Liczba postów : 35
Dołączył/a : 09/05/2017
Skąd : Kraków
| Temat: Project ICARUS Wto Maj 23 2017, 13:55 | |
| First topic message reminder :Imiona:Yves Zander Nazwisko:Beaumont Płeć:♂ Narodziny:8 X X779 Wiek:22 Wzrost:183 cm Waga:72 kg Pochodzenie:Crocus Przynależność:Policja Magiczna, Duch Moc Magiczna:130 MM Klasa Maga:0 Pozostałe PD:0 Ekwipunek:- zegarek na czarnej bransolecie, - przypalone rzemyki, - Laczki - nieprzemakalno-brudoodporne, niezużywające się podczas codziennego użytkowania, czarne trampki z nierozwiązywalnymi się samoistnie, permanentnie czystymi, czarnymi sznurowadłami, których podeszwa i wnętrze cholewki dostosowują się do podłoża i warunków, zapewniając stopom maksymalny komfort w każdej sytuacji. - Historia I:
- Znam świetnych specjalistów w tej dziedzinie, to absolutni pionierzy genetyki. Pod sobą mam cały sztab wybitnych naukowców, którzy w przeszłości doprowadzali już do tego, że niemożliwe stawało się codziennością. Na ten projekt, spółka jest gotowa przeznaczyć niemal nieograniczone środki. Pozwól mi mu pomóc. Razem mu pomóżmy. - Eon Arcius, z niesłabnącym zapałem, nieustannie opowiadał swojej partnerce o jedynym, jego zdaniem, rozwiązaniu, które mogło uratować przyszłość ich dziecka. Dziecka, które, pomimo znakomitych genów, przepowiedni, dotyczących otrzymania szerokich perspektyw, jak i spełniania, jeszcze przed narodzinami, wszelkich warunków, by za życia osiągnąć sukces przyćmiewający każde osiągnięcie jego przodków, urodziło się, pozbawione talentu magicznego. Co bardzo jasno i dobitnie oznaczało w tym wypadku ogromną tragedię. - To niebezpieczne. - odrzekła stanowczo Anisse Beaumont, odwracając się od siedzącego przy stole męża i, w świetle kuchennej lampy, przyjrzała się, unoszonej do góry, krystalicznie czystej lampce do czerwonego wina. - To konieczne. - mężczyzna prawie wysyczał ostatni wyraz, z trudem powstrzymując się od nerwowego mówienia przez zęby. Na krótką chwilę, zasłonił twarz dłonią, jakby zbierając myśli. - Wiem, z czym to się wiąże. Możemy stracić syna. - kobieta usiadła wreszcie naprzeciwko małżonka i wymieniła się z nim długim, badawczym spojrzeniem. Widziała desperację, upór, a także pierwsze przejawy budzącego się gniewu. On jednak widział w tym samym momencie niemalże to samo w jej oczach. Jedynie determinację zastępowała równie silna rezygnacja i zwyczajny, pozbawiony nadziei, żal. - Wykluczone. Nikt się nie posunie do tak ryzykownych metod. Są duże szanse, że już pierwsze próby przyniosą pozytywne rezultaty. Nie dowiemy się, jeżeli nie spróbujemy. - tym razem przekonywał do swoich słów zarówno swoją żonę, jak i samego siebie. Chciał wierzyć, że sukces przedsięwzięcia nastąpi, zanim będą zmuszeni do skorzystania z najbardziej eksperymentalnych i niebezpiecznych rozwiązań. A byliby zmuszeni, jeżeli nic innego nie przyniosłoby wcześniej oczekiwanych skutków. To był ten rodzaj eksperymentu, który, po jego rozpoczęciu, aż do momentu zakończenia starań z pozytywnym wynikiem, nie pozwalał na porzucenie go. Wprowadzał zwyczajnie zbyt wiele zmian w organizmie. I generował zbyt duże straty budżetowe, by móc zakończyć się fiaskiem. W modyfikacjach posuwać miał się coraz dalej. Aż do naprawdę niewyobrażalnych rezultatów. A nawet wtedy nie było gwarancji, że finalnie cały plan się powiedzie. - Nie pozwolę Twoim chorobliwym ambicjom zrobić z naszego dziecka obiektu laboratoryjnego. - odezwała się spokojnie, po raz kolejny jasno przedstawiając swoje stanowisko w tej sprawie. Zdążyła poznać większość szczegółów całego projektu. Nie podobał jej się. Nie miał prawa się podobać. Był sprzeczny ze wszystkim, w co dotychczas wierzyła. - Nie rozumiesz. Jest potomkiem pani porucznik z Czerwonej Dywizji Magicznej Policji. Wiesz ile osób ostrzy sobie zęby, aby zagrozić jego bezpieczeństwu? - Eon nie bez przyczyny przemilczał fakt, że oprócz posiadania matki niemalże u szczytu hierarchii funkcjonariuszy MP, Yves miał również ojca, który był właścicielem jednego z największych naukowych ośrodków w całym Fiore, dofinansowywanym ze środków państwa i zajmujących się rozwojem genetyki, magii oraz sprawianiem, że szły one w parze. Innymi słowy, że obydwoje rodziców było mega szychami, które w stosunkowo młodym wieku osiągnęły już właściwie szczyty swoich karier, jednocześnie potrafiąc wychować dwunastoletniego już syna. - Nie graj ze mną w ten sposób. Na pewno wygodnie byłoby zrzucić całą winę na mnie. Nie zmienię zdania. Skrzywdzisz go i nie będziesz mógł zrobić kroku wstecz. Nie chcę mieć na sumieniu dopuszczenia do zrobienia z Yves'a kaleki! - Anisse chciała jak najszybciej zakończyć tę rozmowę. Od dawna miała dość tego tematu, a jej partner wciąż do niego wracał, za każdym razem z nowymi argumentami popierającymi decyzję o zrobieniu z syna królika doświadczalnego. I choć nie miała zamiaru odchodzić od swojego stanowiska, to czas nie działał, w przypadku ostatecznej zgody, na korzyść syna. - Niedługo zagrożenia będą czekały na niego na każdym kroku. Musi umieć się bronić! Przecież bez magii on już jest kaleką! - podniósł niekontrolowanie głos, w którym coraz bardziej dało się słyszeć zniecierpliwienie i narastającą złość na żonę, która nieprzejednanie nie dawała przemówić sobie do rozsądku. Ku przerażeniu obu siedzących w kuchni osób, na krótko po tych słowach, drzwi na piętrze, gdzie młody Beaumont miał pokój, zatrzasnęły się z dużym impetem, robiąc spory huk, przeszywająco słyszalny w całym budynku. I to raczej nie było dzieło przeciągu.
