Wygląd: Rosły mężczyzna o przeciętnej budowie ciała. Nie wyróżnia się wielkimi muskułami, lecz nie jest też chudzinką, która ma same kości i skórę. Mocne nogi, długie ręce, zakończone dłońmi (o dziwo), które są przyozdobione długimi palcami (sztuk 5 na jednej ręce). Na opuszkach palców, oraz środku dłoni, posiada "znaki", w kształcie poziomych prostokątów, dzięki którym, łatwiej mu dozować ilość magii (objaśnienie w historii). Owe znaki są w kolorze jasnej czerwieni. Palce zakończe, a jakże, mocnymi pazurami... tak pazurkami, są one trochę przydługawe, ale nie na tyle by drapać wszystkich witających się z nim ludzi, ale wyglądają jak zgrabne, kobiece paznokcie. Mamy omówione ręce, to czas na nogi. Sprawne, dwie. Jak już wcześniej wspomniane mocne kończyny, stópki odpowiednie względem jego wzrostu. To mamy omówiony tors, więc czas na szyję z łepetyną. Szyja dłuższa niż u innych dwunożnych osobników "sapiens". Kark obrośnięty zgrabnym, jasnoróżowym irokezem. To teraz twarzyczka, nietypowa, ale jest... chociaż trudno to nazwać twarzyczką. Beliar zamiast normalnej buźki ma... czaszkę, ale nie taką ludzką tylko wilczą. Zgrabna czaszka, ot co, tylko rogata trochę, ale to za chwilkę. Wilcza czaszka w kolorze kości słoniowej. Posiada zęby, otwór na nosek, oczy ma nawet. Ślepia w odcieniu bardzo jasnego błękitu z pionową źrenica. Nie posiadają normalnej, białej twardówki... są jakoby zawieszone w czarnej substancji, która również osmala jego czaszkę w okolicach oczodołów. Język również posiada, ale nie taki zwykły, nie nie. Krowi jęzor w przyjemnym dla oka, niebieskim kolorze z kolczykami, dzięki którym łatwiej jest mu dozować ilość magii (wyjaśnienie w historii). Wracając do czaszki, z czubka jego łba wyrastają rogi, podobne to tych gazelich, jednak jego są bardziej skręcone. Są one koloru bardzo ciemnego fioletu, prawie że czarne. Na czubku jego wilczej czachy znajdują się chaotycznie ułożone włosy, przypominają lekko napuszonego irokeza w kolorze bladego różu, tak samo jak na karku. Co tu jeszcze, skóra została, ona również nie posiada normalnego odcienia. Jest ona w ciemnym kolorze, również w fiolecie. Z jego odcinka lędźwiowego wyrasta gruby krokodyli ogon, jednak nie posiada on charakterystycznej skóry tego zwierzaka a posiada twardą, grubą łuskę, które są w ciemnym odcieniu fioletu. Beliar wykorzystuje niekiedy swój ogon jako dodatkowa ręka, czyli chwyta nim dodatkowe przedmioty. Ogon na całej długości, posiada kolce (na grzbiecie ogona).
- Wygląd:
Forma demona magiiGdy nasz Beliuś przesadzi z magią, odbija mu szajba, nie ukrywajmy... Prócz ogólnego niepohamowania, zmienia się jego wygląd. Beliar podwaja swój wzrost. Całe jego ciało pokrywa się czarnym, krótkim futerkiem. Jego kończyny wydłużają się, przez co spokojnie może chodzić na czworaka, jednak woli chodzić podkurczony. Stopy zmieniają się w przerośnięte łapy, zakończone mocnymi, długimi pazurami. Dłonie wyglądają jak ciecz, która ciągle skapuje, jednak się nie kończy. Palce wyglądają jak szpony, jednak ma możliwość ich zgięcia. Jego klatka piersiowa porasta kośćmi, które przypominają żebra, jednakże są spłaszczone i łączą się na całej długości. Od odcinka szyjnego kręgosłupa, po odcinek piersiowy, wyrastają na jego kręgosłupie długie kolce, oraz giętkie gałązki cierni, które w dużym łuku, otaczają jego ciało. Od łopatek wyrasta długi płaszcz skóry, który jest obrośnięty krótkim futrem. Jest on w stanie zmieniać formę, zależnie od poziomu poirytowania Beliara. Jeśli jegomość jest "spokojny" płaszcz spokojnie opada na ziemię, zaś poirytowany staje się niespokojną, dzielącą się na części strukturą.. Przednia część szyi jest bujnie obrośnięta długim futrem. Oczy Belia są w stanie zniknąć w czerni, ale rzadko to robią. Z czaszki, pozbawionej jego pięknego irokeza, wyrasta dodatkowa para rogów, które zgrabnie zaokrąglają się do przodu (jak baranie). Belio jest wtedy pozbawiony ogona.
