Dom Wakaman'ów

***

Wakamano przeszedł przez bramę, którą otworzył kluczami. W sumie do dzisiaj zastanawiał się po co im ta brama przy wejściu do domu skoro ogrodzenie mogły przeskoczyć nawet pięciolatki, jednak tego raczej prędko nie zrozumie.
- Zapraszam. -powiedział i otworzył bramę, przez którą przepuścił dziewczynę. Wakamano miał nadzieję, że rodzice robią coś ważnego i nie zauważą go oraz Grin. Bo naprawdę ale Bane nie wytrzyma kolejnych pytań o wnuki, tak to było bardzo upierdliwe.Po tym jak dziewczyna dostała się do ogrodu, Wakamano jeszcze rzuci wzrokiem na ulicę. O tak dla bezpieczeństwa, aby wiedzieć co się dzieje, bo jednak miał być ochroniarzem, więc musiał też zachowywać się jak ochroniarz.
- Dobra idziemy na drugie piętro. Unikamy kłopotów, a jak spotkamy kłopoty w postaci dwóch osób to ja to załatwię. Najwyżej przygotuj się na dziwne uwagi oraz żołądek na jedzenie. Ale miejmy nadzieję, że są zajęci sobą, wtedy będzie lepiej. -powiedział do Grin i otworzył drzwi do domu, po czym ruszył na schody i później na kolejne schody aby jak najszybciej dostać się do swojego pokoju na drugim piętrze. Pokoju, który był mały i skromny. Gdzie było tylko jedno łóżko i małe biurko. Nic więcej tam nie potrzebował bo miał własną garderobę, która robiła też za jego prywatną “zbrojownię” oraz łazienkę parę kroków dalej. Tak, to chyba przez te wygody nie miał zamiaru wyprowadzać się z domu, bo kto normalny by z tego rezygnował?

No to ten zakon musiał być naprawdę dupny. Skoro nie odkryli takich rzeczy, więc w ramach odpowiedzi Bane jedynie podrapał się po policzku i nic nie powiedział. Bo gdyby to on był takim zakonem to by nie tylko zaraz znalazł, ale nawet nie pozwoliłby aby taka osoba mu uciekła.Wtedy nagle go olśniło! Tak objawienie spłynęło na niego niczym żółtko na patelnie. Wakamano zrobił wielkie oczy bo wreszcie zrozumiał kim była Green i co on wcześniej chciał zrobić. Chociaż nie było mu głupio, za to co chciał zrobić, no bo każdy może się pomylić, szczególnie jak się takich rzeczy nie wie, ale gdyby wiedział to raczej by tak nie robił, chociaż w sumie to on nic nie zrobił, no ale jakoś tak.
- Dobrze siostro Grin. -powiedział po czym szybko wstał i wyszedł z pokoju. Tak na szczęście kanapa była w przed pokoju to też tam się ulokował i starał się zasnąć. Jednak cały czas przed zaśnięciem analizował sprawę.

”Ona jest zakonnicą! Czemu ja wcześniej na to nie wpadłem? Przecież ściga ją zakon! No i wszystko jasne, jak ja się nie domyśliłem. Skoro ona i inne “siostry” czyli tak zakonnice uciekły no i od zakonu to muszą być siostry. Chociaż w sumie nigdy jakoś religijny nie byłem, no ale siostra to siostra i tradycje oraz śluby trzeba zachować. No i w sumie ten dziwny strój, tylko skąd ona ma tyle pieniędzy? Przecież to księża są bogaci a nie siostry, to może one ukradły pieniądze i teraz je zakon ściga? Ehh, jakieś pojebane to wszystko. Ale chwila czy ona wie, że Sacred Relict można kupić tylko w Clover? A to przecież kurewsko daleko!”

No i jak to Bane miał w zwyczaju, przeszedł z jednego tematu w drugi tak płynnie jakby go piorun trzasnął, jednak stwierdził, że samą odległością oraz drogą będzie się przejmował dopiero jutro. Jak wstanie i ogarnie wszystko. Szczególnie siebie, w sumie czemu jeszcze się nie rozebrał? No bo kto będzie spał w ubraniu i bez koca? No to trzeba nadrobić i zostać w samych gaciach, no i koc trzeba wziąć. Na szczęście on był w kanapie, więc daleko iść nie musiał, a po wszystkim wreszcie będzie mógł odpocząć i chyba skończy się ten szalony dzień.