- Charakter:
Zaczęli rzeczywiście powoli, małymi krokami. Być może nawet zbyt małymi i zbyt często powtarzanymi, przez co zatrzymali się w miejscu. Trzynastoletni już Yves, głównie pewnie ze względu na to, że nie potrafił się niczemu bezgranicznie poświęcić, czy skupić pełni uwagi na jednym celu, większość zadawanych mu wyzwań traktował jako zabawę. Nie brał zbyt wielu słów na poważnie, już wtedy zaczął cechować się dużym dystansem i pokaźną dozą humoru niezależnie od sytuacji. Ale kolejne próby wzmacniały go. Robiły to zarówno z jego organizmem, jak i psychiką. Młody Beaumont nie miał pojęcia, czy były to skutki jego własnych starań, czy jednak tajemniczych specyfików w postaci napojów, tabletek i zastrzyków, których przyjmowanie poprzedzało wszystkie treningi, które odbywał od blisko roku. Znał cel całego przedsięwzięcia. Rozumiał go i chciał osiągnąć. Jednak zawsze zostawiał sobie odrobinę miejsca na brak powagi w swojej przepełnionej wysiłkiem i swoistą 'chemioterapią' codzienności. Wysoka poprzeczka, jaka została przed nim zawieszona w ramach eksperymentu, odrobinę do niego nie pasowała. Nigdy nie był na tyle ambitny, aby osiągać wyjątkowe, niespotykane cele. Zwyczajnie się do tego nie nadawał, nie potrafił aż tak zagłębić się w daną sprawę. Najtwardsze łupiny orzechów były dla niego niekiedy zbyt dużymi przeszkodami na drodze do zasmakowania owoców i wolał obejść się smakiem. Jak zatem miałby przebudzić wymagającą tylu poświęceń moc magiczną? Tym razem miał za zadanie do upadłego uciekać przed jakimś dużym psem. Krótka sierść, długie łapy, zuchwałe, zawzięte spojrzenie i mnóstwo tresury. W pewnym stopniu, przedstawiciel rasy, którą chłopak w myślach określił na poczekaniu, bez dłuższego wnikania w prawdziwość swej teorii, owczarkiem pergrandyjskim, trochę przypominał mu jego samego. Ten właśnie nagły, niespodziewany impuls w głowie wywołał u nastolatka krótkotrwały, smutny uśmiech tuż przed tym, gdy chłopak rzucił on się do szaleńczej ucieczki przed gnającym za nim psem. Beaumontowi powiedziano, że intensywny wysiłek fizyczny i skrajne wyczerpanie może wreszcie doprowadzić do przebudzenia się w jego organizmie magii. Nastolatek nie miał pojęcia, ile mogło być w tym prawdy i nie analizował tego zbyt dokładnie. Postanowił uwierzyć na słowo. Jednak, czy na pewno takie próby, jak bieganie, nurkowanie, wspinaczka, czy inne proste sprawdziany kondycji fizycznej były w stanie doprowadzić do nagłego ożycia w nim mocy magicznej? Przez prawie rok, jego życie obracało się przecież właśnie wokół takich wyzwań, choć oczywiście szło to w parze z regularną, klasyczną edukacją. Owszem, próby te były niekiedy wręcz mordercze, jednak od dłuższego czasu nie wnosiły niczego nowego. Niczego nie rozwijały i najzwyczajniej nie dawały Beaumontowi nowych szans. W pewnym momencie ucieczki, Yves zwyczajnie przystanął i odwrócił się w stronę nacierającego na niego zwierzaka. Wcześniej już wielokrotnie na coś takiego się decydował. Pies doganiał go, młody dawał mu się przewrócić, po czym śmiało mógł wtedy takiego pupila wygłaskać, przed dalszą częścią oczekujących na niego ćwiczeń. Dostrzeganie pozytywów w życiowych sytuacjach, chłopak przenosił również na żywe istoty, zdając sobie sprawę, że kierują się one zwykle dobrymi, prawymi pobudkami. Tak też miało być i tym razem. A pies, choć owszem, dogonił go bezzwłocznie, to wcale nie miał w głowie przewracania Yves'a. Tym razem, pies... ugryzł.
*
- Mam tego dosyć! To koniec tych durnych ćwiczeń! Popatrz, jak on wygląda! - do uszu Yves'a dotarły krzyki jego matki. Zamrugał i zaczął się z dużym spokojem przyglądać idealnie białemu sufitowi. Anisse, widząc syna odzyskującego przytomność, zamilkła i kurczowo chwyciła jego zdrową rękę. Eon milczał, nie znajdując w tej sytuacji żadnych odpowiednich słów. Ratunek przyszedł jednak ze strony, od której najmniej by się tego spodziewał. Posiniaczony, poważnie ranny syn, leżący w szpitalnej sali w stanie ciężkim, którego skóra od kolejnych dawek specyfików stopniowo szarzała i zaczynała wyglądać, jakby wydano na jej właściciela wyrok powolnej śmierci za sprawą wprowadzania do organizmu kolejnych modyfikacji i morderczych treningów, okazał mu wsparcie. - To moja wina. Nie brałem tego na poważnie. I wy chyba też nie. Jak wyzdrowieję... trenujmy dalej. Ale już na serio. Weźmy się za coś nowego. Zróbmy krok do przodu. - wykrzywienie ust nastolatka jasno dawało do zrozumienia, że usiłuje się on właśnie uśmiechnąć. I, że popiera ojca w kontynuowaniu starań. Starań, które tym razem miały zajść znacznie dalej, niż o jeden krok. Ze strony młodego Beaumonta była to jedna z pierwszych, zupełnie samodzielnych decyzji, dotyczących chęci udowadniania ojcu swojej siły, wytrwałości, woli przezwyciężania słabości i okazania poparcia dla ryzykownych, choć coraz bardziej obiecujących metod proponowanych przez Eona w ramach czegoś, co on sam określał projektem 'Ikar'. W ramach eksperymentu, mającego uczynić z jego syna pełnoprawnego maga. I umożliwić mu, śladami matki, rozpoczęcie kariery w MP.
