HargeonAkane ResortHosenkaMagnoliaWschodni LasOshibanaOnibusCloverOakEraScaterCrocusArtailShirotsumeHakobeZoriPółnocne PustkowiaCalthaLuteaRuinyInne Tereny ZachodnieGalunaTenrouPozostałe KrajeMorza i Oceany
I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
FAIRY TAIL PATH MAGICIAN
Kamienny las - Page 11




 

Share
 

 Kamienny las

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1 ... 7 ... 10, 11, 12 ... 17  Next
AutorWiadomość
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Kamienny las - Page 11 Empty
PisanieTemat: Kamienny las   Kamienny las - Page 11 EmptyPią Cze 06 2014, 21:31

First topic message reminder :

MG:

Arata Tsuchimikado faktycznie mówił niewiele na temat tej konkretnej historii. Kiedy dwójka pretendentów do miana magów klasy S słuchała jego słów na świeżym powietrzu, niedaleko przygotowanego do podróży powozu, łatwo można było odnieść wrażenie, że mistrz kolejne słowa bardziej wypluwa z obrzydzeniem niż wypowiada na głos. Nie wyglądał jednak na zdenerwowanego, a na jego obliczu malował się łagodny uśmiech, silnie kontrastując z tym, w jaki sposób w tamtej chwili obchodził z kolejnymi słowami. Ten świat pełen był tego rodzaju kontrastów, magowie musieli o tym wiedzieć nie od dziś.

Sama odprawa przedmisyjna też nie była długa. Arata kilkakrotnie podkreślił w trakcie jej trwania, że bijące serce pani Zamku Millenium jest najważniejszym celem misji i ma mieć priorytet przed wszystkim innym. Tsuchimikado zdawkowo wspomniał też, że ich zadanie ma o wiele większe znaczenie niż mogą sobie to wyobrażać. Zaznaczył także, że od momentu, w którym magowie postawią pierwszy krok na terenie zamku powinni spodziewać się *dosłownie* wszystkiego. Dziwnie musiał też wyglądać mistrz akurat tej gildii, który motywował swoich ludzi zdaniem "cokolwiek będzie się działo, nie możecie stracić nadziei". Tuż przed ostatnimi słowami pożegnania mistrz wręczył także obu magom po jednym niewielkim pojemniku o kształcie kwadratu z pojedynczym zatrzaskiem. Ponoć właśnie w nim mieli oni przetransportować serce z powrotem do siedziby gildii. Dodatkowo otrzymali oni też po sztuce czegoś co wyglądało... jak listek gumy do żucia. "Gdyby jednak zabrakło wam opcji, weźcie to. Tylko myślcie, kiedy tego użyjecie". Po tych słowach mistrz opuścił członków własnej gildii nie tłumacząc niczego więcej.

I tak oto Goomonryong i Nanaya, w tym momencie zaledwie para magów klasy 0, wyruszyli w drogę powozem o zasłoniętych szybach, w którym panował przyjemny rodzaj półmroku. Podróż nie była krótka, więc trochę czasu mieli na to, by porozmawiać ze sobą o misji i wszystkim, o czym tylko chcieli. Dodatkowo w powozie oprócz nich znajdowała się jedna zakapturzona postać w czarnym płaszczu, której twarzy nie dało się dojrzeć. Ale przecież magowie GH tego typu osoby na pewno kojarzyli, prawda? Tak czy siak, powóz co pewien czas podskakiwał, gdy natrafił na nieprzyjemny wzgórek czy samotny kamień, oprócz tego podróż przebiegała w spokoju, a postać, która z magami podróżowała nie odzywała się ani słowem.

Czas odpisu: 10.06
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri

AutorWiadomość
Goomoonryong


Goomoonryong


Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012

Kamienny las - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Kamienny las   Kamienny las - Page 11 EmptySob Cze 06 2015, 14:21

Czując ogromną presję jaką wywierała na jego ciało woda, Gumiś z każdą sekundą uświadamiał sobie coraz bardziej, że jest w dupie. Kurde, w dupie to mało powiedziane. W obecnej sytuacji wszyscy po prostu umrą. Nie tylk On, nie tylko Nanaya ale nawet ta psia mać Brune i ten random. Niczemu niby nie zawinili, prócz tego że Gumiś niespecjalnie za nimi przepadał, ale czy to był powód by umierali? Zwłaszcza że całe to bagno było wynikiem błędnych decyzji smoczego zabójcy - przynajmniej w jego mniemaniu. Oczywiście nie żałował tych decyzji. Ocalenie życia tamtej... było tym, czego Gumiś chciał, nawet jeśli miał za to zapłacić. Aczkolwiek okropnie egoistyczne posunięcie, bo zapłacić za to miały osoby które nic, kompletnie nic wspólnego, nie miały z podjętą przez niego decyzją. No może Nanaś troszeczkę, ale nie ważne. Gumiś odczepił się od ściany wody, pozwalając jej znów swobodnie płynąć. Nie miał sił, nie miał sił kompletnie na nic, walczył z przeciwnikiem którego nie mógł pokonać - ba, on go nawet nie spotkał. Więc to była misja na maga rangi S? Mimowolnie były DS uśmiechnął się. Z jakiegoś chorego, masochistycznego powodu, czuł że mu się to nawet na swój sposób podoba. To była chyba najcięższa misja w jakiej brał udział. Nie było jednak czasu na wspominki, niestety. Przede wszystkim Gumiś nie miał sił, kompletnie. Już wcześniej był bardzo osłabiony, a teraz, po walce z żywiołem? Teraz tych sił miał jeszcze mniej. Czuł się jak ryba wyrzucona na brzeg wody, w ostatnicj konwulsyjnych ruchach szukająca ratunku. Tym razem jednak nie dla siebie a dla bliskich sobie(i tych dalekich też) osób. Gumiś z całych sił próbował znaleźć w sobie jeszcze jakieś pokłady sił, jakieś rezerwy, może wykorzystać własną moc do zwiększenia swojej siły, cokolwiek. Nie prosił o wiele, a jedynie o nieco energii. W tym momencie podejmował nieświadomą próbę odpalenia Amlas- by całe swoje siły przenieść na nieco energii, by móc ich uratować. By zdziałać jeszcze cokolwiek, by na coś się przydać.

Pierwszą do ocalenia i przeniesienia do kolejnego pokoju jest Brune. Następnie stara się przenieść mężczyznę bez twarzy i ułożyć ich w miarę bezpiecznej pozycji. Dopiero wtedy podejmuje szybką próbę ocucenia obojga, kilkoma uderzniami otwartej dłoni w twarz. Ale nie liczył na zbyt wiele. Kiedy udało, lub nie, mu się przenieść tajemniczą dwójkę do następnego pokoju, pozostało mu zaopiekować się Nanayą. Podrapał się po głowie i zostawiając pozostałą dwójkę w miarę bezpieczną, wrócił do biblioteki w której była Byakushitsune. Wrócił tam, nawet jeśli ocucił pozostałą dwójkę. Pierwszym ruchem jest próba zastawienia dziury regałami z książkami. Niezależnie od efektu, koniec końców siada oparty plecami o regał w pobliżu koleżanki z gildii. Gdy woda za bardzo się podniesie, to staje obok niej. Wciąż jej nie dotyka, nie mówi do niej. Nie chciał ryzykować, bo cokolwiek robiła dziewczyna, wyglądało na jakąś formę magii. Jego dotyk mógł jej pomóc, lecz równocześnie mógł jej zaszkodzić. Zamierzał zaczekać, jeszcze trochę.

Oczywiście Han nie planował marnować czasu, gdy oczekiwał "przebudzenia" Nanaś. Odpoczywał, wbrew pozorom odpoczynek był w tej chwili bardzo ważny, szczególnie dla niego gdyż pozbawiony był wszelkich sił. To w jakim aktualnie był stanie nie było zbyt pomyślne. Zasadniczno wątpił w powodzenie misji, jeśli nie zdaży się cud. Nie mógł korzystać ze swojej magii, nie miał już sił do dalszego działania, był ranny, zagubiony, zdezorientowany. Nie wiedział co się dzieje ani gdzie jest cel misji, ba, nie sądził by ów cel oddał serce bez walki, co oznaczało że zdecydowanie nie było w komfortowej sytuacji. Będąc dokładniejszym, nie mieli najmniejszych szans na zwycięstwo. Przynajmniej operując aktualnymi posiadanymi informacjami. Wyjął z kieszeni gumę którą dostali od Araty i przyjrzał się jej dokładniej.-Jaki sekret skrywasz?-Zapytał cicho, by po chwili z powrotem schować gumę. Nieznajomość efektu była okropna. Decyzję o nie używaniu jej można było nazwać różnie. Roztropnością, planem, oszczędnością... ale Gumiś dobrze wiedział że powodem nie jedzenia Gumy był po prostu strach. Mężczyzna nie przejmował się tym szczególnie, bo tylko głupiec nie odczuwał tego uczucia. Czego jednak się bał były DS? Tego że Guma go zatruje? Nie, nie sądził by Arata wysłał ich tu na śmierć, nie ważne jak wielkim dupkiem by nie był. Po prostu nie wiedział jak działa guma. Efeków mogłoby być tysiące, jak nie więcej. Od prostego oddania Many, po powrót do Gildii. I co wtedy? Co gdyby go zawróciło i pozostawił by Nanaye samą? Zapewne właśnie ta myśl najmocniej ze wszystkich trzymała go tutaj, przy niej, nie używając gumy. Jeśli mają ich użyć to razem, po porozumieniu. Cholera dlaczego nie pomówili o tym wcześniej? I dlaczego ją zgubił? Jak mógł to zrobić? Co się stało? Cholera, był skończonym dupkiem. Był słaby o wiele za słaby. Nie potrafił obronić Jaskółki, a teraz tracił Nanayę. A wszystko to przez co? Przez to że przekładał własne poglądy i zdanie ponad to co do powiedzenia mieli inni. Był skończonym głupcem uważającym że pozjadał wszystkie rozumy, a teraz przez to przyjdzie im tutaj umrzeć. A przecież mógł schować dumę do kieszeni. Odwrócić oczy lub po prostu poszukać wspólnego dialogu i pozwolić Nanaś zrobić z kluczem to, co było trzeba. Ale czy na pewno? Czy to rozwiązałoby wszelkie problemy? Życie nie było łatwe. Walka z tym Zamkiem i jego panią nie była łatwa. Potrzebował sił... potrzebował many. Czy siedząc tak miał szansę uratować kogokolwiek a tym bardziej siebie? Wtedy sobie przypomniał, przypomniał sobie o drugim źródle i bardzo zapragnął je mieć, tylko jak? Jak mógł aktywować drugie źródło? Wiedział jak spróbować, wiedział gdzie szukać. Ale czy miał na to odwagę? Czy odważy się posunąć do tak drastycznego kroku? To była kolejna decyzja mogąca prowadzić do jednego z dwóch efektów - zwycięstwa, lub porażki. Jeden czy mogł przeważyć o tym czy uratuje Nanaś, czy zyska siły do dalszego wykonania misji, czy po prostu padnie tu i utopi się. Zatrząsł się mimo wszystko. Czego jak czego ale umierać nie chciał. Zresztą, kto by chciał? Mało tego na szali leżały inne życia. Cholera. Gdyby tylko użył zaklęcia, jakiegokolwiek, albo zemdleje, albo go użyje i może odblokuje drugie źródło. Wtedy wszytskich ocali, uda mu się, tak. Wyciągnął dłoń przed siebie, jedna ognista pułapka i będzie po wszystkim, znów będzie miał nieco sił... Po chwili jednak zasłonił twarz dłońmi. Wszyscy tu po prostu umrą.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t528-konto-hana https://ftpm.forumpolish.com/t329-goomoonryong https://ftpm.forumpolish.com/t921-gumisiowe-relacje#13545
Mor