- Wygląd:
Charakter: Ciekawy to pan, powiem na samym początku. Raczej spędza czas samotnie, ale jak się ktoś przypałęta, nie będzie mieć nic przeciwko herbatce z tym przypętanym osobnikiem. Większość czasu spędza na czytaniu, bądź zbieraniu/hodowli ziół, gdyż takie ma hobby. Najczęściej czytuje stare księgi, głównie związane z alchemią czy starą magią, szukając ważnego dla niego zaklęcia, póki co – bez skutecznie. Uważa się za inteligenta, głównie z takiegoż powodu, iż przeczytał nie mało ksiąg, pokaźna biblioteczka, ale się z tym nie wywyższa ani nie wychwala, to nie w jego stylu, nawet nie lubi tego robić. Prócz zaprzyjaźniania się z ziółkami, spijania herbatki i czytania, lubi przechadzki po lasach, wycisza go to i sprawia, że staje się jeszcze bardziej produktywnym, niż zazwyczaj, ale w jakim sensie produktywnym? Jak inni magowie bawią się w mordowanie bestii, ten koleżka walczy z moździerzem i uciera pasty alchemiczne o różnorakich właściwościach, wtedy czuje się jak artysta i lubi się tak określać. Ale najbardziej z tego lubi pomagać ludziom, którzy przychodzą do niego właśnie po jego wyroby, co przepełnia go satysfakcją i dumą. Nie jest rannym ptaszkiem, nie nie.. śpioch z niego! Ale to tyle o jego ulubionych zajęciach i przejdźmy do konkretów.
Nie należy do dusz towarzystwa i trzyma się zazwyczaj z tyłu. Nie jest super żartobliwy, ale czasami powie coś śmieszniejszego. Z początku, może wydawać się trochę trudnym osobnikiem, ale jak się go rozgryzie, można uzyskać wiernego druha, który prawie zawsze pomoże. Trudny może się wydawać dlatego, że miewa "humorki" i jednego dnia może bawić go coś, zaś następnego dnia może się za to śmiertelnie obrazić. Sam też często określa osoby po stylu rozmowy i wtedy będzie się starać unikać takowej. Nie bywa chamski, stroni od tego, również nie jest ordynarny... I bywa spokojnym lotosem, czyli nie łatwo się go wkurza, ale jak ktoś dobrze naciśnie to nie ma przebacz. To może wystarczy tego złego i wejdźmy na milszy temat. Jak już wcześniej było wspomniane, jak się go dobrze pozna, jest superanckim przyjacielem. Jeśli przyszłoby się do niego w środku nocy, przyjmie jak swoje dziecko i przenocuje się i rano ugości śniadaniem, czyli w skrócie, można na nim polegać no i troskliwy jest. Potrafi pocieszyć oraz doradzić dobrym słowem, ale też nie zawsze mu to wychodzi. Beliar bardzo lubi towarzystwo kobiet. W pewnym stopniu uważa je za bardziej kompetentne rozmówczynie, ale nie tylko o względy rozmowy mu chodzi, ale nawet spacer czy wypicie herbaty, jest bardzo miłym gestem dla niego. A teraz coś o jego małej tajemnicy... chłop ma amnezję wsteczną. Cały czas stara sobie przypomnieć kim był, przed swoim wypadkiem. Poniekąd to schorzenie przyczyniło się do jego hobby – czytania. Sporo zapomniał, kiedyś pewnie był godnym poszanowania magiem, ale teraz... połowa z tego została, nie pamięta nawet swojej daty urodzenia. Miewa dni, gdy rozpamiętuje siebie i stara się coś przypomnieć, ale bez większych efektów. Najczęściej w takie "dni" jest strasznie marudny i melancholijny.
Forma demona magiiBelio w tej formie nie jest tym spokojnym Beliarem co zawsze. Jego charakter zmienia się wtedy o 360º. Jest wtedy łatwym targetem. Irytuje go wtedy wszystko i jest dobrym powodem, żeby spuścić łomot. Mimo ogólnej chętki siania spustoszenia, pamięta ważne dla siebie osoby i im stara się nie wyrządzać krzywdy, no chyba że to będzie przypadek. Znane mu osobniki, które są wtedy w strefie zagrożenia, stają się wtedy przedmiotem ochrony i Belio będzie się starać za wszelką cenę te osoby chronić. Forma ta nie jest długim stanem, więc nie posiada dokładnych cech charakteru.
Historia: 02.02.X636
Laboratorium brata to istne dzieło, cholera ma tu prawie wszystko co potrzebne, co dusza zapragnie. Tylko czuć od niego dziwne niepohamowanie. Na początku zaczął na eksperymentach na małych gryzoniach, ale zaczyna zwiększać skale swoich działań... martwi mnie to, nie wiem dokąd się posunie, ale bądźmy dobrej myśli i liczmy, że kiedyś mu przejdzie. Najbardziej irytuje mnie to, że ukrywa to przede mną... myśli, że tego nie widać, że ja tego nie widziałem.
Dzisiaj pracowaliśmy nad nowym serum, które jest w stanie czasowo zwiększyć rozmiary i tężyznę fizyczną, ale nasze obecne prace zakończyły się fiaskiem. Drobne gryzonie nie były w stanie przeżyć tak nagłego rozrostu tkanki mięśniowej i dosłownie były rozsadzane. Musimy albo zmniejszyć dawkę, lub zmodyfikować serum tak, by zmiany zachodziły wolniej, jednak na tyle szybko, by osoba, która go zażyje, będzie szybko gotowa do działania. Musimy być dobrej myśli
Beliar.
