I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Antyczne czasy Ken-Ahmundarku są legendarne po dziś dzień. Wiele osób poświęca całe swoje życie by poznać wiedzę przeszłych pokoleń czy położyć łapska na starych manuskryptach, skarbach czy zwykłych figurkach świętych. Takie osoby nazywa się „Starologami” od słów Staroch oznaczający rzecz starą, zapomnianą oraz Logia, które jest antycznym określeniem słowa „Nauka”. Jednym z najsłynniejszych Starologów, szanowanym przez samego króla jest Kir-Etaki. Sędziwy mężczyzna, który nie jedno w życiu widział, na starość osiadł w przypałacowej szopie, mówiąc wprost, że lepiej czuje się tu wśród ziemi, niż tam za kamiennymi ścianami wielkiego pałacu. Mimo że Ken-Ahmundarku już dawno nie ma, miasto państwo Kelleth-Ankh które wyrosło na jego ruinach rozwijało się bardzo prężnie. Na tronie zasiadał zaś Król młody, lecz przez wielu uznawany za mądrego, szlachetnego oraz silnego. Mężczyzna ten, Badzu-Kim, nie tylko doprowadził do połączenia się zwaśnionych klanów rozsianych na całym wschodnim wybrzeżu Starego kontynentu, ale też doprowadził do ogromnego wzrostu kultury, ekonomii i siły militarnej państwa. On też jako wnuk zwykłego Starologa, łożył wiele pieniędzy państwa właśnie na tę dziedzinę nauki, sławiąc coraz bardziej i bardziej nauki i historię Ken-Ahmundarku. Historia ta właśnie tu ma początek. Tu, gdzie młody król nie popełnił jeszcze swych błędów, gdzie nie zdobył jeszcze wiedzy i gdzie wciąż, nie odkrył największego sekretu świata.
Imię: Badzu Pseudonim: Bóg-Król Nazwisko: Kim Płeć: Mężczyzna Wiek: 26 Waga/Wzrost: 82kg/1,86m Gildia: Samotnicy Klasa Maga: 0
Dość szybko odkryto w starożytnych ruinach księgę prawdy, a właściwie jej fragmenty. Nigdy nie odnaleziono żadnych informacji dotyczących dogmatów jakimi w życiu kierowali się mieszkańcy tego kraju, nie mniej doniosłość i widoczne w historii respektowanie tej tradycji obudziło w ateistycznej duszy króla pewną tęsknotę, tęsknotę za wiarą. Wielu bowiem mądrych już dawno orzekło, że człek w coś wierzyć musi. Jednak mądrość ta, przez lata uległa wypaczeniu, a wiedza w rękach głupca niepojętego, gorsza jest aniżeli fałsz i ułuda, czy życie w błędzie. Dlatego też Król błąd popełnił i zbyt dosłownie nauki starego ludu potraktował, sam siebie Bogiem okrzyknął i innym słuchać kazał. Zwłaszcza że narodziny jego i jego bliźniaka kometa zwiastowała a on sam gdy młody jeszcze był, brata swego własnymi rękoma udusił. Jeden jeno Etaki do Króla jak do Przyjaciela mówić mógł, nawet on jednak, słowa swe warzyć musiał. Król głupi nie był, lecz młody i pochopny, dlatego wiedzę i naukę do opornego wiedzy i upitego władzą umysłu, wlewać należało powoli. Mimo wielu rad i próśb, król jednak nie słuchał, jeszcze nie teraz, uznając siebie za stworzenie Boskie. Dnia pewnego pochmurnego, czwarty to był bodaj dzień, pierwszego miesiąca po żniwach, Bóg Król wraz z orszakiem opuścił miasto państwo kierując się na południe, gdzie plemię dzikich barbarzyńców żyło. Cel Króla prosty był, czcić im siebie nakazał i królestwo swe, jeśli zaś nie usłuchają przegoni mieczem. A Woj to co niemiara. Zaznaczyć trzeba tutaj jednak że lud ów barbarzyński wcale nie był, żyjąc po prostu w zgodzie z naturą i starszymi aniżeli Ken-Ahmundark Bogami, mieszkańcy północnych równin za nic sobie mieli dogodności jakie oferowała cywilizacja czy rozwój. A już za nic sobie mieli samozwańczego Boga, czym pokazywali więcej nawet rozumu niż ci „Cywilizowani” ludzie którzy wszak bez oporów przyjęli Boskość króla swego, który to na wyżyny wyniósł ich państwo i życie. Efektem tego wiadomym jest iż konflikt zbrojny był. Walka mimo licznej przewagi Boga Króla trwała trzy dni i trzy noce. Zaś sam król, wyszedł z tego z zaledwie kilkoma niewielkimi ranami. Dokładnie tyle czasu zajęło obalenie plemienia które liczyło sobie więcej niż 100 wieków. Duży to był cios dla ludzkości, duże to było zniszczenie, a tak lekką ręką, zupełnie bez powodu uczynione. Lecz pamiętać trzeba każde zło, niesie za sobą konsekwencję.
Minęły spokojne lata, wiek króla podwoił się od czasu gdy stał się dorosły, a zauważyć trzeba że było to dwanaście wiosen od momentu jego poczęcia. Wydawało się, że nic nie stanie na drodze do potęgi samozwańczego Boga. Jednego jednak dnia, gdy księżyc w pełni świecił na niebie, do królewskich sal zawezwano zaufanego Starologa i znachora. Wieść wśród służby niosła, że nawet samego Boga, Demony nękają. Na miejscu okazało się że Bóg Król trawiony wysoką gorączką zwija się w konwulsjach na posłaniu. Biała blizna w miejscu największej rany zadanej pamiętnej bitwy z barbarzyńcami, lśniła niezdrowo, wydawało się że Pan i Władca nie przeżyje tej nocy. Dzięki usilnym staraniom znachora, udało się jednak gorączkę trawiącą ciało Pana przegnać. „I po co ci to było głupcze? Po co atakowałeś tych ludzi trzy wiosny temu? Klątwa, ha, Klątwę na ciebie zza grobu zesłali, za czyn głupi, BOŻE”. Drwił Starolog siedząc co dzień przy męczonym chorobą królu. I czy to z powodu jego zmęczenia, czy ich przyjaźni, głowa Starologa nigdy nie zawisła, król zaś wydobrzał kilka tygodni później i zdawało się że była to chwilowa niedogodność. Nie minął jednak nawet księżyc jeden, kiedy to blizna czernią się pokryła i na pół ciała rozeszła, a choroba gorsza jeszcze od poprzedniej, ciało króla trawiła. W gorączce zaś on do swego przyjaciela tak oto rzekł: „Jaki ze mnie Bóg, skoro dogorywam niczym pies, męczony nieznaną chorobą? Nie mogąc nawet do wychodka udać się, tylko ze strachu o własne życie i z gorączki powodu robiąc pod siebie? Och przyjacielu, czyżbym się mylił? Czyżbym był tylko zwykłym Człowiekiem, nie Bogów dziecięciem?” Płakał, bojąc się jak każde żywe stworzenie, nieuniknionego. Tak mu tedy sługa jego i przyjaciel odrzekł. „Głupiś. Po stokroć głupiś. Ale moja to też wina, bo za mało ci po śmierci ojca wiedzy wpoiłem. Głupim, bo bajkami cię karmiłem, wiedząc że w dzień przelotu komety żeś zrodzony. Głupim ja mój przyjacielu i głupiś ty. Ale czy za głupotę się umiera? Nie, nie umrzesz, klnę się na swą duszę, lecz wiedz że to nie dzięki twej Boskości, głupie dziecko, a dzięki staraniom znachora i mędrców naszych.” Płakał tedy nad przyjacielem Starolog. Gdy stan Króla polepszył się, starzec zebrał kilku podwładnych i razem na miejsce bitwy się udali, by wśród zgliszcz, znaleźć odpowiedź na tajemniczą chorobę ich pana. Czymkolwiek ona była, klątwą, zaklęciem czy może zwykłą chorobą, zioła znalezione w okolicy i przyrządzone przez znachora, króla wyleczyły, a miesiąc później na nogi postawiły. Tak upadła legenda Boga. Tak król wyciągnął pierwsze nauki mądrości. Bowiem wszyscy ludzie są sobie równi, a ci równiejsi zło czyniąc, zostaną jedynie skróceni.
