HargeonAkane ResortHosenkaMagnoliaWschodni LasOshibanaOnibusCloverOakEraScaterCrocusArtailShirotsumeHakobeZoriPółnocne PustkowiaCalthaLuteaRuinyInne Tereny ZachodnieGalunaTenrouPozostałe KrajeMorza i Oceany
I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
FAIRY TAIL PATH MAGICIAN
You cant spell "funeral" without "fun"




 

Share
 

 You cant spell "funeral" without "fun"

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Desmond Emerson


Desmond Emerson


Liczba postów : 10
Dołączył/a : 13/06/2017
Skąd : się biorą dzieci?

You cant spell "funeral" without "fun" Empty
PisanieTemat: You cant spell "funeral" without "fun"   You cant spell "funeral" without "fun" EmptySro Cze 14 2017, 18:22

"Awesome" ends with "me". Coincidence? I think not!

And his name is JOH...
Imię:
    Desmond. Choć zapewne to imię ma jakieś konkretne znaczenie, to chyba najrozsądniej będzie się trzymać wersji z Urban Dictionary.

Pamiętaj tylko o "-sama" na końcu.
Nazwisko:
    Emerson, oznaczający "Syn Emery", "odważny", "potężny". Ale to i tak nieważne, bo znowuż lepiej posłużyć się opisem z Urban Dictionary.

Ale Ty mi możesz mówić "Onii-chan"
Pseudonim:
    Do uzgodnienia z resztą świata. Może kto wpadnie na dobry pomysł.

Bydlak czy sowa?
Płeć:
    Byd...mężczyzna

Najpierw masa, potem masa
Waga:
    Siedemdziesiąt dwa kilogramy.

W butach czy bez?
Wzrost:
    Metr siedemdziesiąt siedem.

Tego kobiety nie wypadałoby zapytać
Wiek:
    Dwadzieścia jeden lat.

W WoW'ie zawsze klikam "decline invitation" jak ktoś mnie zaprasza
Gildia:
    Death's Head Caucus.

Nie tylko pieprzyki można mieć w "nietypowych" miejscach
Miejsce umieszczenia znaku gildii:
    Na karku.

Najlżejsza
Klasa Maga:
    Zero.


Patrzcie i podziwiajcie
Wygląd:
    Legenda głosi, że Desmond miał urodzić się jako przedstawicielka płci pięknej. Coś jednak poszło nie tak w planach Stwórcy, najpewniej przez bezczelny acz sprytny sabotaż, i w efekcie bohater przybył na ten świat z jednym chromosomem X i jednym Y. Niewinny chłopczyna musiał jednak ponieść konsekwencje ingerencji w plany Stwórcy, nawet jeżeli nie miał z tym procederem nic wspólnego. Niesprawiedliwość.
    Okres dojrzewania nie był łaskawy dla Desmonda i w przeciwieństwie do swoich rówieśników, nie został on obdarzony cechami w swej aparycji, które na pierwszy rzut oka osób wokół definiowałyby go jako mężczyznę. Przynajmniej miał na tyle szczęścia, że jego wzrost mieści się w statystycznej normie, choć na pewno byłby bardziej zadowolony z kilku dodatkowych centymetrów, jeżeli w gratisie dostałby kilka kilogramów masy mięśniowej. Jest osobą szczupłą, o niezauważalnej na pierwszy rzut oka muskulaturze. Jak jednak spojrzy się z bliska na nieokryte odzieniem jestestwo bohatera, to można na jego ramionach, brzuchu i nogach zauważyć pewne zaokrąglenia, będące wynikiem jakiejkolwiek aktywności fizycznej w jego wykonaniu. Desmond cechuje się bladą karnacją skóry, która prędzej stanie się czerwona od oparzeń słonecznych, niż ładnie od nich opali. Jest ona również gładsza niż u typowego mężczyzny i brak na niej jakichkolwiek niedoskonałości.
    Przechodząc od ogółu do szczegółu, głowę bohatera zdobi czupryna czarnych, krótkich włosów, których pojedyncze kosmyki mają w głębokim poważaniu działania grzebienia i sterczą tak, jak sobie tego zapragną. Szczególną uwagę - poza pewną cechą, o której za chwilę - zwracają pejsy Desmonda, sięgające podbródka, których końcówki są śnieżnobiałe. Poza tym Emerson odznacza się szarymi oczami, które nie tylko emanują pewnością siebie i bystrym spojrzeniem, ale również...nie mają nad sobą brwi. Ten brak to zapewne kolejna zapłata za pokrzyżowanie planów Stwórcy.

Gdy ktoś woła "o mój boże!", ja odpowiadam grzecznie "słucham"
Charakter:
    Na początku znajomości bohater wykazuje się otwartością i tolerancją, ale również ostrożnością - dość badawczo podchodzi do nowo napotkanych osób. Zwykł być wyluzowany, skłonny do żartów, nieco uszczypliwy. Jest to jednak czubek góry lodowej charakterności panicza Emersona, który najpierw chce lepiej poznać drugiego człowieka; sprawdzić, na co sobie może pozwolić i czy z pogłębienia znajomości mogą wyjść jakieś obopólne korzyści. Jeżeli tak, to świetnie, jeżeli nie, to i tak warto wiedzieć co nieco o co poniektórych personach, bo może to się przydać w przyszłości.
    Gdy już pierwszą fazę poznawania się mamy za sobą, Desmond okazuje się być pewnym siebie, może nieco zarozumiałym, żartobliwym, wrednym i frywolnym indywiduum. Czasem zdarza mu się też być nadzwyczaj leniwym. Lubi się znęcać i nabijać ze swoich towarzyszy, co jest jego dość specyficzną formą okazywania sympatii, do której trzeba przywyknąć. Jest jednak bardzo lojalny w stosunku do najbliższych. Biada tym, którzy będą mieli czelność choćby splunąć w ich stronę, bo pociąg bólu konduktora Emersona nie ma hamulców, a bilety na przejażdżkę tymże rozdaje jak cukierki w Haloween.
    Desmond ma głowę na karku i nie boi się jej używać. Kiedy trzeba, to kombinuje, wykazuje się przebiegłością, kłamie, sprowadza na manowce, manipuluje i prowokuje innych w taki sposób, by wyjść z danej sytuacji jak najbardziej korzystnie. Dla bohatera słowa to broń, które odpowiednio dobrane tną tam, gdzie nie sięgnie żadne ostrze. W połączeniu z innymi narzędziami, którymi bohater się posługuje, może sporo namieszać. Jest też małym sadystą, który uwielbia sprawiać ból tym, którzy mu podpadli, choć zna umiar i nigdy by nie pomyślał, by pozbawić kogoś życia. Prawdziwą sztuką nie jest kogoś zabić, a urządzić mu takie piekło, że sam będzie chciał podłożyć głowę pod ostrze gilotyny. Jak ktoś mu podpadnie, to Emerson będzie o tym długo pamiętał i szukał tylko okazji, by odpłacić się pięknym za nadobne. Najlepiej z pięćset razy w ramach nauczki.