03.03.X636
Coś mamy! Nasze serum wydaje się bezpieczniejsze dla tych małych stworzeń. Nie są rozrywane pod wpływem nagłego rozrostu. Nie jestem pewny, który składnik to spowodował, ale robi to naprawdę dobrze... nawet zbyt dobrze. Przyrost tkanki jest moim zdaniem za wolny. Fakt, że pełen efekt uzyskujemy w ciągu minuty, ale to za długo. Po minucie na polu bitwy można padnąć trupem a nie chodzi nam o to. Dalej czegoś brakuje, tylko czego? A co jeśli poprzednia dawka była korzystna dla większych stworzeń? Tyle pytań... cholera.
Brat coraz bardziej napiera, żeby zwiększyć zakres testów, żeby zostawić te gryzonie i zacząć testować na czymś większym. Ale zaczął to ze mną konsultować... może nie jest z nim aż tak źle? Oby tak było. Boję się najgorszego. Boję się tego, że zacznie testować to na sobie, bez ustalenia konkretnej dawki. Nie chcę znów przez to przechodzić, nigdy nie zapomnę, gdy przywiązał do swojego ramienia tamten cholerny kryształ, który wypalił mu pół przedramienia... musiałem wtedy durnia ratować, nie chce tego powtarzać.
Beliar.
05.07.X636
Cztery miesiące minęły od ostatnich notatek a był tylko jeden powód. Dwa tygodnie po ostatniej notatce mój wspólnik, pod wpływem zrezygnowania i długim czasie nie odnoszenia sukcesów, zniszczył wszystkie nasze zapiski i pół laboratorium. Przez następne miesiące staraliśmy się odrobić straty. Międzyczasie opracowaliśmy nową formułę, która wydaje się efektywniejsza od poprzedniej. Kto by pomyślał, że wystarczy zwiększyć dawkę jednego składnika o 2 gramy... jednak nie stoimy w miejscu. Testujemy nasz specyfik na szczurku Albercie. Mamy nadzieję, że będzie dobrze.
Brat wydaje się teraz spokojniejszy po tym wybryku, całe szczęście. Postaram się go namówić na ewentualną przerwę, przez te parę miesięcy nieźle się napracowaliśmy.
Beliar.
06.07.X636
Nie ma mowy o żadnych wakacjach, trafiliśmy na coś interesującego. Po upływie 24 godzin stan Alberta nie zmienił się. Cały czas jego tkanka mięśniowa jest w stanie powiększenia. Szczur zachowuje się agresywnie w stosunku do innych pobratymców. Nie wiemy co jest przyczyną zwiększonej agresywności, nie zamierzaliśmy tego. Albercik jest odizolowany od innych szczurów, dostaje takie same porcje jak reszta. Póki co, nie podawaliśmy mu żadnych preparatów, czekamy aż efekt zniknie sam. Jeśli do jutra efekt nie cofnie się, podamy proste zioła. Musimy być gotowi na ewentualność, że efekt serum nie będzie się cofać... trzeba opracować formułę uwsteczniającą.
Beliar.
07.07.X636
Wygląd Alberta nie zmienił się. Podaliśmy mu suszone zioła, które powinny zadziałać na niego w ciągu godziny. Jeśli natura nie da rady, podamy mu jeden z naszych eliksirów, które cofają skutki innych napojów magicznych.
Po upływie godziny, stan Albercika nie zmienił się. Podaliśmy mu miksturę, mamy nadzieję, że ta w ciągu godziny mu pomoże. Szczur wydaje się być przemęczony, reaguje na to, co się dzieje w okół.
Znów się zaczyna... chce powiększać zakres badań. Chyba nie wie, co się może stać, skoro szczury tak źle reagują na nasze serum. Oby szybko mu przeszło.
Beliar.
10.07.X636
Pożegnaliśmy gryzonia dzisiaj rano. Mikstura cofająca skutki nie zadziałała, szczur przez poprzednie dwa dni, był nie do uspokojenia. Szamotał się w klatce, atakował pęsetę, którą podawaliśmy mu pożywienie. Szczur prawdopodobnie zdechł z przemęczenia. Pobraliśmy próbki z jego ciała. Mięśniowy nie wyróżniał się niczym, tak samo kości. Za kilka dni postaramy się powtórzyć badanie, jednak na innym stworzonku, prawdopodobnie będzie to świnka morska.
Caps zaczął wynosić małe porcje specyfiku z laboratorium, ale nie jestem pewien, gdzie je przetrzymuje... będę musiał je znaleźć zanim wyniesie je z domu.
Bel...
