I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Nikt nie miał większego problemu z dotarciem do celu, chociaż w przypadku Osvalda i Sever były potrzebne pewne środki ostrożności. Sever lepiej by było, żeby nikt jej żywej nie widział, a Osvald... Osvald miał problemy mocno natury egzystencjalnej. Albo raczej - komu lepiej się nie pokazywać, żeby faktycznie o dalszej egzystencji można dalej mówić. I tak też dwójka zakapturzonych postaci zjawiła się pod rezydencją zaraz po Finie, który długo naczekać się nie musiał. W każdym razie widać było, że dom był raczej, oględnie mówiąc, opuszczony. Ogród przed nim i zanim i generalnie wokół niego wrócił do korzeni przybierając postać dziką, niż pielęgnowanego, zadbanego ogródka. W oknach zaś zasłony sugerowały, że do kogokolwiek dom należy, raczej nie chce, żeby kto mu zaglądał do środka. Z resztą - zamknięta brama dość dobrze to utrudniała sama w sobie. Przed tą własnie bramą znalazła się trójka bohaterów (albo jeden bohater i dwa miniony) chyba czekając, aż Fin ją otworzy. Co by nie było, to jego dom. Chyba.
Nie spieszył się za bardzo. Właściwie to wolałby pewnie odpuścić sobie tę wycieczkę, jednak nie mógł tego odkładać w nieskończoność. Ciche westchnienie dobyło się z jego strony, a policjant musiał jakoś pogodzić się z widokiem, który to zastał. Chociaż nie minęło tak wiele, to czas pozostawał jednak dość bezlitosnym. - Nie tak to wyglądało... - stwierdziłby tylko prosto, pozostawiając dalsze komentarze pozostałym zebranym tu osobom. Nie omieszkałby też poczęstować ich, czy też podarować im po jednym pączku, czy też raczej donucie samemu zabierając się za ten w czekoladowej polewie. Wszystko po to, aby następnie spróbować pchnąć bramę i... otworzyć ją? Gorzej jeśli ta byłaby zamknięta. Jeszcze większe zdziwienie pojawiłoby się na jego twarzy, a on sam pewnie sięgnąłby po swój krew pijący miecz i... ciął w odpowiednim miejscu, aby to brama puściła i sama się rozwarła. Gorzej jak to też nic by nie dało.
Sever chwyciła donuta nieco niepewnie dziękując przy tym i patrząc na niego przez chwilę. Jak ona dawno nie miała niczego takiego w rękach! Uśmiechnęła się przed wzięciem kęsa, zaś Osvald nieco zagubiony przy całym tym podarku podrapał się w głowę. Jak dają, to trzeba brać, też rzucając niedbale jakimś "dzięki..." czy czymś podobnym. Brama sama z siebie się nie otworzyła, jednak miecz zdecydowanie zrobił swoje z zardzewiałym kawałkiem żelastwa. Uchyliła się ze zgrzytem nieprzyjemnie raniąc uszy. Zdecydowanie dom nie był obecnie w latach swojej świetności. Raczej przypominał zaniedbany budynek, któremu potrzeba trochę serca gospodarza. Kolejne na drodze były drzwi na końcu kamiennej ścieżki, jednak te stawiały opór zarówno przed pchnięciem Jerome jak i przed jego mieczem. Może jakimś wytrychem...?
Wydawało się to dość problematyczne. Jakby nie spojrzeć, włamywał się do własnego domu - własnych rodzinnych stron. Nigdy by nie przypuszczał, że to właśnie tak będzie wyglądał jego powrót w to miejsce. W dodatku w akompaniamencie kogoś, kto teoretycznie mówił, że byli spokrewnieni. Mimowolne westchnienie dobyło się z jego strony, a on przyjrzał się okolicy drzwi. Nie znał się na włamaniach. Nie znał się też na wszelkim wyważaniu drzwi siłą i innych tego typu aspektach. Mógłby niby coś zrobić, aby przedostać się do środka, jednak nie w tym rzecz. Chyba. - Trzeba poszukać innego wejścia... - napomknąłby tylko, o ile to towarzyszące mu osoby nie miały na to jakiś własnych sposobów. W końcu nie wiadomo, co rudy człek może potrafić. Jeśli nic szczególnego, poszedłby zobaczyć inne wejścia. Na tyłach budynku? A może jakieś niższe okno? W każdym razie łatwiej byłoby zepsuć jakąś szklaną powierzchnie i otworzyć wtedy okno, czy oszklone drzwi, aniżeli walczyć z czymś bardziej mosiężnym.