- Wygląd:
- Wstrzymać pracę serca. - po tym poleceniu, salę operacyjną przeszył stały, uciążliwie piskliwy dźwięk z monitora funkcji życiowych, przepełniający każdą obecną tu osobę potężną dawką trwogi i zimnymi dreszczami. Od tego momentu, naukowcy mieli zaledwie kilka minut na zakończenie całego zabiegu z powodzeniem, a każda sekunda zwłoki mogłaby sprawić, że całe przedsięwzięcie zakończyłoby się tragicznym skutkiem. Eon i reszta lekarzy, natychmiast wzięli się do pracy. W pewnym momencie Arcius skinął głową na przebywającą na sali starszą kobietę, trzymającą w dłoniach szklaną fiolkę z jakąś cieczą oraz niewielki kociołek wypełniony szlachetnymi kamieniami i popiołem. I fragmentem ludzkiej kości. Mimo natury intelektualisty, wierzącego zwykle jedynie w prawa nauki, zdecydował się na poproszenie o pomoc słynnej, potężnej guślarki. Chodziło przecież o jego własnego syna. I o zaprzeczanie dotychczasowym prawom nauki za pomocą nowych, eksperymentalnych rozwiązań. Nie miał żadnych wątpliwości, co do ogromnej wagi jej roli w trakcie tej operacji. - Ikar urodził się synem człowieczym... - wiedźma energicznie zaczęła swój wywód, z wigorem i dużą ekspresją układając na podłodze kość, dotychczas znajdującą się w jej kociołku. Tymczasem lekarze wyciągali Yves'owi Beaumontowi serce z klatki piersiowej. Jakby jego etap bycia człowiekiem właśnie dobiegał końca. Razem zresztą z nieustannie uciekającym z niego życiem. - Marzenia o lotach mu ogień zniweczył... - wzniosłe, żarliwe słowa kontynuowanego przemówienia rozbrzmiewały zwielokrotnionym echem pośród białych ścian. Na kości pojawił się popiół. Wadliwe serce Yves'a umierało oddzielone od reszty organizmu. Młodemu Beaumontowi również nie zostało wiele czasu. Z wycieńczoną przez, trwające wiele lat, mordercze wysiłki pompą, która tuż przed ukończeniem przez chłopaka osiemnastego roku życia zdążyła już odpowiedzieć na wysiłki naukowców dwoma zawałami i nabyciem poważnej wady, Beaumont miałby przed sobą zaledwie kilka, przepełnionych nieznośnym bólem i zgubnym wyczekiwaniem końca, lat życia. Teraz, pozbawiony tego niedoskonałego narządu, musiał, bardziej niż kiedykolwiek, liczyć na naukowe cudotwórstwo. A lekarze robili, co mogli, aby rzeczywiście do niego doszło. - Bądź krok przed Ikarem, gdy ogień Twym skrzydłem... - kość z popiołem trafiła do kotła, a lacryma, mająca spełniać dotychczasowe funkcję serca, została podłączona do krwiobiegu umierającego pacjenta. Nadchodził najważniejszy moment, w którym wszystko miało stać się jasne. Moment, w którym grupa osób związanych z nauką na okres jednego uderzenia serca miałaby stać się bogami. - Obudź się, Yves. - Eon miał łzy w oczach, patrząc na pozbawionego czucia i świadomości syna, podczas, gdy jeden z lekarzy wznawiał obieg krwi w organizmie młodego Beaumonta. - Ty wznieś się ku gwiazdom, daj wybuchnąć iskrze! - krzyk przeszył serca naukowców i pacjenta, a ciecz z fiolki wiedźmy trafiła do pozostałych, obecnych w naczyniu składników. Zahuczało. Z wnętrza kociołka słychać było syk. Przedłużający się, stały dźwięk z urządzenia sondującego funkcje życiowe Beaumonta, został ponownie zastąpiony odgłosem bicia ludzkiego serca. Lekarze pospiesznie podjęli się zamykania rozcięcia na klatce piersiowej pacjenta. Lacryma zdała egzamin. Udało się. Doszło do cudu. Ikar stał się Łazarzem. A w jego sercu zaklęto ogień. - Niechby płomyk stokroć zgasł; Bodaj prochy rozwiał wiatr; Popiół spowił grzbiety skał, Przepadł w toni morskich fal - Żaru dojrzysz dawny blask, Ogień wznowi serca takt, Iskra zrodzi się apiać, Choćby zająć miał się świat! - po wypowiedzeniu inkantacji, wiedźma rzuciła kociołkiem wraz z jego zawartością o ziemię, a ten, w kontakcie z podłożem, zamiast uderzyć weń, z sykiem zamienił się w śnieżnobiały dym, zmierzający w stronę zaszywanej rany. Gdy wreszcie spotkał się z lacrymą, ta zaświeciła intensywną czerwienią, jakby na potwierdzenie, że spełni życzenia wiedźmy, po czym zgasła, choć czuć było, że nie jest już taka sama, jak wcześniej. Po chwili kamień zniknął z oczu wszystkich obecnych w sali osób, na dobre rozgaszczając się w zamkniętej już klatce piersiowej młodego Beaumonta. Rzeczywiście doszło do ostatecznego rozwiązania, które przed prawie sześcioma laty przewidziała w przypływie czarnowidztwa Anisse. Jednak ostateczne powodzenie tej śmiertelnej misji, zwycięstwo w tym nierównym, dramatycznym finale, zaskoczyło chyba wszystkich jego uczestników. I zapowiadało rewolucję, udowadniając, że prawa i ograniczenia są od tego, by wciąż na nowo je przepisywać, za każdym razem próbując iść o krok dalej.
