I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Jak wiadomo zbliża się pierwsza rocznica założenia forum. Co by to był za zarząd, gdyby z tej okazji czegoś dla was nie przygotował? A dokładnie~! Otóż konkurs ma cztery formy, jak wiadomo nie każdy jest drugim Homerem a niektórym siły wyższe nie dały zdolności artystycznych, dlatego każdy będzie miał jakąś szansę na zwycięstwo.
1) Opowiadanie - Napisanie opowiadania, na co najmniej 1 stronę A4. Opowiadanie ma zawierać postacie z forum, jego treść jest całkowicie dowolna, możecie napisać streszczenie wydarzeń, erotyka czy bajkę dla dzieci, to nie ma znaczenia.
2) Obrazek - O tak, nie umiesz pisać? To coś narysuj~! Narysowanie obrazka, przedstawiającego postacie z forum, tutaj jednak tematyka jest już narzucona, obchody forumowych urodzin~!
3) Inna forma - Kreatywność, kreatywnością. Jak dacie radę przedstawić forum i jego postaci w inny sposób niż za pomocą opowiadania czy obrazka, takie prace również zostaną zaliczone.
4) Loteria - W sklepie z bronią oraz sklepie Abdula będzie można kupić od dnia dzisiejszego los na loterie. W sklepie z bronią kosztuje on 1.000 a u Abdula 10.000 klejnotów. Każdy los wygrywa jakiegoś fanta kolejno zwykłego i magicznego.
Prace należy wysyłać na PV Dona, najpóźniej do 10.08. Jedna osoba może wysłać jedynie jedną pracę, oraz jedynie jedną postacią można wziąć udział w loterii.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Konkurs~! Nie Sie 11 2013, 01:16
No więc konkurs zakończony~! Prac nie wpłynęło wiele, ale na tyle by była jakaś konkurencja. A teraz nagrody:
1. Konkurs graficzny: MIEJSCE I - Karin Nagroda: -1000 klejnotów - [Only admins are allowed to see this link] - Jest wielkości szympansa, potrafi mówić i jest genialnym plastykiem. Z charakteru przypomina nieco dziecko. Dziecinny, uwielbia jeść banany i nie cierpi kąpieli. Żywiołowy i energiczny. Nie znosi krytyki, lubi się przedrzeźniać i zaczepiać innych, ale kiedy jest nie w humorze, to łatwo strzela fochy.
MIEJSCE II - Takara Nagroda: -1000 klejnotów
2. Konkurs Literacki MIEJSCE I - Nanaya Nagroda: -1000 klejnotów -[Only admins are allowed to see this link] - Ma 70cm wzrostu. Potrafi mówić i pisać ładne opowiadania. Jest leniwy i ciapowaty. Lubi jeść i spać, za to nie lubi jak mu się przeszkadza w powyższych czynnościach. Jest miły i dobroduszny, chociaż to nołlajf który najchętniej całymi dniami by pisał. Jeśli ma coś zrobić to zazwyczaj to zrobi, aczkolwiek ciężko nakłonić go do współpracy.
MIEJSCE II - Michael Nagroda: -1000 klejnotów
3. Konkurs alternatywny MIEJSCE I - Melior Nagroda: -1000 klejnotów -[Only admins are allowed to see this link] - Jest wielkości pięści, potrafi mówić, posiada mniej więcej ludzką wiedzę. Jest zadufany w sobie i przeświadczony o własnym geniuszu. Nielubi jak wytyka mu się błędy, bo przecież on ich nigdy nie popełnia. Jeśli ktoś każe mu coś zrobić, a on będzie widział lepsze wyjście(swoim zdaniem) to i tak zrobi po swojemu. Kocha słodycze ale się do nich nie przyznaje. Lubi matkować.
MIEJSCE II - Noemi Nagroda: -1000 klenotów
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Konkurs~! Nie Sie 11 2013, 12:00
Konkursowe prace: [Only admins are allowed to see this link] Melior
Spoiler:
Półżartem o magicznej policji
W Fiore posiadamy wymiar sprawiedliwości, który ma skład z gamy niesamowitych gości. Każdy z nich inny i w sumie nie bardzo typowy, ich osobliwość przyprawia o zawroty głowy.
Na czele stoi właśnie komendant bez ciała, i to na jego głowie jest ta robota cała. W sumie można uznać go za pracoholika, który w swoim biurze na cały tydzień znika.
