HargeonAkane ResortHosenkaMagnoliaWschodni LasOshibanaOnibusCloverOakEraScaterCrocusArtailShirotsumeHakobeZoriPółnocne PustkowiaCalthaLuteaRuinyInne Tereny ZachodnieGalunaTenrouPozostałe KrajeMorza i Oceany
I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
FAIRY TAIL PATH MAGICIAN
Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej - Page 2




 

Share
 

 Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2
AutorWiadomość
Endymion


Endymion


Liczba postów : 100
Dołączył/a : 06/01/2015

Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej - Page 2 Empty
PisanieTemat: Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej   Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej - Page 2 EmptyPon Paź 12 2015, 00:54

First topic message reminder :

Osiedla robotnicze wyglądają zazwyczaj dość ponuro. I tym razem nie było inaczej. Właścicielem kamienicy był znany przedsiębiorca, który zmarł wieków temu co najmniej dwa, zostawiając po sobie ten piękny relikt architektoniczny. Szkoda tylko, że późniejsi nabywcy nie zadbali o to, co kupili i aktualnie kamienica stała w półruinie.
Tutejsze mieszkania nie były drogie, a wynajmowanie ich ubogim studentom i nieudolnym magom okazało się całkiem dobrym biznesem (oczywiście, nie w każdy wypadku). Budynkiem zarządzała pięćdziesięcioletnia kobieta o pełnych kształtach, dziwnej, ziemistej cerze i ustach zawsze pomalowanych czerwoną szminką. Jej piskliwy głos doprowadzał niejednego lokatora do szału. Do tego bardzo często upominała się o czynsz, co niejednokrotnie sprawiało, iż czynszodawcy zmieniali postać na niewidoczną jak skała, przemykając chybko po korytarzach i zamykając się w mieszkaniach. Obskurna klatka schodowa sprawiała wrażenie, jakby nikt jej ni sprzątał od wielu lat. Gdzieniegdzie czuć było urynę, gdzieniegdzie widać było ślady rozbryzganej krwi... Pytanie raczej, czego tu nie było! Żeby podsumować ładnie sytuację, co jakiś czas przemykały gdzieś karaczany i szczury. Smacznego!


Pokonanie odległości od trybun tu zajęło im dość sporo czasu. Całkiem długo Endymion musiał Enzo tłumaczyć, gdzie ten powinien się udać i pokazywać mu, że nie, nie mogą iść w kierunku gigantycznego budynku gildii Fairy Tail będącego swego rodzaju punktem orientacyjnym w tym szalonym mieście. Nie mieszkał w cholernym akademiku, z którego już jakiś czas temu wywaliła go Takano ze względu na tzw. "deprawowanie panien". Szli tak i szli, a Blackheart z ciężkim sercem musiał przyznać, że dzielnica robotnicza wygląda jednak obskurnie. Gdzie by nie spojrzał, tam pijani robole, którzy nawet pewnie nie poszli tego dnia do pracy. Czemu nagle zrobiło mu się tak wstyd? Może wcale nie powinno być? Wiele pytań Endymion od razu obracał w żart, nie chcąc się przyznawać do tego, że odczuwa głęboki dyskomfort ze względu na zaistniałą sytuację. Oto dwóch ludzi, których jeszcze nigdy w swoim mieszkaniu nie gościł, z czego jednym z nich była dziewczyna spotkana przez niego po tym, jak przez 10 lat sądził, że jest nieżywa. Generalnie stan usera nie pozwalał na napisanie zbyt inteligentnego posta, więc doda on jedynie, że kiedy weszli na klatkę i na pierwsze piętro, oczom całej trójki ukazała się PRZERAŹLIWA BABA-NADZORCA. Endymion stwierdził, że chyba powinni wziąć nogi za pas, więc jedynie szeroko się uśmiechnął i popędził swojego nowego kolegę. Wpadli w jak burza do mieszkania i jeszcze przez krótką chwilę Blackheart stał przy drzwiach, przeczekując burzę. Baba chwilę pokrzyczała o rachunkach i zniknęła. Endymion odetchnął z ulgą. Gorzej, że dopiero w tym momencie uderzył go obrzydliwy zapach gnijącego mięsa. Gdzieś po podłodze przebiegł karaczan.
Mieszkanie składało się z korytarza, łazienki, kuchni i pokoju, w którym DZIAŁO SIĘ WSZYSTKO. Cóż, wszędzie generalnie działo się wszystko, bo rodziły się tam nowe cywilizacje. Ilość kurzu, śmieci walających się wszędzie, porozrzucanych ubrań, robali przemykających po panelach przekraczały normy brudu.
- Hmm... Chyba dawno nie sprzątałem - ocenił krytycznie Endymion, czując, że znowuż zaraz zwymiotuje. Gorzej, że nie miał czym. A może i lepiej.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2677-konto-z-osobistym-calusem#45688 https://ftpm.forumpolish.com/t2671-endymion-drogi-mg-zaczekaj-jeszcze-troche#45564 https://ftpm.forumpolish.com/t2676-ksiaze-endymion#45687

AutorWiadomość
Endymion


Endymion


Liczba postów : 100
Dołączył/a : 06/01/2015

Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej   Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej - Page 2 EmptySro Lis 04 2015, 23:23

C-Co? Lena. LENA. Lena, uspokój się. Co ty najlepszego wyprawiasz? Może jeszcze będziesz go inhalowała z pomocą metody usta-usta? Endymion nie mógł powiedzieć, że taki obrót zdarzeń by mu się nie podobał, ale z drugiej strony miał wrażenie, że stałoby się więcej złego niż dobrego. Po pierwsze, istniało ryzyko hiperwentylacji, co wiązało się z murowanym omdleniem lub kolejnymi wymiotami. Trzeba było nieco powstrzymać żołądkowe turbulencje, przynajmniej na czas, w którym Lena stała nad nim w ten, a nie inny sposób.
Tu biuścik zachwyci, tam nóżka...
CO. DLACZEGO TA PIOSENKA W TAKICH OKOLICZNOŚCIACH. Starał się przerzucić myśli na coś innego. Z jednej strony takie podziwianie widoków było po prostu idealną okazją, ale w tej chwili czuł jak jak zwykła szuja. Ej, chwila, właściwie dlaczego? Czy tylko dlatego, że dziewczyną stojącą nad nim była Lena miał sobie odmówić zwyczajowej przyjemności podziwiania? Przecież choremu należy się coś z życia, prawda? Gorzej, że humor popsuło mu stwierdzenie dotyczące rozmowy.
- Teraz - odpowiedział twardo, przynajmniej na tyle, na ile mógł sobie pozwolić, bo ochrypły głos grzązł mu w gardle. - Chcę to zrobić teraz.
Jakkolwiek mogły zabrzmieć te słowa, sens był jasny - chciał jak najszybciej pozbyć się jakiegoś ciążącego na nim brzemienia. Myślał, że pytanie Leny wiązało się również z tym, o czym miał mówić, więc spojrzał na nią jedynie znacząco.
- To miłe z twojej strony... Enzo - chyba musiał przypomnieć sobie jego imię w tym całym kociokwiku - ale to chyba jednak jest czas na tę rozmowę.
Blady był ciągle, pot także spływał mu po czole. Dopijał jeszcze wodę z kubka, żeby przynajmniej złagodzić drapanie w gardle. Czy wypadało mu w ogóle rozmawiać o tym przy drugim mężczyźnie, którego znał tak krótko? Pewnie sprawy nie były łatwe, ale może lepiej, że był tu ktoś, kto mół ocenić sytuację z zewnątrz. Tak, tak było znacznie lepiej.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2677-konto-z-osobistym-calusem#45688 https://ftpm.forumpolish.com/t2671-endymion-drogi-mg-zaczekaj-jeszcze-troche#45564 https://ftpm.forumpolish.com/t2676-ksiaze-endymion#45687
Lena