*
Spędzała przy łóżku szpitalnym takie ilości czasu, jakie tylko udało jej się sobie zorganizować. Od blisko tygodnia opuszczała tę salę zatem właściwie tylko na krótkie, letnie noce. Nie było jasnej odpowiedzi, kiedy syn miał odzyskać przytomność. Z pewnością moment ten jednak nadchodził wielkimi krokami, bo wyniki badań, niezmiennie, z każdym dniem, wskazywały na kolejne poprawy. Odkąd przybyła do ośrodka, nie mogła przestać na zmianę uśmiechać się, śmiać i płakać. Teraz był etap tego pierwszego, gdy pochylała się nad łóżkiem i wpatrywała w pozbawioną wyrazu twarz Yves'a. Trzymała jego dłoń, kciukiem gładząc blade knykcie. Chłopak wkrótce miał skończyć osiemnasty rok życia i Anisse była pełna podziwu, widząc, jak jej syn wyrósł. Jego początkowo kruczoczarne włosy na przestrzeni ostatnich lat z czasem chorobliwie zbledły, stopniowo zyskując zbliżony do grafitu odcień. Teraz, prawdopodobnie za sprawą pulsującej w klatce piersiowej lacrymy, ponownie nabrały onyksowego blasku, którego nie dane było jej zobaczyć od blisko sześciu lat. Co więcej, pojawiło się również coś nowego - ledwo widoczne, fioletowe i szkarłatne refleksy, gdy we włosach nastolatka odbijało się światło słoneczne. Choć teraz nie było tego widać, zdążyła dostrzec już wcześniej, że jego przygasłe dotychczas oczy również odzyskały blask i głębię. Tęczówki Yves'a były całkowicie czarne. Nie kryły jednak w sobie tajemnicy, a jakąś pogodną, rozgrzewającą i urokliwą wrażliwość. Skóra jeszcze nie nabrała zdrowych kolorów, jednak, zdaniem lekarzy, miała być to kwestia najwyżej kilku dni, zanim ten matowy, przypominający o wyniszczeniu kolor, zmieniłby się w niepamiętającą jakichkolwiek szkód, naturalną barwę. Na jego torsie wciąż były widoczne ślady operacji. Miały na nim zostać przez około pół roku, zanim organizm zdołałby całkowicie się zregenerować i zamaskować dawne rany. Dopiero, kiedy Anisse przestała się wpatrywać w swoje prawie dorosłe już dziecko i odeszła na kilka metrów od łóżka w celu przeprowadzenia krótkiej rozmowy z jednym z lekarzy, młody Beaumont zaczął powoli odzyskiwać świadomość. Nie otwierał jeszcze oczu, gdyż wiedział, że ujrzy jedynie ten z widoków, do którego zdążył już mocno przywyknąć. Biały sufit w białym pokoju. Słyszał głos matki. Niedługo potem, doszły do niego charakterystyczne odgłosy kroków ojca. Pacjent uśmiechnął się tak szeroko, jak tylko pozwalało mu na to jego obolałe ciało, choć w tej chwili kosztowało go to oczywiście wiele wysiłku. - I jak? Jestem już gotowy na dołączenie do Fioletowych? - wyszeptał anemicznie, choć nie miał wątpliwości, że obydwoje rodziców usłyszą go. Anisse stała bliżej i zareagowała, jako pierwsza. To właśnie ją ujrzał tuż po pierwszym otworzeniu oczu w otrzymanym na nowo życiu. Jej spojrzenie mówiło zbyt wiele, by dało się nie zareagować na nie kolejnym uśmiechem. - Odpoczywaj. Na całą resztę będziesz miał jeszcze dużo czasu. - odparła mu ze łzami w oczach rodzicielka, po czym odsunęła się i osunęła na pobliskie krzesło. Wyglądała jednocześnie na spokojną i niezwykle wyczerpaną. I szczęśliwą, jak diabli. Zupełnie, jakby kamień spadł jej z serca. Heh. - Najpierw będziesz musiał przejść testy... - Eon uśmiechnął się szeroko, wyglądając przez okno na sunące po niebie chmury. W odpowiedzi, Yves zachichotał. Akurat na testach, zwłaszcza sprawnościowych, to on się znał, jak nikt inny. Nie miał obaw. Miał pewność. Miał zdrowie. No i... był magiem!
- Historia II:
- Teraz powtórzę Ci o ogniu to, co mówiła mi moja mentorka. - podczas wypowiadania tych słów, wiedźma przesuwała swój rozżarzony wskazujący palec po wnętrzu dłoni Yves'a, po każdej z linii papilarnych, jakby rysując na niej wzór. - Powiadała, że ci, którzy wynoszą nade wszystko moc któregoś z pozostałych trzech podstawowych żywiołów są w błędzie, bo wszystkie z nich przewyższa siła Magii Ognia. - podczas przemowy, powietrze przed nimi zaczęło się jarzyć i migotać. Beaumont, jak przez ognistą mgłę, widział dym tańczący w rytm słów guślarki, tworzący obrazy, symbole i wizje. Zapragnął wyciągnąć rękę i dotknąć ich, lecz pozostał bez ruchu. A potem zarys sufitu przed jego oczami rozmył się, a pełne tajemniczych roślin i składników pomieszczenie zniknęło; jedyne, co do niego teraz docierało, to przyciszony i szorstki, choć przekonujący głos Yvette oraz widok rozżarzonych popiołów. W miarę, jak mówiła, z ognia zaczęły wyłaniać się obrazy. - Ogień pochłania powietrze. Może zmusić do pęknięcia skorupę ziemi i tak podgrzać wodę, że zamieni się ona w mgłę. - Ikar patrzył teraz na wybuch wulkanu, wyrzucającego wysoko w powietrze bryły stopionej skały. Na miasto zbudowane z gliny i kamienia spłynęły wrzące strumienie czarnopurpurowej lawy i deszcz białych popiołów. - Ogień potrafi niszczyć, ale i dawać życie. Lądy potrzebują pożarów, by przetrwać. Niektóre nasiona wschodzą tylko z popiołów. - płomienie uformowały się w liście i Yves ujrzał czarny, spalony las po straszliwym pożarze. Ale u stóp kikutów starych drzew z warstwy popiołu zaczęły wznosić główki świeże, szmaragdowe roślinki. - W dawnych wiekach ogień ogrzewał ludzi, pozwalając im przetrwać w zimnym klimacie i trudnych warunkach. - z ognia powstał dziki, ośnieżony pejzaż, ale w oddali, na klifowym wybrzeżu, Beaumont dostrzegł jaskinie oświetlone ciepłymi, pomarańczowymi płomieniami. Rozległ się nagły trzask i cienki jak ołówek język