Mor


Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012

Kamienny las - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Kamienny las   Kamienny las - Page 11 EmptyPon Cze 08 2015, 16:55

//zapuszcza sobie wierszyk Alv

Ktoś kiedyś powiedział najgłupsze słowa na świecie - ból jest oznaką tego, że żyjemy. Gdyby Nanaya miała siły i chęci, z przyjemnością włożyłaby te słowa do gardła filozofa i trzymała tak długo, aż się nimi udusi. Ciekawe jak bardzo ból związany z brakiem tlenu i niechybną śmiercią wydałby mu się żywy. Na szczęście jednej niewinnej duszy Nanaya nie miała na to sił, za to wraz z bólem pojawiły się w niej chęci. Do tego, by uciec, do tego, by pójść jak najszybciej dalej, do tego by rozpaczliwie wyklinać wszystko i wszystkich po kolei. Drugi stopień wywoływał jeszcze większe emocje i prawdopodobnie tylko siła woli dziewczyny (czy też jej resztki) zmuszały ją do dalszego ruchu. Spory problem pojawił się jednak przy 3 belce. Odruchowo wycofała się najdalej, jak mogła, a przez jej głowę przelatywała jedna myśl: jak bardzo bolała ostatnia deska? Jasnym jak słońce było, że raczej nie chciała wiedzieć. Nawet jeżeli jej zachowanie ostatnimi czasy zakrawało o skrajny masochizm, 42 belka wydawała się być jeszcze gorszą opcją. A przecież już było źle. Była poza swoim czasem (zdawała sobie z tego bardzo dobrze sprawę, tylko zjawisko zaprzeczenia działało pełną parą). Była poniżona, niemalże martwa, do tego odczuwała ból nieporównywalny z niczym innym, a na plecach czyhało "coś". Była poza swoim ciałem, do którego miała wrócić, magicznie przeskakując w czasie. Nie musiała jeszcze dokładać niemożliwości poruszenia się z powodu bólu.
W każdym razie będąc na pierwszej belce oswajała się z bólem, badając, czy jest on powodowany poruszaniem się czy zwyczajnie "był", oraz czy jego intensywność się zmienia. I tak chadzając sobie od jednej ściany do drugiej sprawdzała, czy śmiejące się ochłapy nadadzą się do czegoś innego, jak do śmiania.
- Ha ha, bardzo śmieszne. Ciekawe, czy wy też się tak śmialiście, gdy musieliście przechodzić po tych belkach? Było fajnie, prawda? Opowiedzcie mi o tym! Jak daleko doszliście, nim was rozszarpano na strzępy a później wywleczono na drugą stronę? - zaczęła rozmawiać z kawałami mięcha, jak z doborowym, ale irytującym towarzystwem. Ciężko było nazwać to normalnym, ale może normalność nie była sposobem na pokonanie zamku? Sprawdzając jednak swoje możliwości, próbowała też ściągnąć mięso ze ścian i ułożyć je tak, by utworzyło ścieżkę przez belki. Nawet, jeśli musiałaby gdzieniegdzie skakać było to lepsze rozwiązanie, niż katowanie się. O ile sam pomysł zadziała. Starała się rzucić jak najwięcej mięsa na belki, by pokryć chociaż te do 4 lub 5 (przy odrobinie szczęścia), rzucając ochłapami na prawo i lewo, poruszając się w obrębie 1 i drugiej belki (uprzednio starając się ogarnąć i wytrzymać odczuwany ból). Starała się nie wchodzić na trzecią. Nie była pewna, czy doświadczenie palenia ustanie po dłuższej ekspozycji, wszak nie miała żadnych nerwów, by je uszkodzić tak, by przestały już cokolwiek czuć. Z drugiej strony ból psychiczny stał się dominującą częścią jej jestestwa w tej chwili, to czemu nie dodać do tego bólu fizycznego? Po pewnym czasie oswajania się z nim zaczęła witać go jak starego przyjaciela, którym im bardziej tęskni, tym mocniej przytula z zamiarem złamania żeber. Dlatego też choć zaczynał narastać przy drugiej belce przestała traktować to jak "karę" a normalność. Nienormalnością z kolei byłby brak bólu.
- Wiecie co, wszystko byłoby prostsze, gdyby zburzyć zamek. A na jego miejsce postawić piaskownicę dla pani Zamku. Tylko taką rozsądną, bez przesady. Pięć na pięć metrów by jej wystarczyło, nie uważacie? A obok postawić ławeczkę dla Araty, coby dziewczyna wiedziała, że ktoś nad nią czuwa i w razie czego "pogłaszcze" po główce. Tak, zdecydowanie lepiej by było... - mówiła dalej, pracując całkiem spokojnym tempem, bez zbędnego pośpiechu. Gdyby jeszcze marnowała siły na martwienie się o to, czy zdąży, to chyba by oszalała! - O, z drugiej strony, wiecie, czy działa tu magia? - spytała ni z tego i z owego, po czym spróbowała wyczarować kulkę światła. Jak dotąd najlepszy patent. Przerzucając mięso jak i próbując, jak bardzo jej towarzysze niedoli nadają się na podłogę, Byaku próbowała 3 belkę. Byłoby dobrze, gdyby i po niej mogła mniej lub bardziej sprawnie chodzić i przerzucić niezmiernie zachęcające szczątki z tego obszaru. Trzy następne belki z pewnością nie były takie zachęcające, dlatego nawet nie próbowała.
Gdyby jednak wejście na 3 belkę było nieskuteczne lub też Mięsna Droga była za krótka, rudowłosa duszyczka (czy dusze mają włosy?!) zamierzała nabrać tyle ochłapów, ile się dało, by stworzyć sobie drogę do przodu... albo zwyczajnie przenosić mięsko zza siebie do przodu. Ciekawe, jak bardzo zabawnie to wyglądało. Na samą myśl aż sama się zaśmiała pod nosem. Gdyby działała magia, to i tak nie chciała korzystać z zaklęć mając do tego inne środki. Chyba, że nie będzie miała opcji i "coś" ją znajdzie szybciej, a ucieczka przybierze wartość priorytetową. I tak też kroczek za kroczkiem Nanaya próbowała pokonać pokój i przejść przez drzwi.

//Mięsna Droga ftw
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t376-konto-nanas https://ftpm.forumpolish.com/t105-nanaya-byakushitsune-znana-jako-byaku https://ftpm.forumpolish.com/t550-pamietniki
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Kamienny las - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Kamienny las   Kamienny las - Page 11 EmptyPią Cze 26 2015, 15:04

MG:

Hanowi udało się odpalić Amlas, ku swojemu wielkiemu zdziwieniu zostając nagle obdarzonym dodatkową porcją energii, która pozwalała mu na wykonanie kolejnych ciężkich kroków w tym dziwnym, trudnym i okrutnym świecie wody. Mag poczuł jak energia magiczna opuszcza jego ciało, a jej miejsce zastępuje energia jak najbardziej fizyczna wpływająca w wszystkie jego członki, dając mu do zrozumienia, że sił jeszcze mu starczy na kilka siłowych zrywów. Nie zamierzał już blokować wody, zamierzał za to przenieść biedaków w inne miejsce i w ten sposób ich uratować. Najpierw przez drzwi przeniósł Brune, cudem nie przechodząc całemu przez nie, dzięki czemu mógł wrócić się jeszcze po mężczyznę bez twarzy, jego też przenosząc za drzwi. Gdy jednak to już zrobił i zaczął ich cucić... cóż, wtedy całym swym ciałem znalazł się za drzwiami. Co to znaczyło dla niego? Cóż, sekundę później uderzyło go jedno proste wspomnienie...

Spoiler:

Han szybko odwrócił twarz w kierunku drzwi przez których przeszedł... tyle, że tych tam już nie było. Nie mógł wrócić do miejsca wypełnionego wodą, w którym pozostała jego towarzyszka z gildii. Zostawił ją tam. Nie wiedząc co począć z tym faktem, Han skupił się na próbie nieco bardziej rozpaczliwego ocucenia tych, których z wody zdołał uratować. Człowiek bez twarzy ponownie targany był konwulsjami, których nie był w stanie opanować, Brune za to... Brune tuż przed tym jak pierwsze uderzenie Hana w jej policzek miało miejsce, otworzyła szeroko oczy i wpatrzyła się w Goomoonryonga spojrzeniem, w którym zawarty był... wyrzut? To było jednocześnie przerażone spojrzenie i okrutne spojrzenie. Tylko dlaczego tak na niego patrzyła?

Pokój w którym znalazł się Han był całkowicie czarny. Na przeciwko drzwi przez które przeszedł, a których teraz nie było już tam, znajdował się tylko jeden element odbiegający od tego stanu rzeczy. Była to prawdopodobnie wymalowana na ścianie wielka czerwona buźka, wyglądająca jakby wymalowana była krwią. Wyglądała mniej więcej tak - link. Przyglądała się ona Hanowi z najwyższą uwagą, a po chwili odezwała. - Kap, kap, kap... Bul, bul, bul... Śmierć, zgon, trup... - ani przez chwilę nie przestając się uśmiechać.