Wygląd: Mężczyzna leżący w łożu, poruszył się niespokojnie przez sen. Płomyk przyniósł go do ich chaty rano, ponoć znalazł go nieprzytomnego pod lasem. Pomagali z Płomykiem już nie jednemu strudzonemu wędrowcowi, ale Sroka pierwszy raz widziała kogoś tak dziwnego. Długie niemal do pasa czarne włosy były zadbane, pokazujące że mężczyzna ten raczej ze wsi nie pochodził. Miały całkiem miły dla oka ciemnokasztanowy kolor, przez co czasami wydawały się wręcz czarne, wprawiając Srokę w zakłopotanie. Oh jakąż ona miała słabość do czarnych włosów... a te Płomyka niestety już całkowicie zbielały. Z twarzy chłopak też był przystojny, może miał jakieś 20 wiosen. Pod jednym z oczu, tym po lewej stronie, znajdowała się blizna, biegnąca od nosa po skroń. Kolejna z blizn przecinała drugą w połowie, wraz z powieką i brwią. Blizna zdawała się być dość świeża. Co do oczu, otworzył je raz, w gorączce. Były błękitne, piękne, szlachetne... ale też pełne bólu, rozpaczy i strachu. Był niczym dumne zwierzę zwabione w pułapkę z którego nie ma wyjścia. Reszta jego ciała była równie dobrze zbudowana. Widać że był mężczyzną, ba wręcz wojownikiem. Niedawno zresztą z kimś wojować musiał, bowiem jego ciało pokryte było siateczką świeżych ran, z których nie jedna pozostawi bliznę, mimo usilnym staraniom Sroki. Płomyka nie było cały dzień, jak tylko przyniósł chłopaka, sam ruszył ku miastu, po kapłana. A wszystko przez tę czerń. Sroka miała spore problemy z myciem jego prawego boku, który od biodra po pachę, wraz z kawałkiem pleców, pokrywało dziwne czarne znamię, na brzegach wręcz fioletowe. Z początku wzięła to za niedobre mięso, ale zdawało się że to normalna część jego ciała. Jakiś rodzaj klątwy albo diabelskiego znamienia? Kapłan zdecydowanie musiał to obejrzeć. Poza tym chłopak był też bardzo wysoki. Sroka zgadywała że zapewne był jakim szlachcicem, może nieślubnym dzieckiem jakiego generała? Aktualnie ubrany jedynie w zwykłe czarne spodnie i sandały, nie prezentował się należycie okazale, ale potrafiła go sobie wyobrazić paradującego w eleganckim stroju. Włosy spięte ozdobą w kształcie pomarańczowego liścia klonu... Czerwonawe rękawice od nadgarstka aż do barku, wykonane z delikatnego materiału, rozcięte na samym barku, zaś rękaw przy nadgarstku, ściśle przylegający do ciała, wycięty byłby na wzór tego samego liścia, który spinałby jego włosy. Na to wszystko narzucony strój wzorowany na kimono. Górna część w kolorze czerwieni z czarnymi wykończeniami i obszernym rękawem z prawej strony, z lewej zaś bez niego. W pasie przewleczony gruby kawał materiału w kolorach czerni, bieli i czerwieni, wiązany za plecami, inspirowany pasem Obi. Spodnie Hakama w kolorze czerni z rdzawym liśćmi klonu wyszytymi w kilku miejscach, a na stopach bambusowe sandały, spięte klamrą w kształcie klonowego liścia... ale były to jedynie marzenia starej baby.
Król Bóg wszedł już w 23 wiosnę swojego żywota. Był to też kolejny okres w którym najpiękniejsze kobiety królestwa były zapraszane do pałacu, by król mógł wybrać jedną z nich i uczynić swoją. Kolejny jednak raz wszystkie zostały odprawione. Zmartwiony sprawą sukcesji tronu, Kir-Etaki zapytał wprost króla czy w chłopcach gustuje, lecz z żarliwym zaprzeczeniem się spotkał i nigdy więcej tematu tego nie poruszał. Był to też okres licznych susz, a więc Król który o ludzi i królestwo starał się dbać, często podróżował po swym królestwie, sam bez orszaku, słuchając co jego lud ma do powiedzenia, czego sobie życzy a także by sprawdzić na własnej skórze z jakimi problemami się boryka. Podczas jednej z takich podróży natknął się na kobietę za miastem. Młódka, może koło czternastego roku życia, wyniszczona była upałem i chorobą. Przy drodze leżąc wymijana była przez ludzi, którzy widząc fatalny stan kobiety, unikali jej bojąc się jakiej choroby lub ataku poczwara którym wszak być mogła. Tylko Król młody na tyle odważny był by we własne ręce kobietę wziąć i ku znachorowi poprowadzić. Ten choć z początku leczenia odmówił, poznając w osobie mężczyzny Króla swego, wnet zmienił zdanie i mimo że z początku niechętnie zajął się przypadkiem dziewczyny. Król przychodził codziennie, doglądać co z męczoną gorączką dziewczynom. Czy się obudziła? Czy umarła? Była w myślach władcy przez cały czas. I mimo że przez chorobę urodziwą nazwać jej nie było można, tak król dostrzegał to, kim była i jak piękna mogła jeszcze być i nim się obejrzał jej uroda choć skryta, serce jego skradła. Stan jej wedle słów znachora ciężki był. Dziewczyna nie tylko bowiem odwodniona była, lecz niszczona grypą oraz pchłami. Król jednak nie szczędził ni wody ni jadła, ni pieniędzy ni lekarstw byle tylko dziewczynę wyleczyć i na nogi postawić. O sprawie tej dowiedział się jakiś czas potem Kir-Etaki, który tak do króla rzekł „Głupiś. Tak rozum dla kobiety stracić. Mało to ci szlachcianek dookoła? Mało ci to urodziwych kobiet gotowych wskoczyć do twojego łoża? Tracisz rozum głupi królu, zaniedbujesz państwo i marnujesz cenną wodę. Wylewasz na nią litry dziennie, a twoi poddani z pragnienia zdychają.” Król jednak nie słuchał a wierność i miłość Kir-Etakiego sprawiały ze pomagał młodemu Królowi dalej. Chodził do niej wraz z nim, wspomagał radą. Gdy Znachor oznajmił iż splugawiona została i wedle starych praw które Król wszak na nowo przywrócił, winna zostać oczyszczona, ten jednak stanowczo dokonywać tego