Pod nim stoi czterech potężnych kapitanów, co dzięki swemu urokowi mają fanów. W swej władzy posiadają po dwie magie silne, dzięki jakim strzegą porządku kraju pilnie.
Na początku z nich mamy wielkiego Gorana, któremu niestraszna nawet najgorsza rana. Ponoć to nie problem nawet kula z armaty, gdyż może zatrzymać ją trwałością swej klaty.
Drugi z kolei jest Erre, gliniarz najdzikszy, który swe zeznania zbiera dopiero zgliszczy. On spokojnej walki wcale nie preferuje, więc przeciwnika z każdej strony obskakuje.
Sheyla jest trzecia i para się uzdrawianiem, niektórzy sądzą, że też i złych ludzi zbawianiem. Cóż, nie ma co, dość specyficznie się ubiera, lecz niekiedy na matkowanie się jej zbiera.
Ben to czwarty i nasz indiański kowboj zarazem, co nie lęka się przy spotkaniu z żadnym płazem. Nie lubi być w zwarciu więc dystansem się bawi, a w razie potrzeby wrogom swe magie objawi.
Z poruczników niefortunnie nie znam żadnego, więc przejdźmy do dzielnych oficerów kolego. Ich zebrała się nam nawet trójeczka cała i pewnie ich pasja nie pozwoli im dać ciała.
Pierwszy jest Jeremy, biurokrata i florysta, który swój pokój na co dzień sprząta do czysta. Cóż siebie nie bardzo widzi na placu boju, więc woli uzupełniać pisma w swym pokoju.
Drugi, Melior to osoba ponoć dość mętna, dla niektórych nawet zupełnie niepojęta. Podobno ma w głowie tylko ciastka i finanse, a na depresje u niego, to już są marne szanse.
Laveth jest trzeci oraz dość mrocznym kolesiem, co na swej drodze zajmie się każdym obwiesiem. Na co dzień chodzi z ukrytą przed światem twarzą, widać promienie słońca mu ją strasznie parzą.
Na oficerach policja się nam nie kończy, mamy jeszcze całkiem spory wianek obrończy. Wśród nich są ludzie dzielni oraz całkiem mądrzy, liczmy, że kiedyś każdy tą drogą podąży.
Mamy tu Finniego, Meliora podwładnego, którego można uznać za nieporadnego. Chłopak z natury jest dość uprzemy i łakomy, lecz czasem i dobrych manier widać ślad znikomy.
Obok niego drobniutka Ayano pracuje, lecz w najlepszym razie złe ciastko aresztuje. Dziewczę wydaje się szczere i całkiem milutkie, choć w wielu sprawach jest zupełnie bezradniutkie.
Jest też Rena na co dzień wielce roześmiana, wobec czego przez wielu ponoć uwielbiana. Niby to dziewczę jest podkomendną Lavetha, lecz jej naiwność nie odbija się bez echa.
Keiko z kolei, to Reny dość wielka fanka, pragnie podziwiać ją każdego swego ranka. Poza nią i sobą nikogo nie uszanuje, więc w policji same problemy powoduje.
Wild lubi się przechadzać własnymi ścieżkami. Mówi się też że jest za pan brat z zwierzętami. Ponoć bywa jak prawdziwy kot w ludzkiej skórze i lenistwo ma w swej prawie zwierzęcej naturze.
Właściwie o nikim więcej nie ma już co mówić, lecz liczę, że tych podanych będziecie lubić. Choć wszyscy mogą mieć coś w sobie z ekscentryka, to ich wartość raczej nikomu nie umyka.