Nagła dłoń, która pojawiła się na ramieniu mężczyzny, podniosła go z nad jego notatek -
Znów skrobiesz te wypociny? - serdecznym uśmiechem przywitał go jego brat -
Przestraszyłeś mnie! I tak, znów się pocę nad tym papierem, bo może nam się to przydać. Będziemy wiedzieć, gdzie popełniamy błąd. Jesteś pewien, że kontynuowanie tego specyfiku jest dobrym pomysłem? - podrapał się po karku i spojrzał na niego kątem oka. Caps zrobił skwaszoną minę i prychnął -
Oczywiście. Czuję, że jesteśmy o krok od przełomowego odkrycia! Uwierz mi. - chłopak odszedł od niego i stanął przy klatce, gdzie znajdowały się świnki morskie i wziął jedną na rękę -
Pomyśl, co się stanie, gdy gildie dowiedzą się o naszej miksturze! Będą je kupować hurtem! Jak to ułatwi zadania, to będzie piękne - pogładził białego zwierzaczka po grzbiecie i odłożył go z powrotem do klatki. Beliar spojrzał na brata sceptycznie -
Albo zlecenia w ogóle się skończą. Jeśli komuś się coś zalęgnie, wystarczy, że łyknie naszego "cuda" i nie będzie potrzebować jakiś tam magów - burknął. Wstał z krzesła, zabierając ze sobą notatki. Podszedł do klatki z gryzoniami -
Trzeba im dać jeść, zajmiesz się tym? - spytał się brata. Ten pokiwał głową. Belio odwrócił się na pięcie, zasygnalizował bratu, że idzie się położyć. Schowawszy notatki do dziennika opuścił laboratorium.
Gotowy, by oddać się błogiemu wypoczynkowi,został z niego ordynarnie wypchnięty. Głośny huk z laboratorium i krzyk... a raczej coś co go przypominało. Beliar zbiegł po schodach w sekundę i znalazł się w warsztacie. Wielka postać 4 metrowego, zmutowanego wilka. Twór przemówił głosem, który Beliar znał od dzieciństwa -
Widzisz! Jestem teraz wielki! Widziałem, że jest to bezpieczne i te twoje "testy" to strata czasu, haha! - Beliar wpatrywał się w niego z przerażeniem -
Oszalałeś?! Co ty najlepszego zrobiłeś?! - wykrzyczał i cofnął się -
O co ci chodzi? Przecież to ja, braciszku. Nie poznajesz mnie? Czyżby moje muskuły przylepiły ci te twoje niebieskie oczka? - zaśmiał się szelmowsko -
Tak! Stałeś się potworem! Futro ci na mózgu porosło i zmutowało cię do reszty! I Ja to teraz naprawię, znowu! - wykrzyczał Beliar i spojrzał na brata złowrogo. Ten zawył przeraźliwie i strącił wszystko ogonem. Caps zaszarżował na rozzłoszczonego Beliara, przygwożdżając go do ściany -
W takiej formie, nie ma zabawy - wycedził powoli. Belio był gotowy do rzucenia zaklęcia, jednak gdy to się stało, Caps przy pomocy swojego ogona sięgnął ostatnią ampułkę z eliksirem i zaaplikował ją bratu. Odsunął się od towarzysza i czekał, czekał na efekt swojej pracy, jak to na niego zadziała. Beliar wił się w konwulsjach, nieświadom tego co się dzieje, rzucił zaklęcie, jednak nie na swojego brata a na siebie, opróżniając swój magiczny zbiorniczek do sucha. Momentalnie światło w całym laboratorium zgasło. W ciemności zapaliły się dwie jasnoniebieskie kropki. Chłopak zawył boleśnie. Żarówki zamigotały i energia powróciła do studia. Przed Capsem stała czarna postać otoczona cierniem. Smolista postać leżała w miejscu, gdzie jeszcze chwilę temu znajdował się Belio. Trzymała ręce na swojej twarzy a raczej czaszce. Niechętnie, twór, podniósł się na nogi -
Co się stało... - wymamrotał i spojrzał na zafascynowanego kompana. Ten obserwował go bacznie, zachwycony i przerażony jednocześnie -
Co ci się stało w twarz...? - temperament chłopaka opadł i zbliżył się do brata -
Co? Komu? Mi? - nie wiedząc co się dzieje, ręce zaczęły biegać po czaszce. Po szybkim, dokładnym zbadaniu, dłonie odkleiły się od oblicza. Ręce szybko obiegły całe ciało -
Coś ty mi zrobił?! Wiedziałem, że kiedyś wpędzisz nas w bagno idioto! - rozwścieczony Beliar rzucił się na brata, pociskając go do podłogi, roztrzaskując wszystko, co było w pobliżu. Szarpanina trwała dłuższa chwilę. Potyczkujący się bracia, tratowali pomieszczenie, przerzucając się co chwila, aż Caps znalazł się na Beliarze. Gdy ten brał zamach łapą, nagle zatrzymał się i opadł z sił, przyciskając Belia do podłogi. Gdy stwór wygrzebał się spod ciała brata, ten zaczął się kurczyć i wracać do normalnej formy. Beliar wpatrywał się w nieprzytomnego brata, wtem mroczki przed oczami przejęły całkowitą wizję...
____________________________________________________________________
12.01.X643
Obudził się po środku ośnieżonego pustkowia. Otaczały go pojedyncze jodły. Powoli wstał, siadając na śniegu. Trzymał się za łeb, próbując zatrzymać kręcące się otoczenie. Po dłuższej chwili wstał na nogi, chybocząc się. Szedł, próbując utrzymać równowagę, jednak krótkie nogi, były niesforne. Beliar w swej formie "Demona" szedł kilka dni. Kolejna zimna noc, mimo to, nie było mu zimno... do czasu. Podczas snu, Belio wrócił do "normalnych" rozmiarów. Obudził się z powodu niewyobrażalnego chłodu. Nie pamiętał skąd się tu wziął, co tu robi i dlaczego. Było około godziny 4 rano, słońce powoli wdrapywało się na nieboskłon.
