HargeonAkane ResortHosenkaMagnoliaWschodni LasOshibanaOnibusCloverOakEraScaterCrocusArtailShirotsumeHakobeZoriPółnocne PustkowiaCalthaLuteaRuinyInne Tereny ZachodnieGalunaTenrouPozostałe KrajeMorza i Oceany
I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
FAIRY TAIL PATH MAGICIAN
Polana za rzeczką




 

Share
 

 Polana za rzeczką

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2, 3, 4  Next
AutorWiadomość
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Polana za rzeczką Empty
PisanieTemat: Polana za rzeczką   Polana za rzeczką EmptyCzw Paź 10 2013, 21:36

Niewielka, zielona polana znajdująca się na obrzeżach miasta, niespecjalnie popularna ani często uczęszczana. W pobliżu terenów zielonych przepływa niewielki strumyczek, prawdopodobnie jedna z odnóg rzeki przepływającej nieopodal Oak. Sam ciek faktycznie najlepiej określi jest rzeczką, jest bowiem bardzo płytki i stosunkowo wąski, przepływająca jednak w niewielkim korycie woda jest przejrzysta, a przeglądając się w niej łatwo można zauważyć bogactwo różnorakich kamieni i skał znajdujących się na dnie rzeczki. Sama polanka szczerze mówiąc nie wyróżnia się niczym specjalnie, jedynie być może tym, że trawa jest tutaj całkiem gęsta i wysoka, sięgać może aż kolan niższych osób. W pobliżu znajduje się jedno, jedyne drzewo, swoją dużą koroną zaszczycające to miejsce i oferujące cień wszystkim, którzy poszukują na tym terenie odpoczynku od słońca lub... deszczu.
_____________________________________

Wszystko było na swoim miejscu. Och tak, wszyściuteńko powoli odnajdywało się dokładnie tam, gdzie powinno być. Każdy klocek odnajdywał swoje miejsce w niekończącym się tetrisie życia, a z każdym kolejnym dobrym ułożeniem wzoru, kolejna część planszy znikała gdzieś bezpowrotnie nad nią. Właściwie, gdy tak teraz nad tym myślała, od jakiego czasu wszystko zaczęło być tak bardzo dziwnie spokojne i kolorowe? Hałas, który słyszała w swojej głowie wydawał się być najsympatyczniejszym dźwiękiem jaki kiedykolwiek miała okazję usłyszeć, nawet jeśli powoli przewiercał jej umysł na wskroś i przyczyniał się do pozostawiania w niej kolejnych wielkich dziur. Pamięć, czym była pamięć? Czy pamięć można było zwyczajnie sobie dokupić, jeśli zaczynała się człowiekowi kończyć? Czy kolejne wspomnienia, nabywane w ciągu życia w pewnym momencie musiały zacząć nakładać się na stare wspomnienia, posiadane już przez człowieka wcześniej?

To zabawne. Naprawdę ciekawe. Wesołe. Zapewne dlatego dziewczyna cały czas od pewnego momentu miała na sobie ten sam uśmiech, czasami tylko zmieniający się w przykre spojrzenie bólu, a w tych krótkich momentach bez radosnej buźki dziewczyna czuła niesamowitą migrenę, zupełnie jakby świat chciał się dobrać do jej głowy i poznać wszystkie jej sekrety. A przecież te nie miały żadnego sensu! Nie znała żadnych sekretów! Jedynym sekretem na świecie było chyba to, dlaczego w ogóle się na nim znalazła. Ale to nie było ważne! Ważne było to, że w tym momencie dziewczyna ściskała mocno w ręku butelkę mocnego alkoholu. Skąd się ona wzięła w jej ręce? Dziwne, ale zielonowłosa nie miała pojęcia skąd wytrzasnęła taki suwenir ani co z nim zrobiła. Jej ubranie całe było potargane, zupełnie jakby przedzierała się przez krzaki jeżyn lub innego krzewu z kolcami. Cienkie przecięcia widoczne były też na jej skórze. Nic strasznego, nawet jej to nie bolało. Z resztą, czym był ból tak naprawdę? Tylko uczuciem. A uczucia się zmieniały jak w kalejdoskopie!

Kolejny chwiejny kroczek, kolejny chwiejny krok i dziewczyna wreszcie dotarła do tego drzewka, które rosło tu chyba tylko na złość innym. Zabawne drzewo, po co mu było tyle samozaparcia by akurat tu urosnąć. Hej, drzewo! Tu nikogo nie ma! Nikogo! Mnie też tu nie ma! Nie ma! Po co rośniesz głupie? No po co?

Dziewczyna w końcu upadła pod drzewem, a po chwili obracając się plecami do niego oparła się o nie i powoli zsunęła na samo podłoże. Och, och. Jakoś nie miał sił by stać. I znów na jej twarzy zamiast tego chorego uśmiechu pojawił się wściekły grymas, a głowę wypełnił ból. Ból, który jej o czymś przypominał, aczkolwiek Kirino nie chciała wiedzieć o czym, chciała tylko by ten ból sobie poszedł. Nie potrzebowała bólu w swoim świecie. I tak oto oparta o drzewko leżała sobie na ziemi oparta o drzewo. Powinna otworzyć tę butelkę? Po co? Co z nią ma zrobić? Czy to lekarstwo? Właściwie, co wczoraj robiła? Przedwczoraj? Czy w ogóle było jakieś wczoraj? Może wciąż jest dzisiaj? Kto to wie, kto to wie...
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri
Colette


Colette


Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012

Polana za rzeczką Empty
PisanieTemat: Re: Polana za rzeczką   Polana za rzeczką EmptyCzw Paź 10 2013, 22:06

Po udanej wyprawie na górę Hakobe, Carter spędziła kilka dnia na...właściwie na wycieczkach. Co, zdziwieni? Dostała informacje, że Meliora - i Finniana - przeniesiono ze służbą do Mangolii, więc i dzielna panna radna już znalazła domek do przeprowadzki! Ba, został nawet kupiony i brązowowłosa go powolutku urządzała co by von Terks nie musiał się już niczym martwić - prawda, że troskliwa? No, ale z drugiej strony nie lubiła siedzieć w domku - i to jeszcze nie 'ozdobionym' - sama, więc sporo czasu spędziła właśnie na takich podróżach po kraju. Oh, nie przesadzała za bardzo i spędzała nawet po kilka dni w różnych miastach, więc i nie szalała z wydawaniem pieniędzy. Co to to nie! Jakby nie patrzeć oszczędne z niej dziewczę, więc...po prostu sobie 'podróżowała' to tu, to tam by trochę pomyśleć i odpocząć. Ciągle martwiła się wieloma rzeczami...Mel, Norman, wampiry i...i o wiele więcej podobnych myśli krzątało jej się po główce. Niestety o większości obawiała się komukolwiek powiedzieć, a i Nany ostatnio nie widziała, więc...takie 'wakacje' powinny jej dobrze zrobić na duszy!
Z tego powodu dotarła niedawno do Oak! Po co w ogóle odwiedziła to miasto? Była tutaj niegdyś na misji...Znaczy w poprzednim świecie, ale się liczy! Poza tym zawsze podobało jej się miano 'zamkowego miasta' i...właściwie Rada powinna mieć tutaj siedzibę, o! W zamku! No, ale nieładnie chyba byłoby to proponować bo jeszcze ktoś wykryje jej prawdziwe intencje...
W każdym razie po spacerku po mieście, postanowiła wybrać się na tereny 'zielone'. Po tym co działo się ostatnio, ciągle myślała o kolejnych treningach, więc co szkodziło oglądnąć laski itp? Zaszła jednak na obrzeza miasta, a tam...strumyczek! Aczkolwiek zamiast skupić się na podziwianiu widoków, Carter dostrzegła coś ciekawszego...Jakąś dziewczynę pod drzewem! Właściwie widząc zielone włosy od razu pomyślała o Kirino, ale czy tylko Kiri ma zielo...Jakby się tak zastanowić to bardzo możliwe, huh...
- ...Kirino? - zapytała nieco niepewnie, podchodząc bliżej...a im bliżej była tym krok był szybszy bo i utwierdzała się w swym przekonaniu - Kirino? Co... - zauważyła 'stan' nie najlepszy i...butelkę! Uff, że zamkniętą! - Co się stało? Kirino...jak się czujesz?
Tak...bo pierwsze pytanie nie powinno brzmieć 'co tu robisz', a właśnie jak się czujesz! Stan jest ważniejszy od powodu bo...o powód zapyta potem. Wpierw należało się dowiedzieć czy do zielonowłosej docierał głos radnej. Z tego też powodu, gdy zadała swe pytania, uklękła, tak by mieć swą twarz, mniej więcej na wysokości twarzy Ayame - bo i głos wyraźniejszy powinien być. Poza tym - dla lepszego kontaktu - odgarnęła kosmyki zielonkawych włosów z czółka koleżanki...Swoją drogą specjalnie powtarzała imię wróżki z ft! Powód był prosty...trzeba było mieć pewność, iż Kiriś wie, że się mówiło do niej! Pomimo tego, że w okolicy nie było nikogo innego, ale cóż...
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t99-konto-colette#260 https://ftpm.forumpolish.com/t78-colette-carter https://ftpm.forumpolish.com/t757-notatnik-colette#10600
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Polana za rzeczką Empty
PisanieTemat: Re: Polana za rzeczką   Polana za rzeczką EmptySob Paź 12 2013, 21:22

BGM.