Mięsne ochłapy tym razem postanowiły nie odpowiadać Nanayi na jej irytację wyrażoną wprost odpowiednimi słowami. Przestraszyły się jej a może przypomniały sobie o swoich własnych frustracjach związanych z tym miejscem? Może. Możliwe też, że po prostu nie miały już ochoty zajmować się dziewczyną, które wedle całkiem sporego prawdopodobieństwa miała niedługo dołączyć w ich szeregi. Być może ich wcześniejszy śmiech wynikał z faktu poddania się okrucieństwu panującemu w tym obszarze i dostosowaniu się do niego. Być może tak było łatwiej tu przetrwać, nawet po śmierci, nawet będąc zredukowanym do postaci krwawej zbity mięsnej.

Nanaya sprawdziła "natężenie bólu" na pierwsze belce. Było ono cały czas takie samy i wyraźnie związane było ze znajdowaniem się na niej, a nie z samym stawianiem kroków. Wystarczyło położyć jedną nogę na belce, by odczuć ból, nie trzeba było niczego więcej. Po tym szybkim teście dziewczyna zajęła się formowaniem najbardziej krwawego i odrażającego mostu/przejścia w historii ludzkości. Już sam widok tego był całkiem obrzydliwy, ale na widoku się nie skończyło o czym Byakushitsune miała się szybko przekonać, gdy tylko położyła kilka pierwszych mięsnych kawałków na belce. Te bowiem zaczęły wyć. Nanaya wyraźnie, tak samo jak wcześniej śmiech, słyszała teraz ich wycie, gdy tylko umiejscowiła je w miejscu, który wcześniej i ją przyprawił o ból. A wrzaski nie ustawały, mogły tylko wzrastać, a tak się stało, gdy kolejne ciała wylądowały na belce numer dwa. Nanaya mogła tylko robić swoje jednocześnie próbując zwracać jak najmniejszą uwagę na wyraźne okrzyki bólu. Nie było w nich błagania o ratunek czy o zaprzestanie. Był to zwyczajny ból, który dławił wszystkie próby wybłagania pomocy. Gdy Nanaya przerzuciła ciała z belki numer jeden na trzecią, gdyż tak było łatwiej dla niej, zauważyła też, że cokolwiek było za nią weszło już do pokoju. Było w nim. Nie wiedziała czy powinna się była w kierunku tego czegoś obracać, ale musiała to zrobić, jeśli miała zamiar przenieść sztuki mięsa na ostatnią belkę, a potem przebiec do kolejnego pokoju.


SP:
Goomoonryong - 0MM, płaszcz przekazany Nanayi, czuje napływ sił fizycznych na "jakiś" czas, ból pleców, stłuczony lewy bok mężczyzny, znaczący problem ze strunami głosowymi uniemożliwiający normalne mówienie, DUŻE problemy z płynnym łapaniem oddechu, rana o głębokości 2-3 centymetrów na lewej ręce tuż nad dłonią, jak po przejechaniu dwóch pazurów po skórze, podobna, ale płytsza rana na wysokości zewnętrznej strony lewego uda, nie krwawią
Nanaya - 45MM, Sunlight płaszcz Hana na niej, ubrudzone ubranie, kawałek z tyłu spłonął i odsłania nieco za dużo; nie ma prawego ramienia od łokcia po dłoń, dziwny "X" wymalowany jakąś substancją na czole, czarny, mocno wychudzona
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri
Goomoonryong


Goomoonryong


Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012

Kamienny las - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Kamienny las   Kamienny las - Page 11 EmptyPon Cze 29 2015, 16:31

Udało mu się, udało chociaż tyle by odzyskać nieco sił. Podołał chociaż części zaplanowanych przez siebie działań, dzięki czemu miał siłę by pomóc tym, którzy sami poruszać się nie mogli. Przeniósł do pomieszczenia mężczyznę a zaraz po nim Brune. I wtedy to się stało, drzwi zniknęły a fala zimna zalała całego Gumisia na chwilę przysłaniając mu spojrzenie czarną mgiełką. Obraz przed oczami byłego smoczego zabójcy rozmazał się a on sam po ocuceniu już Brune opadl na kolana i zaśmiał się, choć wcale do śmiechu mu nie było, a łzy spływały po policzkach na ziemię. Dał radę uratować tylko dwójkę? Ta na której zależało mu najbardziej miała umrzeć przez kolejny z jego błędów? O okropny losie, dać siłę by naprawić błędy by odebrać wszelkie nadzieje chwilę później...

Ale to nie była wina losu. To znów był jego błąd, błąd za który znów miało przyjść płaćić innym. Bezradnie uderzył pięścią w podłogę.-Dlaczego?-Zapytał w zasadzie powietrze, drżąc na całym ciele. Dlaczego zawsze to musiało wyglądać w ten sposób? Ten schemat powtarzał się i powtarzał, ścigając Gumisia za każdym razem, na każdej misji i nie ważne ile mag próbował mu uciec, koniec końców zawsze wpadał w sidła nieubłaganego losu. Jego głupie przeświadczenie o własnej wyższości i wyższości swoich ideałów, bląd który skłóca go z tymi którzy mogą mu pomóc, utrata kogoś kogo tracić nie powinien. Tak było w Ylesti i tak było teraz, tylko dlaczego? Dlaczego chociaż raz nie mógł zrobić czegoś dobrze? Czy to źle że posiadał poglądy których chciał bronić? Czy to źle że posiadał ludzi których chciał ochronić? Czy ochrona ludzi i ideałów nie mogą iść ze sobą w parze? Był hipokrytą i zachłanną bestią która chciała wszystkiego. Nie starczyły mu ideały i nie wystarczą mu bliscy. Chciał ochronić wszystko, tak jak teraz zamiast dwójki - chciał dopomóc całej trójce. Przegrał, nie dał rady, nie podołał. Resztka sił mogła go opuścić w każdej chwili. Pożyczona energia mogła ulecieć w najmniej oczekiwanym momencie jeszcze raz zawodząc tych których chciał obronić. Cóż za okropny los był mu pisany, nie mniej Gumiś, nie zamierzał poddać się swojemu losowi. Nie zamierzał ledz tu teraz pokonany po raz kolejny. Widział bezsensowność swoich działań, swoją bezsilność i głupotę. Widział w jak beznadziejnej znalazł się sytuacji i mimo to nie mógł pozwolić sobie na załamanie się, na przeleżenie na tej podłodze wieczności, na zapomnieniu o wszystkim i śmierci. Z bólem na sercu i umyśle, z poczuciem wstydu, upokorzenia i winy musiał stawić czoła temu co jeszcze było przed nim. Musiał odkupić swoje winy, uratować wszystkich i wszystko... albo musiał umrzeć próbując. Mężczyzna otarł twarz przedramieniem i resztkami sił wstał z podłogi, patrząc to na zakrwawioną twarz, to na Brune.

I co teraz? Nanaya ciągle żyła. Był tego pewien, wiedział to, czuł. A skoro żyła - wciąż była nadzieja. Nawet jeśli on jej nie pomoże, sama mogła coś zdziałać. Raz jeszcze obrzucił twarz spojrzeniem, nie wiedząc z kim w zasadzie wdać się teraz w rozmowę ostatecznie postawił na zamek, na zamek sam w sobie. Pani zamku, Brune, Twarz. Wszystko to było w pewien sposób ze sobą powiązane. Na pytanie rzucone w przestrzeń mogło mu odpowiedzieć cokolwiek. Teraz kiedy jego własne siły zdały się na nic, kiecy okazał się być bezużyteczny w obliczu problemów, pozostalo mu już tylko jedno, zostać narzędziem w rękach innych. Prosić o pomoc, wykorzystać i być wykorzystanym. Uśmiechnął się i po raz kolejny upadł, tym razem na kolana.-Co teraz? Jak mogę jej pomóc? Hej Brune, wiesz jak mogę do niej wrócić? Jak ją odzyskać? A jeśli nie, czy pozolisz mi pomówić z panią tego zamku? Proszę?-Zapytał całkiem spokojnie jak na sytuację w której się znalazł. Nie czul smutku czy gniewu, radości czy pustki. Przepelniała go tylko determinacja i nadzieja. Ta ostatnia, matka głupców, zdecydowania opuści go ostatnia. Bo obiecał sobie że dopóty dycha, dopóty wciąż jest szansa i nie podda się, bo nie miał do tego prawa.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t528-konto-hana https://ftpm.forumpolish.com/t329-goomoonryong https://ftpm.forumpolish.com/t921-gumisiowe-relacje#13545
Mor


Mor


Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012

Kamienny las - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Kamienny las   Kamienny las - Page 11 EmptyPią Lip 03 2015, 02:04

