I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Temat: Swordsman is dead, long live the swordsman! Czw Paź 06 2016, 02:53
[Maj, X801]
Głośny huk rozdarł na strzępy całun ciszy unoszący się nad willą państwa Huxleyów. Boczna ściana sali treningowej eksplodowała w momencie, w powietrzu zaroiło się nagle od odłamków cegieł i szkła. Wśród tego chaosu do środka budynku wkroczyła pojedyncza postać, jednak dym spowodował, że podnoszący się właśnie z podłogi mistrz miecza, wieloletni przyjaciel rodziny Huxley nie mógł mu się wyraźnie przyjrzeć. Czyżby mu się wydawało, czy nad intruzem coś się unosiło? Mimo całego swojego doświadczenia, nawet on poczuł na plecach ciarki, gdy nieznajomy odezwał się cichym, spokojnym, jakby wypranym z emocji głosem: - Pewne osoby uważają, że twoja dalsza egzystencja jest im nie na rękę. Mógłbym cię zabić tu i teraz, jednak.. Głuchy odgłos metalu wbitego w drewno zagłuszył odgłos kroków zabójcy, gdy ten podszedł do stojaka, by rzucić starszemu mężczyźnie miecz, który wylądował kilka kroków przed nim na podłodze. Ten zaś wstał i schylił się po ostrze, starając się ogarnąć całokształt sytuacji. W miejscu w którym ziała w ścianie ogromna dziura, sterczały wbite w podłogę 3 ogromne ostrza. Wzrok mężczyzny przeniósł się na jego przeciwnika, który niezrażony tym, że teraz jego ofiara jest uzbrojona dokończył swoją wcześniejszą myśl. - ...jednak sam jestem szermierzem. I dam ci szansę zawalczyć o swoje życie. Intruzem okazał się być młody, około 25-letni mężczyzna. Jednak z pewnością był oryginalnym indywiduum. Ubrany w kimono, z białymi włosami sięgającymi do pasa chłopak sprawiał wrażenie opanowanego i pewnego swoich umiejętności. Nawet pomimo braku jednej ręki. - ...kto cię nasłał, demonie? Mistrz bez lęku spojrzał w pionowe źrenice stojącego przed nim maga. Wężowe, żółte tęczówki oceniały go, szukając słabych punktów. - Grimoire Heart przyjęło na ciebie kontrakt. - odpowiedział tamten, zaś znikąd w jego dłoni zmaterializowała się katana. - Czas więc, żebym go wypełnił. Broń się.
Raylin
Liczba postów : 53
Dołączył/a : 20/09/2016
Temat: Re: Swordsman is dead, long live the swordsman! Czw Paź 06 2016, 06:31
Był to dzień jakich było wiele w życiu Raylin. Przynajmniej tak jej się wydawało. Spokojnym krokiem kierowała się w stronę sali treningowej, gdzie miała odbyć sparingową walkę ze swoim nauczycielem - Ethanem Underhillem. Mężczyzna mimo stwierdzenia, że niczego więcej nie może nauczyć nastolatki, ostatecznie przystał na jej prośbę sporadycznych, wspólnych ćwiczeń. To pozwalało ponad czterdziestolatkowi zachować wprawę w fechtunku, a dziewczyna miała z kim się mierzyć. Nagły huk sprawił, iż Panna Huxley zamarła na ułamek sekundy w bezruchu. Była zupełnie zaskoczona. Palce zacisnęły się na pochwie jej oręża i ruszyła biegiem w stronę źródła dźwięku. Przesuwane na bok drzwi zaszurały jak zawsze, gdy z impetem zostały otworzone. Ponownie została sparaliżowana na chwilę nie dłuższą, niż mrugnięcie okiem. Dziura w ścianie, opadający dym i słowa, które wskazywały, że intruz przyszedł po jej nauczyciela. Dziewczyna nie zastanawiała się długo, wyciągnęła ostrze z pochwy, którą cisnęła na ziemię i biegiem ruszyła do boku Ethana, aby wesprzeć go. Mężczyzna akurat podnosił rzuconą mu broń, lecz słysząc kroki spojrzał na chwilę w stronę wejścia, na tyle długo, aby dostrzec nastolatkę, ale nie na tyle, aby wykazać się nierozsądnym zachowaniem i spuścił oponenta ze wzroku. - Zatrzymaj się, Raylin! Rzucił mi wyzwanie, a ja je podejmuję. Nieistotne, że jest płatnym mordercą - w tym momencie walczymy na równych zasadach. - rozbrzmiał donośny, niski głos nauczyciela, który ustawił się już w odpowiedniej