Ktoś coś do niej mówił. Przynajmniej takie miała wrażenie. W pewnym momencie jej oczy, wpatrzone po prostu gdzieś w dal musiały zaakceptować fakt, iż przed nimi znalazło się coś nowego, coś co ruszało się o własnych siłach i działało kompletnie własnym zakresie. Kirino wiedziała czym było to coś, co znalazło się przed nią i wymawiało poszczególne litery i słowa, jednocześnie dbając o to, by połączyć je w zdania. To coś było człowiekiem, ludzką istotą, dla której normalne były choćby takie procesy jak oddychanie czy spanie. Ile czasu upłynęło odkąd Ayame miała ostatni raz kontakt z człowiekiem? Pewna była, jeszcze chwilę temu, że na świecie istniała tylko ona, że innych ludzi nie było, tymczasem wyglądało na to, że popełniła błąd w swoich przemyśleniach. Ludzie jednak przetrwali, chowali się pewnie gdzieś po kątach, być może bojąc się jej pokazać uważali, że lepiej zachować swoją egzystencję w tajemnicy. Koniec końców ile to już lat minęło odkąd ostatni raz spotkała człowieka? Ile lat, ile miesięcy, ile dni? Przecież durne wczoraj było odległe od niej o lata. Godziny dłużyły się w miesiące, miesiące w lata, a lata przepływały jej przed oczyma podobnie jak płynący nieopodal ciek wodny. Zielonowłosa pewna była, że spędziła pod tym drzewem co najmniej kilka lat. Była pewna, że jej nogi i ręce porośnięte są jakimś bluszczem, że przysypane są ziemią, a pajęczyny swobodnie wiszą sobie na jej włosach. Czas przestał istnieć jakiś czas temu. Czas przecież i tak zależał tylko od ludzi, a ludzi nigdzie nie było. Przynajmniej aż do teraz, nawet jeśli teraz trudne było do zdefiniowania.

Ludzka istota coś mówiła. Ludzka istota w jakiś sposób kojarzyła się zielonowłosej. Ludzka istota powtarzała coś raz po raz, raz po raz, znów i znów. Kirino? Dziewczyna drgnęła na dźwięk znajomego słowa i rozejrzała się niespokojnie po okolicy, jakby mając nadzieję, że sceneria odpowie jej wątpliwościom i wyjaśni co takiego właściwie właśnie się działo. Aaaaach... kolejny raz pytania. Pytania, wątpliwości, rozterki... Przecież pytania nie miały sensu, gdy odpowiedzi nie istniały, wątpliwości były niczym pył rozwiany przez wiatr, a rozterki tyczyły się tylko zdrowego świata. A ten świat? Ten świat się rozpływał, rozłaził, tracił treść. Z chwili na chwilę miał coraz mniej sensu. Znowu jej usta splotły się gdzieś w pomiędzy radosnym uśmiechem wynikającym z beztroski i niewiedzy, a bolesnym zgryzem i zaciśniętymi zębami. Całe ciało dziewczyny było w tej chwili kompletnie bez energii. Właściwie chciała tylko patrzeć na niezmienne otoczenie i mieć nadzieję, że nie zniknie ono bezpowrotnie. Ludzka istota jednak nie była statyczna. Działała, ruszała się, robiła coś, mówiła... W pewnym momencie jej ręka zbliżyła się do czoła dziewczyny, a ta się przestraszyła i nerwowo zamrugała oczyma, następnie wlepiając je, otwarte potężnie w kierunku kobiety.

- ...pobrudzisz się Colette... - odezwała się w końcu spokojnym, pozbawionym emocji głosem członkini jednej z Fioryjskich gildii, choć sama nie mogła sobie do końca przypomnieć jakiej. I kim była Colette? Czyżby to była ta dziewczyna przed nią? Aaaach. Faktycznie. Colette. Takie słowo istniało zapisane gdzieś wewnątrz jej głowy. To było ciepłe, przyjemne imię, które kojarzyło się jej z ciepłem. Coś pamiętała... Ale nie chciała pamiętać. Nie powinna była pamiętać. Pamięć nie była jej do niczego potrzebna - Wszystko w porządku, wszystko w porządku... - starała się uspokoić drugą dziewczynę pierwsza, wciąż jednak nie ruszając się nawet o krok ze swojego miejsca pod drzewem, zupełnie jakby była sparaliżowana i mogła tylko mówić. Brzydki uśmiech zagościł na jej ustach, uśmiech z kategorii tych, kiedy ktoś uśmiecha się, choć nie ma pojęcia dlaczego. Ale czy musiała mieć jakiekolwiek pojęcie? Nie, to nie było potrzebne. Ayame wpatrzyła się buzię dziewczyny przed nią przyglądając się po kolei policzkom, uszom, nosowi, a na końcu oczom dziewczyny. Co ona tu robiła? Gdzie teraz byli? Co się działo? - Gdzie jest policjant i Dax? Bomba w Magnolii... - wyszeptała cichutko pod nosem dziewczyna. No tak, była tu z Colette, więc musieli być na misji, musieli ratować Magnolię, znowu... albo dopiero? Może to wszystko było snem? Tylko... czym był sen? - ...haha~ Bomba już dawno wybuchła, prawda? - zapytała, tym razem głośniej i dosadniej, a uśmiech znikł jej z buzi, zastąpiony przez wyraźnie zdenerwowane oblicze. Gdzieś w trakcie tej rozmowy zielonowłosa zapomniała chyba kontroli nad własnymi emocjami i teraz wszystkie gromadnie chciały pokazać się na jej twarzy. - Jesteś tu... żywa, prawda? Chodzisz i mówisz? Gdzie jesteśmy? - zapytała nagle, a jej piąstka zacisnęła się mocno na butelce, którą trzymała w rączce. Zupełnie jakby chciała sobie coś uświadomić tym pytaniem. Lecz co dokładnie?
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri
Colette


Colette


Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012

Polana za rzeczką Empty
PisanieTemat: Re: Polana za rzeczką   Polana za rzeczką EmptyPon Paź 14 2013, 14:28

Oho...a jednak już po chwili wyraźnie było widać, iż z Kirino jest coś nie tak! Trzeba było pogratulować samej sobie, że nadużyła tyle imienia koleżanki bo najwidoczniej w końcu dotarło do dziewczyny kto przed nią siedzi, ale i tak...nie wyglądało to dobrze! Teoretycznie należałoby ją od razu zaprowadzić do szpitala! Z drugiej jednak strony, na pierwszy rzut oka nie widać było, aby wróżka miała jakieś obrażenia fizyczne - no chyba, że pod ubraniem, ale zamiast zaglądać to ją po prostu potem wypyta, o! Z tego też powodu należało wpierw porozmawiać z koleżanką...Zobaczyć czy to coś da.
- Hm? Czym pobrudzić? Wiesz...w lesie łatwo się ubrudzić, więc to nic strasznego. Poza tym niedaleko jest rzeka - tak...trzeba mówić jak do normalnej osoby! Z tym, że łagodnym i spokojnym tonem - Nie wygląda jakby wszystko było w porządku...Na co Ci ta butelka, Kirino? - westchnęła wpierw cicho, a pytanie zadała zmartwionym tonem - Huh? Blaszak i Dax? Bomba? Kirino...to się wydarzyło...dawno. Minęło już trochę czasu od tamtego zadania. Przeżyliśmy i wróciliśmy do swego codziennego życia. Teraz jesteśmy w Oak...na polanie...Ja zwiedzam sobie miasta, ale co Ty tu robisz? I to w takim stanie? Stało się coś?
Przy tym pytaniu zmieniła swe miejsce...zamiast przed zielonowłosą, usiadła sobie wygodnie obok...po stronie, gdzie dziewczę trzymało butelkę i...tak! Bystra radna zauważyła to zaciśnięcie się ręki koleżanki na butelce, więc dłonie Carter powędrowały właśnie tam - ściślej mówiąc położyła delikatnie dłonie, na dłoniach Ayame.
- Wiesz, że możesz mi powiedzieć, prawda? Ale wpierw...może powoli...Musisz dojść do siebie. Rozumiesz mnie?
W tym momencie jedna ręka powędrowała do twarzy Kirini, gdzie...uszczypnęła ją w policzek! W dodatku nie tak lekko co by dziewczyna się ogarnęła bo naprawdę martwiący był jej stan...
- Możemy iść do szpitala.
Chcąc nie chcąc, odruchowo zaczęła przyglądać się główce zielonowłosej z każdej strony. Kto wie czy ktoś jej tam nie uderzył i dlatego się tak zachowywała?
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t99-konto-colette#260 https://ftpm.forumpolish.com/t78-colette-carter https://ftpm.forumpolish.com/t757-notatnik-colette#10600
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Polana za rzeczką Empty
PisanieTemat: Re: Polana za rzeczką   Polana za rzeczką EmptyWto Paź 15 2013, 21:55

Wzdrygnęła się, choć tak naprawdę trudno było określić z jakiego powodu. Czy stało się tak dlatego, że nagle jej nerwy zakomunikowały jej brutalnie, że ktoś próbuje wyrządzić krzywdę jej policzkom? Czy może dlatego, że ten sam ktoś zaczął mówić o szpitalu? Dlaczego w ogóle szpital nagle zaczął kojarzyć się jej tak bardzo źle i niebezpiecznie? Zupełnie jakby wiązało się z nim coś, czego chciała za wszelką cenę uniknąć, jakieś obrazy i dźwięki, słowa i pamięć, którą czas zdążył już zatrzeć. Nie była pewna tego co czuła. Czy to przed chwilą to był ból? Czy bolał ją właśnie jej policzek? Czy może była to radość? Czy tak smakowała radość? Dziewczyna nie potrafiła opisywać uczuć w tym momencie, ponieważ każde brzmiało dla niej tak samo. Nie potrafiła ich pomiędzy sobą rozróżnić. Jak miała to uczynić? Brakowało jej skali, tak potrzebnej do tego zadania, w pewnym momencie bowiem skala zaczęła się wydłużać i rosnąć, rosnąć i wydłużać, coraz dalej, coraz mocniej, oddalając się od początkowego stanu naturalnego na odległość, której nie dało się zauważyć gołym okiem. Ale... być może jednak wciąż tam była? Być może neutralny fragment wciąż znajdował się gdzieś tam, hen daleko?