Po kolejnych latach wędrówki trafił na małą osadę. Nieświadom swojego wyglądu wkroczył w nią jak nigdy nic. Prócz krzyków kobiet i płaczu małych dzieci, nie zastał tam nic. Zmuszony do kolejnych podróży, niestety. Podczas włóczęgi, starał sobie cokolwiek przypomnieć, jednak wszystko na marne.
_______________________________________________________________
12.10.X743
Beliar został przyjęty przez okolicznego szamana. Posiadał on mały domek na skraju lasu, blisko wioski. Chłopak miał służyć jako pomoc przy wykonywanych obrzędach, jak i przy pomocy tworzenia alchemicznych specyfików. Był to poczciwy dziadek, zawsze uśmiechnięty. W przeciwieństwie do innych nie bał się Belia, czuł od niego potężną magię i zawsze mu o tym przypominał.
Kolejny dzień w domostwie. Beliar jak zawsze przygotowywał śniadanie dla siebie i dziadzia. Słońce wpadało przez okno, tak samo jak właściciel wpadł do kuchni, zwabiony przyjemnym zapachem jajecznicy -
Ohohoo, uwielbiam twoją jajecznice – uśmiechnął się radośnie i poklepał swój brzuch. Beliar wydał z siebie odgłos zadowolenia -
Wiesz, że nie musisz codziennie przygotowywać śniadania? – powiedział szaman, siadając przy stole -
Oczywiście, że muszę. Nie mam jak się odwdzięczyć za każdy dzień, który spędzam u ciebie – odrzekł, nakładając jajka i postawił talerz przed domownikiem. Ten spojrzał smakowicie na danie i od razu zaczął je jeść, nie czekając na Beliara -
Przemyślałeś już, czy chcesz... no wiesz... przypomnieć sobie czary. Może być, że zapomniałeś kilka... rzeczy – powiedział lekko zmieszany i włożył widelec do ust. Chłopak spojrzał smętnie na jajecznicę i nagle podniósł wzrok -
Sądzę, że jestem gotowy. – powiedział pewnie. Dziadek zrobił zdziwioną minę, ale po chwili uśmiechnął się.
Belio siedział spokojnie na ławce przed domkiem, ciesząc się promieniami słońca. W przejściu stanął szaman, wpatrując się w zrelaksowanego mężczyznę -
I co, gotów? – zapytał się, szturchając go lekko. Ten zaskoczony, spojrzał na niego i kiwnął głową. Przeszli kawałek dalej. Mężczyzna wypytał Beliara, czy nie miał przy sobie, żadnych kluczy bądź innych magicznych "urządzeń". Po dłuższym magicznym dochodzeniu, doszli do wniosku, iż Beliar nie stosuje żadnych magicznych przedmiotów. Po ponownym upewnieniu się, czy chłopak jest gotów, zaczęli powtarzać "elementarz".
Szaman wrócił do domku. Beliar zaciekawiony wpatrywał się w mężczyznę znikającego w ciemnym korytarzu. Po sekundzie wrócił z wielką księgą, podszedł do chłopaka i wręczył ją mu -
Jako pierwszy etap, będzie przypomnienie podstaw. W tej księdze jest kilka najpopularniejszych rodzajów magii. Przeczytaj to – sapnął i poklepał go po plecach -
Wyrobisz się do jutra, prawda? – uśmiechnął się -
1000 stron? Pewnie, dam radę – zaczął kartkować książkę -
To dobrze. Ja mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia – odwrócił się i ponownie zniknął w ciemnym korytarzu, zostawiając Beliara samego na małej polance za domkiem.
Późnym wieczorem Belio położył księgę na stole w jadalni -
Nie sądziłem, że taka księga z elementarnymi nowinkami może byc tak ciekawa. – powiedział z entuzjazmem w głosie. Nie otrzymał odpowiedzi, co było dziwne, gdyż zazwyczaj otrzymywał odpowiedz, czy nawet zwykły śmiech. Wszedł do salonu i zobaczył śpiącego na fotelu dziadka -
Starzeje się – powiedział szeptem i spojrzał na zegarek... 3 w nocy. Nie, dziadek się nie starzeje. Zdziwiony chłopak, cicho odłożył księgę na jednej z półek i szybko poszedł do swojego pokoju. Po raz pierwszy mu się zdążyło, żeby zostać na dworze i nie zwrócić uwagi na czas czy zimno. Naprawdę wspaniała książka.