Z tego Disney zrobi kiedyś film animowany
Historia:
    Złote, długie włosy. Równie złote, długie, gęste rzęsy. Porcelanowa, gładka cera, wręcz promieniująca od odbijanego światła. Biała suknia z długim rękawem, jasnoróżowymi akcentami i rozłożystym dołem. A na głowie biały kapelusz plażowy, przyozdobiony różową kokardą. Gdyby wtedy młody Desmond nie był dziesięcioletnim chłopięciem, na pewno doceniłby piękno pannicy, która zagościła tego dnia w jego rodzinnym domu. Bardziej intrygował go fakt, że nieznajoma miała stale zamknięte oczy, a zdawała się doskonale orientować w otoczeniu. Spojrzał pytająco w kierunku ojca, który siedział na fotelu jakiś metr za złotowłosą. Mężczyzna, zaabsorbowany czytaniem jakiejś książki, rzucił krótkie spojrzenie na syna i wrócił do lektury. Szare oczęta skierowały się więc na rodzicielkę, stojącą tuż obok, po lewicy, tajemniczego gościa. Na szczęście Pani Emerson wykazała się zainteresowaniem synem.
    - Kim jest ta ładna pani? - zapytał zaciekawiony Desmond, nieładnie pokazując palcem wskazującym lewej ręki na twarz nieznajomej.
    Złotowłosa zasłoniła usta długimi, smukłymi palcami dłoni z połyskującymi, migdałowymi paznokciami, wydając z siebie krótkie "o jejku". Rodzicielka bohatera uśmiechnęła się szerzej.
    - To Twoja ciotka Mircalla - odpowiedziała, kątem oka spoglądając na odzianą w biel pannę.
    - Ostatni raz Cię widziałam, jak jeszcze mówić nie potrafiłeś. Widzę, że wyrósł z Ciebie mały pochlebca.
    - skomentowała złotowłosa.
    Desmond przechylił lekko głowę w bok, dając znać o braku zrozumienia słów swej ciotki. Matka nachyliła się w stronę syna.
    - Przepraszam, że to tak nagle, ale pomieszkasz trochę z ciotką, dobrze?
    Po pokoju rozległ się głośny szelest przewracanej przez ojca Desmonda karty książki, którą studiował. Chłopiec podrapał się prawicą w tył głowy. Spojrzał na Mircallę. Ta z ładnym uśmiechem zdawała się spoglądać na czarnowłosego, jakoby oczekując od niego odpowiedzi. Zdawała, bo wciąż miała zamknięte oczy.
    Matka bohatera wyprostowała się i spojrzała na złotowłosą.
    - Więc jak długo chcesz go uczyć? - spytała.
    - Myślę, że jakiś rok - odpowiedziała Mircalla.
    Pani Emerson westchnęła z ulgą.
    - Ostatni raz, jak to dyskutowałyśmy, mowa było o dwóch latach.
    Złotowłosa zachichotała krótko.
    - Doszłam do wniosku, że rok to aż nadto czasu, żeby wydobyć z Desmonda jego talent magiczny.
    Mircalla uniosła zaciśniętą w pięść, prawą dłoń, na wysokość swojej piersi.
    - To też wystarczająco dużo czasu, bym mogła uczynić z niego mężczyzn...
    - Trzymajmy się planu i daj sobie z tym spokój. - Matka Desmonda, z widocznym zażenowaniem wymalowanym na twarzy, przerwała niepokojąco rozentuzjazmowanej kobiecie.
    Desmond tylko stał i próbował uchwycić jakikolwiek sens z rozmowy dwóch pań. Ponownie zwrócił się w kierunku ojca, mając nadzieję, że tym razem otrzyma od niego jakieś wsparcie. Niestety mężczyzna dalej wykazał się większym zainteresowaniem książką, niż zdezorientowanym synem.
    Matka Desmonda ponownie zwróciła się do chłopca.
    - Słuchaj się ciotki, jedz co Ci przygotuje, nie sprawiaj jej kłopotów. Nie zgadzaj się, kiedy będzie chciała z Tobą spać, albo się kąpać, albo pić wino.
    - Ktoś mnie chyba przejrzał ♥️ - stwierdziła wesoło Mircalla, kładąc sobie prawą dłoń na policzku.
    Zwróciła twarz na Desmonda.
    - Powinniśmy się już zbierać mój drogi. Niech ten rok zacznie już mijać.
    Złotowłosa odwróciła się z gracją, a następnie zaczęła wolnym krokiem iść w kierunku wyjścia. Rytmiczny stukot obcasów Mircalli odbijał się echem po domu. Desmond spojrzał na matkę. Oczekiwał kolejnych wyjaśnień. Kobieta tylko uśmiechnęła się do syna i skinęła głową, by ruszył za enigmatyczną ciotką. Czarnowłosy, dalej pełny wątpliwości, usłuchał matki u ruszył żwawym krokiem za złotowłosą.
    - Za rok chcę go tutaj widzieć.
    Mircalla, jak również mały Emerson, zatrzymali się na dźwięk głosu ojca bohatera. Żona spojrzała na męża z powagą. Jego stanowczo wypowiedziane słowa zdawały się zatrząść całym domem. Chłopca przeszły aż ciarki, nawet jeżeli wiedział, że to nie do niego były skierowane.
    - Dotrzymuję obietnic - odpowiedziała Mircalla, nie kwapiąc się odwrócić, a następnie wraz z Desmondem wyszła z mieszkania.
    Początek drogi do domostwa złotowłosej minął w ciszy. Bohater odnosił wrażenie, jakoby jego ciotka specjalnie unikała głównych dróg, prowadząc chłopca bocznymi alejami, z dala od większych skupisk ludzi. Nie chciał jednak jej zapytać o potwierdzenie ów przypuszczeń.
    - Musisz być bardzo odważny, jak tak bez większego płaczu zgodziłeś się ze mną trochę pomieszkać.- Mircalla jako pierwsza postanowiła przerwać tę niezręczną ciszę.
    Desmond, od jakiegoś czasu kroczący po prawicy swojej tymczasowej opiekunki, spojrzał na nią kątem szarych oczu.
    - Mama i tata chyba tak chcieli. Nie chcę, żeby się na mnie gniewali.
    - Nie boisz się zamieszkać z kimś, kogo praktycznie nie znasz?
    Czarnowłosy posłał ciotce pytające spojrzenie.
    - Przecież jesteś moją ciocią. Czemu miałbym się Ciebie bać?
    Kobieta nie odpowiedziała. Położyła tylko dłoń na głowie chłopca, delikatnie tarmosząc jego fryzurę.