ognia poszybował wysoko w nocne niebo. Yves wyciągnął szyję, patrząc za nim, jak coraz bardziej się oddalał, by wreszcie zniknąć wśród gwiazd. - I to właśnie jest Magia Ognia. - Yves'a zaswędziała skóra na ręce. Zobaczył, jak z palców wiedźmy wydobywają się maleńkie, zielonożółte płomyki. Spływały na jego dłoń, wiły się wokół przegubu, chłodne i delikatne jak piórka. Pozostawiały na skórze ciemne ślady. - Dzięki ogniowi powstały wszystkie wielkie cywilizacje świata, od starożytności po dzień dzisiejszy. Bez słonecznego ciepła nasza planeta byłaby tylko kamienistą bryłą lodu. - gdy to mówiła, przed oczami Beaumonta znów zaczęły przesuwać się obrazy uformowane z dymu unoszącego się z jej rąk. Delikatnie falowały w spokojnym powietrzu. Szarobura planeta w kosmosie, okrążana przez pojedynczy księżyc. Nie było tam ani białych chmur, ani niebieskich mórz, ani zielonych kontynentów czy złotych pustyń. Jedynie szarość. W twardej skale słabo odcinały się zarysy lądów. Gdy Yves nagle zdał sobie sprawę, że ich świat mógłby właśnie w ten sposób wyglądać, zaparło mu dech. Gdy wreszcie go odzyskał, dym się rozwiał, a przykry obraz wraz z nim. - Bez ognia jesteśmy niczym. - lewa ręka wiedźmy płonęła teraz jak pochodnia, lecz wciąż trzymała ona palce zaciśnięte wokół nadgarstka chłopaka. Biało-czerwone wstążki ognia owinęły palce Beaumonta i skupiły się w samym środku wnętrza jego dłoni. Yves nie czuł przy tym bólu ani strachu. - Ogień potrafi leczyć; goi rany i przerywa choroby. - zakończyła z przekonaniem Yvette, a jej ametystowe oczy jarzyły się złotym blaskiem. Następnie ogień znikł, a wokół nich ponownie pojawiło się wnętrze chaty guślarki. Yves popatrzył na ręce. Wiedźma pstryknęła palcami i jej mały palec zapłonął, jak świeczka. Oświetliła ona dłoń chłopaka, który zobaczył, że na nadgarstku ma wypalony na stałe blady tatuaż w kształcie zębatki. Posłał kobiecie pytające spojrzenie. W odpowiedzi, Yvette jedynie uśmiechnęła się triumfalnie. III Tkacz Zaklęć, I Zapasy Magiczne, I Kumulacja Energii, I Geniusz Magiczny, I Inteligencja, I Kontrola. Niedostępne w paczkach: Złodziej, Barbarzyńca, Wytrzymałość Deft Hands (Zręczne Dłonie) - zabawy z origami też mogą się czasem do czegoś przydać. Dzięki dużej wprawie w szybkich i precyzyjnych ruchach palcami, Yves nieco bieglej wykonuje zadania związane właśnie z takimi zagadnieniami. Żwawiej od innych reguluje pokrętła, szybciej pstryka długopisami, nieco wprawniej wykonuje masaże oraz rzadziej i mniej dotkliwie trzęsą mu się ręce. Polyglot (Poliglota) - niedoszły znaczy, ale ma predyspozycje. Obce języki, z którymi Beaumont spotka się 'na żywo', będą zostawiać w jego głowie wiele śladów, a wrodzona ciekawość i pamięć do takich rzeczy, wykonają całą resztę roboty. Działanie to wyglądać będzie na zasadzie: pierwsze spotkanie z obcym językiem - brak znajomości, przy drugim - już poziom A1, w trakcie trzeciego - A2. Do tego etapu możliwe jest korzystanie również z książek, czy słowników w celach edukacyjnych. Dalsze poziomy mogą być zdobyte dopiero po wymianie odpowiedniej ilości postów z kimś, kto już potrafi posługiwać się poznawanym przez Yves'a językiem. Przez B1 aż do B2. Chodzi kolejno o wymienienie łącznie 10 i 20 postów z kimś, kto wypowiada się w poznawanym języku. Liczą się również posty rozmówcy, bo od niego Yves także chłonie wiedzę. Lazybuns (Buła) - wylegiwanie się i beztroski relaks zwiększają u Beaumonta poziom szczęścia, przyspieszają regenerację i mają spory wpływ na efektywność Katalizatora. I o ile na dwa pierwsze z wymienionych elementów wpływ jest raczej nikły i zapewne polega głównie na placebo, o tyle w błogim stanie cudownego leniuchowania, ładunki 'Cyngla' generują się w podwójnym tempie. Umiejętność aktywna jest również wówczas, gdy Yves spożywa jakiś posiłek, nawet w środku walki. Blazing Heart (Gorejące Serce) - w klatce piersiowej Beaumonta, w miejscu serca, znajduje się, pełniąca m.in. funkcję tego właśnie narządu, lacryma. Poza właściwościami charakterystycznymi dla pompy rozprowadzającej krew w organizmie, jest ona wzbogacona również żywiołem ognia, co, pośrednio, czyni z Yves'a maga tegoż elementu. I w znacznym stopniu wpływa na cały jego organizm. Smoczy Zabójcy II Generacji to już nuda. Czyżbyśmy mieli jednak styczność z Magiem II Generacji? A może dysponujący magią rodzice czynią z niego już Generację III? - PWM:
Mobility: Dust & Ashes Xploit (DAX) - ciało Yves'a zamienia się w mobilny snop iskier. Pod tą postacią może on przenikać przez nieszczelne bariery, zyskując jednocześnie odporność na fizyczne ataki. Magia i magiczne przedmioty to wciąż broń, której ognisty twór musi się obawiać. Powodzenie tej akcji jest zależne od decyzji MG. W przypadku sukcesu, koszt wynosi 4 MM. Regeneration: What Scars? (Jakie Blizny?) - większość z poważnych ran na ciele Beaumonta, nawet po zaleczeniu, mogłaby zostawiać po sobie ślady w postaci imponujących/makabrycznych/potwornych/szpetnych/fuj blizn, które znaczyłyby powierzchnię skóry chłopaka na resztę jego życia. Magia przeciwdziała temu zjawisku, z czasem 'wypalając' złowieszcze znamiona, pozostawiając skórę gładką i pozbawioną jakichkolwiek pamiątek po cierpieniach. W większości przypadków, po wyleczeniu obrażeń, wystarczy dłuższa drzemka, aby zapomnieć o uciążliwych znamionach. Enhancement: Heat (Żar) - białko wcale nie musi zawsze ścinać się