Beliar po raz pierwszy od kilku dni nie zrobił śniadania, odsypiając nockę. Obudziwszy się w południe, ubrany i prawie gotów do działania zjadł już zimne śniadanie. Pozmywał i opuścił kuchnię. Staruszek siedział na ławeczce i wpatrywał się głęboko w las. Zaciekawiony chłopak usiadł obok i również się wpatrywał w gęstwinę -
Widzisz tam co? – powiedział po dłuższej chwili -
Widzieć to nic, ale czuję. Musimy coś z tym zrobić. – odrzekł szorstko. Wstał i zaczął się kierować w stronę lasu. Lekko skołowany Belio zaczął kroczyć za szamanem. Szli tak dłuższy czas, co jakiś czas zatrzymując się, aż zatrzymali się zupełnie. Stanęli przy potężnym dębie. Dziadek obszedł go kilka razy. Stanął na przeciw Beliara, który wpatrywał się w koronę drzewa -
To coś dochodzi z tego drzewa, ale mam podejrzenia co do tego... nawet nie jestem pewien, co to – mruknął i powrócił do chłopaka -
Będziemy musieli to coś wywabić – powiedział i kilka razy stuknął swoją laską o podłożę. Ziemia w okół nich zatrzęsła się przeraźliwie. Staruszek stał spokojnie, Beliar próbował utrzymać równowagę. Po chwili tętent ustał. Cisza, zabijająca cisza. Nagle głośny huk, skowyt i ponownie ziemia się zatrzęsła. Spod spowitej korzeniami ziemi wyszedł wielki kretopodobny stwór. Twór miał ponad 12 metrów, spowity brązowo-czarnym futrem. Zaskrzeczał przenikliwie i otoczył ich swoimi łapami. Dziadek stanął w walecznej pozie. Kret wykonał szybki atak, próbując jednym kłapnięciem zjeść walecznego szamana i bardziej skołowanego Beliara. Obydwoje zdążyli odskoczyć. Szaman jednym sprawnym ruchem swojej laski zaatakował kreta zaklęciem, które tylko jeszcze bardziej go rozsierdziło -
Uważaj! Ma on w sobie tyle magicznej energii, że jednym zaklęciem cię zmiecie! Musimy go jak najszybciej pokonać! – wykrzyczał i ponownie zaatakował kreta przy pomocy zaklęcia. Kret zaatakował ciągle atakującego szamana. Szybkim ruchem łapy zbił go z z nóg i starzec wylądował na pobliskim drzewie, po którym osunął się i wylądował na trawie. Beliar obserwował go przez krótki czas, gdyż kret przeniósł się z atakiem na chłopaka. Ten ponownie wykonał unik, niezgrabnie lądując na nogach. Szybka analiza? Nie, nie da rady, nie skupi się wystarczająco, żeby tak szybko oszacować straty. Zabrać dziadka i uciec? Prędzej. Podbiegł do szamana tak szybko jak tylko potrafił i spróbował go podnieść. Kret szybko wskoczył pod ziemię i pojawił się kilka metrów za Beliarem, uderzając go z przedniej kończyny. Odleciał na kilka metrów od kreta. Powoli się podniósł, trzymając dłoń przy głowie. Niewyobrażalne zawroty głowy, przez które nie mógł utrzymać się na nogach nie dłużej niż sekundę. Ponownie upadł. Kret ponownie zanurzył się w ziemi. Belio podczołgał się do drzewa i oparł się o nie. Skupił się, próbując ustalić, gdzie jest ta paskuda. Położył ręce na ziemi. Jeszcze dwie sekundy. Kret wyskoczył spod ziemi. Wtedy Beliar związał go przy pomocy magicznych cierni, ściskając go niemożebnie mocno. Kolce wbite w stworzenie, spowodowały, że ponownie zawył. Chłopak wstał powoli, chwiejąc się lekko i zaczął kierować się w stronę dziadka. Twór szamotał się w magicznych spłatach, nagle TRZASK. Ciernie puściły. Mężczyzna odwrócił się. Kret wstawał, dalej posiadając ciernie wbite w niektórych częściach ciała. Belio przyklęknął, jednak stworzenie zaszarżowało i przygwoździło chłopaka do grubego drzewa. Stróżka krwi wypłynęła z ust chłopaka. Próbował wydostać się z uścisku, jedna ręka znalazła się na głowie zwierzaka, druga zaś nie mogła się wydostać. Szamotał się przez chwilę. Kret sapał ciężko, ciernie cały czas wbijały się w ciało stwora. Sprawną ręką chłopak zadał cios ostateczny. Cierniste wiązy nie mając możliwości wydostania się, przebiły czaszkę zwierzęcia. Oboje upadli na ziemię, kret wyzionął ducha, zaś Beliar oswobodzony upadł na trawę. Ciernie przez krótką chwilę wiły się w ciele truchła, po czym znikły. To kosztowało tyle energii... Beliar znów miał "helikopter" w głowie. Szaman drgnął i podniósł głowę. Dostrzegł leżące ciało kreta a obok chowającego w kolanach głowę Beliara. Zaczął się powoli podnosić. Ciało dziadka przeszedł dreszcz i wyostrzył wzrok. Chłopak zaczął rosnąć i obrastać czarnym futrem, wydając przy tym głośne krzyki. Starzec nagle oprzytomniał i podniósł się najszybciej jak potrafił i podbiegł do wijącego się na ziemi, zmieniającego kształt mężczyzny. Rozrosły się ręce, potem nogi. Z czaszki zaczęła wyrastać kolejna para rogów, ten się wił i krzyczał. Zajęło to chwilę, cisza. Szaman spoglądał na leżące czarniało z przerażeniem, jednakże ten szybko zmienił swoje przerażenie na zaciekawienie z troską. Beliar leżał jeszcze przez chwilę, po czym wstał, zasłaniając swoje oczy rękoma -
Wszystko w porządku? Jak się czujesz? – dziadek obszedł go. Straszydło nie wiedziało co się dzieje -
C-chyba tak... nie wiem co się dzieje... gdzie jesteśmy? – powiedział mamrocząc. Szaman złapał się za brodę -
Dasz radę iść? – powiedział szybko i zaczął podążać w stronę domku.