Michael Stein
Spoiler:
Zabawa trwa w najlepsze. Piękna sala udekorowana po staroświecku w róże, czerwone płótna i aromatyczne kadzidła. Na stołach, jadła i alkoholu ile dusza zapragnie. Wszędzie przewijają się postacie w drogich sukniach i garniturach pijąc, rozmawiając i śmiejąc się. Gra muzyka, ludzie się cieszą. Oprócz jednej smutnej postaci, leżącej nieprzytomnie przy wejściu do sali. Mężczyzna ów, ubrany jest w dość ekscentryczny strój – staromodna, haftowana koszula z bufiastymi rękawami, rozpięta do połowy, oraz czarne, skórzane spodnie wyjęte wprost z pornola sado-maso albo z teledysku Village People. Nasz bohater otworzył w końcu swe piękne, zielone oczęta, pozwalając by jasne światło podrażniło je swymi delikatnymi promieniami. Zaraz po tym dała o sobie znać suchość w ustach i lekkie pulsowanie w skroniach. No dobra, mocne napieprzanie w czaszce. Wniosek był prosty – kac. - Ha, ha! No, w końcu! – Do, nadal leżącego, mężczyzny podeszła następna postać. Tym razem było to niski blondyn, przypominający bardziej dzieciaka niż poważnego oficera policji magicznej, ale w końcu to pozory, one lubią zwodzić. W międzyczasie, pierwszy z mężczyzn podniósł się do pozycji siedzącej. – Hej, pan młody się obudził! - Pan mło… co ty pieprzysz, Finny? – Głos dopiero co oprzytomniałego brzmiał jakby ostro palił przez kilka lat a wszystko to popijał pieprzówką. Czarne włosy były teraz w nieładzie, na policzku widniał ślad szminki, a pod zielonymi oczami widniały worki, sugerujące na kilka nieprzespanych nocy. - Nie udawaj, Vito. Żenisz się, draniu! – odpowiedział Finnian, nadal z wymalowanym uśmiechem na twarzy oraz kuflem piwa w ręce. - Żenię?! – Don Vito rozejrzał się po sali i zgromadzonych – Finny, przestań pieprzyć i powiedz mi, co robią tu ci wszyscy ludzie… Co ja tutaj robię?! To pytanie najwyraźniej zbiło nieco magicznego policjanta z tropu, ale zaraz odzyskał on swój dobry nastrój. - Jak to, co? Są na weselu. Żałuj tylko, że nie byłeś na dzisiejszym przyjęciu… - Wesele? Przyjęcie? Ty chyba żartujesz, Finny. Z kim ja niby się żenię? W tej chwili Finnian opróżnił część swojego kufla, ocierając piwne wąsy. Zaraz potem podszedł do, nadal zdezorientowanego, Dona i objął go przyjacielskim ramieniem. - Ja rozumiem, że zjadła cię trema, ale żeby zapomnieć z kim bierzesz ślub? Heh… Colette się uśmieje. - Col? – Don ze zdumienia aż uniósł brwi. – Nasza Colette? Colette Carter?! - Nie, kurwa, Kagami Kagashimi… no pewnie, że nasza Colette. Don, stary, zaczynasz mnie przerażać… Don Vito wstał powoli, opierając się o najbliższy stół. Od razu porwał z niego kubek wody i wychylił na raz. Może i przyniosłoby to chwilową ulgę, gdyby nie informacje, które przed chwilą usłyszał. - Nic nie pamiętam. Żenię się z Colette. Wokół stoi tłum ludzi i gapi się na mnie. Pięknie, kurwa, pięknie… Finny zaszczycił tylko przyszłego pana młodego swoim firmowym uśmiechem pocieszającym numer siedem. - Nie wiem co brałeś, Don, ale odstaw to. W każdym razie, może przywitałbyś się w końcu z resztą gości? Albo porozmawiaj ze swoją przyszłą ślubną, przed całą uroczystością. Widzisz, to jest jeden z powodów dla których ja się nie ożenię. A ty masz, delikatnie mówiąc, przepieprzone. Mówiąc to, Finnian Jerome opuścił towarzystwo Dona i wmieszał się w tłum weselnych gości. A co pozostało naszemu młodemu? Musiał przeżyć ostatnie chwile wolności. Kto wie, może któryś z jego przyjaciół poda mu odpowiedzi na pytania gdzie jest i co tu robi?