Szukanie innego wejścia zdawało się nieco kłopotliwe zwłaszcza, że jakby nie było, jakieś przecież właśnie znaleźli. No, główne wejście. No i czy aby na pewno powinni się długo szwędać na podwórku? Może ktoś ich jeszcze zauważy, policję wezwie... Sever chrząknęła, jakby dla zwrócenia uwagi na własną osobę. - Mam pomysł.... tylko mam pytanie. Czy będzie problemem, jeśli te drzwi, powiedzmy, tak jakby... przestaną przypominać drzwi? - co by nie było, dom był chyba dalej tak jakby własnością, tak jakby, Jerome (...no, któregoś bądź obu), a nie specjalnie wiedziała, czy takie niszczenie własności będzie mile widziane. Generalnie nie jest, ale to zdecydowanie był wyjątkowy przypadek.
Problemy bywały problematyczne. Nie dało się temu w żaden sposób zaprzeczyć. Mimo wszystko, policjant musiał sobie z tym jakoś poradzić. - Nie sądzę, aby to się komuś spodobało, ale jeśli nie mamy lepszych opcji... - dopowiedział w końcu, mając na celu rozjaśnienie ich sytuacji. Może chodzenie po rodzinnym terenie byłoby dziwne, jednak brak drzwi lub ich kompletna zamiana mogłyby wywołać większe zamieszanie. Sam z kolei miał też jedną kwestię do poruszenia, którą zamierzał jakoś zacząć przy otwieraniu drzwi lub szukaniu tylnego/okiennego wejścia. - Mówiłaś coś... mówiłaś coś o rodzinie... - dopytałby się jeszcze cicho, jakby od niechcenia policjant, mając na uwadze pewne fakty i ich wpływ na jego osobę podczas misji egzaminacyjnej. W końcu powinien się dowiedzieć jak wyglądała prawda i miał jakoś... naprawić sobie kontakty z rodziną. No... przynajmniej wypadałoby się o niej czegoś więcej dowiedzieć. Tak. W tej chwili to było jego postanowienie, a przynajmniej tak mógł sobie to tłumaczyć.
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Rezydencja Jerome Sob Gru 30 2017, 19:33
MG
Sever uznała słowa Finna jako swego rodzaju ciche pozwolenie na robienie z drzwiami tego, co jej się podoba. I tak to też podeszła bliżej dokładając do nich swoją dłoń - niewiele trzeba było czekać, by te zaczynały się starzeć. A przynajmniej wyglądały na co raz to większy zabytek poprzedniej epoki, aż w którymś momencie starczyło zwykłe pchnięcie ich do środka by wejść. Za nimi zaś rozciągał się hol. Jakieś schody w górę, jakiś dywan, podłoga drewniana. Po trzy pary drzwi na ścianie. Hol zaś był może nie wysoki, a dość szeroki. Nie przypominał żadnego ciasnego korytarzyka, a faktycznie większy salon z żyrandolem na środku, dwoma sofami i stolikiem. - Rodzina... Tak. Wspominałam o rodzinie. Ta twoja nie jest z Fiore. Znaczy... Nie ta konkretna część, o której mówię. - bo w sumie kim była matka Fina to nie specjalnie wiedziała. I nawet nie interesowało ją to. Nie miało to większego znaczenia. Chyba. Nie mniej nie kontynuowała dalej. Jeżeli chce wiedzieć coś konkretnego, musi konkretnie zapytać. Nie chciała mu ułatwiać a i miała z tego pewną rozrywkę. - Zaprowadź mnie do jego pokoju... Albo tam, gdzie zwykł być. - jeżeli coś znaleźć, to blisko łóżka. Znaczy mogło być i gdzie indziej, ale rzeczy ważne warto mieć pod ręką, a pod ręką to znaczy w sypialni. A sama błądzić po posiadłości nie miała zamiaru.