zakazał. Kir-Etaki wiedział już że będą z tego kłopoty. Nic jednak nie mówił. Nic też nie mówił, gdy dziewczyna się obudziła, a Król zaczął więcej jeszcze czasu wraz z nią spędzać, aż w pewnym momencie wraz ze znachorem do pałacu ich zabrał. Stos papierów zalegał, trup na ulicach się słał, o Królu Bogu zaś mówiono, że w łaźni swej co dzień się z swą wybranką kąpie. Plotki te narastały i narastały, aż dnia pewnego wybuchła walka. Dopiero tedy król zareagował i postrzegł rozmiar swego niedbalstwa, kraj bowiem o który pieczołowicie dbał, teraz w ruinę popadał. Zebrał więc najlepszych ze swych wojów i nakazując im nikogo nie zabijać ni poważnie nie okaleczać ruszył by stłamsić batalię. Jak wiadomo jednak żadna walka bez ofiar się nie obejdzie i dnia drugiego stosów pogrzebowych usypano sztuk pięć, a dym wznosił się nad miastem do późnego wieczora. Woda biednym została rozdana, domy kazano naprawić, z poselstwem i prośba o wodę oraz pomoc posłano do krajów na południu. Państwo powoli się podnosiło, na króla jednak nie patrzono już pomyślnie. Po tych wydarzeniach rzekł Badzu-Kim do przyjaciela swego. „Głupi ja, oj głupi. Onegdaj za Boga się uważałem, ci jednak pokazali mi w jakim błędzie się znajdowałem. Lecz jednak wciąż królem dobrym byłem. Dziś jednak Bogowie pokazali mi, że i to błędnym założeniem mym było. Głupiec ze mnie, nie król.” Zapłakał w ramię przyjaciela, ten zaś odpowiedział mu „Głupiec, a niech cię licho skończony głupiec! Lecz nie martw się głupi Królu, bowiem jam jest głupiec jeszcze większy. Miłość ma po raz kolejny osąd przyćmiła. I choć mogłem cię od głupoty ustrzec nie zrobiłem tego. Więc kto z nas jest większy głupiec? Ha.” Wtedy też obiecali sobie, że następnym razem Starolog nieważne jakim kosztem, głupotę króla powstrzyma...
Charakter: Co kraj to i obyczaj a co człowiek to inna wersja zdarzeń. Inne postrzeganie człowieka, tak więc i przez Kelleth-Ankh różne oblicza króla były przywoływane. Jaki jednak naprawdę jest Badzu-Kim? Przede wszystkim jest człowiekiem, choć ba, wielu rzekło by że był Bogiem. Mało kto go bowiem znał, a jeszcze mniej osób zna go obecnie. Człowiek ten, już w młodym wieku zmuszony był do władania krajem, co zrzuciło na jego barki niebotyczne ilości stresu, bowiem dziecko to dysponowało ogromnymi pokładami empatii. Dlatego nie miał losów państwa i swoich ludzi w poważaniu a starał się osiągnąć dobrobyt. Problem polegał na tym iż mimo dobroci serca i naturalnej błyskotliwości, Badzu-kim zawodził na polu doświadczenia oraz mądrości, którą tak jak i doświadczenie nabywa się z wiekiem. Z tego powodu chłopak za młodych lat popełnił wiele błędów, popadł też w pychę, do której skłonności, choć usilnie tłumione, wciąż mu pozostały. A więc mamy obraz osoby która obyta jest z władaniem ludźmi, znane są jej luksusy i posłuch. Osobą pyszną, której czasem przychodzi opić się własną mocą i możliwościami, jednak też osobę empatyczną o dobrym sercu. Bystrą i inteligentną, jednak wciąż nie doświadczoną i mającą braki w mądrości. Jednak czy to cały obraz jaki prezentuje sobą Badzu-Kim? Zdecydowanie nie. Ta powierzchowna powłoka skrywa zdecydowanie więcej. Jest to powiem mężczyzna obdarzony niesamowitą intuicją, często się zresztą nią kierujący, zwłaszcza gdy zawodzi doświadczenie i wiedza. Jest to też osoba sprawiedliwa, choć z lekko wypaczonym poglądem na ów termin. Z biegiem lat nauczyła się że prawa są po to, by je respektować, znać, rozumieć, przestrzegać... ale nie traktować jak dogmaty których nie wolno zmienić, nagiąć czy po prostu złamać. Jest człowiekiem elastycznym, który potrafi odnaleźć się w nowych sytuacjach, który już dawno stłamsił w sobie uczucie wstydu i który potrafi nie tylko mówić, ale też słuchać. Ci którzy spodziewają się po kimś kto był królem rozwiązłości zawiodą się. Badzu-Kim, mimo że płeć piękną lubi to także szanuje. Szanuje też własne serce i dlatego przekłada dobro jego nad dobro tego co ma między lędźwiami. Jest osobą która oddaje swe serce nagle oraz w całości lecz nie łatwo ten efekt osiągnąć. Jest też osobą która w walce nie stroni od forteli, która zna zalety ucieczki i się jej nie lęka. Jest osobą która zetknęła się już z widmem śmierci, dlatego nie jest głupcem mówiącym że jej się nie boi. Nader wszystko, jest osobą która wie że jest tylko głupcem wśród głupców i pozostaje jej jedynie czerpać wiedzę, póki wciąż ma gdzie ją pomieścić. Badzu-Kim odczuwa strach, boi się śmierci jak każdy śmiertelnik, boi się ignorancji oraz głupców bowiem na własnym przykładzie wie, jak wiele zła potrafią oni dokonać. Wie jak małe zło, wyrządzone przez ignorancję, sporadycznie pomnażane może przerodzić się w problem, z którym nawet wielka potęga sobie nie poradzi. Jak człowiek zna także miłość, kocha on bowiem swego mentora, tą którą utracił i to co utracił. Lecz jego miłość jest nie tylko w przeszłości bowiem kocha też przyrodę. Wciąż też szuka nowej miłości i tej, która przedłuży jego ród. Wraz z wiekiem nauczył się też tego, czego królowie nie posiadają – szacunku. Wiedza, Starsi ludzie... nauczył się szanować przede wszystkim to, czego nie miał. Ale także prostych ludzi którzy codziennie mierząc się z przeciwnościami losu robią wszystko by przeżyć do kolejnego dnia. Człowiek ten boryka się też z pewnym problemem, ucieka bowiem przed własnymi widmami, które wiążą go łańcuchami z najtwardszej materii – ze strachu.