Nanayi było smutno, że towarzystwo zamilkło. Nie lubili jej? Och, nawet im się nie dziwiła! Wszak jeszcze "żyła", a nie była jednym z potwornych kawałków mięsa wiszących na ścianie. Tak, to dobry powód do nie lubienia. Jednak mięsko było jedynym towarzystwem dziewczyny na chwilę obecną i miło by było, gdyby odpowiedzieli. Przecież grzecznie pytała. Całkiem intencjonalnie pomijała obserwującą ją dwójkę w obliczaniu, z kim jeszcze mogłaby porozmawiać. Nie lubiła ich, więc nie będzie z nimi rozmawiać, ot co! Niech się wypchają, buraki jedne.
Rozmowy rozmowami, ale sposób ucieczki sam się nie zbuduje, także wciąż naburmuszona na mięsko dziewczyna zakasała przysłowiowe rękawy i zabrała się za budowanie swojej przepięknej drogi do wolności. Czy to nie ciekawe, że wszystkie drogi do wolności w filmach są obrzydliwe, na swój sposób? A to ucieczka kanałami, a to walka z ubywającym tlenem w zamkniętym, klaustrofobicznym pomieszczeniu w otoczeni zwłok, a to rozrywanie własnej skóry byle tylko uciec z więzów szaleńca... Tak, coś w tym było. Przez głowę Nanaś przelatywały właśnie najróżniejsze tytuły i może gdyby sytuacja była... Nie, w zasadzie nic by się nie zmieniło. Nigdy nie chciała być bohaterką takich filmów lub książek. Miała wystarczająco swoich problemów, by jeszcze marzyc o dodatkowym dreszczyku, a tu masz ci pan - thriller pierwsza klasa, tylko bohaterowie trochę niemrawi. I plaszczący. Z głośnym plaskiem rudowłosa rzuciła ochłap na podłogę i...
- Łał, jednak potraficie, jak potrzeba! Ale nie trzeba, wiec możesz się zamknąć? Czy ja krzyczę? Albo krzyczałam? Nie? No właśnie. Więc cicho. Nikt cię nie bije - stwierdziła dobitnie do pierwszego kawałka czyjegoś truchła, gdy to tylko zaczęło zawodzić. Ech, tak ciężko o dobrych współpracowników. Oni już raczej nie żyli, więc mogliby chociaż powstrzymać swoje komentarze i krzyki albo niech sobie pokrzyczą do ucha pani Zamku. Przyjemność z tego tytułu była wręcz nieziemska, na pewno trafiłaby do gustów panującej tu kobiety. W każdym razie praca trwała w najlepsze, gdy do pomieszczenia weszło "coś". Nanaya nawet się nie zastanawiała nad tym, czy się odwrócić i dokończyć swoje dzieło, zwyczajnie to zrobiła, chwytając ochłap z wyraźnym zamiarem przerzucenia go na właściwe miejsce. Nieuniknionym było spojrzenie na przybysza. Był straszny? Zły? Potworny? A może był nią w przebraniu? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi! Nie zdziwiłaby się, gdyby zobaczyła siebie lub Gumisia. Ringo, Aratę, Brune czy może nawet Daxa! Albo, bądźmy abstrakcyjni, nic. Lub cokolwiek. Dlatego też po szybkich oględzinach równie szybko zamierzała się zmyć z pomieszczenia, przerzucając ostatnią deskę ratunku tam, gdzie powinna się znaleźć. A następnie, gdy już znajdzie się na drugim końcu pomieszczenia, zamierza ściągnąć ostatni ochłap i zmusić przybysza do pokonania 42, jeżeli chciałby iść za nią. Co to, to nie. Tak łatwo Nanasie się nie dadzą. Jednak koniec rozwlekania, pora było brać nogi za pas i szukać swojego ciała, czy bóg wie czego, co zabrałoby ją z tego miejsca. Czyli ruszyła dalej. Witaj przygodo!
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t376-konto-nanas https://ftpm.forumpolish.com/t105-nanaya-byakushitsune-znana-jako-byaku https://ftpm.forumpolish.com/t550-pamietniki
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Kamienny las - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Kamienny las   Kamienny las - Page 11 EmptyNie Lip 05 2015, 18:20

MG:

Brune westchnęła ciężko, gdy mężczyzna zadawał jej kolejne pytania. W przeciwieństwie do tej Brune, którą Goomoonryong poznał na początku swojej przygody w zamku, ta wyglądała nieco inaczej. Nie była to różnica w wyglądzie fizycznym, a raczej w jej zachowaniu. Tamta Brune była nieco mniej przejęta, ta natomiast się nie uśmiechała i wyglądała jakby poważniej. - Nie jestem w stanie doprowadzić cię do Pani Zamku. Nie mam na to wpływu i nie zależy to ode mnie w tej chwi-- - zaczęła mówić dziewczyna, gdy wtem krwawa twarz zaśmiała się na tyle głośnie, by Brune musiała zahamować swoje słowa, które i tak w tym harmidrze były niesłyszalne. Gdy już miała podjąć dalszy wywód, twarz zaczęła mówić, znowu zagłuszając słowa dziewczyny, która tylko rzuciła jej wściekłe spojrzenie. - Chcesz wrócić do poprzedniego pokoju? - słowa wypowiadane przez twarz brzmiały teraz jak gdyby wydobywały się z gardło przepełnionego wodą i były ledwo słyszalne dla Hana, jednak ten rozumiał co było właśnie do niego mówione. - Zgódź się na to, by wykonać mój rozkaz w przyszłości, a cię tam wrzucę. - twarz obróciła się o 360 stopni, wracając w ten sposób do swojego początkowego ustawienia. Brune obrzuciła spojrzeniem Goomoonryonga, a potem twarz, zachowała jednak milczenie. To nie była jej decyzja do podjęcia. Tymczasem człowiek bez twarzy zaczynał chyba dochodzić do siebie bo jego ręka powędrowała do czoła, jak gdyby strasznie bolała go głowa. Krwawa twarz nie zwróciła na to żadnej uwagi, skupiona na odpowiedzi Goomoonryonga, ale mężczyzna bez twarzy zaczął zachowywać się dziwnie, próbując szybko podnieść się na nogi, jednocześnie wskazując palcem na twarz, palcem który drżał... od strachu lub wściekłości?

To co znajdowało się za Nanayą, a co to nieuchronnie ujrzała w trakcie wykonania swojej ucieczkowej pracy, nie było ani w postaci Ringo, Goomoonryonga, samej Nanayi czy choćby i Daxa. Jakkolwiek to ostatnie faktycznie mogłoby być nieźle przerażające. Niemniej widząc, co znajdowała się za plecami dziewczyny, jeszcze w dużej odległości zjeżyło włos na głowie dziewczyny. W życiu maga następują takie chwile, gdy napotyka on na stworzenie, które wygląda na tyle niebezpiecznie i okropnie, że człowiek automatycznie chcę wziąć nogi za pas bez myślenia, a to stworzenie do kategorii takich zaliczyć można było bardzo łatwo. Wyglądało ono trochę jak bardzo przerośnięty skorpion z trzema ogonami i zaskakująco ludzką przednią częścią ciała, z której wyróżnić można było głowę i ramiona. Całość ciała stworzenia pokryta była kośćmi, zupełnie jakby anatomia w tym miejscu postanowiła stanąć na głowie. Być może był to tylko pancerz, jednak pod nim znajdowało się pulsujące brunatne mięso, takie jakiego można by się spodziewać zobaczyć po obdarciu kogoś ze skóry. Poglądowo, istota wyglądała tak, zdecydowanie przewyższała wzrostem formę Nanayi, a także mogła w miarę swobodnie korytarzem. Stworzenie na pierwszy rzut oka wydawało się być czymś w rodzaju predatora, a przynajmniej takie budziło wrażenie. Będą w pełni zdrowia Nanaya mogłaby obawiać się tego czegoś, a co dopiero w swojej obecnej formie. W związku z tym sensownym wyborem było rzucenie się do ucieczki i podróży przez dalsze korytarze, nie zapominając o zdjęciu części "mostka" z ostatniej kładki. Zaraz po tym jednak nastał czas na bieg, o ile tak można było to określić w tej formie.

Byakushitsune wybiegła z tej komnaty i ruszyła dalej. Korytarz w którym się znalazła ciągnął się przez długi, długi, długi czas, zanim Nanaya w końcu musiała zatrzymać się na chwilę by złapać oddech. Gdy rozejrzała się wokół niej zauważyła, że ściany korytarzy przez całą drogę, którą przebyła praktycznie się nie zmieniały. Odruchowo mogłaby sprawdzić za sobą, czy coś nie przytrzymywało jej w miejscu, ale gdyby to zrobiła, odkryłaby, że jednak tamten pokój teraz został gdzieś daleko za nią, a więc faktycznie posuwała się do przodu. Spojrzenie jednak na przód jednoznacznie wywoływało chęć poddania się i zaprzestania biegu. Korytarz bowiem ciągnął się tak daleko, że nie widać było, gdzie się kończy. Ściany korytarza były kamienne, co pięć kroków z rozstawionymi pochodami, choć de facto to ogień sam unosił się na ścianie, nie płonąc na żadnego rodzaju kawałku drewna lub niczym takim. Pomiędzy pochodniami znajdowały się pary obrazów, zawsze po dwie, zawsze przedstawiające to samo domostwo, ze słoneczkiem, cieplutko święcącym nad tymże. Drzwi domostwa były otwarte i coś wydawało się wystawać z drzwi, na ziemi, blokując możliwość zamknięcia wrót do końca. Jednocześnie Nanaya usłyszała, że coś porusza się za nią. Tak. Za nią. To coś było jeszcze daleko w tyle, ale niezmiennie zbliżało się. Powtórka z rozrywki?

SP:
Goomoonryong - 0MM, płaszcz przekazany Nanayi, czuje napływ sił fizycznych na "jakiś" czas, ból pleców, stłuczony lewy bok mężczyzny, znaczący problem ze strunami głosowymi uniemożliwiający normalne mówienie, DUŻE problemy z płynnym łapaniem oddechu, rana o głębokości 2-3 centymetrów na lewej ręce tuż nad dłonią, jak po przejechaniu dwóch pazurów po skórze, podobna, ale płytsza rana na wysokości zewnętrznej strony lewego uda, nie krwawią
Nanaya - 45MM, Sunlight, płaszcz Hana na niej, ubrudzone ubranie, kawałek z tyłu spłonął i odsłania nieco za dużo; nie ma prawego ramienia od łokcia po dłoń, dziwny "X" wymalowany jakąś substancją na czole, czarny, mocno wychudzona
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri
Goomoonryong


Goomoonryong


Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012

Kamienny las - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Kamienny las   Kamienny las - Page 11 EmptyNie Lip 05 2015, 21:54

Kiedy Brune się odezwała, Gumiś przez chwilę pomyślał że będzie musiał szukać innego wyjścia. Że to nie to, wtem jednak odezwała się twarz, na którą to smoczy zabójca przeniósł swoją uwagę, uważnie słuchając co ma do powiedzenia tajemniczy element wystroju zamku. Słowa te natomiast nie wywołały z początku żadnej reakcji, Gumiś po prostu schylił głowę, choć kątem oka dostrzegł reakcję męzczyzny bez twarzy. Cokolwiek się działo i czymkolwiek była ta postać... nic z tego, kompletnie mu się nie podobało.

To wszystko było takie... tak bardzo bez sensu. Tak bardzo pozbawione logiki. Czuł się jak osoba która straciła już wszystko poza nadzieją. Własną magię, moc, dumę a nawet siłę. Był niczym pustka lalka pchana już tylko nieustającą nadzieję na to że jej byt się poprawi. Że poprawi się byt innych za pomocą jej czynów. Ale czy tak na pewno było? Czy można było tu mówić o jej czynach, czy to po prostu srogi los, niczym wiatr targał nią gdzie chciał? Przede wszystkim Gumiś nie wiedział jakiego wyboru dokonać a także tego, czy ma do tego prawo. Czy ma na to odwagę. Bał się wybierać, bał się decydować, wiedząc że jego wybory przynosiły jedynie nieszczęście i cierpienie, wiedząc że jego wybory zwykle były złe... gdyby od tego wyboru nie zależało życie Nanaś, to czy łatwiej byłoby mu go podjąć? Nie wiedział tego, wiedział jednak że czuł dojmujący strach, strach przed faktem że znów dokona błędnego osądu. Że znów wybierając cokolwiek, tylko pogorszy aktualną sytuację.-Pakt z diabłem, hę?-Rzucił w stronę maski, unosząc twarz. Spojrzał na Brune i mężczyznę bez twarzy. Nie znał ich. Nie znał twarzy w kamieniu. Nie znał zamku ani jego pani. Znajdował się w jamie węża, pozbawiony sił i wiedzy, pozbawiony przyjaciół i głosu rozsądku. Pozbawiony nawet Nanayi którą mógłby w tej chwili zapytać o radę. Radził już sobie sam, bardzo często. Samotne wykonywanie zadań było czymś do czego przywykł, ale z tak ciężką misją jeszcze się nie zetknął. Więc to znaczyło być magiem rangi S, co? Czy był na to mentalnie gotowy? Czy mógł zaufać nieznajomym? A skoro mógł im, to dlaczego nie masce? Nie Gumiś. Te pytania nie miały teraz znaczenia. Nie było czego roztrząsać. Pozostalo już tylko podejmowanie decyzji.

