Liczba postów : 1
Dołączył/a : 21/01/2014
| Temat: Al Arlekin Devois Sob Sty 25 2014, 01:16 | |
| Imię: Alexander, chociaż jest raczej przeciwny nazywaniu go w ten sposób. Po prostu Al. Pseudonim: Arlekin, Harlequin - może i jest to nie tyle przezwisko, co nazwa, którą zwykł się Al tytułować. Nazwisko: Płeć: Mężczyzna, najzwyklejszy w świecie. Może ciut zbyt drobny, ale nadal facet. Waga: Wzrost: Wiek: Gildia: Al jest typowym samotnikiem, działającym na własną rękę. Miejsce umieszczenia znaku gildii: Klasa Maga: Wygląd: Od góry do dołu. Al to średniego wzrostu i ogólnie takiej niemrawej budowy budowy, która kontrastuje z jego raczej całkiem silnymi i zręcznymi dłońmi, chłopak, wyglądający na ciut starszego, niźli jest w rzeczywistości. Na łbie nosi dumnie strzechę blond włosów, rozbieganych na wszystkie kierunki świata, które to są zawsze nieodłącznie przykryte ukochanym kapeluszem typu fedora. Koloru czarnego, gwoli ścisłości. O czym warto wspomnieć, ów kapelusz wyróżnia fakt, iż jest on przewiązany niebieską, obszerną kokardą. Ot, zwykła kokarda, raczej przejaw ekscentryzmu samego Al'a, nie mająca wspólnego z żadną interesującą historią... przynajmniej oficjalnie. I gdzieś tam spośród tej całej dżungli na świat łypią oczy barwy niebieskiej. Niebieskiej, z tym że one ciut tak jakby wyblakłe są. Sam chłopak zwykł uważać, że jest to wynik długiego siedzenia w ciemnościach. Bo fakt faktem, w takich spędził Pan Devois całkiem sporą część swojego życia. Na jego twarzy i ubiorze jeszcze swego czasu praktycznie zawsze można było się dopatrzyć pojedynczych plam z oleju, farb, lakierów i innego niemiło pachnącego świństwa. Dzisiaj można powiedzieć, że jest on już nieco... czystszy. Aczkolwiek nadal raz na jakiś czas, szczególnie w poniedziałkowe poranki, spotyka się go z twarzą umorusaną całkiem oryginalną i cholernie ciężką do zmycia mieszaniną środków chemicznych, jakich zdarzało mu się używać między innymi w porzuconym już 'warsztacie'. Co do samego sposobu ubioru. Arlekin rzadko kiedy ubiera się w jeden i ten sam sposób. Właściwie na każdą okazję koniecznie MUSI mieć przygotowany inny strój. Chociaż, apropo, szczególnie gustuje w długich, obszernych płaszczach. No i oczywiście garniturach! Charakter: Wyjątkowo entuzjastyczny, wyjątkowo złośliwy. To tak pokrótce, jeżeli chodzi o dwie główne cechy, które jako pierwsze rzucają się w oczy w przypadku spotkania z Alem. Raczej stroni on od skupisk ludzkich większych niż trzy, może i cztery osoby. Chyba że chodzi o pracę, zadanie do wykonania, czy cokolwiek w tym stylu. Wówczas zwykle zabiera się do tego w pojedynkę – nie byłby dobrym przywódcą, jak sam wielokroć przyznawał. I jeśli ten krótki opis podsuwa na myśl obraz milczącego, ponurego chłopaka, to wiedzcie, że nic bardziej mylnego! To całkiem rozmowna i sympatyczna osóbka, o ile tylko przebywa w wybranym przez siebie towarzystwie. I nie musi stanowić centrum uwagi. Z tym że lubi oddać się swojej pasji do reszty, o ile można to uznać za przywarę. Ma język. I powiedzmy, że prawdopodobnie nie do końca wie, jak się tymże posługiwać. I tu nie chodzi nawet o wieczne docinki i zjadliwość, a raczej fakt, iż nikt go nie nauczył, że czasem nie warto mieć ostatniego słowa. Al to chłopak dociekliwy, mający w sobie detektywistyczną żyłkę, potrafiący skupić się tylko na jednej rzeczy naraz. Często postrzega się go jako człowieka aroganckiego. Owszem, w sumie jest to zgodne z prawdą. I nie chodzi tu nawet o fakt, że jest zapatrzony w siebie, że uważa siebie za ideał – co to to nie! Przede wszystkim ludzi wokół traktuje on z pewnym dystansem, który czasami brany jest mylnie za narcyzm. Jak już wcześniej zostało wspomniane, zawsze, bez względu na wszystko, Al powie to, co ma na myśli. A ze względu na mocno rozbudowany system wartościowy, często bywa, że ma coś do