Jak się okazało, dziewczyna którą król dnia pewnego odnalazł nazywała się Takunthala. Pochodziła z barbarzyńskiego plemienia, mieszkającego na jeszcze dalszym zachodzie niż leżało ich małe państwo. Tam, za wysokimi górami, gdzie nawet on wraz z armią się nie zapuszczał. Takunthala uciekała jednak przed czymś gorszym niż Armia, z tego co mówiła, Darag podążała za nią. O Darag legendy nawet w jego kraju istniały, ogromna uskrzydlona jaszczurka, która ze swych trzewi strumieniem ognia zionęła. Jednak nie było strachu, przez wielkie góry nawet Darag nie mogła przefrunąć. Takunthala pytana o powód pościgu, wymownie milczała tłumacząc iż milczeć na razie winna. Badzu nie naciskał. Sytuacja jednak polepszeniu nastąpić nie miała. Badzu bardzo szybko przekonał się o potędze pradawnych sił z którymi raz już wszak zadarł. Król bowiem doszedł do prostego w swym rozumowaniu wniosku, że barbarzyńską dziewoję kocha a dnia jednego pod wpływem trunków wysoko procentowych legł z nią w łożu. Gdy tylko dnia następnego spostrzegł że żyw wciąż a jednocześnie szczęśliwy jak nigdy, znów umysł jego przyćmiła mgła ignorancji i wnet ogłosił swym ludziom, że tę oto barbarzynkę bierze jak swoją. Ślub odbyć się miał dnia następnego, lecz nigdy nie nastąpił. Jeszcze tego dnia w świątyni zebrano specjalną naradę, w czasie której najwyższy kapłan osądził jasno i rozumnie, że władca ich w ręki cwanego poczwara w postaci branki padł. By króla swego odratować i Bogom zadośćuczynić należało zabić poczwara a królowi odebrać rękę prawą oraz oko prawe. Jednak najwyższy kapłan nie docenił inteligencji i oddania Etaki'ego, ten zaś korzystając ze sposobności ostrzegł króla o zbliżającej się procesji. Ten choć z początku oponował, wierząc że w swej sile i mądrości zatrzyma kochający go lud, po usilnych namowach wymknął się z ukochaną tajnym przejściem. Znaleziony w pałacu Etaki został rozszarpany przez wściekły tłum, który następnie ruszył na poszukiwania króla. Ten jednak już około dziesięć minut drogi za miastem, mknął na koniu wraz z ukochaną ku zachodzącemu słońcu. Noc spędzili w kotlinie, nieopodal gór, gdzie jak mniemał król znajdą schronienie. Dziewczyna zasnęła, on jednak spać nie mógł, nękany koszmarami, obawą pościgu i cieniem który bez wytchnienia za nim podążał. Czuł go na karku, jego świszczący, śmierdzący trupami oddech. Stare rany bolały i połyskiwały lekko w świetle księżyca. Badzu-Kim wiedział że Bogowie sięgają po jego straconą duszę, ale on nie zamierzał oddać jej tak łatwo. Następnego dnia, wraz z branką dotarli do podnóża gór i zaczęli się wspinać. W czasie podróży mało rozmawiali, zmęczeni trudami podróży. Ufając już jednak Badzu w pełni, Takunthala zdradziła mu powód ucieczki do jego królestwa. Wszystko zdarzyło się gdyż jako córka wodza jej szczepu miała być złożona w ofierze by ukoić gniew bogów. Teraz zaś płakała rzewnymi łzami gdyż gniew jej Bogów ściągnęła na ukochanego, ten jednak uspokajał ją mówiąc że oboje przeklęci byli przez Bogów, przeklęci więc Bogowie przez nich zostali. Bowiem jak nawet najwyższe moce mogły stawać na drodze ich miłości? To się nie godziło. O zmierzchu rozbili obozowisko nie pokonali nawet 1/4 dystansu do szczytu gór. Ale blizny już nie paliły, dziwne uczucie zniknęło. Skoro nawet cień zrezygnował z pościgu, jak ludzie mogli ich ścigać? Przez chwilę Badzu poczuł się wolny i odpłynął do krainy snów. Sam nie wiedział do końca co go zbudziło. Jednakże otworzył oczy by ujrzeć Takunthale stojącą na krańcu urwiska i cień siedzący na kamieniu przy niej. Cień dojrzał iż się obudził. Patrzył jak Badzu porywa się z ziemi i rzuca ku ukochanej, patrzył jak jego palce muskają woal jej szala a także patrzył jak Takunthala dokonuje żywota na skałach niżej, gdzie spadła rozbijając głowę. Patrzył jak Badzu pada i łka, jak schodzi na dół i ściska ukochaną a potem, po dniach dwóch i nocy jednej, jak chowa ją w ziemi, w grobie naprędce wykonanym. Dopiero wtedy były król zwrócił się przeciw cieniowi i dobywając miecza natarł na niego w nagłym ataku szału. Cień jednak całkowicie przytłoczył Badzu, pokonując go jak dziecko a potem odchodząc. Dlaczego odszedł? Dlaczego nie zabił grzesznego? Bowiem nie taka była jego rola. Był cieniem kładącym się na jego życie, a nie katem. Podąży tam gdzie Badzu, będzie mu towarzyszyć po grób. Pozwoli Badzu zapomnieć, a gdy ten już zapomni, gdy poczuje się bezpieczny, znów się pojawi by udowodnić mu że nie ma dla niego nadziei. A Badzu zdawał sobie z tego sprawę, tak samo jak ze swej głupoty i z tego, że ostatecznie był nikim. Kolejne dnie przesiedział nad grobem ukochanej, niemal nie jedząc i nie pijąc. Miał nadzieję skonać tutaj, tam gdzie jego ukochana, lecz nawet na to cień mu nie pozwolił, bowiem gdybym zginał Badzu zginął by i on. Dlatego szóstego dnia od walki z cieniem, w tereny te zapuścił się mężczyzna, szedł ze wschodu, to też Badzu myśląc że to z miasta, pojawił się przed nim i rzekł do wędrowca „A więc jesteś, mój losie?”. On zaś nie odpowiedział nic, choć nieco zdziwiony widokiem innego człowieka, zignorował króla i rozpalił nieopodal ogień. Gdy nad ogniskiem smażył się królik, nieznajomy zaprosił gestem Badzu do posiłku. Choć z początku niechętnie Badzu zbliżył się, nie potrafił bowiem wygrać z głodem który teraz na widok królika atakował z jeszcze większą siłą. Tego właśnie dnia, los jeszcze raz zadrwił z Boga-Króla, ratując go od śmierci i stawiając na jego drodze posłańca z innych ziem, tego którego zwali Kugo.
Umiejętności: Mnich lvl 1 – Pewnego dnia Gdy Badzu przechadzał się ulicami południowego Minstrelu, a w drodze było to jeszcze do Fiore, widział on żołnierzy. Ćwiczyli oni na placu, rzucanie w cel dziwną bronią, bronią jakiej jeszcze nigdy Badzu nie widział. Broń którą oni sami zwali Djerid. Mała lecz śmiercionośna broń od razu przypadła do gustu Badzu, jednak wtedy jeszcze nie spodziewał się że dane mu będzie jej używać, wszak nigdy nie był specjalnie dobry w rzucaniu nią.