w temperaturze 42°C. W przypadku organizmu Yves'a, rzadko zdarza się, by nie trawiła go zabójcza dla przeciętnego śmiertelnika gorączka. Dla niego zresztą, jest to zupełnie normalny, zdrowy stan rzeczy. W przypadku ewentualnego wystąpienia u niego choroby, przez ograniczony czas, temperatura ciała chłopaka może sięgać nawet ok. 45°C. Doświadczane poparzenia są odrobinę mniej dotkliwe przez zwiększoną tolerancję na temperatury. Summon: Giggling (Chichotek) - pocieszny towarzysz Ikara na jego drodze życia. Jest niegroźnym, tulaśnym płomykiem, spokojnie mieszczącym się w dłoni. Nie parzy - emanuje przyjemnym ciepłem. Gdy się pojawia/znika, towarzyszy temu dziecięcy śmiech/pogwizdywanie/wesołe nucenie. Chichotek porozumiewa się za pomocą emotek/obrazków, pojawiających się na jego iskrzącym 'ciałku'. Często daje się głaskać. Może przeciskać się przez nieszczelne przeszkody i oddalać się na odległość do 5 metrów od Beaumonta. Po przekroczeniu tego dystansu, bądź, gdy stanie mu się krzywda, teleportuje się on z powrotem do maga. W ciemnościach może rzucać wątłe światło, pełniąc rolę lichej, niepełnowartościowej pochodni. Adjustment: Glimmer (Ognik) - w oczach Yves'a mogą pojawić się błyskające ogniki, niekoniecznie jednak wywołane tym, że chłopak akurat promienieje szczęściem. Potrafią one bowiem, w tym przypadku, poprawiać jego widzenie w ciemnościach. Z perspektywy osoby trzeciej wygląda to tak, jakby rzeczywiście w źrenicach Beaumonta zapłonęło drobne ognisko. Rescue: Flare (Flara) - w obliczu zagrożenia dobrze jest dysponować jakimiś sygnałami. Czy to ostrzegawczymi, czy też oznaczającymi wzywanie pomocy. Beaumont nauczył się posyłać w niebo różnokolorowe wiązki światła, pomagające innym w odnalezieniu go w przypadku rozdzielenia się, zgubienia, czy zdobycia upragnionego przedmiotu w ramach misji. Zaklęcie nie ma zastosowania bojowego, może zostać wymierzone jedynie w górę, nie zadaje obrażeń i nie parzy. Może najwyżej odrobinę nastraszyć, bo podczas wydobywania się wiązki, pojawia się odgłos przytłumionego wystrzału. Możliwe użycie raz na post. Cover: Fireproof Clothes (Ogniotrwały Ubiór) - zabawy z ogniem mają niekiedy przykre skutki. Poparzenia wywołują często ból, pieczenie, dyskomfort i inne niekoniecznie najbardziej sympatyczne bubu, tudzież auć. Temu jednak ciężko zapobiec, jeżeli władanie ogniem jest dla Ciebie sposobem na zarobek i nieodzowną, pełnoprawną częścią Twojego życia. Czemu jednak możesz przeciwdziałać, to sfajczeniu sobie gaci. Wystarczy odrobina pomyślunku, kilka zaklęć ochronnych, wykorzystanie tajemnych technik obrony m.in. przed samym sobą i voilà. Ogień pochodzący od Yves'a nie niszczy jego ubrań. Ale już w przypadku zwykłych płomieni, bądź obcej magii ognia, lepiej byłoby zachować zwiększoną ostrożność. Creation: Spark (Iskra) - po pstryknięciu, z dowolnego palca Beaumonta zaczyna wydobywać się płomyk, który można byłoby porównać do tego w zapalniczce. To proste zaklęcie może walnie przysłużyć się do zapalania papierosów, spalania kart pergaminu i innych złowieszczych, bądź niezdrowych czynności. Czy wspominałem o możliwości przypiekania cukrowych pianek? Mniam! Resistance: Incinerate (Spopielenie) - zaklęcie objawiające się pojawieniem się w organizmie Yves'a oczyszczającego ognia. Na poziomie PWM, jest ono w stanie usuwać równorzędne dla siebie osłabienia utrzymujące się w ciele Beaumonta i trawiące je trucizny z poziomu PWM. Skuteczność zależna od MG. Osłabienia (debuffy) i zatrucia podlegają PWM Podatność. Mindshield: Fiery Mind (Palący Umysł) - wpadanie w bitewny amok powoli stawało się jedną z domen Beaumonta. Gdy Yves działa pod wpływem impulsów, trudniej jest czytać w jego myślach. Głównie wynika to z tego, że w jego głowie zachodzi wtedy niewiele zjawisk. Zamiast myśli, pojawiają się jakby mentalne płomienie, które u ewentualnego ciekawskiego maga, który chciałby zajrzeć wewnątrz głowy Yves'a, powodują spory dyskomfort. To jakby włamać się do płonącego domu i szukać pieniędzy. Możliwe. Niełatwe. I można przeżyć spory zawód. Na tym poziomie jest to jednak nieznaczna przeszkoda. Powstrzymuje mentalne zaklęcia z poziomu PWM. Właściwość ta podlega PWM Podatność. Headstrong: Impression (Wrażenie) - właściwość podobna do Palącego Umysłu, jednak dotyczy reagowania na iluzje. Podczas odczuwania fałszywych, magicznie wytwarzanych sygnałów, organy odpowiedzialne za zmysły Yves'a, zaczynają odrobinę piec/swędzieć, jakby Beaumonta zaatakowały nagle objawy alergii. Nie ma bezpośredniej podpowiedzi, co jest fałszywym tworem, jednak samo np. lekkie pieczenie oczu, czy skóry, mogą już być wystarczającymi podpowiedziami. Zdolność zapewnia nieznaczną odporność na iluzje, powstrzymuje również te z poziomu PWM. Podlega PWM Podatność. Hatred: Affection (Tkliwość) - ostatnia już właściwość z grupy odporności, tym razem odpowiedzialna za emocje. Sprawia, że zaklęcia tego typu są nieznacznie słabsze, a na poziomie PWM, jedynym rezultatem, jaki przynoszą, jest efekt narastania w Yves'ie gniewu, zamiast tego, za co rzeczywiście były odpowiedzialne. Uroki gorącej głowy. Tkliwość należy do grupy zdolności podlegających PWM Podatność. Influence: Vulnerability (Podatność) - łącząca właściwości obronne organizmu zdolność, która za każdym razem, gdy u Yves'a będzie musiała aktywować się któryś z należących do grupy systemów, wpływa na samopoczucie