    ✫✫✫


    Dom Mircalli był co najmniej oryginalny. Znajdował się w lesie, a dokładniej w pniu jednego z drzew. Środek był jednak jak najbardziej przytulny, obszerny, dobrze oświetlony i wyposażony we wszystkie najpotrzebniejsze sprzęty. Składał się na kilka pięter, gdzie parter służył jako pomieszczenie gościnne, kuchnia i jadalna w jednym. Kolejne grało rolę sypialni, z dwoma łóżkami, a na następnym mieściła się ubikacja i łazienka. Według złotowłosej, aranżacja przed zakwaterowaniem Desmonda znacząco się różniła od obecnej. Pewnie dlatego, że dotychczas kobieta żyła sama.
    Pierwsze tygodnie pobytu u ciotki bohater spędził nie do końca tak, jak sobie wyobrażał mieszkanie z utalentowanym magiem. Kobieta większość czasu spędzała w białej koszuli nocnej, leżąc na wygodnej sofie znajdującej się w pomieszczeniu gościnnym, czytając książki i słuchając muzyki z gramofonu. Do obowiązków Desmonda, między innymi, należało regularne wychodzenie do nieopodal usytuowanej mieściny celem zakupu jedzenia, napoi i wszelakich potrzebnych Mircalli dóbr. Złotowłosa zawsze sprytne unikała odpowiedzi na pytanie, dlaczego ona sama nie może czasem wyjść zrobić zakupy. Dopiero wieczorami zwykła okazywać więcej zainteresowania czarnowłosemu niż samej sobie, ucząc go matematyki, biologii, fizyki, psychologii, kaligrafii. Nawet nauczyła go podstaw gotowania - niekoniecznie dlatego, że chłopcu może się to przydać w przyszłości, ale żeby mógł upichcić jej coś do jedzenia, gdy sama będzie na to zbyt rozleniwiona. Zdarzały się jednak dni, gdy ciotka Desmonda opuszczała domostwo, pozostawiając chłopca samemu sobie. Czasem wychodziła na kilka godzin, czasem znikała na cały dzień i wracała późnej nocy, gdy chłopiec smacznie spał. Bohater nigdy nie dopytywał o szczegóły tych wypadów Mircalli. Sądził, że i odpowiedzi na tego typu pytania kobieta będzie zgrabnie unikać. Prawdopodobnie taki stan rzeczy całkiem odpowiadałby bohaterowi, gdyby choć odrobinę czasu spędził na poszerzaniu swej wiedzy dotyczącej magii. Niestety z jedyną magią, jaką miał styczność od czasu zamieszkania wraz z Mircallą, to sztuczki jakiegoś typka chcącego dorobić sobie trochę grosza w pobliskim mieście.
    Na wieczór tego dnia złotowłosa postanowiła dać spokój swojemu podopiecznemu jeżeli chodzi o naukę biologii. Desmond miał ciężki dzień, musząc uciekać przez pół mieściny przed psami, które wyczuły zakupione przez chłopca mięsiwo i bardzo, ale to bardzo chciały się do niego dobrać. Sam czarnowłosy był jednak zaskoczony łaskawością swojej tymczasowej opiekunki, gdyż z tymi samymi czworonogami, w ten sam sposób i z tego samego powodu męczył się już nieraz. Podobnie jak z byciem wyśmiewanym przez brak brwi, jednak to zdarzało się o wiele rzadziej niż zabawa w ganianego-gryzionego. Dzisiaj Mircalla również wróciła późno do domu, więc mogła odpuścić niekoniecznie ze względu na chłopca.
    Nie mając nic lepszego do roboty, Desmond postanowił przejść się do łazienki, by zająć się brudnymi ubraniami. Złotowłosa była w tym czasie pogrążona lekturą jakiegoś taniego romansidła, jakimś cudem czytając z zamkniętymi oczami. Bohater podszedł do wiklinowego, pojemnego kosza, gdzie składowane było odzienie niedzisiejszej świeżości. Pojemnik był wręcz wypełniony po brzegi białą suknią Mircalli. Choć tym razem nie tak białą, bo odzienie ciotki było pokryte czerwono-brunatnymi plamami. Desmond westchnął. Nie mógł uwierzyć, że jego ciotka mogła być takim niechlujem. Nim jednak mógł zabrać się za porządki, poczuł na swoim prawym ramieniu delikatny uścisk długich, kobiecych palców. Spojrzał za siebie, zauważając postać złotowłosej.
    - Tym razem ja się zajmę praniem mój drogi. Idź sobie odpocznij.
    Desmond był nieco zaskoczony nagłą chęcią ciotki do robienia porządków. Znał jednak powiedzenie "kobieta zmienną jest" i to właśnie posłużyło mu jako wytłumaczenie nagłej zachcianki opiekunki. Bohater posłusznie opuścił łazienkę i udał się piętro niżej, na swoje łóżko, pozostawiając kobietę sam na sam z brudami. Nie tylko swoimi.
    Kilkanaście minut później, które czarnowłosy spędził na słuchaniu muzyki dobiegającej z gramofonu, w sypialni zjawiła się złotowłosa. Usiadła na brzegu swojego łóżka, zwrócona w kierunku Desmonda. Ten szybko załapał, że miała mu coś do powiedzenia, więc wykazał się zainteresowaniem.
    - Choć dzisiaj mieliśmy sobie zrobić dzień wolny od nauki, to jednak chciałabym Ci dać krótką, życiową lekcję. Ważne,
    żebyś ją zapamiętał na przyszłość. Nie musisz jej zrozumieć od razu. Pamiętasz jedną z bajek, gdzie był dobry, główny bohater i zły bohater? I ten pierwszy musiał pokonać tego drugiego, bo chciał zniszczyć świat albo zrobić jakąś inną podłość?