pozycji. Niebieskie oczy dziewczyny powędrowały na nieznaną jej personę, która ośmieliła się wtargnąć do jej domostwa i zadeklarować, że zabije jej prywatnego nauczyciela. Nie znała go. Skądże miała go znać. Zacisnęła mocniej zęby, ale nie dłonie - one zgodnie z naukami trzymały odpowiednio rękojeść. - To pierdolony członek Grimoire Heart! Jest magiem, a Ty nie! Będzie korzystał z nieczystych zagrań! To kurwy bez honoru! - rzadko hamowała emocje, a szczególnie ciężko było je utrzymać na wodzy w takiej sytuacji. Zdawała sobie sprawę kim są ludzie przynależący do tej nielegalnej gildii. Miała przecież ojca w Policji Magicznej, więc siłą rzeczy musiał jej o tym wspomnieć. Dziewczyna w dodatku żywo interesowała się pracą Williama, zatem słyszała niejednokrotnie o dokonaniach członków Gromoire Heart. - To nie ma znaczenia. Mi honoru nie odbierze. Uciekaj, Raylin. Zawiadom Policję, a ja postaram się go pokonać. - odparł, starając się opanować emocje. Ciężko mu było zachować spokój kiedy nagle jego życie zostało postawione pod znakiem zapytania. Nagle, po ponad czterdziestu latach musiał walczyć o nie, a miał przecież kochającą małżonkę. Kto wie czy jego przegrana nie będzie równać się ze śmiercią również i nastolatki, którą nauczał. To wszystko nie wpływało na niego odpowiednio. Dziewczyna oczywiście nie posłuchała się polecenia. Nie zamierzała uciekać, chociaż odwróciła się w stronę wejścia na salę treningową. Tego dnia William wraz z żoną byli w teatrze - to jedyne czym się mógł zajmować odkąd jeździł na wózku. W posiadłości Huxleyów zatem był Ethan, jego druga połówka, Raylin i dwie służące. Jedna ze służek pojawiła się akurat w sali, zwabiona hukiem. Nastolatka posłała jej odpowiednio wkurzone spojrzenie, które wskazywało, że lepiej, aby zrobiła co jej każe. - Zawiadom Policję Magiczną i spieprzaj stąd! Nie umiesz walczyć, to nie przydasz się. Wszyscy z domu niech wypierdalają! - w prostych słowach ujęła całą wiadomość, która oznaczała wezwanie pomocy i ewakuacje bezbronnych. Teraz wystarczyło skupić się na intruzie. Nie podobało się jej to, że Ethan chciał sam się z nim pojedynkować. Nie mogła zaufać członkowi nielegalnej gildii, że nie będzie korzystał z niehonorowych sztuczek. W dodatku zapewne skorzysta z magii, której brakowało Panu Underhillowi. Mimo wszystko skoro podjął wyzwanie, do nastolatka miała gówno do gadania. Miała siedemnaście lat, a jej nauczyciel ponad czterdzieści. Nie zamierzała kwestionować jego decyzji.
Ezra Al Sorna
Liczba postów : 662
Dołączył/a : 22/11/2015
Temat: Re: Swordsman is dead, long live the swordsman! Sro Paź 26 2016, 21:25
Ezra powolnym, niespiesznym krokiem ruszył w stronę starca i dziewczyny. Spojrzenie jego wężowych oczu spoczęło na Raylin. - Zamilcz gdy dorośli rozmawiają, dziecko. Nie zamierzam uciekać się do magii, twój mentor zasłużył chociaż na tyle. Lecz i tak zginie. Białowłosy krok za krokiem zbliżał się do swojego celu. Gdy był 2-3 metry przed nim zauważył jak dziewczyna odwraca się w stronę wejścia. Czyżby chciała uciec? Jednak jak okazało się w wejściu stała jedna ze służek. Al Sorna zmarszczył lekko brwi słysząc rozkaz rzucony w stronę tamtej. Nie zamierzał pozwolić jeszcze na wezwanie Policji Magicznej. Jedno z ostrzy uniosło się i skierowało w stronę służącej. Metal zadźwięczał poddany dużej szybkości, a zaraz potem rozległo się ponownie głuche stuknięcie, poprzedzone nieprzyjemnym, mlaszczącym odgłosem. Służąca został przyszpilona do ściany w miejscu w którym stała, ostrze przebiło ją na wylot. Ezra przelotnie spojrzał w tamtą stronę, upewniając się jedynie, że trafił. - Odsuń się, albo będziesz następna, fräulein. - rzucił krótko, po czym natarł na starca.