To chyba jednak był ból, choć stu procentowej pewności Kirino mieć nie mogła. Wolna dłoń dziewczyny momentalnie powędrowała do uszczypniętego policzka, dotykając go tak, jakby był czymś zupełnie obcym. - Co zrobiłaś? - zapytała Colette z autentycznym zdziwieniem w głosie, dopiero po tym geście zaczynając odpowiadać na pytania, o dziwo doskonale pamiętając każde z nich i udzielając na każde odpowiedzi. - Rzeczka jest blisko? Jesteś niesamowita Colette... Kilometry, hektary, lata świetlne które dzielą nas od niej... nazywasz bliskością - powiedziała, próbując dojrzeć rzekę, która faktycznie gdzieś tam była, gdzieś przed nią, lecz nie do końca wiadomo w jakiej odległości. - Nie powinnaś się brudzić... Nawet jeśli potem można się umyć... - rzuciła bardzo banalnie, nie przykładając do tego większej uwagi - Och, tak było? Faktycznie, faktycznie, coś takiego robiliśmy... To dobrze, nie będziemy musiały ponownie tego przeżywać, prawda? - uśmiechnęła się łagodnie i dodatkowo całkiem naturalnie, jakby faktycznie cieszyła się z tego, że cała ta sytuacja była reliktem przeszłości, a nie przyszłości. Czas powoli odnajdywał się na swoim miejscu. Było to jednak co najmniej dziwne, kiedy nie wiedziało się, czy pamiętało się to co było czy będzie. Czy to co jest.

- Jaka butelka? - zapytała, dopiero po chwili orientując się w tym, że faktycznie, w jej dłoni istotnie tkwiła butelka, choć bladego pojęcia nie miała skąd się wzięła. Być może było to efektem spokojnego tonu dziewczyny, być może tym, że przez dłuższy czas musiała myśleć nad wszystkimi odpowiedziami Colette, ale Kirino powolutku jakby... odzyskiwała nad sobą kontrolę. Problem w tym, że coś wewnątrz jej podpowiadało jej, że to wcale nie jest dobry pomysł, że brak kontroli to jest to, co jest potrzebne, przydatne i prawidłowe. Głos ten jednak, choć donośny w głowie Kirino, powoli słabł. - ...nie wiem. Nie wiem czym jest ta butelka, ani skąd ją mam... Czy powinnam ją wypić? - zapytała, przyglądając się niczym małe dziecko Colette, niepewne tego co powinno zrobić w sytuacji, w jakiej postawili je rodzice. Wciąż brakowało w niej tego czegoś decydującego o rozumie człowieka, umiejętności łączenia myśli w całość, logiczną całość.

Miło było jednak czuć czyjeś ciepło na sobie, nawet jeśli tylko na dłoniach. Przypominało o tym, że rozmawiało się z osobą o ludzkim ciele, miękkim, oddychającym, żyjącym. Nie z kamieniem, nie z posągiem, nie z rzeźbą... - Boję się Cole... Nie chcę byś zamieniła się w cichy i nieruchomy kamień... - powiedziała, a w jej oczach pojawiły się łzy, tak obrzydliwie skontrastowane z uśmiechem na jej buzi, który nie chciał zejść z twarzy dziewczyny. Nie potrafiła zrozumieć tego co mówi, miała wrażenie, iż to nie były jej słowa, a kogoś innego, kogoś zakorzenionego w jej umyśle, nie jej. Naprawdę ciężko było jej pogodzić te wszystkie buzujące w niej wrażenia. - NIE SZPITAL! - krzyknęła jednak nagle, kompletnie ni stąd ni zowąd. Był to krzyk jednocześnie agresywny i przerażony, zupełnie jakby Colette zapytała o coś niesamowicie okropnego. Zaraz po tym wolna ręka powędrowała do ust, zasłaniając je, zupełnie jakby były czymś pobrudzone. Były brudne, na pewno były. Jednak do rzeczki było tak daleko... A ona nie była taka jak Colette.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri
Colette


Colette


Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012

Polana za rzeczką Empty
PisanieTemat: Re: Polana za rzeczką   Polana za rzeczką EmptyCzw Paź 17 2013, 14:20

Z każdą kolejną sekundą, Carter coraz bardziej zastanawiała co takiego stało się Kirino, iż była w takim stanie. Wszak stan to normalny nie był ani trochę...Czyżby coś strasznego wydarzyło się w gildii? Czy może na jakimś zadaniu? Gdy się rozdzielali była przecież normalną personą, która ogarniała co się wokół niej dzieje, a teraz?
- Nie...nie będziemy musiały.
Tylko tyle odpowiedziała na pierwsze zdania koleżanki. Czemu? Jakoś wolała nie drążyć tematu rzeczki, która była nie tak daleko, ale zielonowłosa sądziła inaczej, uh...Po prostu póki co lepiej było skupić się centralnie na tym co działo się z wróżką niż tym jak źle odbierała tutejsze otoczenie.
- Nie, nie. Nie pij tego - odpowiedziała momentalnie, delikatnie próbując zabrać butelkę Ayame...Jak się uda to oczywiście kładzie ją jak najdalej od rozmówczyni - To zwykła trucizna, która w niczym Ci nigdy nie pomoże, więc nie warto tego nawet próbować, zgoda?
Zapytała łagodnie, niczym jakieś małe dziecko, ale cóż...Skoro Kiriś tak się zachowywała, traktując Colette jak kogoś kogo warto zapytać o zdanie odnośnie tajemniczej butelki to cóż...Należało pozostać spokojną i miłą bo fakt faktem - chciała jej pomóc!
- Huh? Jaki kamień? - to ją zdziwiło - Nie musisz się martwić. Jestem cały czas taka jak zawsze. Krew ciepła płynie w żyłach, serce dudni i jak widzisz rozmawiamy - uśmiechnęła się ciepło - I nie mam zamiaru się zmieniać, więc nie przejmuj się tym.
Zapewniła, acz sama nie była przekonana po co, coś takiego zielonowłosej. Przecież zamiana w kamień...no, świat magii, więc zapewne możliwa jest i nic to aż trudnego, przypuszczalnie...Tylko czemu towarzyszka tak się tego nagle zaczęła bać? Czyżby...widziała coś takiego? Ktoś bliski został w kamień zamieniony? A może...Wtem Kirino dobitnie wykrzyknęła swój sprzeciw na temat szpitala! Co zaskoczyło radną o wiele bardziej niż inne rzeczy...Ba, jakby nie siedziała to kto wie czy by odruchowo nie zrobiła kroku w tył? Na szczęście teraz nic takiego miejsca nie miało.
- Już już, Kirino. Nie będzie szpitala - odrzekła, momentalnie obejmując koleżankę i tuląc ją, tak by mogła swą główkę oprzeć na ramieniu brązowowłosej, a sama Carter delikatnie głaskała ją po główce jak dziecko - Spokojnie Kirino...wdech i wydech...Tutaj już nic Ci nie grozi... - i...miała zamiar tak zostać póki wróżka się nie uspokoi! Dopiero po tym...nawet jeśli to trwało parę godzin...miała zamiar się odezwać ponownie - ...Powiesz mi co się stało?
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t99-konto-colette#260 https://ftpm.forumpolish.com/t78-colette-carter https://ftpm.forumpolish.com/t757-notatnik-colette#10600
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Polana za rzeczką Empty
PisanieTemat: Re: Polana za rzeczką   Polana za rzeczką EmptyPią Paź 18 2013, 17:45

Zielonowłosa uśmiechnęła się radośnie słysząc o tym, że nie zajdzie potrzeba ponownego ratowania Magnolii i przeżywania tamtych chwil. Wtedy też się nie popisała, wtedy też była tą samą nieprzydatną osobą jak teraz, różnica leżała jednak w tym jak pojmowała siebie przez pryzmat tamtych i nowych zdarzeń. Kiedyś po prostu potrzebowała akceptacji i docenienia, potrzebowała tego, by będąc silną ludzie ją szanowali. Teraz? Teraz nie potrzebowała niczego, wszystko co z tego świata było bowiem stanowczo zbyt ulotne i efemeryczne. Ha! Była magiem Fairy Tail? Była magiem kwiatów? Jej gildia kojarzona była głównie z rozróbami i niszczeniem, kwiaty kojarzone były z przemijaniem. Kirino zdążyła już raz przeminąć w swoim życiu, a teraz jakiś złośliwy los trzymał ją tutaj na ziemi po to, by choć już zwiędła, wciąż uczestniczyła swoją egzystencją we wszystkich zdarzeniach. Ale zaraz... Czyżby to co odczuwała... było smutkiem? Nie, niemożliwe. Nie mogła czuć smutku, prawda? Smutek można było czuć wtedy, kiedy działo się coś, czego bardzo byśmy nie chcieli doświadczyć, kiedy nasza logika, nasze marzenia, nasze przemyślenia w jakiś sposób były zawiedzione. A w jej przypadku... W ich przypadku... Ten świat nie miał sensu. Nie to, że życie nie miało sensu, ale właśnie świat. Dlaczego więc im więcej rozmawiała z Colette, tym więcej miała wrażenie, jakby świat odbudowywał się na nowo, korzystając z wyjątkowo ciemnych i nieprzyjemnych cegieł? Zupełnie jakby logika świata wybudowana zostać miała na wzór więzienia, w którym Kirino tak bardzo nie chciała się znaleźć.