Nadwrażliwość lvl 1 – Gdy Król-Bóg był jeszcze mały, mawiano iż sami starzy Bogowie się nim opiekują. Z wiekiem coraz więcej osób to dostrzegało. Młody monarcha bowiem zdawał się czuć muśnięcia ich oddechów na ramieniu, jak gdyby ostrzegające go przed każdym kto próbuje zajść go od tyłu, dlatego zawsze w ostatniej chwili dawał radę wyrwać się z nagłego uścisku.
Sokolooki lvl 1 – Zaara spojrzała raz jeszcze na mężczyznę który stał obok niej, jakby nie mogąc uwierzyć w to co słyszała. Ale wiedziała że mówi prawdę. Majtek już to sprawdził, zagwizdała więc z podziwem po chwili. Rzadko zdarzał się jej na statku człowiek obdarzony wzrokiem, który pozwala mu dostrzec skorpiona wchodzącego do beczki z pszenicą... w dodatku z drugiego końca 20 metrowej łodzi.
Od czasu w którym Król-Bóg spotkał Tego-Który-Zna-Bogów, jego życie całkowicie się odmieniło. Nie rozmawiali wiele, nie z początku. Ale z dnia na dzień Badzu odzyskiwał wolę życia, zaczynał rozumieć więcej niż rozumiał wcześniej, co nieco go bawiło. Dopiero upadek bowiem otworzył mu oczy i teraz nie mógł już nawet płakać. Od Kugo dowiedział się wielu ciekawych rzeczy a jedną z najważniejszych był świat na zachodzie, w którym znajdowało się wielu mędrców. Badzu zastanawiał się jednak długo i dokładnie, tym razem nie postępując pochopnie aż w końcu zrozumiał co uczynić winien. Dlatego po około miesiącu pożegnał tego którego zwać potem ma przyjacielem i udał się na południe gdzie ponoć barbarzyńska wioska oferowała podróż do „Nowego” świata.
Magia: Magia Boga Wojny – Magia ta daje użytkownikowi pełną i swobodną manipulację przestrzenią. Może on także tworzyć i modyfikować przestrzenie a także wpływać fizycznie oraz mentalnie na wszystko co znajduje się w kontrolowanej przez niego przestrzeni. Użytkownik tej magii może także niszczyć przestrzeń, zamykać lub ustanawiać własne prawa w danej przestrzeni. Ujmując rzecz w najprostszy sposób użytkownik tej magii staje się Bogiem na ograniczonej połaci terenu.
Statek do „Ishvalu” jak nazywali tajemniczy ląd odpływał raz na rok, na dodatek istniał tylko jeden statek dokonujący tego typu przewozów, a wszystko ze względu na to że istnienie „Ishvalu” zachowywano w największym sekrecie o którym z tubylców wiedzieli jedynie nieliczni, mniej niżeli pięć osób. Prócz tego byli jeszcze obcy, ci którzy razem z Kugo przybyli z nowych ziem. Badzu nie znał ich celu i niespecjalnie on go interesował, miast tego wolał się skupić na swoim własnym, jakim było dotarcie do państwa zwanego Fiore. A potem wypadałoby znaleźć siłę, wiedzę oraz miłość. Badzu wybaczył już Bogom to co uczynili, bowiem choć o tym nie wiedział zyskał już trochę wiedzy a jedną z cennych nauk które odebrał w tym życiu było to, że winien brać odpowiedzialność za własne czyny a nie zrzucać winę na Bogów czy innych. Statkiem na który wsiadł kilka miesięcy po przybyciu do miasta kierowała nie jaka kapitan Zaara. Powiedziała ona Badzu że droga do Ishvalu normalnie trwa około czterech miesięcy, jednak Badzu miał szczęście bo teraz płynął z nimi stary mędrzec który sprawić miał że całą trasę do ziemi zwanej Minstrelem pokonać mieli w dni cztery. Starzec ów zwał się Vali i był kimś kogo w Ishvalu zwali Bogiem Wojny, I choć z początku Badzu wątpił w „Boskość mężczyzny”, widząc możliwości jego mocy, zaczął wątpić w to czy ów osoba może w ogóle być człowiekiem. Po czterech dniach dopłynęli do państwa zwanego Minstrelem, gdzie Badzu zabawił kilka tygodni, podróżując na zachód ku Fiore i ucząc się tutejszych metod walki które ogromnie go zainteresowały. Po przybyciu do Fiore, z początku nie wiedział co ze sobą zrobić, wiązało się to bowiem z jego wciąż słabym językiem, który i tak był zdecydowanie lepszy niż powinien, dzięki lekcją które pobrał przez te kilka dni spędzone z Kugo i miesiące z obcokrajowcami w portowej mieścinie jego kontynentu. Pewnego dnia jednak wpadł na Vali'ego i po dłuższej konwersacji skończyło się na tym że Vali zaczął nauczać Badzu swojego kunsztu. Nauka wbrew wszelkim pozorom minęła bardzo szybko, głównie dzięki talentowi Badzu do walki i taktyki wojennej. Jedynym bowiem z czym sobie Bardzu nie radził była magia sama w sobie, jednak po kilku miesiącach nauka została zakończona, sam Vali zaś odszedł jak to powiedział „załatwić pewne sprawy w wielkim królestwie na wschodzie”. Badzu zaś który do żywota we Fiore przywykł, stwierdził że chce zdobyć więcej wiedzy i pomóc mieszkańcom tego kraju tak jak pomagał swoim, nim zagubił drogę. Z tego też powodu jego celem stało się dołączenie do Rady magów.
Pasywne Właściwości Magii: 1. Sfera: Wokół użytkownika magii znajduje się niewidoczna strefa wpływów o kształcie kuli której promień wynosi 5m. W tej strefie wpływów mag może używać swoich zaklęć.
2. Skarbiec: Badzu stworzył i posiadał własną sferę wpływów nie będącą bezpośrednio częścią istniejącego wszechświata. Owa sfera wpływów potrafi przechowywać nieożywione przedmioty. Drogę do niej i z niej stworzyć może jedynie Badzu, poprzez przywołanie kulistego portalu w który to wkłada przedmioty i z którego one wypadają. Portal ów może pojawić się tylko jeden naraz i nie dalej niż 1m od Badzu
3. Delikatna ingerencja: bez zużywania energii magicznej Badzu jest w stanie wpłynąć w niewielkim stopniu na otaczającą go rzeczywistość, wszelkie jednak zmiany czy prowadzone przez niego działania muszą posiadać dość niewielki stopień znaczenia - może być to np. uniesienie w powietrze przedmiotu o wadze maksymalnie do 0,5 kg i rozmiaru pudełka zapałek czy delikatne pchnięcie kogoś powietrzem, przypomina to powiew wiaterku niż faktyczne pchnięcie.
4. Poczwar: Za Badzu podąża cień. Cień ów nie ma materialnej formy i nie może w bezpośredni sposób wpłynąć na rzeczywistość. Podąża on za Badzu, pojawiając się w najmniej spodziewanym momencie, gdy tylko Badzu jest szczęśliwy. Celem cienia jest wywołanie strachu w Badzu oraz jego bliskich. Potrafi pokazywać i mówić naprawdę okropne rzeczy popychając osobę do okropnych czynów i obłędu. MG decyduje kiedy pojawia się poczwar oraz kogo się przyczepi. Jeśli bowiem Bardzu będzie blisko kogoś mu bliskiego, ową bliską osobę poczwar może mentalnie zaatakować, pogrążając jej stan psychiczny. Tylko silna motywacja i uczucia, a także ogromna pewność siebie, swoich słów oraz uczuć są w stanie odpędzić poczwara... jednak nigdy nie na zawsze. Może także negatywnie wpływać na magię i zaklęcia Badzu.