Początkowo starał się wyczuć jego umiejętności, jednak szybko stwierdził, że mężczyzna nie jest poza zasięgiem jego ostrza. Dało się wyczuć, że wiele lat poświęcił na naukę władania mieczem, jednak Al Sorna wiedział już, że da radę go zabić. Pomimo straty ręki wciąż potrafił bardzo dobrze władać bronią białą, dodatkowo setki godzin treningu sprawiły, że potrafił nią błyskawicznie atakować. Chociaż początkowo walka byłą wyrównana, to białowłosy stopniowo zyskiwał coraz większą przewagę, zasypując przeciwnika gradem ciosów. Chłopak zrobił szybki unik, chroniąc się przed trafieniem w głowę, a ostrze prześlizgnęło się po jego lewym policzku, tuż pod oczodołem. Otrzymał kilka ran, z czego najpoważniejszą była ta na prawym żebrze; co prawda sparował cios, ale ostrze zatrzymało się na żebrach. Jego kimono nasiąkło krwią.
Jednak starzec był w gorszym stanie, widać było po nim, że ma już swoje lata. Lewa ręka zwisała luźno, przecięte ścięgna sprawiały, że stała się bezużyteczna. Klatka piersiowa naznaczona była kilkoma cięciami, zaś z rany nad prawym okiem płynęła krew, ograniczając widoczność. Ezra wycofał się kilka kroków, opuszczając lekko ostrze. Głos kompana w jego głowie oznajmił, że Policja Magiczna jest już niedaleko. Jeden z jego towarzyszy z GH miał stać na czatach i opóźnić ich przybycie, jednak Al Sornie nie zostało zbyt wiele czasu. Poprawił chwyt na rękojeści: - Starcze, przynosisz honor swojemu mieczowi. Walczyłeś godnie, jednak to koniec tej walki. Nie martw się, nie skrzywdzę twoich bliskich. Hakuteiken przeciął powietrze, zostawiając za sobą w powietrzy biały ślad. Rozległ się odgłos uderzonego metalu, gdy mężczyzna starał się zasłonić przed dziwnym, dystansowym atakiem, a zaraz potem przecięta klinga spadła na podłogę razem z głową starca, którą białowłosy ściął kolejnym cięciem. Krew pod dużym ciśnieniem trysnęła z rany, barwiąc szybko podłogę dojo szkarłatem. Ezra pochylił lekko głowę. - Żegnaj. Spojrzenie Ezry spoczęło na ułamek sekundy na Raylin, jednak prześlizgnęło się po niej szybko, gdy ten ruszył w stronę wyjścia. - Teraz masz podstawy by mnie obrażać, dzieciaku. Bez twojego głupiego komentarza zakończyłbym pojedynek bez magii, jednak nie będę niszczył mojego wizerunku jako "kurwy bez honoru". Możesz być z siebie dumna.
Raylin
Liczba postów : 53
Dołączył/a : 20/09/2016
Temat: Re: Swordsman is dead, long live the swordsman! Nie Lis 13 2016, 03:47
- Pierdol się! - tyle usłyszał intruz w odpowiedzi na nazwanie Raylin dzieckiem. Nie zamierzała wchodzić w dyskusję z jakimś podrzędnym ścierwem z nielegalnej gildii, gdyż nie byli warci jej słów, a co najwyżej ostrza, by zakończyć ich żałosne życie. Może i marzyła o byciu policjantką, ale bardziej od wsadzania "tych złych" za kraty interesowało ją usuwanie ich z listy żywych. Ta metoda przynosiła więcej satysfakcji oraz była pewniejsza. Służąca nagle została przebita. Dziewczyna nie spodziewała się, że cywil zostanie zaatakowany ot tak. Była świeża w tego typu sytuacjach. Spróbowała odepchnąć kobietę, lecz jej staranie było niewystarczające - zareagowała zbyt wolno i jedynie lekko przesunęła przyszłą ofiarę. Sama zapewne zdążyłaby uniknąć, ale w tym przypadku zawiodła. Pierwszy raz z tak bliska obserwowała śmierć. Jej niebieskie oczy z niedowierzaniem wpatrywały się w pozbawione życia ciało, lecz nie czuła odrazy czy smutku, a czyste zdenerwowanie. Zdenerwowana była i na intruza, i na siebie, i na służącą, na kurwa wszystko dookoła. Zadziałało PWM Buatham i zaczęła świecić w odcieniu szkarłatu przez zgromadzoną w niej