- Tru... cizna? - zdziwiła się Kirino nie czyniąc jednak żadnych problemów Cole, gdy ta postanowiła odebrać jej butelkę. Po co była jej trucizna? Po co ją tu przyniosła? Czy to na pewno była trucizna? Jeśli tak, to co... Colette miała zamiar z nią zrobić? - Czy ja chciałam wypić truciznę? Dlaczego? To... nie ma sensu... - powiedziała, stopniowo słabnącym głosem, a następnie oderwała na chwilę wzrok i spojrzała na własne nogi, prześwitujące miejscami z pomiędzy jej poszarganej spódniczki. Dlaczego wyglądała tak jak wyglądała? Dlaczego nie mogła sobie przypomnieć ostatnich kilku godzin? - Nie warto próbować, zgoda... - powtórzyła mechanicznie, wzrok ponownie skierowawszy na swoją rozmówczynię. Cole, Colette, pani Colette. Tak, to była ona. Ta sama dziewczyna, która razem z Kiri cierpiała, gdy ratowali Magnolię przed bombą. To pamiętała choć może raczej powinno zostać powiedzianym, iż zostało jej to przypomniane.

Serce dudni. Faktycznie, serce miało to do siebie, że często tak robiło. Gdy przestawało, wtedy robiło się nieprzyjemnie. A być może i przyjemnie? Być może gdy serce przestawało dudnić, coś innego odzywało się wewnątrz człowieka, wynosząc jego prawdziwą esencję poza ludzkie ciało? Czym było ciało? Czemu ludzie musieli być miękcy i ciepli? Co było nie tak w twardych i ostrych kształtach? I czemu za każdym razem, gdy myślała o kamieniu jej gardło tak bardzo się zwężało? Nawet teraz, gdy Colette jedynie rzuciła tym słowem, Kiri znów poczuła jakby świat domagał się dostępu do jej głowy. A ona przecież miała teraz swój własny świat! Świat bez zasad, logiki i sensu. Cudowny świat. - Nie masz zamiaru się zmieniać... On też nie miał zamiaru... - wyszeptała bardziej do siebie, bardziej przerażonym tonem niż wcześniej, zupełnie jakby bała się tego, co powoli się z niej wydostawało, zupełnie jakby nie chciała dać słowom pola i pozwolić zamienić się w rzeczywistość. Powoli docierało do niej to, że akceptacja faktów była czymś czego obawiała się najbardziej. Negacja była zbawieniem, akceptacja piekłem. Tak bardzo się tego bała. Tak, nie była smutna - ona się teraz bała. Bała do tego stopnia, że nie wiedząc właściwie sama co robi po prostu rzuciła się na Colette, odrywając wreszcie od drzewa, może po tysiącu lat, może po kilku godzinach i wpadając na radną, przewracając ją na plecy. - ...mówiłam... że się pobrudzisz... - wyszeptała, chowając swoją głowę w ciele Colette, a radna wyraźnie mogła usłyszeć, że jej głos, choć znów całkiem bezosobowy, bez emocji, tym razem przerywany był łkaniem. Nie płaczem, a bezłzawym łkaniem. - Kamień... - powiedziała, zwalczając ucisk w gardle. - On stał się kamieniem, rzeźbą, a ja nic nie mogłam zrobić... - powiedziała, przełamując pierwszą z barier zaprzeczenia własnym wspomnieniom. Jeszcze tylko trochę... - Ty... nie zamienisz się w kamień, prawda? Nieważne, że ze mną rozmawiasz, to nie przeze mnie prawda? - zapytała, a w jej głosie znowu słychać było przerażenie. Czego ona się tak naprawdę bała?
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri
Colette


Colette


Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012

Polana za rzeczką Empty
PisanieTemat: Re: Polana za rzeczką   Polana za rzeczką EmptyNie Paź 20 2013, 09:36

Huh...Może przesadziła z tą trucizną? Hmmm...nie! Alkohol to trucizna! Co prawda można tam wypić od czasu do czasu niewielką ilość, ale tak czy siak jest to trucizna i tego należało się trzymać! No co? Przecież nie kłamała! Tak więc jak Kirino odzyska w pełni świadomość i zapyta o to zajście to Carter nie będzie miała nic do ukrycia albowiem cały czas prawdę mówiła! Alkohol be...Grunt, że zielonowłosa póki co zgodziła się ze słowami radnej i nie miała zamiaru dociekać o co takiego z tą niby trucizną chodziło. Tak tak - najważniejsze, że nikt tutaj nie miał tego zamiaru wypić! Problemik pojawi się potem bo co zrobić z tą butelką? Nie wyrzuci jej przecież do lasu, gdzie albo ktoś znajdzie albo gorzej...jakieś biedne zwierzę się na to na dzieje i umrze! Bo nie ma to jak skrót myślowy od butelki do śmierci...No cóż...Potem się pomyśli.
- On? Kto?
Zapytała delikatnie, acz nieco zdziwiona słysząc, że ktoś nie miał się zmieniać, a się zmienił...Chyba nie z własnej woli? Oh, o to już nie zapyta bo jakby nie patrzeć mogłoby to brzmieć okropnie i dodatkowo wywołać u Kirino jeszcze gorszy stan...a jakby nie patrzeć, brązowowłosa starała się koleżankę z tego wyciągnąć, a nie ją 'utopić' w jakiejś depresji...Rzut na radną, przez który ta wylądowała na plecach również ją zaskoczył. Wolałaby jednak pozostać w pozycji siedzącej, ale wiedząc w jakim stanie jest rozmówczyni to musiała to zignorować...Oczywiście jakby to był facet to od razu dałaby w łeb albo gorzej - przy czym stawiałaby na 'gorzej' by ten to odczuł...albowiem jeno jeden mężczyzna może się tak rzucać na pannę Carter~
Ekhm...W każdym razie wyglądało to tak jakby Colette nie bardzo przejęła się tym co się stało. Ba, pogłaskała nawet tulącą się koleżankę bo jakby nie patrzeć to ona potrzebowała tutaj najwięcej uwagi by dojść do siebie - miejmy nadzieję.
- Brudzić się jest rzeczą ludzką - niby to szło inaczej, ale mniejsza - Poza tym od tego są łaźnie, strumyki i ogólnie woda, więc nie ma się co tym przejmować - wszak brudzenie nie jest najgorszą rzeczą jaka może spotkać człowieka - Huh? Kto? Znaczy...ktoś Ci bliski stał się rzeźbą? - powtórzyła z niedowierzaniem - To musiało być straszne... - dodała z wielkim współczuciem - Oczywiście, że nie przez Ciebie! - odpowiedziała niemal od razu i to bardzo pewnym tonem - On nie stał się kamieniem przez Ciebie i ja też się nie stanę, więc nie musisz się martwić. Wiesz...zawsze jest ktoś kto potrafi pomóc, a ja wiem, że gdyby kiedyś coś mi się stało to ważna dla mnie osoba, zrobiłaby wiele by to odmienić - wiarę miała wielką - Więc na pewno da się odmienić osobę, o której mówisz, Kirino - rzekła z ciepłym uśmiechem - Powiesz mi...jak się nazywa?
Zapytała już nieco mniej pewnie by przypadkiem nie odstraszyć koleżanki. Tak...chciała wiedzieć czy nie zna owej osoby, ale nie chciała naciskać na Ayame przez to co przeszła. Sama Colette ostatnio obwiniała się o kilka rzeczy naraz, więc...czy była odpowiednią osobą by pomagać komu innego? Ugh...póki co nie wyglądało to aż tak tragicznie, ale może to tylko dlatego, że sukcesywnie odzyskała dla Meliora stracony rok życia? Jednakże to właśnie to pokazało, iż da się odwrócić wiele rzeczy!
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t99-konto-colette#260 https://ftpm.forumpolish.com/t78-colette-carter https://ftpm.forumpolish.com/t757-notatnik-colette#10600
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Polana za rzeczką Empty
PisanieTemat: Re: Polana za rzeczką   Polana za rzeczką EmptyNie Paź 20 2013, 14:36

On, on, on. Od długiego czasu wszystko kręciło wokół niego. Gdyby jakaś zdrowa, całkowicie niespaczona obecną sytuacją część jej umysłu była w stanie odpowiedzieć na pytanie "czy lepiej było nie widzieć go przez 2 lata, czy lepiej doświadczać tylu problemów" Kirino zapewne nie potrafiłaby zbyt szybko i łatwo odpowiedzieć na to pytanie. Nie potrafiła już nawet przywołać uczuć, tych samych które pojawiły się tak szybko, gdy tylko zobaczyła go po całym tym czasie i nie wiedziała jak zareagować. Teraz gdzieś z tyłu jej głowy kołatało się jej poczucie winy i zawodu, lecz nawet te uczucia nie były do końca w stanie wyjaśnić jej stanu. Czy bowiem bardziej czuła się winna temu co się stało czy może żałowała w ogóle tego, że go kiedykolwiek spotkała? Czy bardziej obawiała się łez z powodu tego, że mógłby ją zostawić, czy łez irytacji, że był w stanie ją tak bardzo zepsuć, nawet jeszcze bardziej niż była wcześniej? Kiedy myślała tylko o tym, że musi po prostu zmienić się w silniejszą, lepszą, wartościowszą dziewczynę, nie odczuwała takiego bólu jak teraz, gdy świat szeptał jej kolejne brudne, zatrute słowa. Czuła podszepty całego świata, dlatego tak bardzo wmawiała sobie, że ten nie był normalny, że nie posiadał w sobie żadnego sensu. Bariera zamroczenia spowodowanego po prostu chęcią utrzymania się na nogach i mechanicznego życia dalej powoli rozpadała się, z każdym kolejnym słowem i wysiłkiem myślowym doprowadzając do tego, że dziewczyna przypominała sobie obrzydliwy syk uniwersum wokół niej. Nie wiedziała tak naprawdę w tym momencie tego, co jest jej potrzebne. Nie chciała myśleć, nie chciała pamiętać, chciała być pustą skorupą bez pomysłów na życie. Takie było jej pierwsze postanowienie, podświadome zapewnienie samej siebie, że tak będzie dobrze, bo przecież to nie ona miała problemy, a świat! Ona nigdy nie/zawsze była problemem. To nie/właśnie było jej winą.