- Niech służba to zrobi... -powiedział przez sen. Tak jest niech ktoś inny wyniesie śmieci, a nie jaśnie wielmożny książę Wakamano. Jednak po chwili zaczął kojarzyć fakty, a jego umysł wychodził spoza otoczki snu. Tak Bane się rozbudzał a to dźganie skutecznie mu w tym pomagało. Powoli kojarzył miejsce gdzie się znajdował. Poznawał swój dom oraz kanapę, ale czemu kanapę!? No i co gorsza kto go dźgał!?Gdy otworzył szerzej oczy, chciał krzyknąć, bo jakaś obca baba stała w jego domu! Tak! Mężczyzna od razu się zerwał i dopiero po chwili zorientował się, że patrzy na Green i w sumie teraz dla niej pracował.
- Cooo? Śmieci? A jaki dziś dzień? -zapytał zaspany i wzrokiem poszukał koszulki, która gdzieś tu powinna się walać, tak samo jak spodnie, które gdzieś rzucił przed pójściem spać. No bo co jak co, ale przy jego murku nie może wylecieć na podwórze w samych gaciach. Ale czy dzisiaj na pewno był czwartek? Bo przecież tylko w czwartek zgarniali śmieci sprzed domu. Tak Bane nie pamiętał jaki dzisiaj był dzień, w sumie to wina jego bezrobocia! No jak człowiek, który cały czas się opierdziela ma pamiętać o takich pierdołach jak dni tygodnia?

No to się dowiedział! Kurde w sumie to już chyba nie raz tak było, a później ludzie dziwią się, że jest głupi, no skoro nie dostaje informacji to jak on może nie być głupi? No ale trzeba było ruszać! Więc po ubraniu się Wakamano spojrzał jeszcze raz na Green i zastanowił się czy to już święta, że on dostaje taki prezent? No, ale kto wie kiedy ta zakonnica obchodziła święta?
- Noo, ale chyba będziemy musieli jechać aż do Clover czy coś. W sumie to jeszcze nie wiem dokładnie jak, ale raczej jakoś wytrzaśniemy ten artefakt. -powiedział i zszedł na dół, miał nadzieję, że śmieci są już przygotowane. To by je po prostu wziął i ruszył pod dom, a następnie je położył na ulicy przed murkiem. Tradycyjnie jak to zawsze się robiło w czwartek. Po tym zabiegu ponownie uda się na górę i tym razem zrobi coś ważniejszego!- Przydało by się wykąpać. -powiedział pod nosem i jak powiedział tak zrobił. W sumie miał nadzieję, że Green nie będzie się za bardzo rzucała, no i że też weźmie prysznic. A może już wzięła? Bo jak mają śmigać do Clover to jednak jest kawałek drogi i to w komunikacji, brrr brudni ludzie w pociągach to rzecz straszna…
Po kąpieli przydało by się przyodziać nowy strój oraz odszukać Green.

Głodzili ją, czy co? To były pierwsze myśli Wakamano, który zobaczył Green ponownie jedzącą. No bo ile można było jeść? No i same ogórki kiszone na śniadanie? No bez przesady.
- Dobra tylko coś zjem, bo ogórasami to raczej żołądka nie napełnię. -oznajmił i otworzył drzwi lodówki, która wczoraj jeszcze była pełna i miał nadzieję, że jeszcze dzisiaj jest. Chociaż patrząc jak Green pochłania kilogramami jego jedzenie to w sumie powoli zaczynał się martwić.
Była pełna! Tak jak otworzył drzwiczki znalazł tam parę smakołyków, więc na szybko ukręcił jajecznicę z szyneczką, do tego dorzucił trzy kromeczki chleba, pomidorka i soczek pomarańczowy. No i teraz mógł jeść!.
- Do Clover śmigniemy pociągiem... Zajmie to nam trochę czasu... W sumie nie wiem ile bo z domu nigdy nie jechałem… Ale wiem gdzie jest sklep. -mówił w przerwach pomiędzy kolejnymi porcjami jedzenia jakie lądowały w jego ustach. No bo każdy wie, że jak pies je to nie szczeka, więc i Bane nic nie mówił. A gdy już skończył umył talerz, szklankę oraz sztućce.
- Dobra tylko skoczę po pierdoły i lecimy. -oznajmił i udał się na górę do swojego pokoju po parę ważnych rzeczy. Po pierwsze musi wziąć klucze, bo bez tego to domu nie zamknie. Zniżkę na Relict, no bo skoro ma to kupić to woli ze zniżką no i ma nadzieje, że jak wypisze jakiś tam ten przelew to kasa na koncie też będzie, no i coś do obrony Green, bo w sumie jest jej ochroniarzem to chociaż katanę oraz tanto no i senbony dla odwrócenia uwagi jakby co. Ehh tego jednak będzie sporo.
- Idziemy! -oznajmił zaglądając do kuchni i skierował się do drzwi wyjściowych. Po wyjściu oczywiście zamknął za sobą drzwi oraz furtkę. No i udał się na dworzec, bo w Clover czekał na niego prezent! Znaczy to prawie był prezent, bo nie do końca darmowy, ale w sumie jest dla niego, więc może być prezentem.