-Co wy o tym sądzicie? Brune, czym jest ta twarz? A może pownienem pytać ciebie?-Tu już zwrócił się do kamienia na ścianie.-Jeśli twoim poleceniem będzie zabicie dziewczyny po którą chcę się udać, lub mnie samego, wszystko to będzie całkiem bezsensu, ale czy mam prawo się targować?-Zapytał. Jeśli odpowiedź była przecząca, westchnął.-[color:d2e7=FF0099]Nie ma drogi na skróty.-To powiedziawszy podszedł i uderzył pięścią w kamienną twarz. Uśmiechnął się do siebie gdy to zrobił.-Mogę być rozbity, słaby i bezsilny. Mogę cierpieć, być zły na siebie. Słaby. Ale wciąż ufam swoim towarzyszom. Ufam Nanayi, bardziej niż własnym decyzją, ufam jej bardziej niż tobie. Dlatego teraz zaufam jej, nie tobie.-I to powiedziawszy raz jeszcze zwrócił się do Brune.-Czy jest coś, cokolwiek, co mogę teraz zrobić?-Nie chciał być bezużyteczny, siedzieć tak tutaj i nic z tym nie zrobić. Zamiast tego rozejrzał się po pomieszczeniu, szukając kolejnych drzwi. Powoli odsuwał od siebie negatywne uczucia. Po prostu, łapał byka za rogi. Co ma być, to będzie.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t528-konto-hana https://ftpm.forumpolish.com/t329-goomoonryong https://ftpm.forumpolish.com/t921-gumisiowe-relacje#13545
Mor


Mor


Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012

Kamienny las - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Kamienny las   Kamienny las - Page 11 EmptyPon Lip 06 2015, 15:49

Gdyby Nanaś widziała Gumisia i jego akcje, to pewnie by go kopnęła, mocno. Za to, że się opierdzielał i przejmował sprawami, na które nie mógł nic poradzić. A później równie mocno by przytuliła i stanowczo kazała iść zakończyć tą farsę. Nie przyszli tu siedzieć na dupsku czy ratować się nawzajem z ciężkich sytuacji. Mieli kogoś zabić i czas pokazywał, że im szybciej to zrobią,tym lepiej dla wszystkich. Oboje popełnili błędy i, czy chcieli, czy nie, musieli teraz sprostać powstałym problemom, każde na swój sposób. I załamywanie się nie było możliwością.

Nawet, gdy spodziewała się wszystkiego, straszne rzeczy były straszne i mimowolnie wzdrygnęła się widząc kreaturę przed sobą. Czemu nie mógł być to piesek? Umysł jak i ciało jednoznacznie mówiły "wiać", a Nanaya nie widziała powodu, by tego nie robić. Wszak miała wyjść z pokoju i uciekać od początku, a przynajmniej taki był plan. Tak więc nie ociągając się przeszła przez krzykliwy mostek (jakoś bawi mnie to zestawienie słów) i zabrała ostatni fragment, w wątłej nadziei, że spowolni to nieco potworny pościg. Chociaż czy to nie było tak, że stawonogi potrafiły chodzić po ścianach...?
Korytarz zdawał się nie mieć końca i całkiem możliwe, że tak właśnie było. Sprawdzić można było tylko na dwa sposoby i oba wydawały się równie poronione. Zbierając oddech do kupy Nanaś już wiedziała, że to nie jest dobra strategia na ten pościg. Nie było widać końca korytarza, natomiast była doskonale widoczna na prawie pustej przestrzeni. Z drugiej strony po raz pierwszy mogła przyjrzeć się ścianom. Jednakowe pochodnie i obrazki. Albo ktoś się nie spodziewał, że ktokolwiek dojedzie tak daleko, albo cała kreatywność twórcy poszła na drapieżnika za jej plecami. Odetchnęła głębiej. Cała ta depresja sprzed kilku momentów uleciała, zastąpiona niegasnącą wolą przetrwania i czystą chęcią przywalenia Aracie i pani Zamku. Z czego to pierwsze przysporzy jej dużo więcej satysfakcji.
Na razie jednak musiała znaleźć rozsądną drogę ucieczki i kierując się swoim niedawno odkrytym instynktem szaleńca doszła do wniosku, że w zasadzie wejście do obrazu i schowanie się w chatce jest bardzo rozsądne. W środku musiało być coś, co mogło zabarykadować drzwi albo pomoże jej przyfasolić insektowi raz a porządnie. Pokiwała głową z uznaniem. To był dobry plan. Nawet nie zastanawiała się nad tym, że wejście do obrazu jest z reguły mało wykonalne. Tam były drzwi! To idealny powód do tego, żeby spróbować przeskoczyć granicę świata wymiarowego do narysowanego. Podeszła do malowidła z jasnym zamiarem wejścia do środka, gramoląc się lub zwyczajnie przechodząc (nie wiem, jakie to duże jest).
- Jeronimo~! - wyszeptała z uśmiechem na ustach. Jakoś nagle przyszło jej to do głowy. Nie zakładała nawet opcji niepowodzenia. W tym zamku działo się już tyle dziwnych rzeczy, że wejście do obrazka musiało znajdować się w jego kompetencjach! Z pewnością było to łatwiejsze do zrobienia jak nagłe wyczarowanie ogromnej kamiennej kuli. Albo ogromnego bernardyna. Czy tego cosia za jej plecami. Plan był prosty - dostać się do środka i jak najszybciej wejść do chatki, po czym zamknąć drzwi. Jakoś. Detalami zajmie się poźniej.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t376-konto-nanas https://ftpm.forumpolish.com/t105-nanaya-byakushitsune-znana-jako-byaku https://ftpm.forumpolish.com/t550-pamietniki
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Kamienny las - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Kamienny las   Kamienny las - Page 11 EmptySro Lip 08 2015, 18:10

MG:

Nie było drzwi. Największym problem jaki miał teraz Goomoonryong był fakt, że w pomieszczeniu tym nie był niczego, co można było zakwalifikować od razu jako drzwi sensu stricto. Nikt go przecież nie atakował, a jego życie nie znajdowało się obecnie w zagrożeniu. Na swój sposób, Han mógł uznać, że to dla niego moment odpoczynku. Gorzej, że po zadaniu pytania Brune, ta pokiwała tylko dość smętnie głową, nie siląc się nawet na sformułowanie jakiejkolwiek odpowiedzi. Najwyraźniej była w tym momencie dość bezsilna, przynajmniej jeśli chodziło o wyrwanie się z tego konkretnego miejsca. Dopiero po chwili zaczęła mówić. - Ta twarz jest częścią Zamku Millenium. Tyle wiem. Równie dobrze może być to tylko i wyłącznie kreacja Pani Zamku albo jakieś dziwne wynaturzenie powstałe... właściwie nie jestem pewna jak. Z tego co ja wiem, to może nawet być tylko złudzenie. - odpowiedziała Hanowi dziewczyna. Twarz na te słowa zaśmiała się tylko i wlepiła spojrzenie w mężczyznę, któremu wcześniej zadała pytanie. - Możesz się targować. Nie rozkażę ci zabić twojej koleżanki ani siebie samego. Nie musisz mi ufać, żeby mnie wykorzystać. A potem... - twarz zamilkła śmiejąc się cicho, rozchylając usta w bardzo ohydny sposób, który powodował jeżenie się włosków na rękach Hana. Przez cały ten czas, mężczyzna bez twarzy wskazywał tylko na twarz, wykonując ruchy rękoma, jeden za drugim, palcami wytykając twarz. Nie mógł mówić i to było tutaj dla niego bardzo problematyczne.

- Znowu ten sam błąd... - Nanaya usłyszała głos, którego już trochę nie słyszała. Pani Zamku, najwyraźniej uznała jej wyjście z sytuacji za jednocześnie zabawne i nieco rozczarowujące, ton bowiem sugerował, że się śmiała lub ledwo od śmiechu powstrzymywała, słowa natomiast wyraźnie sugerowały, że to co robiła dziewczyna nie było najmądrzejszym posunięciem. - Inne dusze, które przeszły przez wcześniejszy pokój polegały właśnie w tym miejscu. Czyli to też nie ta...? - Pani Zamku najwyraźniej zdawała się konwersować dalej z Aratą, choć kto wie czemu wcześniej byli tak cicho? Może byli skupieni, a może to Nanaya pochłonięta swoją sytuacją, niespecjalnie zwracała na nich uwagę. Nie żeby było to coś dziwnego. Plan dziewczyny zdawał się jednak być niewypałem, przynajmniej według osoby nadzorującej to co się działo, jednak nie dlatego, że nie udało się jej wskoczyć w obraz.

O dziwo, akurat to się powiodło. I dopiero gdy Nanaya znalazła się w świecie z obrazu, za sobą mając tylko czarną przestrzeń z okienkiem wystającym na korytarz, a przed sobą krajobrazem z malowidła, mogła dokładniej przyjrzeć się temu co zagradzało drogę do wnętrza chatki. A była to zeschnięta ludzka ręka. Ludzka ręka, która po chwili poruszyła się, a drzwi otwarły się na oścież, ukazując dziewczynie przynajmniej część wnętrza mieszkania. Wyglądało całkiem przytulnie, pomijając jedną problematyczną kwestię - podłoga mieszkania wyłożona była skórą. Ludzką skórą. Byakushitsune nie miała jednak czasu by kontemplować tę sytuację, odruchowo jednak spojrzała na własne ręce, dziwiąc się temu, że miała ludzką formę. Miała na sobie skórę, jeśli tak można by to określić. Nie były to jej ręce, bardziej wyglądało to jak zastępcza skóra, powłoka ludzka, czuła jednak, że w tym momencie ta przynależy do niej. Ludzka ręka natomiast pognała w kierunku wnętrza mieszkania, podczas gdy po chwili przez drzwi wyjrzały dwie ludzkie, kompletnie obandażowane nogi. Te natychmiast pognały w kierunku dziewczyny, zupełnie jakby posiadały jaźń. Po chwili Byakushitsune mogła zauważyć, jak jedna noga frunie w kierunku jej twarzy, najwyraźniej z zamiarem kopnięcia jej prosto w buźkę, druga natomiast biegła szybko w jej kierunku, spokojnie stawiając kolejne kroki po ziemi. W mieszkaniu natomiast słychać były kolejne odgłosy, jakby coś przesuwało się w kierunku dziewczyny.  