Lena


Liczba postów : 86
Dołączył/a : 06/05/2015

Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej   Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej - Page 2 EmptyPią Lis 06 2015, 00:35

Wbrew pozorom Lena nie była szalona. Swoim zachowaniem też nie miała zamiaru nikogo uwodzić czy wprowadzać w stan dyskomfortu. Jednak mając do wyboru usadowienie się dokładnie naprzeciwko Endymiona (co oznaczałoby w skrócie siad na jego nogach, całkiem blisko) a taką dość dziwną pozycję, wolała jednak nad nim stanąć, bo nigdy nie wiadomo, co by się stało. Jeszcze biedak znów dostałby torsji, a ona osobiście powoli miała dość słuchania, jak ten wymiotuje i wypluwa płuca wraz z żołądkiem. Chyba nikt nie lubił tego dźwięku. W każdym razie nie miała okazji dostrzec dziwnego wyrazu na twarzy Endymiona. Na pewno by się zdziwiła nie mniej, jak on, widząc szok wymalowany na jego buźce. Tymczasem Blackheart stwierdził, ze jednak porozmawiają teraz. To było tak zaskakujące, że na chwilę zbiło ją z tropu. Przez cały ten czas unikał jakiejkolwiek rozmowy, a teraz tak... Może faktycznie miał gorączkę? Schyliła się jeszcze bardziej, dotykając swoim czołem jego czoła (a przy okaz stykając się nosami), żeby się upewnić. Miał gorączkę. Więc może majaczył?
- Endymion... - zaczęła, jednak komentarz ze strony Enzo zbił ją z pantałyku tak samo trafnie, jak nagła stanowczość Endzika. Wyprostowała się i przez chwilę przyglądała się czarnowłosemu magowi ognia, po czym odwróciła wzrok. Uśmiech na jej twarzy wyrażał zmieszanie. Jak w ogóle mógł powiedzieć coś takiego, z drugiej strony w tym komentarzu kryło się coś... innego. Zastanawiała się nawet przez chwilę, czy nie zrobiła czegoś złego i nieodpowiedniego, stojąc tak nad Endymionem lub tak blisko niego. Wyraźnie było widać jej nagłą niepewność i lekkie zaczerwienienie twarzy.
- Nie uważam, żebyśmy potrzebowali kolejnego chorego... - odpowiedziała nie patrząc na Enzo, tylko na jakiś punkt na ścianie przed sobą, a czerwień na jej policzkach przybierała coraz głębsze odcienie, podczas gdy jej umysł zaczął analizować, co takiego mogła zrobić źle, czy niepoprawnie, że czarnowłosy tak to skomentował. Przecież zapewniała Endymionowi świeże powietrze, jak obiecała... Powinna być bliżej? Bo jeżeli się oddali, to z pewnością nie zadziała? Może jednak powinna usiąść? Już zupełnie pominęła kwestię, że chodziło o coś innego, jak zachorowanie... Niech właściwie powie jej, co powinna zrobić! I już, już otwierała usta, pokonując własne zawstydzenie i spojrzała na niemalże jej nemezis, kiedy wesoły ton Verrocchiego ponownie dotarł do jej uszu, sprawiając, że już zmieszana Lena została wstrząśnięta. Zamknęła usta, czując się zupełnie zagubiona w tej pełnej subtelności rozmowie. Co się stało z tą pewną siebie kobietą?
- Wiesz... jeżeli tylko będą pomagały to możesz mi je pokazać. W zasadzie jestem ciekawa, o czym mówisz - odpowiedziała, tym razem przenosząc wzrok na czarna czuprynę Endzika. Zupełnie nie pojmowała, czemu czuje się tak zagubiona w tym wszystkim, co mówili. Przecież tylko czekała, aż Endzik z nią porozmawia. Do tego Enzo wyrażał się całkiem jasno, choć z jakimś kontekstem, który jeszcze nie do końca do niej trafiał. Chyba jednak lepiej by było, gdyby się z nią tak nie bawił, choć na pewno miał z tego dużo dziwnej, niepojętej zabawy. A jej pozostawała ciekawość. Czy był jakiś sposób, by znów odzyskać jakąś równowagę? Odetchnęła nieco głębiej i już skupiła się tylko na Endymionie, choć czerwień polików znikała bardzo powoli. I tym razem Enzo dorzucił swoje trzy grosze, jednak miała na to gotową odpowiedź.
- Nie pytam go o jego chorobę, a o to, o czym chce zapomnieć. To chyba dwie różne rzeczy? - stwierdziła, wpatrując się już tylko w Blackhearta. Ciekawiło ją to, o czym chciał zapomnieć. Od czego uciekał. Czy miało to związek z jej osobą? Miała nadzieję, że nie. Cieszyła się też, że Endzik jednak nie był taką kozą i jednak zgodził się jej opowiedzieć, o co mu właściwie chodzi. Bo o coś niewątpliwie mu chodziło.
- Więc o co chodzi z tymi tabletkami? I o co chodzi z zapominaniem. Zupełnie nie rozumiem, co się stało. Nikt mi nigdy nic nie powiedział, a ciebie nie było - zapytała spokojnie, wciąż tak stojąc nad mężczyzną i nie ruszając się nawet o milimetr. Skoro już zadecydował się odpowiedzieć na jej pytania, nie zamierzała przepuścić okazji.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2849-lena-sorvegen
Enzo


Enzo


Liczba postów : 93
Dołączył/a : 12/03/2015

Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej   Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej - Page 2 EmptyPią Lis 06 2015, 01:11