    - Niejedną ciociu. Niejedną -odpowiedział Desmond, którego zaintrygowało nawiązanie przytoczone przez złotowłosą.
    - Dobrze, to jak się takie bajki zwykle kończyły?
    - Dobry bohater pokonywał złego bohatera, ratował świat, a potem wszyscy żyli długo i szczęśliwie.
    - Możemy więc stwierdzić, że dobry bohater był dobry, bo chciał powstrzymać złego bohatera. To teraz pytanie: dlaczego zły bohater był zły?
    - Bo chciał zniszczyć świat albo porwać księżniczkę, albo kogoś zabić?
    - No dobrze, a dlaczego zły bohater chciał zniszczyć świat, porwać księżniczkę albo kogoś zabić?
    Tutaj Desmond potrzebował chwili na zastanowienie. Nic konkretnego nie przychodziło mu do głowy, gdy przypominał sobie te wszystkie bajki, jakie dane mu było poznać. Wszakże bardziej go interesowało, żeby antagonista dostał w końcu za swoje, a jego motywy nie grały żadnej roli. Postanowił sięgnąć po uogólnioną odpowiedź licząc, że była poprawna.
    - Bo był zły?
    Mircalla uśmiechnęła się szerzej. Czarnowłosy przechylił głowę w bok, patrząc na kobietę pytającym spojrzeniem.
    - Spróbuj sobie teraz wyobrazić, że głównym bohaterem takiej bajki jest ten zły bohater, który chce zniszczyć świat. Odwróć opowieść do góry nogami. Na drodze złego bohatera staje dobry bohater, który go pokonuje, krzyżuje jego plany. Patrząc na to z tej perspektywy, kto w takim razie jest naprawdę złym bohaterem?
    I to był ten moment, gdy młodzieńczy umysł Desmonda się nieco przegrzał. Dalej sądził, że zły bohater był złym bohaterem, dobry dobrym, ale z drugiej strony wiedział, że ciotka chciała mu w ten sposób przekazać, że sprawa nie była tak prosta. Tylko nie do końca potrafił zrozumieć czemu.
    - Desmond, w przyszłości przekonasz się, że nie wszystko jest czarno-białe. Źli bohaterowie wyrządzają innym krzywdę, by chronić swoich bliskich. Dobrzy bohaterowie pokonują tych, którzy chcą zawładnąć światem, bo sami chcą zawładnąć światem i konkurencja jest dla nich niewygodna. Czasem musisz zaufać intuicji. Czasem musisz zaufać opiniom innych. Zawsze jednak powinieneś zostawić sobie jakieś maluczkie miejsce na wątpliwość. Łatwiej wtedy zniesiesz ewentualne rozczarowanie.
    Bohater podrapał się w tył głowy.
    - Nie do końca rozumiem, ale postaram się o tym pamiętać - stwierdził Desmond i uśmiechnął się szeroko.
    - Czas na mały test! Co byś zrobił, jakbym okazała się być złą wiedźmą? - Kobieta nachyliła się w kierunku swojego podopiecznego, widocznie zaciekawiona jego opinią.
    - Nie uwierzyłbym. - Bohater udzielił natychmiastowej, wręcz machinalnej odpowiedzi.
    - Przyjmijmy, że to jednak prawda. Co wtedy?
    Bohater odwrócił wzrok od ciotki i zastanowił się przez chwilę.
    - Poprosiłbym Cię, żebyś przestała robić złe rzeczy. Jesteś ode mnie starsza, większa, znasz się na magii, więc nic innego nie mógłbym zrobić. Może bym poprosił mamę i tatę o pomoc?
    Mircalla wyprostowała się.
    - A jakbyś był starszy? I jakbyś potrafił korzystać z magii?
    Nie było to proste pytanie dla Desmonda. Nie był przecież jasnowidzem i nie miał bladego pojęcia, jaki rzeczywiście będzie za parę lat. Uciekł spojrzeniem od złotowłosej, które następnie uniósł gdzieś w sufit. By udzielić jakiejkolwiek odpowiedzi, musiał wyobrazić sobie swojego ojca, postawionego przed podobnym pytaniem. Nikogo nie powinno dziwić, że stary Emerson był dla syna autorytetem.
    - Sam bym się postarał, żebyś przestała. - Szare oczęta znowuż zostały zwrócone w stronę ciotki, a twarz bohatera przyozdobił triumfalny uśmiech.
    Ten jednak zblednął, gdy chłopiec nagle zaczął mieć pewne wątpliwości co do swojej odpowiedzi.
    - Nie wiem dokładnie jak, ale przeszkadzałbym Ci w robieniu złych rzeczy tak długo, że w końcu byś się znudziła.
    Brwi nad ciągle zamkniętymi oczami kobiety uniosły się w oznace zdziwienia. Chwilę później musiała zasłonić usta prawą dłonią, gdy zaczęła się podśmiewać z odpowiedzi podopiecznego. Gdy skończyła, uśmiechnięta od ucha do ucha, wydała z siebie głośne westchnięcie. Desmond nie był do końca pewny, co tak zabawnego było w jego odpowiedzi. Posmutniał jednak, gdy doszedł do wniosku, że odpowiedział błędnie.
    - Chodźmy już spać. Jutro czeka nas dużo pracy - oznajmiła Mircalla, przekręciła się na pośladkach, dosunęła do środka swego łóżka i wygodnie położyła.
    Reakcja ciotki frapowała młodego Desmonda. Najpierw tajemnicze plamy na jej ubraniach, potem dziwny quiz, a na końcu nie do końca jasna reakcja na jego odpowiedź. Czarnowłosy ziewnął, odczuwając zmęczenie. Usłuchał się ciotki i położył się do snu. Postanowił, że spróbuje się czegoś dowiedzieć następnego dnia.
    Mircalla i Desmond wstali wczesnym rankiem, co było sporym odstępstwem od ich typowego planu dnia. Zjedli lekkie śniadanie, a następnie poszli wgłąb lasu. Zastanawiający był też niecodzienny ubiór ciotki, która miała na sobie zielony, treningowy dres, a włosy związane w długi kuc. W prawej dłoni niosła kosz, w którym schowany był koc, kanapki, jakieś owoce i butelki z wodą. Czarnowłosy wywnioskował, że urządzą sobie taki poranny piknik, jednak odzienie tymczasowej opiekunki nie pozwalało mu w to do końca uwierzyć
    Zatrzymali się na niewielkiej polanie. Mircalla odłożyła koszyk gdzieś z boku, odeszła od niego kilka kroków i nakazała Desmondowi stanąć przed sobą kilka metrów dalej. Zdezorientowany chłopiec bez słowa wykonał polecenie ciotki. Liczył, że za chwile sama mu wszystko wytłumaczy.
    Kobieta stanęła w lekkim rozkroku i wzięła głęboki wdech, patrząc na swojego podopiecznego swymi - a jakże - zamkniętymi oczami.
    - Planowałam się Tobą wysługiwać jeszcze z pół roku, bo w rzeczywistości potrzebuje tylko trzech miesięcy, żeby nauczyć Cię podstaw korzystania z magii. Ale po wczorajszej rozmowie doszłam do wniosku, że zaczniemy wcześniej i ciut poszerzę zakres wiedzy, którą chciałam Ci przekazać.
    Desmond nie do końca zrozumiał co kobieta miała na myśli używając słowa "wysługiwać", jednak nie chciał zadawać nieistotnych pytań.
    - Skoro mamy tyle czasu przed nami, to najpierw nauczę Cię podstaw walki wręcz - oznajmiła Mircalla i położyła sobie prawicę na biodrze.
    - Po co? - zapytał trochę niegrzecznie czarnowłosy.
    Kiedy teraz wiedział, że będzie w końcu uczył się magii, nie widział większego sensu tracić czas na inne nauki, a tym bardziej bicia się.
    - Magia nie jest do wszystkiego Desmond. Jest bardzo pomocna, czasem bardziej szkodliwa, ale nie jest do wszystkiego. Twoje czary mogą okazać się nieskuteczne w niektórych sytuacjach, a w innych będzie Ci zależeć na konserwacji many. Może będziesz w przyszłości wspaniałym magiem, czego Ci życzę z całego serca i trochę Ci z tym pomogę, ale przede wszystkim jesteś człowiekiem. Uznaj to za lekcję pierwszą.
    - No dobra... - odpowiedział bohater, choć jasno dawał znać, że miał wątpliwości co do pomysłu Mircalli.
    Kobieta westchnęła.
    - Dobrze. W przerwach od ćwiczeń opowiem Ci trochę o Ethernano i Mocy Magicznej. A jak się spiszesz, to powiem Ci pewien mój bardzo, ale to bardzo sekretny sekret.
    Ciekawość wzięła górę nad Desmondem, którego oczy zaczęły błyszczeć od chęci poznania tajemnicy skrywanej przez jego ciotkę, ale również chęci chociażby liźnięcia, w końcu, tajemnic magii.
    Przez następne jedenaście miesięcy Desmond szkolił się pod czujnym okiem Mircalli. Dalej jednak usługiwał jej jako chłopiec na posyłki i kucharz, użerał się z wygłodniałymi psami, znosił sporadyczne obelgi związane z jego brwiami - a raczej ich brakiem - a wieczorami uczył się bardziej normalnych rzeczy. Z czasem zaczął wcielać magię w swoje codzienne życie, by ułatwić sobie spełnianie zachcianek swojej kochanej ciotki i mentorki. Nawet nie zdawał sobie sprawy, jak czas prędko mu tak mijał.
    A gdy rok wspólnego mieszkania z ciotką dobiegł końca, Desmond powrócił do rodzinnego domu. Cały i zdrowy. Rodziciele chłopca nawet nie zdawali sobie sprawy, jak ich pociecha się zmieniła przez ten czas. Przekonali się o tym jednak rówieśnicy czarnowłosego, którzy jak wcześniej naśmiewali się z jego braku brwi, tak teraz dawali mu łakocie i zabawki, żeby się na nich nie mścił.
    Co więcej, Desmond poznał mroczną tajemnicę swojej ciotki.