Niewiele mógł powiedzieć w zaistniałej sytuacji. W końcu raczej niecodziennie widuje się postarzanie drzwi w tempie natychmiastowym. Co mógł też więcej poradzić w takiej sytuacji? Niewiele. Niespecjalnie za wiele. - A... Aha - podsumował w stosunkowo krótki sposób wylewność kobiety. Nie spodziewał się zresztą niczego innego. W końcu jeśli przychodzi na kogoś liczyć, można liczyć tylko na siebie. Równie pomocnym mógł okazać się on sam. Dlatego też bez większych słów ruszył w sobie znanym tylko kierunku. Kierunku, który nijak miał się do tego, poszukiwanego przez dawną radną, bo nie do pokoju rodziców, czy jego gabinetu. Nie. Ruszyłby zwyczajnie do swojego, dawnego pokoju. W końcu wypadało się jakoś rozeznać, na czym to wszystko stoi, chociaż aż tyle czasu to tutaj nie minęło.
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Rezydencja Jerome Sob Sty 06 2018, 15:40
MG
Fin liczył na bardziej wylewną odpowiedź, a Sever liczyła na większą dociekliwość. Tymczasem oboje musieli obejść się ze smakiem. Sever rzuciła mu tylko krótkie, niezadowolone spojrzenie, po czym oboje ruszyli na górę. Nie do końca tam, gdzie oczekiwała Sever, ale tam, gdzie chciał Fin. Drzwi były zamknięte na klucz, ale sam klucz tkwił i tak w zamku więc nie był to większy problem. Ten z kolei pomijając leciutką warstwę kurzu wyglądał na nietknięty. Sam pokój znajdował się od strony fasady budynku z oknem wychodzącym naturalnie przed dom. Nie wyglądał on jednak jakoś oszałamiająco. Przy lewej ścianie stało pościelone łóżko z czystą pościelą, zaraz obok komoda z lampką. Po przeciwnej stronie jakaś biblioteczka, biurko i stolik, jakaś półka z różnymi drobiazgami postawionymi lata temu, może jako ozdoba, może nie. W każdym razie zdawał wrażenie takiego, który był sprzątany i dbano o niego nawet, jeśli nikt w nim od dawna nie przebywał. Sever zaś stała za progiem z ręką wyciągniętą do przodu. - Tutaj niczego nie ma. - stwierdziła po przebadaniu go na swój pokrętny sposób. Co dalej - należało do decyzji Fina.
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Rezydencja Jerome Sob Sty 06 2018, 16:38
Wieczór, a nawet popołudnie pełne rozczarowań. Nie zmieniało to wiele w jego położeniu. Wspomnienia zdawały się wracać do niego jak żywe, a odrobina wzruszenia odmalowałaby się nawet na jego twarzy. Mogłoby się tak stać, gdyby nie towarzystwo jakie w tej chwili miał. Mimowolne otarł nigdy niepowstałą łezkę w oku. Delikatny uśmiech pojawił się na myśl o dawnych latach, ale nie po to się tutaj znalazł. - To nie ten pokój... - powiedział nader oczywistą kwestię, aby zaraz potem podać odpowiednie koordynaty. Przynajmniej jakoś nakierować towarzyszącą mu kobietę. Sam wolałby zostać tutaj jeszcze chwilę, jakby szukając jakiś bardziej przydatnych elementów ze swojej przeszłości. Wszystko po to, aby później dołączyć do przeszukującej to miejsce radnej. W końcu to ona raczej wiedziała, czego szukała.
Sever uśmiechnęła się delikatnie, kiedy Fin lepiej ich nakierował, gdzie w sumie powinni szukać informacji. Tak też udali się w inną część domu zostawiając Fina samego. Tan z kolei mógł orzpocząć większe oględziny pokoju. Na półkach znajdowały się książki, które to czytał za młodu lub z nich korzystał w ten czy inny sposób. Gdzieś jakaś encyklopedia, gdzieś jakaś książka dla dzieci. W szufladach znajdowały się głównie papiery i jakieś pomniejsze drobiazgi, chociaż w jednej znalazł zdjęcie rodzinne za czasów, kiedy jeszcze całą trójką byli razem - mama, tata i ich syn. Pod łóżkiem kilka pudełek, z reguły puste lub zakurzone, w niektórych były jakieś czasopisma dla dzieci czy również jeszcze inne drobiazgi, gdzieś zaplątał się jakiś pluszak, który swego czasu miał z pewnością jakieś miejsce w pokoju. Co więcej na jednej ze ścian był obraz, chociaż Fin nie był do końca pewny, czy był on tutaj od zawsze, czy pojawił się niedawno. Jakaś cześć jego mówiła, że już tutaj był, jednak nie był w stanie przywołać konkretnego wspomnienia, w którym byłby faktycznie widoczny i odpowiednio wyraźny.