Enzo nie był pewien tego jak się zachować w obecnej sytuacji, a to w zasadzie dość rzadko mu się zdarzało. Z jednej strony bowiem czuł się troszeczkę nie na swoim miejscu w tym wszystkim, z drugiej zaś był świadomy tego, że właściwie już tak daleko zabrnął z nimi, że w zasadzie mógł brnąć dalej i dokopać się do źródła tych wszystkich problemów, które trawiły Endymiona. Nie miał pojęcia czy on mógłby mu pomóc i nie wiedział czy Endymion w ogóle chciały jego pomocy, ale ciekawość trochę jednak paliła Verrocchiego. Podjęcie ostatecznej decyzji ułatwiła mu... Lena, choć zrobiła to kompletnie nieświadomie. W momencie, w którym on na poważnie zastanawiał się nad tym co powinien zrobić, a przez to pewnego rodzaju powaga zaczęła w nim narastać i powoli wręcz przybierać formę ochoty ku delikatnemu wyjściu po angielsku, to Lena kompletnie rozluźniła atmosferę swoimi odpowiedziami. Do tego doszedł fakt, że nie wydawało się by Endymion miał cokolwiek przeciwko obecności byłego członka mafii (o czym nie wiedział) w swoim towarzystwie. Być może to on, Verrocchio, zbyt głęboko nad tym wszystkim rozważał? Ach, szlag z tym, powinien pozwolić sobie na płynięcie z prądem, dokładnie tak jak robił to do tej pory i po prostu rzucić się w nieznane. Jeśli tym nieznanym były problemy Endymiona i ewentualne otrzymanie wiedzy na ich temat... to czemu nie? Jemu przecież nie przeszkadzało poznawanie takich szczegółów, a poza tym zapewne plusował sobie tym wszystkim u Leny... albo i nie. Ona była strasznie dzika, ale w ten sympatyczny sposób. Enzo zaczęło zastanawiać jak to się w ogóle stało, że Endymon, taki smutas i dość problematyczny człowiek, jak przynajmniej w tej chwili w myślach określał go Enzo, poznał tak dziwną i nietypową osobę jak Lena. Ale tak konkretnie - jak to wszystko wyglądało, ta ich historia. Nie zamierzał jednak o to na razie pytać.

- Nie, zdecydowanie jeden chory naraz nam wystarczy. Ale liczę kiedyś na podobne traktowanie, jeśli tylko mogę? - dalej kontynuował swobodnie Enzo, dojrzewając rumieniec na twarzy dziewczyny. Oho? Czyżby jednak wiedziała o co mu chodzi w tym wszystkim i własnie świadomość tego spowodowała wciśnięcie alarmowej lampki z napisem "ojoj, wstydzioszek"? Jeśli tak... to było jeszcze zabawniejsze. Ach, gdyby tylko Enzo był nieco bardziej poczciwym człowiekiem, to może głupio zrobiłoby mu się z powodu tego ile zabawy miał w tej sytuacji. Przy chorym Endymionie obok. Ledwo też powstrzymał się od śmiechu, gdy dziewczyna odpowiedziała po raz drugi, a zamiast tego opuścił nieco swoje okulary wlepiając wzrok w jej buzię. - Z chęcią pokażę Ci wszystkie pozycje, które znam. Także nauczę i zademonstruję. Na tobie. Byś potem dokładnie wiedziała jak ich używać. - uśmiechnął się chłopak, który jednak nie żartował nawet przez chwilę przy swoim zapewnieniu. On naprawdę gotowy był pokazać Lenie wszystko co potrafił, gdyby ta tylko zechciała. No, może nie naraz. Nie chciał zamęczyć jej tak szybko. Ani siebie. Bądźmy szczerzy, krzepę miał, ale czasami trzeba było odpocząć, więc choćby 20-minutowe przerwy między kolejnymi pozycjami byłyby całkiem spoko.

Nawet on nie mógł jednak wciąż pozostawać w swym jowialnym humorze i musiał w końcu się przymknąć, gdy Lena zaczęła wypytywać Endymiona dalej o jego problemy. - Jeśli czujesz się na tyle dobrze by o tym mówić to cię wysłuchamy. Po prostu pamiętaj, że jeśli poczujesz się gorzej to możesz przerwać. Nie śpieszy się nam... no, przynajmniej mi się nie śpieszy. - rzucił. Nie mógł przecież mówić za innych. - Tak więc śmiało chłopie. Jeśli zrzucenie tego balastu ci pomoże to zrzucaj. Złapiemy go. - uśmiechnął się też do niego, choć w inny, naturalnie, sposób niż gdy obdarzał uśmiechem Lenę. To chyba było oczywiste? I w tym momencie już zamilkł, dając czas czarnowłosemu na przemówienie. Wcale nie musiało być łatwo mówić o swoich problemach.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2806-cool-stuff https://ftpm.forumpolish.com/t2731-enzo-andrea-del-verrocchio
Endymion


Endymion


Liczba postów : 100
Dołączył/a : 06/01/2015

Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej   Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej - Page 2 EmptyPią Lis 06 2015, 02:29

