała by tak właśnie było jak opisywała? Nie potrafiła go jednak zapewnić, że "nic się nie stało" bo coś się stało. Nie chciała tego robić, bo miałaby wrażenie, że go okłamuje. A tego na pewno nie zamierzała robić. - Wybacz, że musiałeś mi o tym opowiedzieć, to musiało być trudne. Ale z drugiej strony twoi inni bracia... pomogli ci kiedy tego potrzebowałeś, prawda? Nawet jeśli to niewiele w obliczu tego co się stało to przynajmniej dobrze mieć świadomość, że możesz na nich polegać. - znowu ten delikatny uśmiech pojawił się na jej twarz. Naprawdę starała się go poszerzyć. Naprawdę też nie mogła.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri
Abel


Abel


Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.

Chata starego czarownika Gordona - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 5 EmptyNie Lis 01 2015, 00:45

MG

Patrzył na nią z czymś w rodzaju zrozumienia połączonego z rodzicielską troską. Zdawało się, że on po prostu wiedział o tym, jak wiele ich w tej kwestii łączy. Nie chciał mówić o tym głośno, bo nie było takiej potrzeby, ale może to był po prostu znak, że jest na świecie ktoś, kto zna ten problem od środka, kto go naprawdę rozumie.
- I bardzo dobrze - odparł, słysząc to jedno, bardzo ważne zdanie. Potem jednak musieli przejść do trudniejszych spraw. Znak.
Dziewiąty doskonale wiedział, na czym polegała sztuczka, którą uczynił jej brat. Element układanki, bez którego plan królowej może się nie powieźć. To był główny cel.
- Mój brat umyślnie zostawił ci skrawek swojej mocy. Dzięki temu plan mojej matki się nie spełni, a ty będziesz mogła jednorazowo skorzystać z jego daru - powiedział. - Twój dar jest niezwykle istotny, bo to dar życia. Kiedy nadejdzie potrzeba i któryś z twoich towarzyszy straci życie, będziesz mogła mu je przywrócić.
Brzmiało to doprawdy bajkowo, ale twarz Dziewiątego na moment pociemniała.
- Musisz jednak pamiętać, że ten ktoś nie będzie już nigdy tą osobą, co dawniej - dodał. - Najpierw będzie musiał przejść przez etap śmierci i pierwszych kroków po drugiej stronie, a to nigdy nie jest proste. Musisz więc wybierać uważnie.
Wrócił też temat ścieżki, którego rogacz wolał zwyczajnie nie poruszać, ale chyba czuł się winien wytłumaczenia paru rzeczy.
- Tego kamienia nie da się przesunąć. Z nikim. Sam dokonałem tego wyboru. Świadomie. Świadomie zamknąłem sobie ścieżkę, by być tu, gdzie jestem teraz - mruknął pod nosem. - Czasem trzeba zrobić coś takiego dla wyższego celu.
Puścił Kirino i jeszcze raz otarł jej twarz. Spojrzał w stronę Jacoba i wstał, żeby sprawdzić, co z nim.
- Chyba zaraz będziecie mogli wracać do siebie - uśmiechnął się szeroko. Z tego uśmiechu przebijały jakieś ślady dawnego Dziewiątego. Zaledwie przez sekundę sprawiał wrażenie, jakby znów był tym młodzieńcem, którego Kirino spotkała w sali. Jakby znów był kompletnie beztroski.

Stan: ogólne przemęczenie, wciąż poobijana, teraz nawet trochę bardziej, otarte kolana, wciąż spierzchnięte usta, troszkę zaczyna odzywać się głód. 5MM
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t183-za-pazucha-makbeta https://ftpm.forumpolish.com/t169-makbet-tragiczny-morderca#701 https://ftpm.forumpolish.com/t686-kochany-pamietniczku
Sponsored content





Chata starego czarownika Gordona - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 5 Empty

Powrót do góry Go down
 
Chata starego czarownika Gordona
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 5 z 6Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
 Similar topics
-
» Stara chata na obrzeżach
» Dach starego spa
» Ruiny starego Bavris
» Problem starego budownictwa
» Drzewo starego pustelnika

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: 
Off-top
 :: Archiwum :: ARCHIWUM ŚWIATA :: Wschodnie Fiore :: Wschodni Las
-




Reklama
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
BlackButlerVampire KnightSnMHogwartDreamDragonstKról LewDeathly Hallowswww.zmiennoksztaltni.wxv.plRainbow RPGEclipseRe:Startover-undertaleBleach OtherWorldThe Original DiariesFort Florence
Layout autorstwa Frederici.
Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.