5. Klątwa: Stare rany Badzu w niektóre pełnie i nowie, potrafią na nowo zaboleć. Badzu dostaje wtedy gorączki a blizny palą niczym ogień. O wystąpieniu efektów decyduje rzut monetą.
6. Ciało i umysł: Ciało i umysł Badzu także jest jego „Przestrzenią wpływu” co za tym idzie może on w nieznacznym stopniu kontrolować te dwie dziedziny przełamując czary umysły i kontroli tłumu niskiej rangi(PWM) a także potrafi dowolnie kontrolować powierzchnię własnego ciała czyli usuwać lub dodawać owłosienie lub różnego rodzaju znamiona, blizny i znaki. Jedynym wyjątkiem jest czarne znamię na jego boku i blizny które posiadł nim opanował tą magię. Nie zmieni wyglądu.
Zaklęcia:
~RANGA A~ Liniowa Implozja: Do użycia tego zaklęcia wykorzystuje się dłoń. W przypadku nie posiadania takowej, punktem A zaklęcia jest miejsce na klatce piersiowej gdzie znajduje się serce użytkownika, wielkością odpowiadające dłoni. Samo zaklęcie polega na „wygięciu” przestrzeni między punktem A a punktem B gdzie punkt B leży naprzeciwko punktu A w miejscu w którym kończy się strefa wpływu. Zaklęcie przebiega w prosty sposób. Badzu celuje dłonią a następnie wszystko między jego dłonią a granicą jego sfery wpływu naprzeciwko dłoni spiralnie zapada się do środka a następnie eksploduje z siłą zaklęcia rangi C. Zaklęcia tego nie da się zatrzymać żadnym rodzajem tarczy albowiem zaklęcie nie pokonuje drogi z punktu A do punktu B a po prostu imploduje wszystko co na owej drodze się znajduje. Jedynym sposobem uniknięcia zaklęcia poza wyjściem ze strefy ataku jest otoczenie ciała szczelną magiczną tarczą. Jeśli bowiem między ciałem a tarczą znajduje się przestrzeń, przestrzeń owa wraz z ciałem ulegnie działaniu zaklęcia, choć samej powłoce nie stanie się zupełnie nic. Od momentu użycia zaklęcia potrzeba 3 sekundy by zaklęcie zadziałało i kolejne 3 sekundy by zakończyło swoje działanie. Jako że zapadanie przestrzeni rozpoczyna się już w 3 sekundzie zaklęcia, opuszczenie sfery rażenia przed wybuchem który następuje w sekundzie 6 powoduje zwiększenie się pola na jakie działa zaklęcie, jako że owe ciało, przesuwając się przesuwa też miejsce na które oddziałowuje zaklęcie przez co rozkłada obrażenia na inne części własnego ciała. Przed rozpoczęciem 3 sekundy Badzu może zmienić położenie dłoni, jednak kiedy zaklęcie zacznie działać, dłonią nie poruszy. Pozostaie w sferze działania danego fragmentu ciała przez mniej niż 0.5 sekundy powoduje obrażenia rangi D, 0.5 sekundy do 1.5 sekundy obrażenia rangi C, 1.5 sekundy do 2.5 Sekund B, a od 2.5 do 3 sekund A 3 posty przerwy.
~RANGA B~ Implodująca sfera: Badzu wytwarza w dłoni kulę o średnicy 15cm. Kula ta jest błękitną oraz niematerialną sferą która w momencie w którym zażyczy sobie tego Badzu (+3 sekundy) lub po upływie 1 postu od pojawienia się, imploduje, pochłaniając wszystko co się w niej znalazło w momencie eksplozji i zadając obrażenia rangi D od samego wybuchu. Kula ta zawsze unosi się 2cm od dłoni Badzu, zupełnie jakby wewnętrzną częścią jego dłoni a kulą, były 2cm nici. Sam wybuch nie rani dłoni Badzu, kula też nie może zbliżyć się do jego dłoni na bliżej niż owe 2cm ani od niej oddalić. Przeciwnik czuje że kula jest w nim. 1 post przerwy
Teleportacja: Badzu jest w stanie teleportować wybraną osobę w tym siebie w inne miejsce które znajduje się w obrębie jego sfery. W czasie teleportacji nie może czarować ani się poruszać, aż do momentu w którym teleportowana osoba zetknie się z podłożem.
~RANGA C~ Portal: Tworzy wewnątrz sfery dwa świecące się na fioletowo portale o średnicy 15cm. Owe portale utrzymują się przez 1 post w miejscu stworzenia. Wszystko co przejdzie przez 1 portal, wyjdzie drugim portalem. Nie moża przenosić nimi zaklęć. Portale działają obu stronnie, jeżeli w momencie zamknięcia portalu, coś będzie się w nim znajdować, zostanie rozłączone.
~RANGA D~ Przywołanie: Natychmiastowo przeosi do dłoni Badzu jeden niemagiczny przedmiot znajdujący się w jego sferze wpływów.
Zakaz: Pozwala "zakazać" w swojej sferze jednej dowolnej rzeczy posiadającej fizyczną, stałą formę oraz nie będącej ciałem żywym. Wszystkie zakazane rzeczy, znajdujące się w sferze wpływów w momencie rzucenia zaklęcia zostają przeniesione poza nią. Badzu nie ma wpływu na to gdzie dokładnie zostaną przeniesione.
Ekwipunek: Badzu posiada przy sobie Dziryty. Dziryty te ukryte są w jego "Skarbcu". Każdy dziryt wykonany jest z drzewca o długości 65cm i ostrza z żelaza, bez zbędnych zdobień o długości 15cm. Z drugiej strony dziurytu znajduje się lotka będąca przeciwwagą dla ostrza. Samo ostrze jest ząbkowane co by utrudnić wyciągnięcie go z rany i w tym wypadku zwiększyć obrażenia. Liczba sztuk: 10
Ostatnio zmieniony przez Badzu-Kim dnia Wto Lip 21 2015, 21:30, w całości zmieniany 5 razy
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Badzu-Kim Pią Lip 10 2015, 16:25
PWM:
3. Maksymalny rozmiar podniesionego poziomu taki jak niewielkie pudełko zapałek. Pchnięcie powietrzem przypomina raczej nagłe powianie bryzą niż faktyczne pchnięcie. Ergo nikogo i raczej też niczego tym nie odepchniesz. 4. Z magią nie ma to związku żadnego, ale nawiązuje mocno do historii. Powiedzmy, że poczwar jest też w stanie wpłynąć negatywnie (anulować/zmienić) na działanie zaklęć Badzu i będzie okej. Oczywiście, o ile się pojawi i tak dalej (tbh i tak rozumiem działanie tej PWMki w ten sposób, ale daję znać). 6. Nie jest w stanie całkowicie zmienić swojego wyglądu, stworzyć sobie nowej twarzy czy zmienić koloru skóry. Może za to dodać sobie blizny i znamiona.