Tu się działo stanowczo zbyt dużo w jednym momencie. Albo Lena wyrosła na totalną kokietkę, albo coś tu było stanowczo nie-halo. Z drugiej strony miał wrażenie, że to mogła być zasługa tego tam porwania, czy czegokolwiek co się tam swego czasu zdarzyło. Czemu wszystko, co ona mu robiła, tak go bolało? Nie potrafił tego kompletnie zrozumieć. To tylko dziewczę. Żadna kobieta jeszcze go swoimi wdziękami nie powaliła na kolana, a tu działo się coś, czego do końca nie rozumiał. Owszem, lubił drobne panie z bardzo dużym mieszkaniem, w ogóle, lubił wszystkie panie, nawet te specyficznej urody, ale nie reagował na nie tak histerycznie, jak teraz. Czy on był nastolatką? Zaczął w myślach liczyć swoje lata. Przez przypadek robił to również na głos:
- 16, 18, 20... nie, 26 - stwierdził w końcu, sam zdziwiony takim obrotem zdarzeń. Więc miał lat 26, a zachowywał się jak napalony siedemnastolatek. Tak trzymać, Endymionie. Od dziś będziesz pisał w pamiętniczku o swojej pierwszej miłości i wysyłał jej listy, a potem zabierzesz ją w walentynki do kina, mimo że ona uzna cię za odrażającego, zapryszczonego małolata. Świat był taki piękny! To były czasy! Dobra, koniec, miał 26 lat, więc pewne zachowania były kompletnie niewybaczalne. Na przykład ten rumieniec, który oblał jego twarz, gdy Lena postanowiła w bardzo shoujomangowy sposób sprawdzić jego temperaturę. Była wysoka. Pasowało? Dlaczego nie mogłaś tego zrobić ręką, tylko zawstydzać go już maksymalnie? To się nie mieściło w jego głowie. Spotykał wiele śmiałych kobiet na swojej drodze, ale żadna nie zachowywała się tak, jakby kompletnie nie odczuwała tak zwanej "przestrzeni osobistej". Lena zaskakiwała go kompletnie pod tym kątem. Niby mógł się spodziewać czegoś podobnego, bo w końcu, gdy mieli lat niewiele dziewczę wykazywało również zachowania, które świadczyły o totalnym braku poszanowania dla owej strefy. To jednak było co innego - byli dziećmi. Dla dzieci nie istnieje coś takiego, jak przestrzeń osobista. Przynajmniej nie na taką skalę.
- L-Lena, czy mogłabyś, na miłość Boską, przestać...? - powiedział, przekręcając głowę, ale dziewczyna chyba sama się opamiętała. Wtedy do akcji wkroczył Enzo. To nie tak, że Endymion nie chciał słuchać tego, co facet miał do powiedzenia (no dobra, po tym, co usłyszał chwilę później już nie chciał), coś jednak mu nie pasowało w późniejszym zachowaniu Leny. To ona się potrafiła rumienić? Krew ogóle napływała do jej policzków? Chwila.
Lena była człowiekiem?
Warto uświadamiać sobie pewne rzeczy. Rychło w czas. Tak, Lena nie była zwierzątkiem. No dobra, w pewnym sensie była, ale w takim samym pewnym sensie jak on, czy stojący obok Enzo. Dlatego właśnie nie zachowywał wobec niej należytej ostrożności, a pewne kroki należało poczynić już dawno. Gorzej, że teraz mogło być już za późno. Jego duch uświadomił sobie coś wcześniej, niż jego umysł i teraz dwie fale nie mogły stać się jedną i zacząć nadawać na tym samym poziomie. Chrząknął.
- Możecie przestać flirtować w MOIM mieszkaniu? - zaczął. - To bardzo miłe, że się dobrze dogadujecie i umawiacie na miłe wieczory, ale róbcie to poza moimi uszami. Oczami też. Generalnie wszystkim.
Kiedy on stał się taki ponury? Pewnie jeszcze kilka dni wcześniej zapytałby, czy może dołączyć, a teraz jedynie go to irytowało. Może właśnie dlatego, że niespecjalnie mógł dołączyć w swoim aktualnym stanie? Chyba składało się na to jednak nieco więcej czynników, niż zdrowie. Musiał w końcu przejść do tematu leków i tego całego chorego zamieszania, które działo się wokół niego po pewnych zdarzeniach. Siedział, przez dłuższą chwilę milcząc i zastanawiając się, jak uporządkować swoją wypowiedź, by miała ręce i nogi. Nie, tego i tak nie będzie miała. Kogo tam nie było, ba, kto nie był w jego skórze nie zrozumie tego tak dobrze, jak on.
- To było kilkanaście lat temu, o ile dobrze pamiętam, tak? Po obiedzie w moim domu - zaczął, ściszając nagle głos. Kurwa, weź się w garść, gościu. Przecież jesteś śmieszkiem, radością dla kobiecych oczu, dobrym przyjacielem (a także pewnie ojcem i niedługo dziadkiem). WEŹ SIĘ W GARŚĆ. - To było ładne popołudnie. Pamiętam, jak dziś. Zaczęłaś gadać coś o smoczym leżu, a ja cię wyśmiałem. Wtedy widzieliśmy się po raz ostatni.
Znowu umilkł na moment, po czym rzekł już pewniej:
- Pierwsza tabletka.
Przeniósł wzrok na Enzo. Biedak, wpakował się w pełną gór i dolin historię. Ej, chwila, sam go poprosiłeś, idioto. To twoja wina. W każdym razie współczucie w Endymionie się odezwało. Skoro on nie lubił o tym mówić, to nie sądził, by ktokolwiek chciał tego słuchać.
- Wtedy zaginęłaś. Nikt nie wiedział, co się z tobą stało. Najpierw szukałem cię sam, potem dołączyli do mnie rodzice, potem cała wieś, wreszcie policja. Nikt nic nie znalazł, nikt cię nie widział. Szukałem wciąż razem z policją przez trzy, czy cztery dni. Byłem na wszystkich możliwych patrolach, śpiąc i jedząc tyle, na ile pozwalał mi czas. Kiedy oni zrezygnowali, wciąż szukałem, wtedy już sam. Sprawdzałem po kolei wszystkie miejsca, w których się bawiliśmy. Nic tam nie było. Żadnej wskazówki, żadnej podpowiedzi. W drugim tygodniu moich poszukiwań, ojciec znalazł mnie leżącego tuż przed domem. Nie za bardzo miałem siły na to, żeby wstać. Potem po prostu nie miałem nawet siły i ochoty, żeby o tym rozmawiać. Bo to była moja wina - urwał, po czym dodał. - To druga tabletka.
Musiał znowu uporządkować rozbiegające się myśli. Szlag, nie mogły dać mu chronologii zdarzeń?
- Potem wszystkie dni zlewały się w jedno. Kiedy wróciłem do szkoły wszyscy patrzyli na mnie tym samym wzrokiem pełnym współczucia i jakiegoś podziwu. Brzydziłem się tym. Niektórzy podchodzili i mówili, jak to bardzo mnie wspierają. Nie rozumieli jednak nic. W końcu ze względu na tzw. nagłą zmianę usposobienia i niewytłumaczalną agresję trafiłem do psychologa. Tam powiedziano mi, że muszę uporać się z tym problemem, że oni wszyscy mi pomogą. Chuj. Nie mogli mi pomóc. Przez długi okres siedziałem sam w domu, mając nadzieję, że znajdę jakiś sposób na to, by zwyczajnie cofnąć czas - zatrzymał się na moment. - To trzecia tabletka.
Teraz nadchodziła część, która chyba była jedną z cięższych. To było coś, o czym naprawdę bał się mówić. Miał wrażenie, że staje się całkowicie kruchy i każdy, kto go dotknie doprowadzi do jego rozpadu. Odetchnął głęboko. Tak. Był gotów.
- Kiedy tak siedziałem w domu, ktoś postanowił podpalić nasz dom. Myślałem, że w środku jesteśmy tylko ja i Bellerofont, okazało się jednak, że w środku został jeszcze Ike. Bela zostawiłem na zewnątrz, a sam pobiegłem po Ike. Ledwo szedłem w drugą stronę. Postawiłem brata na ziemi i potem po prostu niewiele pamiętam. Bolało. I zapach dymu, palonych włosów, ubrań i mięsa wdzierał mi się do nosa. Trudno to zapomnieć - rzucił. - Na to czwarta tabletka. A może nawet piąta.
Niby najgorsze było za nim, ale wciąż została ostatnia kwestia.
- Trafiłem w końcu do psychiatry, bo psycholog na niewiele już się mógł tu zdać. Zamiast genialnej terapii polegającej na cudownej rozmowie, w której i tak nie brałem udziału - miałem wrażenie, że bardziej jest potrzebna wszystkim z mojego otoczenia, tylko nie mi - dostałem wreszcie to, czego potrzebowałem. Wszystkie pięć tabletek. Potem doszły jeszcze na uspokojenie, gdybym w razie czego zobaczył niepożądane efekty uboczne w swojej głowie. Czy cokolwiek.
Odetchnął głęboko. Jakaś część spadła mu z serca. Jakaś. Gapił się jeszcze przez chwilę w podłogę, po czym na jego twarzy wykwitł dziwny uśmiech.
- No, to jak? Zaraz rozłożę jakiś koc i idę spać, a wy się zajmiecie sobą, co? - powiedział. Nie, nie, teraz musiał się położyć. Ściana była ciemniejsza od koloru jego skóry, ale co się dziwić, skoro nikt jej od dawna nie czyścił. Dobra, teraz mógł być taki, jak dawniej. Mógł znowu cieszyć się z życia, doceniać ładne pupy na ulicy i posyłać paniom urocze uśmiechy.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2677-konto-z-osobistym-calusem#45688 https://ftpm.forumpolish.com/t2671-endymion-drogi-mg-zaczekaj-jeszcze-troche#45564 https://ftpm.forumpolish.com/t2676-ksiaze-endymion#45687
Lena


