the Walking Dead w 3D

Jestem ogromnym fanem tego serialu, jak i obu gier - The Walking Dead Survival Instinct i tej zwykłej, o Clementine. Być może to jedynie moje chore domysły, albo teorie spiskowe, ale wydaje mi się, że apokalipsa zombie w odległości od 50 do 100 lat prawdopodobnie nadejdzie. Prawdopodobnie za naszego życia. Znajdą się tacy, co to wyśmieją, ale, przyjmując, gdyby tak się stało, co byście zrobili? Gdzie byście się udali i jak radzili sobie z apokalipsą?

Jak ktoś zamierza napisać coś typu "Zacząłbym hodować Lodowe Giganty Zagłady na poddaszu", nie musi tutaj odpowiadać... Asperze...

Jeżeli ktoś chce zebrać trochę wiadomości na ten temat:
http://www.zombie-zone.pl/forum/

Zombie <3
TWD <3
Z gier grałem tylko w tą o Clementine xd'
Tak czy siak apokalipsa zombie to jedyna apokalipsa jaką bym zaakceptował :3
A co bym zrobił... przeżył? To chyba najlogiczniejsze. A tak poza tym w gruncie rzeczy wiele zależy od tego kiedy, gdzie i w jakich okolicznościach by mnie taka zombie apokalipsa dopadła o:
W domu, szkole, pracy, na wypadzie ze znajomymi. W gruncie rzeczy detale mają znaczenie. Więc co bym zrobił zależałoby od sytuacji xD

ps. Dźwiedziu - Pojeba*y temat, potwierdzający moją tezę. Jesteśmy pojeba*i.

Ale przynajmniej jesteśmy pojeba*i razem :3 W grupie siła. Przykładowo, podczas apokalipsy, może i zużycie większej ilości zapasów i potrzeba opiekowania się drugą osobą, ale podwójna siła rażenia, podwójny intelekt (no, może w naszym przypadku przeciętny intelekt...), pomysły i człowiek nie zdziczeje. Będzie miał chęć do przeżycia.

Ja bym pewnie, jeżeli byłbym w domu, zablokował drugą klatkę (mieszkam w wieżowcu z dwiema klatkami, które na moim piętrze - 11, połączone są korytarzem) jakąś barykadą sporą. Zamknąłbym szklane drzwi na moim piętrze, dwa metry od mojego mieszkania i je jakoś tymczasowo zabarykadował. Spróbowałbym ogarnąć moje mieszkanie i mieszkanie sąsiadów, po czym zejść niżej, ogarnąć całe piętro i schodzić coraz niżej, piętrami do parteru, gdzie bym też jakoś lekko zabarykadował metalowe drzwi. Potem bym z tego zrobił kryjówkę i wychodził do sklepów, których pełno w okolicy. Niestety, problem z bronią - no bo co. Noże kuchenne? Łuk z Łęczycy za 20zł? Karabin Airsoftowy?

Tak czy inaczej, dodaje mi otuchy to, że ktoś też o tym myśli. Ja bym mógł otwarcie walczyć z Zombie. Ale w takich mniejszych ilościach i na świeżym powietrzu, w otwartej przestrzeni. W jakichś ciemnych kanałach, lub biurowcach pozbawionych prądu... To bym chyba zbzikował ze strachu.

Chociaż sądzę, że to nie broń i fortyfikacje są najważniejsze. Nie to, by umieć zabijać i walczyć, lecz to, by umieć przeżyć. Nie chodzi tutaj tylko o survial, ale też o psychikę. Bardzo zagmatwana dziedzina ludzkiego życia, o którą w obliczu katastrofy trzeba by było dbać. Żeby nie zbzikować z samotności. Wierzyć, że coś tam jeszcze jest. Wierzyć, że jest sens, by żyć. W imię czego i dla kogo. Bo człowieczeństwo to jedyne, co zostanie, gdy wszystko inne zostanie nam odebrane.

To jest główny problem fantazji o epidemii zombie - 90% rozgrywa się na terenie USA, gdzie broń można kupić cztery razy łatwiej niż piwo. Jeśli chodzi o Europę to najlepsze warunki (jeśli już miałaby być pandemia) panują w Szwajcarii, gdzie co któryś (nie pamiętam teraz konkretnych statystyk) mieszkaniec posiada broń na własny użytek. Z tego co wiem (jeszcze nie wnosiłem) w Polsce nawet jeśli mamy stosik badań, zezwoleń, zgody wszystkich od posterunkowego policji aż po ministra obrony i tak wszystko zależy od tego, czy mąż pani Basi z okienka jej dogodził czy nie, od taka polska logika.

No cóż, cała moja wiedza o Zombie pochodzi z doskonałego poradnika Maxa Brooksa "The Zombie Survival Guide" i książki pseudohistorycznej "World War Z" (plan Redekera uczynił mnie psychopatą) i powiem wam, że plan Niedźwiedzia ma wady. Podstawowa zasada przy obronie (podkreślam - obronie) to zgromadzenie zaopatrzenia jak najwyżej i zniszczenie klatki schodowej. Należy zniszczyć wszystkie schody prowadzące wyżej, wtedy nie ma możliwości, aby ożywieńcy dostali się wyżej. Of course odcina to nam drogę ucieczki, ale pamiętamy, że nie ma czegoś takiego jak "obrona w centrum pandemii".
Jedynym celem jest przetrwanie, bo nie można po prostu wygrać z zombie. Ich trzeba eliminować. Nie obchodzi ich to, czy jest ich tysiąc czy tylko dwa, konsekwentnie będą dążyć do celu, jakim jest wpi**alanie surowego ludzkiego mięsa. Jak wykazały badania nie jadają raczej mięsa zwierząt (choć wyjątki się zdarzają).
Tak czy siak - nie walczy się z zombie dla przyjemności. Podstawą "walki" jest tej walki unikanie, bo w ten sposób można zmaksymalizować szansę na przetrwanie. Obrona w jednym punkcie oznacza, że szans na ucieczkę nie ma i nie ma czegoś takiego jak "tylne wyjście", bo każdy taki punkt jest punktem zaczepienia dla hordy Zaków.
Ciekawa sytuacja z np. ogrodzeniami - nie mówię o tych, które horda zombie może zniszczyć samą masą. Jeśli obrońcy nie chcą słyszeć ciągłego wycia, albo po prostu poprawić sobie humor, podreperować zszargane nerwy etc. zabijają ożywieńców i co wtedy? Ano rośnie zwał podwójnie martwych trupów, na który wspinają się kolejne, aż w końcu tworzy się "kładka" z ciał, po której mogą wbić się do enklawy. Przykre...

Ale się powymądrzałem, a nawet nie ogladałem "Walking Dead", trolololo : D