...jakim cudem znalazła się teraz na Colette? Co tym razem chciała zepsuć? Czemu znowu popisywała się zachowaniem godnym wzruszenia ramion lub aroganckiego prychnięcia? Momentalnie zesztywniała, gdy tylko ręka pani radnej zaczęła ją głaskać. Czy ona w ogóle miała prawo do tego, by szukać u kogokolwiek pomocy? Czy nie dlatego schowała się właśnie w tym miejscu, by nikomu nie przeszkadzać, nikomu nie wadzić i tylko spokojnie przeżyć następne tysiąc lat samą zmieniając się w kamień? Każde jednak kolejne muśnięcie dłoni radnej przypominało jej o tym, że nigdy nie stanie się rzeźbą tak jak... on. - Tak... Ktoś zamarł i skamieniał, krew przestała krążyć, oddech przestał cyrkulować. Nie ma już duszy, jest tylko kamień... - odpowiedziała chłodno, bez uczuć dziewczyna swojej koleżance, próbując ze wszelkich sił, byle tylko nie pęknąć do reszty, byle tylko nie utracić tej... tej maski obojętności, maski szaleństwa, którą przybrała na siebie jakiś czas temu. Ona jedyna była dla niej teraz oparciem, oparciem, które potrafiło przecierpieć wszystkie jej durne pomysły. Nie wiedziała, czy Colette... chciałaby żeby ją też uznała za swoje oparcie. W końcu wciąż i wciąż ludzie wokół niej cierpieli, przez nią cierpieli. - ...jeśli nie przeze mnie to przez kogo? - zapytała po chwili, spoglądając na radną z twarzą całkowicie jednak rozbitą i zwyczajnie przykrą do patrzenia na. Szeroko otwarte oczy, drżące wargi i blade policzki, jedynie łzy udało zatrzymać się gdzieś wewnątrz siebie, zupełnie jakby dziewczyna już ich nie posiadała. - ...odmienić? Ja...? Nie miałam siły nawet wtedy, gdy ratowaliśmy nie jedno, a szereg ludzkich istnień. A żeby uratować Makbeta... To, to, to nie jest możliwe... Nie ze mną, nie ja... Hahaha... - zaśmiała się żałośnie dziewczyna, odwracając wzrok od swojej koleżanki. Nie miała za grosz pewności siebie w sobie w tym momencie. Jakże mogła w ogóle myśleć o uratowaniu kogokolwiek?
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri
Colette


Colette


Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012

Polana za rzeczką Empty
PisanieTemat: Re: Polana za rzeczką   Polana za rzeczką EmptyPon Paź 21 2013, 14:44

Spokojnie czekała, aż Kiri zechce mówić dalej. Nie miała zamiaru pospieszać kogoś kto był w takim stanie jak zielonowłosa. Ba, niedawno sama Carter przeżywała podobne chwile. No dobra...nie aż takie bo ona przeżywała swe depresje w domku, a potem szła do pracy, więc...czy była silniejsza? Bardzo wątpliwe. Po prostu trudno było jej się udać do kogoś zaufanego by się wyżalić. Poza tym kto by chciał słuchać jej wątpliwości? Wszak to Ayame miała gorzej...Radnej nikt 'kolegi' nie zamienił w kamień...z drugiej strony...no nieważne.
- Jeśli byłby TYLKO kamieniem to byś tak się nie przejmowała. Zamieniony czy nie, dalej pozostaje człowiekiem i z tego co widzę ważnym dla Ciebie - cały czas mówiła delikatnie i spokojnie - ...Nie wolno Ci się obwiniać. Jeśli wina jest czyjaś to osoby, która to zrobiła. Ty nie zrobiłabyś czegoś takiego, a już na pewno nie specjalnie bo by Cię tutaj nie było w takim stanie - sama się obwiniała za wiele rzeczy, ale cóż... - To jest możliwe. Zawsze jest sposób by coś naprawić, więc nie możesz myśleć w ten sposób, Kirino - tu już ton głosu był pewniejszy - Przecież chcesz go uratować, prawda? Zależy Ci na nim, więc należy działać. Założę się, że jest setka sposobów na to by odmienić osobę zamienioną w kamień. Wiesz...przez mą nierozsądną decyzję, pewne 'zjawy' zabrały rok życia osobie, na której mnie zależy. Ja jednak się nie poddałam i znalazłam kogoś kto mi pomógł i wiesz co? Odzyskałam ten rok...A to nie było łatwe - nie była z tego dumna bo pamiętała o konsekwencjach...ugh... - Jeśli chcesz mogę Ci pomóc. Wystarczy tylko poprosić. Nie musisz niczego robić sama, Kirino i...Makbet? Wysoki, umięsniony, ciemnowłosy? - to ją dećko zaskoczyło...wszak znała go! - Kiri... - zaczęła, próbując podnieść się wraz z dziewczyną do pozycji siedzącej...najlepiej opartej o drzewo co by znowu się nie przewróciły...jakoś wolała siedzieć bo nie wiadomo co w tych trawach jest - Nie musisz powstrzymywać się od płaczu...Jak wyrzucisz wszystko z siebie to Ci ulży.
Ponownie pogłaskała koleżankę po głowie bo co jak co, ale jakby to Carter była na miejscu zielonowłosej to chciałaby płakać ile wlezie, byleby to z siebie wyrzucić...A może powinna jej dać po głowie by szybciej ogarnęła? Niestety - albo to i lepiej - widząc wróżkę w takim stanie, nie mogła użyć terapii szokowej. Powolutku i może w końcu dziewczynie choć trochę się polepszy? Wszak radnej się nigdzie nie spieszyło.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t99-konto-colette#260 https://ftpm.forumpolish.com/t78-colette-carter https://ftpm.forumpolish.com/t757-notatnik-colette#10600
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Polana za rzeczką Empty
PisanieTemat: Re: Polana za rzeczką   Polana za rzeczką EmptyWto Paź 22 2013, 23:47

Zielonowłosa w żaden sposób nie protestowała ani nie reagowała, gdy Colette podnosiła ich dwójkę z ziemi, z powrotem do jakiejś logicznej pozycji, tak by nie wyglądali jak dwójka dzieciaków bawiących się w jakieś dziwne zabawy w trawie. Prawie na pewno wyglądać musiało to dziwnie dla kogoś stojącego z boku i obserwującego całe zdarzenie... Pech, że Kirino wcale nie myślała o tym co mógłby pomyśleć przypadkowy przechodzień. Przez długi czas tkwiła w stanie rozłączenia z całym światem, zupełnie jakby ktoś wyjął jej wtyczkę łączącą ją z siecią połączeń i zależności okalających całe uniwersum. Teraz wtyczka wpychana była jej niemal na siłę, nawet jeśli podświadomość dziewczyny krzyczała w sposób w jaki najgorętsze diabły nie powstydziłyby się w czeluściach piekieł. Niestety, zdążyła już przekroczyć tę magiczną granicę, gdzie jeszcze pozostawała całkowicie obojętna na wszystko i mogła być tylko obserwatorem. Nie, dzięki wysiłkom Cole, Kiri ponownie stawała się uczestniczką świata, a nie tylko biernym widzem i to bolało, tak samo jak noworodka bolało pojawienie się na świecie, tak samo jak on nie mógł poradzić sobie ze swoim pierwszym oddechem, tak samo ona teraz miała problemy z zaakceptowaniem wszystkiego co się stało i wciąż działo wokół niej. Czuła, że jeśli się rozpłacze to nie będzie już do niczego się nadawać tego dnia. To zupełnie tak jak ze szklanką o nieskończenie głębokim dnie. Wlewa się do niej ciągle wodę, wlewa i wlewa, a w pewnym momencie obraca do góry dnem, cała zawartość, która do tej pory się zebrała wylewa się naraz, a z racji tak głębokiego dna wody jest... co nie miara, oględnie mówiąc. A ona nie chciała przez następną godzinę, dwie czy może cały dzień po prostu płakać, nawet jeśli sprawiłoby jej to ogromną ulgę. Nawet jeśli łzy były oczyszczające - jak zwykło się mówić.