Lena


Liczba postów : 86
Dołączył/a : 06/05/2015

Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej   Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej - Page 2 EmptySob Lis 07 2015, 23:26

W kamienicy na niepozornej, zaniedbanej ulicy działy się rzeczy dosłownie przełomowe, choć dotyczyły bardzo małego skrawka świata. W zasadzie sprowadzały się do grupki trzech magów, którzy całkowicie przypadkowo spotkali się na magicznym turnieju i powoli pokonywali kolejne bariery znajomości. Tylko, jak wiemy, coś takiego jak przypadek nie istnieje. Nie wspominając już o Lenie, której zachowanie mogło jednocześnie zbyt szybkom przełamywać bariery. Trzeba było jeszcze tylko znaleźć odpowiednią osobę i efekt murowany - Endymion zaczął dorastać! Tylko jak okazywało się, całkowicie prawidłowo, stan wiedzy Leny o mężczyźnie był mocno ubogi w wiedzę współczesną. Gdy się nad tym zastanawiała, może to faktycznie był powód, przez który traktował ją z tak dużym dystansem? Jedno trzeba było powiedzieć na usprawiedliwienie Endzika - on też zupełnie nie znał Leny, a jej zachowanie całkiem po ludzki go szokowało. Żadna normalna kobieta nie robiła by takich rzeczy facetowi, którego spotkała kilka godzin temu, chyba, że była prostytutką lub chciała wyciągnąć z takiego spotkania pewne korzyści. W przypadku białowłosej nie chodziło ani o pierwsze, ani o drugie. Dla niej definicja własnej przestrzeni osobistej stała się po prostu zbyt odległa, by respektowała coś takiego u innych osób. Chyba, że ktoś bardzo rzeczowo sprowadził ją na ziemię. Na nieszczęście (czy też może i szczęście) Endymiona, ten nie sprowadził jej dostatecznie rzeczowo na ziemię, wiec tylko patrzyła na niego ze zdziwieniem, nie do końca pojmując jego prośbę.
- Znaczy... co? Robię coś źle? Nie chcę dla ciebie źle, więc wytrzymaj jeszcze troszkę - powiedziała, nie spuszczając wzroku z Blackhearta. Czy nie mógł wypowiadać się bardziej zrozumiale? Oczywiście, Endzik jeszcze nie wiedział, że do Leny trzeba było jasno i prosto, bo inaczej się nie domyśli. Dziwne konteksty, podteksty i aluzje jeszcze jej umykały. Jednak wiedziała jedno - miał gorączkę, a to oznaczało, że nie powinien siedzieć na podłodze, bo tylko mu się pogorszy! - Na pewno nie chcesz spać u mnie? Myślę, że porządne łóżko, ciepła herbata i zdrowy sen dobrze ci zrobią. Bez towarzystwa robaków i pleśni. Poza tym, czemu "na miłość Boską". Robię ci krzywdę? - zapytała jeszcze, nim jej uwagę pochłonął Enzo. Dosłownie.
Lena czerwieniła się z zupełnie innego powodu, niż Verrocchio mógł przypuszczać w swoich rozmyślaniach. Gdyby tu chodziło o podtekst! Ale ona jeszcze nie do końca łapała delikatne subtelności, jakimi czarnowłosy ją raczył, choć ogólny sens trafiał do jej podświadomości. Gorzej, że świadomość to blokowała, zwyczajnie nie rozpoznając ścieżek, którymi mężczyzna się poruszał. Jej rumieniec wynikał bardziej z obawy, że popełniła jakąś gafę, jak z odczytania intencji czarnowłosego.
- Każdego traktuję tak samo, jak jest chory. Tak myślę... - odpowiedziała mu natychmiastowo. No bo dlaczego miałaby traktować go inaczej, niż Endymiona, jeśli dotknęłaby go choroba. Choć jeżeli jego mieszkanie wyglądało lepiej, niż Endzikowe, to z pewnością część z wyrzuceniem łóżka można było pominąć. - Ile właściwie znasz tych pozycji? I na pewno będą pomagać? Właściwie, jesteś znachorem, że wiesz o takich rzeczach? - Wciąż nie do końca wiedziała, co chodzi Enzo po głowie, jednak jej ciekawość pchała ją do dalszego zgłębiania tematu. Może w końcu zrozumie ten subtelny wątek?
Nie. Nie zrozumie. Bo tuż po tych pytaniach, Endymion rzucił swoje trzy grosze, które wprowadziły Lenę w jeszcze większe zakłopotanie. Nie wiedziała, czym właściwie jest flirt, jednak chyba się zezłościł. Na co? Na to, że chciała mu pomóc? Na to, ze rozmawiała z Enzo. Kurczę, tyle pytań, tak mało odpowiedzi. Chciała coś powiedzieć, ale nie wiedziała co. A może chodziło o te pozycje?
- Prze... przepraszam. Cokolwiek zrobiłam... - zaczęła niepewnie, patrząc na swoje stopy, ledwo widoczne w tej dziwnej pozycji, w której stała. Srebrno białe kosmyki mogły zacząć smyrać Endymiona po twarzy, ale nad tym nie miała kontroli. Lena stwierdziła również, że chyba zaczynają boleć ją ramiona, jednak nim sobie ulży, to najpierw porozmawia. - A-ale wiesz! Jak tylko się nauczę tych pozycji, to na pewno ci pomogę, nawet jeżeli dawno się nie widzieliśmy. Jesteś moją rodziną. Więc... może powiesz mi, czym jest flirt...? - Im dalej w las, tym więcej drzew, tym bardziej Lena traciła animusz i pewność siebie, na rzecz dziwnego zawstydzenia, które znów pojawiło się na jej buźce. Naprawdę nie chciała, by Endymion się na nią gniewał, nie mówiąc już o tym, że to na pewno nie sprawiało, że czuł się lepiej. Dlatego też kluczowa wiedza o tym, czym był flirt z pewnością mogła ograniczyć przyszłe utarczki i złości.
No i przyszła historia, na którą Lena czekała już od jakiegoś czasu. Historia jej zniknięcia i dużo więcej, niż się spodziewała. Nie przerwała zielonookiemu ani razu. Nawet ona wiedziała, kiedy powinna zamilknąć. Nagle zrozumiała niezwykłą część ciężaru Endymiona i nie sprawiło to, że poczuła się lepiej. Wręcz przeciwnie. JAK ON MÓGŁ BYĆ TAKIM IDIOTĄ?! Powolutku coś w niej się gotowało, wraz z kolejnymi etapami historii. A komentarz na koniec tylko wbił gwóźdź do trumny mężczyzny zwanego Endymionem Blackheart. Mógł już szukać ładnego nagrobka i jakiegoś chwytliwego epitafium.
- Jesteś... - zaczęła, próbując odnaleźć jakieś pasujące słowa. Nawet się wyprostowała, po raz pierwszy stojąc na nie zwisając nad biednym dwudziestosześcio latkiem. Może poczuje się lepiej z tego powodu? Nie to zajmowało jej umysł w tej chwili. Wpatrywała się w jego osobę ze złością większą, niż można było się po niej spodziewać. Wszak to niby ona wywołała ten stan, była jedynie początkiem tej strasznej drogi, ale... - Jesteś kompletnym kretynem - skwitowała, po czym łagodnie opadła na kolana i przytuliła mężczyznę przed sobą. A przynajmniej próbowała. Zawsze mógł ją zwyczajnie odepchnąć, jednak (choć nieco by ją to zdziwiło) w zasadzie miałby do tego prawo. Nie trzeba było chyba mówić, że znów znalazła się bardzo blisko jego osoby, tym razem z innej perspektywy. - Przez 10 lat męczyło cię to, że zniknęłam, bo mogła to być twoja wina? A nie pomyślałeś chociaż raz, że po prostu zrobiłam coś głupiego? Uciekłam z domu? Wpadłam na głupi pomysł odszukania smoka? Pofrunęłam w dal? Nie, dobra, ostatni jest złym przykładem. Naprawdę chociaż raz nie uznałeś, że po prostu JA coś źle zrobiłam? Głupku! Naprawdę... Po prostu... Shiryusho, wtłocz w głowę tego głupka choć trochę rozumu! - jęczała, piekląc się i patrząc na biedną, bladą twarz Endymiona ze złością i pewnym wyrzutem w jego stronę. Nie negowała tego, co stało się z jego domem. To była tragedia. Pewnie dlatego tak bał się ognia. Jednak to... Ponownie go przytuliła. Gdy już się wyprostowała po tym szybkim okazaniu czułości i przyjrzała schorowanej minie Blackhearta, stwierdziła, że tak być nie może. I on jeszcze chciał tu spać? Niedoczekanie jego!
Ni z tego ni z owego chwyciła jego twarz w swoje dłonie i złożyła na jego ustach delikatny pocałunek. Po chwili nieznacznie cofnęła się, jednocześnie wypuszczając z ust ciepłe powietrze i owiewając nim jego twarz.
- To się nazywa pocałunek życia. Tak się przeprasza, daleko, daleko na zachodzie. Mówi się, że oddech nie tylko daje nowe życie, ale i zabiera smutki poprzedniego - powiedziała po chwilce, a na jej buzi pojawił się już ciepły, nieco figlarny uśmiech. - Naprawdę nie zamierzam pozwolić ci spać w tym miejscu - stwierdziła, wstając, co mogło przysporzyć Endymionowi nieco bólu. Ale niedużo, starała się być ostrożna. Już wyprostowana uśmiechnęła się w stronę Enzo. - Ciebie też zapraszam, choć nie wyklucza to naszych jutrzejszych planów - zwróciła się do niego z lekkim uśmiechem.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2849-lena-sorvegen
Enzo