Po czterech godzinach Beliar wrócił do swojej "prawdziwej" formy -
Walczyłeś z tym kretem przy pomocy magii, prawda? – zaczął dziadek -
No tak, ale co ma z tym wspólnego... czy to klątwa? – spoglądał na szamana. Ten przeniósł wzrok na podłogę -
Nie mam pewności, ale podejrzewam, ze za każdym razem jak korzystasz z umiejętności magicznych, inaczej, jeśli wyczerpiesz manę, przejmujesz taką formę, ale to moje przypuszczenia... Ale mogę coś zaradzić, jednak dopiero jutro, musimy odpocząć – skończył i wstał, poklepał chłopaka po ramieniu -
Dobrze się spisałeś – powiedział i poszedł do swojego pokoju.
Wczesnym rankiem obudzony głośnym trzaskiem. Zerwał się z łóżka i zbiegł prosto do kuchni. Pusto, może na dworze? Dziadek siedział przed domem, otoczony kłębem gęstego dymu, który spływał z drewnianego pnia, prosto na trawę -
Co się dzieje? – zapytał i podszedł bliżej -
Oh, wstałeś. Dobrze, nie będę musiał cię budzić. Przygotowuję pomoc dla ciebie – odpowiedział i podszedł do pieńka -
A właściwie skończyłem przygotowywać... całe szczęście, że dzisiejszej nocy mamy pełnię – uśmiechnął się i podszedł do Beliara. Dziadek trzymał w ręku nie za dużą muszlę, wypełnioną dziwnym płynem, który stopniowo zmieniał odcienie, z ciemnego fioletu po ognistą czerwień -
Będziesz... chcesz zapieczętować moją magię? – zapytał nie pewnie -
Hm... nie do końca, ale blisko. Fakt, będzie to swego rodzaju pieczęć, ale będzie ona dozować ilość energii – powiedział i zamieszał cieczą, ruchem ręki -
Czyli sprawi, że nie wyzbędę się magii przy jednym zaklęciu? – spojrzał na staruszka -
Dokładnie. Widzę, że przeczytałeś prawie całą półkę moich książek? – uśmiechnął się ponownie i wszedł do domku -
Będę w swoim "gabinecie". Prosił bym cię, żebyś się czymś zajął, do wieczora będę zajęty – chłopak nawet nie zdążył kiwnąć głową a starzec trzasnął drzwiami.
Wieczór, szaman otworzył drzwi i podszedł do chłopaka, który zasnął na kanapie, trzymając książkę na brzuchu -
Beliarze! Obudź się. – powiedział i szturchnął go laską między żebrami. Ten wzdrygnął się i natychmiastowo usiadł na kanapie, tym samym zrzucając książkę na podłogę -
Poszanuj literaturę i odłóż ją na miejsce. Czekam na ciebie za domem – powiedział i odszedł, stukając swoją laską, którą nadzwyczaj ozdobił. Lekko skołowany, dalej śpiący chłopak odniósł książkę na półkę i poszedł za dziadkiem. Księżyc wisiał na niebie, jasnym blaskiem oświetlając nieboskłon. Patrzył na niebo dłuższą chwilę, po czym otrzymał rozkaz podejścia. Dziadek stał na środku polanki obok dużego, purpurowego kamienia -
Dobrze. Mamy wszystko. Połóż dłoń na kamieniu... ale spodem doni do góry – powiedział podekscytowany szaman -
Dobrze, dobrze... Teraz może trochę boleć. Chce, by te pieczęci zostały możliwie jak najdłużej, nawet do ostatniego dnia... – zatrzymał się i spojrzał na zaniepokojonego Beliara -
...Wybacz, nie chciałem by to tak zabrzmiało – zaśmiał się nerwowo i krząknął -
Zaczynajmy może - zanurzył pióro mysikrólika w przygotowanej wcześniej substancji. Przyłożył nasączone pióro do skóry chłopaka, ten syknął krótko. Dziadek zerknął na niego, jednak nie przestawał malować pieczęci na jego dłoni. Jedna po drugiej, dwie, cztery i piąta -
Jeszcze pięć? – powiedział cicho chłopak -
Niee... na środku dłoni też je zrobię. Wolę mieć pewność, że dadzą radę utrzymać tyle magii – powiedział i kolejny raz zanurzył piórko i zaczął malować znaki. Siedem, dziewięć i środek. -
Dobrze... teraz trzeba wody książęcej, ah... ostatni flakonik. Może troszkę piec, chociaż wytrzymałeś – powiedział i polał po kilka kropel na każdej z pieczęci. Beliar jęknął z bólu, jednak starał się zachować pokerową twarz. Posiedział tak chwilę, aż ból ustąpił -
Powinno być już dobrze... Myślę, że obejdziemy się bez dodatkowych zaklęć pieczętujących – mruknął do siebie i sięgnął duże liście i położył je na dłoniach chłopaka, owijając je bandażami -
Trzymaj je do jutra i ani waż się je ściągać! – pogroził mu palcem i wziął pusty flakonik. Beliar obejrzał zabandażowane dłonie i poszedł za dziadkiem.