SP:
Goomoonryong - 0MM, płaszcz przekazany Nanayi, czuje napływ sił fizycznych na "jakiś" czas, ból pleców, stłuczony lewy bok mężczyzny, znaczący problem ze strunami głosowymi uniemożliwiający normalne mówienie, DUŻE problemy z płynnym łapaniem oddechu, rana o głębokości 2-3 centymetrów na lewej ręce tuż nad dłonią, jak po przejechaniu dwóch pazurów po skórze, podobna, ale płytsza rana na wysokości zewnętrznej strony lewego uda, nie krwawią
Nanaya - 45MM, Sunlight, płaszcz Hana na niej, ubrudzone ubranie, kawałek z tyłu spłonął i odsłania nieco za dużo; nie ma prawego ramienia od łokcia po dłoń, dziwny "X" wymalowany jakąś substancją na czole, czarny, mocno wychudzona
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri
Goomoonryong


Goomoonryong


Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012

Kamienny las - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Kamienny las   Kamienny las - Page 11 EmptySob Lip 11 2015, 14:29

No cóż, sytuacja wydawała się daleka od idealnej, ale nie była też beznadziejna. Teraz kiedy Gumiś zaczął więcej myśleć na temat różnych dziwnych rzeczy, dostrzegał więcej wyjść, oraz słabe i mocne strony różnych postanowień. Chyba musiał częściej rozważać różne kwestie... i słuchać innych. Słuchanie innych mogło się okazać czasem dość ważnym elementem wszystkiego. Na przykład mógł posłuchać dwóch dziewczyn w powozie. No mógł, choć nadal uważał że postąpił dobrze, jednak na swój sposób, dziewczyny miały racje. Ah ten pieprzony szary kolor, gdyby wszystko było czarne lub białe, życie stawałoby się prostsze. Chociaż sam Gumiś był jak najbardziej szary.

Wdech, zakrztuszenie, zwinięcie z bólu i jęk, wydech. Dlaczego nawet tak prosta czynność oddychanie mogła się aż tak bardzo skomplikować? Jak wyglądałaby ta misja, gdyby trafił tu w pełni sił? Czy byłaby prostsza? Może. Może czułby się nieco stabilniej, nieco pewniej. Ale nie byłaby to różnica bo okropieństwa tej misji leżały w nastroju jej towarzyszącym, w uczuciu beznadziei, odorze śmierci. To co czuł na plecach to nieustanny wzrok napastnika którego nie może ni dostrzec ni dotknąć. Niczym żywy w krainie umarłych, gdzie zabić go może nawet tlen. To miejsce, było prawdziwym koszmarem. Dlaczego pani tego zmaku nie mogła na przykład lubić kwiatków? Kwiatki są fajne. Na przykład pomidorki. Nic tak nie rozładowuje napięcia jak hodowla pomidorków. Nawet fontanny krwi i ścinanie głów przeciwników nie było tak przyjemnie relaksujące. W każdym razie...

-Opanuj się człowieku.-Powiedział do człowieka bez twarzy, nie mając nawet sił pierdzielnąć mu w twarz. Poza tym byłoby całkiem smutno gdyby któryś z nich od tego zemdlał.-Jak się uspokoisz to na pewno jakimiś migowymi gestami wytłumaczysz o co chodzi. Tylko uspokój się i pomyśl.-Gumiś podrapał się po łepetynie i spojrzał spod przymrużonych powiek na twarz, po czym wyjął z kieszeni gumę i po rozpakowaniu, wpakował do ust czekając na efekt. Był ciekaw co ta guma potrafi. Czy zabierze go do pani zamku? A może zrobi coś jeszcze innego? Tego Gumis nie wiedział, ale w głębi czuł że to już czas by jej użyć. Swoją drogą całkiem zabawna sprawa bo nie zrobił tego kiedy był zagrożony, a dopiero kiedy przyszedł czas odpoczynku... pewnie dlatero, że teraz zagrożenie wynikające z błędu było mniejsze. Nie ważne.

Jeśli Guma nie zrobi nic co zmieniłoby miejsce pobytu Gumisia, ten westchnie i znów odezwie się do twarzy. Nie lubił targować się z diabłem a właśnie to przypominało mu owe targowanie się.-Co możesz mi zaoferować, jak długo obowiązuje nasza umowa i jak dopilnujesz bym wypełnił swoją część?-To były podstawowe pytania Gumisia, o drobny druczek wolał nie pytać, skubany i tak by pewnie skłamał.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t528-konto-hana https://ftpm.forumpolish.com/t329-goomoonryong https://ftpm.forumpolish.com/t921-gumisiowe-relacje#13545
Mor


Mor


Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012

Kamienny las - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Kamienny las   Kamienny las - Page 11 EmptySob Lip 18 2015, 02:39

Ost

Nastój Nanayi w zamku Millenium można było określić jednym słowem - huśtawka. Raz było dobrze, nie czuła nieustającej presji a i myśli o beznadziei swojej sytuacji uciekały na dalszy plan. Raz sytuacja przygniatała ją całym swoim ciężarem, całkowicie odbierając chęci do jakiejkolwiek walki i parcia naprzód. I tak w kółko. Raz do przodu, raz do tyłu. Nawet wszelkie groźby i bezsilna złość nie były w stanie napędzać dalszej walki w nieskończoność, a zdawało się, że świat chce by popadła w odmęty rozpaczy. Czy tak właśnie toną ludzie? Próbują walczyć tak długo, jak mogą, w ciszy walczą z żywiołem, który ostatecznie i tak ich pochłonie? W takim razie Nanaya tonęła. Za każdym razem, gdy udało jej się dostrzec przebłysk światełka i szansę na wypłynięcie, została ściągana w bezdenną, ciemną toń jeszcze brutalniej. Czy w ogóle był sens takiego działania? Czy w ogóle miała szansę na opuszczenie zamku żywa? Wraz z brutalnymi słowami pani Zamku, Byaku poczuła złość, jednak zaraz po niej przyszła realizacja prostego faktu - zginie jak inni. Tyle wystarczyło, by widząc tą piękną scenerię zaczęła płakać. Nie było szlochu, ani łkania, tylko łzy powoli spływające po policzkach. Próbowała. Dawała z siebie wszystko, mimo wszystkiego, co z nią zrobiono. Pokonywała trudności, które przed nią piętrzono. Umarła. Umierała. Stała się tylko duchem. Za każdym razem cierpienie było realne.
Teraz, gdy otwarcie powiedziano jej, że zginie, nie mogła nic innego zrobić, jak płakać. Nie była nikim niezwykłym, kto odznaczałby się szczególnymi cechami. Jej cięty język był jedynie metodą maskowania własnego strachu i niepewności, a nie pokazem odwagi w trudnej sytuacji. Jeśli chodzi o walkę, to była co najwyżej przeciętna. Gumiś był w tym zdecydowanie lepszy. Za każdym razem stała z boku, stała z tyłu, unikając problemów dla siebie i jednocześnie odrzucając wszystko inne. Czy nie było tak w Horsh-Malark? Czy nie było też tak teraz? Nie angażując się zachowywała status quo, tworzyła sferę bezpieczeństwa, jednak doskonale wiedziała o tym, że więcej traci jak zyskuje. Była przeciętnym, szarym i smutnym człowiekiem, który nigdy niczego nie osiągnął. W Zori musieli ratować ich dwa razy, w Os o mało nie umarła Colette przez jej nieuwagę, w Romerum Finn zachorował. Czy teraz, przez jej nieuwagę i cichy ostracyzm, Han zniknął? Żadnej z tych sytuacji nie chciała, a mimo to działy się one nieustannie i wydawało się, że jej życie jest pasmem ciągłych porażek i rozczarowań, w których gubiły się pojedyncze światełka radości. Zawsze była jedną z wielu i jedną z wielu pozostanie, tylko o niej nikt nie będzie pamiętał, przez swoje własne wybory.
Gdyby tylko świat był innym miejscem... Nie, to nie tak. Gdyby tylko ona mogła być kimś innym, może wszystko wyglądałoby inaczej. Pewnie miałaby inne problemy, ale nie musiałby znajdować się w tym miejscu, w tym czasie i umierać po raz kolejny, już nie po to, by zaspokoić czyjąś chorą ambicję, a przeżyć. Może żyłaby w zupełnie innym kraju, zastanawiając się tylko nad obiadem na dzień następny i szczęściem, jakim była kochająca rodzina. Może nie byłaby magiem, a przeciętnym człowiekiem, który dla utrzymania nie naraża swojego życia, a zwyczajnie siedzi za biurkiem i codziennie powtarza tą samą pracę. A może zwyczajnie by się nie narodziła. Ta dobijająca myśl zdawała się być dla niej niezwykłym wybawieniem. Gdyby tylko się nie urodziła, ktoś z pewnością byłby szczęśliwszy. Nie musiałby się o nią martwić, nie musiałby jej znać. Nie była miłą osobą, dookoła uważano, że brakuje jej empatii, nad żart przedkładała sarkastyczny komentarz. A teraz jak się okazywało, nie była też najbystrzejsza ani też nazbyt waleczna. Za szybko uznała, że będzie dobrze, a rzeczywistość postanowiła ją za to ukarać. Więc dla wszystkich byłoby lepiej, gdyby zwyczajnie tutaj umarła. Gumiś pewnie się nie przejmie, Arata jeszcze mniej. Fin umrze albo uzna, że zwyczajnie zerwała kontakt. Sugito lub Kirino pewnie pozostaną zajęci swoimi interesami. Rodziło się nawet pytanie - czy w tym świecie jest jakieś miejsce dla niej?
Najbardziej dobijające w obecnej sytuacji było jednak to, że ona nie chciała umierać. Nie chciała po raz kolejny przez to przechodzić, nawet jeśli "następnego razu" już nigdy nie będzie. Pomimo tego, że tonęła i otaczająca ją ciemność robiła się coraz głębsza, ze wszystkich sił wyciągała ręce w stronę światła, które jeszcze nad nią świeciło. Ze wszystkich sił starała się nie poddać bezsilności i rozpaczy. Po to, by ostatecznie usłyszeć, że jej wysiłki są na nic i cokolwiek by nie zrobiła, zdana jest na porażkę. Czy to nie było nie fair względem niej? Czy to nie było straszne, tak lekko przekreślać czyjeś wysiłki? Czy to nie było przerażająco smutne próbować dalej po tym, co się usłyszało? Miała dość. Zwyczajnie dość. Siebie, życia, Gumisia, Araty, tego zamku, Brune, labiryntu. Wszystkiego. Czy naprawdę prosiła o tak wiele? Czy chwila odpoczynku, spokoju, bezpieczeństwa, bez obezwładniającego strachu, była czymś tak drogim, że musiała poświecić swoje życie, by to osiągnąć? Jeżeli tak, to jaki był sens? Logika usilnie próbowała to jakoś ułożyć, choć było to niemożliwe. Od początku była zdana na porażkę.
Choć nie trwało to długo, te myśli dosłownie przytłoczyły dziewczynę. Krew pulsowała jej w skroniach, łzy powoli kapały na ziemię, a przed sobą widziała kuriozalną chatkę i jej mieszkańców. Gdy tylko zobaczyła gnające na nią nogi, z jej ust wydobył się krótki śmiech, od początku do końca wypełniony zrezygnowaniem. Naprawdę? Naprawdę tak żałosny musiał być jej koniec? W świecie, do którego nikt inny nie miał dostępu, pokonana przez latające kończyny? To było tak beznadziejne, że nie mogła zareagować inaczej. Zbytnio by bolało, gdyby zareagowała inaczej.
Choć jej chęci i zasoby sił sięgały dna, wciąż poruszała się do przodu. Dlatego nie czekała biernie na uderzenie, a zaczęła myśleć nad tym, co może zrobić. Dwie rzeczy przychodziły jej na myśl. Czy wyczuwała to życie? Czy było to coś jak tamten potwór niemalże za plecami, czy wprawione w ruch ludzkie części, których jedynym zadaniem jest sprawienie, że dołączy do kolekcji? Drugą natomiast było sprawdzenie, czy zaklęcia działają w tym obszarze. W teorii miała zastępcze ciało. Więc może... może... Spróbowała wyczarować światełko (PWM) obok siebie, jednak nie przykładała do jego braku większej wagi. Gdyby latająca noga numer jeden znalazła się dość blisko, Nanaya zamierzała wykonać unik w prawą stronę, starając się uniknąć zderzenia lub ewentualnego kopniaka. Skupiła się głównie na tym. Walka z kończynami bez broni nie była dobrym pomysłem. Obserwowała też drugą nóżkę, by ta nie zaskoczyła jej nagłym wyskokiem i ciosem w brzuch lub piszczel, o głowie nie mówiąc. Chciała uniknąć zbliżania się chatki, nie wiedząc, co w niej czeka, ale również zbytniego zbliżania się do granicy obrazu. Czarna przestrzeń za sobą też nie napawała jej optymizmem. Obserwacja i uniki były teraz priorytetem.