Przechadzając się wśród stołów i lawirując między gośćmi, Don zauważył szczupłą, lekko zgarbioną sylwetkę Michaela Steina. Ten szalony doktor może rozjaśnić mu całą sytuację. I chociaż wyglądał już, jakby miał nieco w czubie, a w jednej ręce trzymał podejrzaną butelkę, Don Vito zaryzykował podejście. Stein zauważył go pierwszy. - Vito! Nareszcie! Kopę lat, druhu! – jednak głos doktora nie wskazywał na upicie. Nie ulatniał się też od niego specyficzny zapach. No cóż, może to tylko jego postawa. - Michael! Ze wszystkich zapijaczonych mord, jakie tu widziałem, twoja jest mi najmilsza! – przywitał go Don - I ja się cieszę, że cię widzę. – odpowiedział Stein. – A niech mnie, aleś się odstawił! - Przemilcz, błagam cię. Wiem jak wyglądam. Fakt, owa specyficzna koszula nie należała do najmodniejszej w tym sezonie. - A, co tam. – Stein machnął ręką – Masz, napij się ze mną. Mówiąc to, doktor podał Donowi ową butelkę, którą cały czas trzymał. Wewnątrz znajdował się dość gęsty płyn o ciekawym, owocowym zapachu, który chyba próbował coś zamaskować. - Co to jest? – zapytał dla ostrożności Don. - Dżemik. – uśmiechnął się Stein. - Jaki znowu „dżemik”? - Wieloowocowy. - A dlaczego w butelce? - A w czym byś, do cholery, chciał?! Pijesz, czy nie? - Dobra, dobra – mówiąc to, Don pociągnął z gwinta. Zapiekło, prawie wróciło skąd przyszło, ale i procenty dość szybko się odnalazły. Ciekawa kombinacja składników, trzeba było przyznać. - Ha, ha! Dżem, spirytus i tanie wino. – podał recepturę Stein. – Może jeszcze nie najlepsze połączenie, ale to nie jedyny mój wynalazek tego wieczoru. - …Ugh… mocne… ale niezłe, niezłe. - A widzisz? Tnie jak kosa, a wygląda tak niewinnie. Może później spróbujesz czegoś jeszcze? - Może. Jednak było oczywiste, że minie dużo czasu, nim Don skusi się na kolejny wyrób alkoholowy doktora Steina.
Główna sala weselna miała połączenie z małymi pomieszczeniami, gdzie niektórzy goście grali w karty, urządzali palarnie lub – co można się domyśleć – pili. W jednej takiej salce, Don spotkał następną znajomą twarz. - Don, mój drogi, miło cię widzieć…- uśmiechnął się przyjaźnie Asthor. – Jak się ma… czekaj… to cekiny? - Słucham? - To! – jak większość gości, Asthor również był już po kilku głębszych. Teraz wskazywał na obficie zdobioną koszulę pana młodego – Co to ma być?! Kwiatuszki?! Brokaty! Don, znam cię tyle lat, ale nigdy bym nie pomyślał, że… a może to wpływ Pheama? O cholera! A może ty i Pheam… - Asthor, to jest koszula ślubna. – odpowiedział, jeszcze spokojnie, Don. – O ile wiem, Colette osobiście ją wybrała. - Tak, ale to wygląda jak damska koszula! – stwierdził mag błyskawic, nadal przyglądając się ubiorowi przyjaciela. – Co ty, stary, baba jesteś?! - Nie. - Dobrze. A teraz powiedz mi: co powinno znajdować się w takim oto dekolcie? – Asthor dźgnął palcem klatkę piersiową Dona, widoczną zza wpół rozpiętej koszuli – Czekaj! Nie śpiesz się z odpowiedzią! Przemyśl to najpierw… -… Cycki? - Brawo! To teraz wyjaśnij mi, dlaczego w twoim ich nie ma, za to jest masa futra? O, a to co niby, brylancik?! Powinieneś zmienić sobie imię na Donna i zaplatać sobie warkoczyki. Colette na pewno użyczy ci jakieś wstążeczki. - Biorę ślub, Kagashimi! Co miałem zrobić? Przyjść nago? - A czemu nie? – zapytał z powagą Asthor – Przynajmniej nikt nie wątpiłby w twoją męskość. Don uznał, że lepiej zostawić najsłynniejszego zboczeńca, oraz jego rozmyślania o byciu mężczyzną, innym gościom.