    ✫✫✫


    Złote, długie włosy. Równie złote, długie, gęste rzęsy. Porcelanowa, gładka cera, wręcz promieniująca od odbijanego światła. Biała suknia z długim rękawem, jasnoróżowymi akcentami i rozłożystym dołem. A na głowie biały kapelusz plażowy, przyozdobiony różową kokardą. Przed nią, w drzwiach wejściowych, stał Desmond - osiemnastoletni już, młody mężczyzna, który aż gwizdnął na widok piękności, którą dane mu było ujrzeć, gdy zlustrował ją od stóp do głów. Bohater uśmiechnął się następnie szyderczo i odwrócił głowę w stronę środka domu.
    - Mamo, co to za ładna pani przyszła w odwiedziny? - zawołał żartobliwie, po czym zwrócił się do swojej ciotki.
    - Wciąż jesteś małym pochlebcą - stwierdziła złotowłosa i zachichotała krótko.
    - Już nie takim małym - odpowiedział Desmond, szczerząc zęby.
    - Nie wzbudzaj mojej ciekawości Desmondzie, bo będę zmuszona zrobić coś, czego dżentelmenom w Twoim wieku nie powinnam.
    Kilka minut później wszyscy - prócz Pana Emersona - zasiedli wokół stołu w salonie. Rodzicielka bohatera nie ukrywała zadowolenia z odwiedzin Mircalli, z uśmiechem na ustach polewając jej herbaty. Desmond w tym czasie zajadał się herbatnikiem.
    - Miło, że udało Ci się u nas zagościć na osiemnaste urodziny mojego syna - powiedziała Pani Emerson, odkładając czajnik gdzieś z boku - Myślałam, że będziesz zajęta.
    - Pociągnęłam za kilka sznurków, żeby móc spędzić trochę czasu z Desmondem i dać mu odpowiedni do okazji prezent.
    Mina matki Desmonda zrzedła. Nie wiedziała czemu, ale miała złe przeczucia. Mircalla zwróciła się do czarnowłosego, na co ten odpowiedział tym samym.
    - Desmondzie, z okazji Twoich osiemnastych urodzin...zrobię z Ciebie mężczyznę!
    W pokoju nastała cisza, którą przerwało głośne chrupnięcie ugryzionego przez bohatera herbatnika.
    - Zdaje mi się, że kiedyś już to przerabialiśmy. Przerabialiśmy to już kiedyś? - spytał Desmond, zerkając pierw na ciotkę, a następnie na matkę.
    Nie otrzymując odpowiedzi, sięgnął po następny herbatnik.
    - I przykro mi ciociu, ale trochę się z tym spóźniłaś. Mężczyzną jestem już od jakiegoś czasu - stwierdził ze spokojem czarnowłosy, poczynając konsumpcję łakocia.
    - Z kim?! - zapytały jednocześnie obie kobiety, Mircalla - z ciekawości, a Pani Emerson - w szoku.
    Bohater zrobił zażenowaną minę. Wiedział, że nastąpiło nieporozumienie. Głośno westchnął i podrapał się w tył głowy prawicą, nieco zakłopotany swoim niejasnym doborem słów.
    - Prawictwo nie ma związku z byciem prawdziwym mężczyzną - sprostował Desmond, zamykając prawe oko.
    Rodzicielka bohatera westchnęła z ulgą. Złotowłosa uśmiechnęła się szerzej i zasłoniła usta lewą dłonią.
    - Czyli jest jeszcze miejsce na poprawki - oznajmiła figlarnie, absorbując tym uwagę Pani Emerson.
    - Póki nie jestem na tyle stary, żeby tylko serce mogło mi stanąć, to jak najbardziej. - Desmond uśmiechnął się z dumą, krzyżując ręce na wypiętej do przodu piersi.
    - Musimy sobie potem uciąć pogawędkę paniczu Emerson. Tak samo będę musiała uciąć pogawędkę z Twoim ojcem - oznajmiła rodzicielka bohatera, patrząc na niego spod byka.
    Swoista impreza urodzinowa trwała do wieczora. W połowie nawet dołączył ojciec Desmonda, który chciał uczcić urodziny syna wspólnie z nim pijąc, jednak pani Emerson w tej kwestii miała inne zdanie i większą siłę przebicia.
    Gdy zabawa dobiegała końca, bohater zaproponował ciotce odprowadzenie do domu. Mieli więc trochę czasu dla siebie.
    - Coś się działo ciekawego przez ostatnie lata? - I tym razem rozmowę zainicjowała Mircalla, żeby nieco umilić drogę do jej domu.
    - W sumie to nic. Tylko kilka lat temu natknąłem się na Twojego starego znajomego.
    - Kogo?
    - Nie złapałem imienia. Wysoki, umięśniony, zarost na twarzy jak ja na głowie, bez prawej ręki. Twierdził, że czuć ode mnie zapach "tej podłej wiedźmy Carmilli". Próbowałem go spławić, ale głupi się uparł. Czułem się ciut niezręcznie.
    - I co wtedy?
    - Zorganizowałem mu szybką randkę z moim butem i pięścią, a jak inaczej miałem się go pozbyć? Kazałem mu powiedzieć policji, że zaczął i że wybiłem mu bark i kilka zębów w samoobronie, żebym nie miał kłopotów. W innym wypadku mama by mnie zabiła.
    - Może jakbym mu odcięła drugą rękę, to dałby sobie spokój z szukaniem zemsty.
    - Jakbyś mu odcięła nogę, to może by nie miał jak za mną ganiać.
    Mircalla zaśmiała się krótko. Czuła się jednak nieco zakłopotana tym, że sprawiła Desmondowi trochę kłopotów.
    - A jak Ci idzie nauka?
    Bohater głośno westchnął, chowając ręce do kieszeni spodni.
    - Myślę, że jeszcze trochę mi brakuje, żeby spróbować wybić z głowy Stalowej Wiedźmie Carmilli zabijanie innych dla własnych korzyści i żeby sprowadzić ją na dobrą ścieżkę. Daj mi jeszcze parę lat i zaopatrz się w leki na chorobę lokomocyjną, bo szykuję dla Ciebie naprawdę ekscytującą przejażdżkę.
    - Nie chcę Ci podcinać skrzydeł panie Emerson, ale Stalowa Wiedźma Carmilla nie spędza większości czasu w domu, leżąc na sofie i zajadając się babeczkami. Moja magia z wiekiem się nie starzeje.
    - Tak jak Twoja uroda?
    - Tak jak żal, że nie jestem bardziej w Twoim wieku i mniej powiązana z Tobą krwią.
    Desmond wyszczerzył zęby w szyderczym uśmiechu, kątem swoich szarych oczu lustrując towarzyszkę.
    - To pewnie dlatego, że nie ma już służącego, który mógłby jej kupować te babeczki w najbliższym mieście, gdzie na jej widok połowa ludzi by pouciekała, a reszta zorganizowała palenie na stosie.
    - Zaczynam się zastanawiać, czy ten słodki kundelek potrafi gryźć równie dobrze, jak szczeka.
    - Już nie kundelek, a kundel. I choć nie powinien gryźć ręki, która go kiedyś karmiła, to z okazji swoich urodzin może zrobić mały wyjątek.
    Jak za dawnych, dobrych czasów, Desmond i jego ciotka Mircalla - szerzej znana jako Stalowa Wiedźma Carmilla - stanęli naprzeciw siebie na polanie, na której kiedyś wspólnie spędzali sporo czasu. Bohater robił dobrą minę do złej gry, szczerząc zęby w zadziornym uśmiechu, bo całkiem dobrze znał kryminalną historię swojej ciotki. Wiedział jednak, że choć złotowłosa miała tyle problemu z pozbawianiem innych życia jak z wiązaniem butów, to na członków rodziny nigdy by ręki nie podniosła. A skoro czarnowłosy był również jej pupilem, to mógł liczyć na dodatkowe względy.
    Stalowa Wiedźma złapała za rondo swego kapelusza prawą dłonią, a następnie odrzuciła go gdzieś na bok. Wykonała szybki wymach tę samą ręką, po którym nakrycie głowy upadło na ziemię, pocięte na dwie połówki. Desmond przełknął głośno ślinę na tę demonstrację Mircalli.
    - Jestem bardzo zaciekawiona, jak daleko zaszedłeś przez te ostatnie lata, kiedy nie miałam Cię na oku - oznajmiła - A skoro masz dzisiaj urodziny i jesteś już dorosły
    Długie, złociste rzęsy ciotki Desmonda uniosły się, gdy w końcu - po raz pierwszy i ostatni w tej historii - otworzyła swoje piękne, szmaragdowe oczęta, których spojrzenie tak prześwidrowało jestestwo bohatera, że odniósł wrażenie, jakby na sekundę umarł.
    - to podejdę do tego troszkę bardziej na poważnie.
    - Bogu dzięki! - stwierdził głośno Desmond, stanął w lekkim rozkroku, ugiął nieco kolana i nachylił nieznacznie do przodu - Byłaby szkoda, jakbym Ci dołożył tylko dlatego, bo dawałaś mi zbyt duże fory
    To było krótkie, acz pouczające starcie, którego wynik znają tylko Desmond i jego ciotka.
    Potem drogi tej dwójki ponownie się rozeszły na dłużej. Ale ich ponowne skrzyżowanie było nieuniknione