Beaumonta oraz jego efektywność. Każdy zablokowany przez tę grupę impuls, czy zaklęcie, wzmaga w magu gniew i, co jakiś czas, moc następnego zaklęcia. Wzrost o pół rangi dla rang D i C, od B wzwyż wzmocnienie nieznaczne, bądź nałożony zostaje na nie losowy, pozytywny efekt. Aktywuje się co piątą próbę zatrucia/debuffów/czytania w myślach/iluzji/wpływów na emocję, bądź funkcjonowanie mózgu maga, a zatem po każdej reakcji przynależących do grupy systemów odporności. Gdy się uruchamia, na prawym nadgarstku Beaumonta pojawia się do czasu rzucenia wzmocnionego zaklęcia nowy tatuaż. Po rzuceniu mocniejszego czaru wyładowuje się, a gniew w Yves'ie znacznie opada, choć łatwo wywołać go ponownie, choćby za pomocą tych samych narzędzi/metod/działań. Po dwóch wyładowaniach, trzecie sprawia, że Beaumont wpada w szał na 3 tury, a jego jedyną myślą na ten okres jest żądza mordu upierdliwej jednostki. Po trzeciej aktywacji i przeminięciu szału, całość zatacza koło. Aura: Shell (Skorupa) - jeżeli Yves ma czas na reakcję, zanim będzie musiał przyjąć na siebie fizyczne obrażenia, jest on w stanie na okres jednej tury zasłonić podatny na ciosy fragment swojego ciała, aby nieznacznie zmniejszyć poniesione szkody. Objawia się to pojawieniem się na skórze w wybranym miejscu ciemnej powłoki, przypominającej nieco powierzchnię zwęglonego drewna. Na tym poziomie, zaklęcie nie ma jednak wpływu na odniesione rany, a efekt jest zaledwie wizualny. Ailment: Achoo! (Apsik!) - podczas przeziębienia, bądź w przypadku zmarznięcia, Yves'owi towarzyszy dość charakterystyczna przypadłość. Chłopak jest w stanie kaszleć niegroźnymi, szybko ulatniającymi się kłębkami dymu, a gdy kicha, z nosa potrafią strzelać mu iskry i płomienne języki. Efekt ten jest jednak wyłącznie wizualny, bo wyrzucany z organizmu ogień nie jest zdolny do podpalenia czegokolwiek. Exercise: Breath (Oddech) - podczas intensywnego wysiłku, w organizmie Yves'a nie pojawia się zjawisko pocenia się. Zamiast tego, ze skóry chłopaka zaczyna wydobywać się charakterystyczny, łagodny i całkiem przyjemny zapach palonych liści. Kosmetyczna zmiana. Dosłownie. Swiftness: Warm-Up (Rozgrzewka) - dzięki żywiołowi ognia, tętniącemu w jego organizmie, mięśnie Yves'a są ciągle rozgrzane i przygotowane na zerwanie się do działania, szybką reakcję, czy też intensywny wysiłek. U Beaumonta rzadziej przez to występują skurcze. Fire Arts: Soot (Sadza) - zaklęcie umożliwia kreślenie, za pomocą ognia pojawiającego się na palcach, liter, kształtów i niewielkich obrazów na różnych powierzchniach. Płomień, za sprawą którego powstają takie twory, nie parzy, lecz zostawia ciemne ślady. Yves ma również możliwość tworzenia różnych wzorów na własnym ciele, zarówno dzięki rysowaniu, jak i po prostu bezboleśnie 'wypalając' je na czarno, na powierzchni naskórka. Wypalone na sobie twory mocno przypominają tatuaże i utrzymują się około 1 dnia. Podobną trwałość mają wszystkie inne malunki. Z czasem, Beaumont nauczył się 'tatuować' sobie na ciele znaki gildii, których fałszywość potrafi rozpoznać jedynie naprawdę wprawne oko [Sokolooki 2 lub odpowiednie zaklęcia] Touch: Warm Palms (Rozgrzane Dłonie) - na życzenie, Yves może uczynić, że jego dłonie i palce zaczną być gorące w dotyku. Zaklęcie nie ma właściwości bojowych, raczej poprawia efektywność masaży, czy ogrzewania komuś łapek. Witchcraft: Heart of Stone (Serce z Kamienia) - robota pewnej starej wiedźmy, biorącej udział w projekcie związanym z eksperymentem o kryptonimie ICARUS. Na serce Beaumonta nałożone jest zaklęcie, czy też rodzaj klątwy, który sprawia, że w przypadku, gdy Yves jest w stanie bliskim śmierci, a więc jego organizm znajduje się w stanie krytycznym, chłopak zamienia się w lotny pył i znika z niebezpiecznej lokacji, by przybrać dawną postać po 24 godzinach, w najbliższym szpitalu, bądź w innej wybranej lokalizacji, gdzie będzie mógł liczyć na pomoc. Jeżeli mag zapragnie, może opóźnić aktywację zaklęcia, jednak tylko o jeden post. W trakcie ponownego materializowania się, regeneruje on pełnię MM, a jego krytyczne obrażenia regenerują się do poziomu, w którym, leczone, nie będą już zagrażać życiu. Taka 'ucieczka', pozbawia Yves'a całego ekwipunku, który zostaje, jako łup dla ewentualnych zainteresowanych, a, w przypadku misji, traci on również możliwości otrzymania jakichkolwiek materialnych nagród. Aktywacja zaklęcia może wiązać się z pojawianiem się kolejnych 'śladów' na ciele/psychice Beaumonta, jednak są one zawsze ściśle związane z sytuacją/typem obrażeń, jakie towarzyszyły Yves'owi w momencie krytycznej przemiany. Jeżeli, dajmy na to, maga palono na stosie, może to być np. czarna plama po poparzeniu, obejmująca całą nogę, która utrudniać będzie bieganie i wybijanie się z niej. Skutkiem zaklęcia jest również niemożność powrotu do niebezpiecznej lokalizacji do czasu zakończenia dziejących się tam wydarzeń związanych z wywołaniem u Beaumonta krytycznych obrażeń. W przypadku, gdy śmiertelne zagrożenie życia pojawiło się bezpośrednio ze strony gracza/NPC, zaklęcie dopilnuje, aby chłopak do momentu powrotu do zdrowia w miejscu, w którym znalazł się po ucieczce, nie spotkał tych drani/łotrów/łajdaków. Do ewentualnego spotkania może dojść dopiero po opuszczeniu przez Beaumonta wybranego tematu. Po aktywacji, kamień potrzebuje trzech misji/fabuł/eventów na ponowne naładowanie się. Dla każdej