- Pozostaje człowiekiem? On wciąż jest człowiekiem? - w to najtrudniej było jej uwierzyć, jak bowiem mogła? Widziała go jako kamień, widziała go w tej trwałej, niezmiennej formie, którą tak ciężko było zburzyć i zmienić, naprawić i ocalić. Jak mogła wciąż myśleć, że jest on człowiekiem? Tak bardzo tego nie rozumiała, choć przecież zrozumienie tego mogło ze sobą nieść promyk nadziei. Oczy Kirino odzyskiwały jednak dawny blask, coś czego tak długo były pozbawione. Były coraz bardziej żywe, choć energicznymi nazwać się ich nie dało. Najwyraźniej jednak nadzieja była wredna i potrafiła odnaleźć swoją drogą nawet poprzez gęsto porośnięta ścieżkę w lesie. - On jest... był... to ktoś ważny dla mnie... Dlatego właśnie to jest chore, nie uważasz? - pokręciła energicznie głową na wszystkie strony - To jest chore, żeby ktoś taki jak ja nie potrafił nic zrobić! To jest chore, że każdy blisko mnie jakoś musi ucierpieć! To nie ma sensu! - po chwili wlepiła w końcu oczy w Colette - Czy chcę go uratować? Oczywiście, że tak! - niemal wykrzyknęła dziewczyna, odzyskując kontakt, taki zwyczajny, normalny kontakt ze światem, coś czego do tej pory nie miała. Wreszcie myślała na tyle trzeźwo, że mogła zdać sobie sprawę z tego co naprawdę się stało. I to było tak cholernie przerażające! - Wystarczy mi jeden sposób, jakikolwiek! Jeden! To wszystko... - wymamrotała w jakimś dziwnym pośpiechu, jednocześnie przyglądając się swoim rękom, które wydawały się obecnie tak bardzo brudne. Zabawne, czy to przypadkiem on nie miał takiego dziwnego zwyczaju mycia rąk? A ona... przecież tak bardzo lubiła rękawiczki, a obecnie, oczywiście, ich nie miała... - Colette... Jesteś silna... Silniejsza ode mnie, potrafisz wziąć w swoje ręce los i naprawić to co zostało zepsute... Nie wiem czy ja to potrafię... - wymamrotała pod nosem, jednocześnie nagle czując się winną. Ta dziewczyna poświęcała jej tyle czasu, mimo że przecież, jak właśnie doskonale słyszała, miała też własne problemy. Zielonowłosa znowu była dla kogoś ciężarem, kompletnie niepotrzebnym balastem. Czy to się nigdy nie zmieni? - Ciemnowłosy, wysoki... tak, to on...- wzdrygnęła się na myśl o mężczyźnie. Pamiętała, gdzie zostawiła jego kamienną formę. Jak mogła zachować się w ten sposób.

Gdy tylko Colette dotknęła włosów dziewczyny ta zamrugała tylko szybko oczami. - ...nie chcę płakać, nie mogę płakać, nie wolno mi, nie zasługuję... - wypowiedziała szybko na jednym wdechu, oczy jej jednak były błyszczące w tej chwili, zupełnie jakby już płakała. Mimo tego ani jedna łza nie wypłynęła z jej oczu. - P-przepraszam Cole... - wyjąkała cicho. Tak bardzo nie chciała być dla ludzi problemem, chciała być kimś ważnym, silnym, mocnym, a tymczasem... Zawsze było odwrotnie.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri
Colette


Colette


Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012

Polana za rzeczką Empty
PisanieTemat: Re: Polana za rzeczką   Polana za rzeczką EmptySro Paź 23 2013, 16:17

W końcu znalazły się w normalnej pozycji siedzącej - niby nic, ale zawsze to jakiś postęp, prawda? Trudno powiedzieć czy wpłynie to lepiej czy gorzej na zielonowłosą, ale cóż...zaraz się przekonamy...Chociaż radna preferowała oczywiście opcję 'lepiej', a jak nie to też miała sposób! Po prostu pozwoli się wróżce samej położyć, np. główką na kolanach Carter i jakoś to przetrzymają - a sama brązowowłosa nie musiała by się 'babrać' w ziemi.
- Oczywiście, że jest. Póki istnieje jest człowiekiem i zawsze da się z tym coś zrobić - no, ona to by pewnie od razu poruszyła niebo i ziemię by coś spróbować zrobić...cokolwiek - ...Nie znałam za bardzo Makbeta. Nie mieliśmy dłuższej okazji do rozmów, ale zdawał się dość silnym człowiekiem i wierzę, że za nic by Cię nie obwiniał, więc i Ty nie powinnaś. Czemu uważasz, że WSZYSCY wokół Ciebie cierpią? Czy mnie coś spotkało? Spotkało coś Alezję? Daxa? A może Blaszaka...policjanta co z nami był? Może nie pamiętasz, ale akurat on wyjątkowo dałby sobie radę ze wszystkim...Tak więc jak widzisz 'wszyscy' jest błędnym określeniem. Każdy ma czasem gorszy dzień i takie myśli, ale nie możesz pozwolić by nad Tobą panowały, Kirino - cały czas mówiła pewnie, starając się dodać koleżance otuchy - No widzisz...a chcieć to móc. Wystarczy tylko się w sobie zebrać i próbować coś zrobić. Istnieje wielu potężnych magów czy zwykłych mędrców, którzy na pewno będą wiedzieć jak pomóc Makbetowi - już ona coś o tym wiedziała...Poza tym ulżyło jej, gdy Ayame aż wykrzyknęła fakt, iż chce pomóc swemu mężczyźnie...uhuh, oby wszystko dobrze wyszło bo Colette chciałaby przyjść do Kiri na babski wieczorek! Tak...babski wieczorek, który odbędzie się, gdy Kiriś dojdzie do siebie! - Oczywiście, że potrafisz! - teraz to ona głos podniosła - Nie jestem silna, wierz mi. Jak mówiłam chcieć to móc...A jak chce się by coś było dobrze zrobione to trzeba to zrobić po swojemu...eh...wybacz mi te powiedzenia - może nie powinna nimi rzucać? - Chce byś miała świadomość, że każdy może coś zdziałać. Jeśli będziesz potrzebować przy tym mojej pomocy lub choćby samego wsparcia to ani mi się waż wątpić, zrozumiano? - ręce powędrowały do policzków zielonowłosej i zaczęły je szczypać - Przychodzisz, mówisz, a ja ruszam od razu, jasne? Jak będziesz mieć wątpliwości to pomyśl sobie, że Colette będzie się czuć pominięta bo nie mogła Cię wspierać - może to coś da? - Każdy może płakać... - westchnęła - Ale rozumiem jeśli nie chcesz. Jeśli jednak zmieniasz zdanie to się nie krępuj. Po czymś takim zawsze jest lepiej. Poza tym... - paluszki zacisnęły się mocniej na polikach - Za co Ty mnie przepraszasz? Bo nie masz za co i się akurat tym nie przejmuj...Przyjaciele sobie pomagają, prawda? Wiem, że nie znamy się na tyle długo, ale mam nadzieję, że to się zmieni...
Dodała z ciepłym uśmiechem, zastanawiając się czy zielonowłosa da się przekonać. Fakt faktem, radna nie widziała powodu by jej przepraszać - bo za co? Podeszła do wróżki z własnej woli i z własnej woli przy niej siedziała i rozmawiała, starając się pomóc choć w jakiejś małej części. Miała bowiem świadomość jak bardzo może boleć utrata bliskiej osoby, a jak się jeszcze obwinia o to siebie to dopiero piekło jest...i właśnie w takiej chwili chciałaby móc z kimś porozmawiać, do kogoś się wtulić i wypłakać. Problem polegał na tym, że i sama Carter nie miała kogoś takiego. Oh, miała Meliora tyle, że on się nie wliczał z prostego powodu - bo to o nim by na pewno rozmawiała...Swoją drogą nie chciała by skończył jak Makbet, ale mimo czegoś takiego znalazłaby jakiejś wyjście!
- ...Powinnaś odpocząć, dojść do siebie, a potem znaleźć sposób na odratowanie Makbeta. Wiesz jak będzie Ci wdzięczny? - kto by nie był, gdyby go odmieniono z powrotem człowieka? No i coś jeszcze ją zastanawiało... - ...Chcesz o nim opowiedzieć?
O nie nie - nie miała zamiaru naciskać na rozmówki, więc jej głos był już o wiele łagodniejszy i nienaciskający. Poza tym przestała ją szczypać parę chwil temu co by mogła swobodnie mówić.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t99-konto-colette#260 https://ftpm.forumpolish.com/t78-colette-carter https://ftpm.forumpolish.com/t757-notatnik-colette#10600
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Polana za rzeczką Empty
PisanieTemat: Re: Polana za rzeczką   Polana za rzeczką EmptyCzw Paź 24 2013, 00:50

Colette znała Makbeta... Och, jakże to było dziwne, kiedy się nad tym pomyślało. Nie tak dawno, w gruncie rzeczy, Kirino była z panią radną na misji. Nawet przez myśl nie przeszło jej wtedy, by spróbować zapytać ją o mężczyznę, bo niby dlaczego miałaby to zrobić? Skąd mogłaby ona go znać? A tymczasem okazywało się, że właśnie kto wie, czy gdyby nie zapytała wtedy wszystko zaczęłoby się dużo szybciej, łatwiej i z innym wewnętrznym nastawieniem. Uniknęłaby uderzenia Pheama. Uniknęłaby przypadkowego, kompletnie rozbrajającego spotkania z chłopakiem. Byłoby... troszeczkę inaczej. Być może. Nie było oczywiście w jakikolwiek sposób pewne, że Cole wiedziałaby cokolwiek więcej na jego temat, sama przecież powiedziała, że nie znała go zbyt dobrze, ale byłby to jakiś ślad. Trudno jednak było zarzucać sobie to akurat w tym momencie, mimo tego była to myśl, która szybko przemknęła przez głowę dziewczyny. Ot, kolejna taka, w pełnej podobnym ich głowie.