powiedzenia. Nienawidzi, kiedy ktoś zwraca mu uwagę lub wytyka błędy. Co prawda bierze je do serca, jednakże każda porażka przysparza go o atak szewskiej pasji. Tak swoją drogą, na pochwały reaguje wcale nie lepiej. Apropo, co do nietypowego przydomku. Skąd właściwie wziął się Arlekin?To całkiem prosta sprawa. Pokrótce mówiąc: Według Comeddii Dell'Arte postać zakochanego i sprytnego, a zarazem wesołego błazna, uciekającego przed spojrzeniem ludzkim... można by się zdziwić, jak wiele ma to wspólnego z postacią Alexandra Devois. Już o samej jego przeszłości nie wspominając. Historia: Harlequin, na przekór wszystkiemu, wychował się w warsztacie jednego z najlepszych, aczkolwiek niedocenionego i ogólnie cieszącego się złą sławą mechanika we Fiore, w mieście granicznym, a nawet swoim obszarem przecinającym granice wyżej wymienionego królestwa i Bosco. I bynajmniej nie chodzi tutaj o starego Pana Devois, który z zawodu był piekarzem, a zarówno do sztuki zaworów i trybików, jak i tej magicznej odnosił się zarówno z przestrachem, jak i pewnym chłodem. Jak w takim razie Arlekin wylądował na stażu u dżentelmena, który zarówno w tej historii, jak i zgodnie z opinią większości dzieciaków nazywany był: a) Skunksem b) Śmierdzielem c) Podłym staruchem d) Gryzoniem. Co w sumie było zgodne z prawdą, jednakże zapach serowego fanatyka nie miał żadnego wpływu na opowieść. Otóż, wracając do tematu, Alexander został przegrany w karty. Jak to możliwe, spytacie? Toż to brzmi totalnie absurdalnie! Owszem. Zresztą, nie wszystko, jak się można domyślić, działo się legalnie. Pan Devois Senior, jako osoba o niestabilnej sytuacji finansowej, często była zmuszona do zadłużania się u osób postronnych – głównie za sprawą jego hazardownej pasji, do której nigdy nie miał specjalnej żyłki. I bynajmniej nie znaczy to, że Devois był człowiekiem złym, był to całkiem uczciwy dżentelmen, kochający swoją rodzinę, w dobrych stosunkach przyjaciółmi, jednakże z tą konkretną słabością, która ostatecznie obróciła się przeciwko niemu – Devois Senior po kolejnej z rzędu pożyczce został zmuszony do... oddania swojego jedynego syna w zastaw. Rzecz jasna, miał wówczas plan wykupienia go przy najbliższej okazji, jednakże losy widać potoczyły się nieco inaczej. Dla wieści publicznej młody Arlekin – już wówczas zwykł się tak nazywać, chociaż jeszcze nie do końca wiedział, co to słowo znaczyło – został czeladnikiem ciemiężyciela swojej rodziny. I tak mu życie mijało przez najbliższy... ło, tak po prawdzie, toto było całkiem sporo czasu. Niemalże pół roku, w czasie którym, chcąc czy nie chcąc, faktycznie nauczono go tego i owego o sztuce mechanicznej. Co prawda były to tylko i wyłącznie podstawy, ale przecież okres jego pobytu tutaj nie mógł się ot tak po prostu zmarnować! A że oznaczało to mniej więcej tyle, co sześć miesięcy spędzonych w dusznym, brudnym warsztacie, w prawie kompletnej izolacji – za wyjątkiem pojedynczych wypadów na miasto pod opieką swojego 'szefostwa', za to 'wypełnionych po brzegi' ciężką pracą, to raczej nie trzeba wyjaśniać, że po tym czasie w chłopaku zdążyło coś pęknąć. Zaczęło się stosunkowo niewinnie – wymykanie się z domu, nocne eskapady. Wiadomo, toż to przecież wiek buntu był! Szczeniacki Arlekin miał był wówczas w wieku buntu, siedemnastolatek o mentalności czternastolatka, wciąż żyjący w świecie dziecięcych marzeń i mar. Wyjątkowo zafascynowany magią, jak to często z takimi bywa. Zdarzało mu się także kraść pojedyncze drobiazgi oraz książki(Które po 'pożyczeniu' zazwyczaj potajemnie podrzucał właścicielom). I właśnie z tymi książkami wiąże się pewna historia, która zdarzyła się właśnie wtedy, kiedy przyłapano go na jednej z owych kradzieży. Był to późny wieczór, właściciel sklepu, wraz z paroma pomocnikami gonili go przez miasto. Al, chociaż nie wyglądał, był całkiem szybki i mało ludzi w