    ✫✫✫


    Hosenka. Budynek gildii Death's Head Caucus. Choć Desmond, który zawitał w te progi, mógł wydawać się być tylko klientem dla obecnych Kaktusów, to jego motywy były zgoła inne. Wszyscy mogli się o tym przekonać dość prędko, gdy czarnowłosy opuścił główną salę, kierując się do kwater członków. Bohater czuł tak usilną chęć odbycia rozmowy z głową tego zgrupowania, że postanowił poszukać jej pokoju na własną rękę, bez wcześniejszej konsultacji z bardziej obeznanymi jednostkami. Domyślał się, że drzwi prowadzące do siedliska najważniejszej osoby w gildii będą znacząco wyróżniać się od innych, acz dla pewności postanowił nawiedzić kilka losowych pokoi. Raczej nie trudno się domyślić, że w ten sposób spowodował małe zamieszanie i spotkał się z niezadowoleniem co poniektórych członków. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo nieco bezczelne zachowanie Emersona zwróciło uwagę samego Petera Petrweila, co zaoszczędziło bohaterowi dalszego szukania. Gdyby tylko Desmond zrobił lepsze, pierwsze wrażenie...

Łatwiej byłoby wyliczyć czego nie potrafi
Umiejętności fabularne:
  • Catch me if you can - Desmond opanował tajemną sztukę palenia wrotek.
    To nie tak, że biega szybciej, tylko o wiele lepiej radzi sobie z omijaniem/przeskakiwaniem przeszkód, które stoją mu na drodze, by nie stracić na tym szybkości. Potrafi też lepiej wykorzystać otoczenie, by zgubić swoich oprawców.

  • Zaradny kawaler - Bohater jest silnym, niezależnym, młodym mężczyzną. Potrafi prać, gotować, sprzątać mieszkanie, zaplanować zakupy, wymienić żarówkę, otworzyć słoik i wszystko, by móc sobie dobrze radzić samemu w domu. Ale i tak by wolał, by kanapki robił mu kto inny.

Na górze róże, na dole kości, a to tutaj to są...
Umiejętności:
  • Barbarzyńca lv. 1
  • Łamacz kości lv. 1
  • Szał lv. 1
  • Retoryka lv. 1

Maczeta zniszczenia +4, Nagolenniki ulicznego sprytu +1, detektor szacunku, maczuga ulicznego łomotu +2...
Ekwipunek:
  • Para metalowych tonfa, wspomagających Desmonda w nauce innych ogólnej hierarchii (w której, jak nie trudno się domyśleć, jest na samym szczycie) + uchwyty pozwalające zamocować tonfa przy pasie.
  • Ciemne okulary, by od czasu do czasu zboostować sobie swag.
  • 1000 klejnotów


Mama zawsze mówiła, że jestem czarujący
Rodzaj Magii:
    Magia Zabójcy Bogów Ognia
    (炎の滅神魔法)
    Jedna z zapomnianych magii, która przez nadanie użytkownikowi cech "bogów" konkretnego elementu, pozwala na ich skuteczną eksterminację. W przypadku Desmonda mowa o żywiole ognia. Płomienie tworzone przez bohatera, podobnie jak u innych Zabójców Bogów, odznaczają się nietypowym, czarnym kolorem. Ich efektywność znacznie odbiega od pozostałych typów magii ognia, w tym Smoczych Zabójców. Powiada się, że boskie płomienie nie palą, a doszczętnie niszczą wszystko, co stanie im na drodze.

Trzeba oszczędzać na manapotach
Pasywne Właściwości Magii:
    Gluttony - Jak każdy szanujący się Zabójca Bogów, Desmond może żywić się wytworami ze swojego żywiołu: magicznymi, wywołanymi sztucznie bądź naturalnie. Taki posiłek odnawia siły i zapasy magiczne bohatera - od 2 do 30 MM - wprost proporcjonalnie do ilości skonsumowanego ognia. Nie może jednak tak schrupać boskich płomieni, w tym swoich własnych.

    Pride - Charakterystyczna "boskość" bohatera sprawia, że jest on dosłownie ognioodporny. Nie ważne, czy gawiedź paliłaby go na stosie, zazdrośni magowie rzucaliby w niego ognistymi kulami, czy przerośnięte, skrzydlate jaszczury z bajek biczowałyby go językami płomieni. W każdym wypadku prędzej podziękuje za przekąskę, niż jakoś ucierpi. Co więcej, sam swoimi płomieniami też krzywdy sobie nie zrobi i nie podpali własnych ubrań.

    Wrath - Co zostało napomknięte ciut wyżej, płomienie Desmonda przewyższają te innych magów, w tym Smoczych Zabójców. Ci ostatni, choć wykazują się immunitetem wobec swojego żywiołu, nie są też odporni na boski ogień i nie mogą - przynajmniej nie bezboleśnie - go konsumować.

    Sloth - Desmond to, dosłownie, gorący towar. Tak gorący, że nie tylko upały mu niestraszne, ale również w zimniejsze dni nie musi za bardzo zmieniać swego ubioru, by walczyć z mrozem. Nie uodpornia go to jednak przed naprawdę srogim zimnem, chociażby wywoływanym czarami.

Imma firin mah...FIRE!
Zaklęcia:
    Jetblack Burst - Desmond wystrzeliwuje krótki, acz silny ładunek swoich czarnych płomieni z jednej lub obu dłoni (mogą być zaciśnięte w pięść). Celem tej akcji jest wyrzucenie bohatera w kierunku przeciwnym do kierunku wystrzału, co pozwala mu się błyskawicznie przemieścić na krótki dystans, nawet w powietrzu. Mankamentem zaklęcia jest fakt, że przemieszczenie odbywa się tylko w linii prostej.
    Ranga: C
    Czas trwania/Czas odnowienia: Nie dotyczy / Brak.
    Zasięg: 10 m - maksymalny dystans, jaki można przebyć.

    Heat Beat - Emerson pokrywa swoje dłonie, stopy lub bronie czarnymi płomieniami. Ataki po tym uprzednim przygotowaniu, poza normalnymi uszkodzeniami obuchowymi, podpalają miejsce trafienia. Czarne płomienie nie tylko dokuczliwie parzą, ale również zmniejszają efektywność wszelakich efektów leczących tam, gdzie się jarzą. Trwa to post po ich nałożeniu.
    Ranga: C
    Czas trwania/Czas odnowienia: 2 posty (efekt podpalenia Desmonda), 1 post (efekt podpalenia miejsca trafienia) / 1 Post.
    Zasięg: Nie dotyczy.