Zaklęcia:
1. 3 sekundy zanim zacznie działać, 3 sekundy zanim skończy swoje działanie. Opisz lepiej co stanie się w momencie opuszczenia sfery między tym interwałem, bo kompletnie nie rozumiem tego "co, jak i dlaczego". Zauważam, że w tym momencie twoja postać też wystawia się na działanie twojego zaklęcia, zgodnie z opisem. 2. Albo niewidoczna (poświata, zarys) albo niematerialna. Aktywowanie wybuchu kuli zabiera 3 sekundy. 3. W czasie wykonywanej teleportacji Badzu musi pozostać nieruchomy i nie używać czarów aż do momentu, w którym teleportowany (czy to on sam, czy ktoś inny) nie nawiąże kontaktu z podłożem. 4. 2 portale. Wypuszczą jeden przedmiot, po tym znikną. Prędkość taka, jak gdybyś wypuścił coś z ręki (siła grawitacji). Portale są widoczne dla wszystkich w sferze i emitują fioletowe lekkie światło.
EQ: 10 dzirytów.
Vit Ferlicz
Liczba postów : 217
Dołączył/a : 19/06/2013
Temat: Re: Badzu-Kim Pią Lip 10 2015, 20:00
PWM: Poprawione
Zaklęcia: 1. Co rozumiesz przez wystawia na działanie zaklęcia? Zaklęcie działa między dłonią a krawędzią sfery. Więc jeśli między dłonią Badzu a krawędzią sfery nie znajdzie się jego ciało to nic mu się nie stanie? Kiedy zaklęcie zacznie już działać, do końca sojego działania spiralnie imploduje wszystko co znajduje się w strefie rażenia. Wyobraź sobie że wszystko w tej strefie spiralnie zapada się do środka. Jeśli sfera wielkości dłoni znajduje się w miejscu twojego żołądka a ty sięm poruszysz, to strefa się przesunie, ale zaklęcie ciagle działa więc automatycznie inna część twojego ciała zaczyna się wykręcać. To tak jakbyś wziął coś za dwa krańce i zaczął wykręcać w przeciwną stronę. Co do czasu trwania... dość dużo. W odróżnieniu od normalnego lasera, który -> Puf, rana, śmierć na miejscu. Ja mam stać w miejscu i liczyć na to że przeciwnik też stoi przez 6 sekund? To dość dużo. Może trudniej się przed tym zaklęciem obronić, ale 6 sekund to nawet stun nie pomoże. 2 sekundy przed odpaleniem + 1 sekund do eksplozji. Łącznie daje to 2 sekundy na ucieczkę, co jest dużym czasem ładowania no i 1 sekunda wchodzenia obrażeń, czyli wciąż całkiem sporo czasu na uniknięcie obrażeń.
2. Co do czasu, zgadzam się, jednak co do kwestii wyboru... kula musi być niematerialna bo jest przestrzenią. Więc dyskusja może dotyczyć jedynie jej niewidzialności. Czy jak będzie... widoczna w sensie wibrujące powietrze, takie zakrzywione zupełnie jakby trzymał w dłoni szklaną kulę, będzie ok?
3. Znaczy, nie rozumiem dlaczego z podłożem. Teleportacja sama w sobie kończy się kiedy druga osoba znajdzie się w punkcie docelowym. Jeśli go teleportuje dowody to mam np. czekać aż opadnie na dno? A jeżeli w powietrze to aż wyląduje? Znaczy to trochę useless, bo nie widzę na czym miałaby się moja postać skupiać że nie może czarować ani się ruszać, skoro teleportację już zakończył.
4. Aktualnie totalnie Useless. 3 portale, 3 przedmioty, prędkość z jaką rzuciłby nimi Badzu. Pasuje?
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Badzu-Kim Pon Lip 13 2015, 01:17
Zaklęcia: 1. Być może ja to po prostu źle rozumiałem, ale z Twojego zaklęcia wynikało mi, że pomiędzy ręką a końcem sfery następuje wybuch. Ale jako tako wybuch ten nie jest powstrzymywany przez cokolwiek, więc może rozszerzyć się na część Twojego ciała (choćby samą rękę), dlatego tak napisałem. Powiem szczerze, że naprawdę chciałbym zobaczyć bardzo uproszczony opis tego zaklęcia, mimo tego, że już trochę lepiej rozumiem co i jak. "Jeśli bowiem między ciałem a tarczą znajduje się przestrzeń, przestrzeń owa wraz z ciałem ulegnie działaniu zaklęcia, choć samej powłoce nie stanie się zupełnie nic." <- w sumie to dlaczego tarczy nic się nie stanie? Czy tym samym tokiem rozumowania celowi też nie powinno się cokolwiek dziać? Poczekam na Twój poprawiony opis tego, co się dzieje jeśli ktoś opuści sferę i tak dalej. Wtedy też zdecyduje co z czasem działania. 2. Nah, musi świecić się jakąś kolorową łuną, nie będącą jednocześnie stricte czernią i poświatą. Po prostu musi być widoczna. Dodałbym jeszcze, że człowiek jest w stanie wyczuć, jeśli kula jest w środku człowieka (w sensie w ciele). 3. Jeśli zetknie się z wodą/lawą to uznane to zostanie za dotknięcie gruntu. Jeśli powietrze to aż wyląduje. Możemy to zmienić na odczekanie przez 2 sekundy zanim będziesz mógł ponownie czarować bądź na fakt, że przeciwnik zostanie przeteleportowany, ale będzie świadom tego, gdzie wyląduje i będzie mógł działać od razu po przeniesieniu. W sumie mam też drugą koncepcję. Teleportować możesz wszędzie bez powyższego limitu, ale co najmniej na 2 metry od siebie i na stały grunt. 4. 3 portale okej, ale prędkość jak mówiłem wcześniej. 5. Odpada. Nie zgodzę się na powiększenie sfery. Szczerze mówiąc zgodziłbym się na to dopiero na randze S, a i to bym się musiał zastanowić. Jeśli Izumi ma to samo na tej randze masz prawo pójść i zmienić jej zaklęcie na rangę S.