- ...silny, tak to może być dobre określenie... - mruknęła cichutko dziewczyna w odpowiedzi na słowa Colette, jednocześnie odwracając od niej wzrok i przyglądając się niebu, jakby nieco nieobecnie duchem - ...nie był raczej typem człowieka, który łatwo by się poddał, choć nigdy za wiele o tym nie mówił. Czasami sama nie wiedziałam co myśli, co czuje, co tak naprawdę w nim siedzi. Był dziwny. *Jest* dziwny... - powiedziała, akcentując słowo, starając się wbić sobie do głowy, to co jej koleżanka ciągle jej powtarzała. Że nie trzeba myśleć o nim jako o przeszłości, a wciąż myśleć o nim jako kimś żywym. - Nie wiem czy by mnie obwiniał, ale pewnie i tak by mi o tym nigdy nie powiedział... - zaśmiała się cicho dziewczyna do siebie, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że pewnie potrafiłaby spędzić całe noce myśląc właśnie o tym. A dlaczego mówiła o sobie, że wszyscy wokół niej cierpieli? ...nie powiedziała już tego swojej koleżance, jedynie uśmiechając się nieco gorzkawo na jej słowa, lecz jej potakując. Chciałaby wmusić w siebie takie myślenie i być może nawet wewnątrz siebie, gdzieś tam głęboko czuła, że argumenty radnej są trafne. Ona jednak widziała to wszystko inaczej. Gdziekolwiek się pojawiała, działo się coś złego. Na misji... przydarzyło się jej coś nad czym nie miała kontroli. Potem gdyby nie pomoc innych magów, mogłaby być świadkiem tego, jak jej rywalka, Yugata, zostałaby pożarta przez inkwizytora. Wystawiła Makbeta na niebezpieczeństwo podczas Kardii, a na końcu "zamieniła" go w kamień. Ona widziała to w ten sposób.

Westchnęła cicho, jednak po chwili na jej twarzy zagościł dziwny wyraz, coś pomiędzy delikatnym rozbawieniem, ulgą, a kapką wciąż obecnego bólu. - Tak, blaszakowi raczej nie byłabym w stanie cokolwiek zrobić... Nie z moimi kwiatami... - i jakby na potwierdzenie sięgnęła dłonią po jeden z kwiatów we własnej kieszeni. Mocno zniszczony, prawie całkiem zwiędły różowawy kwiatek, który w tym momencie ciężko było nawet rozpoznać. Popatrzyła na niego przez chwilę, obracając w dłoni, a następnie położyła na swoich kolanach i ponownie odwróciła się do koleżanki. Już miała zamiar podziękować jej za pomoc, powiedzieć że nie chce i ją narażać na niebezpieczeństwo, gdy nagle jej policzki zostały niemiłosiernie stargane przez radną. - Au, au, au... - wydała z siebie tylko zamiast wszelkich innych uwag zielonowłosa. Och, odczuła wreszcie fizyczny ból. Uczucie jednocześnie tak kojące, jak i irytujące naraz. Nie spodziewała się takiego ruchu ze strony dziewczyny, choć teraz nie spodziewała się pewnie czegokolwiek. - Au... Cowette to bowi... - powiedziało słabo, czując jak powoli znowu zbliżało się do niej to samo widmo, co wcześniej, to samo co chciała tym razem zatrzymać, ukrywając to najpierw pod maską obojętności, a potem delikatnie uśmiechając się dziewczyna. - J-jesteś moją przyjaciółką Cole... - powiedziała, a powoli z jej oczu popłynęły pierwszy łzy. Powoli, delikatnie, jedna za drugą, dziewczyna nie ryczała, a tylko czuła jak krople przesuwają się po jej policzkach. - G-gdybyś to Ty po-potrzebowała pomocy nie wahałabym się nawet chwili... - starała się mówić dalej, nie bacząc na łzy, próbując kompletnie je zignorować i udać, że ich zwyczajnie tam nie było. Sama nie wiedziała co ją tak wzruszyło. To, że komuś zależało? Że ktoś się przejmował? Czy to jednak ten ból odczuwany na policzkach przełamał jakąś barierę? Może właśnie tego potrzebowała?

- Odpocząć... Tak, to nie byłoby złe... - rzuciła lekko, opierając swoją głowę na ramieniu Colette i spoglądając przez chwilę w inną stronę, tak by dziewczyna nie widziała kolejnych jej łez. Zbyt dużą beksą stała się ostatnimi czasy. Okropną. Beksą. - O... Maku? - zastanowiła się przez chwilę, czy w ogóle byłaby do tego zdolna, ale czy było w ogóle o czym myśleć? Już i tak wszystko co najgorsze było za nią... chyba. - Poznałam go dwa lata temu... Głupia sprawa, zajęliśmy się tym samym zadaniem. Pewien ogrodnik miał ogród, który położony był w dość niekomfortowej lokacji... - dziewczyna odkaszlnęła, a następnie niepostrzeżenie ręką przetarła łzy - ...chcieli go stamtąd wykurzyć pewni ludzie, którym zależało na tamtym kawałku ziemi. Mężczyzna spodziewał się niebezpieczeństwa, więc poszukiwał pomocy. Ja przyjęłam zlecenie. Mak, wydawało mi się, że też... - znowu pojawiła się delikatna przerwa, tym razem na zaczerpnięcie oddechu - ...sama nie wiem co w nim zobaczyłam, że tak przypadł mi do gustu. Był miły. Tak mogę powiedzieć. Spędzaliśmy dużo czasu razem... dużo opowiadania... w końcu jednak zdarzyło się coś bardzo złego... Zawaliłam zadanie, ogrodnik został znaleziony martwy. Makbet był obok mnie, pomagał mi wtedy, zrobił dla mnie bardzo dużo... Problem jednak tkwi w ironii całej sytuacji... Wiesz co Makbet robił w tym miejscu? - tu dziewczyna odwróciła swoje lico w kierunku Cole, ujawniając całą wilgotną twarz. - Nie został wynajęty do pomocy... nie ogrodnikowi... wiesz co tam robił? - zapytała, tak jakby oczekiwała, że koleżanka wyręczy ją od konieczności wypowiedzenia tego zdania.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri
Colette


Colette


Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012

Polana za rzeczką Empty
PisanieTemat: Re: Polana za rzeczką   Polana za rzeczką EmptyPią Paź 25 2013, 08:38

Co prawda nie znała Makbeta na tyle dobrze ile by chciała, ale wydał jej się dość ciekawym osobnikiem...silnym charakterem jak Lav, a poza tym...Aff ładnie się z nim bawił! Zapewne, gdyby nie taka chwila jak teraz to może Carter opowiedziałaby Kirino jakie przezwisko dostał Makbet? Było urocze! Zważywszy jednak na stan zielonowłosej, lepiej przełożyć to na później. Kto wie bowiem jaka byłaby reakcja? Sama radna nie potrafiła tego przewidzieć, więc lepiej było nie ryzykować.
- Jak tak go opisujesz to mam wrażenie jakbyś mówiła o połowie mężczyzn tego kraju, wiesz? - rzekła z delikatnym uśmiechem - Sama też znam kogoś takiego, eh...
Westchnęła pod nosem...no i samo zdanie było bardzo cichutkie...ledwo słyszalne. Ot komentarz, który sam się wydobył z ust dziewczyny. Nie jej wina, że chcąc nie chcąc znała takie osoby, a z jedną nawet mieszkała. Coraz bardziej nie podobał jej się fakt, iż nie mogła czytać ze 'współlokatora' jak z otwartej księgi i coraz bardziej obawiała się, że nigdy niczego się nie dowie i jej cierpliwość dobiegnie niedługo końca...jakby nie patrzeć końca się obawiała bardzo...Teraz jednak najważniejsza była Ayame! Z tego też powodu komentarz Colette był tak cichutki - nie chciała obarczać Kiriś swymi problemami, podczas, gdy zielonowłosa ma o wiele gorsze, co było widać po jej samopoczuciu. Najwyraźniej wróżka należała do osóbek delikatnych i łagodnych, także, gdy coś się złego działo i należało działać, ale wpierw ktoś musiał ją pchnąć do działania. Tymczasem panna radna należała do osób, które cierpią w środku, nie chcąc czy nie mając komu się wyżalić i udawać, że wszystko jest w porządku by przeżywać stany depresyjne w domu...A dzięki działaniom wydawało jej się, że coś może zdziałać, więc...to dlatego tak interesowała się wampirami?
Tak czy inaczej, gdy rozmówczyni poprawiła się w zdaniu, iż Makbet JEST, a nie był, na twarzy brązowowłosej ponownie pojawił się ciepły uśmiech. Wszak jak tu kamień może z serca nie spaść, gdy okazuje się, że twe słowa w jakiś mały sposób wpłynęły na drugą osobę? Tak samo było przy wypowiedzi towarzyszki o Blaszaku...może powinni się spotkać? Pokłóciliby się i Kiriś byłaby dawną Kiriś? Z drugiej strony czy to byłoby mądre tak ryzykować, hum...Naturalnie rzuciła okiem na zwiędły kwiat, ale nie zaprzestała jeszcze przez chwilę swego szczypania - należało się jej za te haniebne myśli! Już miała odpowiedzieć, że po to się szczypie by bolało, aż tu nagle, Ayame nie tylko potwierdziła ich przyjaźń, ale i łzy spłynęły z jej oczu! Nie chciała jej doprowadzać do płaczu...Co prawda nie wydawał się płacz zły, ale jednak...Tak więc delikatnie starła kilka kropel łez jakie zdołała, z twarzy rozmówczyni, a gdy ta oparła się o jej ramie, pogłaskała ją po główce...Swoją drogą naprawdę doceniała to co usłyszała. Do tej pory raczej stroniła od bliższych znajomości z innymi osobami bo...jakby nie patrzeć dalej obawiała się, że coś robi źle, nie mogąc utrzymać ścisłych stosunków z pewną osóbką...Potem i do dzisiaj uznawała również Nanę za kogoś pokroju dobrej koleżanki bo nie spędziły ze sobą aż tyle czasu, a tutaj wróżka oznajmia, że można do niej z problem przyjść skoro są przyjaciółkami...Najgorsze było to, że radna wiedziała, iż kiedyś przyjdzie do Kirino - dodatkowy problem polegał na tym, że nie wiedziała czy stanie w progu domki Kiri, jako zapłakana czy szczęśliwa osóbka...
W każdym razie w spokoju słuchała pięknej opowieści przyjaciółki, o tym jak spotkała Makbeta. Historia wydawała się naprawdę przyjemna...No, do pewnego momentu oczywiście...i niestety domyślała się jaki jest jej koniec.
- ...Domyślam się - odpowiedziała dość zwyczajnie, nikogo nie oskarżając ani nic takiego - Po tym co dzisiaj jednak widziałam, wygląda na to, że...nie przeszkodziło Wam to w znajomości? - może przeszkodziło? Może nie powinna pytać? - Ah...nie musisz opowiadać jeśli nie masz na to ochoty, Kirino.
Dodała prędko bo nie miała zamiaru do niczego jej zmuszać. Mogły by nawet siedzieć godzinami w ciszy jakby trzeba było, a zielonowłosa poczułaby się od tego lepiej, więc...nie będzie naciskać. Każdy ma wspomnienia, o których nie lubi mówić.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t99-konto-colette#260 https://ftpm.forumpolish.com/t78-colette-carter https://ftpm.forumpolish.com/t757-notatnik-colette#10600
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Polana za rzeczką Empty
PisanieTemat: Re: Polana za rzeczką   Polana za rzeczką EmptyPią Paź 25 2013, 23:15