mieście potrafiło go przegonić, a doścignąć także nieliczni. Biegł aż do chwili, kiedy znalazł pierwsze lepsze otwarte dni. Przeszedł przez nie rzecz jasna, trafiając przy tym do miejsca, po brzegi wypełnionego najróżniejszymi gratami. Było oświetlone pojedynczą świeczką, przy której siedziała ruda dziewczyna o krótkich włosach. Otoczona była prostymi rysunkami wszelakiego rodzaju i widać było, że to one właśnie były w centrum jej zainteresowań. Al rozpoznał w nim rodzaj magii, w którym owe niepozorne malowidła były w jakiś sposób ze sobą połączone. Kiedy jeden został dotknięty i zalśnił, to samo też zrobił drugi, a świeczka postawiona na tymże zgasła. Al poruszył się, kiedy to zobaczył. Gdzie uczą takich rzeczy? Tak czy inaczej, nigdy nie miał okazji się o to zapytać. Został zauważony i, wbrew swoim początkowym obawom, nie doznał w związku z tym żadnych konsekwencji. Właściwie, nie pamiętał wiele z tamtej chwili. Do pomieszczenia, które to najpewniej było czymś pokroju magazynu, weszło kilka osób. Wysoki mężczyzna, najpewniej ich przywódca, do tego jeden młodszy i kobieta, zaskakująco podobna do przestraszonej 'czarodziejki'. Złapał ją, mrucząc coś pod nosem i wywlókł poza to miejsce. Nikt nie zauważył skulonego chłopaka. Nic nie zrobił. Mimo swojej niechęci do innych – zdecydowanie bardziej cenił sobie swoje własne towarzystwo, jak i własną osobę – obwiniał się za to. Kim tych troje było? Co zamierzali zrobić nieznajomej? Tego prawdopodobnie już nigdy się nie dowie, chociaż bez wątpienia chętnie naprawiłby swoje błędy. Zostawili za to notatki. Mały zeszyt, wypełniony ciężkimi do zrozumienia zapiskami. Czyli... jedyne, co trzeba było zrobić, to je odszyfrować? To przecież nie może być takie trudne. Bycie magiem... to jest coś, prawda? A przynajmniej tak to brzmiało dla Ala. Minęło w ten sposób następnych parę miesięcy. Alexander dowiedział się, że jego ojciec, podczas jednej z burd, w trakcie której próbował wywalczyć wolność dla swojego syna, zmarł. W takim razie co jeszcze mogło trzymać Arlekina w warsztacie? Rzecz jasna, dług do spłacenia przeszedł teraz na jego barki, jednakże powstała pewna alternatywa... „Zostanę magiem” – powiedział pewnego razu do swojego ciemiężyciela. „W ten sposób pokryję nasz dług. Zawrzyjmy zakład, jak to tatuś miał w zwyczaju. Daj mi trzy miesiące, jednakże w tym czasie nie możesz ruszyć ani nikogo z mojej rodziny, ani nikogo kogo znam”. Układ został zawarty. Umiejętności: Samotny wilk: Nienawidzisz towarzystwa innych ludzi i jesteś totalnym Outsiderem. Dlatego nauczyłeś się działać solo. Działanie w grupie nie jest twoją najlepszą stroną i dlatego gdy widzisz inne grupy, wręcz musisz im pokazać, jak bardzo działanie solo, przewyższa to w grupie. Szermierz Nadwrażliwość Ekwipunek: Rodzaj Magii:Magia Symboli > Częstokroć mylona z magią znaków, ze względu na fakt, iż zarówno ta, jak i ta wymagają od użytkownika(tzw. Symbolisty) wizualnego wzoru, utworzonego za pomocą rąk lub na ziemi. Z tym, że magia Symboli, chociaż wywodzi się z podstaw tamtej sztuki, jest czymś więcej. Podstawowa różnica, a zarazem pewne utrudnienie polega na tym, iż ów rodzaj czarodziejstwa wymaga od użytkownika użycia tzw. dróg przepływu magii(Nazwa nie ma żadnego podłoża naukowego, jest autorstwa Arlekina, toteż może okazać się ona ciut nielogiczna dla bardziej zaawansowanych teoretyków), czyli źródła, z którego będzie pochodzić moc i jej ujścia. Alexander zwykle tworzy je za pomocą prostych okręgów, czasem z wypisanymi wewnątrz nich napisami, dzięki którym rzekomo 'źródło' może połączyć się z 'ujściem'. Al zazwyczaj tworzy te wzory za pomocą kilku szybkich ruchów szermierczych – przynajmniej te podstawowe, co bardziej skomplikowane muszą wymagać od niego wcześniejszego przygotowania. Pasywne Właściwości Magii >Tworzenie źródeł i ujść magii
Zaklęcia: |
|