- Don, co ty tu robisz?! Wiesz, że nie powinieneś mnie widzieć przed ślubem? Tymi słowami powitała go Colette. Wyglądała niezwykle w długiej, koronkowej sukni, która nijak nie przeszkadzała jej w poruszaniu się. Delikatny makijaż podkreślał jej twarz i uwydatniał usta. Włosy, o nie do końca zidentyfikowanym kolorze, układały się falami, obejmując ramiona i plecy. Wyglądała teraz jak młoda panienka, która jedynie przymierza suknie matki bądź starszej siostry. Elegancja i piękno połączone z subtelną aurą młodości. Zaiste, wspaniałe połączenie. - Chciałem porozmawiać, Col… Nie sądzisz, że to się dzieje zbyt szybko? - Jak to? – Colette przechyliła delikatnie głowę w bok – Nie rozumiem. Chcesz odejść? Zerwać zaręczyny w dniu ślubu? - Ja… - Ostrzegam cię, Vito, zaciągnę cię przed ten ołtarz choćby siłą. - Ale ja niczego nie pamiętam! - O nie, tą wymówkę już znam. A teraz proszę, wyprostuj się, zapnij kołnierzyk i zachowuj się. - Colette, ja nie kłamię… ja - Dość. – przerwała mu przyszła panna młoda. – Lepiej idź zająć się resztą gości, bo inaczej… Don uznał, że woli nie pytać co jest po „bo inaczej…”
Przy następnym stole, do którego wysłała go Colette, Donowi rzuciła się w oczy następna postać. Wysoka, szczupła, z czarnymi, przyciętymi włosami. Ubrana w czarny płaszcz ze złotymi wstawkami. - Sethor… co tak siedzisz sam? – Don przysiadł się do mężczyzny, podsuwając dwa kubki. Jego rozmówca jednak, nie odpowiedział, nadal podpierając głowę dłonią. Były dwie opcje: albo odpłynął albo ma go gdzieś. - S..sso? – ciepłe, fioletowe oczy leniwie powiodły w miejsce z którego wydobywał się głos, a sam Sethor natychmiast oprzytomniał, gdy rozpoznał twarz nadawcy. – Don! No nareszcie, spotkałem pana młodego! Zaraz… co ty masz na sobie? - Milcz, bo nie wiesz co czynisz. – westchnął Vito – A co do tego „młodego”… to ja nawet nie wiem, co ja tutaj robię! - Jak to, co robisz? Żenisz się, taka okazja! - Okazja? - Do picia oczywiście! – zaśmiał się Sethor. – Wiem, wiem, do tego każda jest dobra, ale ta jest wyjątkowa, bo będę pił szczerze i z radością! Sethor zaśmiał się ponownie, a w tej samej chwili ktoś, z lekkim hukiem, postawił przed nimi butelkę wypełnioną przezroczystym płynem, w której pływał niezidentyfikowany, zielony obiekt. - Panowie piją? – obaj biesiadnicy usłyszeli radosny damski głos. Gdy podnieśli wzrok, dostrzegli dziewczę średniego wzrostu, o jasnej karnacji, zgrabną, ale nie wychudzona. Rozwichrzona czupryna w kolorze miodu opadała jej częściowo na twarz. Zza okularów w prostej, cienkiej oprawie błyszczą się oczy w kolorze delikatnej zieleni. - Nana! – uśmiechnął się Sethor – A zapraszamy, zapraszamy! - Ej, Nana. – Don wskazał palcem na przedmiot wewnątrz butelki – Co to jest, to zielone? - Ogórek. – odpowiedziała dziewczyna. - Nie przypomina. - Ty też byś nie przypominał, jakby cię do butelki wsadzili i zakisili. To po jednym. - Ale co tam robi ogórek?! - Pływa. – mruknęła na odczepnego Nanaya - Ale dlaczego? - A co ma robić ogórek w ogórkowym samogonie?! Pijesz czy miękniesz?! I wszyscy wypili po kieliszku. Wtedy Don poczuł, jakby coś u zrzucono na głowę. I to nie było przyjemne. Zaraz potem kiszki dały o sobie znać a gardło miało w sobie więcej ognia niż Londyn w 1666 roku. Po reakcjach osób obok, Vito domyślał się, że nie tylko on się tak czuł. - Chryste Panie, Nanaya! Skąd ty to masz?! – parsknął Sethor, rzucając się by czymś zagryźć. - Stein mi to dał. – odpowiedziała dziewczyna. – I jak, smakowało? - A niech tego doktora coś trafi. – sapnął Don – Nie wiem jak wpadł na tak pojebany pomysł, by pędzić bimber na ogórkach ale to jest najobrzydliwsze i zarazem najmocniejsze gówno, jakie kiedykolwiek piłem. W międzyczasie, ktoś klepnął Dona w plecy. Zaraz po tym, nad pijącymi ciekawy wyrób, pochylił się Michael Stein. - Ha! Poczekaj aż dam ci spróbować ogórka! To dopiero źródło szatańskiej mocy! Jeden kęs i sraka murowana. Drugi i rzygasz dalej niż widzisz. Trzy kęsy i leżysz trupem przez dwie doby! Następne co zobaczył Don, to Nanaya próbująca wyłowić z butelki piekielnego ogóra. - No, to szansa jedna na milion, na taki przysmak! – zaśmiała się, pochłaniając zielone zło. Pozostali zgromadzeni patrzyli na nią z lekką mieszanką strachu i podziwu, gdy dodatkowo zapiła ogórka następnym kieliszkiem mieszanki. - I jak? – zapytał Sethor. - Normalka. – odpowiedziała Nanaya – Trochę ostry posmak, ale takie ogórki to ja na kilogramy wcinam. - Nie wierzę, kurwa, własnym oczom. – stwierdził Don, nadal nie przyjmując do wiadomości tego, co doświadczył. Przywykł do faktu, że jeśli Stein opisuje cokolwiek własnej produkcji, to zna dość dobrze efekty i mało kto jest w stanie się im oprzeć. - Ha, i co? Trzeba zmienić zdanie na temat ludzkich żołądków, co doktorku? – Nanaya tryumfalnie klepnęła Michaela po głowie, co ten przyjął ze spokojem. Jednak chwilę później, dziewczyna zbladła i zaczęła się lekko kiwać. Podniosła się tak gwałtownie, że aż krzesło spadło na podłogę, i uciekła w sobie tylko znanym kierunku, zanosząc się tylko donośnym „O, kurwa!” - Ha, ha! Opóźniony zapłon! – Stein wybuchnął śmiechem – Nie wyrobi na zakręcie, zobaczycie! Jednego już tak załatwiłem! - A jaki odrzut miała! – wtórował mu Sethor. - Don! - O, kurwa. – biorąc przykład z Nanayi, Vito znowu zmuszony był zmierzyć się, ze swoją przyszłą/niedoszłą żoną.