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Rezydencja Jerome Nie Sty 21 2018, 22:07
Policjant z pewnością miał niekrótką chwilę na parę retrospekcji. Te mimo wszystko pozostały wewnątrz jego osoby, a jedynie oczy białowłosego się zaszkliły, a ten przetarł je, odganiając od siebie smutno-wesołe wspomnienia. Wszystko po to, aby przyjrzeć się raz jeszcze pomieszczeniu, skupiając swoją uwagę na obrazie. Był tutaj? Nie było go? Co dokładniej przedstawiał? Może to zwyczajny kaprys, a może zwykła ciekawość wiodła go ku malunkowi, aby to dokładniej sprawdzić. Zawodowe spaczenie? Niepewność rodzinna? W skrócie przyjrzałby się obrazowi, aby znaleźć jakąś odpowiedź względem tego, co kryłby taki obraz, a jeśli nic by nie krył, to ruszyłby za radną. W końcu jednak wypadało mieć na to jakoś oko, prawda?
Obraz przedstawiał zamek. Niewątpliwie był to zamek, to tego na tle nocnego nieba. Smukły, ze strzelistymi wieżami, wykonany z niebieskiego budulca. Wyglądał całkiem ładnie, chociaż cały obraz był raczej ciemny. Czy cokolwiek się za nim kryło? Fin nie wiedział. Za samym obrazem była ściana, jak można by się spodziewać. Do tyłu obrazu też żadnej tajemniczej kartki nikt nie doczepił. Tymczasem kiedy Fin wychodził z pokoju, na piętrze rozległ się hałas, jakby coś ciężkiego zostało przewrócone na ziemię. Szybko w danym miejscu znalazł nie tylko radną, ale też Oswalda. Oraz duży sześcian z paszczą najeżoną kłami. Musiała wyjść dziurą, która zrobiła się w ścianie. Mniej więcej w tym miejscu stała biblioteczka, która teraz leżała na podłodze. Sześcian widząc Fina zamarł na moment w bezruchu, ale chyba policjant wpadł mu w oko. I to w tym wypadku brzmiało raczej niebezpiecznie. Tylko skąd to w jego domu?!
Najważniejszy był spokój. Nie mógł pozwolić sobie na żadne, nerwowe ruchy. Nie mógł też wzbudzać podejrzeń u sześciennej istoty, którą pierwszy raz na oczy widział. Wszelkie rozważania względem nietypowego malunku wypadało więc zostawić na potem. Sam zaś postanowił sprawdzić jak stworzenie zareaguje na jego ruchy. Uniósłby dłoń do góry, aby następnie przesunąć ją na bok i jeśli stworzenie wykonałoby jakieś niepokojące ruchy, oczywiście spróbowałby tego uniknąć. - ...co się stało? - spytałby się tylko cicho, mając ciągle na uwadze stworzenie, które mogło zachować się... różnie. Wszystko po to, aby w razie czego jeśli to podążałoby za ruchem jego dłoni niczym zwierzątko, sięgnąć po jakąś piłkę i rzucić nią gdzieś na bok, jakby to miało aportować. Gorzej jeśli wymagałoby to walki. Wtedy aktywowałby na tym zaklęcie lenistwa - Sloth rangi B. Wszystko po to, aby spowolnić stworzenie, a samemu wyminąć je w trakcie potencjalnego ataku i spróbować zlokalizować jego słaby punkt.
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Rezydencja Jerome Sob Lut 03 2018, 12:28
MG
Stworzenie stało jak stało, a nawet lewitowało patrząc na Fina. Brak jakichkolwiek podejrzanych ruchów. Zero. Null. Dlatego też niespodziewane było błyskawiczne otwarcie jego paszczy i równie błyskawiczne wystrzelenie szpikulca o długości dwóch metrów prosto w ramię Fina. Coś tak szybkiego, że nawet nie zdążył pomyśleć, by użyć zaklęcia, chociaż był przecież przygotowany na atak! Szpikulec ułamał się sam z siebie zaraz po wbiciu przyprawiając maga o ból. Ból irytujący, jednak nic groźnego. Z rany sączyła się leniwie stróżka krwi. I tyle. Osvald dobył pistoletu który widocznie zatrzymał sobie po akcji w Erze. Sever zaś stanęła niego za nim nie chcąc się mieszać. Tymczasem sześcian... dalej lewitował. Jakby strzelił i to w sumie tyle, patrzył na efekty... Odpowiedź na pytanie chyba musiała poczekać, aż zrobi się bezpieczniej.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.