Sklep z bronią

First topic message reminder :

Sklep znajduje się na rynku, bardzo łatwo dostępny. Można kupić tutaj wszystkie rodzaje broni, niektóre są robione na zamówienie, ale dzięki świetnym specjalistom wyroby są najlepsze we Fiore.

by Yo Senshi

///
Ajajaj... trzeba to napisać, by każdy zrozumiał... Bardzo bym prosił o to, by użytkownicy bez akcepta nie pojawiali się tutaj. Swoje bronie wpisujcie na starcie, oszczędzicie tym sobie i mi czasu, więc to tyle...




Nim tu wejdziesz i złożysz zamówienie sprawdź cennik.

Aż mu oczy zamieniły się w diamenty i mocno zabłyszczały. Jego... pierwsza w życiu broń! I to za jego pieniądze! Ciężko zapracowane pieniądze. Przynajmniej z jego punktu widzenia. Nie było co. Z prędkością światła wyciągnął portfel, otworzył go i po kolei wyciągał banknoty aż wyszło 9.000 . Tyle ile miał zapłacić.
- B-b-b-biorę! - z podniecenia miał lekki problem wydusić z siebie te słowa. Ale jeszcze amunicja! Szybko podliczył ile by mu się tego przydałoby. A wyciągnął drugie tyle i jeszcze nieco. Łącznie przed sprzedawcą było już 20.000 .
- A za to amunicja. - dodał jak nieco ochłonął. Trochę amunicji będzie za te pieniądze, prawie trzydzieści naboi. A dokładniej mówiąc 27. Niby jeszcze pozostaje 200 waluty, ale uznał, że nie ma co - zostawił jako napiwek. Wziął to za co zapłacił, amunicja w opakowaniu broń do kieszeni i ruszył do wyjścia. Tak pewniej bo broń pod ręką.

[z/t]

Białowłosy początkowo planował po powrocie z Pergrande jako pierwsze miejsce odwiedzić oczywiście gildie, sprawdzić jak wygląda podczas jego nieobecności. W sumie to nie do końca było tak, że nie wiedział co tam się dzieje, jako Mistrz Fairy Tail posiadał pewną zdolność, dzięki której mógł zjawiać się wewnątrz budynku w eterycznej formie. Jednak do nie było do końca to samo, w tej postaci nic nie czuł i mógł co nieco pominąć, dlatego jego początkowy wybór wydawał się być sensowny. Lecz im bliżej był Magnolii, tym bardziej zaczął uważać, że skoro jest tutaj, to musi wstąpić do jeszcze jednego miejsca jeszcze przed. Bo jakoś specjalnie długo nie zamierzał przebywać w budynku gildii, raczej załatwić najważniejsze sprawy i wyruszyć dalej, gdyż uważał, że były inne ważne rzeczy do załatwienia. Takie, które udało mu się przemyśleć podczas podróż, do których musiał się przygotować, a z którymi postanowił przynajmniej na razie nie dzielić się ani z Gonzem, ani z Torą. A których poinformował, że do gildii za chwilę dotrze jak tylko załatwi jeszcze jedną rzecz po drodze.
Ten sklep był ważnym miejscem, bywał tu już kilka razy, to tu kupił swoje rękawice oraz ochraniacze, które wielokrotnie już mu pomagały. A teraz był wzbogacić się o coś nowego, coś co mogłoby połączyć je ze sobą oraz wzbogacić jego arsenał możliwości. Tak więc, gdy tylko uda mu się dostrzec sprzedawcę, podchodzi do niego, gdyż mniej więcej już wiedział co potrzebuje, tylko zanim cokolwiek powiedział podciągnął swój prawy rękaw za łokieć. Tak aby obydwa znajdujące się na tej ręce elementy były widoczne przez osobę z którą zamierzał właśnie rozmawiać.
- Dzień dobry... Potrzebuje jakieś ochraniacze, karwasze na ramienia, najlepiej z ćwiekami, coś pasujące do tych tutaj rzeczy, jakby były takie, które można do nich podłączyć je - powiedział po chwili czarodziej.