- Masz obrączki? Już chyba wystarczy czekania. – poinformowała go na wstępie Colette. - Ob… rączki? - Tak, obrączki, Don. A nie… czekaj… Finny je miał. Idź go znaleźć. Teraz Vito poczuł się jak bohater RPG: „Twe zdanie to znaleźć kupca Finniana i poprosić go o oddanie dwóch, złotych krążków mocy. Nagroda +30EXP oraz nowy towarzysz: Żona” Finny łatwo się odnalazł. W otoczeniu gości śmiał się, pił i śpiewał każdą biesiadną piosenkę jaka przyszła mu do głowy. Fałszując oczywiście, ale w tym gronie chyba nikogo to nie obchodziło. - O, Eeeej, Don! – zawołał do pana młodego – Eeej luzie… pssszzyszeł naasss solista… śpiiamy! I… sttttoooolaaa, stoooaaat, nieeech źyyyyją… - Finny, lepiej powiedz, gdzie dałeś obrączki. - Jachie… obrąssski? – zapytał Finnian opróżniając następny kufel – Kto sssię żeeni? - Kurwa, Finny, nie dość że mam już zdrowo przepieprzone u Colette, jeszcze ty chcesz mnie wpienić? - Aaaaaaa… tee twoje obrąski… A tak, tak… - Finny pokiwał głową – Daaem je do cysscenia… do po… porel… pororo… no, żeby się błysszzczay… Chyyba już czekają na ciebie przy drzzwiachh… Mówiąc to, wskazał na drzwi wejściowe, przy których na początku nieprzytomnie leżał Don. Gdy zaś Vito otworzył owe drzwi, pochłonęło go światło i znów stracił świadomość.
Don Vito Ferliczkoni obudził się na stole. Nie pamiętał co się wydarzyło, w ręce trzymał butelkę, wszędzie na podłodze, meblach czy nawet na żyrandolu, spali jego przyjaciele. Wokół walały się resztki jedzenia, butelki, kieliszki, czasopisma, resztki garderoby. - Kurwa… - mruknął cicho, by nie zbudzić pozostałych. – Nigdy więcej gorzały. Mówiąc to, położył się na plecach, mając widok na gigantyczny transparent z napisem
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI PIERWSZYCH URODZIN FAIRY TAIL – PATH MAGICIAN
Noemi
Spoiler:
Raz był taki pewien bardzo upalny dzionek. A cóż robić w taki upał można? Nikogo nie ma, wszyscy pojechali na wakacje... Ale Takaś znalazła sposób na nudę!
Pomyślała, pomyślała, po czym tego dnia szczególnego, powstało to forum, z którego każdy jest dumny. Wszyscy mogą na siebie zawsze liczyć, każdy wesprze swego przyjaciela.
Lecz o mało raz nie doszło do strachu, zbliżał się on powoli. A jaka to była zgroza? Forum zaczęło upadać!
Lecz nie poddali się wierni gracze, dają z siebie radę. Wspierają się, cieszą, płaczą, i są zawsze razem.
To już rok minął. "Ach jakże ten czas szybko leci" - myślą wszyscy. Lecz dziś wszyscy są szczęśliwi. Gdyż to pierwsze urodziny!
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.