Vit Ferlicz
Liczba postów : 217
Dołączył/a : 19/06/2013
Temat: Re: Badzu-Kim Pon Lip 13 2015, 15:37
1. Faktycznie, nie pomyślałem o tym. Cóż, więc moja ręka faktycznie też może dostać rykoszetem wybuchu. Co do tarczy, chodzi o tarcze magiczne. Jest magiczna = jest odporna. Ale zaklęcie nie musi przebijać tarczy by dostać się do celu, bo działa bezpośrednio na przestrzeń. W tym na przestrzeń między tarczą a celem. Przy ściśle przylegającej do ciała tarczy założyłem że po prostu zaklęcie nie zadziała na same ciało bo nie ma wolnej przestrzeni między ciałem a zaklęciem obronnym. Ot, taki dodaykowy słaby punkt. Poprawiłem żeby było lepiej zrozumiałe, na razie nie zmieniałem nic w kwestii czasu. 2. Poprawione 3. Poprawione 4 i 5. Zmienione
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Badzu-Kim Wto Lip 14 2015, 16:28
1. Będziemy się chyba długo bawić z tym zaklęciem, ale tak, jestem dokładny i muszę wiedzieć co trzeba. Wyobraźmy sobie sytuację, gdzie celujesz z tego zaklęcia idealnie w środek brzucha przeciwnika. Gdyby przeciwnik stał w miejscu, zaklęcie dotknie tylko środka jego brzucha. Gdyby przeciwnik poruszył się o 20 centymetrów w lewo, to zaklęcie dotknie i środka jego brzucha i 20 centymetrowej części ciała na prawo od środka, tak? Chciałbym żebyś opisał mi co się stanie w trzech przypadkach (w każdym z nich przeciwnik pozostaje w sferze wpływu): 1). Używasz zaklęcia (celujesz w brzuch), przeciwnik odskakuje na bok (poza pole rażenia zaklęcia) w ciągu czasu przed wybuchem 2). Używasz zaklęcia (celujesz w brzuch), przeciwnik szarżuje na ciebie 3). Używasz zaklęcia (celujesz w brzuch), przeciwnik stoi w miejscu
2. W momencie aktywacji kuli przeciwnik odczuwać będzie mocną potrzebę ucieczki od tejże i wyczuwać ją będzie wewnątrz własnego ciała, jeśli tam się będzie znajdować. 3. Ok. 4. Są dwustronne więc ok. 5. Ok. 6. Nie zostaną zniszczone, za to zostaną "zniknięte" na jeden post. Potem wrócą do miejsca, w którym były (jeśli w tym miejscu znajduje się obecnie co innego, to pojawią się obok tego czegoś).
Vit Ferlicz
Liczba postów : 217
Dołączył/a : 19/06/2013
Temat: Re: Badzu-Kim Czw Lip 16 2015, 16:11
1. Mniej więcej tak. a) Środek brzucha jak i ciało na bok od niego(zależy w którą stronę uskoczy przeciwnik) zostają do pewnego stopia wykręcone i zapadnięte. Stopień ten będzie na pewno dłuższy dla samego centrum niż boku, stopień obrażeń zależny od MG, ale wiadomo. Niemniej najpewniej będzie to: małe rany powierzchowne, przeciętny ból mięśni oraz problemy z krążeniem. W wypadku kości może dojść ich osłabienie czy nawet skruszenie/złamanie b) Będzie miał dziurę w brzuchu. Nie zmienia swojego położenia względem techniki = nic się nie zmienia c) Jak wyżej. Ale ogólie obrażeia wyglądają mniej więcej tak że jelita zaczynają się zapadać do środka, jednocześnie "ciągąc" za to z czym są połączone. Przesunięciu ulegają więc narządy wewnętrzne. Dodatkowo przerwaniu ulegają żyły i tętnice, mięśnie, ścięgna... ogólnie wszystko co bylo w danym miejscu nie tylko znika, ale też ciągnie i rwie okoliczne części ciała. Zasadniczo trafienie tym w tułów jest raną śmiertelną. 2. Nie pasuje mi to. Zaczy dlaczego miałby czuć potrzebę ucieczki? Czy to nie za duży nerf? Pomijając kwestię bezsensowności i ingerencji w uczucia postaci. To jego kwestia jak odbierze atak taką kulą a nie samej techniki. 6. A nie mogą zniknąć na stałe? I tak sfera ma 5m promienia, więc wyteleportowany przedmiot będzie nie dalej niż 5m od sfery. Starczy isę przmieścić by go odzyskać.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Badzu-Kim Pon Lip 20 2015, 01:40
1. Jeśli założymy, że przy poruszeniu się przeciwnika, wszelkie rany zostają zmniejszone (to jest, ich siła), ale ich obszar zostaje powiększony, to w teorii miałoby to nawet sens. Zaklęcie ma rangę A, więc obrażenia mają uzasadnienie, ale sam sposób ich rozprzestrzeniania się powoduje w razie ruchu przeciwnika powoduje, że zaklęcie jest nawet silniejsze niż ranga A. Opisz jak wyglądałyby zmniejszone obrażenia w razie poruszenia się przeciwnika, zakładam, że wtedy nie następowałoby puff, zniknięcie danej części ciała. Zaraz po użyciu zaklęcie od dłoni Badzu do wycelowanego końca sfery rozpościerać się będzie delikatne, błękitne lśnienie wskazujące na cel zaklęcia. Rzecz jasna już wtedy ciało przeciwnika pokryte zostanie sferą, na które zadziała zaklęcie. W kwestii czasu tak jak mówiłem wcześniej. 2. To nie jest za duży nerf w stosunku do czegoś, co może kogoś pozbawić głowy. Tak po prostu, puf. Albo szyi. Albo serca. Albo jakiejkolwiek części ciała, którą dany osobnik posiada. Zaklęcie powoduje ogromne obrażenia, dlatego tak to wygląda. 6. Ale on zniknie na czas posta całkowicie, pojawi się dopiero po zakończeniu tegoż. I nie, nie może zniknąć na stałe.
Vit Ferlicz
Liczba postów : 217
Dołączył/a : 19/06/2013
Temat: Re: Badzu-Kim Pon Lip 20 2015, 18:42
1. Co do światła ok. Co do czasu trwania - jeśli między użyciem zaklęcia a rozpoczęciem jego działania(pierwsze 3 sekundy) Badzu może zmienić położenie ręki, to jest oczko. Co do poruszania przed eksplozją i zmniejszenia obrażeń to co powiesz na to że pozostaie w sferze działania danego fragmentu ciała przez mniej niż 0.5 sekundy powoduje obrażenia rangi D, 0.5 sekundy do 1.5 sekundy obrażenia rangi C, 1.5 sekundy do 2.5 Sekund B, a od 2.5 do 3 sekund A
2. Jak mówiłem, nie mam nic przeciw uczuciu że coś jest w danej osobie, aczkolwiek "wywoływanie chęci ucieczki od tego" jest kappa. Równie dobrze można powiedzieć że każde ofensywne zaklęcie powinno wywoływać chęć ucieczki od niego. I szlag jasny trafia jakiekolwiek zaskoczenie. A tutaj zaskoczenie już i tak mocno nerfisz
6. A teraz?
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Badzu-Kim Wto Lip 21 2015, 21:19
1. Możesz zmieniać położenie swojej dłoni, ale wraz ze zmianą położenia dłoni nie powiększysz sfery, która oddziałuje na twojego przeciwnika. W momencie natomiast upływu tych trzech sekund musisz już rękę trzymać w jednym miejscu i nią nie ruszać. Rozpiska brzmi dla mnie okej. Ach, byłbym zapomniał, moje ulubione. Po użyciu 3 posty przerwy. 2. Po przemyśleniu w gruncie rzeczy to uczucie jest już wystarczające, więc nie trzeba tej potrzeby ucieczki. Po użyciu post przerwy. 6. Jest okej. Przy czym nie wybierasz miejsca, gdzie przedmiot zostanie wyrzucony, a wybierze go MG.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.