MG:
Od czasu wyruszenia do Pergrande w Magnolii zdążyło się zmienić trochę rzeczy. Choć sklep z bronią znajdował się w tym samym miejscu, co wcześniej, to jednak nie sprawiał już wrażenia tego samego miejsca. Jego wystrój stał się bardziej orientalny. Wewnątrz znajdowało się kilka stojaków na zbroje oraz broń, głównie katany, włócznie z długimi ostrzami oraz kilka łuków. Było też kilka okrągłych lampionów. Za ladą zaś przebywał sprzedawca, którego tylko ślepy zdołałby nie zauważyć. Człowiek ten mógłby być samym Buddą w czarnym kimonie. Od Buddy różnił go tylko długie, cienkie, czarne wąsy, opadające w dół. Istota ta miała blisko dwa metry wysokości i co najmniej drugie tyle szerokości. Ujrzawszy Samaela, uderzył pięścią w otwartą dłoń i skłonił się przed nim.
- Nahuji Chito! - powiedział, lub też raczej przedstawił się nowy właściciel sklepu, po czym zerknął na rękę Samaela. Następnie jego dwa metry wzrostu i co najmniej drugie tyle szerokości zanurzyło się pod półmetrową ladą. Nahuji pojawił się z powrotem dwie sekundy później, kładąc na ladzie trzy karwasze, dopasowane rozmiarem na rękę Samaela, a w drugim ręku trzymał bojowy młot. Wskazał nim na pierwsze karwasze, które wyglądały na zwykłe skórzane z centymetrowymi ćwiekami, które osłaniałyby zewnętrzną część przedramienia. Nahuji uderzył w nie młotem tak, iż ćwieki lekko się wygięły, aczkolwiek uderzenie było tak mocne, iż zatrzęsło nie tylko ladą, ale całym sklepem.
- 10.000   za ręka. Zwykłe. Skóra mocna, miecz, młot przetrzyma. Ćwiek jak po twarzy przejechać, zaora - powiedział sprzedawca i wskazał na drugi karwasz.
Ten był czarny, a jego półtoracentymetrowe ćwieki były srebrzyste i otaczałyby całe przedramię od nadgarstka, aż po łokieć. Nahuji zanim uderzył w karwasz młotem, przejechał palcem po skórze, z której karwasz był wykonany i pokazał ten palec Samaelowi. Był zakrwawiony. Następnie uderzył młotem, lecz ćwieki nawet się nie wygięły.
- 25.000   za ręka. Skóra mocna, ze Ściernego Węża. Wytrzymałe bardzo. I pchnięcia miecza i strzałę z łuku wytrzyma. Sama skóra przeora, jak palec przejedzie, a ćwiek przy dobry cios kość strzaska.
Potem wskazał na ostatni karwasz. Ten był już wykonany z czarnej stali i długością wystawał trochę za łokieć. Miał zaostrzoną końcówkę, zaś czarne ćwieki gęsto pokrywały zewnętrzną część przedramienia, lecz od wewnętrznej strony karwasz był gładki. Nahuji wziął głęboki oddech i uderzył młotem. Karwasz nie tylko został nienaruszony, ale również sprawił, że młot pękł na dwie części, które Nahuji zrzucił z lady jednym machnięciem dłoni.
- Stal z Łuska Kamienia Ziemia! - powiedział sklepikarz, szerzej otwierając oczy. - 50.000   za ręka. Wytrzyma bardzo wiele (Uderzenie z Mocarzem na 3 poziomie bez problemu przetrzyma). I oddaje ćwierć siła uderzenia w uderzający. I to nie magia! To fizyka działa!

Białowłosy dobrze wiedział, że świat się zmieniał, jednak i tak czasami go zaskakiwało to jak szybko czasami to się stawało. Dobrym przykładem był ten sklep, do którego przybył w celu zdobycia kolejnego dodatkowego uzbrojenia.  W sumie początkowe zaskoczenie orientalności tego budynku zmieniło się w próbę chociaż policzenia ile dni nie było go w tym mieście. I to było trudne, dni w podróży, czy podczas pobytu w Pergrande myliły mu się, jednak zapewne w jeden sposób dowie się, ile tak na prawdę czasu minęło. Wystarczy pewnie wejście do jego biura i zobaczenie tego stosu papierów, o ile oczywiście dane mu będzie w ogóle dostanie się do niego.
Wracając do obecnych spraw, Sam był zaskoczony dosyć ciekawą ofertą sklepu, każdy z zaprezentowanych mu produktów warty był uwagi. I zapewne dosyć długo zastanawiał się nad wyborem, gdyby nie to, że czuł, że musi w dosyć krótkim czasie wracać do gildii. I to nie tylko dlatego, że tam obecnie znajdował się Gonzo.
- Wezmę te za 25.000 - czarodziej uważał to za inwestycję, mógł w sumie wziąć te najdroższe, jednak te konkretne jakoś mu bardziej przypadły do gustu.  I tak po uiszczeniu opłaty i sprawdzeniu od razu jak one leżą na jego rękach wyszedł ze sklepu żegnając się przy tym z sprzedawcą

[z/t]