Enzo


Liczba postów : 93
Dołączył/a : 12/03/2015

Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej   Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej - Page 2 EmptyNie Lis 08 2015, 01:49

Wyglądało na to, że zdenerwowali trochę Endymiona swoim zachowaniem z Leną. Nie żeby Enzo był tym specjalnie zdziwiony, raczej spodziewał się tego, że mężczyzna może nie być zadowolony z tego co się działo wokół niego, gdy on sam pozbawiony był wystarczającej dawki energii by w jakikolwiek sposób zareagować. Ale, ale, najwyraźniej wykrzesał z siebie jej na tyle, by zareagować ze złością na kolejne słowa, które wypowiadali między sobą mężczyzna z kobietą. Oj, oj, spokojnie, chłopie - nad zazdrością trzeba było panować bo inaczej mogła cię ona zjeść, dosłownie. Nie uraczył jednak Endymiona tą jakże przemyślaną radą, bo było to nie fair. Niech jego irytacja i zruganie ich dwójki będzie wystarczającą zapłatą za wcześniejszy fun, który Enzo miał z Leną. Niestety, nawet gdyby Endymion wziął Verrocchiego na bok i poprosił go o to, by nie czynił żadnych podchodów pod Lenę, mężczyzna w ciemnych okularach musiałby odmówić. To nie tak działało. Nie miał nic przeciwko temu, by Endymion po prostu zdobył sobie Lenę, jak przystało na faceta - ba, wtedy podszedłby i poklepał go po plecach gratulując i tak dalej. Ale irytowanie się, ruganie się czy nawet proszenie nie działało na mężczyznę, którym był były mafioso. Po prostu nie tak działał. Założył jednak za siebie ręce pozostawiając na ustach delikatny uśmiech, za to nie odzywając się więcej na ten temat i pozwalając mówić mężczyźnie. Nie odezwał się też do Leny, póki Endymion nie skończył przemawiać, w ten sposób szanując jego zdenerwowanie. Problemem było jednak też to, że nie mógł drugiemu mężczyźnie obiecać, że to o co prosił spełni. Bo raczej nie był mężczyzną, który słynąłby z umiejętności powstrzymywania samego siebie.