Umiejętności fabularne:Zielarz – Beliar nie najgorzej radzi sobie w ogrodzie jak i w lesie. Znajomość ziół oraz przypraw to nic trudnego dla niego. Jak rośliny ogrodowe na pierwszy rzut oka rozpoznaje, tak roślinki leśne słabiej kojarzy, zwykle potrzebuje chwili i doznaje olśnienia. Nie mało przebywał u boku wioskowego szamana, więc wie co i jak.
Historyk – Przeczytana ilość książek i kojarzenie faktów historycznych to dla niego pikuś! Prócz przeżycia sporej ilości lat jest dobrym argumentem, by kojarzyć ważniejsze zdarzenia historyczne.
Kucharzyk - Beliar różne książki czytywał i trafiał niekiedy na różne przepisy i kuchenne poradniki, więc próbował eksperymentów z patelnią i chochlą. Potrafi zrobić prostą jajecznicę jak i coś bardziej "gustownego"
Podzielność uwagi - Mieszanie zupy jedną ręką i odmierzanie składników drugą? Nie ma problemu! Belio obdarzony podzielną uwagą jest w stanie robić dwie czynności jednocześnie, jednak gdy próbuje włączać w to trzecią czynność, nie idzie mu to aż tak dobrze, jak przy dwóch.
Umiejętności: Alchemik - 3lv
Mistrz Trucizn - 2lv
Mnich - 1lv
Druid - 1lv
Medyk - 1lv
Happy Meal:
1, 2 oraz 3lv - Alchemik
1 i 2lv - Mistrz Trucizn
Ekwipunek:Co może mieć przy sobie taki cudak jak on? Już rozwiewam wątpliwości:
⇴Zapas herbaty, zielonej, czerwonej oraz białej
⇴Torba w której przetrzymuje zioła
( ͡° ͜ʖ ͡°) oraz inne potrzebne rzeczy do tworzenia mikstur
⇴Dość długi kij z jesionowego drewna. Kijak mierzy sobie 180 cm długości. Gruby na tyle, że mieści się idealnie Beliarowi w dłoni
⇴Nie zbyt duży sierp, do zrywania ziół
Rodzaj Magii:Magia CierniKontrola oraz tworzenie (co zużywa magię) cierni oraz roślin podobnych.
Pasywne Właściwości Magii:Mała kontrola - Pozwala zmieniać kształt cierni i roślin podobnych do nich roślin. Beliar potrzebuje dłuższej chwili i musi skupić się przy tym skupić. Im mniejsza roślina tym łatwiej. Maks. 5m pnącze.
Pieczęci - Pieczęci na dłoniach Beliara pozwalają na oszczędniejsze korzystanie z magii. Gdyby nie te, 2-3 zaklęcia i chłopak zostałby ogołocony z magicznej energii. Pieczęci są dodatkiem fabularnym.
Demon Magii - Gdy Belio wykorzysta swoje pokłady magii, zmienia swoją formę w Magicznego Demona. Zmienia się wtedy jego wygląd i charakter. Chłopak nie jest w tedy używać Kuli Ciernii oraz Pędów Spod Ziemi. W formie demona, koszty magii rosną, jednak gdy odzyska kilka punktów many, podczas zmiany, koszta wracają do normy. Każda kolejna zmiana jest mniej bolesna i zajmuje miej czasu, jednak coraz bardziej traci nad sobą panowanie. Taki stan utrzymuje się przez 2-3 posty. Kiedy minie czas zmiany, Beliar jest oszołomiony na czas 1 posta. Do kolejnej zmiany dochodzi, gdy ponownie wyczerpie swoje magiczne zasoby.
Długowieczność - Z powodu mutacji, wiek Beliara trochę się wydłużył... trochę sporo. Aktualnie wiek chłopaka wydłużył się o prawie 200 lat i w najbliższym czasie nie ma zamiaru uciekać z tego świata.
Zaklęcia:
Ciernisty Twór: Pędy Spod Ziemi - Beliar dotyka ziemi dłoniami, po około 2 sekundach w obrębie maksymalnie 5 metrów od Beliara wyrasta cierniowy pęd atakujący wybrany cel. Grubość samego pędu to 8 centymetrów (śrenicy) a długość do 8 metrów. Pęd pokryty cierniami które dodatkowo zadają obrażenia cięte/kłute rangi C. Belio jest w stanie poruszać pędami. Sam pęd rośnie dość szybko bo po 5 sek już cały wyrośnie. Pęd zostaje przez maksymalnie 3 tury. Potrzeba 4 tur odpoczynku na ponowne stworzenie pędu - koszt:
10 MMCiernisty Twór: Przebicie - Pozwala Beliarowi wytworzyć szybki, przeszywający pęd cierni z dłoni. Sama cierniowa gałąź ma do 2 metrów długości i 4 centymetrów grubości. Zadaje obrażenia kłute rangi C i ma szanse wbić kilkanaście cierni, którymi jest porośnięty - koszt:
10 MM