// Przepraszam za tak późny post, jednak był to dla mnie ciężki post do napisania, pod względem psychiki. I jeszcze takie pytanko - czy Sunlight nie powinien już przestać działać?
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t376-konto-nanas https://ftpm.forumpolish.com/t105-nanaya-byakushitsune-znana-jako-byaku https://ftpm.forumpolish.com/t550-pamietniki
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Kamienny las - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Kamienny las   Kamienny las - Page 11 EmptyPon Lip 20 2015, 23:24

MG:

Goomoonryong, Goomoonryong, jakże mądry Goomoonryong, wreszcie mądry Goomoonryong. Wpakowaniu gumy do ust nie towarzyszyły fajerwerki ani żadne wybuchy, rzeczywistość nie zapadła się w sobie nie roztrzaskała na tysiące kawałków. Stało się coś o wiele mniej efektownego, lecz to nie efektów specjalnych szukał pewnie chłopak, a raczej efektywności, konkretnej drogi prowadzącej do wyjścia z tego miejsca. I w rzeczy samej, to udało mu się osiągnąć. Bez dymu i hałasu, w kompletnej ciszy, obok twarzy, zaraz po jej lewej stronie pojawiły się drzwi, których symbolem była strzałka wskazująca na zawracanie. Strzałka, która momentalnie napełniła chłopaka nadzieją na to, że zrobił coś bardzo pożytecznego dla swoich dalszych losów. A przy okazji guma smakowała całkiem dobrze, o ile ktoś lubił poziomki. Pojawienie się drzwi nie uszło jednak na uwadze samej czerwonej buzi, której wzrok skierował się momentalnie na drzwi. Krew z której stworzona zdawała się być gęba szybko pokryła swą czerwienią same wrota, jakby starając się swoim "ciałem" stanąć w przejściu. Następnie niewzruszenie poczęła odpowiadać na pytania Hana. - Zaoferuję ci spokojne przejście. Zaoferuję ci też coś ekstra, z czego możesz być całkiem zadowolony, a co będzie ci bardzo przydatne w dalszej drodze. Coś co utraciłeś na początku. A umowa obowiązywać będzie aż do czasu wykonania warunku, który postawię. Nie postawię go jednak teraz. A co do wypełnienia jej... mam swoje sposoby. - odpowiedziała twarz, znowu się śmiejąc w ten irytujący dla uszu sposób. Mężczyzna bez twarzy począł natomiast wskazywać na własną buzię, a następnie na czerwoną twarz, tak jakby naprawdę mocno chciał coś przekazać. Na sam koniec uderzył pięścią we własną otwartą dłoń.

Światełko pojawiło się obok zrezygnowanej dziewczyny, która jednak jeszcze z życia całkiem nie zrezygnowała. Być może chociaż widok tak lubianego przez dziewczynę światła mógł chociaż trochę kojąco wpłynąć na jej skołatane nerwy i poranione uczucia? Tak czy siak, gdy pierwsza, bardziej aktywnie poszukująca fizycznego kontaktu noga, była już blisko dziewczyny, ta odskoczyła na bok, ratując się od pierwszego ataku wymierzonego w jej stronę. Druga noga w tym czasie dotarła do poziomu pierwszej, równając z nią i teraz obie wyskoczyły pionowo w górę, pozostając jednak tam wysoko, nie opadając jeszcze na ziemię, zupełnie jakby czekał na odpowiedni moment jak dwa orły czy inne myszołowy wypatrujące swojej ofiary. W tym czasie cokolwiek było w domu było już blisko drzwi, te bowiem zaczęły się uchylać bardziej, a z dziury miedzy nimi wyjrzały dwa elementy - znana już wcześniej Nanayi ręka i coś długiego, obrzydliwie się wijącego, a jednak dziwnie przypominającego przerośnięty cholernie język, nad którym ktoś nie potrafił w żaden sposób zapanować. Nanaya szybko poczyniła jednak obserwację, że to coś co zmierzało w kierunku wyjścia z drzwi nie było zbyt rącze inaczej już dawno wychynęłoby na świeże powietrze.

SP:
Goomoonryong - 0MM, płaszcz przekazany Nanayi, czuje napływ sił fizycznych na "jakiś" czas, ból pleców, stłuczony lewy bok mężczyzny, znaczący problem ze strunami głosowymi uniemożliwiający normalne mówienie, DUŻE problemy z płynnym łapaniem oddechu, rana o głębokości 2-3 centymetrów na lewej ręce tuż nad dłonią, jak po przejechaniu dwóch pazurów po skórze, podobna, ale płytsza rana na wysokości zewnętrznej strony lewego uda, nie krwawią
Nanaya - 45MM, Światełko 1/2, płaszcz Hana na niej, ubrudzone ubranie, kawałek z tyłu spłonął i odsłania nieco za dużo; nie ma prawego ramienia od łokcia po dłoń, dziwny "X" wymalowany jakąś substancją na czole, czarny, mocno wychudzona
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri
Goomoonryong


Goomoonryong


Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012

Kamienny las - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Kamienny las   Kamienny las - Page 11 EmptyCzw Lip 23 2015, 00:00

Gumiś nie ciamkał Gumy. No nie za bardzo. Bał się że się przez nią udusi czy coś, ogólnie na pewno nie był fizycznie przystosowany do wpierdalania Gumy dlatego bardzo z tym uważał. Liczyły się jednak inne rzeczy w tej chwili. Twarz się liczyła, koleś bez twarzy no i drzwi. To się wszystko bardzo liczyło.-Więc *ciamk, ciamk*, mówisz że to twoja twarz, czy może że to coś zabrało ci twarz?-Zapytał kolesia który nie szczególnie umiał w migowy. A może to Gumiś nie był zbyt dobry w tym skomplikowanym języku? Nie ważne, musiał się jakoś z nim dogadać. A co dalej? Dalej Gumiś podszedł w kierunku drzwi i mimo twarzy na nich, otworzył je by spojrzeć co jest za nimi.-Brune, co tam jest?-Zapytał by jeszcze dla pewności towarzyszkę po czym nagle olśniony uświadomił sobie że musi zapytać o coś jeszcze.-Jeśli odnajdę Nanayę, jak mogę jej pomóc wyrwać się... z tego letargu?-Było to szczególnie ważne pytanie. Tymczasem ciamkając Gumę którą miał w buzi próbował rozgryźć jej działanie. Może spełniała życzenia? O magiczna super fajna Gumo, sprowadź tu Nanaś! Zabij panią Zamku! Zabij Aratę! Zrób jeszcze więcej fajnych i użytecznych rzeczy~! Może zadziała. W tym czasie należało jeszcze zaprzyjaźnić się bliżej z twarzą... no, powiedzmy że zaprzyjaźnić.-No widzisz, teraz mam alternatywę i twoja oferta jest jeszcze bardziej do dupy niż była. No i na pewno nie jesteś miłym kolesiem, ale sądzę ze dwóch nie miłych kolesi może sie dogadać.-Mówił powoli, co by się Gumą nie zadławić.-Na razie nie wiem co kupuje ani w jakiej cenie. Rozumiem że ceny zdradzać nie chcesz, powiedz mi więc co próbujesz mi sprzedać. Od razu też powiem ci swoje warunki - Najpierw wyślesz mnie do Nanaś, a potem do pani tego zamku. Jednocześnie oddasz mi to o czym mówisz. W zamian ja zrobię coś dla ciebie o ile nie ma to żadnego związku z ranieniem, okaleczaniem lub krzywdzeniem na ciele lub umyśle mnie i moich bliskich. A teraz możesz mi podać swoje warunki, jeśli jednak nie będą one odpowiednie - to nici z jakiejkolwiek umowy.-Tak jak powiedział, tak Gumiś zamierza zrobić. Ale i tak na razie musiał się dowiedzieć jeszcze wielu rzeczy... ech.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t528-konto-hana https://ftpm.forumpolish.com/t329-goomoonryong https://ftpm.forumpolish.com/t921-gumisiowe-relacje#13545
Mor