Mężczyzna spoważniał jednak, gdy Endymion zaczął mówić o przeszłości. Tutaj już nie miał zamiaru pozwalać sobie na przesadną swobodę wypowiedzi czy nawet myśli - szanował losy innych ludzi bo tak samo chciał by oni szanowali jego przeszłość. Gdy mężczyzna spojrzał na niego, Enzo skinął tylko głową dając mu znać by się nim nie przejmował i kontynuował wywód. Tak jak sobie obiecał, nie zamierzał mu przerywać zanim Blackheart nie nagadałby się "do syta". Jego historia przedstawiać musiała losy Leny i jego samego przed tym jak Lena poznała się bliżej ze smokiem. Nie trudno było to wywnioskować po słowach chłopaka, choć wszelkie szczegóły były kompletnie niejasne i poza Leną pewnie nikt nie mógłby ich zdradzić. Może jeszcze smok. Tak czy siak Lamijczyk odruchowo porównywał tę historię do własnej przeszłości. Gdy on zniknął na swoje harce ze smokiem nikt go przecież zapewne nie szukał... ach, to nie tak. Poprawka. Szukało go mnóstwo osób. Tylko raczej nie z powodu troski czy poczucia obowiązku. Chcieli się upewnić, by Enzo nigdy się już nie odnalazł. Zapewne do tego momentu dalej go poszukują. Mniejsza z tym.

Teraz też rozumiał już dlaczego mężczyzna tak przeraźliwie zareagował na jego ogień. Nie zamierzał go jednak przepraszać - nie miał za co. Nie zrobił niczego złego, po prostu pechowo się złożyło. Mógł za to od tego momentu uważać na to co robił przy drugim mężczyźnie i nie szarżować za bardzo z ogniem. Znowu nie mógł jednak obiecać, że na pewno nic złego się nie stanie. Tak długo jak obaj mężczyźni przebywali w swoim towarzystwie zawsze istniało ryzyko tego, że coś niedobrego się stanie. Ale takie było też życie. Ogień tworzył się zaskakująco łatwo.

Potem natomiast pozwolił Lenie odczynić wszelkie rytuały, które potrzebowała, a przez rytuały miał na myśli pokazy czułości i pocałunków, ale także poprzedzających ich agresji i zdenerwowania. Ach... Lena mogła być dziwną osobą, ale w tym momencie zachowała się niemal jak typowa kobieta, z całą tą swoją agresją i zdenerwowanie. Jak dobra kobieta przy tym. Ta z gatunku troskliwych... na swój sposób. Pocałunek mógł lekko zdziwić Enzo, ale nie wywołał w nim żadnego rodzaju zazdrości. Nie był wystarczająco gorący. W końcu też przyszła chwila, w której mężczyzna mógł się wypowiedzieć, bo przez cały ten czas siedział cicho.
- Draniu. Jesteś draniem jeśli myślisz, że po tym wszystkim jestem dalej w nastroju do zabawy. To był twój plan od początku, hę? - westchnął mężczyzna, ale na jego ustach wciąż tkwił pozytywny i ciepły uśmiech. Smoczy Zabójca Ognia w końcu. Następnie obejrzał się na Lenę. - Chyba skorzystam z zaproszenia, zwłaszcza, że pewnie przyda ci się pomoc przy przenoszeniu go w inne miejsce. Och, ma się rozumieć. Dziś to dziś. Jutro to jutro. Niech dzisiejszy dzień będzie dniem Endymiona. - rzucił chłopak, następnie zajmując się Endymionem, w stronę którego wyciągnął dłoń, jakby zamierzał go podnieść na równe nogi. Ogólnie to zamierzał postawić go do takiej pozycji, w jakiej go tu przytargał, czyli pozwolić mu oprzeć swój ciężar ciała na sobie. Prawie będzie to trening dla jego własnego ciała... ach, nie powinien w ten sposób o tym myśleć. - ...przeżyłeś swoje stary. - powiedział też współczująco do niego.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2806-cool-stuff https://ftpm.forumpolish.com/t2731-enzo-andrea-del-verrocchio
Endymion


Endymion


Liczba postów : 100
Dołączył/a : 06/01/2015

Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej   Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej - Page 2 EmptyNie Lis 08 2015, 18:10