    Enjin no Berenusu - Zaklęcie pozwala Desmondowi użyć swojego ognia jak ubrania. Czarne płomienie przybierają postać długiego płaszcza z kapturem, którego poła nieustannie - nawet przy bezwietrznych warunkach - falują, od czasu do czasu wydając charakterystyczne syczenie. Nietrudno się domyślić, że to nietypowe odzienie ma wspomagać bohatera w defensywie. Ognisty materiał nie tylko potrafi groźnie poparzyć (obrażenia rangi D), ale potrafi też palić wszelakie magiczne pociski/twory skierowane na jestestwo Emersona (do rangi C włącznie). Te najsłabsze zostaną całkowicie zneutralizowane, a silniejsze zostaną tylko osłabione. Najważniejszy jest jednak gorąc, jaki emanuje z postaci Desmonda ubranego w Berenusu. Osoby znajdujące się w jego pobliżu nadmiernie się pocą, słabną, odczuwają silne pragnienie. Mogą też doświadczać zawrotów i bólu głowy, w najgorszym wypadku dochodzą nudności, wymioty, skurcze mięśni, utrata przytomności. Wpływ gorąca na cel zależny jest jednak od jego kondycji, wytrzymałości, innych zmiennych (np.: odporności na wysokie temperatury czy czasu przebywania w tym upale).
    Ranga: B
    Czas trwania/Czas odnowienia: 2 posty / 4 posty
    Zasięg: 15 m średnicy - zasięg efektu gorąca.

    Enjin no Harau - Zaklęcie sprawia, że Desmond pokrywa się swoimi czarnymi płomieniami. Jest to bardziej efekt wizualny, choć bliski kontakt z bohaterem może zakończyć się bolesnym oparzeniem. Nie jest to jednak czar ofensywny, mający na celu zrobienie komuś krzywdy (poza tym oparzeniem), tylko defensywny. Czarne płomienie, w tym wypadku, palą obcą moc magiczną, która bezczelnie wtargnęła do jestestwa czarnowłosego. Dotyczy to nie tylko czarów, które wpływają na jego osobę niekorzystnie (debuffy, iluzje, zaklęcia wpływające na umysł), ale również wszelakie wspomagacze czy dłużej trwające efekty leczące rzucone przez sprzymierzeńców. Skutkiem jest całkowita neutralizacja wspomnianych efektów (rangi B lub mniejszej), lub ich osłabienie (gdy są wyższej rangi). Logicznym jest, że bohater musi być świadom ingerencji w swoją osobę, by zaklęcie okazało się skuteczne.
    Ranga: B
    Czas trwania/Czas odnowienia: Chwila / 2 posty.
    Zasięg: Nie dotyczy.

    Hoperender - Desmond zbiera w dłoniach czarne płomienie, kondensuje je, a następnie formuje z nich kosę o dość pokaźnej wielkości ostrzu. Broń ta, ze względu na swój budulec, praktycznie nic nie waży, co pozwala Desmondowi na wykonywanie szybkich cięć. Z tego samego powodu oferuje też nikłe zdolności defensywne. Materiały i tkanki w kontakcie z ostrzem dosłownie wyparowują, co imituje zadawanie obrażeń ciętych (pomijając efekty przypalenia). A jeżeli cel znajduje się poza zasięgiem ostrza, to też jest na to sposób - użytkownik może posłać łuk czarnych płomieni, długości jakichś pięciu metrów, który spopiela wszystko na swej drodze (obrażenia rangi C). Niestety z takiego udogodnienia można skorzystać tylko 3 razy, po których kosa znika. Pewną rolę odgrywa też aspekt psychologiczny - broń z czarnych płomieni raczej nie kojarzy się z narzędziem rolniczym i właśnie od tego wzięła się nazwa zaklęcia. Świetnie też współgra z Enjin no Berenusu, dla stworzenia wizualnego efektu Ponurego Żniwiarza.
    Ranga: B
    Czas trwania/Czas odnowienia: 2 posty lub 3 strzały / 1 post.
    Zasięg: 15 m (w przypadku ataków na dystans).

    Metsujin Ougi: Ame no Ohabari - Jedno z zaawansowanych zaklęć Magii Zabójcy Bogów Ognia. Użytkownik formuje dwa, skrzyżowane - na znak litery "X" - języki czarnych płomieni. Jest to swoisty łuk, który Zabójca Bogów dzierży w jednej z dłoni, trzymając za miejsce przecinania się płomieni. W drugiej ręce masa ognia zostaje skondensowana i uformowana na kształt przypominający zweihander, by posłużyć jako strzała. Użytkownik wykonuje ruch imitujący naciągnięcie cięciwy przez łucznika, by po chwili wystrzelić Ame no Ohabari. Pocisk czarnych płomieni nie tylko porusza się ze znaczną prędkością, ale może dokonywać zmiany kierunku (maksymalnie o 90 stopi) podczas lotu przez wyrzucenie z siebie części energii, z której się składa, co powoduje efekt podobny do Jetblack Burst (skutkuje to jednak osłabieniem obrażeń strzały o pół rangi każdorazowo przy pierwszych dwóch zmianach kierunku, oraz o rangę przy kolejnej). Ame no Ohabari w takiej formie wykazuje się silnymi właściwościami penetracyjnymi będącymi efektem jego piekielnie wysokiej temperatury, przez którą po prostu przepala napotkane przeszkody. Bezpośrednie trafienie zadaje obrażenia rangi A. Jak użytkownik sobie zażyczy - co zwykle ma miejsce w momencie trafienia celu - może uwolnić pozostałą w strzale energię, co kończy się wybuchem czarnych płomieni na średnim obszarze, które dosłownie wyparowują wszystko w zasięgu (obrażenia rangi B w miejscu trafienia oraz C+ w promieniu 3 m).
    Ranga: A
    Czas trwania/Czas odnowienia: Nie dotyczy / Brak.
    Zasięg: 35 m.


Ostatnio zmieniony przez Desmond Emerson dnia Sob Cze 24 2017, 18:30, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4087-desmond-emerson#81547 https://ftpm.forumpolish.com/t4058-you-cant-spell-funeral-without-fun
Goomoonryong


Goomoonryong


Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012

You cant spell "funeral" without "fun" Empty
PisanieTemat: Re: You cant spell "funeral" without "fun"   You cant spell "funeral" without "fun" EmptyCzw Cze 15 2017, 14:26

Świetna historia, propsy(Swoją drogą Mircella strasznie przypomina Edee Florence z Witch Huntera)

EQ: 4000 będą cię kosztować. 1400 to koszt jednej do tego raczej takiej z gumy.

PWM:
1. Odpada. Znaczy się, odporność na własne spelle z tytułu PWM ma ją tylko DSy. W tym wypadku raczej polecam zaznaczać w konkretnych spellach, że nie mają one takiego i takiego wpływu na ciało Desmonda

Zaklęcia:
3. W sumie czas odnowienia możesz wywalić
4. Spowalniasz o 50%
5. Tutaj również dałbym to spowolnienie o 50%
6. Za mocne na tą rangę. Nie widać tego w pełni kiedy mówimy o ciosie ręką czy kopnięciu, ale spójrzmy na to przez pryzmat na przykład tonf. Poza tym możesz targetować potylicę, potem krocze i skroń. Strasznie zabójcze.
7. W sumie zobaczymy po ugadaniu Accel Dance i pozostałych zaklęć bo zbyt mocno z nimi powiązane.