Faktycznie, istniał pewien problem z odczytaniem intencji i prawdziwych myśli zielonowłosej. Choć może jeszcze inaczej, o ile Ayame niespecjalnie ukrywała cokolwiek przed Colcią, ciężko było jednoznacznie powiedzieć, że mówi wszystko i kompletnie wszystko. Nie wynikało to z chęci zatajenia czegokolwiek przez nią przed panią radną - nie, nie o to chodziło. Problemem był sam skołatany umysł dziewczyny, nawet jeśli chwilo zaczął się uspokajać i być bardziej koherentny. Kirino dość jasno potrafiła się teraz wypowiadać, zdecydowanie bardziej naturalnie, brzmiąc jak ona, a nie jak jakiś zaprogramowany w zły sposób robocik, wciąż jednak było wiele o czym mogła powiedzieć, a tego nie robiła. Było tak, ponieważ wciąż niektóre rzeczy w jej głowie się zlewały, niektóre były przykryte przez inne, niektóre myśli zakryte przez wspomnienia. Colette mogła jednak pytać o wszystko, a każde pytanie pewnie mogło spodziewać się odpowiedzi ze strony zielonowłosej. ...dlaczego właściwie? Skąd taki nagły przypływ wiary i zaufania w Cole? Oczywiście, już wcześniej Kirino miała z nią całkiem przyjemne wspomnienia, teraz jednak sama była w stanie, w którym po prostu chciała z siebie wyrzucić wszystko. A Colette zasługiwała teraz na tytuł prawdziwej przyjaciółki. Nie dość, że za jej sprawą Ayame odzyskiwała zdolności umysłowe, to jeszcze nie przeszkadzało jej rozbuchane emocjonalnie zachowanie dziewczyny, jej wszystkie myślowe konflikty i kontrasty. Pani radna wszystko przyjmowała, uśmiechała się sympatycznie i ciepło, nie karciła dziewczyny, nawet gdy mówiła jej, że powinna zachować się tak lub inaczej. Colette po prostu była obok i słuchała, dając odczuć Kirino, że ta jest wysłuchiwana. Że ktoś się przejmuje i troszczy. A jakże inaczej budowało się przyjaźnie, jak nie właśnie poprzez słuchanie i rozmawianie ze sobą? Do tego dodać jeszcze wspólne przeżycia podczas misji... I to chyba tak działało. Ciężko byłoby samej dziewczynie to zdefiniować czy wyjaśni, nawet gdyby była obecnie kompletnie niezamieszana w kwestie Makbetową. Ale... tak, to chyba było to. Tak myślała. Tutaj pewności chyba nigdy nie można było mieć.

Doceniała te wszystkie małe gesty, które wykonywała koleżanka. Wytarcie łez, głaskanie po głowie, nawet to delikatnie bolesne atakowanie policzków, wiedząc, że stoi za nimi tak naprawdę ciepłe i przyjemne uczucie, które tak dobrze było wreszcie poczuć. Makowi można było pomóc. Nie wszystko było stracone. Świat się nie kończył dzisiaj. Wcale nie minął rok czy więcej lat. Wcale nie siedziała pod tym drzewem od eonów. To wszystko działo się teraz, tutaj, przy niej, a ona mogła mieć wpływ na rozwój wypadków... Mogła... Tylko musiała stać się inna. Lepsza. Silniejsza. Musiała stać się kimś, na kim można było polegać. Nawet teraz czuła wyrzuty sumienia, gdy spowiadała się przed Colette. W tym była fantastyczna - w mówieniu innym ludziom o tym jak to ona ma źle. To w sobie musiała zwalczyć, przykryć czymś innym, nawet jeśli miałaby to być zdwojona dawka złośliwości i dworowania sobie z innych. ...kiedy ostatni raz sobie z kogoś zrobiła żarty... Mój Boże...

- Cóż... Dla świata ja i on to pewnie tylko kolejna kobieta i kolejny facet, ale dla mnie... - odpowiedziała z cichym, nieśmiałym i lekko nostalgicznym chichotem zielonowłosa, która powoli nawet zaczęła odzyskiwać kolory na swojej buzi, choć ciężko było określić, czy to dlatego, że czuła się dużo lepiej, czy dlatego, że jej policzki niedawno były celem zmasowanych ofensywnych praktyk a może przez łzy. Chwilę później, z powrotem jednak odwróciła twarz od Cole. Jakoś łatwiej było jej o tym wszystkim mówić nie patrząc nikomu w twarz, więc tym razem wbiła wzrok w podłoże podczas mówienia. - ...cieszę się, że nie muszę tego opisywać... niemniej... przez długi czas nie wiedziałam o tym, co naprawdę się tam stało, jak to wszystko wyglądało, co było prawdą, a co fałszem. A gdy się dowiedziałam on... zniknął. Został tylko list, kilka słów, a potem dwa długie lata bez kontaktu. Tak naprawdę spotkałam go niedawno, zupełnie niedawno, jeszcze ciepłego i oddychającego, mówiącego i zachowującego się zupełnie tak samo jak wtedy... - dodała nieświadomie, nawet jeśli czuła się bowiem lepiej, to wciąż ciężko było pozbyć się tego istotnego faktu, że jest on teraz kamieniem, z głowy. Odruchowo zaczęła też jeździć palcem po podłożu, delikatnie skubiąc co jakiś czas poszczególne źdźbła trawy - Gdy go szukałam, nie mogłam go znaleźć, gdy stwierdziłam, że czas zakończyć poszukiwania - sam się pojawił. Okrutne, prawda? - uśmiechnęła się bardziej w swoim stylu, z tą nieukrywaną złośliwością w wyrazie twarzy, jednak bez przesadnej agresji czy bólu, ot, tak po swojemu, jak za starych czasów. Dopiero gdy skończyła to mówić odwróciła się do Cole, najwyraźniej w ten sposób sygnalizując, że to koniec tej jakże wielkiej opowieści. Oczywiście, mogłaby opowiadać o tym jak to było w poszczególne miesiące kiedy jeszcze dwa lata temu byli z sobą, albo jak to było po ponownym spotkaniu, ale... czy był sens? Niezbyt duży. Nie czuła też, że to by jej pomogło. Zainteresowało ją - a to był nieomylny świat, że odzyskuje kontakt ze światem - to co powiedziała Cole na początku swojej wypowiedzi. - Znasz kogoś takiego jak Makbet? Któż to? - zapytała po prostu, bez ceregieli. Ona niestety nie była tak delikatna jak Cole, zwłaszcza nie dzisiaj.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri
Sponsored content





Polana za rzeczką Empty
PisanieTemat: Re: Polana za rzeczką   Polana za rzeczką Empty

Powrót do góry Go down
 
Polana za rzeczką
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 4Idź do strony : 1, 2, 3, 4  Next
 Similar topics
-
» Nawiedzona Polana

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: 
Off-top
 :: Archiwum :: ARCHIWUM ŚWIATA :: Wschodnie Fiore :: Magnolia
-




Reklama
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
BlackButlerVampire KnightSnMHogwartDreamDragonstKról LewDeathly Hallowswww.zmiennoksztaltni.wxv.plRainbow RPGEclipseRe:Startover-undertaleBleach OtherWorldThe Original DiariesFort Florence
Layout autorstwa Frederici.
Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.