z podanych aktywności występuje osobny licznik. Catalyst: Trigger (Cyngiel) - wewnętrzną część lewego nadgarstka Beaumonta zdobi blady 'tatuaż'. Co pięć napisanych postów nabiera on na moment intensywnie czerwonego koloru i otrzymuje jeden ładunek. Pełni on jednocześnie dwie funkcje: stabilizatora, normującego funkcjonowanie tego chaotycznego żywiołu w ciele Yves'a, oraz wspomagacza, wzmacniającego jednorazowo efekt rzucanego zaklęcia. Podczas fabuły/misji ładunki mogą kumulować się w nieskończoność, jednak po opuszczeniu tematu, zostają one wyzerowane. Nawet, gdy Yves posiada więcej niż 1 ładunek, pomiędzy użyciami Cyngla wymagany jest post przerwy. Na PWM może wpływać on jedynie wizualnie. Zaklęcia rangi D i C są z reguły wzmacniane o pół rangi, bądź otrzymują dodatkową właściwość. Od rangi B w górę jest to już wyłącznie dodatkowa cecha dla zaklęcia, losowy, pozytywny efekt. Użycie Cyngla łączy się z 50% szansą na zwiększenie kosztu MM rzucanego zaklęcia. W przypadku rangi D - o 2 MM, C - o 3, od B wzwyż - o 1 MM. Poniżej wypisane są przykładowe wariacje użycia Cyngla. Podczas czarowania, wzmocnienia mogą przyjąć również inne, niezapisane formy, jednak zawsze są to efekty pozytywne. PWM - Creation: Spark (Iskra) - zamienia płomyk 'zapalniczki' w kulę ognia (jest fireball!) o rozmiarze futbolowej piłki. Zastosowań bojowych brak, choć pewnie groźnie wygląda. Jest to jedyne zastosowanie Cyngla, które nie zużywa dostępnego ładunku. Ale i tak należy odczekać turę przed jego ponownym użyciem. I wymaga wcześniejszego posiadania ładunku. D - Swiftness: In a Flash (Migusiem!) - mignięcie przypominające teleport, na odległość 2 metrów. D - Regeneration: Itchy! (Swędzi!) - natychmiast leczy obrażenia rangi D+, poradzi sobie też z raną rangi C w ciągu 2 tur, zamiast 3. D - Enhancement: Heat (Żar) - obrażenia wzrastają o 20%, wokół pięści pojawiają się drobne płomienie. Zwiększona szansa na poparzenia, mogące sięgać obrażeniami rangi D+ . Utrzymuje się przez 1 turę. D - Summon: Gigglings (Chichotki) - Chichotki mogą jednorazowo zapłonąć większym płomieniem, co na bliskim dystansie spowoduje poparzenia rangi D-. Potem wracają do normy. Nie mogą zaatakować tego samego celu. D - Rescue: Flare (Flara) - w przypadku wybuchu przy twarzy wywołuje kilkusekundowe oślepienie. D - Cover: Bubble (Bańka) - poparzenia rangi D+ w przypadku bezpośredniego kontaktu przeciwnika z barierą. D - Resistance: Incinerate (Spopielenie) - usuwa trucizny/debuffy rangi D+ lub skraca czas trwania do jednej tury w przypadku rangi C.
- D:
Swiftness: In a Flash (Migusiem!) - ciało Yves'a, za sprawą częściowego spalenia, traci swą stałość i duży procent masy. Dzięki temu, chłopak staje się znacznie bardziej mobilny - jego ruchy są bardziej płynne, a on sam porusza się szybciej. Efekt trwa przez jedną turę. Istnieje również możliwość uprzedniego przygotowania się do rzucenia tego zaklęcia, aby w pełni skorzystać z uroków mobilności w kolejnym poście.
Regeneration: Itchy! (Swędzi!) - natychmiastowe wypalenie drobnych ran i urazów rangi D lub 3-turowa kuracja poniesionych szkód rangi C. Gojeniu się obrażeń towarzyszy charakterystyczne swędzenie, które niejednego potrafi doprowadzić do szału i zadrapania się na śmierć. Na czas leczenia lepiej znaleźć sobie jakieś angażujące, ciekawe zajęcie, żeby nie zwariować od schodzących się rozcięć i regenerujących przetarć.
Enhancement: Heat (Żar) - zaklęcie umożliwia manualne zwiększanie temperatury w wybranej kończynie, co prowadzi do zwiększenia szybkości i siły uderzeń nią o 10% na 1 turę. W tym stanie obrażenia wzrastają, ponieważ oprócz normalnych szkód fizycznych, możliwe jest również wywołanie urazów w postaci poparzeń rangi D.
Summon: Gigglings (Chichotki) - możliwe staje się przyzwanie drugiego płomyka o podobnych do pierwszego właściwościach. Po rzuceniu tego zaklęcia, oba twory mają zwiększony zasięg działania, sięgający 10 metrów. Mogą również przenikać przez ściany. Na życzenie mogą one 'zapłonąć' mocniej, niż dotychczas, rzucając dzięki temu więcej światła na otoczenie. Drugi płomyk i efekt zaklęcia utrzymują się, dopóki jeden z Chichotków nie zostanie zniszczony za sprawą obrażeń fizycznych/magii.
Rescue: Flare (Flara) - zaklęcie może zostać zastosowane do obrony przed nadchodzącą szarżą, czy podążającym za Yves'em, naprowadzanym pociskiem/zaklęciem. Wypuszczona z palców w odpowiednim kierunku, może wybuchnąć światłem przed celem i skutecznie go oślepić/rozkojarzyć/zdezorientować. Bliski kontakt może spowodować u celu również drobne poparzenia. Z wyglądu przypomina poniekąd fajerwerki.
Cover: Bubble (Bańka) - osłona jest w stanie rozszerzyć się z ubrań i objąć całe ciało Yves'a, co wygląda wtedy, jakby został on zamknięty w magicznej, ochronnej bańce. Jej główną cechą jest blokowanie magicznych ataków z zewnątrz, a przy bezpośrednim kontakcie oponenta z nią, mogą wystąpić niewielkie poparzenia. Możliwe jest powstrzymanie jednego zaklęcia rangi D, mocniejsze ataki jedynie osłabi.
Resistance: Incinerate (Spopielenie) - oczyszczający ogień znowu w akcji, tym razem z nieco zwiększonym potencjałem, sięgającym usuwania debuffów i trucizn rangi D. Jeżeli tak zadecyduje MG, zaklęcie może być zdolne również do zneutralizowania trucizn pochodzenia naturalnego.
Ostatnio zmieniony przez Yves dnia Pią Cze 02 2017, 14:14, w całości zmieniany 47 razy |
|