Na wszystkie bóstwa ziemskie, podniebne i podziemne. Na wszystkich ludzi żyjących, nie żyjących i tych, co się mieli narodzić. Na całe jedzenie zgromadzone na świecie. Na mamine pierogi! Halo? Czy to sen? Halo, policja! Proszę przyjechać do kamienicy na rogu Szklanej i Hutniczej! Dzieją się rzeczy, proszę przyjechać! Czy Lena naprawdę nie potrafiła zrozumieć tak prostych pojęć? Chciał już powiedzieć, że mogłaby mu dać to świeże powietrze w nieco inny sposób, ale w porę się powstrzymał. Ona naprawdę by to zrobiła. NAPRAWDĘ. Co by się stało, gdyby za jakiś czas dowiedziała się, że ją perfidnie wykorzystał dla własnej uciechy? O ile jeszcze był w stanie w jakiś sposób zrozumieć słowne docinki, o tyle miał wrażenie, że za coś takiego powinien już oberwać w twarz. Wykorzystywanie niewiedzy było złe. Naprawdę. Ale kiedy ona się tak nad nim pochylała, to odnosił wrażenie, że wodzi zarówno jego jak i Enzo za nosy. Może to był po prostu taki żart w nich wymierzony? Z drugiej strony wydawała się kompletnie nie rozumieć, co się wokół niej działo. Gdzie ona żyła przez te 10 lat, że nie rozumiała tak podstawowych spraw? Nie odsuwała się, więc Endymion stwierdził, że może jednak nie będzie narzekać na swoje położenie. Ładny widok, urocza dziewczyna, KTÓRA BYŁA CZŁOWIEKIEM. Wszystko się pięknie zgrywało. Poczuł jak przez moment dusi się śmiechem. Szybko powstrzymał ten stan i odpowiedział:
- Nieee, nie, to chyba nic złego...
Tak, nie powinien zachowywać się jak zapryszczony bachor z gimnazjum. Miał już swoje lata, wiele kobiet widział i nawet, jeśli miał przed sobą Lenę, musiał przezwyciężyć niektóre uprzedzenia, które mogły nim targać. To DZIEWCZYNA. CZŁOWIEK. I nawet nie był z nią spokrewniony, więc chyba nie było żadnego problemu, prawda? Przy okazji miał pod bokiem konkurenta, który zrozumiał to wszystko już wcześniej, musiał więc zacząć jakoś działać. JAKOŚ. Powinien po prostu wrócić szybciutko do siebie sprzed kilku dni i będzie wspaniale, prawda?
Potem przyszła jednak chwila autorefleksji nad życiem. Zdjęło to spore odium z jego barków i sprawiło, że poczuł się nieco lepiej, a już na pewno na tyle, żeby spokojnie móc przejść w dowcipkowy nastrój. Miał nadzieję, że jednak po prostu sobie pójdą i zostawią go w pokoju, żeby jutro rano mógł już wrócić do jakiegoś w miarę normalnego życia. O tak, z powrotem byłby wesołym żigolakiem. Tak, jakby nic się wcześniej nie stało. Bał się o tym wszystkim mówić. Bał się, że otrzyma jedynie coś, czego nie chciał - współczucie. Kiedy skończył, stało się coś, czego spodziewać się jednak nie mógł. Lena, prócz kolejnej fali irytacji, którą postanowiła z siebie wypuścić i przytulenia go, uczyniła coś, co raczej on miał zamiar zrobić jeszcze kilka chwil temu. Nawet nie zdążył odpowiednio zareagować. Zamrugał kilkukrotnie, kompletnie nie rozumiejąc sytuacji, w której się właśnie znalazł. Dotknął palcem swoich ust, żeby przekonać się, czy to wszystko działo się naprawdę. Widocznie musiało. Daleko na zachodzie? CO TO MIAŁO ZNACZYĆ? Być może jego twarz na moment stała się czerwona. Mężczyzna schował twarz w dłoniach i wymamrotał:
- O Sukue, zupełnie jak jakiś pieprzony nastolatek...
Czy naprawdę powinien się tym aż tak przejmować? KOMPLETNIE NIE POWINIEN. Słysząc jeszcze odpowiedź Enzo, wrócił na chwilę do normalności i uśmiechnął się zgryźliwie.
- Czasem trzeba uciec się do drastycznych środków - odparł nonszalanckim tonem. Czy to już była maska czy może już brak ciężaru na barkach? I chyba tym razem nie mógł już odmówić Lenie.
- Niech będzie, ale uważajcie na mnie na... tych, no... schodach. W dół jest nieco gorzej. No i ktoś może na nas czekać przed drzwiami, a sądzę, że to może raczej nie być zbyt przyjemne. - No to się rozgadał chłopina. Dzięki Enzo udało mu się z powrotem wrócić do pozycji stojącej. Wciąż czując, że ma watę zamiast nóg, oparł na nim większość swojego ciężaru. Potem usłyszał słowa, które na moment go zmroziły, ale postanowił na nie odpowiedzieć tak, jak przynajmniej wypadało:
- Zdarza się nawet najlepszym.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2677-konto-z-osobistym-calusem#45688 https://ftpm.forumpolish.com/t2671-endymion-drogi-mg-zaczekaj-jeszcze-troche#45564 https://ftpm.forumpolish.com/t2676-ksiaze-endymion#45687
Lena


Lena


Liczba postów : 86
Dołączył/a : 06/05/2015

Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej   Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej - Page 2 EmptyWto Lis 10 2015, 17:25

Lena byłaby idealnym członkiem cyrku. Występowałaby jako kobieta-dzikuska, która przez 10 lat nie miała kontaktu z cywilizacją. Co oznaczało, ze jak wyglądała całkiem przeciętnie, jak na każdego człowieka przystało, jej umysł nie nadawał na tych samych falach. Stąd też niezwykła przypadłość dziewczyny, która objawiała się szczególnie w takich momentach. A przypadłość ta nazywała się brak zahamowań społecznych, nawet jeżeli moralnie wątpliwych. Czyż dręczenie chorego Endymiona nie było okrutne? Czyż całkiem niewinna rozmowa między nią a Enzo nie sprowadzała się do jednego? Wystarczyłoby tylko jedno hasło a zachowanie dziewczyny mogłoby się diametralnie zmienić. To hasło jednak nie padło, więc Lena zachowywała się tak, jak gdyby jej zachowanie było normalne dla każdego innego człowieka. Może ktoś jej kiedyś wyjaśni, na czym polega różnica.
W każdym razie jej pytania znów zostały pominięte, tym razem jednak był ku temu ważny powód, więc nawet się nie przejęła. Zapyta o to później. Na pewno będzie dużo czasu na to, gdy tylko wszystko się jakoś unormuje. Z drugiej strony kolor twarzy Endymiona zdawał się polepszać, więc była nadzieja, że niedługo będzie zdrów. Gdyby tylko białowłosa, że kolor jego twarzy związany jest zupełnie z czym innym... Tylko jakoś tak dziwnie się zachowywał.
- Hej, wszystko w porządku? - zapytała, gdy schował twarz w dłoniach. Nie taki miał być efekt! - N-nie płacz! Ch-chyba nie było tak źle! - spróbowała go jakoś pocieszyć, choć wydawało jej się, ze zrobiła wszystko tak, jak powinna! Już od dłuższego czasu zupełnie nie rozumiała zachowania Endymiona, ale teraz kompletnie ją skonfundował. O co mu chodziło? A może to ona coś zepsuła w efekcie? Nie wiedziała! A on nic jej nie mówił!
Szczęśliwie decyzja została podjęta i cała trójka powoli zebrała się do wyjścia. Enzo z Endymionem szli na przedzie, natomiast ona szła z tyłu, nieco markotna. Wciąż zastanawiała się nad tym, jak Endzik reagował. Czy też nie reagował. Czy w ogóle nad tym, co robił. Było jednak zadowolona z faktu, że opuszczają to przykre miejsce. Miała nadzieję już więcej nie postawić w nim stopy. Ostrożnie zeszli w dół, nawet nie napotykając strasznej właścicieli. Natomiast na dole dostrzegli zwłoki łóżka na środku ulicy, niemalże blokujące przejście Hutniczej. Po felernym kawałku mięsa nie było śladu. Może faktycznie było żywe?
Zaraz... tylko gdzie ona mieszkała...?

3xzt?
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2849-lena-sorvegen
Sponsored content





Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej   Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 
Kamienica na rogu Szklanej i Hutniczej
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2
 Similar topics
-
» Kamienica przy ulicy Fabioda

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: 
Off-top
 :: Archiwum :: ARCHIWUM ŚWIATA :: Wschodnie Fiore :: Magnolia
-




Reklama
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
BlackButlerVampire KnightSnMHogwartDreamDragonstKról LewDeathly Hallowswww.zmiennoksztaltni.wxv.plRainbow RPGEclipseRe:Startover-undertaleBleach OtherWorldThe Original DiariesFort Florence
Layout autorstwa Frederici.
Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.