Ogólnie z taką KP myślę że spokojnie mógłbyś startować o zakazaną magię.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t528-konto-hana https://ftpm.forumpolish.com/t329-goomoonryong https://ftpm.forumpolish.com/t921-gumisiowe-relacje#13545
Desmond Emerson


Desmond Emerson


Liczba postów : 10
Dołączył/a : 13/06/2017
Skąd : się biorą dzieci?

You cant spell "funeral" without "fun" Empty
PisanieTemat: Re: You cant spell "funeral" without "fun"   You cant spell "funeral" without "fun" EmptyPią Cze 16 2017, 22:51

Po zmotywowaniu przez ludzi z chatu postanowiłem skorzystać z okazji i zmieniłem magię na jedną z zakazanych. Dodatkowo odliczyłem sobie te cztery kafelki klejnotów, by zapłacić za tonfy. C:
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4087-desmond-emerson#81547 https://ftpm.forumpolish.com/t4058-you-cant-spell-funeral-without-fun
Goomoonryong


Goomoonryong


Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012

You cant spell "funeral" without "fun" Empty
PisanieTemat: Re: You cant spell "funeral" without "fun"   You cant spell "funeral" without "fun" EmptyCzw Cze 22 2017, 11:16

No, akcept na magię. Chociaż niektórzy mówią że jest jeszcze pole do poprawy w twoim pisaniu. Ale to nie była nawet KP na zakazaną, więc zgaduję że na pewno potrafisz lepiej.

PWM:
1. Zeżresz od 2 do 30 MM na jeden posiłek


Ogólnie polecam PWM do niepalenia własnych ubrań. Kiedyś się przekonałem że te niespecjalnie posiadają odporność na ogień

Zaklęcia:
3. Na tej randze mogę ci zaproponować obrażenia rangi D przy kontakcie fizycznym. Co do pocisków, to te niemagiczne typu strzała czy pocisk do pistoletu spalisz/stopisz ale magiczne pociski tylko te palne/topiące się oraz oparte na energii, do rangi C włącznie. No i 4 posty CD
4. Oparzenie rangi D
5. Tutaj chyba też podyskutujemy. Nie mam nic do kosy, ale na pewno nie będzie ona wytrzymała(to ogień) ani ciąć(to ogień). Znaczy ciąć... spokojnie pozwolę ci ją w kogoś wbić, czy przejechać mu po wnętrznościach, ale nie pozostawiając rany wylotowej. No i obrażenia na "Wnętrze" będą słabsze od tych zadanych na powierzchni ciała.
6. W sumie możesz wywalić tutaj CD. Co do uderzenia jak w przypadku kosy, mimo że pocisk przebije cel, to nie powstanie rana wylotowa. Zada obrażenia rangi A w miejscu trafienia i bliskim otoczeniu. Jeśli wybuchniesz, zadajesz obrażenia rangi B w miejscu trafienia i rangi C+ w promieniu 3 metrów. Przy jednej zmianie kierunku obrażenia maleją o pół rangi, przy drugiej o pół rangi i przy trzeciej o 1 rangę, czyli łącznie spadłyby ci o 2 rangi.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t528-konto-hana https://ftpm.forumpolish.com/t329-goomoonryong https://ftpm.forumpolish.com/t921-gumisiowe-relacje#13545
Desmond Emerson


Desmond Emerson


Liczba postów : 10
Dołączył/a : 13/06/2017
Skąd : się biorą dzieci?

You cant spell "funeral" without "fun" Empty
PisanieTemat: Re: You cant spell "funeral" without "fun"   You cant spell "funeral" without "fun" EmptyCzw Cze 22 2017, 18:49

Zawsze jest miejsce na poprawki c:
Zgodnie z Twoim poleceniem dodałem wzmiankę o niepaleniu ubrań do Pride. Mam nadzieję, że tak może być.
Wrzuciłem do opisów info o obrażeniach. Zmieniłem czas oczekiwania w Enjin no Berenusu oraz Ame no Ohabari zgodnie z wytycznymi.
Jeżeli chodzi o Hoperendera (Ame no Ohabari częściowo w sumie też) i jego możliwości do cięcia, to opierałem się głównie o mangę (Chapter 219, strony 6 i 7). Acz ten sposób zadawania obrażeń został zaprezentowany na florze niżeli na faunie. Czy to coś zmienia względem Twojej decyzji?
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4087-desmond-emerson#81547 https://ftpm.forumpolish.com/t4058-you-cant-spell-funeral-without-fun
Goomoonryong


Goomoonryong


Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012

You cant spell "funeral" without "fun" Empty
PisanieTemat: Re: You cant spell "funeral" without "fun"   You cant spell "funeral" without "fun" EmptyPią Cze 23 2017, 13:35

Hmhmh... manga to słaby sos bo słaba manga ale niby czaje jak można to osiągnąć.

To zróbmy tak, co do ostatniego spella, zwyczajnie pocisk jest tak gorący że przepala to, w co trafi. Robisz dziurę w kimś bo zwyczajnie "Wypaliłeś" tkankę po drodze, a nie przebiłeś. Wciąż efekt jak przy przebiciu, ale to przepalenie do którego ogień jest zdolny.

Z kosą nieco ciężej bo taki sam efekt byłby mocny, ale ok, zróbmy tak. Posłane pociski zwyczajnie parzą jak ranga C. Jednak cięcia kosy, zadają obrażenia imitujące obrażenia normalnej kosy poprzez szybkie spalanie tego, co "Przetnie" ostrze. Wciąż jednak nie pozwolę ci blokować ataków, bo zwyczajnie, to ogień. No i ważna też być może kwestia, wypalasz to w co uderzysz, więc na wykrwawienie nie ma co liczyć, bo rany z automatu są wypalone.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t528-konto-hana https://ftpm.forumpolish.com/t329-goomoonryong https://ftpm.forumpolish.com/t921-gumisiowe-relacje#13545
Desmond Emerson


Desmond Emerson


Liczba postów : 10
Dołączył/a : 13/06/2017
Skąd : się biorą dzieci?

You cant spell "funeral" without "fun" Empty
PisanieTemat: Re: You cant spell "funeral" without "fun"   You cant spell "funeral" without "fun" EmptySob Cze 24 2017, 18:37

Miło się robi z Tobą interesy c:
Zrobiłem edycję opisów Hoperendera i Ame no Ohabari, by zawrzeć to, o czym napisałeś.
Next case c:
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4087-desmond-emerson#81547 https://ftpm.forumpolish.com/t4058-you-cant-spell-funeral-without-fun
Goomoonryong


Goomoonryong


Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012

You cant spell "funeral" without "fun" Empty
PisanieTemat: Re: You cant spell "funeral" without "fun"   You cant spell "funeral" without "fun" EmptyNie Cze 25 2017, 11:43

Akcept
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t528-konto-hana https://ftpm.forumpolish.com/t329-goomoonryong https://ftpm.forumpolish.com/t921-gumisiowe-relacje#13545
Sponsored content





You cant spell "funeral" without "fun" Empty
PisanieTemat: Re: You cant spell "funeral" without "fun"   You cant spell "funeral" without "fun" Empty

Powrót do góry Go down
 
You cant spell "funeral" without "fun"
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Laurowy Spell Book
» Book of spell & good fortune by Verno

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: 
Off-top
 :: Archiwum :: ARCHIWUM ŚWIATA :: Prolog :: Kartoteka :: Martwe/Porzucone
-




Reklama
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
BlackButlerVampire KnightSnMHogwartDreamDragonstKról LewDeathly Hallowswww.zmiennoksztaltni.wxv.plRainbow RPGEclipseRe:Startover-undertaleBleach OtherWorldThe Original DiariesFort Florence
Layout autorstwa Frederici.
Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.