furię. - Spróbuj szczęścia, kaleko. - odwarknęła, gdy usłyszała kolejne słowa. Przeniosła swój wzrok na pojedynek, który początkowo szedł tak, jak chciała. Ethan był wyśmienitym szermierzem, chociaż został już nieco w tyle za Raylin, która wyróżniała się w doskonałych unikach i celnych cięciach. Mimo wszystko jego doświadczenie bojowe sprawiało, iż ich pojedynki były całkowicie wyrównane i im dłużej trwały, tym gorzej było dla Panny Huxley. Pan Underhill miał lepszą kondycję oraz potrafił rozgryzać schematy ataków, więc im dalej w walkę, tym gorzej dla oponenta. Niebieskooka myślała, że tym razem będzie podobnie. Intruz mimo braku jednej ręki był równie sprawny w posługiwaniu się ostrzem co Ethan, który miał je obie. Gdyby nie fakt, że przeciwnik nauczyciela dziewczyny był mordercą, to zapewne wyraziłaby swoje uznanie, gdyż za ową formą musiały stać setki godzin treningów. Z każdą kolejną sekundą zęby Raylin zaciskały się mocniej. Robiła to zupełnie nieświadomie, a wszystko z powodu tego, że jej mistrz zaczął przegrywać. Nacisk się zwiększał, aż do momentu, w którym usta Panny Huxley zostały rozwarte w niemym krzyku szoku. Głowa Ethana uderzyła o parkiet sali, a zaraz za nią runęło z głuchym hukiem ciało, uprzednio wytryskując krwią dookoła. Na chwilę brązowowłosej zrobiło się słabo. Nie wierzyła, że na jej oczach jej własny nauczyciel fechtunku został pozbawiony głowy. Dotarło do niej również to, że intruz wykorzystał magię, której zarzekł się, że nie użyję. Nie była wielce zaskoczona akurat tym faktem, gdyż zakładała to od początku. Rozumiała, że szanse Pana Underhilla były wyjątkowo niskie w konfrontacji z magiem, gdyż sama kilka razy mierzyła się z nim z wykorzystaniem magicznej mocy. Ponownie zacisnęła zęby. - Pierdolenie! Jebana wymówka, bo nie mogłeś go pokonać normalnie! Nie wyszło Ci to udowodnienie, że jesteś lepszy. Chodź kurwa teraz zawalcz ze mną! Razem skorzystamy z magii! - wykrzyczała i w jednym momencie jej włosy oraz oczy przybrały barwę szkarłatu. Na czubku jej głowy pojawiły się dwa czarne, drobne rogi. Aura Arcydemona - Deamhan. Do jej naturalnych zalet doszła teraz większa szybkość, większa siła, odporność na obrażenia i brak poczucia zmęczenia. Zaklęcie, które tworzyło z niej machinę do eliminacji przeciwnika. Z pełną prędkością ruszyła na intruza. Przemknęła niczym wiatr obok ciała Ethana i znalazła się w zasięgu swojego długiego ostrza - Ifrin. Lubiła przewagę zasięgu jaką oferowała jej broń, nie ujmując jednocześnie poręczności. Jaki był plan? To oczywiste - zabić lub przynajmniej okaleczyć na tyle przeciwnika, aby nie był w stanie uciec. Miała tę przewagę, że nie czuła zmęczenia, była zupełnie świeża i nie posiadała ran, a jej oponent już nie miał tego szczęścia. Wyprowadziła ukośne cięcie od dołu do góry ze swojej prawej strony, aby wykorzystać dodatkową siłę jaką posiadała. Zablokowanie takiego ataku przez słabszego zazwyczaj kończyło się wytrąceniem z pozycji i równowagi, a w najgorszych wypadkach wytrąceniem broni lub uszkodzeniem nadgarstka. W tym przypadku brała też pod uwagę, że łatwiej jest jej uszkodzić rękę przeciwnika, gdyż na rękojeści znajdowała się jedynie jedna, więc druga nie mogła zaprzeć broni od niebezpiecznego wykręcenia nadgarstka. A co dalej? Pchnięcie prosto w serce, bo przecież była szybsza i nawet jak wykona unik, to zdąży zrobić krok w przód, a jakby tego było mało, to miała jeszcze przewagę zasięgu.
Sponsored content
Temat: Re: Swordsman is dead, long live the swordsman!
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.