Mor


Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012

Kamienny las - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Kamienny las   Kamienny las - Page 11 EmptyPią Lip 31 2015, 01:44

Światełko. Chciała sobie wmówić, że brak światełka nie będzie miał jakiegoś wpływu. Niby lepiej być nastawionym pesymistyczno-realistycznie do świata i własnych oczekiwań i później mieć niespodziankę, niż od samego początku liczyć na sukces. Tymczasem gdy tylko ujrzała jasny, znajomy blask własnej magii poczuła niewypowiedzianą ulgę, która nijak miała się do "niespodzianki pesymisty". To była czysta radość wywołana faktem, że nie zabrano jej wszystkiego, co posiadała. Jakby na to nie spojrzeć, to świat bardzo lubił odbierać jej różne rzeczy, a te, które zyskała, nie utrzymywały się wystarczająco długo, by mogła zbudować wokół nich trwałe szczęście. Jedyne, co się nie zmieniało, to jej magia. Światełko nie potrafiło dokonać magicznych czynów. Było jedynie światełkiem, które oświetlało drogi w nocy lub pomagało w czytaniu książek późną nocą.
Jednak w tym pełnym niebezpieczeństw labiryncie, to słabe światełko świeciło mocno niczym pochodnia, która miała wyprowadzić ją z tego okrutnego świata (a teraz skonfrontujcie to z tym, co przeszła, i przyznajcie, ze musiało świecić piekielnie mocno). Brakowało jej tego niezwykłego uczucia ulgi, które nagle odwraca wszelkie ciężkie myśli w jeden kojący oddech. Niewiele brakowało, by się popłakała, tym razem ze szczęścia.
Nie było jednak czasu na wielkie uczucia czy odpoczynek. Latające kończyny i inne części ciała napawały ją zgrozą nie mniejszą, niż potwór z korytarzy. One się ruszały. A nie powinny. Bardzo chciała sprawić, by tak się stało, przy okazji nie tracąc sił. Były to pobożne życzenia, ale było to lepsze, niż czekanie na nieuniknione. Miała jeszcze kilka rzeczy do zrobienia, god damn it. Uniknęła pierwszego ataku ze strony nóżki, po czym obie poszybowały w górę. Bardzo jej się to nie spodobało, dlatego jak każdy zaprawiony w bojach mag zaczęła myśleć o własnych możliwościach. Po pierwsze broń, po drugie własne ciało. Czy gdzieś w pobliżu był jakiś kij? A może jakimś cudem ktoś jej domalował przy pasku miecz? O, a przy okazji i rękę? Wiedziała, do czego zdolna jest jej magia, jednak doskonale zdawała sobie sprawę, że nie może jej nadużyć teraz. Mogła potrzebować jej później. I choćby ptaki skakały a ona po drodze straciła paznokcie, nie zamierzała poddać się słowom kobiety nad głową, która zawsze mogła się przeliczyć.
I postępowały dalsze obserwacje. Nogi zawisły w powietrzu, więc odsunęła się w tył kilka kroków, by lepiej widzieć i je, i drzwi chatki. Jednocześnie wciąż kontroluje swoją pozycję względem wyjścia. Tak na wszelki wypadek. Widok ręki jakoś jej nie zaskoczył, natomiast język... Drgnęła mocno, wpatrując się w ludzki organ niemal zahipnotyzowana. Naprawdę wolała nie przypominać sobie ani Zori, ani Os w tym momencie, ale nie panowała nad tym. Wszystkie złe wspomnienia, które wyniosła z tych dwóch twierdz ponownie ożyły i wprawiły ją w stan poddenerwowania. Nie była to panika czy przerażenie, niewiele jednak brakowało, by straciła nad sobą kontrolę i ruszyła przed siebie, by jak najszybciej pozbyć się oślizgłego i obrzydzającego organu. Drżała ze złości i strachu, bezsilności i rozpaczy. Co TO tu w ogóle robiło? Czy dalej zobaczy resztę znienawidzonej persony? Ile by dała, by wyrównać rachunki! Czuła jednak wciąż zaciągnięty hamulec, który ratował ją przed takim czynem. Niewiele jednak brakowało.

//podkreśliłam, co najważniejsze, bo w sumie lanie wody...
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t376-konto-nanas https://ftpm.forumpolish.com/t105-nanaya-byakushitsune-znana-jako-byaku https://ftpm.forumpolish.com/t550-pamietniki
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Kamienny las - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Kamienny las   Kamienny las - Page 11 EmptySob Sie 01 2015, 16:53

MG:

Gdy Goomoonryong podszedł do drzwi, twarz zdążyła już "zakrwawić" całą ich powierzchnię, łącznie z klamką, której zamierzał dotknąć Han. Ten, dokładnie w momencie w którym to zrobił momentalnie odskoczył z bólu od drzwi i spojrzał na swoją rękę, na której o dziwo nie było jednak żadnej krwi. Ta wciąż znajdowała się na drzwiach, a ból który wcześniej chłopak poczuł promieniował jeszcze przez chwilkę z jego dłoni. Najwidoczniej należało być bardzo ostrożnym przy czerwonym kolorze, ale nie od dziś przecież czerwień wykorzystywana była do oznaczania niebezpieczeństwa. Tak czy siak drzwi nie zostały otwarte, za to Brune pokręciła głową z niedowierzaniem. - Nie wiem co jest za drzwiami, ale mogę się domyślić o co chodzi po symbolu. Kojarzy się z powrotem, prawda? Z zawróceniem lub czymś w ten deseń. Nie wyjdziesz z tego zamku w ten sposób, to też mogę zdradzić. Nigdy to tak nie działało. W takim razie te drzwi prowadzić mogą do jednego z wcześniejszych pokojów. - następnie Brune skrzyżowała ręce na piersiach. - Przy odrobinie szczęścia do pokoju z dziewczyną... - powiedziała nieco ciszej, samej nie będąc w 100% przekonaną. - I nie wiem. Nie wiem jak. Musi dokończyć to co robi. Przynajmniej wedle tego co ja wiem. Nie mam pojęcia. - a te słowa już brzmiały trochę dramatycznie. Wyglądało to tak, jakby... Brune martwiła się trochę o partnerkę Hana?

Mężczyzna bez twarzy podniósł w górę jeden palec i pomachał głową przecząco, ale chwilę później dodał kolejny palec i tym razem pomachał głową potwierdzająco. Tylko tyle, że chyba sam nie wiedział co dalej z tym faktem zrobić. Następnie jednak mówić, a właściwie odpowiadać Hanowi poczęła twarz. - Nie brakuje wam może kilku części własnego ciała? Mogę je łatwo wam sprowadzić. Zapewnię wam przejście przez jedne drzwi, do tej dziewczyny i tylko tyle. Teraz ty powiedz mi... kim są twoi bliscy? Wymień. - twarz uśmiechała się do Hana w trakcie wypowiadania tych słów, nie zmieniając za wiele ze swojego początkowego wyglądu.

Działania Nanayi przybrały formę defensywy. Rozglądając się za bronią nie natknęła się zbyt wiele dobrych przedmiotów znajdujących się w jej zasięgu, ale też nie pozostała całkowicie z pustymi rękoma. To był łut szczęścia, naprawdę łut szczęścia, że obok niej leżał prostokątny kawałek framugi długi na ok. 60 centymetrów, który akurat mógł stać się elementem jej defensywnej taktyki w tej walce. Dziewczyna pochyliła się by go podnieść, lecz to właśnie w tym momencie jedna z nóg znajdujących się w powietrzu postanowiła na nią opaść. Ruchy dziewczyny musiały wznieść się na wyżyny by uniknąć pełnego ataku na swoje ciało i jednocześnie podnieść upragnioną "broń". Głównie dzięki sporej dawce ostrożności i obserwacji terenu udało się jej uciec przed atakiem nogi i zagarnąć broń, nie udało się jej jednak ustać na równych nogach i siedziała teraz na pupie, a noga wbita była w ziemię nieco dalej obok. Druga natomiast leciała w jej stronę, a czasu na reakcję było zaledwie kilka dziesiątych sekundy. Jednocześnie w wyniku tego wszystkiego Byakushitsune nie była w stanie dojrzeć tego co działo się w drzwiach, jej wzrok skupiony był bowiem na czym innym. Ale miała pewność, że przynajmniej w tym momencie w jej najbliższym otoczeniu były tylko nogi.

SP:
Goomoonryong - 0MM, płaszcz przekazany Nanayi, czuje napływ sił fizycznych na "jakiś" czas, ból pleców, stłuczony lewy bok mężczyzny, znaczący problem ze strunami głosowymi uniemożliwiający normalne mówienie, DUŻE problemy z płynnym łapaniem oddechu, rana o głębokości 2-3 centymetrów na lewej ręce tuż nad dłonią, jak po przejechaniu dwóch pazurów po skórze, podobna, ale płytsza rana na wysokości zewnętrznej strony lewego uda, nie krwawią
Nanaya - 45MM, Światełko 1/2, płaszcz Hana na niej, ubrudzone ubranie, kawałek z tyłu spłonął i odsłania nieco za dużo; nie ma prawego ramienia od łokcia po dłoń, dziwny "X" wymalowany jakąś substancją na czole, czarny, mocno wychudzona
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri
Sponsored content





Kamienny las - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Kamienny las   Kamienny las - Page 11 Empty

Powrót do góry Go down
 
Kamienny las
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 11 z 17Idź do strony : Previous  1 ... 7 ... 10, 11, 12 ... 17  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: 
Off-top
 :: Archiwum :: ARCHIWUM ŚWIATA :: Zachodnie Fiore :: Inne Tereny Zachodnie
-




Reklama
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
BlackButlerVampire KnightSnMHogwartDreamDragonstKról LewDeathly Hallowswww.zmiennoksztaltni.wxv.plRainbow RPGEclipseRe:Startover-undertaleBleach OtherWorldThe Original DiariesFort Florence
Layout autorstwa Frederici.
Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.